kuba123 Posted March 6, 2012 Posted March 6, 2012 [quote name='stzw']Pytanie - czy przetarg ogłosiło Miasto Katowice i to od nich jest pula a z innych miast jest "od sztuki" czy też był to przetarg na kilka miast?[/QUOTE] Katowice są schroniskiem miejskim, nie przyjmują psów z innych gmin. Quote
ocelot Posted March 7, 2012 Posted March 7, 2012 uffffffff:) Podzielę się z Wami:) Była jedna oferta tylko, ta słuszna:) Nie wiem jeszcze czy przetarg znowu nie zostanie unieważniony, ale... nerwy puściły Quote
stzw Posted March 10, 2012 Posted March 10, 2012 Że niby za mało oferentów???? Dlaczego unieważniony? Quote
ocelot Posted March 10, 2012 Posted March 10, 2012 [quote name='stzw']Że niby za mało oferentów???? Dlaczego unieważniony?[/QUOTE] Urząd może dojść do wniosku, że za wysoka kwota, tak jak w pierwszym przetargu. 34 tys. chciało Towarzystwo i przetag uniewazniony, bo kwota za wysoka. Teraz 27,500 no zobaczymy Quote
stzw Posted March 10, 2012 Posted March 10, 2012 Za dużo??? Pogięło ich???? To jałmużna a nie forsa. To ile by chcieli dać - 10.000? A teraz z innej bajki - szukam pomocy dla matki i syna. mieszkają w ....slamsach, bo inaczej tego nie można określić. Kochają koty, są świadomi sterylizacji i kastracji. Opiekują się zwierzakami ale sami nie mają nawet szafy. Opieka nie kupi a poza tym kobieta ma rentę ok. 800,00 zł i alimenty na syna. Na jakąś znaczną pomoc się nie łapią. Masz jakichś znajomych, którzy mają szafę na zbyciu? Quote
rozi Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 Wątek zamarł, oczywiście. Widuję natomiast takie, gdzie jest mowa o wyciągniętych kilku psach, na które brakuje więcej niż połowa "deklaracji", a planuje się wyciągać następne. Czy to kiedyś znormalnieje? W czym te wyciągane są lepsze niż te, które zostają w schronisku, że aż kilkutysięczne długi się zaciąga. Na hoteliki, nie na lekarza czy jedzenie dla nich. Ja jeszcze mogę zrozumieć, że zgarnia się psa z ulicy, czy po śmierci właściciela, i umieszcza płatnie gdzieś, żeby nie trafił do schronu, ale wyciąganie [B]do hotelu[/B] ze schronu, z pomędzy innych - czasem zwyczajnie głodnych, marznących i nie leczonych z powodu braku pieniędzy - jest dla mnie niepojęte. Nasuwają mi się Korabiewice - dziewczyna walczyła o przetrwanie wszystkich zwierząt, ktore tam były i głodowały, uzbierała się jakaś kwota, pozwalająca karmić je przez pewien czas. Ta sama kwota pozwoliłaby na umieszczenie w PDT góra sześciu psów na miesiąc. I nikt nie musiałby tam jeździć, brnąć w błocie, rozdzielać jedzenia, a pomoc by sobie odhaczył. Taka różnica między mocą, a niemocą. Quote
mariamc Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 Od 2009 wyciągaliśmy psy z Białogardu, też słyszałam: tylko nic nie rób, bo nas nie wpuści, nie wyda....itd. W zeszłym roku powiedziałam : koniec ! jak walczyć to o wszystkie ..... nie jest idealnie ale po wielu kontrolach jest o niebo lepiej. Mimo,że nie przestrzega zakazu przyjmowania psów ale nie podpisuje nowych umów z całą Polską. Schron została skreślony z rejestru PLW i musiał wiele zmienić aby ponownie być wpisanym. Jeszcze cały czas walczę , czekam na kolejne odpowiedzi, jeszcze zostawiłam sobie wyjscie awaryjne. Czy ktoś był chętny do pomocy, jedynie Ada-jeje. Wątek zamiera... Pierwszy został przeniesiony do archiwum.... Takie to niepopularne. Quote
ulvhedinn Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 Rozi jesli schron jest naprawdę niefajny (a jak widac nie brakuje takich), to faktycznie najlepszym rozwiązaniem, chociaż najtrudniejszym, jest walka o zmiane całokształtu. Ale czasem jest inaczej. We Wrocławiu mamy schron ogólnie dobry. Ładny, nowy, z dobrym zapleczem. I "przeciętny" pies jest tutaj tak szczęśliwy, jak moze być pies w schronisku- nikt psów nie bije, nie głodzi, mają opiekę wet, są szczepione, odrobaczane, chipowane, siedzą w porządnych boksach, porozdzielane płcią i wielkością... Tyle, że oprócz psów "przeciętnych" trafiają się trudne przypadki. Psy które z powodu wieku, psychiki, albo zdrowia w schronisku są skazane na śmierć. Czasem od igły, a czasem po prostu na mierną wegetacje w klateczce w szczeniakarni, czy izolatce. Psy które wymagają poważniejszego zabiegu, nie do zrobienia w schronie. Staruszki. Psy lękowe. Psy, które sobie kompletnie nie radzą w rzeczywistości schroniskowej. Najczęściej do wyprowadzenia na prostą. Czasem to kwestia podarowania takimu psu końcówki życia w komforcie. Są jeszcze pewne subtelne przykre sprawy w schronie.... nie na tyle rażące, żeby można było się do nich oficjalnie przyczepić, ale.... np owczarki z "padniętym" tyłem są w zasadzie od razu skazane, praktycznie bez porządnej próby leczenia. Mimo że czasem to kwestia podleczenia i suplementacji i już. Są też kwestie z gruntu błędnej oceny psychicznego stanu psa (pies skrajnie sfrustrowany, nakręcony i przerażony został oceniony jako "strasznie agresywny", chociaz akurat agresji to w nim nie było ani cienia). I takie psy we Wrocławiu staramy się wyciągnąć, najczęściej do DT, ale bywa że i do hotelików. I nie mów mi rozi, że to bez sensu. Bez sensu to jest to, że nie zdążyłam zabrać Dory, cudownej owczarkowatej suki, którą właściciel chciał powiesić. Do dziś nie moge sobie darować, że nie zabrałam jej od razu, ale to było w czasie przeprowadzki schronu, nie chciałam robić zamieszania. A potem zaraz została uśpiona, bo "siadł jej tyłek". Mimo, że było wiadomo, że ja chce ją zabrać, mimo, ze byli jeszcze inni ludzie poważnie zainteresowani jej losem. Miała "opiekunów finansowych". Quote
lilk_a Posted March 16, 2012 Author Posted March 16, 2012 [quote name='rozi']Wątek zamarł, oczywiście. Widuję natomiast takie, gdzie jest mowa o wyciągniętych kilku psach, na które brakuje więcej niż połowa "deklaracji", a planuje się wyciągać następne. Czy to kiedyś znormalnieje? W czym te wyciągane są lepsze niż te, które zostają w schronisku, że aż kilkutysięczne długi się zaciąga. Na hoteliki, nie na lekarza czy jedzenie dla nich. [B]Ja jeszcze mogę zrozumieć, że zgarnia się psa z ulicy, czy po śmierci właściciela, i umieszcza płatnie gdzieś, żeby nie trafił do schronu, ale wyciąganie [B]do hotelu[/B] ze schronu, z pomędzy innych - czasem zwyczajnie głodnych, marznących i nie leczonych z powodu braku pieniędzy - jest dla mnie niepojęte.[/B] Nasuwają mi się Korabiewice - dziewczyna walczyła o przetrwanie wszystkich zwierząt, ktore tam były i głodowały, uzbierała się jakaś kwota, pozwalająca karmić je przez pewien czas. Ta sama kwota pozwoliłaby na umieszczenie w PDT góra sześciu psów na miesiąc. I nikt nie musiałby tam jeździć, brnąć w błocie, rozdzielać jedzenia, a pomoc by sobie odhaczył. Taka różnica między mocą, a niemocą.[/QUOTE] bardzo ważne zdanie , ale jak to przeforsować , że za 300,400,500 zł pomoc w schronisku otrzymało by przykładowo 10 psów a nie jeden [quote name='mariamc']Od 2009 wyciągaliśmy psy z Białogardu, też słyszałam: tylko nic nie rób, bo nas nie wpuści, nie wyda....itd. [B]W zeszłym roku powiedziałam : koniec ! jak walczyć to o wszystkie[/B] ..... nie jest idealnie ale po wielu kontrolach jest o niebo lepiej. Mimo,że nie przestrzega zakazu przyjmowania psów ale nie podpisuje nowych umów z całą Polską. Schron została skreślony z rejestru PLW i musiał wiele zmienić aby ponownie być wpisanym. Jeszcze cały czas walczę , czekam na kolejne odpowiedzi, jeszcze zostawiłam sobie wyjscie awaryjne. Czy ktoś był chętny do pomocy, jedynie Ada-jeje. Wątek zamiera... Pierwszy został przeniesiony do archiwum.... Takie to niepopularne.[/QUOTE] mariamc ale jak pomóc wszystkim schronom? tu potrzebny jest szeroko zakrojony program uświadamiający i to wszystkich , poczynając od dziecka kopiącego psa dla zabawy , poprzez rodzica , który na to nie reaguje , do ludzi zajmujących się pomocą psom z urzędu , jak to zrobić , kiedy tak naprawdę zdeterminowanych do pomocy , prawdziwej pomocy jest w porównianiu z resztą bardzo mało i postrzegani są jako odmieńcy czy nawiedzeni [quote name='ulvhedinn']Rozi jesli schron jest naprawdę niefajny (a jak widac nie brakuje takich), to faktycznie najlepszym rozwiązaniem, chociaż najtrudniejszym, jest walka o zmiane całokształtu. Ale czasem jest inaczej. We Wrocławiu mamy schron ogólnie dobry. Ładny, nowy, z dobrym zapleczem. I "przeciętny" pies jest tutaj tak szczęśliwy, jak moze być pies w schronisku- nikt psów nie bije, nie głodzi, mają opiekę wet, są szczepione, odrobaczane, chipowane, siedzą w porządnych boksach, porozdzielane płcią i wielkością... [B]Tyle, że oprócz psów "przeciętnych" trafiają się trudne przypadki. Psy które z powodu wieku, psychiki, albo zdrowia w schronisku są skazane na śmier[/B]ć. Czasem od igły, a czasem po prostu na mierną wegetacje w klateczce w szczeniakarni, czy izolatce. Psy które wymagają poważniejszego zabiegu, nie do zrobienia w schronie. Staruszki. Psy lękowe. Psy, które sobie kompletnie nie radzą w rzeczywistości schroniskowej. Najczęściej do wyprowadzenia na prostą. Czasem to kwestia podarowania takimu psu końcówki życia w komforcie. Są jeszcze pewne subtelne przykre sprawy w schronie.... nie na tyle rażące, żeby można było się do nich oficjalnie przyczepić, ale.... np owczarki z "padniętym" tyłem są w zasadzie od razu skazane, praktycznie bez porządnej próby leczenia. Mimo że czasem to kwestia podleczenia i suplementacji i już. Są też kwestie z gruntu błędnej oceny psychicznego stanu psa (pies skrajnie sfrustrowany, nakręcony i przerażony został oceniony jako "strasznie agresywny", chociaz akurat agresji to w nim nie było ani cienia). I takie psy we Wrocławiu staramy się wyciągnąć, najczęściej do DT, ale bywa że i do hotelików. I nie mów mi rozi, że to bez sensu. Bez sensu to jest to, że nie zdążyłam zabrać Dory, cudownej owczarkowatej suki, którą właściciel chciał powiesić. Do dziś nie moge sobie darować, że nie zabrałam jej od razu, ale to było w czasie przeprowadzki schronu, nie chciałam robić zamieszania. A potem zaraz została uśpiona, bo "siadł jej tyłek". Mimo, że było wiadomo, że ja chce ją zabrać, mimo, ze byli jeszcze inni ludzie poważnie zainteresowani jej losem. Miała "opiekunów finansowych".[/QUOTE] a to zdanie jest tak oczywiste, że nie skomentuję :) takim psom potrzebna jest pomoc z zewnątrz i na zewnątrz schroniska Quote
rozi Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 [QUOTE]ale jak to przeforsować , że za 300,400,500 zł pomoc w schronisku otrzymało by przykładowo 10 psów a nie jeden [/QUOTE] Trudno przeforsować, ponieważ to wymagałoby zrobienia/dopilnowania pewnych rzeczy w samym schronisku, czyli dodatkowego wkładu pracy wolontariusza. Przy założeniu, że z kierownictwem da się dogadać, a nie zawsze tak jest i ja wiem, że to trudniejsze (niż wyciągnięcie jednego i przekazanie hotelikowi), ale kurcze warto. Ulv, też nie komentuję, bo piszesz o przypadkach szczególnych i o przyzwoitym schronie, ja nie o tym. Quote
stzw Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 To ja mam pytanie retoryczne w zasadzie: czy "inwestowanie" w psa z problemami ( zdrowotnymi, psychicznymi ) dużych pieniędzy jest fair wobec pozostałych psów? Jasne, że warunki schroniskowe 'skazują" na śmierć niektóre zwierzęta ale jeżeli to jest godna śmierć i zapobiega cierpieniu to dlaczego nie? Dlatego, że nakładem sił i finansów paru osób można tego psa "przeczołgać" przez kolejnych kilka lat życia? Oczywiście, nie mnie decydować...bo nie wiem, nie widziałam, wymądrzam się itp. Jasne, ze mając do dyspozycji pełen portfel i zaplecze medyczno-psychiczne można z każdego schroniskowego psa zrobić wyjątkowego psa. Tylko, że wtedy wydaje się wyrok na pozostałe - te, które w chwili zabierania biedaka były młode i zdrowe. A do czasu jego prawie "naturalnej" śmierci ( bo oczywiście NIKT nie chce podjąć decyzji o eutanazji nawet jak biedak ma to wypisane w oczach) te wtedy zdrowe i młode stają się stare i chore. I karuzela zaczyna się od nowa. Quote
Vectra Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 [quote name='stzw']NIKT nie chce podjąć decyzji o eutanazji nawet jak biedak ma to wypisane w oczach) te wtedy zdrowe i młode stają się stare i chore. I karuzela zaczyna się od nowa.[/QUOTE] czasem mam wrażenie , że o to w tym chodzi ... Quote
rozi Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 [QUOTE]To ja mam pytanie retoryczne w zasadzie: czy "inwestowanie" w psa z problemami ( zdrowotnymi, psychicznymi ) dużych pieniędzy jest fair wobec pozostałych psów?[/QUOTE] Nie jest. I wobec psów z tego samego schronu, jeśli żyją w nędzy, i wobec tych wszystkich, które gdzieś tam w innych schroniskach żebrzą zmiłowania. Quote
ocelot Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 ja wiem, że eutanazja jest czasem konieczna. I faktycznie jeśli pies stary i schorowany, albo tylko by się nacierpiał. Jednak jesli jest cień szansy na uratowanie podjęłybyście decyzje o eutanazji? Wiecie co mi się marzy? Żeby schroniska były krótkim przystankiem dla zdrowych psów, natomiast godnym przytuliskiem dla tych starych, chorych, niechcianych. Ale godnym podkreślam. Quote
ulvhedinn Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 Wiecie co, to za*******my (sorry ale łagodniej tego nie nazwę) wszystkie psy chore, stare, kalekie i brzydkie. Nie da się ukryć, że znacznie zwiększymy szanse poostałych na adopcje. I świat będzie ładniejszy, bo taki kundel bez nogi, czy na wózku, albo gruba stara parówa- to w sumie mało estetyczny widok. Eutanazja to czasem sprawa konieczna, czasem wręcz błogosławieństwo. Ale eksterminacja wedug kryteriów "opłacalny", "brzydki", "mało adopcyjny"- jest po prostu wstrętna. A tak przy okazji, rozi, stzw, konkretne pytanie- na ile wyceniacie życie psa? Tzn ile WARTO zainwestować np w leczenie. Konkretnie proszę, 100, 200, czy 1000 zł? A może jeśli wogóle trzeba leczyć to od razu igła? Bo ogólne blablanie o "dużych pieniądzach" mnie nie interesuje, ponieważ akurat niestety często staję przed pytaniem, czy ratować i dlaczego akurat tego konkretnego psa. Quote
stzw Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 [quote name='ocelot']ja wiem, że eutanazja jest czasem konieczna. I faktycznie jeśli pies stary i schorowany, albo tylko by się nacierpiał. Jednak jesli jest cień szansy na uratowanie podjęłybyście decyzje o eutanazji? Wiecie co mi się marzy? Żeby schroniska były krótkim przystankiem dla zdrowych psów, natomiast godnym przytuliskiem dla tych starych, chorych, niechcianych. Ale godnym podkreślam.[/QUOTE] Co do eutanazji to tak. Szansa i możliwości to często dwie zupełnie rozbieżne kwestie. Mojego własnego psa, za którego biorę pełną odpowiedzialność i który ma zapewnione dożywotnie miejsce w rodzinie będę ratowała jeżeli będzie chociaż cień szansy. Ale schorowanego "tymczasa" na którego organizowane są nieregularne "zbiórki" albo leczenie jest tylko do określonej kwoty nie ratowałabym. Dotyczy to szczególnie przypadków, kiedy choroby nie da się cofnąć, czyli może być tylko trochę lepiej albo tak samo. Jeżeli choroba pogarsza psu jakość życia ( i nie mówię tylko o bólu ), szansa na znalezienie ds dla takiego jest żadna to po co go męczyć? Żeby tkwił na tymczasie? Psy niewidome, kalekie itp bez problemu sobie poradzą a przy dobrych wiatrach znajdą domy. Ale np. pies na wózku, nie kontrolujący swoich potrzeb fizjologicznych to już porażka. I koszt, którego w zasadzie nikt nie chce ponosić bo jest dożywotni. Co do schronisk, to jakby nie było fajnie i bogato, ciepło i z karmą z najlepszej półki to zawsze będzie to schronisko. Połączenie domu dziecka z domem spokojnej starości, gdzie nic nie jest własne i nie ma się swojego Pana. Dasz kilka psów do jednego boksu - będą walczyć ( bo taka ich natura), będą pogryzienia i zagryzienia. Rozdzielisz - będą cierpiały, bo pies to zwierzę stadne i tęskni jak człowiek. Tak źle i tak niedobrze. Quote
aanka Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 (edited) a jaka jest w schronisku tzw .godna śmierć . Bo przeciez w większości schronów pies odchodzi sam i nikt nad nim nie płacze .. Nikt go nie tuli ,nie mówi do niego . To jest godna śmierć/..........?. To jest tylko mniejsze zło .. Ja np prosiłam wet .aby mnie powiadomił ..gdy będzie musiał uśpić staruszka w przechowalni.. gdy nie będzie wyjścia ..aby nie umierał samotnie ,anonimowo ,jako kolejny " numer ". lub miałam go zabrać do domu ,gdy zajdzie taka potrzeba ,aby odchodził wśród kochających go ludzi ..Ostatnio miałam na tzw. dożyciu 18 -latkę ......Już mnie opuściła , a ja nie mogę o niej zapomnieć ............Ale odeszła PRZYTULANA I USPOKAJANA , z moimi łzami na swojej siersci .................. Nie wiem , jak umarł Tygrys ,. nie było mnie przy nim ....................oszukano mnie ...i jego ..... A chciałam m u dać szansę ,opłacić behawiorystę ,szukać hotelu .... NIKT kto nie miał takiej wiezi z psem ... ..nie może twierdzić ,ze akurat ten pies ,to zwierzę nie zasluguje na życie . , na szansę .. Nikt m inie może nakazać kogo mam ratować , którego psa .....starego ,młodego ,problemowego ....u schyłku życia ..............To nie jest takie proste ,to nie przedmioty ........ Tygrys np. mi ufał , na tyle ile mogł ... ...nie mogłam być przy nim ...nie mogłam polożyć mu ręki na szyi ,głowie ................................................................muszę z tym zyć ......................... Edited March 16, 2012 by aanka Quote
ulvhedinn Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 Stzw, to ja ci z całego serca radzę, daj sobie spokój z byciem DT. Bo jeśli rozróżniasz swoje psy i tymczasy...... Notabene, zwierząt sparaliżowanych miałam do tej pory 11. Kra została (i to akurat nie z powodu wózka), Iti pojechał do innego DT, Dusia umarła u mnie, Kuba odszedł z powodu wylewu u Kikou (która mi go po prostu nie oddała po moim urlopie, bo się zakochała), Ari szuka domu- reszta, niezaleznie od stopnia porażenia znalazła domy- Karmel, Maja, Cezar (kot, którego trzeba ręcznie odsikiwać!), Sprinter, Lusia (która tak jak i Maja stanęła na nogi wbrew rokowaniom) i Paddy (który też stanął na nogi). Wszystkie były przeznaczone na odstrzał. Aaa- jeszcze Piku, przecież była porażona i to na na cztery łapki. O proszę to Piku: [video=youtube;lly4yV4nKQo]http://www.youtube.com/watch?v=lly4yV4nKQo[/video] Porażenie czterokończynowe na skutek zwichnięcia kręgów szyjnych. Rokowania- mniej niż jeden procent, że przeżyje operacje i stanie. Kłopoty zdrowotne- alergia (w tym bardzo silna na osy itp), wszystkie stawy do bani, jedno kolano praktycznie nie istnieje, rzepki szczątkowe i wypadnięte, niedorozwój żuchwy, "dziwaczny" jak to ujął specjalista kręgosłup, niedorozwój móżdżku.... od czterech lat żyje i funkcjonuje NORMALNIE. A nie oddałam jej do adopcji, bo się złamałam i zakochałam. A Kraksa na wózku nie robi jednej jedynej rzeczy- nie skacze przez przeszkody. Poza tym- pływa, biega, aportuje, bierze udział w szkoleniach, w tym posłuszeństwo, elementy agility, tropienie, a nawet elementy ratownictwa. Ba, zjeżdżała ze mną na linie w uprzęży ;) Bierze z dobrymi wynikami udział w zawodach dogtrekkingowych. Bierze udział w pokazach w szkołach i przedszkolach. Do adopcji nie poszła, bo obawiałam się, że chętni na adopcję nie poradzą sobie z jej energią i temperamentem. Quote
stzw Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 Rozumiem, że oczywiście poświęcasz tym psom cały wolny czas. Czyli ... 4 godziny dziennie? Na leczenie, rehabilitację, agility itp. No, chyba że nie musisz pracować, sprzątać, prać i gotować bo masz od tego służbę :-)) Albo miewasz nie więcej niż 1 psa jednocześnie. Bo w tych 4 godzinach musi być miejsce na spacer , zabawę i głaskanie, wizytę u lekarza lub rehabilitanta itd. Dla mojego psa mogę sprzedać samochód albo zastawić dom. Dla tymczasa nigdy. Bo to nie jest mój pies, moja własność i nie mam wpływu na to w jaki sposób i za ile jest leczony. Dlatego tymczas jest ze mną na innych warunkach. I chociaż się z nimi czasami nie zgadzam to nie zmienię ich. Mogę tylko tyle, na ile "pozwalają" opiekunowie. I dlatego rozróżniam psa własnego od "cudzego". Cudzy pewnie o tym nie wie, ale to i dobrze. W tym celu powstają wątki takie, jak ten. Nie po to, żeby się przechwalać, ile ja to w życiu nie zrobiłam, jakie cuda mi wyszły i ile szczęścia wniosłam w życie moich podopiecznych. Medale proszę sobie przypinać w innych miejscach :-) Ten wątek jest po to, żeby ustalić w jaki sposób ma to wszystko funkcjonować - czyli kto, w jaki sposób, pod czyim nadzorem, za ile, do kiedy itp. Quote
ulvhedinn Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 W tej chwili mam 6 psów i 9 kotów. Maniek i Ari wymagają rehabilitacji, Sabina ma padaczkę, Kra potrzebuje osobnego intensywnego spaceroszkolenia i treningów, dziadziowi trzeba zmieniać pieluszki i regularnie go kąpać, a do tego Żubr jest wstępnie uczony bo go przygotowuję do dalszego szkolenia. W tej chwili Kra, Lena, Sabina, Ari i Conan dostaja leki. Lena jest po operacji, Maniek przed drugą z kolei. Część zwierzaków ma odrębną dietę. Co najmniej 3 razy w tygodniu psy mają wyjazd do parku lub za miasto. I wiesz co, daje radę. Kwestia wprawy i organizacji pracy ;) Fakt, na szczęście dość wygodny czas pracy- pracuję na pół etatu, w sumie mniej niż 2 tygodnie w miesiącu. I mam auto. I jeszcze jedno. Nie biorę zazwyczaj zwierząt "od kogoś", tylko w momencie zabierania tymczasa przejmuje za niego odpowiedzialność. Wyjątkowo się zdarza, żebym miała psa, o którym ma prawo decydować ktoś inny. Z powodu złych doświadczeń zresztą przede wszystkim. Quote
stzw Posted March 16, 2012 Posted March 16, 2012 W takim razie masz dużo szczęścia, ze to pół etatu pozwala Ci zarabiać na leczenie i utrzymanie 15 zwierząt, samochodu i siebie.. Niestety, takie osoby należą do rzadkości i gdyby tylko na takie domy tymczasowe trzeba było liczyć to byłoby ich w kraju kilka. Jeżeli przejmujesz odpowiedzialność i prawo decydowania o "przejętym" psie to nie jesteś typowym tymczasem. Czyli jak to działa: dostajesz psa, określasz koszty jego leczenia na np. 5000,00 zł i co? Cioteczki zbierają z bazarków albo wyskakujesz z oszczędności? Osoby, które przyprowadziły Ci psa znajdują mu dom a Tobie on się nie podoba i psa nie dajesz? Quote
ulvhedinn Posted March 17, 2012 Posted March 17, 2012 Najczęściej nie "dostaję" tylko własnymi łapkami wyciągam ze schroniska, zgarniam z ulicy itp. Sporadycznie dostaję psa poprzez inne osoby, ale wtedy warunki ustalamy indywidualnie. Raczej nie zgodziłabym się na to, żeby ktos indywidualnie poza mną decydował o losie psa, którym opiekuję się - iles tygodni, miesięcy... bo po pierwsze, to własnie jest zadanie DT- poznać psa, jego naturę, charakter, to jaki dom będzie odpowiedni itp. Jesli psa mam od kogoś to zazwyczaj ustalamy, ze o psie decydujemy w drodze wspólnych "konsultacji". Bo powiedzmy- pies okazuje sie pracoholikiem nakręconym na aportowanie, z zacięciem do sportu, a tu mu znajdują dom, skądinąd fajny, tyle, że u starszej, spokojnej, leniwej osoby. Idiotyzm, nie? Kosztów leczenia się nie ustala, tylko "wychodzą w praniu". Bywa, że np. pies miał być tylko niewidomy, a okazuje się, że do porządnej diagnostyki niezbędny jest rezonans, a pies ma wodogłowie, a czasem na odwrót- początkowo diagnoza wskazuje na konieczność skomplikowanej operacji kręgosłupa, a wystarczy leczenie farmakologiczne. I koszty prognozowane nijak się mają do rzeczywistych. Kasę zbieram na bazarkach, czasem poprzez zaprzyjaźnione fundacje organizują np aukcje cegiełkowe, eventy na FB itp. Najczęściej niestety dokładam sporo od siebie- bo pies to nie tylko wet, żarcie i leki, ale i wiecej zużytego prądu, wody, detergentów, w tym drogich niestety odwaniaczy, osprzęt najróżniejszy (smycze, obroże, szelki, posłania, miski, cążki, szczotki, kosmetyki, ale także np. klatka kenelowa, termofory, poduszka el., butelki jeśli bywają maluchy, czasem bardziej skomplikowane ustrojstwa, jak np lampa do naświetlań, czy materac p/odlezynom. ) I moim zdaniem DT, który zajmuje się psami specjalnej troski MUSI mieć całkiem sporo takich rzeczy. Owszem, "żebram" o kasę, jedzenie, czy żwirek. Wychodząc z załozenia, że to własnie błogosławieństwo netu, który pomaga w skontaktowaniu osób, które mają różne mozliwości pomocy- jedne może byc DT, inny nie może ale za to może i CHCE pomóc finansowo, czy rzeczowo. Ogólnie do kwestii domów tymczasowych dodałabym, że ktoś kto chce byc DT, powinien traktować to jako pasję, inaczej będzie się męczył, a to odbije sie na zwierzakach. I że powinien się stale rozwijać, zdobywać wiedzę na temat zwierząt, którymi się zajmuje, ich psychiki, zdrowia, szkolenia. Quote
rozi Posted March 17, 2012 Posted March 17, 2012 [QUOTE]na ile wyceniacie życie psa? Tzn ile WARTO zainwestować np w leczenie. Konkretnie proszę, 100, 200, czy 1000 zł?[/QUOTE] Życie jednego psa jest dla mnie warte wszystkich pieniędzy, wszystkich pieniędzy które mam ja, ale nie wszystkich tych pieniędzy, jakie potencjalnie uda się wyciągnąć od ludzi NA POMOC ZWIERZĘTOM, ponieważ te pieniądze (globalnie) są własnością zwierząt. Różnych biednych zwierząt żyjących w nędzy, a każde z nich warte jest tyle samo. Quote
rozi Posted March 17, 2012 Posted March 17, 2012 [quote name='ocelot'] Wiecie co mi się marzy? Żeby schroniska były (...) godnym przytuliskiem dla tych starych, chorych, niechcianych. Ale godnym podkreślam.[/QUOTE] Zapraszam do złożenia projektu: [url]http://www.dogomania.pl/threads/222977-PI%C4%84TY-ETAP-**skarbonka**-PI%C4%84TY-ETAP[/url] Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.