-
Posts
523 -
Joined
-
Last visited
Everything posted by cavecanem
-
Patologie na wsi i w mieście trochę się różnią. Nie mówię o patologii, ale o całokształcie podejścia do zwierząt. Jeszcze 8 lat temu kiedy z psem asystującym wchodziłam do galerii handlowej w Nowym Saczu słyszałam pelne oburzenia głosy, ze jak tak mozna, psa do galerii wprowadzać. Ludzie byli tak samo oburzeni jakbym z krową tam weszła. Bo Sącz jest mały, większość klientów galerii to ludzie z okolicznych wsi. Słyszałam tez pełne szczerego zdziwienia głosy sąsiadów, jak to możliwe, ze psy śpią w domu i leża na tym samym dywanie, na którym bawi się niemowlę. I to w tym samym czasie. No i jeszcze uslyszane: ty patrz, poj.......psy w samochodzie wozi!
-
Tak jakby szczepienie pp nosówce i parwo, zrobienie sterylki czy kastracji, wyleczenie zapalenia ucha wymagało jakichś niesamowitych specjalizacji. I żaden normalny wet tego nie potrafi, bo specjalizację robił na bydle. Znam weterynarza w miejscowosci gorskiej, w zimie narciarskiej, poza sezonem sennej i pustej. Wokoło gospodarstwa, jak na malopolske przystalo, malorolne, dwie krowy, trzy swinie, kroliki i golebie. I ze trzy psy, w tym jeden duzy na lancuchu. Szczepiony ten duzy, a te male nie. Bo male. Otoz wet ten ma gabinet i robi sterylki, rozne zabiegi panstwu z miasta. Oni przywoza mu bo i na narty pojada i taniej im wyjdzie. Psow w okolicznach wsiach nie leczy, po wsiach jezdzi do koni i krow. Owiec tez nie leczy, bo jak owca chora, to albo wyzdrowieje, albo zdechnie. Jak zdechnie to sie ja rzuca psom zeby poszarpaly, wywozi w groy i zglasza ze wilki. Jedna z wizyt doktora? Do cielaka, bo nie dalo sie go odpiac od lancucha w oborze, a na uboj go chcieli sprzedac. No niendalo sie, bo jak mu zalozyli lancuch na szyje jak sie urodzil ( jakos z godzine po porodzie sie to robi) to lancuch byl do roku. Troche ciele uroslo, lancuch wrosl i problem, ot taki. Moze by doktor wycial? Doktor powiedzila zeby slusarza wezwali i odcieli, bo on wycinac nie bedzie. Jakbym sama ze wsi nie byla, i wiekszosci zycia na niej nie mieszkala, to bym moze nawet uwierzyla w te psy zadbane i znak rownosci miedzy traktowaniem zwierzat na wsi a w miescie. Ale ze jestem wiesniak, i wiekszosc zycia na wsi zylam, przy koniach, to wiara na nic sie zda, jak sie to na lwasne oczy codzien ogladalo. Porównanie jest procentowe bo tylko takie oddaje skalę zjawiska pomijajac liczebność.
-
Berek, a popatrz na procent wysterylizowanych zwierzat (psów, kotów) na wsi i w mieście? to tez jest nic nie mówiący wskaźnik? Srednia długość zycia? Na mojej wsi to jest jakieś 4 lata. to jest średnia, bo są np tak długowieczne egzemplarze jak znany mi pies dobity z łaski aby "oszczędzić" mu cierpień w oszałamiajacym wieku 9 lat. No i z uszu mu smierdziało. Procentowo na wsiach jest więcej zwierzat "domowych", wioski podkarpackie to niemal 3-4 psy na gospodarstwo! I to jest ten brak rynku na usługi wet?
-
A byłaś już u weta? Zbagatelizował?
-
Jezeli oplaca sie ten gabinet miec, i jest ( bo musi, wet chcacy miec dzialajaca praktyke musi miec gabinet, fizycznie) to nie oplaca sie przyjac suki na sterylke czy zdjac szwow? Weci na wsiach sa i pracuja, jezdza do krow, koni, owiec, swin, kur. Do psow nie. Czy to problem braku oplacalnosci dla weta czy brak tego typu zlecen?
-
No ale to nie temat o mankamentach publicznej slużby zdrowia, tylko różnicach lub braku róźnic w mentalności ludzi ze wsi i miasta ( patrzac przez pryzmat traktowania psów)
-
Czym innym jest to, że się należy a czym innym wypełnianie tego obowiązku względem obywateli :) ale przynajmniej uznano, ze ludziom się nalezy. Mamy jakiś system opieki zdrowotnej ( wiem, wiem, operacja biodra maj 2026 roku) dla ludzi. Nie mamy dla zwierząt. Zadne państwo takiego nie ma :). Bo necesse est only navigare. Posiadanie zwierząt nie.
-
przychodnie dla ludzi to jednak coś innego niż przychodnie wet. Ludziom opieka zdrowotna należy się z urzędu. Psom nie. Na wsiach leczy się ludzi od kilkudziesięciu lat, niemal wszystkich. Psów nie. Na wsiach ludzie jedzą, psy nie zawsze. Przychodnie wet są też na wsiach czy małych miasteczkach, ale weci do niedawna NIE LECZYLI MAŁYCH ZWIERZĄT. Bo nie było takiej potrzeby. A i w przypadku zwierząt gospodarskich czesto byli i są wzywani tylko po to, żeby określić czy zwierze samo wyzdrowieje czy póki żyje lepiej wysłać do ubojni.
-
Pojedynczymi przykładami możemy się przerzucać ile chcemy. Ale wystarczy sprawdzić gdzie są gabinety wet, groomerzy i dokąd kurierzy wożą karmę. Oczywiście, fakt, ze ktos leczy psa, strzyze i karmi wcale nie świadczy o tym, że pies jest zadbany. Jednak same dane o czymś mowią, prawda? I cały czas nie mam na myśli podmiejskich wiosek, gdzie mieszkają w większości "miastowi". Uczciwie dodam od siebie, ze jezeli tylko wiejski pies nie jest przykuty do budy to choćby był zapchlony, zarobaczony, na trzech nogach i głodny to jego hmmm, hmmm dobrostan i tak jest lepszy niż przecietnego shitzu co to ma kokardę i legowisko za 600 zł, ale na spacer to wychodzi na 5 minut, 12 godzin na dobę siedzi sam a reszta doby to noc.
-
Różnicę w podejściu ludzi na wsi ( powiedzmy rolników, nie takich co mieszkają na wsi, pracują w dużych miastach) i ludzi z miasta najlepiej oddaje poziom i specjalizacja gabinetów weterynaryjnych. Dopiero od niedawna na wsiach można spotkać wetow nastawiońych na leczenie małych zwierząt. Rynek decyduje, a gdzie się małych zwierzat nie leczy, tam nie ma wetów, ktorzy by je leczyli.
-
To powiem tak. Kiedy zamiaszkałam na wsi, takiej prawdziwej, w górach, na końcu wsi ( dosłownym, asfalt się kończył i zaczynał las), sąsiad miał dwa psy, małego i dużego. Duży na metrowym łańcuchu przy budzie, mały luzem. Były krowy, koń, kury. Koń nigdy na łąkę nie chodził ( bo mu zaszkodzi). Sprowadziałma się ja i moje psy i koń. Koń dostał hektar ogrodzonej łąki, od rana do nocy po niej łaził. Psy w domu. Po jakimś czasie okazało się, że koń sąsiada też wychodzi na wybieg, sąsiad nie musi demolowanej stajni naprawiać, że pies na łańcuchu dokonał zywota, ale za to kolejny dostał kojec, większość czasu otwarty. Wcześniej psy jak chorowały to albo zdrowiały albo zdychały, a teraz wilczur był pierwszym we wsi psem co pojechał do weta, co więcej miał operację i śruby w połamanej nodze. Cała wieś oglądała zadziwiona. Nadal nie jest różowo, nadal rotacj apsów jest spora ( parwo, nosowka, wiek), krowy są bezmyślnie i okrutnie pętane ( łeb do nogi), ale coś drgnęło. Pojechał sasiad pierwszy raz w życiu za granicę i zobaczył grodzone pastwiska dla krów, i też swoim krowom ogrodził. Na siłe nic się nie da. Pokazać, że można inaczej i liczyć ze "moda" się przyjmie. Najgorszym wyjściem jest przyjazd. "Państwa" z miasta w celu prawienia morałów. Wtedy rośnie mur i opór.
-
Nie dbano, o siebie też nie dbają, nie dbaja o dzieci własne. Tak, może ubrane te dzieci coraz lepiej, ale to jak wychowywane...Na ssi zwierzę nadal jest niemal czysto użytkowe, a że pies jest tani i łatwo dostępny traktuje się go gorzej niż inne zwierzęta. Zmiana mentalności trwa bardzo długo, doraźnie wracamy do podstaw: sprawić, aby posiadanie psa było kosztowne.
-
Podejrzewam, że sam wlazł. Do góry łatwiej :)
-
Rozumiem. Nie rozumiem po co probowac cos zrobic w sposob z gory skazany na niepowodzenie, zamiast dac sobie i psu ulamek procenta szansy. Nadal jedynie sie dziwie. Podziwiam goscia, znoszacego po stromych schodach bernardyna. Ja bym go musiala jednak sciagnac "za wszarz".
-
Swobodnie sie podpiszę, mniej swobodnie mam czas na zaangażowanie.
-
Matko, ale dlaczego oni tego psa nie wzieli na smycz i nie podprowadzili od innej strony, na wprost schodow? Czemu oczekuja od 50 kg psa, ze skoczy w przepasc? Mnie nie smieszy, ale tez nie bulwersuje. Dziwi.
-
Byc moze gdyby umiala zabralaby miske z soba i rzucila przed twoją mamą. Ona tego nie chce jeść, ona chce kontrolować. Nadmierna potrezbe kontroli może mieć różne przyczyny, tego nikt nie powie po dwoch zdaniach w internecie. Gdybym była na twoim miejscu wezwałabym kogoś, zeby to zobaczył. Ten pies nie powinien mieć jedzenia non stop dostępnego, żadnego, ani suchego ani mokrego. Lepiej byłoby na razie zacząc karmić tak, ze prosimy psa żeby usiadł i wkładamy przy nim troszkę do miski, potem zwlaniamy psa z siadu. Jezeli zjadł chętnie, znowu sadzamy, dokładamy. Jezeli pies nie chce jeść zabieramy psa ( !) a nie miskę, psa wyprowa sie z pomieszczenia i dopiero zabiera miskę. Jak nie chciała jeść rano, kolejny raz wieczorem, znowu nie zjadła? Kolejny raz rano. Po trzech dniach bez jedzenia idziemy z psem do weta, bo albo ma chory przewód pokarmowy albo głowę. Jak wet nie pomoze na przewód pokarmowy to idziemy do trenera, który zajmnie się głową :)
-
Marek Fryc, Katowice
-
Cytuje znalezione gdzies Grupa odważnych przyjaciół idzie do "domu w którym straszą duchy". Wszystko idzie dobrze. Dowiadują się, że poprzedni właściciel opuścił to miejsce, po tym jak duch sprawił, że ten zaczął odczuwać bóle głowy i krwawił z uszu. Mijają kolejne godziny i część znajomych zaczyna się niepokoić. Mówią, że czują czyjąś obecność, tak jakby ktoś ich obserwował. Widzą coś kątem oka. Niektóre świeczki w pokojach same gasną bez podmuchu wiatru. Zauważają, że uliczne psy i koty omijają to miejsce szerokim łukiem. W niektórych miejscach domu znajomi ewidentnie czują ciarki na plecach i zimne powietrze. Wszyscy podświadomie czują, że coś jest z tym domem nie tak! Szybko go opuszczają i następnego dnia opowiadają znajomym, że rzeczywiście duchy straszą w tamtym domu. To historia jakich wiele. Ciekawe jest jednak to, że naukowcy znają fizyczną naturę tego zjawiska. BA! Potrafią nawet je odtworzyć w laboratorium! Przykładem niech będzie eksperyment z 31 maja 2003 roku, przeprowadzony przez badaczy z Wielkiej Brytanii na 750 osobach. Badacze zorganizowali koncert muzyczny w Londynie i w czasie gdy grała muzyka, do rur kanalizacyjnych wpuścili sinusoidalny dźwięk o częstotliwości 17 Hz. Takie dźwięki poniżej progu słyszalności (czyli 20-20.000 Hz) ludzkiego ucha nazywamy infradźwiękami. Mimo, że ich nie słyszymy istnieją przesłanki, że podświadomie je wyczuwamy. W niektórych miejscach mogą naturalnie występować...na przykład w domach w których straszą duchy! Część badanych osób słuchała koncertu wzbogaconego o infradźwięki, a część zwykłego. Potem naukowcy pytali ludzi z badanej grupy jakie mieli odczucia w czasie koncertu i...zgadzają się one w powyższym opisem nawiedzonego domu! To nie jedyne badanie udowadniające, że duchy są infradźwiękami. Przykładowo w 1998 roku, opublikowano artykuł o "Nawiedzonym laboratorium". Przebywający w pomieszczeniu naukowcy widzieli kątem oka szare i bezkształtne obiekty, które znikały gdy się tylko na nie patrzyło. Zagadka rozwiązała się, gdy zauważyli oni, że lekkie przedmioty (takie jak folia) samoczynnie wirują na stole w środku laboratorium. Na podstawie tego ustalili, że źródłem "paranormalnych mocy" jest wiatrak odprowadzający opary z laboratorium. Emitował on niesłyszalny dźwięk o częstotliwości 18,98 Hz który powodował iż gałka oczna wpadała w rezonans i przez to naukowcy widzieli bezkształtne szare istoty na skraju widzenia. Ponieważ laboratorium miało idealne wymiary dla tej długości fali, na jego środku powstała akustyczna fala stojąca, która obracała przedmiotami. Fascynujące!
-
A już myśłałam, ze coś ciekawego (tfu tfu) o seksie okiem behawiorysty....a tu ani ciekawe ( tfu tfu) ani o seksie.
-
Masz wieloraką osobowość czy szurnietą młodszą siostrę, która zna hasło do twojego kompa?
-
Raczej fakt: to normalny, jak na ten wiek bardzo malo aktywny pies. Kup "Zwykly niezwykly przyjaciel", Z. Mrzewińskiej
-
Cytat z facebooka https://www.facebook.com/psyratownicze.gdansk/ Późnym wieczorem 1.listopada nasza grupa ( OSP GPR Gdańsk) została zadysponowana do poszukiwań 87-letniej kobiety w Ludwikowie k/Kościerzyny. Zaginiona wyszła z domu około godziny 14tej i udała się w nieznanym kierunku. Ze względu na stan zdrowia zaginionej oraz jej problemy z pamięcią policja od razu rozpoczęła poszukiwania na szeroką skalę. Ze Specjalistycznej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej z Gdańska do działań wyruszyło 6 psów ratowniczych wraz z przewodnikami. W ciągu nocy zespoły przeszukały ponad 200 ha lasów i terenów podmokłych otaczających dom zaginionej. Około godziny 5tej rano nasz pies Tuba zlokalizował poszukiwaną kobietę siedzącą w głębi lasu. Nasz zespół udzielił poszkodowanej pierwszej pomocy i przekazał ją załodze karetki. Jesteśmy dumni z naszych ratowników. Cała grupa stanęła na wysokości zadania
-
A tu też może lepiej dać "drastyczne, wchodzisz na własną odpowiedzialność" ?
-
Skoro się denerwujesz to: - płacą za mało lub - płacą więcej za wybuchy emocjonalne, czytalność postów rośnie wraz z emocjami :) a czytalność to widzialność reklam i takie tam. Cóż, praca jak każda inna, ciekawa byłam tylko czy dobrze płatna. Ale to raczej tajemnica.