Jump to content
Dogomania

Punia i Fraszka już razem za TM


ma_ruda

Recommended Posts

  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...

4 sierpnia- 23 miesiące; trudno mi uwierzyć, że to już prawie 2 lata. Tym bardziej, że pamiętam doskonale tamten sierpień. Był bardziej upalny niż teraz. Dla Puni bardzo męczący. Starałam sie ją oszczędzać ale momo wszystko wyciągałam ją na spacery, bo wydawało mi się, że powinna się poruszać (myślałam przecież, że ma tylko chore stawy). Jeszcze kilka dni wcześniej potrafiła wyjść sama po schodach ale w sierpniu już musiałam ją wynosić na górę. Pamietam takie sierpniowe upalne popołudnie kiedy pojechałysmy na działkę do znajomych. Punia leżała sobie tam w cieniu a kiedy późnym wieczorem wróciłyśmy do domu...sama wybiegła, tak jak dawniej kiedy była zdrowa. Tak bardzo mnie to wtedy ucieszyło. Niestety już nigdy później nie powtórzyła tego wyczynu. I jeszcze jedno wspomnienie z tamtych wakacji- kilka razy byłyśmy nad wodą. Punia bez oporu wchodziła do wody i stała tak przez dłuższy czas...Byłam tym chyba trochę zdziwiona, bo jeszcze niedawno nie dawała się na to namówić. Ale wtedy nie przyszło mi przez myśl, że może chłodna woda koi jej ból. Nie miałam przecież pojęcia, że jej kiepska kondycja spowodowana jest ciężką chorobą. Kolejne nietypowe zachowanie też na działce poza miastem, kiedy zauważyłam, że zjada ziemię. Potem, już w domu, zauważyłam że wyjada ziemię z doniczki fikusa. Tym razem uznałam, że to niepokojący objaw i następnego dnia poszłam do weterynarza. Uznał, że to może wynik niedoboru witamin, minerałów. Powinnam wtedy zastanowić się skąd te niedobory? Przecież Punia do końca miała dobry apetyt, nigdy nie karmiłam jej "byle czym" i dotychczas nie wydawało się, żeby jej czegoś brakowało. Była zdrowa! I następny obraz: znowu działka (ta "od ziemi"). Wtedy jeszcze nie wiem, że jesteśmy tam po raz ostatni nie tylko tego lata...nie wiedziałam, że za dwa dni nie będziemy juz nigdy razem. To tam się źle poczuła. To był sobotni wieczór. W niedzielę było wyraźnie gorzej. Wizyta w całodobowej "obcej" klinice wterynaryjnej i ......diagnoza, w którą nie chciałam uwierzyć. W poniedziałek Punia odeszła za Tęczowy Most.

W tym roku po raz pierwszy od tamtego czasu odważyłam się pojechać na tę działkę. Oczywiście z Fraszką. Starałam się nie myśleć o tym....ale nie potrafiłam. Prześladowała mnie myśl, że może to tam Punia zjadła coś co spowodowało taki gwałtowny rozwój choroby? bałam się, że teraz to samo może spotkać Fraszkę. Jeszcz wieczorem przeżywałam lęk, kiedy przygotowywałam Fraszce kolację- bałam się, że nie zechce jeść, tak jak wtedy Punia. Na szczęście miska po chwili była pusta.

A dzisiaj znowu miałam ten sen- Punia się zgubiła, ja spanikowana szukałam jej. Byłam zrozpaczona ale wierzyłam, że ją znajdę. Zanim to się stało obudziłam się i od razu wiedziałam...nie ma już Puni.

[CENTER][IMG]http://img175.imageshack.us/img175/8980/k158py1.gif[/IMG][/CENTER]

Link to comment
Share on other sites

Te wspomnienia, ten lęk. Czy my kiedykolwiek zapomnimy? Chyba nie. Przynajmniej ja w to nie wierzę. Myślę, ze te obrazy będą do nas wracać cały czas.

Punieczko, Aniołku pamiętam
[img]http://img521.imageshack.us/img521/2947/4561aniolekbu1.jpg[/img]

Link to comment
Share on other sites

Ja w rzeczywistym świecie nie raz słyszę szczekanie i jestem pewna, że to Morus. Jeszcze teraz po 1,5 roku zdarza mi się przy otwieraniu bramy myśl: zaraz Morusek przybiegnie mnie przywitać...
Puniu zawsze będziesz w sercu swojej Pani.

[IMG]http:///lh5.ggpht.com/szarotka1/SCtOuAdVKxI/AAAAAAAABEI/NCsqi0wcYRc/CIMG0137.JPG?imgmax=512[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

[IMG]http://img291.imageshack.us/img291/1083/0007xl4.gif[/IMG]Ta pamięć jest nam potrzebna. Ja nawet sie boję, że z czasem coraz trudniej będzie przywoływać te wspomnienia. Potrzebuje nawet tych snów, którym towarzyszy wpraedzie lęk ale później mam poczucie, że chociaż przez chwilę mogłam jeszcze ją zobaczyć.
Najbardziej żałuję tych ostatnich godzin, których nie wykorzystałam, żeby pobyć z Punią "na zapas". Zastanawiam się jak to mozliwe, ze sama się tego pozbawiłam. Ten nasz ostatni dzień to był mój pierwszy dzień pracy po wakacjach. Juz wtedy wiedziałam, że zostało nam niewiele czasu ale nie wiedziałam że tak mało. Myślałam, że to będzie jeszcze kilka tygodni. W najgorszym wypadku dni- ale nawet nie chciałam dopuszczać takich myśli. Rano wychodziłam z domu z nadzieją, że kiedy po powrocie pójdziemy do naszego weterynarza to poda jakieś leki, które przynajmniej poprawią samopoczucie Puni. Łudziłam sie jeszcze, że wczorajsza diagnoza okaże sie wielką pomyłką. Gdybym wiedziała, że w zamian usłyszę, ze to już może być tylko kilka godzin zostałabym w domu.
Do lecznicy poszłam natychmiast po powrocie z pracy. A później to już był koszmar- przejazd przez pół miasta w godzinach szczytu na powtórne USG, powrót do domu i znowu do lecznicy z potwierdzoną diagnozą i jednocześnie niestety prognozą, że to już kwestia godzin. Czas na decyzję: czy pozwolić Puni odejść i oszczędzić jej cierpienia w tych ostatnich godzinach. I jeszcze chwila nadziei- może uratuje ja operacja. Znowu przeprawa przez pół miasta na zabieg. No i ........już wiadomo:-(. Zabrakło mi w tym dniu czasu na to co takie ważne- na pożegnanie.
Gdybym dzień wcześniej potrafiła uwierzyć, że ona odchodzi nie straciłaby ani minuty z tych ostatnich godzin.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ma_ruda']Wciąż wracaja te wątpliwości- czy Punia mogłaby dzisiaj biegać albo przynajmniej dreptać po zielonych łąkach tutaj ze mną a nie tam za Tęczowym Mostem? Takie dni jak dzisiejszy- słoneczne i upalne były ostatnio dla niej męczące. Rezygnowałam wtedy z długich spacerów. Jeżeli nie mogłysmy wyjechać gdzieś poza miasto, wychodziłyśmy do osiedlowego parku i tam w cieniu- ja na ławce, Punia obok cieszyłyśmy sie wiosną. Czy dla Puni ta ostatnia jej wiosna i lato na pewno były radosne? Obawiam się, że juz wtedy cierpiała a ja myślałam że to tylko wiek powoduje jej osłabienie. Dzisiaj miałaby ponad 16 lat. Wiem, ze gdyby tu dzisiaj była towarzyszył by mi lęk, że to ostatnie nasze lato. Ale wtedy- 2 lata temumiałam jeszcze nadzieję, ze jak podleczymy trochę stawy Puni to jeszcze będziemy chodzić na długie spacery. Ale to nie chore stawy pozbawiły nas tej szansy:-([/quote]
Wiem, że jest Ci ciężko, bo sama przeżyłam coś takiego, ale czy wspomnienia o Puni muszą doprowadzać cię do płaczu, albo choćby smutku? Czy masz tylko smutne wspomnienia? Musisz zrozumieć, że myśląc o Puni, powinnaś się uśmiechać, bo zapewne była wspaniałym psem. Wiem, że to trudne, bo ja teraz tak nie umiem, zawsze pamiętam to, jaka byłam głupia, jakie ostatnie słowa do niej powiedziałam, jak ostatnio wyglądała... Ale kiedyś muszę zrobić tak, żeby wracały tylko te dobre wspomnienia. I Tobie też tak radzę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Patt_d']Wiem, że jest Ci ciężko, bo sama przeżyłam coś takiego, ale czy wspomnienia o Puni muszą doprowadzać cię do płaczu, albo choćby smutku? Czy masz tylko smutne wspomnienia? Musisz zrozumieć, że myśląc o Puni, powinnaś się uśmiechać, bo zapewne była wspaniałym psem. Wiem, że to trudne, bo ja teraz tak nie umiem, zawsze pamiętam to, jaka byłam głupia, jakie ostatnie słowa do niej powiedziałam, jak ostatnio wyglądała... Ale kiedyś muszę zrobić tak, żeby wracały tylko te dobre wspomnienia. I Tobie też tak radzę.[/quote]

Też chciałabym, zeby wracały tylko te dobre wspomnienia, ale...sama przyznałaś, że to nie takie proste. Wciąz myślę, że byłoby mi łatwiej, gdyby Punia żyła tak długo jak to tylko mozliwe i odeszła "ze starości". Czy to mozliwe, że jej "starość" to było właśnie 14 lat i cztery miesiące?Mogłabym się z tym pogodzić, gdyby nie to, że tak nagle odeszła. Może gdybym miała czas przygotować sie na to, gdybym miała możliwość powalczyć o to żeby ją zatrzymać.
Dzisiaj w ostatnią niedzielę wakacji te trudne wspomnienia wracają w szczególny sposób. Dwa lata temu to była ostatnia niedziela Puni. Potem był juz tylko poniedziałek:placz:

Link to comment
Share on other sites

[IMG]http://img291.imageshack.us/img291/1083/0007xl4.gif[/IMG][SIZE=6][SIZE=4]4 września 2006[/SIZE][IMG]http://img291.imageshack.us/img291/1083/0007xl4.gif[/IMG][/SIZE][SIZE=4]4 września 2008[/SIZE]

[SIZE=3]Punia już dwa lata biega po zielonych łąkach za Tęczowym Mostem. [/SIZE]

[SIZE=1]Wydaje mi się to tak dawno, gdy tęsknię i tak blisko, kiedy pamiętam tamten dzień. Ale tęsknię i pamiętam jednocześnie i niezmiennie każdego dnia od tamtego 4 wrzesnia. Mimo upływu czasu wciąż zdarza mi sie myśleć, że to sie nie stało, ze ona jest gdzieś blisko. [/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj za Tęczowy Most odszedł Zenio- 8letni niewidomy piesek ze schroniska. Bardzo mnie poruszyła jego historia. Jeszcze wczoraj szukał domku. Ale wczoraj okazało sie też, że jest ciężko chory:-(. Tak jak Punia- miał ogromnego guza na śledzionie. Tak jak Puni pozostał mu jeden dzień życia. Z ta tylko róznicą, że nie dostał szansy na usunięcie tego paskudztwa- warunkiem operacji było znalezienie mu domu; w schronisku nie miałby warunków na rekonwalescencję. Miał na to czas od wczoraj do dzisiaj:shake:. Dzisiaj rano odszedł:placz:; na szczęście nie był sam- w tych ostatnich minutach była z nim dogomaniaczka. Zenio już nie cierpi. My nie dowiemy sie nigdy czy gdyby miał dom byłby dzisiaj z nami? Jest mi bardzo smutno.
Ale na wątku Zenia trafiłam na wspaniałą akcję zainicjowaną przez dogomaniaków: to "skarbonka". Szczegóły są tutaj:
[CENTER][URL="http://www.dogomania.pl/forum/showthread.php?t=112210&highlight=skarbonka"][IMG]http://img521.imageshack.us/img521/3290/skarbonkaqq5.jpg[/IMG][/URL][/CENTER]

Spróbuję wkeić banarek "skarbonki" do swojego podpisu. Niestety mam z tym kłopot. Na razie udało mi sie przy okazji tych prób z banerkiem zmodyfikować "wejście do Puni" przez kliknięcie w obrazek:lol:. Już dawno chciałam to zrobić ale sądziłam, ze wymaga to nadzwyczajnych umiejetności:roll:.

Link to comment
Share on other sites

Codziennie zagladam na "Tęczowy Most". Sama nie wiem dlaczego to robię. Te wizyty zwykle mnie rozstrajają. Wspólczuję tym, którzy właśnie teraz musieli rozstać sie ze swoimi kochanymi zwierzakami, bo przecież tak dobrze pamiętam swoją rozpacz. Ale najsmutniejsze są te historie, kiedy przejście za Tęczowy Most uwalnia od strasznych cierpień zadanych przez okrutnych ludzi. Mam nadzieję, że tam za Tęczowym Mostem nie pamiętają tego co je tu spotkało.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...