Jump to content
Dogomania

Jest ich troje...


kalyna

Recommended Posts

A próbowałaś kiedyś iśc z nim ot tak nie na zabieg tylko np wejść, spędzić tam jakoś miło chwilkę, wyjść? Czy to stres będzie dla niego za duży?
Kiedyś gdzieś czytałam że tak się psy przekonuje do wetów, sama zresztą Waldka gościnnie zabierałam z Amorem do czasu jak Am się sam nie zaczął bać (miał coraz częstsze ataki , więc weta widział w sytuacjach ratunkowych).


Nooo młode są, własnie, nie postarzać mi tu psów :P

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta1624']Wiesz z twojego opisu to nie dziwię się że naburczał :roll: Moją do weta trzeba wciągać, taka panikara ;) Ale na miejscu pozwala wetce robić wszystko, bo wie że inaczej nie wyjdzie. Teraz w lipcu będzie szczepienie, to znowu trzeba będzie wnosić :D[/QUOTE]
Wiem, że jednak mogło mu się to zdarzyć, ale jednak wolałabym to wyeliminować... na pewno nie chcę pogłębić problemu :(
na szczęście moich nie trzeba wnosić :diabloti:
[quote name='Majkowska']A próbowałaś kiedyś iśc z nim ot tak nie na zabieg tylko np wejść, spędzić tam jakoś miło chwilkę, wyjść? Czy to stres będzie dla niego za duży?
Kiedyś gdzieś czytałam że tak się psy przekonuje do wetów, sama zresztą Waldka gościnnie zabierałam z Amorem do czasu jak Am się sam nie zaczął bać (miał coraz częstsze ataki , więc weta widział w sytuacjach ratunkowych).


Nooo młode są, własnie, nie postarzać mi tu psów :P[/QUOTE]

Chodziłam z nim jak był szczeniakiem.... dla niego stres się zaczyna jak w około niego za dużo osób się kręci, ja wtedy coś wymagam, ktoś obcy nad nim stoi. Myślę, że tu tkwi problem. Przykładowo, wchodzimy przez bramę, ścieżką do drzwi (potrafi podlać murek), otwieram drzwi, wchodzi na luzie na poczekalnię, później idziemy do gabinetu (wejście dzisiaj oblał), wchodzi do gabinetu i stoi. I luzik. Stoimy koło siebie, głaskam go, zrobi siad. I Spoko, rozgląda się, wącha, próbuje zwiedzać gabinet. Wtedy nawet się położy, ktoś wstaje i ok, nawet jak był szczepiony to zero reakcji. Ale badanie, dotykanie przez obcą osobę to jest to. Ja mogę wsio z nim tam zrobić.
Tak siedzę i myślę... i jak miał ten pazur wtedy naderwany to go bardzo bolało, a dość mocno go macano po nim... już sama nie wiem :shake:

jak przyjechaliśmy to kładł się, brzuszek mi pokazywał :roll:
A ile miałam sprzątania kłaków w samochodzie :angryy:

Gównażeria to to jest :lol:

Link to comment
Share on other sites

Chyba niewiele jest psów, które się dobrze zachowują u weta. Mika za każdym razem jest strasznie spięta, nawet na wagę nie chce wejść bez problemu. Za to Cekin ma w dupie, idzie spać w gabinecie :lol: Ale on za szczeniaka często był z A. na konsultacjach przez problemy z jedzeniem ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja uważam, że dobrze by było jednak iść do weta, wejść do gabinetu, żeby go wet przekupił czymś pysznym i wyjść...

Ja tam z Dexem robiłam wielokrotnie i wiem, że teraz to bardzo procentuje. A miałam już możliwość sprawdzenia go :)
Ogólnie nie wyobrażam sobie, żeby pies wpadał w dziką panikę jak wchodzi do weta. Jakiś stres dopuszcam, ale nie taki, żeby pies tracił panowanie nad sobą i robił rozróbę :P

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE=makot'a;22259026]KAlyna Gandzikiem się nie martw... jak ja ostatnio z Czesiem u weta byłam to zerwał z drzwi dwa plakaty :D A we dwójkę go z Bartkiem trzymaliśmy... :P My zwykle robimy "wiochę" w takich miejscach... :P[/QUOTE]
Jezuu brzmi jak walka z żywiołem :diabloti:
Ale jednak oczekuję od niego, aby nie pajacował...
[quote name='rashelek']Chyba niewiele jest psów, które się dobrze zachowują u weta. Mika za każdym razem jest strasznie spięta, nawet na wagę nie chce wejść bez problemu. Za to Cekin ma w dupie, idzie spać w gabinecie :lol: Ale on za szczeniaka często był z A. na konsultacjach przez problemy z jedzeniem ;)[/QUOTE]
oo to to jak z Sonią, ona też się tam potrafi walnąć i spać. A nie była często u tego weta za szczylka.. choć tam gdzie miała operacja robione wejść nie chciała ostatnio, czyli po sterylce.
[quote name='Baski_Kropka']Ja uważam, że dobrze by było jednak iść do weta, wejść do gabinetu, żeby go wet przekupił czymś pysznym i wyjść...

Ja tam z Dexem robiłam wielokrotnie i wiem, że teraz to bardzo procentuje. A miałam już możliwość sprawdzenia go :)
Ogólnie nie wyobrażam sobie, żeby pies wpadał w dziką panikę jak wchodzi do weta. Jakiś stres dopuszcam, ale nie taki, żeby pies tracił panowanie nad sobą i robił rozróbę :P[/QUOTE]

Taaa jasne, jak Ci nasi weci się go boją... przed akcjami to go głaskali z rezerwą, a teraz to nawet dotknąć go nie chcą. Więc jak był młodszy to mi dawali swoje smaki i ja go karmiłam a oni tylko pogłaskali i to jak miał kaganiec :eviltong: mimo, że lubił ja go miziają... Sonia, która kima na poczekalni tez prosili o przytrzymanie jak chcieli zbadać.
Inni to bez problemu traktują i S i G. A nawet się śmieją po co im kagańce i jakie to biedne pieski, takie grzeczne a taaakie koszyki noszą :evil_lol: Podchodzą ze spokojem, no ale oni dalej mieszkają i wtedy łączy to się z jazdą samochodem i takie tam. A Ci są pierwszego kontaktu.

Nie no G jest opanowany. Wpadł w tą szafkę bo stracił równowagę, jak go pociągnęli za tę łapę. No i pizgnął...

Link to comment
Share on other sites

Moja wetka na szczęście nie boi się Kajki, nawet sama mówi żeby ściągnąć kaganiec, głaska ją ;) Za to kol też do niej chodzi z kundelkiem do kolana, to mimo że pies spokojny, ułożony, to MUSI chodzić w kagańcu bo wet powiedziała, że mu źle z oczu patrzy (!);)

Edited by marta1624
Link to comment
Share on other sites

[QUOTE=makot'a;22265863]Dziś byłam z Cresilem na pobraniu krwi... i jestem w szoku, bo całkiem nieźle to zniósł! :O Nie rozwalił drzwi, dało się go utrzymać... no masakra :D Spanikował dopiero przy naklejaniu plasterka :D[/QUOTE]

No przecież klejenie plasterka jest takie straaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaszne :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rashelek']Właśnie z tym są do dupy weci, że pies ma mieć kaganiec i "oni się boją". Nosz cholera, skoro się dużych psów boi to po co jest wetem? :shake:[/QUOTE]
No ale umówmy się, że wet nie musi mieć wstudiowanych podstaw psiego behawioru, on jest od leczenia.
Dla mnie to że pies ma mieć u weta kaganiec nie jest niczym do dupy, bo wiadomo jak większość psów kojarzy wetów, a i zabiegi nie klammy się - bolą.
Są pieski które sobie dadzą obejrzeć ranę, a są pieski które trzeba oglądać na środkach, nie dziwię się wetowi że chce wtedy kagańca dla zabezpieczenia żeby mógł wykonywać swoją pracę, a nie walczyć nad opanowaniem psa.

Moi weci też życzą sobie kaganiec przy boleśniejszych rzeczach, lub każą psa trzymać za głowę czy pysk.
Nawet moją Inkę raz wetka oglądała przez kontenerek, bo się tak malutka wkurzyła na panią doktor że chciała ją rozwalić :D

Link to comment
Share on other sites

Chyba właśnie podstawy musi mieć. Jeżeli nie ma podejścia do zwierząt i nie wie, jak mu chociaż w minimalnym stopniu zmniejszyć stres - no to coś tu nie gra. Wet powinien chociaż spróbować pomóc w przekonaniu psa do gabinetu i dotyku. A jeżeli ktoś mi nie daje szansy przekonać psa do wejścia na wagę, tylko każe to robić siłowo - to więcej do niego nie wrócę. Wiadomo, że jeżeli psu będzie się robić bolesne rzeczy, to kaganiec musi być na mordzie. Albo jak pies jest bardzo agresywny... Ale bez przesady.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem, ja tam nie wymagam od moich wetów szkolenia w zakresie behawioru, bo mam od tego szkoleniowców, mało tego, to jak psa wprowadzę i nastawię do gabinetu to trochę moja sprawa, przecież wet nie skasuje 6 pacjentów przede mną, bo ja potrzebuję na bezstresowe wejście godziny, żeby pieska sobie opanować, zrobić wszelkie magiczne triki i udowodnić mu że jednak wet nie boli, a na podsumowanie tego dostanie piekący zastrzyk w dupę.
Grubiaństwa nie lubię i mam nawet typów do których nie pójdę z tego względu, ale też rozumiem weta który jest zainteresowany głownie wykonywaniem swojego zawodu, który ma 10.00 jednego pacjenta a o 10.20 już ma umówioną sterylkę, z której już leci do psa z atakiem padaczki... Z Amorem wprowadziłam się prawie do kliniki i widziałam jak dzień w klinice wygląda.
Mimo wszystko ufam im, nigdy nie zrobili psom krzywdy,nie usiłowali mi ich wychowywać, ani nie pasjonowali się ich stresem...

Link to comment
Share on other sites

Ja jestem jak najbardziej za kagańcem u weta, jeśli wet sobie tego życzy ;)
Może być nie wiem jak spokojny pies, ale to jest pies. Nikt nie przewidzi jego zachowania w 100%.
W pewnym momencie, pies może się tak zestresować, że właśnie przy głupim naklejaniu plasterka capnie zębami :roll:
Żaden mój pies, u żadnego weta nie miał na mordzie kagańca. I super!
Ale jeśli któregoś pięknego dnia, jakiś wet mnie poprosi o założenie psu kagańca, to po prostu go psu założę i już :)
Psu się krzywda nie stanie, a człowiek, który ma za zadanie leczyć mojego psa, będzie bezpieczny.
I o to w tym chodzi :)

Link to comment
Share on other sites

Ja w Krakowie mam wetkę, która się psów nie boi, nawet Czesia... ale ja i tak zakładam kaganiec, bo wiem, że on się czasem może odpysknąć - w sumie niegroźnie, ale kły ma jakie ma i często nawet w zabawie robi nam krzywdę, więc czemu miałabym narażać na to wetkę?
Mam też weta w Sku, który w ogóle psa nie dotyka poza badaniem i on zawsze każe zakładać kaganiec... i co z tego? Nie dziwię się trochę - weterynarz nawet mając wiedzę nt behawioru psów, często nie ma czasu bawić się w kotka i myszkę i ciumkanie do pieska... poza tym nie dziwię się, że weci często każą zakładać kaganiec - jak mają do czynienia z setkami psów, których właściciele nie zawsze nad nimi panują to oczywiste jest, że wolą nie ryzykować szwów na ręce.
Spróbujmy postawić się na ich miejscu - ja osobiście psów nigdy się nie bałam i się ich nie boję, co nie znaczy, że nie czuję respektu. Psów nie boję się właśnie dlatego, że WIEM jak się zachowują i wiem kiedy odpuścić... ale wet nie zawsze może odpuścić, a nawet najspokojniejszy pies może odruchowo capnąć losowo wybraną rękę, gdy go coś mocniej zaboli.

Link to comment
Share on other sites

Nie rozumiemy się ;)
Ja nie mówię o tym, że w klinice mam blokować ludzi, bo piesek ma się przyzwyczaić do gabinetu. Albo przychodzę do szycia łapy i nie założę psu kagańca, bo mu będzie niewygodnie. Ale jeśli mam taką możliwość (mały gabinet, brak kolejki), to chcę, żeby pies w miarę się w gabinecie wyluzował i zapoznał z wetem. [B]I uważam, że podstawy biehawioryzmu i obchodzenia się z psem powinny być przez każdego weta znane i stosowane.[/B]
Jeśli na 20min przed zamknięciem przychodzę z psem po tabletki na odrobaczanie, przede mną ani po mnie nikogo nie ma, to mam prawo zająć się psem i przekonać go, żeby sam wszedł na wagę a nie wciskać go tam na siłę, bo wet ma takie życzenie.
Może jakby weci inaczej podchodzili do swoich pacjentów, to i psy tak źle by nie reagowały na wizyty? ;) Można chyba dać psu smaka czy normalnie pogłaskać, a nie robić cyrki, że się psa boją, jak to robią weci kalyny.

Link to comment
Share on other sites

Ale ja nie mam nic do zakładania kagańców, sama zawsze mam przy sobie. Ale uważam, że wet który nie potrafi sobie poradzić albo się boi to kiepski wet... i nie chodzi tu że boi się psa bo nie ma kagańca, tylko w ogóle...Kurczetak, żeby mnie dobrze zrozumiano. Nie chodzi o fakt, zakłądania kagańca lub jego brak tylko o radzenie sobie w różnych sytuacjach.
Sama wolę nikogo nie narażać na takie atrakcje, jak nadzianie się na kły naszego psa, i wolę uniemożliwić psu odgrażanie się.
Uważam jednak, ze wet jako specjalista w dziedzinie leczenia małych/domowych zwierząt powinien być przygotowany na różne ewentualności i wiedzieć jak postępować.
I uważam też, że błędem jest to, że weterynarze się na behawiorze nie znają nie interesują ani na kocim ani na psim... szkoda.

Nieumiejętne postępowanie i podejście do zwierząt przez weterynarza przysparza i jemu i psu i nam dodatkowych stresów i kłopotów.

A i jeszcze coś. Ja miałam ten komfort, że mogłam się umówić na wizytę u weta na dogodną godzinę i na początku na wejście i oswojenie psa miałam tyle czasu ile trzeba. Nikt nie robił niczego na siłę, Panie Wet same chciały zaskarbić sobie sympatię Dexa, rozumiały, że był po przejściach, że potrzebuje czasu, spokoju i stanowczości.

I jeszcze raz napiszę, że nieznajomość podstaw z zachowania u zwierząt i behawioru (moim zdaniem) jest błędem. Dla tego bardzo cenie weterynarzy którzy stale się doszkalają znają potrzeby psów/kotów i innych stworzeń.

Niestety na wizycie u weta nie będzie ze mną szkoleniowca. Ja przede wszystkim powinnam wiedzieć co robić ze swoim psem, ale taka wiedza u weta również jest BARDZO cenna.

Link to comment
Share on other sites

Myślę, że reakcja wielu psów na weterynarza nie jest spowodowana tylko złymi wrażeniami z "zabiegów". Widzę to na przykładzie mojej dwójki - Cresila i Nitki. Przypadek BAsty i Łatiego pominę, bo to są psy z całkowicie spieprzonym socjalem, więc tu nie ma o czym mówić... dla przykładu daję dwa, żyjące w mieście, dobrze socjalizowane przypadki...
...dla Nitki pomimo różnych przeżyć u wetów - w gabinecie jest super! Są zapachy innych piesków - super! Są zapachy kotków - super! Pani wetka w Krk daje smaczki - super! Pan wet w Sku nie daje smaczków - też jest super, bo można wąchać!
A Cresil? Cresil mam wrażenie, że bardziej niż samych "zabiegów" boi się właśnie tych zapachów... to jest MEGA stadny, terytorialny pies... jak w jakimś miejscu jest nienaturalnie dużo zapachów róznych psów to dla niego jest to nienormalna sytuacja i od razu ogon idzie pod siebie (chyba, że są nie tylko zapachy piesków, ale i pieski - wtedy chowa strach w kieszeń i się puszy, bo przecież trzeba innym pokazać jakim się jest za*ebistym samcem, nie?).
Niedawno byliśmy w krakowskim oddziale ZKwP - efekt TEN SAM co u weta, a Cresil przecież nie miał żadnych złych skojarzeń z tym miejscem, bo nigdy wcześniej tam nie był. Nie było też zapachu leków, krwi itp. Jedynie zapachy psów... dużo zapachów... ZA DUŻO zapachów ;)
Myślę, że dla wielu psów jest to przytłaczające i w niektórych przypadkach ani czas, ani ciumkanie i dawanie smaczków tego nie przełamie... bo nie i koniec. Bo w miejscu, gdzie jest tyle obcych zapachów należy być ostrożnym i czujnym.

Link to comment
Share on other sites

U mnie psy zawsze miały kaganiec na mordzie jak szły do weta, bo to pies i nie jestem w 100% przewidzieć jego zachowania. Zapewniam tym samym komfort psychiczny i weta i innych osób w poczekalni i po części swój, bo jak go źle chwyci, uszczypnie, no różnie się dzieje to wiem, ze nic nie zrobi. Np. Sonia śpi w poczekalni, podczas badania/dotykania leży bez ruchu bez mojej pomocy. No ale trzymam moją rękę na niej. Tym samym mam wrażenie, ze skoro taka Sonia jest to pewnie Gandzia też tak dobrze wychowany jest. A tu plync, on sobie nie da tak zrobić wszystkiego jak suka.

Tak już całkiem z innej beczki to jak zrobił wyskok to później sprawdzała mu jajka. I to wyglądało tak, ze wetka stała za mną, a ja Gandzi nogę podniosłam, spojrzała i OK :cool3:

Makot'a ależ przerażający ten plaster był... pewnie nie był w bajkowe obrazki :eviltong:
Ale niezłe macie jazdy z zapachami :crazyeye: u nas im więcej zapaszków tym lepiej, Pańcia niucham, niucham i poczekaj sobie chwilkę. Kiedyś tak wet zrobił, pies zafascynowany zapaszkami to szybko dostał zastrzyk i bez żadnej reakcji. A jak przytrzymam smycz to jak się wygina, a jak za oknem jest kot to w ogóle hipnoza :diabloti:

Ja wychodzę z założenia, ze studia weterynaryjne do łatwych nie należą, to jest 6 lat ostrego tyrania. Osobiście nie dałabym rady. Ale osoby studiujące muszą kochać zwierzęta, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam. No to w moim mniemaniu powinni się doszkalać/doczytać/doinformować jakie mieć podejście do psów. Nie być super behawiorystą, ale głaskanie/klepanie psa po głowie, patrzenie mu prosto w oczy, żeby tylko szybko zrobić, nawet się nie odezwać do niego to tak trochę, jakby mnie mieli tam leczyć a nie psa. Na prawdę ta wiedza jest na wyciągnięcie ręki.

Każdy zawód w mniejszym/większym stopniu wymaga kontaktów z klientami, i aby utrzymać klienta to jednym z czynników to podejście do niego. My w technikum mieliśmy cały przedmiot o tym, a na dodatek na innych przedmiotach był poruszane te kwestie. Całe działania firmy na tym polega, bez klienta nie istniejesz. Jest klient, masz kasę. Pójdziesz do sklepu, gdzie będziesz gburowato obsłużona to nie pójdziesz tam drugi raz, zwłaszcza przy dzisiejszej konkurencji. I tak samo z gabinetem wet jest, pies się będzie bał, rzucał i to przez ludzi tam pracujących to przy takiej konkurencji będziesz chodzić gdzieś indziej z lepszym podejściem. Teraz Gandzik, jeśli nic nie nawywija (tfu, tfu) to wizytę będzie mieć za rok. Ale jeśli narozrabia to pewnie poświęcę się i pojadę dalej. Ale w tym tygodniu idę z Ciaposławem killerrosem. Będzie ciekawie :diabloti:
Już nie wspomnę, ze skoro mam 3 psy, to wiadomo, że potrzebuję opieki weterynaryjnej.

Choć u nas to w ogóle są akcje. Sonia jak miała ponad pół roku to lataliśmy, bo przepuklinę miała operowaną. Byliśmy u jednych wetów, innych, ale w tym samym mieście. I byłam tam tylko raz i też więcej nie pójdę. Sonia ciekawska łaziła po gabinecie, co wetka otwarła szafkę to Sonia próbowała nos tam włożyć, wszystko obwąchała, domagała się głaskotek. I już było źle, bo powinna stać koło mnie. Ale hitem było, że ona chce psa osłuchać. Bez przygotowania, na stojąco. Sonia zaczęła wariować, bo jak to tak stać w miejscu to dostałam zjeb*kę, że ona przez nas ogłuchnie i nic nie słyszy i do końca wizyty była nie przyjemna... ahh chyba była zachwycona :loveu:

My to chyba mamy takie szczęście :lol: Napiszę książkę o naszych perypetiach, uwierzcie można sie uśmiać. Tak samo jak nam kiedyś drzwi wet nie otworzył, a byliśmy pod gabinetem, w godzinach pracy, ale nie tylko nam, więc już mi lepiej :diabloti:


[img]http://i1076.photobucket.com/albums/w457/kalyna2/DSC_0005_zps9dff4ecc.jpg[/img]

[img]http://i1076.photobucket.com/albums/w457/kalyna2/DSC_0006_zps5b686ad2.jpg[/img]

[img]http://i1076.photobucket.com/albums/w457/kalyna2/DSC_0007_zpscf7138c1.jpg[/img]



[img]http://i1076.photobucket.com/albums/w457/kalyna2/DSC_0016_zps3ffb3c29.jpg[/img]

[img]http://i1076.photobucket.com/albums/w457/kalyna2/DSC_0017_zps38e82ff1.jpg[/img]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rashelek']Haha nie chciał Was wet w gabinecie? :lol:
[URL]http://i1076.photobucket.com/albums/w457/kalyna2/DSC_0006_zps5b686ad2.jpg[/URL] uwielbiam go :loveu:[/QUOTE]
On nas nie znał :lol: i nie poznał, bo więcej tam nie pojechałam...
[quote name='marta1624']Haha już weci nie chcą was wpuszczać? :D Aleście są klienci, nie ma co :D :D[/QUOTE]

Ej ale wtedy byliśmy pierwszy raz! chyba, że samego wyglądu się przestraszył :evil_lol:
I to jeszcze z Ciapkiem :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...