Jump to content
Dogomania

Pies który urodził się bez oczu - ciekawy film


ACTINA

Recommended Posts

[quote name='Taya'][B]Pa-tti,[/B]to ja twierdzę,że kot jest na poziomie 3 latka,ze mną chciałas polemizować,więc tez ja się pytałam,jakie widziałas reklamy na ten temat.
A koty nie zdychają. O swoich psach hodowlanych też tak mówisz?..
[/QUOTE]

tak,też tak mówię. a jak mam mówić, że umierają? nie rozumiem w czym problem?

na temat poziomu umysłowego psów nie widziałam reklam. być może Ty widziałas, a może jakieś ksiażki czytałaś na ten temat, może się tego dowiedziałaś od kogos...nie ważne skąd masz takie wiadomości, wązne czy są one słuszne...a ja się z tym absolutnie nie zgodzę.

[quote name='Taya']A poza tym-"wyciągnięcie" kociaka z panleukopenii jest niesamowicie trudne. Stosuje się surowicę,interferon,leki przeciwwirusowe,transfuzję krwi... a i tak często sie nie udaje. Wiec jezeli twoje koty miały "coś" podobnego i przeżyły,to prawdopodobnie nie była to panleukopenia tylko inny,podobny,ale duzo mniej grozny wirus.
[/QUOTE]

nikt nie mówi że było łatwo. niektóre z kotów nie przeżyły, niektóre straciły obie gałki oczne, inne zostały z jedną. sporo tych piwnicznyck kotów było. wyleczonym znajdowałam nowe domy, a niektóre zostały ze mną. w naszych blokowych piwnicach, wśród bezdomnych osiedlowych kotów, panował ten wirus kociego tyfusa. leczenie naprawdę łatwe nie było.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 66
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Aaaaaaaaaaaaacha. Więc mówisz o kocim katarze,bo panleukopenia/inaczej koci tyfus/zakazne zapalenie jelit - jest cieżką chorobą wirusową powodująca znaczny spadek leukocytów we krwi a co za tym idzie-spadek odporności-stąd pierwsza,najbardziej prawidłowa nazwa. Objawia się ostrymi wymiotami, wodnistą,często krwawą,odbarwioną biegunką o czarakterystycznym zapachu siarki. Często ma charakter ostry i konczy sie śmiercią w kilka godz od wystąpienia pierwszych objawów. NIE POWODUJE UTRATY OCZU,W ŻADNYM WYPADKU,nawet w przypadku powiklań. Czyli,[B]Pa-tti[/B] ty "walczyłaś" z kocim KATAREM. to duzo bardziej "przyjazny'' wirus,tańszy,prostszy w leczeniu... i przy odpowiednim leczeniu rzadko dający powikłania. No,czyli w tej jednej kwestii się dogadałyśmy.
bo w innych kwestiach,niestety...I chyba nigdy "nie zrozumiesz,w czym problem"

Link to comment
Share on other sites

ok, to dogadałyśmy się co do kociego kataru:)

a teraz, wyjaśnij mi, o co Ci chodzi pisząc że koty nie zdychają. a co robią? i jaki błąd robię pisząc, że w hodowli psy zdychają? chodzi Ci o nazewnictwo, czy raczej jakiś głebszy problem? bo fakt, że zdychają, to chyba nic dziwnego? zdychają ze starości, zdychają po narodzinach z różnych powodów. w czym rzecz?

no i jeszcze jedno poddaję wątpliwości: Twoje twierdzenie, jakoby kot był na poziomie 3 letniego dziecka....ehhhh....jakieś słabo rozwinięte psychicznie musiałoby być takie dziecko. bo zazwyczaj 3 letnie dziecko mówi, wyraża swoje potrzeby, potrafi najprostszą rzecz zaplanować, i przewidzieć skutki niektórych swoich zachowań. potrafi kochać, tęsknić, i wieeel innych zachowań wykazuje, których kot, niestety, nie.

Link to comment
Share on other sites

A moim zadaniem porównywanie wogóle kota/psa do dziecka w kwestii rozwojowej jest lekkim nieporozumieniem, chyba, że w bardzo konkretnym szczególe. Kot mówił nie będzie (zdaniami) bo zwyczajnie brak mu aparatu mowy i nie posługuje się mową artykułowaną. Jednocześnie od dziecka jest znacznie sprawniejszy motorycznie.
Jednakże mylisz sie i to bardzo - pies/kot POTRAFI tęsknic, kochać, wyraza jak najbardziej swoje potrzeby (a jak nazwać inaczej wściekły wrzask pod lodówka?), i owszem, całkiem nieźle potrafi przewidzieć konsekwencje wykonywanych czynności.

Pa-tti, widzisz ktos kto zwierzeta SZANUJE nie bedzie używał słowa "zdechł" ze wzgledu na jego pejoratywny wydźwięk. W przeciwieństwie do słowa "umarł" czy "odszedł", "ZDECHŁ" jest słowem pogardliwym, umniejszajacym znaczenie śmierci danej istoty.

I tak niestety odbieram Twój stosunek do zwierzaków, jako dość pogardliwy (coś w stylu "miły, ale to tylko pies") -i nie chodzi mi o wypuszczanie kotów bynajmniej.

Link to comment
Share on other sites

Porównywałam kota do dziecka tylko w kwestii niewytłumaczalnosci jednemu i drugiemu,żeby uważał na ulicy,do ciekawości świata obydwu...
[B]Pa-tti[/B],czy nigdy nie widzialaś smutnego kota? Kota,który tęskni,który wpada w pogłębiająca sie z każdym dniem DEPRESJĘ po śmierci bliskiego mu człowieka/drugiego kota? Nigdy nie widziałaś jak koty potrafią sie przyjaznic,jak potrafią troszczyć się o siebie nawzajem? I w przeciwieństwie do ludzkich 3 letnich dzieci-są to przyjaznie na całe życie... Czy nigdy nie widziałaś szcześliwego kota? Nie widziłaś kota,który czegoś tak bardzo chce,że dąży do osiągnięcia celu z uporem maniaka? Nie widziałaś/nie słyszałaś o kotach,które przestają jeść,chodzić i w ogóle ruszać się,bo ktoś kogo bardzo KOCHAŁY wyjechał? czy nigdy,kiedy byłaś chora/smutna twój kot nie wskoczył do Ciebie na łóżko z wyrazem troski na mordce i malującym się na niej pytaniem: "co się stało?" ? Czy nigdy nie zastanawiałaś się,co to jest,jesli nie uczucia??? Jesli niczego takiego nie doznałaś,to...może powinnaś zmienić swój stosunek do kotów ( i psów) ?...

Link to comment
Share on other sites

słuchajcie, nie popadajcie w jakieś skrajności. koty, psy, zwierzęta ZDYCHAJĄ nie umieraja. umieraja ludzie. zwierzęta zdychaja. i ja nie odbieram tego słowa pogardliwie. kiedy zdechła moja ukochana suczka, z którą spędziłam w szpitalu 2 dni non-stop, też powiedziałam że zdechła. nie umarła. jak się suka szczeni, to się szczeni, a nie rodzi. takie jest nazewnictwo, zapoznajcie się z nim.

powtórzę jeszcze raz: kot nie potrafi kochac....no proszę was, chyba nie rozmawiam z dziećmi tylko z dorosłymi ludźmi? kochać potrafi tylko człowiek. zwierzęta mają instynkt. są z nami, bo je karmimy, głaszczemy, dajemy dach nad głową. być może odczuwają jakieś namiastki tęsknoty, ale jest to raczej "tęsknota" za dobrami, za towarzystwem ogólnie. a nie taka tęsknota, jaką odczuwają ludzie.

i jeszcze dla waszej wiadomości: szanuję zwierzęta, kocham je. nie dałabym w życiu zrobić krzywdy moim podopiecznym, a jak widzę że ktoś krzywdzi swoje zwierzę, też nie przechodzę obojętnie. mój stosunek do zwierząt jest wyjątkowy, kocham te stworzenia duuużo bardziej niż przeciętny człowiek. ale są pewne granice: psa nigdy nie będę traktować jak człowieka. moje psy są do mnie przywiązane, wiedzą że je nakarmię, pogłaszczę, znają też "pozycję" w stadzie. są odpowiednio zsocjalizowane. ale nie kochają mnie. zwierzęta nie potrafią kochać. i nie udowadniajcie mi swoich nierealnych racji.

Link to comment
Share on other sites

Pa-tti, no, jeśli masz takie przedpotopowe poglądy, to mogę Ci jedynie bardzo współczuć.


Zdychają to dla mnie tylko ŹLI LUDZIE.
Ciekawostką językoą jest to, ze chyba tylko w polskim języku istnieje taka róznica między potocznym nazewnictwem śmierci zwierzęcia i człowieka- gdzie indziej jest tak samo dla wszystkich (w Biblii zreszta co ciekawe- też ;) ).

BTW, określenie oszczenić, okocić, ocielić itd jest potoczne, ogólne to owszem, urodzić (tak jak wet specjalista w tym zakresie to tak samo jak dla ludzi- położnik).

Link to comment
Share on other sites

to Ty masz widocznie takie negatywne skojarzenia ze słowem ZDECHŁ.(zdechł jak pies, zdechlak, zdechnij psie itp...) Ja obcując z psami od dziecka spotykam się z tym słowem ilekroć "odejdzie" jakiś nasz czy znajomych pies, a w hodowlach psy częściej "odchodzą"niż w przeciętnym domu gdzie jest jeden pies, chociazby występuje jakaś tam śmiertelnosc szczeniąt w miotach. dlatego dla mnie powiedzieć że zdechł, to nie jest żadne pogardliwe określenie. w innych językach może nie ma rozgraniczeń, w polskim są, a że mieszkam w Polsce i posługuję się językiem polski, to Ty mi tego zabronić nie możesz. to Ty masz w tym momencie inne poglądy, niezgodne z ogólnie przyjętymi, więc nie masz prawa mi mówić, że to moje, te ogólnie przyjęte, są złe.

i wytłumacz mi prosze, jakie przedpotopowe poglądy ja mam? że psy nie kochają, że to uczucie mogą mieć tylko ludzie, że tęsknota psa to nie to samo co tęsknota człowieka?...to nie są przedpotopowe poglądy. słyszałam co prawda że pies "czuje jak 2letnie dziecko" (no własnie, 2 letnie, nie wiem skąd wzieliście wiek 3 lata???) ale nie wiem na jakiej podstawie te tweirdzenie jest oparte, ja się z nim nie zgadzam. pies osiąga jakiś tam poziom rozwoju umysłowego, ale porównywanie go do dziecka, w jakim wieku by nie było, jak dla mnie słuszne nie jest i nie będzie. dziecko to dziecko, pies to pies.

Link to comment
Share on other sites

Jakoś nie wydaje mi się, żeby ilość tracnych zwierzat miała tu coś do rzeczy (mam DT dla najcięższych przypadków, wiec.... ) To raczej kwestia własnej wrazliwości i stosunku do swoich (i nie tylko) zwierząt- dla mnie to istoty rozumne, mające uczucia i poniekąd "osóbki", dla Ciebie- "tylko" zwierzęta, mam nadzieję, że nie jedynie "materiał hodowlany".

P.S. A SKĄD wiesz, ze uczucia, emocje zwierzęcia o mocno rozbudowanym systemie społecznym i skomplikowanym mózgu (to dotyczy nie tylko psów, słoni np też) są inne niż nasze? Bo akurat nowsze badania nad zachowaniami zwierzat wskazują coś zupełnie przeciwnego......

Instynkt nakazujacy bardzo cierpieć po utracie bliskiej istoty, niekiedy aż do autodestrukcji? Wykluczone.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']słuchajcie, nie popadajcie w jakieś skrajności. koty, psy, zwierzęta ZDYCHAJĄ nie umieraja. umieraja ludzie. zwierzęta zdychaja. i ja nie odbieram tego słowa pogardliwie. kiedy zdechła moja ukochana suczka, z którą spędziłam w szpitalu 2 dni non-stop, też powiedziałam że zdechła. nie umarła. jak się suka szczeni, to się szczeni, a nie rodzi. takie jest nazewnictwo, zapoznajcie się z nim.[/QUOTE]

To jest Twoje nazewnictwo, a nie jakieś ogólnie obowiązujące wszystkich ludzi. Dogomaniaków, którzy bez żenady piszą, że ich przyjaciel ZDYCHA, mogę policzyć na palcach jednej ręki i trochę mnie zdziwiło, że akurat Ty do nich należysz. Dogo to nie zgromadzenie sąsiadek pod blokiem czy w wiejskim sklepiku, gdzie ta czy owa mówi, że coś jej zdechło - to forum miłośników psów, którzy traktują je jak swoich przyjaciół, członków rodziny - i tu jest ogólnie przyjęte, że o śmierci tych zwierząt nie pisze się takimi słowami. Może więc to Ty zapoznaj się z obowiązującym tu nazewnictwem, a przynajmniej nie szokuj się i nie obrażaj ludzi, że są zdziecinniali, bo nie mówią o swoim przyjacielu, że ZDECHŁ. Ja akurat zgadzam się z Ulv - zdychają tylko źli ludzie, reszta żywych stworzeń umiera, odchodzi, czy jak sobie chce to nazywać ich opiekun.
A że wg Ciebie pies czy kot nie potrafi kochać swojego opiekuna albo stwierdzenie "suka rodzi" jest nie ok to już w ogóle dla mnie szok, ale cóż... :roll:

Link to comment
Share on other sites

moim zdaniem nie nazewnictwo ma tak naprawdę znaczenie, tylko fakt, jak człowiek podchodzi do śmierci przyjaciela. jeśli dla mnie słowo zdechł nie ma negatywnego wydzwięku to dlaczego mam go nie używać? przecież słowo takie istnieje w języku polskim, czy naprawdę waszym zdaniem to takie straszne że go używam? to że mówię "zdechł" zamiast "umarł" to nie oznacza, że swoich psów nie kocham, nie sznuję. dla was słowo to ma negatywny wydźwiek, ok, nie używajcie go, nie będę się wykłócać że "umarł" zarezrewowane jest dla ludzi. a i mi dajcie nazywać to tak, jak ja uważam za słuszne. podejście do zwierząt oceńcie może po tym, jak je traktuję, jakie maja u mnie warunki. po tym, że w swoim życiu uratowałam życie już kilkunastu bezdomnym kotom, takiej samej albo wiekszej ilości gołębi, kawek, ze złamanymi skrzydłami, siedzących pod blokiem którymi nikt inny się nie zainteresował. i kilku psom biegającym po ruchliwej ulicy w lato, które ktoś wyrzucił z samochodu jadąc na wakacje. a nie po tym, że piszę że kot "zdechł" a nie "umarł", tym bardziej jeśli dla mnie to słowo nie ma obraźliwego czy poniżającego wydźwięku.

Link to comment
Share on other sites

[B]Pa-tti,[/B] po co,w takim razie,ratujesz im życie? Skoro,według Ciebie,to TYLKO nieczułe maszynki? Przecież nie czują strachu,smutku... Po co w takim razie im pomagasz?
Wiesz,zajmuję się od dawna adopcjami (głównie kotów,ale często też psów). I kiedy dzwoni do mnie ktoś z ogłoszenia,przeważnie pytam co stało się z poprzednim kotem/psem. Kiedy pada odpowiedz,ze "zdechł",tacy ludzie są u mnie na cenzurowanym. A 99 % domów,które naprawdę zasłużyły na kolejnego zwierzaka nie mówi "zdechł" tylko umarł bądz odszedł... To świadczy o ich uczuciach do nieżyjącego zwierzaka. I wcale nie są to ludzie na co dzień stykający sie ze śmiercia zwierząt,często jest to dla nich pierwsza śmierć kota lub psa...
Kilka lat temu,kiedy moja 16 letnia seterka,najcudowniejszy pies,jakiego kiedykolwiek poznałam,wybudzała się z narkozy po operacji,a ja sidziałam przy niej i strasznie sie o Nią bałam,weszla do gabinetu dziewczynka. I z wielką pogardą w glosie powiedziała: "o,jak ten pies ZDYCHA ! ". Miałam ochotę rzucić sie na to dziecko i udusić własnymi rękami... powiedzenie o zwierzęciu,że "zdycha" zawsze ma negatywny wydzwięk. Jest zarezerwowane dla stworzeń,które są nam niemiłe i bez żadnej wartości. Przecież nawet na wsi,nawet najbardziej zacofany chłop mówi o krowie czy koniu,że PADŁ. Nigdy ZDECHŁ. A z czego to sie bierze? Może z tego,że zwierzęta gospodarskie mają jakąś wartość dla własciciela,a psów czy kotów jest na pęczki?
Zastanawiające jest też,ze np. weterynarze nie mówia o zwierzęciu zdechło. Może ma to odbicie w ich przemysleniach i sposobie odnoszenia sie do smierci właścicieli ich pacjentów.?..


poza tym- zwierzęta bez watpienia odbieraja świat inaczej niz ludzie. Mają inaczej (róznie) wykształcone zmysły,inaczej tez zapewne odczuwają emocje-może mocniej??... I nie wynika to z mojego "naoglądania się reklam",jak to powiedzialaś. Wynika z wieloletnich obserwacji,a także z lektury różnych publikacji naukowych. I jestem w 200% pewna tego,co piszę,nie wstydzę sie tego ani zdania nie zmienię. A na poparcie moich racji mogę podać badania dot.aktywności okreslonych obszarów mózgu róznych zwierząt,odpowiedzialnych za odczuwanie EMOCJI. wyszły na plus dla zwierząt...
I jeszcze: DLACZEGO uważasz,że tylko ludzie sa zdolni do odczuwania uczuć? czym tak bardzo róznimy się od zwierząt??? Przecież człowiek to taka "duża,goła małpa":evil_lol: , co bardzo jeszcze często widać w naszym zachowaniu...

Link to comment
Share on other sites

pokaż mi gdzie napisałam że zwierzęta to "nieczułe maszynki". źle mnie rozumiesz, ja nie twierdzę że psy to nieczułe roboty, zaprogramowane żeby jeść, spać i załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne. one czują, ból, radość,strach i smutek również(chociaż smutek już w innym sensie) mają swoje potrzeby kontaktu i bliskości z innymi stworzeniami. ale nie kochają ani nie tęsknią tak jak ludzie. takie jest moje zdanie.
ja nie mówię "umarł", mówię "zdechł". i nie mam już ochoty o tym rozmawiać, bo jak już pisałam, nie ważne jest jak to nazywam, tylko jak to czuję.
być może byłabym u Ciebie na "cenzurowanym" i nie dałabyś mi psa pod opiekę, ok, masz do tego prawo.
ja też sprzedając szczenięta wybieram dla nich nowych, odpowiedzialnych właścicieli, godnych mojego zaufania. ja nie robię tego na podstawie tego, czy ich poprzedni pies "odszedł" "zdechł" czy "umarł". nawet gadanie, jak to oni kochają zwierzęta, też nie zawsze pomaga. muszę się spotkać z człowiekiem, musi przed zakupem psa przyjechać osobiście do nas, i oceniam go na podstawie tego, jaki ma stosunek do psów, czy psy go lubią, czy jest on w stanie poświęcić mi czas i wysłuchać, jak zająć się psem.
Ciebie też bym w ten sposób oceniła. a Ty mnie byś oceniła na podstawie tego czy powiem że mój poprzedni pies "zdechł czy "umarł". ok, masz prawo.

Link to comment
Share on other sites

Nie. Nie rozumiesz tego co piszę... nie wyobrazam sobie wyadoptowania zwierzaka bez spotkania się z ludzmi,długiej rozmowy i odwiezienia do nowego domu. Nie oceniam ludzi po tym,jak mówią o niezyjącym zwierzaku. Tyle tylko,że ludzie,którzy mówią "zdechł" są poddawani wnikliwszej ocenie. I to sie przeważnie sprawdza,bo jakoś tak to już jest,że sposób mówienia o futrzaku odzwierciedla stosunek człowieka do niego...

Link to comment
Share on other sites

[B]PRAWIE ZAWSZE SIĘ SPRAWDZA. [/B]Jak czytasz,to czytaj dokładnie. Nie sądzę,żebyś mi zaburzyła statystyki. A wątek zrobił się " bleee " , więc się stąd wynoszę. Idę poobcować z moimi nieszczęśliwymi,więzionymi w domu,pozbawionymi uczuć wyższych, kotami.

Link to comment
Share on other sites

nie przeczytałam dokładnie, więc pytam, po co się tak denerwować od razu? biedne masz te koty...
nie zaburzę Ci statystyk, oczywiście że nie. jak narazie nie planuję nowych psów w domu, moje 4 mi wystarczą, +4 aktualnie pod opieką(jestem petsitter).

wątek jest jaki jest, to nie ja zaczęłam się czepiać. ja uważam że osoby kochające zwierzęta powinny robić coś razem dla nich, a przynajmniej wspierać się nawzajem zamiast się kłócić i starać się udowodnić innym jakąś winę, jakieś błędy, czy one są realne czy nie. ale cóż, widać się mylę..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']być może, wetem nie jestem. mój wet zwał tą chorobę potocznie tyfusem. ale zabłysnęłaś, naprawdę,super że potrafisz napisać tak skomplikowane nazwy co by to nie było, wyleczyłam moje koty z tego. tzn nie moje, ale przygarnięte z blokowej piwnicy. za własne pieniądze oczywiście.[/QUOTE]
Wygląda na to, że nie swoje koty wyleczyłaś z czegoś zupełnie innego, niż panleukopenia, której nazwy wymówienie, albo napisanie Ciebie przerasta, a Twojego weterynarza przerasta zdiagnozowanie choroby, skoro kilka postów później podajesz objawy kociego kataru. Ja z kociego kataru wyleczyłam dziesiątki kotów. Nie swoich. Wolnożyjących. I co? I nic. Koty żyją, ja jestem zadowolona.

Link to comment
Share on other sites

no i gratuluję miłości do zwierząt. słuchaj, powiem Ci tyle: koty leczyłam ładnych kilka lat temu. wet mówił że to koci tyfus. koty wyleczyłam. a objawy napisalam takie jakie były, więc nie wiem w czym problem? koty wyleczone, ja zapłaciłam, wet wyleczył(nie wszystkie się dało wyleczyc bo niektóre były naprawdę w złym stanie).
Greven z czym masz więc problem?
mi nikt nie powiedział jak do tej pory, że dobrze zrobiłam, widzę tylko obraźliwe, szydzące ze mnie posty, i zarzuty że zle nazwy chorób piszę, czy że używam złego słownictwa. czy naprawdę to jest dla was najistotniejsze?

a no i widzisz Greven:Ty leczyłas koty WOLNOŻYJĄCE. teraz nadal są wolnozyjące, czy pod Twoim dachem?
bo ja te bezpańskie koty po wyleczeniu brałam do siebie i dałam ich dach nad głową, w ciągu dnia natomiast mogły sobie biegać swobodnie po dworzu. zarzucono mi więc na dogomani, że "gram z nimi w rosyjską ruletkę"...
Ty nie dałaś im dachu nad głową, więc umywasz dalej ręce, nie są Twoję, są wolnożyjące więc pretensji nikt do Ciebie miał nie będzie.(oczywiście zakładam że ich do domu nie brałaś).
człowiek chce być dobry, ale niestety, zawsze jest się do czego przyczepić.
a mogłam tych kotów nie leczyć, nie wydawać kasy, potem nie marnować czasu na oswojenie ich, nie karmić, nie zajmować się. przejśc obojętnie, tak jak reszta ludzi. może wtedy nie mielibyście mi tyle do zarzucenia.

Link to comment
Share on other sites

W tym temacie padło kilka mądrych stwierdzeń i kilka chyba nie potrzebnych zdań.

Uważam, że nie powinno się ludzi oceniać na podstawie tego czy mówi,że jego zwierzę zdechło/umarło. Faktycznie chyba takie rozróżnienie jest tylko w Polskim języku ale nie jestem pewna trzeba zapytać lingwistę. Ja nie lubię tego słowa jednak są ludzie którzy uznali by stwierdzenie "pies umarł" za niestosowne - nie dlatego,że nie lubią zwierząt ale tak nie wypada w ich mniemaniu. Wiele ludzi mówi "zdechł" bo uważa, że tak jest poprawnie. Ciężko jest dobierać słowa tak by kogoś nie urazić. Chyba lepiej używać tych neutralnych zwrotów np. odszedł.
Przypomnę tylko akcję PETA z Joanną Krupą - jednych krzyż oburzał innych nie.

Ale wracając do tematu. Rzeczywiście nie spojrzałam na sprawę kociąt z ich strony, być może odczuwają tylko dyskomfort podczas tych upadków (jak ktoś wcześniej powiedział) ale te ich oczka wydawały się takie smutne więc miałam wrażenie że się męczą...
Decyzja o uśpieniu nie powinna być podejmowana pochopnie ale to nie łatwa decyzja bo jak postawić się w sytuacji zwierzęcia.
[SIZE=1]Tak teraz pomyślałam,że określenie "uśpić" też jest stosowane tylko dla zwierząt ale już tak nie oburza.[/SIZE]
Gdy zwierzę dostało życie od człowieka to ten powinien zapewnić mu godziwe warunki życia. Wiele chorób da się leczyć. Być może objawy choroby kociaków też można było łagodzić(niestety nie znam postępowania w tym przypadku). Czasami jednak leczenie wiąże się z dodatkowym niepotrzebnym bólem. Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, podjąć decyzję za zwierzę.


Sama mam chomiczka z rakiem. Żaden wet nie podejmie się leczenia tak małego zwierzątka. Słyszałam już, że powinnam go uśpić. Ale obserwuję go uważnie i widzę w nim niesamowitą wolę życia. Nie widzę żeby się męczył. Gdybym jednak pokazała zdjęcie jego zmienionej łapki wiele osób tak by pomyślało. I tak od roku karmię go różnymi smakołykami myśląc co dzień,że to może być jego ostatni dzień... A on pewnie żyje z taką myślą: - mam po co żyć do jutra, ciekawe co jutro dostanę smacznego? :-) To taka moja teoria nie wiem czy w tym małym gryzoniu rozwinęła by się taka złożona myśl. W każdym razie na pewno uprzyjemnia mu to życie i pomaga przetrwać trudy choroby.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='pa-ttti']Greven z czym masz więc problem?[/quote]
Z brakiem pieniędzy, ludzką głupotą, znieczulicą, bólami kręgosłupa i rozwalonymi drzwiami w aucie.
W ostatnich tygodniach także z nieodśnieżonymi drogami. Koszmar, serio. A czemu pytasz?

[quote name='pa-ttti']a no i widzisz Greven:Ty leczyłas koty WOLNOŻYJĄCE. teraz nadal są wolnozyjące, czy pod Twoim dachem?
bo ja te bezpańskie koty po wyleczeniu brałam do siebie i dałam ich dach nad głową, w ciągu dnia natomiast mogły sobie biegać swobodnie po dworzu. zarzucono mi więc na dogomani, że "gram z nimi w rosyjską ruletkę"...
Ty nie dałaś im dachu nad głową, więc umywasz dalej ręce, nie są Twoję, są wolnożyjące więc pretensji nikt do Ciebie miał nie będzie.(oczywiście zakładam że ich do domu nie brałaś).
człowiek chce być dobry, ale niestety, zawsze jest się do czego przyczepić.
a mogłam tych kotów nie leczyć, nie wydawać kasy, potem nie marnować czasu na oswojenie ich, nie karmić, nie zajmować się. przejśc obojętnie, tak jak reszta ludzi. może wtedy nie mielibyście mi tyle do zarzucenia.[/QUOTE]
Przestań, bo się wzruszę. I popłaczę z tego wzruszenia.

Ja od lat obsługuję i koty wolnożyjące, i dochodzące, i mieszkające w moim gospodarstwie i typowo domowe (które nie wychodzą na dwór). A także koty, które widziałam pierwszy raz w życiu oraz np. koty bytujące na terenie ogródków działkowych, gdzie moja babcia ma altankę, a działkowcy zaczęli karmić, ale karmienie skończyło się jesienią - wraz z sezonem. A koty jak na złość głodne także zimą... A zwłaszcza zimą. Karmię, odrobaczam, sterylizuję, szukam nowych domów.

Link to comment
Share on other sites

to obsługuj je dalej. widzę że dzielisz koty na "mieszkające w gospodarstwie" i "typowo domowe które nie wychodzą na dwór". czym sobie zasłużyły na takie wyjątkowe traktowanie? a te drugie, czemu pozwalasz im wychodzić na dwór, gdzie czeka na nie tyle niebezpieczeństw, gdzie każdego dnia o każdej godzinie mogą wylądować pod kołami samochodu? a i te koty działkowe- myslisz że karmienie wystarczy? że na nie też nie czekają codziennie zagrożenia na dworzu, że nie jest im zimno? karmisz je, odrobaczasz, sterylizujesz, szukasz nowych domów....teraz z kolei to ja się zaraz popłaczę ze wzruszenia.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

No to ja ci odpowiem, tak, dzielę koty na domowe i wolnożyjące. Te ostatnio staram się dokarmiać, łapać na sterylki i wypuszczać z powrotem. Przy czym jesli po złapaniu na kastrację kot okaże się miziakiem,, to szukamy mu domu. Koty wonożyjące- "dzikie" natomiast są zwierzętami nie domowymi, zamykanie ich na siłę w domu byłoby głupie i okrutne. Ktoś kto chciałby takie koty wyłapywać i umieszczać w zamknięciu na stałe po prostu nie ma zielonego pojęcia o kotach.
Natomiast domowe koty to zupełnie inna historia. To nasze zwierzęta, pozstające pod naszą opieką i jesteśmy zobowiązani do zapewnienia im bezpieczeństwa.

Link to comment
Share on other sites

To pytanie nie było do Ciebie:) ale ustosunkuję się do fragmentu Twojej wypowiedzi:

[quote name='ulvhedinn'] Koty wonożyjące- "dzikie" natomiast są zwierzętami nie domowymi, zamykanie ich na siłę w domu byłoby głupie i okrutne. Ktoś kto chciałby takie koty wyłapywać i umieszczać w zamknięciu na stałe po prostu nie ma zielonego pojęcia o kotach.
[/QUOTE]
i powiedz mi jak tu być mądrym.....ja piszę że dawałam tym wpół dzikim kotom dach nad głową(po oswojeniu ich już w pewnym stopniu, aczkolwiek były oswojone tylko ze mną, innych sią bały) i miały drabinkę na trawnik, w każdej chwili mogły sobie wyjść z domu. wracały w zasadzie tylko na noc, i na jedzenie. i za to zostałam "zjechana"przez innych, że gram z nimi w rosyjską ruletkę.
z drugiej strony Ty piszesz, że zamykanie ich na siłę byłoby głupie i okrutne(a inni twierdzili że tak właśnie powinnam zrobić, nie wypuszczać ich z domu, bo na zewnątrz czeka na nie masa niebezpieczeństw).
pogubić się można...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...