Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

ha :diabloti: deszcz musi czasem padać
ja też zmokłam -bo nie miałam swojej pałatki, tylko kurtkę
(pałatkę pożyczyłam córce na obóz harcerski)
pałatka jest rewelacyjna -człowiek się mieści razem z głową i plecakiem i nogami
jest luźna i długa i lekka i nie przepuszcza wcale wody czyli deszczu

kupiłam w Dekhatlonie za ok 80 zł


Misia cudnie kulista
i wróbelki :loveu:

Posted

A wiesz, że przypomniał mi się Twój wpis o kurtkach przeciwdeszczowych dla psów od razu...
Sama się zaczęłam zastanawiać.:p

Posted

dla psów nie mam nic na razie na deszcz
Caillou nie kąpie -więc jak czasem zmoknie w górach -to taki rodzaj prysznica
a
Sweetie
ciągle śmierdzi psem :mad:-trzeba by ją kapać codziennie
więc i jej deszcz nie zaszkodzi :diabloti:

Posted

Moje bardzo nie lubią deszczu. Misia jak tylko czuje, że ma główkę mokrą, zaraz próbuje się wycierać o mnie, o moje nogi..
Ma inną zupełnie sierść niż Reks.Taką miękką, delikatną jak pajęczyna. Od razu wygląda jak zmokła kura, wilgoć sięga aż do skóry i bardzo powoli schnie.
Reksio ma podszerstek mięciutki, jasnobeżowy, ale z wierzchu sierść ma twardą, mocną, błyszczącą i gładką. Jeżeli nie pada zbyt mocno, to po nim w ogóle nie widać, że zmókł, tylko czoło ma mokre, po reszcie woda po prostu spływa.

Posted

a jak pada 4 godziny bez przerwy? :diabloti:
Caillou ma tez podszerstek i jak pada krótko -albo wejdzie do rzeki -otrząśnie się i sucha
ale jak pada dużej -to pozwala wodzie spływać po sierści, tylko głowę spuszcza, żeby sie jej po oczach nie lało
a potem
pięknie pachnie wiatrem i deszczem

a Sweetie:mad:
śmierdzi po deszczu tak jak i przed deszczem :mad:

Posted

[quote name='Jasza']Nigdy nie próbowałam. Rysuję tylko ludzi, drzewa, domy i wróble.[/QUOTE]

To może spróbuj? :) jak masz taki talent to czemu nie :cool3: tylko modele będą bardzo żywe :cool3:

Posted

Cztery godziny w deszczu...moje psy by mnie przechrzciły. To już bym wolała wejść do lisiej nory, zakryć się krzakiem jagodowym i przeczekać.

Lara, próbowałam ze zdjęć, ale jakoś...mam do nich zbyt emocjonalny stosunek :p i ciągle mi coś nie pasowało.

Posted

ja tak szłam przez Izerskie
wyszłam ze schroniska Orle i szlam górami do Szklarskiej, żeby zdążyć na autobus
lało cały dzień
nie miałam wtedy swojej pałatki i w pewnym momencie było juz mi wszystko jedno czy pada czy nie
bo i tak byłam cała mokra

Posted

[quote name='Jasza']Cztery godziny w deszczu...moje psy by mnie przechrzciły. To już bym wolała wejść do lisiej nory, zakryć się krzakiem jagodowym i przeczekać.

Lara, próbowałam ze zdjęć, ale jakoś...mam do nich zbyt emocjonalny stosunek :p i ciągle mi coś nie pasowało.[/QUOTE]

A mi byś namalowała moje stwory? :D oczywiście za opłatą ;)

Posted

[quote name='Jasza']Musiałabym najpierw poćwiczyć i namalować choć jednego psa....:p
Chyba, że masz wróble? :diabloti:[/QUOTE]

Wróble przylatują, chociaż więcej jaskółek :eviltong: gniazda mają i nam brudzą :eviltong: mogę podesłać na próbę jakąś fotę :cool3:

Posted (edited)

Fannie Flagg.
Książka tak ciepła i wciągająca od pierwszego zdania, że zastanawiałam się, czy jej dzisiaj nie wziąć do pracy i nie poczytać pod biurkiem w wolnej chwili, ale jednak to by była przesada..
Mimo, że ją znam, czytałam, ( ostatni raz kilka lat temu) to ciesze się, że mi się udało ją wypatrzyć na bazarku i mam swoją i mogę do niej wracać.
Jest jak patchwork pozszywany z wielu różnych mniej lub bardziej powiązanych opowieści. Staruszka Ninny opowiada Evelyn o czasach swojego dzieciństwa i młodości, o swoich przybranych rodzicach i przybranym rodzeństwie... O kawiarni Idgie i Ruth i ich syna Kikutka, gdzie można było zjeść pieczeń przyrządzoną przez Dużego Georga a dziewczyny ufundowały nagrodę dla tego kto odgadnie ile fasolek stoi w słoju na ladzie.
Szeryf Grady pilnuje, żeby żaden "czarnuch" nie wszedł do środka, więc Idgie wywiesza drugie menu na tylnych drzwiach kawiarni i tam sprzedaje konfiturę z pomidorów, kurczaki i cytrynowy placek wszystkim, którzy nie mogą zjeść przy stolikach.
Ten sam Grady spędza trzy dni nad rzeką, upijając się jak świnia i płacząc do nieprzytomności kiedy umiera stary Murzyn, który opiekował się nim od dziecka..
Nad rzeką, za miasteczkiem mieszka Eva, która wodzi mężczyzn na pokuszenie swoimi ogniście rudymi włosami i zielonymi jak agrest oczami. Ma psa na trzech łapkach, małą Lady, a przybrany brat Ninny, Buddy, mówi, że w promieniu dwudziestu pięciu kilometrów nie ma bezdomnego zwierzęcia, któremu Eva nie pomogła..
Kiedy Ninny rodzi synka i po półtora roku okazuje się, że coś jest z nim nie tak, że nigdy nie będzie rozwijał się normalnie, a intelektualnie zatrzyma się kiedyś na poziomie kilkuletniego dziecka, tylko wzrusza ramionami, a parę lat później mówi, że Albert jest najbardziej niezwykłym i dobrym człowiekiem jakiego zna. Ona sama musi tak bardzo starć się, żeby być dobrą, a jemu przychodzi to tak naturalnie i bez wysiłku. On po prostu taki jest. Dobry.
Wszystkie osoby o których czytam, są prawdziwe; czasami mam wrażenie, że kiedyś tam, naprawdę żyli i przydarzyło im się to wszystko i wiele więcej. I bardzo bym chciała ich poznać.
Niech Was nie zrazi do tej książki moja ckliwa i może trochę nadmuchana, bajkowa próba opisania tej pięknej opowieści..
Fannie Flagg nie pisze tak różowo i banalnie, jest czasem smutno, częściej - tak pogodnie, żeby się po prostu uśmiechnąć i zabawnie, prawdziwie.
Boże, może i ja będę kiedyś siedzieć na tarasie w jakimś domu spokojnej starości i ze zgrozą kręcić głową: "Wiesz, Evelyn, niektórym tutaj zdarza się puszczać wiatry i nawet o tym nie wiedzieć" ;-)

Edited by Jasza
Posted

Odmeldowuję się weekendowo. Działkowo, ogródkowo i wyyybitnie leniuchowo.
Kończę "Pomidory.." i nie mam już co czytać, bo paczka z następnymi książkami jeszcze w drodze a biblioteka będzie otwarta dopiero we wrześniu. Cóż. Zostaje mi wyspać się za wszystkie czasy ;-)

Posted

Brzmi ciekawie choc ostatnio lubie czytac polskich autorow..;)
ja tez nie mam, poczytalam to co mialam ale sasiadka wczoraj poratowala mnie gazetami;)
to milego ogrodkowania:)

Posted

Nie, nie, napisałam [I]kołowrotek[/I], bo miałam raczej na myśli dni z harmonogramem: pobudka, spacer, praca, spacer, sprzątanie, obiadokolacja, francuskie ciastko z wiśnią ( jem ostatnio namiętnie) książka w wannie i uff, zakopywanie się w pościeli. I apiać od nowa. ;-)

Posted

Chodzimy sobie po lesie, zazwyczaj tymi samymi ścieżkami, czasami gdzieś zboczymy po drodze i czasami znajdujemy coś ciekawego. Wiaderka z zieleniną przypominającą liście łubinu, choć nie o końca ;-) jeżeli wiecie o co mi chodzi..
Albo na przykład ..chmm, budyneczek z wiklinowego płotka owiniętego czarną folią.
Ma kształt prostokąta, wysokość z metr i trochę, długość - około dwóch metrów.
"Budyneczek" nie ma żadnych otworów.
Przed nim w odległości około półtora metra zbudowana jest pseudosadzawka, z kamieni i worka na śmieci, na podwyższeniu. Nad baraczkiem jest tabliczka z napisanym odręcznie(!) komunikatem: Stanowiska obserwacji ptaków. Nie niszczyć!
Jak myślicie? To prawda? Czy wtedy nie powinno tam być jakiejś oficjalnej informacji? A nie jakiegoś świstka? Boję się, że to jakiś myśliwy albo wypychacz ptaków...
Wiem, wiem, od razu czarnowidztwo. Gdzie mogłabym sprawdzić?

Posted

może tutaj zapytaj [url]http://forum.przyroda.org/slask-i-zaglebie-vf74.htm[/url]
to jest takie forum miłośników przyrody i jest dział obserwacja ptaków na ŚLąsku

Posted

Wczorajsze popołudnie. Siedzimy w cieniu pod czeremchą. Sielsko. Anielsko. Ogony odpoczywają.:smokin: Ja czytam. ( Przyszło bazarkowe „Bielmo”). Nagle za naszymi plecami szelesty, szurania, ktoś się przedziera w naszą stronę…Miśka alarmuje cienkim głosikiem, który świdruje w uszach i dociera na drugi koniec miasta. Reks się jeży. Z krzaków tuż za moimi plecami wyłania się czarna głowa, a za nią reszta grubego labka.

Reks, mimo tego, że jest na lince, wyrywa się w stronę intruza, straszy zębami, łapię za drugi koniec taśmy w ostatniej chwili, ups :oops::oops:. Kula odskakuje na pięć metrów i z bezpiecznej pozycji wyzywa. Nikt jej nie słucha, a już najmniek labek, który niczym czołg kieruje się w stronę naszego „obozowiska”..mimochodem zjada garstkę psich groszków ( Reks dostaje apopleksji :errrr::ekmm::talker:), gość wypija łyczek wody dla ochłody z ulubionej miseczki Misi, trzymam małego, jednym okiem obserwując, czy labuś nie spróbuje obsikać mojego plecaka i rzuconej w trawie książki.

Wtem pojawia się, brodząc w jeżynowych krzakach właściciel czarnego grubasa ( a właśnie, ciekawe czemu Misia wciąż wydziera się ukryta w ściernisku, powinna czuć z racji podobieństwa kolorów i kształtów coś na kształt porozumienia dusz :p ).

Właściciel pojawia się, niespiesznie zrywa owoce, nie spogląda w ogóle w naszą stronę, zaczynam się domyślać, że oblepiona pajęczynami i trawą, spocona i utytłana w czeremchowych liściach, tak pięknie wtapiam się w tło, że jestem jak niewidzialna :PROXY5:…ale psy? Misi co prawda nie widać, ale słychać, oj słychać i to jak, a Reksa, złorzeczącego psią łaciną również.

No nic. Labuś jeszcze obrzuca spojrzeniem resztki jedzenia po czym truchcikiem biegnie za jeżynożercą.
Misia milknie i skrada się wychodząc z ukrycia, puszczam Reksa, obydwa idą szybko sprawdzić dobytek. Reks jest wściekły, słyszę jak mruczy do Kuli: „Patrz, a groszki to wszystkie zjadł! Cham.”:-x

Ja sprawdzam książkę. Sucha. I plecak. Suchy. O-o. Nasza uzbierana czaremcha jest mokra. Oczywiście zamiast najpierw pomyśleć, łapię ją, wącham..i już wiem. Labek uznał, że świństwo i niejadalna. Oznaczył sowicie. No nic, niewiele tego było, bo większość zjedliśmy ( ogony lubią). Rzucam w trawę, wycieram ręce też w trawę i zapominam.

Wreszcie cisza. I spokój.

Pytanie za sto punktów. Co tak rozbawiło dwóch wyrostków, których minęliśmy w drodze do domu, że minąwszy nas pękali ze śmiechu?:turn-l::turn-l:

Odpowiedziałam sobie sama, kiedy wróciłam do domu i ściągnęłam spodenki. Mam na dżinsach czeremchową mapę Afryki. :placz:


Pytanie za dwieście punktów.
Czym to sprać?
Odpowiedźi jeszcze nie znam, ale coś mi się wydaje, że odpowiedź brzmi: niczym.:placz:

Posted

Heh to Ci historia ale nie On Cie wogole nie zauwazyl? hehe
heh taa nieswiadoma niczego idziesz sobie z pupa czerwona-granatowa heh wiesz chyba sama bym sie usmiala:D
moze mysleli o czyms innym hehe znaczy ze jakas wpadke zaliczylas:D
no coz probuj moze Ci sie uda sprac vanishem;)

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...