Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

A Misia jest złodziejka faktycznie.
Ostatnio byliśmy w sklepie zoologicznym na 1000-leciu.
Sam sklep dość spory, można się przechadzać miedzy półkami węszyć. Ogony zachwycone.
Same pokazują co im się "podoba", co fajnie pachnie.( Zazwyczaj lecą prędko do półek ze śmierdzielami ;-) )
No i wybrałam smakołyki, płacę.
Miśka zaczyna przewracać oczami i krztusić się jak kot shrekowy wypluwający kłaczek.
Dziewczyna za ladą się uśmiecha, - "Pewnie coś skosztowała" - mówi.
Ja zaprzeczam - jeszcze nigdy się to nie zdarzyło, nie bierze nic nawet częstowana przez ekspedientkę ( co innego Reks).
Miśka dlawi się mocniej. Pochyla głowę i z kolejnym kaszlnięciem wypluwa na ziemię mały groszek Royala.
Wącha, jakby z niedowierzaniem, że skąd on się tam wziął, że przecież ona, że nie, że co za dziwy!
Chce mi się śmiać - "Miśka, co ty porwałaś?" - mówię.
Misia zawstydzona, patrzy wielkimi niewinnymi oczami, odsuwa się, absolutnie nie przyznając się do małej brązowej chrupki leżącej tuż obok.
Pękamy.
Dziewczyna za ladą się śmieje.
Misia zdegustowana obraca się tyłem i siada jak gdyby nigdy nic.
Raz. Jeden raz spróbowała i zaraz się wydało...:cool1:

Posted

Jasza... musisz po prostu musisz napisać książkę :)
Uwielbiam taki sposób opowiadania, pisania :)
Jak mi smutno i źle to sobie tu przychodzę i czytam i czuję się jakbym przeniosła się w inny, lepszy świat...

Posted (edited)

Bardzo mi miło, że wpadacie i czytacie.
Ja też to piszę w zasadzie po to, żeby sobie samej coś podkolorować, jak czarne chmury nad głową. Te prawdziwe - jak teraz, kiedy patrzę za okno - i te niosące prawdziwe kłopoty...

A zamiast pisać, wolę czytać oczywiście.
Teraz: Pam Lewis "Idealną rodzinę" i Charlesa Fraziera "Zimną górę".
I kończy się porządkowanie balkonu - będę miała kącik do rysowania i trochę miejsca na ksiązki.

Co czytaliście ostatnio ciekawego?
Jakie macie ukochane książki?

Edited by Jasza
Posted

[quote name='magda222']Jasza... musisz po prostu musisz napisać książkę :)
Uwielbiam taki sposób opowiadania, pisania :)
Jak mi smutno i źle to sobie tu przychodzę i czytam i czuję się jakbym przeniosła się w inny, lepszy świat...[/QUOTE]

To prawda ja tez tu zagladam i podczytuje z ukrycia..:oops:
i ciesze sie ze wrocilas i znow moge zagladac do ulubiencow i ich panci:)

ja jestem na etapie czytania od Michalak i teraz po raz setny czytam od Kalicinskiej Milosc nad rozlewiskiem..;)

Posted

Carlos Ruiz Zafon, Janusz Wiśniewski, Izabela Sowa i pewnie jeszcze kilka pojedynczych tytułów by się znalazło :). A teraz czytam Rebeccę Eckler, kupioną na bazarku i zaśmiewam się, bo chyba dość trafnie ujmuje uroki macierzyństwa ;).

Posted (edited)

Rozlewisko zapisuję do listy ;-)
Zafona nic nie czytałam, aż wstyd....
Nadrobię.

Najśmieszniejsza książka jaką czytałam to były Przypadki Adriana Mole - zresztą cała seria historii o nim. Bomba.

Edited by Jasza
Posted

[URL="http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/pelny/021af63d5264447b.html"][IMG]http://images39.fotosik.pl/1615/021af63d5264447bgen.jpg[/IMG][/URL][/QUOTE]
Jaki słodziak ten Twój Reksiu .Reksiu -gapcia:razz:

Posted

Taaa, gapcia...ja tam już się nie dam nabrać na te maślane oczy.;-)
A w ogóle to cześć!:loveu:

Nasze [I]dzieńdobry[/I] i nasze [I]dowidzenia[/I].

Wychodzę do pracy , mam już klucze w ręce, ogony są po dwóch spacerach, jednym długim i brudnym, drugim krótkim, na siku.
Mieszkanie doprowadzone do porządku ( nie potrafię wyjść z domu zostawiając rozgardiasz, rozglądam się krytycznym okiem, czy wszystko gra, jaśki ulożone, narzuta wygładzona, podłogi zamiecione, łóżko pościelone, okna zamnięte, jedno uchylone..).
Radio włączone. Muzyka.
Reksio zajmuje upatrzoną pozycję w sypialni, widzi,, że mam w rękach skarpetki ze smakołykami, wie, że jego porcja wyląduje na łóżku, już czeka.
Misia ręci się przy moich nogach i czasami próbuje wyciągnąć mi swoją skarpetę z ręki, nie lubi czekać, niecierpliwi się, przysiada, przytupuje..
Rzucam. Mały łapie zawiniątko przednimi lapkami. Dobry jest.
Miśak wskakuje za lecącą skarpetką na wersalkę.
Pani przyjdzie – mówię.
I wychodzę.
Zamykam drzwi.
Czasami słyszę jak Misia niczym cetnarowy worek ląduje na ziemi i przenosi się ze swoim skarbem na wygodniejszy i bezpieczniejszy fotel ;-)

Kiedy wracam z pracy witają mnie dwie skaczące kulki.wciskające się jedna przed drugą.
Już się nie pochylam do całuskow, o nie! Parę razy wyglądalam jak Matka Boska Częstochowska. Podrapane nogi to nic. Mam czerwone krechy od kwietnia do pażdziernika z naszych hugobergowskich chaszczygąszczy, więc kilka dodatkowych nie robi różnicy.
Czasami tylko, kiedy już zakładam szelki Misi uda się mnie uszczypnąć w usta i potem przez kilka godzin wyglądam jak ofiara przemocy domowej.

Wyłączam radio. Kątem oka zauważam szybę upstrzoną plamami odciśniętymi przez czyjeś noski, no tak, ta strona okna jest dostępna dzięki szerokiemu, wygodnemu oparciu fotela
Wychodzimy. Zmęczenie, które czułam kończąc pracę i jadąc do domu, mija. Ogony same nie wiedzą, ile energii mi przekazują podczas takiego dzieńdobry.

Spokojne [I]dowidzenia[/I]. Wybuchowe [I]dzieńdobry[/I]. Nasze ceremoniały.

Kocham je.



P.S. Ogony słuchają Radia Plus.
Rano Poradnik młodego rolnika ( czy jakoś tak) potem różańce, łagodne przeboje, ewangelia - wychowywanie przez inprinting ;-) czy jak to się nazywa :diabloti:

Posted

Źle i w złym kontekście użyłam sformułowania imprinting.
Chodziło mi o to, że może słuchając dobrych, łagodnych, spokojnych dźwięków, nawet niekoniecznie je rozumiejąc, ogonki same stają się z każdym dniem łagodniejsze i spokojniejsze.
Doświadczenie trwa od sześciu lat ( na razie!).
Efektów nie stwierdzono....:evil_lol:

Posted

Tak. Widzę to oczami wyobraźni.
Nas nie ma.
Miśka śpi ( na pewno śpi, bo jak przychodzę to zlatuje z łóżka, poduszki są rozwalone i miejsce jeszcze ciepłe) Reksio siedzi na oparciu fotela, wygląda przez okno i wypatruje niebieskiej pandzi. I sobie mruczy pod nosem koronki albo różańce razem z radiem. Ha.

Posted

Ciepło. Ja już ledwo daję radę. Czy organizm może się przyzwyczaić do taikch temperatur?
Wątpię.

Ogony wykazują kompletny brak instynktu samozachowawczego...
Boją się wentylatora, nawet delikatnie puszczonego i zamiast leżeć na chłodnej ( w miarę oczywiście) podłodze w miejscu w którym docierają podmuch, dekują się w łazience albo okupują wersalki i przedpokój.
Nie mam mowy o zimnych okładach, moczeniu w chłodnej wodzie - krzyk i obraza.

Na dodatek wczoraj zaczęło grzmieć jak sobie leżeliśmy w cieniu pod drzewem i dopiero zaczynałam odżywać...futrzaki zaraz zarządziły odwrót i potuptały w przyspieszonym tempie w stronę domu.
Ja - spocona i zgrzana, plecak pełen wody, jedzenia kocyków i książek ( bo przecież zamierzałam wrócić wieczorem, jak słońce przygaśnie) w rękach smycze rozciągnięte do maksymalnej, pięciometrowej długości i ciągnące przez łąkę fuczące , toczące pianę z pysków psy. Pięknie.
Mieszkanie klaustrofobicznie zaciemnione, wentylator na full, ogony do łazienki, ja do łazienki. Prysznic ( ja). Woda z lodem ( ja i ogony). Gorąco. Odkurzam. Ścieram kurze. Kładę się z książką na podłodze. Nie potrafię się skupić na tym co czytam.Ogony dalej w łazience. Reks fuczy i oczy prawie wychodzą mu z orbit. Misia o tyle lepiej, że jak już jest w domu - trochę się uspokaja. Wylatuje drobiąc nóżkami co jakieś piętnaście minut, prowadzi mnie na balkon, każe się brać na ręce, zagląda przez chwilę przez okno , minka w ciup i już się odchyla, na ziemię, na ziemię szybko, kładź mnie. No to kładę i Kula hyc do łazienki z powrotem.
Czasami wylatuje tylko, wygląda zza wersalki, sprawdza, że jestem i wraca prędziutko do kryjówki.
Reksio nie potrafi się opanować. I ja nie potrafię mu pomóc.
Wreszcie wieczorem, kiedy już leje i grzmi od prawie dwóch godzin a Reks dyszy od ponad czterech (!) i leci przez ręce, daję mu ciutkę sedalinu ( wiem!).
Ścielę łóżko, daję czystą pościel, mały wskakuje na swoje ulubione miejsce, przy poduszce, jeszcze troszkę dyszy, kładę się obok, głaszczę go za uszkiem, uspokaja się, wstaje, wciska nos gdzieś w mój brzuch, wzdycha, zasypia. Boję się poruszyć.
Za pół godziny przybiega Kula. Leżymy. Zasypiamy. Nie wiem kiedy.

Posted

Upały są rzeczywiście nie do zniesienia... niestety Megi też nie chce być polewana wodą, heh. Królasy moje leżą jak padnięte (tym to dopiero nie da się jak pomóc!). Kiedy to się skończy....

Posted

Dzisiaj parno było i nieciekawie w ciągu dnia, ale teraz temperatura jest bardzo przyjemna!

"Atrakcji" z panikującymi psami nie zazdroszczę. I ta niemoc, bezsilność... człowiek chce pomóc, pies patrzy błagalnie, a pomóc nie ma jak... Tak samo z upałami. Jakoś nasze rozwiązania nie przypadają psiakom do gustu. Też się dziwię, że Bazyl nie chce "korzystać" z zimnych okładów albo że nie kładzie się na kafelkach w łazience gzie najchłodniej. Na szczęście przynajmniej nie ma nic przeciwko wiatrakowi ;).

Posted

[quote name='Jasza']O 2.58 na pewno. Mogłabym teraz się zamienić w jeża i prowadzić nocne życie...;-)[/QUOTE]

Hihihih, to by było dobre ;) I rano jest jeszcze rześko, tak o 7.00 jak idę z Megi na spacer :)

Posted

ja chodzę na spacery nad rzekę
siedzę sobie z nogami w wodzie
pies trochę leży, trochę się moczy, trochę biega
a mój syn bada głębokość rzeki :diabloti:jak już ma mokrą koszulkę -to wracamy:evil_lol:

lubię jak jest ciepło

Posted

Witaj Patmol :-)
My nie mamy rzeki, ale siedzimy w lesie.
P.S. Ja też lubię jak jest ciepło, ale nie gorąco i upalnie....

Posted

my nie mamy lasu
ale
w lesie musiałabym Caillou trzymać na smyczy -bo to pies polujący
w lesie sam by się wyżywił, a i dla mnie by starczyło :mad:

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...