Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

On robi pełne zgrupowanie w swoim pokoju, wypada z niego, szybki oblot, chaotyczne chwytanie, co mu się nawinie zabawkowo, pęd na dwór. Wracając, nie zapomina zabrać danej zabawki z powrotem. Skąd biorą się więc inne w jego pokoju? Jak Łokuś łazienkuje, a Cac i Jola są z nami na większej przestrzeni Cac nie trwoni czasu, kursuje tak długo do swojego pokoju, aż znajdą się tam wszystkie zauważone przez niego zabawki. Dopiero wtedy dostrzega radość zajęcia się nami. Kolejno ja staram się choć nieco zabawek wyprowadzić z pokoju, bodaj po to, bym miała mu co rzucić na dworze (bo on tam też musi nosić w pysiaku zabawkę), a i by Łokuś nie był [I]odzabawkowiony[/I].

  • Replies 5.6k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

[quote name='IVV']Izus on ci tylko pomaga utrzymywac porzadek zabawkowy ;) chlopak lubi jak jest ladnie posprzatane ;)[/QUOTE]
Aż za bardzo pomaga... Dziś, właściwie wczoraj, właśnie skutkiem porządkowania odszedł
[*] gumowy prosiaczek. Odpadła mu dooopinka. Drugiemu jeszcze się dzielnie trzyma ta część ciała..., tu kluczowe jest to [I]jeszcze[/I].

Posted

Właśnie z narkozy wyszła mi Czesia. Takiego obrotu spraw, pędu czasu nie pamiętam.
Nie wiemy, co się stało, jak to się stało. Co ona odwaliła, gdzie, no cholera jasna gdzie??? :-(

Z wakacji wrócił brat z dziećmi. Ponieważ psy ich... nie bardzo (nie wszystkie rzecz jasna)... oni do mamy, a ja psiaki = szybki odsik turami.

Czesia była w każdej. Ostatnia tura ona i Łoki. Tura krótka, bo Łoki wolał siedzieć w kuchni pilnować gara z jedzonkiem dla nich (się robiło)...
To nie było przysłowiowe 5min. To było prawdziwe 5min. :placz:
Słownie ... mać :angryy: 5min, bo otworzyłam drzwi do mamy, weszłam, zamknęłam za sobą i mówię: [I]Nie posiedzę dłużej z Wami, bo jest już 3cia tura z Łokim. Zaraz możecie wyjść (czy coś w podobie) tylko je zaprowadzę na górę.[/I]

Wyszłam, widzę Czesię nawracającą z Łokim ze schodów, b.bolała mnie głowa, chciałam iść na górę, wtulić się w nie i kimnąć. Z racji bólu głowy myślałam więc, że mam omamy wzrokowe, z tylnej, lewej nogi Czesi wisiała skóra, a ja widziałam krwawą skarpetę mięśni. Ryknęłam do mamy... [I]Alarm![/I], w... 5min. byłam po smycz, Czesia przerażona, że zrobiła coś złego za mną i fru na łóżko i [I]"nie ma jej"[/I], jak zawsze ta mina: [I]"Nie ma mnie!"[/I]

22min., coś około i byłam w Łodzi w mojej lecznicy (mój obecny rekord).
Alarm po drodze też do doktora, by się szykował, do męża (z mężem zjechaliśmy się na miejscu). Zawróciłam go, bo nie pamiętałam już nic, czy drzwi zamknęłam itp...itsre. Kiedy my byłyśmy w lecznicy mąż obszukiwał działkę, siatkę, każdy zakamarek w poszukiwaniu kawałka skóry i krwi. Zero, słownie zero. W owe 5min. u mamy było wyjątkowo cicho, nie szczekały moje psy, nie usłyszałam w te zasrane 5min. ni jednego piśnięcia Czesi.

Na miejscu narkoza i szycie, potem leki. Mam kolejny dług wdzięczności wobec doktora, bardzo nam pomógł, cudnie stanął na wysokości zadania, a to zadanie było wysokie.

Lekko nie będzie ale skóra okazała się być cała za to przecięta jak skalpelem, czyste, szarpnięcie, nad nim kolejne, mniejsze. Mam więc Czesię w kapeluszu, niewiedzę i mętlik w głowie, sama Czesia ma piera, sączek w gigant szyciu no i jesteśmy na starcie solidnej, długiej walki o gojenie się. :flaming:

Remik uwstecznia się z płucami :-( więc... to była moja druga dziś wizyta.
Niech ten dzień się już skończy... :placz:

Posted

[quote name='Smyku']Udało się Tobie troszkę kimnąć czy Cześka cały czas na obrotach ?[/QUOTE]
Nie udało, 3ma mnie adrenalina.
Czesia fazy ma, pobudzenia i przysypiania.
Od naszej rozmowy, czyli 5sek. wstecz już się tak zmieniło, że skoro muszę być na czuju, to pies - morderca, znaczy się Łoki ;-) idzie jednak z mężem spać, a ja na nasłuch biorę Remcia do Czesi, słowem śpię z nimi w kuchni.

Tanuś, ja nie wiem, po prostu nie wiem. Mam całkowicie odkorbioną, wszęęędobylską (parę już lat) Klarę i gdyby było takie niebezpieczne miejsce ten świrek zaliczyłby je pierwszy. :-( Drugi penetrator Cacuś, w jednym, na szczęście kawałku. A tu... masz ci los... :-( Może skusił ją do pokonywania płotu widok kurczaków u sąsiadki? Ale z kolei te kurczaki tak nie bardzo Czesię kręciły. Z kolei przed momentem sąsiadka nam doniosła, że ma dziwnie wygniecione buraki. Przypadek? Jutro ja lezę na swoje poszukiwania tego miejsca, bo nie wierzę, że takowe jest ale bez śladu krwi. W pale się nie mieści to, co się wydarzyło...

Posted

He he czego sie nie robi dla smakowitych kurczaczków. Tylko zapytam czy to były pieczone czy żywe kurczęta :evil_lol: ;) z buraczkami mniam, mniam :):)

A tak serio to ściskam Czesiątko bo pewno obolałe. I przespanej nocy życzę (nie tylko Czesi ;)

Posted

Żywe, żywe... :-)
Obolałe na pewno ale i anty-ból zabezpieczone.
Jeszcze czuwam, nocka będzie może spana na 1/2 gwizdka, bo dodatkowo obserwuję/ nasłuchuję też Remka.
Uzbroiłam Czesię w drugą obróżkę, by piorunem ściągnąć jej na ganku abażur z dyżurną obróżką, zrobić przepinkę na smycz na tę drugą obróżkę, sprowadzić po schodach, po czym piorunem założyć abażur.
Będzie z tym wszystkim jazda i z gojeniem i z zapanowaniem nad Czesią. :-(
Będzie po wielokroć nieszczęśliwa, jak się zorientuje, że wiele dni spędzi w abażurze, że będę jej ograniczać "cyrkowanie", że skończy się przez abażur podszczypywanie innych psiaków, że szlaban na zaloty ze swoimi adoratorami, głównie Fuksem.

Posted

Izuś, ja pierdziu!!!!!!!!!!!!!!!!! Czesia to Diabeł Tasmański!!! Bido Ty, nie wyśpisz się, nadenerwujesz, a do tego nagłówkujesz co było przyczyną...A szyba jakaś, szkło, jak przecięte jak skalpelem to może to? Od drutu byłoby szarpane, od ugryzienia też. Ki diabeł????? Tasmański.....;) Ucałuj Dzwońca i odpocznij trochę i nie wchodź na Dogo, bo ja na pewnym wątku dostaję częstoskurczu jak czytam, A WŁAŚCIWIE NIE CZYTAM WPISU.......WRRRRR!!!!!!!!!!!

Posted

Szyb, powierzchni gładkich (plastik) u nas niet.
Hm... idę jutro penetrować teren.
W głowie mam wojnę, jestem załamana.
Wiesz to wyglądało, no... do chęci wyrażenia komicznego mi daleko ale jak opadłe gacie... :-( zero szarpaniny, postrzępienia.
Druty, hm... usuwaliśmy siatki po starych boksach, wycinaliśmy montowania (elementy metalowe) ale to pojechało na złom. Do uprzątnięcia/ w trakcie jest ten odremontowywany, powiększany nieco wybieg, tam, na pewno coś może jeszcze być, jst to tył placu, tyle, że... on jest niedostępny obecnie dla psiaków, nie ma cholera bata, by tam się jakiś przecisnął.
Patrząc na dystans i czas: wypuszczenie, psy ruszyły, moje wejście do mamy, wspomniane zdania, wyjście i zastanie Czesi z Łokiem w drodze na schody do domu, wszystko to wskazuje, że to się musiało stać, gdzieś blisko. Pobliże wejścia do mamy i wejścia do mnie? By stało się coś tak okropnego musiało to mimo wszystko potrwać, np. sus, sus, zawieszenie się, skok na coś, podcięcie, sus i w panice nawrotka do domu.

Cześka, co Ty sobie i mnie narobiłaś??? :placz:
Nie mogę sobie wybaczyć, że ją puściłam 3ci raz. Wiem, to głupie, bo tyle razy wychodziła po wielokroć. Chciałam właśnie powiedzieć, co powiedziałam rodzince, a jednocześnie musiałam odsikać Łoka, a co najważniejsze, nie chciałam, by Czesia została sama w domu na te 5min, bo gotował się ryżyk z odrobinką wędzonki (a tu skuszenie zapachem wchodziło w grę). Nie chciałam żeby sięgnęła, poparzyła się, no to... zawisła (?)/ podcięła się(?)... :placz:

Posted

Wiesz, nie z jej winy. U mnie to taki odkorbiony czuj, że: a jeśli, a może, oj uwaga, bo trzeba itd... (dowolne wstawić).
Z jej strony noc była ok, trochę krążyła między kuchnią i pokojem = budą, ja sprawdzałam, czy kapie z sączka, ile kapie itd. (od wczoraj pokochałam wzorzyste czerwienią plamy na wersalce w kuchni i tapczanie w budzie; dotychczasowe kolory i wzory opatrzyły mi się).
Skończyłyśmy w budzie, położyła się na boczku więc miałam szansę się do niej wsunąć, tak, by nie urazić jej nóżki. Przy nas delikatnie położył się Remiś. Spaliśmy rwanym snem ze 2,5 - 3h. Byłyśmy już na piciu, siku i dwóch dzióbnięciach jedzonka. Teraz odsikuję resztę. Remiś leki podane.

Posted

[quote name='Smyku']A Remiś spał spokojnie ?
Michu mowi , ze tak nie bardzo mnie lubisz , skoro mi żałujesz dwóch sztuk .[/QUOTE]
Remiś - tak. :-)

A co do reszty, ostrzegaj mnie przed takim wpisem, zachłysnęłam się gorącą herbatą, boli jak pierun, a po zachłyśnięciu parsknęłam śmiechem... :evil_lol: i... herbatą. :roll:

No, ba... żałuję, żałuję... :-) A propos... Mania, Fira widziały, że coś jest nie halo, bo... chodziły wczoraj za mną z Remkiem gęsiego, aż to zaczęłam sprawdzać :razz:, gwałtowny zwrot, zmiana kierunku, a one tuptuptup, wciąż ze mną na szlaku. ;-) To był kochany widok/ uczucie. :-)

Posted

[quote name='sylwiaso']Rozmawiałam z Majcią telefonicznie!!!!!!!!!oj Czesiol Czesiol nie wiem co pisać...........................!!!![/QUOTE]
Na razie jest OK. I niech to się nie zmienia. Jutro wizyta (a jeszcze dziś, odpukać, gdyby...).

Posted

[quote name='agaga21']kurcze, co się mogło stać z tą łapką pokrojoną? :(:shake:[/QUOTE]
Przecięta niczym nożem w dwóch miejscach, duże (ta zjechana skarpeta ze skóry) i wyżej. To sugeruje na dwupunktowe nadzianie się po wykonaniu skoku i mimo wszystko na dużej adrenalinie pod wpływem strachu i bólu zdjęcie się jej samej z tego czegoś. Tylko, że u mnie nic tak nie sterczy. :-( Nie wiem, głowa mnie boli aż do wymiotów, bolała wcześniej to i teraz doszły przeżycia. Patrzę na nią z gulą w gardle. I do tego bez jednego pisku, który musiałabym usłyszeć. Tak cholernie krótki czas. Dziewczyny mnie pytały przez tel., czy ktoś nie mógł jej zrobić krzywdy. Rzut z ulicy, czymkolwiek ostrym, a psów mało co widać z ulicy (taki rodzaj płotu), dolecenie tego czegoś i wpadnięcie jej między nogi? Nie, to nie wchodzi w grę. Sąsiedzi, a wtedy co najwyżej była przez siatkę życzliwa, sąsiadka emerytka też nie. Ona tego dokonała sama tylko, o co u diabła, o co? Dziś się przypatrywałam nawet ławce, bo gdyby goniła Łokera, chciała dać susa ale przy takim nadzianiu się byłby inny rodzaj rany, w ranie drzazga, choć jedna, a sama ławka upaprana. Inna inszość, że przy jej skoczności ona tę ławkę pewno przeskakiwała dla samej frajdy na luzie. Wyć mi się chce, bo i tak miałam ją, z tym, co cudowała w 95% na oku no to teraz jej sobie od tyłka nie odkleję.

Posted

[quote name='Smyku']Dobrze , że już jesteś .
Jak sobie radzicie z Czeską ?[/QUOTE]
Nie radzę sobie na razie z bólem głowy. Świat faluje. Obłęd. Pływam.
Udało mi się kimnąć z Czesią, Czesi pewno to coś dało, u mnie jeszcze gorzej.
Byłyśmy teraz na dworze. Na ten moment, odpukać, nic złego się nie dzieje.
Muszę b.uważać, bo zdjęcie kapelusza owocuje zapędami z sięganiem do wyjęcia wszytej rureczki.

Sunia spowolniona ale ogonek chodzi. Nie odstępuje mnie na krok, jest wystraszona, za moment podanie leków. Troszkę zjadła.
Mama bezradna po penetracji terenu. Śladów nigdzie, żadnych. Jak mam zabezpieczyć to "coś", coś złego, gdzie... jeśli nie wiem, co to? :-(
Dziś wypuściłam z Czesią Jolę i Caca, chodziło mi właśnie o Cacka i jego kombinowanie. Zaiwaniałam w każde miejsce/ zakamarek itp..., który zainteresowywał go. Niebezpieczeństw zero, fałszywy alarm, czyli nie to. Eh... nic gorszego niż niewiedza.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...