Jump to content
Dogomania

DZIKA Lusia - u SWAN na oswajaniu - trzymac kciuki aby sie udalo!!


missieek

Recommended Posts

...no ja oswajałam dzikiego psa...swoją Tajgę, która w schronie była od malutkiego szczeniaka przez 1,5 roku...bez normalnego kontaktu z człowiekiem... ale to swan już wie...

Elso - czapki z głów . Bo ja jednak [B]swojego [/B]psa oswajałam.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 1.1k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Choinka, człowiek to by chciał szklaną kulę, żeby się dowiedzieć, jak ona do tego schroniska trafiła i co się z nią działo przedtem....

Na innym wątku czytałam o szczeniaczku, który był przytulaśny, został wydany do ludzi i po tygodniu wrócił do schroniska chyba panicznie bojąc się człowieka, nie pozwalając się dotknąć:-o

tydzień wystarczył!!

Kojec robię, bo przecież ona nie może siedzieć cały czas sama w pokoju i sikać na wykładzinę. To jest pokój pod dachem, jak się zrobi gorąco, to padnie od wyziewów i nie będzie problemu:angryy: ;)

Będzie koło ogródka, ja tam jestem w ładną pogodę dużo, będzie mogła oglądać podwórko sąsiada, jego dwa psy i kilka kotów żyjące w symbiozie z ludźmi. Teraz może na nich popatrzeć tylko przez okienko...

Praca będzie ta sama niezależnie czy pies jest w pokoju czy w kojcu. Postaram się kojec zrobić spory, bo może się przydać na przyszłość, jako domek tymczasowy itp

Ona jest do kojca przyzwyczajona jak piszecie, poza tym widzę, że jest ciekawa otoczenia, tylko nie mnie:shake:

Spałam u niej jedną noc, nie wykazała najmniejszego zainteresowania:shake:

U mnie przynajmniej ani nie zamarznie, ani żadne zwierzę jej nie zagryzie, a będę dalej nad nią pracować

Link to comment
Share on other sites

[quote name='swan']Kinga, Twoja Tajga przynajmniej nie gryzła, tego Ci zazdroszczę.

Ale poza tym to bym chciała z Tobą pogadać wieczorkiem.
Zadzwonię do Ciebie, OK?[/quote]

o Jezu, zadzwoń, kochana swan, zadzwoń, już sobie wkładam komórę do kieszeni, bo mi zawsze w domu ginie...

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

Malawaszka, ale nie wiadomo nic, skad ona trafila do schronu? Bo mogla byc dzikuska, ktora nie zna ludzi, gdzies biegala samopas, jadla ze smietnikow i oszczenila sie w pustej szopie,zlapano ja, bo nie uciekla od szczeniakow.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Hallo Swan, rozumie, ze przezywasz kryzys i rozczarowanie,ale miesiac pracy nad takim psem to nawet jeszcze nie poczatek. Mialam takiego "dzikuska" pod swoja opieka. Przylecial do mnie z Majorki (mieszkam w Niem. i wspolpracuje ze stowarz.) gdzie przez 2 lata nie pozwolil sie dotknac i gryzl. Mnie tez ugryz na dziendobry, ale jestem odporna na bol.
Przez 2 dni niz zalatwil sie wcale, przez tydzien nie wychodzil z najciemniejszego kata pokoju, a wygladal tak sztywno jakby wogole nie oddychal. Na spacery byl wynoszony i przenoszony z miejsca na miejsce, bo sie nie poruszal, no i ciagle probowal grysc. Nie mam warunkow do izolowania zwierzat( kojec, inne pokoje...) dlatego probowalam robic wszystko normalnie jak z moim wlasnym psem, oczywiscie cierpliwie i wyrozumiale, ale pewnie. Mysle, ze taki psy szczegolnie wyraznie musza odczuc to, ze my za nich bedziemy decydowac i ze to wcale nie jest takie zle! Moj pies to chodzacy spokuj, a wstosunku do innych psow, poprostu straszny ignorant o wyjatkowej cierpliwosci. Bardzo mi pomogl.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Mrzewinska']Malawaszka, ale nie wiadomo nic, skad ona trafila do schronu? Bo mogla byc dzikuska, ktora nie zna ludzi, gdzies biegala samopas, jadla ze smietnikow i oszczenila sie w pustej szopie,zlapano ja, bo nie uciekla od szczeniakow.

Zofia[/quote]

niestety nic nie wiadomo więcej :shake:

Link to comment
Share on other sites

Po tygodniu stacilam cierpliwosc. Ile mozna patrzec na klebek nieszczescia w kacie! Zapakowalam go w koc i polozyla obok siebie na kanapie. oczywiscie szybciutko uciekl w swoj kacik. Ta "zabawe" powtarzalismy przez kolejny tydzien, az w koncu popuscil i zaczal powoli korzystac z luksusu spania na kanapie, oczywiscie najpierw tylko pod kocem, i tylko w mojej obecnosci. Jak tylko ktos wszedl do pokoju znowu uciekal " do siebie". Potem wazne bylo aby byc pod kocem, ale czubek nosa zaczynal wystawac. Potem kanapa stala sie jego azylem, ale dosiadac moglam sie tylko ja, bo inaczej znowu robil myk..
Uwazam, ze niesamowicie wazne sa dla psow rytualy, np. spacer( na poczatku ciagle ta sama trasa, zeby dobrze poznac droge do domu) i powroty do domu, tzn. tego samego miejsca. Zawsze poparte pozytywnym skojarzeniem np. kawalek szynki!
Oczywiscie rzecza nadrzedna jesto aby pies mi nie uciekl, a to jest okropnie trudne. Szelki i obroza musza byc zakladane ciasniej, co w tym przypadku jest koniecznyn utrudnieniem. W domu ich nie zdejmowalam, dlugo, dlugo.... tylko poluzowywalam, i ....ciagle kupowalam nowe.

Link to comment
Share on other sites

Dzis ten czas, ktory spedzil u mnie nie wydaje mi sie ani tak dlugi, ani tak trudny. A Castro pozostanie na zawsze moim najszczytniejszym osiagnieciem, ktore chetnie powtorze jesli tylko warunki ku tamu beda korzystne. W takie psy trzeba wierzyc i trzeba dawac im szanse.
Znam wiecej takich przykladow gdzie konczylo sie to pozytywnie.
One najczesciej juz zawsze pozoztaja troche inne, ale potrafia korzastac z zycia i cieszyc SWOJEGO czlowieka.
Nowi wlasciciele Castro musieli przejsc przez to wszystko jeszcze raz sami, ale znacznie, znacznie...... krocej. W drugim tygodniu uciekl im niespodziewanie, i z niewiadomych powodow na spacerze. Dosyc daleko od domu, ze smycza, taka wyciagana! Okrutnie przerazony, goniony przez teze to smycz popedzil prosto do ......domu!
Dzis biega juz "spokojnie" bez smyczy na spacerkach, choc takie strachy bez powodu ciagle mu sie zdarzaja, ale wtedy chowa sie za pancia.
Swan napewno bedzie dobrze tylko trzeba czasu, czasu, czasu....i cierpliwisci, cierpliwosci,cierpliwosci i WIERZYC!
Trzymam za Was Kciuki.

Link to comment
Share on other sites

[B]Tundra[/B], dziękuję Ci bardzo:buzi:

faktycznie bardzo mnie podniosłaś na duchu, bo się zaczęłam martwić, że moja praca jest bez sensu...

A faktycznie człowieka, który chce pomóc zwierzęciu, patrzenie na psa, który przerażony siedzi w kącie i się trzęsie, jest obezwładniające czasem, bo nie wiadomo jak wytłumaczyć temu psiakowi, że nie musi się mnie bać...

Poprzestawiałam trochę w pokoju, nie ma już swojej norki, w której się przede mną chowała, chociaż legowisko zostało. Zmusiłam ją w ten sposób do większego kontaktu ze mną, bo trudno było o to , jak siedziała pod stolikiem, czyli w swojej budzie, i nawet nie widziałam jej pyszczka...

Dzisiaj już znowu wzięła jedzenie z ręki, bardziej bojaźliwie niż wcześniej, ale już coś...

Mam ten luksus (mam nadzieję, że to dobre rozwiązanie) że jeszcze mogę ją trzymać w tym pokoju, więc chcę ją przyzwyczajać do dotyku przy karmieniu. Wiem już że to długo potrwa, ale ona nie panikowała jak jej na początku karmienia z ręki dotykałam palcami mordki, myślę, że powolutku, ale udałoby się zrobić więcej.

Ufff, dziękii Wam wszystkim, już mi lepiej:lol:

Link to comment
Share on other sites

Tundra, a co ty zrobiłaś, żeby Cię Castro nie gryzł po rękach? Przecież przy każdym takim wyciąganiu z kąta na kanapę itp pewnie się bronił?

Rękawice na ręce? A uciekał od Ciebie z tego kąta czy siedział sparaliżowany ze strachu i dał się wtedy złapać?

Link to comment
Share on other sites

Swan a czy możesz wychodzic z sunia na spacer? Wiesz podażanie za przewodnikiem jest w pisane w akceptację przewodnika. NAwet o ile miałabyś zaczać na lince. Jezeli chcesz uniknąć gryzienia po przyjsciu do domu puść ją z tasma, niech sobie swobodnie chodzi. No i zacznij z nią wychodzić na spacerki;)

Link to comment
Share on other sites

A po domu jak bedziesz sie błąkać to mozesz taśme do paska przypiać i sobie tez tak pochodzic. Tasma taka do 2 m wtedy jak puscisz ja w domu nie bedzie za długa a jak będziesz chciała sucz złapać nie bedziesz musiała pchac łapek do paszczy psa;)

Link to comment
Share on other sites

Laluna, ja właśnie tydzień temu próbowałam zrobić to co Ty piszesz. Ale Lusia nie pozwoliła do siebie podejść. Ona ma obrożę, ale nie ma smyczy przypiętej.
Myślałam,że zagonię ją w kąt, miałam grube rękawice na rękach i miałam nadzieję, że ją złapię i uda mi się ją przypiąć na linkę właśnie.

Nie udało mi się,musiałabym nie lada polowanie urządzić a potem pewnie sądząc po reakcjach Luśki krwawą walkę stoczyć, żeby mi się to udało. Przypłaciłam to moim przejściowym załamaniem no i wystraszeniem Luśki do tego stopnia, że przez kilka dni nie jadła w mojej obecności, a wcześniej jadła z ręki.

Od wczoraj znowu je z ręki. Dzisiaj dała się przy braniu jedzenia z ręki połaskotać pod bródką i po bokach mordki, chęć jedzenia była silniejsza od strachu więc nie uciekła, ani nie ugryzła. Tutaj widzę cien nadziei, że coraz bardziej się przyzwyczai od dotyku, aż uda mi się pogmerać przy obroży i może ją wreszcie przypiąć:p

Link to comment
Share on other sites

Swan jezeli udaje Ci sie ja zagonic w kąt, to po prosu zarzuc na nią koc, a potem unieruchom i przypnij taśme i tak już zostaw.
No i nie dołuj sie, takich cofek nie unikniesz, ale zobacz jak wszystko szybko wraca do normy. Suka nie ma urazu po walce i szybko znowu zaczeła jesć. Walka i potyczki tez są wpisane w zwyczaje stada tylko że w pzrzciwieństwie do czlowieka pies nie chowa długo urazy i sie nie obraża. Ty konsekwencja musisz pokazac że jestes jej szefem. Złap ja na linkę i zostaw ja tak, a jak tylko mozesz wychodz z psem na spacery i niech za Toba chodzi, wtedy to Ty bedziesz akcentować ze jestes szefem i przewodnikiem stada i to Ty wyznczasz kierunek stadu.

Link to comment
Share on other sites

JA bym wolałą od razu złapać byka za rogi, moze bys miała lepszy nastrój świąteczny. To nie bedzie zbyt stresujace a z kocem unieruchomisz bardzo łagodnie i szybko i bez walki. Przeciez chodzi aby sukę dac szybko na linke i abys mogła ja uczyc kolejnych rzeczy. A potem rób sobie z jedzeniem co chesz przeciez linka Ci nie bedzie przeszkadzać tylko pomagać a tego nie unikniesz. Pomyśl ze jak wyjdziesz zwyciesko z tej akcji to od razu poprawi Ci sie humor i bedziesz az emanować radoscia do suki. A tak ten wisielczy nastrój jej tez sie udziela i nie wpływa to na poprawe stosunków między wami.

Link to comment
Share on other sites

Choinka z tym humorem to się sprawdza:crazyeye: to znaczy mi się już zdecydowanie poprawił i od tego czasu znowu Lusia zaczęła współpracować:crazyeye:

A jeśli chodzi o łapanie, to przemyślę. Mam tutaj jeszcze trochę łagodniejszy pomysł podsunięty, a z podobnym rezultatem. Chyba się skuszę... no to kombinuję linkę:lol:

Link to comment
Share on other sites

Castro tez najpierw uciekal, ale zapedzalam go w kat i tam udawalo sie go zlapac. Ugryzl mnie tylko raz, potem to juz tylko klapal ostrzegawczo zebami, a ja opanowalam "bezpieczny" chwyt, i pakowalam go w koc z pomoca meza zeby sie nie wyrywal. Rekawiczek nie zakladalam , bo jak napisalam jestem odporna na bol, a rece mam stale podrapane, bo moje koty malo delikatnie sie bawia. Moga sie tez zle kojarzyc psu. Najtrudniejsze bylo dla mnie przelamanie tej bariery, ze musze jego opory pokonywac jednak gwaltem.
Mialam kiedys przed laty "psa znajde" o wyjatkowo twardym, trudnym i niezaleznym charakterze. Probowalam z nim "pedagogicznie", a moja mama majaca prostsze podejscie do zwierzat rozwiazywala problemy z nim kapciem. Zgadnil kto mial wieksze powarzanie u niego, za kim podazal nawet na niedzielne msze? Absolutnie nie popieram i ciagle pozostaje przy " pedagogice", ale niektore typy potrzebuja poprostu tzw. twardej reki, co ciagle nie znacz dla mnie brutalnej przemocy.

Link to comment
Share on other sites

Rob tylko tyle ile samA uwazasz za stosowne i konieczne i nie boj sie. Jesli dzialasz w dobrej woli, a tak przeciez jest ona to wczesniej czy pozniej rozpozna i zaakceptuje.
pSY TO MADRE I WDZIECZNE ZWIERZETA:
a DORADZAC KOMUS Z DALEKA WCALE SIE NIE POWINNO

beDZIE DOBRZE!!!

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

na razie mamy mały kryzysik znowu

nie pisałam, bo chciałam zobaczyć efekty pracy, bo były fajne postępy, ale na razie Lusię zeżarła trema i musi odsapnąć

przez kilka dni co dzień kroczek do przodu z przyzwyczajaniem do linki w ręce, do linki w pobliżu Lusi, do linki na szyi

najpierw próbowała ją rozpaczliwie przegryźć, nawet jak nie była w formie pętli i nawet jak nie ciągnęła

z czasem przestała ją nawet chwytać w zęby

ucieszyłam się, że z linką przerzuconą przez szyję podchodziła do jedzenia w ręcę

wyglądało na to, że jesteśmy już tylko krok od chodzenia na smyczy

ale od wczoraj Lusię stres zjadł i jak tylko jestem blisko linki, to nie pozwala się zbliżyć i ucieka

ale tak już było nie raz, dwa kroki do przodu, krok do tyłu, a potem do przodu idzie znowu szybciej

musi się atmosfera uspokoić:p

Link to comment
Share on other sites

A czy sunia jest obecnie w kojcu - wiem, że chciałaś zbudować kojec i ją tam umieścić. To był bardzo dobry pomysł, bo mogłaby obserwować wszystko co sie dzieje dookoła, a w zamkniętym pomieszczeniu takiej możliwości nie ma i dziczeje. Z pewnością nie masz tyle czasu, żeby siedzieć z nią przez większą część dnia.
Przy oswajaniu Charlin też były postępy, a później uwstecznienia - spokojnie ona potrzebuje więcej czasu.
Tylko się nie załamuj.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...