Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Zatęskniły Ciocie za naszym mękoleniem.....Miło :-)
O niektórych sprawach już pisałam, ale postękać można raz jeszcze...

No to startujemy.....

Pisałam ze była "nowa dostawa" kocin na osiedle... Tą sprawę organizują "dobrzy inaczej". bo i po co kociny mają się błąkać gdzieś po wsiach jak tutaj karmią 2 razy dziennie....
Te kotki zaczęły rodzić.....
w piwnicy mamy 3 kocinki za późno zlokalizowane, mają ok. półtora, dwa miesiące.... Z tym zawsze kłopot, nie potrafię określać wieku. W każdym razie poruszają sie bardzo sprawnie i same jedzą, ale matka jeszcze ich nie wyprowadziła choć potrafi zostawić na cały dzień....
Oprócz tej czwórki zamieszkał dzikusek, ale tego udało mi sie widzeć tylko od tyłu jak ucieka. Napewno się przy dzieciach pozywia bo jedzenie znika...
No i ktoś maniacko zabija okna w piwnicy.... To znaczy wiadomo kto, zabija bo musi, taka robota. Tyle że robi to na polecenie... Pytanie CZYJE ? zawisa w powietrzu...

Na działkach koteczka urodziła 4 i chyba po ok. miesiącu umarła..... nie dociekam jak bo to nic nie zmieni. Kocinki mają dach i wygodne posłanko. Z karmą jednak bardzo cienko.... Trzeba karmić.

Moja zmotoryzowana sąsiadka trafiła w pobliżu na gospodarstwo - samotny facet, stadko kocin. Nie wielkie jakieś, ale stadko. Kociny nie są zamorzone, ale bywają głodne.... No i tam zostawiła zapas karmy który wydzielony był na stołówkę osiedlową którą Ona obsługuje.... Dobrze zrobiła. Trzeba tam jeszcze coś podrzucić i zabierać sukcesywnie na sterylki...

Nad kanałem krecą sie bezdomne psy.... Aż strach myśleć co bedzie jak stadkiem wejdą w osiedle.... Narazie pokazują sie pojedyńczo... Ale głód któregoś dnia swoje zrobi...

Niedawno (w dzień bozego ciała) Soema przywiozła z przytuliska karmę...... ale przy tej ilosci podopiecznych.... Śladu nie ma od tygodnia....
Ręce opadają, a trzeba sie brać za łapanie na sterylki. Tym razem nie pójdzie łatwo bo te w przeciwieństwie do zeszłorocznej "dostawy" są nieufne a żywołapki jak nie było tak nie ma...

Najlepiej się stąd chyba wyprowadzić żeby na to nie patrzeć.

Uderzę jeszcze o karmę do przytuliska, może jeszcze mają.... precież my dwie to nie jedyna matki karmicielki w Sandomierzu....

Maszna ?
Uruchomiłam, ale to sukces który i tak jest porażką...... Drobi okropnie.... długość ściegu poniżej milimetra...... Poprostu przecina materiał....

Księciunia brak............
Kocimy nadal przeżywają i to widać kiedy trafiają na coś co sie z Rexiulkiem kojarzy. Np. nadal śmierdzący dywanik....
Rano kładę, wieczorem zdejmuje zwijam i pod wannę. Dlaczego ? Bo w dzień okno szeroko otwarte i smrodek nie drażni tak bardzo.... Nocą kiedy okno tylko uchylone wytrzymać sie nie da. Komora gazowa.
Kiedy dywanik leży kociny nie mogą się nacieszyc.... Tarzają się, ocierają..... ale tylko po tym na którym polegiwał Rexio......
Nocą ładują się pod wannę, w łóżku śpią tylko z wieczora....
Pocieszają mnie jak tylko potrafią, oddają mi całe swoje serdunia...
Jasna cholera, i znowu beczę...........

Kończę.

Posted

Pewnie, że tęsknimy za Twoimi relacjami, nawet jak wieści niezbyt optymistyczne :shake:
Problem koci - niekończąca się historia. Jak to ogarnąć???
Maszyna tak szyje, jakby w ogóle nie szyła, a przecież to Twój warsztat pracy :roll:
Bez Rexika - smętnie bardzo...:-(
Można sobie na pocieszenie zaśpiewać "There will be sunshine after rain. There will be laughter after pain", czyli po deszczu wyjdzie słońce, a ból zastąpi śmiech.

Posted

Elu, dziś dziewczyny złapały tego staruszka o którym Ci mówiłam, leżał w kałuży przed sklepem mięsnym.
Podobno aż żal patrzeć. Teraz jest u weta bedzie go oglądał.
Gdyby tylko był mniejszy:-(

Posted

ZNIKNĘŁY MOJE PIWNICZNE KOCINY !!!!!
Znowu zmartwienie...... Albo matka zdążyła gdzieś wynieść, albo nie żyją..... Wczorajsza wieczorna porcja nie ruszona.... Piwnica otwierana NIE BYŁA !!!

:question: :placz: :shake: :nerwy:

Posted

Rozłozyłam moje "dywany"..... I sobie poszłam do sklepu , po drodze zerknąć do kocich stołówek czy zjadły bo okropnie mi ostatnio kocinki skórkozjady przeganiają...
Większosć zjedzona co niechybnie znaczy ze jeszcze psy nie dotarły bo byłoby pozmywane....
Sobie poszła, ale sobie zapomniałam okna otworzyć...... Wracam, otwieram drzwi i natychmiastowa cofka....
Jednak już nie będe kombinować. Zaprzyjaźnimi się z gołą podłogą....

Posted

[quote name='panbazyl']Oczywiście, że tęsknimy za tymi opisami jak być człowiekiem w tym dziwnym świecie. Dajesz nadzieję, ze można żyć normalnie :)[/QUOTE]

Bazylku !!! Ja żyję NORMALNIE ?!?!? :crazyeye:

Sama bym na to nie wpadła.....

Posted

Jeżeli piwnica nie była otwierana, to pewnie matka gdzieś kotki wyniosła. Tylko pytanie, czy dobrze zrobiła?
Ja wczoraj zmieniłam Vedze "pościel" i ręczniki, wyprałam, powiesiłam w łazience i...najchętniej bym ją, czyli łazienkę, zamknęła na cztery spusty :evil_lol: Niestety, musi być otwarta, bo tam stoi kuweta i miski z wodą :roll:

Posted

5-6 tygodni....
Musze jakoś wejść do tej piwnicy choćbym się włamać miała....

Bardziej sie boje że trutkę ktoś wrzucił....
Kotka jak wyniosła to raczej wiedziała co robi, poza tym wie gdzie są stołówki....

Posted

Mam kocinki !!!!:multi:
I niech mi kto powie że zwierzęta nie mają rozumu, nie myślą......
Chyba tylko jakiś bezmyślny wymóżdżony kretyn może tak pomyślec....

Jak szłam oczywiście "na złodzieja" do piwnicy to najpierw przygotowywałam tacki u siebie zeby za długo nie być w obcym rewirze... Tam było ciężko jedzonko wstawić i musiałam tacki najpierw odpowiednio powyginać żeby można było je wsunąć....
Matka się przyglądała tym zabiegom.....

Zeby mi życie ułatwić przeniosła się z dziećmi DO MOJEJ PIWNICY

:cunao: :laola:

Maluszki bezpieczne !!!

A ja tępota dziś poszłam najpierw zajrzeć tam gdzie mieszkały zamiast do swojej....

Motyle mi w brzuchu latają....

Posted

Kocinki jeszcze niezbyt pewnie sie czuję w nowym miejscu, chowają sie natychmiast jak tylko usłyszą klucz w zamku.... Ale to nic...apetyt dopisuje. Doopki już okrąglutkie, klusie się z malutkich robią....Niedługo nie zmieszczą się między szprosami i trzeba będzie je zabrać..
Matka chodzina straszna wiec wydaje mi sie że jeszcze im pozwala possać. Jedzonka napewno nie mają za mało. Dlatego matki jeszcze nie porywam na sterylkę.....

Jestem jak przebita dętka....
Pani Zimo pospiesz sie :mdleje:

Ja napewno w upały dokonam żywota..... Nawet do kocin chodze na raty...

Dla mojego organizmu to koszmar....

Na Alaskę to sie już nie wyprowadze, ale o polskim biegunie zimna to pomyślę

Pomarudziłam, czyli żyjemy....

Posted

Słońce sobie poszło i dobrze zrobiło....

Maluchy się na dobre rozgościły w budce którą mają w piwnicy....
Wylegują się na futerku i coraz wolniej zbierają doopki do ucieczki jak wchodzę. :-) Brunecik dzisiaj nawet się obejrzał, a jest najbardziej płochliwy.
Doceniły brzdące wygodę.
Mamunia dla odmiany wróciła na zewnętrzną stołówkę. Rano na mnie nakrzyczała że jeszcze u dzieci nie byłam..... Nawet się za jedzenie nie brała tylko robiła mi wymówki tak długo póki nie zobaczyła ze wchodzę do piwnicy. Wtedy wróciła sama pojeść.

Bardzo madra kocinka, no i urodziłą pięknie wybarwione kociny..... Wierzę że czeka Je dobre życie....

Bardzo chcę wierzyć............

Posted

U Ciebie kapie a u mnie wisi nie wiadomo co na niebie, gorąco jak w tropikach, upiornie duszno, nawet kosiarki nie chce mi sie wyciągać z drewutni.

Faktycznie masz wesołe towarzystwo w piwnicy :)

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...