Inez de Villaro Posted September 14, 2009 Posted September 14, 2009 Pani pewnie myslała, że szybko sama znajdzie dom....ale to nie takie proste , jak sie okazuje! Quote
PaulinaT Posted September 14, 2009 Posted September 14, 2009 Wielka szkoda :( Ech z tą Panią Joya :angryy: Quote
misza Posted September 14, 2009 Posted September 14, 2009 Cześć. Sorki, że się nie odzywałam chwilkę dłuższą, ale nie do końca moja wina, bo mi dogo nie chodziło, albo tak, że się zawieszało... Tak, zgadza się, rozmawiałam z Panią Joya. Rozmawiałyśmy, ja uczciwie powiedziłam, że byłam pewna że Joy do mnie nie trafi, więc rozglądałam się dalej. Taka była zresztą umowa między nami. Ja bardzo Panią poprosiłam, zeby Ona przemyślała jeszcze raz kwestię kastracji. Że to nie jest okaleczenie, tylko gwarancja że Joy trafi do właściwych rąk. Tylko wtedy ja "podpiszę" się pod ogłaszaniem psa, inaczej boję się brać za to odpowiedzialność. Będziemy jeszcze w kontakcie. Będę pisała Wam o wszystkim [B]pozdrawiam[/B] m. [B]Supergoga[/B], nie denerwuj się, kochana. Czasem tak bywa, że dopiero czas daje ludziom do myślenia... Quote
supergoga Posted September 17, 2009 Author Posted September 17, 2009 Ja po prostu już dostanę czegoś...Pani Joya zadzwoniłą bardzo zdenerwowała, zmartwiona. Że nikt nie dzwoni w sprawie psa. I że ona nie chce jednak, żeby to długo trwało, bo on coraz pilniej domu szuka. Nie omieszkałam z satysfakcją powiedzieć, że ja znalazłam jej najlepszy dom na świecie, ale to Pani nie chciałą dać psa. A bo gorąco, a bo coś... No i teraz mam mętlik, nie wiem co robić. Czy jednak dawać to ogłoszenie na allegro. Jesli tak - z jakim tekstem. I jak mam dopilnować Pani, żeby zdesperowana nie dała w niewłaściwe łapy. Pani pewnie, ponieważ tak szybko Misza wykazała zainteresowane Joyem, myślała, że o psiaka będą się bić. A tu nie. Wielka szkoda, że nie zgodziła się wówczas na adopcję. Joy pewnie już byłby bezpieczny i szczęśliwy u Miszy. Poradźcie proszę! Quote
Inez de Villaro Posted September 17, 2009 Posted September 17, 2009 Pies powinien byc wykastrowany przez ogłaszaniem....inaczej zleca sie pseudohodowcy... Quote
supergoga Posted September 17, 2009 Author Posted September 17, 2009 Ja to wiem, Ty to wiesz i My też wiemy. Ale Pani nie wykastruje psa. Póki jest u Niej, nic z tego. Poprosiłam tylko, żeby w tel. rozmowach zaznaczała, że przed wydaniem kastracja. Aler czy to zrobi. Kurcze, biedny Joy. Co robić? Robić to allegro i inne nety??? Quote
Inez de Villaro Posted September 17, 2009 Posted September 17, 2009 Chyba robić, bo pani wpadnie na pomysł, żeby oddać do schronu....albo co.. Quote
misza Posted September 18, 2009 Posted September 18, 2009 supergoga, dostałaś ode mnie wiadomość???? pozdrawiam m Quote
supergoga Posted September 19, 2009 Author Posted September 19, 2009 Misza, dostałam. Przepraszam, że rzadziej jestem - mam problemy domowe poważne i niestety nie daję rady już wizytować dogo za często. Postaram się porozmawiać z Panią. Dowiem się tez o weta, ale nie wiem, czy Pani będzie chciała jechać z psem - istatnio twierdziła że pies jest pod opieką weta i dostaje witaminy na te swoje łapiny. Dlatego, znając Pani charakter - nie wiem jaka będzie decyzja. Quote
misza Posted September 20, 2009 Posted September 20, 2009 nie szkodzi. Mam nadzieję, że się u Ciebie wszystko pozytywnie rozwiąże. Oki, ja w każdym razie poczekam jeszcze chwilkę na odpowiedź od Ciebie. "Dowiem się tez o weta, ale nie wiem, czy Pani będzie chciała jechać z psem - istatnio twierdziła że pies jest pod opieką weta i dostaje witaminy na te swoje łapiny. Dlatego, znając Pani charakter - nie wiem jaka będzie decyzja" - no właśni, Pani decyzja :roll:. Ciężka "współpraca" nam się "wyszykowała", a szkoda...Tym razem będę konsekwentna :roll: z troski o psa i o siebie. Ja też nie przezyłabym kolejnej straty psa albo konieczności oddawania go po krótkim pobycie... z własnej głupoty:shake: pozdrawiam serdecznie m. Quote
supergoga Posted September 27, 2009 Author Posted September 27, 2009 Rozmawiałam z Panią, sama zadzwoniła. No i się zaczyna. Pani Joya stwoerdziła, że pod koniec tygodnia idzie do szpitala - i co z Joyem. Nie ma domu, nikt się nie interesuje. Stwierdziła też że nie ma dysplazji. Hmmmmm W każdym razie zgodziła się aby psa obejrzał specjalista stawowy - w Poznaniu. Tyle że kolejny problem: jaki to będzie samochód, bo Joy tylko własnym samochodem jeździ i do niego wchodzi. Powiedziałam, że nie wiem jaki, że włożymy psa i koniec. Chyba byłam obcesowa. Ale nie ukrywam że zaczynam się denerwować. Na początku bowiem słyszałam, że jeśli ten super dom się nie znajdzie, to najwyżej zostanie. Że ma czas itp. Teraz już na gwalt dom. Teraz podejrzewam, że Pani będzie skłonna oddac psa temu, kto się zgłosi. Musze wystawić to allegro i inne ogłoszenia. Ale wtedy niestety nie mam nadzoru nad tym, gdzie pójdzie. Szukam też pomocy transportowej w Poznaniu w obrębie Rataj. Kto pomoże przewieźć Joya z Oświecenia na Orła Białego, w środę lub czwartek po 16.00? Quote
Inez de Villaro Posted September 27, 2009 Posted September 27, 2009 Goga, w ogłoszeniach daj nr tel do siebie i bedziesz miała kontrolę :) i zrobisz wstepna selekcje domków! przed podesłaniem do pani... Quote
supergoga Posted September 27, 2009 Author Posted September 27, 2009 Tak chciałam, ale Pani zażyczyła sobie namiar na siebie. Kurna, kanał totalny. Wyjątkowo cięzka sytuacja i sprawa. Nie chcę stracić psa z oczu i to wymaga delikatności (jeśli rozumiecie o co chodzi), a z drugiej strony momentami trafia mnie pewien szlag!!!:angryy: Quote
Inez de Villaro Posted September 27, 2009 Posted September 27, 2009 A nie możesz po prostu dac ogloszenia i nie poinformowac dokładnie co i jak??? Czy Pani jest internetowa? Quote
supergoga Posted September 27, 2009 Author Posted September 27, 2009 [url=http://www.allegro.pl/item755585485_joy_dog_de_bordeaux_musi_pilnie_znalezc_nowy_dom.html]Joy dog de Bordeaux musi pilnie znaleźć nowy dom (755585485) - Aukcje internetowe Allegro[/url] A niech tam. Namiary moje i fundacyjne. Teraz tylko musze uzbroić się w cierpliwość - na telefony matołów. Boję się tylko, że czasu mało. Czytałam opis z pierwszych dni mój - Pani wyraxnie młwiła, że żaden tymczas, tylko stały dom. Do tego czasu może mieszkać. A teraz nagle - już biegiem muszę mu cos poszukać. Nie wiem co robic. Nie mam jak do tego weta jechać - znaczy nie mam czym. Mam małe autko 3 drzwiowe, Nie wejdzie. A TZ - daleko. Quote
Inez de Villaro Posted September 27, 2009 Posted September 27, 2009 Wysłąłam Ci pw...Goga...odbierz, ktos Ci pomoże. Quote
PaulinaT Posted September 27, 2009 Posted September 27, 2009 Niestety akurat zostałam sama, TZ wyjechał - daleko, i tak do końca tygodnia. Nie dam rady zawieźć Joya... w weekend mogłam ale w weekend Pana Doktora nie było - kanał. Ale muszę jedno napisać - gdyby Pani była od początku skłonna do współpracy nie byłoby teraz kłopotu. Niby szuka pomocy ale warunki co chwile stawia - a to że na nią namiary w ogłoszeniach, a to jakim samochodem pojedzie, a to że podróż za daleka - no po prostu tu i tam się przewraca do !@#$%^&*( Quote
misza Posted September 28, 2009 Posted September 28, 2009 boże, ręce mi opadły:shake:. Przecież i mnie utwierdzała Pani w przekonaniu, że jak się nic godnego nie znajdzie, pies spokojnie zostaje u niej:angryy:. Teraz raptem nie ma co z nim zrobić :-o:-o????? Przecież Pani ma córkę, która mieszka blisko! Czy Ona nie może pomóc chociaż w transporcie psa do veta????? Lepiej dla psa, który chyba w końcu ją zna, nie będzie tak zestresowany. Na litość boską, w końcu to jest nadal ich pies:angryy:. Supergoga, czemu zrzucono to tylko na Ciebie i Paulinę????? Dobrze, że powiedziałaś, jak powiedziałaś. Widzę, że kubeł zimnej wody się należy Pani:roll:. Po za tym ja nie rozumiem - skąd u Pani ta wiara we własną nieomylność - vetem nie jest i ciekawi mnie skąd taka pewność, że Joy dysplazji nie ma?? Nie dziwię Ci się, że się lekko "tlisz", ja już też zaczynam. Ja jutro jadę do swojego veta - poproszę go o pomoc, niech popyta, porozgląda się, powiem, że to bardzo, bardzo pilne. Zostawię ogłoszenie. Niczego nie obiecam - zapytam u Teściów, ale w grę wchodziłby jedynie tymczas i to max 3 tygodnie - tylko u mnie nadal schody w bloku ( po których Joy chodzić nie chce ) i kawał drogi do Lublina:angryy:. oszaleję ps: [B]supergoga[/B], jesli ułatwi Ci to życie - śmiało możesz podawac mój numer telefonu w sprawie Joya. Chętnie "przetrzepię" ewentualnych zgłaszajacych się ... Paulina - no właśnie, jakby Pani podjęła wcześniej zdecydowane kroki, nie byłoby zamieszania i teraz niepotrzebnych nerwów!! Pies siedziałby u mnie spokojnie na dupsku. Teraz, to musztarda po obiedzie. Uprzedzałam, że nie będę długo czekać :( Quote
supergoga Posted September 28, 2009 Author Posted September 28, 2009 No to teraz uwaga: 1. Wizyta zamówiona na czwartek, godz. 17.00 2. Transport załatwiony, umówiony 3. Ja czas też sobie wygospodarowałam. Poinformowałam Panią co i jak i kto się z nią skontaktuje w sprawie psa. Po pół godziny - telefon, że Pani się nie zgadza na wizytę u weta. Otóż: dzisiaj na ogłoszenie odpowiedziała przemiła rodzina z Wrocławia. Dom z ogrodem, ale wielorodzinny. W części domu mieszka siostra z suką bokserką. Pies - po kastracji koniecznie. Wszystko super. Wywiad zrobiłam. Tyle, że Pani jeszcze nie była zdecydowana, bo nie wie, czy mąż wyrazi aprobatę dla tak dużego psa. W każdym razie dałam tel. do Pani i w środe Państwo, przejeżdżając przez Poznań maja spotkać się z Joyem i go zobaczyć. No i Pani już chyba zatrała ręce - i na badania iść nie chce. Powód: prawie cytuję...Jor wszystko rozumie co się mówi, i jak słyszy że mowa o lekarzu to już się stresuje, a Pani nie może na to pozwolić. Dalsza moja rozmowa i tłumaczenie, jeszcze spokojnie. Kolejny argument: a co będzie, jak się okaże że pies coś ma z nogami. Ja na to, że to lepiej, iż teraz - będzie wiaodmo jak z psem postepowac, co podawać, jaki tryb życia. Dom musi to wiedzieć, żeby pies nie został kaleką przez zaniedbanie. Jednak nie - Pani powiedziałą, że Państwu z Wrocławia wszystko powie i tyle. Tym sposobem zapowiedziałam niestety, że Fundacja nie będzie już współdziałć w szukaniu domu i nie udostępni umowy - bowiem nie moge pozwolić sobie na wydanie psa do adopcji bez wiedzy o stanie zdrowia. To jest szok: 1. Dom w Lublinie - NIE, za daleko 2. Kastracja - NIE - krzywda 3. Badanie - NIE - bo Joy podsłuchuje. Sorry, nie mogę. Zmieniłam w ogłoszeniach telefon na tel. Pani. Bo co mam mówić, że pies super zdrowy. Że ok. To już wyrkoczyło poza moje mozliwości wytrzymywania. Odmówiłam wszystko i koniec pieśni. Nie zmusze ludzi...:shake: Quote
Inez de Villaro Posted September 28, 2009 Posted September 28, 2009 smutne....:( ale rozumiem Cie że masz dosyć...a we Wrocławiu jakby co mogę soprawdzic dom...tzn. kolezanka znajaca się na adopcjach i ddb Quote
supergoga Posted September 28, 2009 Author Posted September 28, 2009 Obawiam się, że nie będę wiedziała, gdzie pójdzie pies, jeśli pójdzie do Wrocławia. Ale mam telefon tej osoby i sprawiała dobre wrażenie. Tylko z kastracją chyba będzie kłopot, bo Pani Joya nie chce a oni tak. Zresztą mówiłam zainteresowanym, że Pani ma inne zdanie i w razie czego, żeby ciachneli u siebie. Quote
PaulinaT Posted September 28, 2009 Posted September 28, 2009 O panie o ludzie i matko z córką. Normalnie słów brak. Quote
misza Posted September 28, 2009 Posted September 28, 2009 [B]supergoga[/B] - chylę czoła. Naprawdę Kobieto, wiele wytrzymałaś!!! Mnie zalała krew:angryy:. Bardzo mi przykro, naprawdę, bo ... Ja przeczytałam i jak Bozię kocham, nie wierzę w to, co ja czytam:-o. Mam ochotę potrząsnąć, mocno i tak zdrowo wytelepać. Masz rację, głową się muru nie przebije. I już:placz: Szkoda, wielka szkoda, że Kobieta nie rozumie, że jej wypieszczony, podobno wykochany piesek może skończyć conajmniej z bardzo chorymi nogami, niezdolnymi do chodzenia - jeśli - nie będzie diagnozy, odpowiedniej diety, a przede wszystkim PRZYGOTOWANYCH, ŚWIADOMYCH WŁAŚCICIELI - zarówno finansowo jak i merytorycznie!!! Ja nie wiem, może Joy sam im powie po kilku miesiącach, ze go łapiny bolą:angryy: no szlag by to trafił :angryy: [B]ściskam Dziewczyny[/B] ps: mam ochotę jeszcze raz zadzwonić do Pani Joya:cool3: czy Panie nie rozumie, że za chwilę może dostać "zwrot" psa pod drzwi, bo się nagle pochoruje - jeśli uczciwie nie przekarze informacji o ewentualnej chorobie psa? To najlepsza z możliwych wersji - bo może być schronisko:shake: Quote
supergoga Posted October 2, 2009 Author Posted October 2, 2009 Dzisiaj zadzwoniła do mnie Pani z Wrocławia, która wcześniej zainteresowała się Joyem i w środe była go poznac. Dzisiaj zadzwoniła do mnie, żeby powiedziec, że w poniedziałek go zabiera do domu. Przemyśleli i chcą wziąć psa. Potwierdziła, że Pani trudna, o kastracji słyszeć nie chce. No i zapytała mnie, czy Fundacja pokryłaby koszt kastracji we Wrocławiu - bo gdy rozmawiałam pierwszy raz to wtedy Joy był teoretycznie pod nasza opieka i zapewniłam, że tak. teraz niestety nie jest, wycofałam się z udziału jako strona w adopcji, gdyż Pani nie poddała się żadnym naszym procedurom. Ale nie chciałabym nie wywiązać się w stosunku do jego nowej opiekunki - może uda się jakieś bazarki wystawić. Bo niestety nie mamy na to kasy. Pomożecie mi? Proszę! Pani pytała tez o umowę, bo obecna właścicielka Jora wspominała o podpisaniu umowy. Uprzedziłam, że nie może to być nasza umowa. TYm bardziej, że obecna Pani psa nawet do mnie nie zadzwoniła porozmawiac, zapytać i powiedzieć o tej adopcji. Nier wiem co o tym myśleć. Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.