Jump to content
Dogomania

Kastracja


owczarnia

Recommended Posts

Witam :).

Dawno mnie tu nie było, a teraz zaglądam po radę. Mój Fuzlak został dziś rano poddany zabiegowi kastracji. Ma się dobrze i wszystko jest w porządku, ale chciałam popytać o Wasze doświadczenia - jeśli macie - i o "patenty" na wylizywanie (na razie założyłam mu po prostu bawełniane dziecinne majty zasupełkowane gumką, żeby nie spadły :)). Czy jest coś, na co szczególnie powinnam zwrócić uwagę?

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 76
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

owczarnio,

Bardzo wiele na temat kastracji przeczytasz na weterynarii. Jesli chodzi w wylizywanie, to najlepiej psu zalozyc specjalny kolnierz. Kupisz go (w odpowiednim rozmiarze) u weterynarza. A moze nawet go masz, poniewaz kazdego psa po zabiegu chirurgicznym wyposaza sie w takie ustrojstwo ;)

A ze zapytam? Jakie byly motywy kastracji. Ja jak najbardziej jestem za, poniewaz w przyszlosci tez bede sterylizowac swoja suke. Ale nie jest to zbyt powszechne wsrod tej rasy :-? I jeszcze jedno. Jaka narkoze zastowal lekarz: iniekcyjna czy wziewna?

pozdrawiam,

Link to comment
Share on other sites

Witam serdecznie...

Ja rowniez poddalam Swojego Pedra kastracji - 2 lata temu, i kupuilam wspomniany przez Wind kolnierz....fakt,ze napewno troche pomagal ale pies strasznie sie w nim meczyl...i szkoda bylo patrzec na biedaka, ktory obija sie o wszystko i chodzi jak pijany...wiec tylko na noc go zakladalam....w ciagu dnia zwracalam na niego uwage i w razie prob lizania pokazywalam "fe" i juz....Pedro jest dosc posluszny wiec jakos sie udalo....ale wiecie jak to jest, to psa strasznie denerwuje i swedzi, wiec trudno mu sie opanowac!

Nic sie nie martw...wszystko bedzie ok...zeby psiaki mialay tylko takie problemy....

Link to comment
Share on other sites

Dzięki za odzew :).

Kołnierz rzeczywiście dostałam, ale właśnie ze względu na nieciekawą sytuację psa w takim diabelstwie - no i te upały koszmarne - chciałam uniknąć noszenia go o ile się da. Nie dało się, bo ten spryciarz mimo starannego umocowania gatek tak długo kombinował, aż je sobie przekręcał i znajdował dojście do ranki. Wobec czego kołnierz wszedł do użycia, ale - !!! - nawet i w nim Fuzlak znajduje sposób na dosięgnięcie jęzorem szwu. Muszę go więc non stop mieć na oku. Najgorsze jednak już chyba za mną - dziś na kontroli doktór stwierdziła, że wszystko jest w najlepszym porządku i goi się pięknie.

Co do samego zabiegu: nie mam pojęcia jak się nazywa narkoza, którą Fuzlak dostał, ale kierując się logiką mogę zaryzykować stwierdzenie, że była iniekcyjna - zastrzyk :). W piątek rano przyjechaliśmy na umówioną godzinę, pani doktor dała jeden zastrzyk, odczekała, dała drugi i zabrała psa. Po trzech godzinach odebrałam Fuzlaczka już w pełni wybudzonego i chodzącego, choć - wiadomo - nieco otępiałego (w pełni doszedł do siebie i swego zwykłego temperamentu dopiero tak naprawdę następnego dnia). Pani doktor wzięła do nas telefon i natychmiast po ukończeniu zabiegu zadzwoniła, że wszystko się udało i teraz pies dochodzi do siebie, po czym po upływie odpowiedniego czasu zadzwoniła ponownie, że psa można już zabrać. Fuzlaczek ma zostawioną "atrapkę" w postaci pustej moszny, nie ogolonej nawet, i jeden - słownie jeden - niewielki szew w pachwinie, w miejscu nacięcia (i tam został ogolony) przez które pani doktor wyłuskała jajeczka. Po zabiegu pies dostał środki przeciwbólowe i antybiotyk. W sobotę rano byliśmy na kolejnym zastrzyku, dziś rano także. Otrzymaliśmy też maść do smarowania. Rana goi się pokazowo, a lekarka za swoją troskę, cierpliwość i ogromne serce powinna moim zdaniem dostać psi order uśmiechu.

Powód kastracji był prosty - dobro i komfort psa. Wykastrowane yorki są spokojniejsze, mniej skłonne do ucieczek, mniej szczekliwe (a Fuzlak ostatnio - dokładnie w okresie osiągania dojrzałości, czyli jakieś kilka miesięcy temu - teraz ma 21 i pół miesiąca - rozszczekał się niemożebnie, dosłownie nie dało się przejść ulicą; szczekał zwłaszcza na dzieci - od tego się zaczęło, ale i na dorosłych też; w domu najlżejszy stuk powodował szczekanie). Żyją dłużej. Są szczęśliwsze. Jakich jeszcze powodów trzeba? :)

Oczywiście mówię o yorkach nie przeznaczonych do hodowli :D.

Pozdrówka :fadein:.

Link to comment
Share on other sites

owczarnia,

Wszystkiego dobrego dla Fuzlaczka i szybciutkiego zasklepienia ran. Z tego co pamietam masz ten komfort i mozesz piecha miec caly czas na oku, wiec nie powinno byc zadnej przykrej niespodzianki.

A tak na marginesie to Fuzlak ma szczescie, iz ma taka swiadoma i wolna od przesadow Pania :-)

My tez za jakis czas bedziemy sterylizowac Majke i mam nadzieje, ze zabieg przebiegnie rownie sprawnie jak u Fuzzlaka :-)

pozdrawiam,

Link to comment
Share on other sites

Wind kochana, dzięki za dobre słowo - niestety większość tak zwanych zwykłych ludzi odsuwa się ode mnie jak od wariatki na wieść o kastracji "bez powodu". Znajomi uśmiechają się pod nosem i rysują kółka na czole, czy naprawdę nikt w tym kraju nie myśli normalnie?... Mój własny kuzyn, nie kryjąc oburzenia stwierdził, cytuję: "ty weź i zrób to jeszcze swojemu mężowi". Oczywiście nie chodzę po ulicach wykrzykując że wykastrowałam psa, ale kto nie zajrzy do nas (bo oczywiście Fuz jest jak zwykle z nami w pracy codziennie, teraz tym bardziej), to od razu pyta dlaczego pies w kołnierzu i sprawa wychodzi. Chyba przestanę mówić, bo już widać, że głową muru nie przebiję i nikogo nie przekonam (a liczyłam, że może a nuż znajomi psiarze też się zastanowią nad takim zabiegiem, zwłaszcza że rzeczonego kuzyna pies co i rusz cudem unika śmierci z powodu bójek z innymi psami, które sam nieustannie wszczyna - oni się bardzo o niego martwią, ale kastracja w żadnym wypadku, co za pomysł w ogóle). Najważniejsze, że Fuzlak czuje się doskonale i już w piątek pozbędzie się szwów, a co za tym idzie, uciążliwości w postaci kołnierza (i może wreszcie zacznę się znów wysypiać :)).

A, i dziś zauważyłam pierwszą zmianę - zrobił jedno długie siusiu zamiast kilkunastu "znaczących" porcji :).

Link to comment
Share on other sites

Owczarnia, wytrzymaj.

Ja już przestałam się przejmować tym, co ludzie powiedzą. Mam psa i sukę, oba ciach-ciach, nie ukrywam, jakie są, a tłumaczyć się nie zamierzam. Co prawda chętnie wytłumaczyłabym ciekawskim, jak wiele powodów przemawia "za", ale czasamo szkoda gadać. Na głupie uwagi i pytania mam jedną odpowiedź - BO NIE ZAMIERZAM GO/JEJ ROZMNAŻAĆ. I tyle, a może aż tyle? :-?

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Hej :).

Myślę, że zainteresuje Was jak też Fuzlak się czuje w dwa i pół miesiąca po kastracji :). Otóż czuje się po prostu doskonale! Udało mi się nie dopuścić do utycia, chociaż trzeba było przejść na karmę light - stosuję teraz Royal Canin Mini Light, chociaż wrzucam czasem parę ziarenek Royal Canin Yorkshire, bo mi sporo zostało. Generalnie jednak zaobserwowałam, że na Yorkshire - pomimo podawania najniższej zalecanej dawki - piesek zaczynał tyć, więc czym prędzej przestawiłam się na Light i teraz wszystko jest w najlepszym porządku, Fuzlak waży idealnie. Jest wesoły i pogodny, pełen energii jak zawsze, choć zauważyłam pewne zmiany. Najszybsza - już w tydzień po zabiegu - to zaniechanie "podlewania" każdego krzaczka. Pies nie znaczy już terenu, tylko po prostu się załatwia. Czasem jeszcze gdzieś w kompletnie nieznanym, pełnym obcych zapachów miejscu zdarza mu się podnieść nogę drugi albo trzeci raz, ale na ogół nic już nie robi i zaraz ją opuszcza. Wygląda to jakby się zapomniał :) i dał ponieść staremu nawykowi :). Poza tym jest teraz spokojniejszy i bardziej posłuszny, łatwiej zwrócić jego uwagę na to o co mi chodzi bez uciekania się do rozmaitych sztuczek. Nie leci już do każdego zwierzaka i znacznie bardziej się pilnuje. Dodatkowo stał się - o ile to w ogóle możliwe - jeszcze większym pieszczochem :angel:.

Link to comment
Share on other sites

owczarnia,

Super czytac, ze zabieg na Fuzlaczka wplynal tylko na PLUS :) Psy po kastracji sa nie tylko spokojniejsze, ale rowniez zdecydowanie zdrowsze psychicznie, bo nie musza byc wciaz miotane instynktem przedluzania gatunku ;)

Teraz Maja ma cieczke, ale jesli po niej pojawia sie symptomy ciazy urojonej to na wiosne czeka nas sterylka :) I tak nie mam zamiaru jej rozmanazac, poniewaz psow (a w tym yorkow) rodzi sie stanowczo za duzo i sprawy hodowlane pozostawiam WYBITNYM hodowcom :D

pozdrawiam i wysciskaj od nas Fuzziego :D

Link to comment
Share on other sites

Jak to miło poczytać, zwłaszcza o kastracji yorka, to rzeczywiście nieczęsto się zdarza. Moja wszystkie psy zawsze były sterylizowane, nawet te pracujące, nic na tym nie traciły a zyskiwały zdrowie a ja mniej zmartwień. Ja zawsze stawiam je na wzór niedowiarkom i staram sie przekonać wszystkich do sterylizacji ale.... sami wiecie; "Jak ja mogę mu/jej to zrobić!". Przynajmniej własciciele kotów częściej daja się przkonać :) W każdym razie gratulacje i tak trzymać ! :D

Link to comment
Share on other sites

Ale jestem mile zaskoczona :D , tak masz racje Izoldas Ja zawsze miałam kotki (perskie) i po tym jak raz sobie ulzyły (brzytko mówiąc) to je kastrowałam, dzieki temu długo żyją są zdrowe i takie kochaniutkie. Teraz się będę mocno zastanawiać nad kastracją Snoopiego, dzięki za rady :P . Bo jak pytałam w rodzinie osoby które juz mają psy to pukali mi w glowę ,że psy się nie kastruje, bo to nic nie daje.

A biedne tak się męczą. :cry:

Link to comment
Share on other sites

  • 5 months later...

Witam serdecznie!
Wygrzebałam ten stary już topic, ponieważ nie chciałam zakładać nowego...
Od jakiegoś czasu poważnie zastanawiamy się nad kastracją Pufika... Zauważyliśmy bowiem, że pies mimo tego, iż jest dobrze wychowany i posłuszny, sprawia nam kilka kłopotów, które jak mniemam są spowodowane przez jego wielki psi temperament...
Po pierwsze - Pufik jest bardzo odważny i na spacerze boję się go spuścić ze smyczy, ponieważ zaczepia wszystkie psy i próbuje je dominować... Póki co nie doszło do żadnej bójki (która zapewne skończyła by się dla mojego malucha tragicznie), ale boję się, że któregoś dnia Pufik sprowokuje jakiegoś bullteriera albo innego większego i groźnego psa...
Po drugie - Pufik zaczął ostatnio dużo szczekać... Oczywiście zwracamy mu na to uwagę... - mały przestaje, ale wystarczy jakiś hałas i znowu maly zaczyna ujadać... I znów komenda "nie wolno", chwilowy spokój i tak w kółko... Jest to bardzo męczące... Mam wrażenie, że mój pies wczuł się w rolę 'strażnika' i za wszelką cenę chce nam zakomunikować, że jego zdaniem w pobliżu dzieje sie coś niepokojącego....
Czy myślicie, że w tej sytuacji kastracja była by dobrym rozwiązaniem?
Wiem, że nie zastąpi ona wychowania, ale to mamy już dawno za sobą i pies jest posłuszny... Tylko ten wielki, nieposkromiony temperament... Mam wrażenie, że Pufik trochę sie z tym męczy... A chcę, aby był szczęśliwy....
Pozdrawiam!

Link to comment
Share on other sites

Magda
Kastracje bardzo często zaleca się u psów nadpobudliwych, jako próba okiełznania wrodzonych instynktów. Słyszałem, że w wielu przypadkach nie przynosi to efektów. Kastracja niestety niesie za sobą możliwość powstania wielu schorzeń. Tak więc ja uważam, że jeśli jest to po prostu bardzo wesoły piesek o dużym temperamencie i toczy się walka hormonów, a nie jest to agresja warto spokojnie poczekać. Pamiętaj, że masz terriera. Moja Gabi obszczeka, co gorsza złapie za nogę i dużego psa. Nic nie pomaga skarcenie. Czym starsza tym coraz większe z nią problemy. Czyli hormony nie decydują o tym.

Link to comment
Share on other sites

Kiedy jakiś czas temu myślałem o kastracji kota zetknałem sie z wieloma publikacjami. Tyle zdań ilu weterynarzy. Jedno jest pewne - pozbawienie zwierzaka jego dotychczasowych narzadów ( w tym wypadku chodzi o produkcje hormonów) nie pozostaje bez związku z jego zdrowiem. U kota przejawia sie to apatią brakiem typowych zachowań "samca". Niestety kotek zaczoł tyć, przeszedł na specjalna karme i nic z tego. Choruje na serducho ma problemy z wycieczkami na szafe. Piesi znajomych poza typowymi chorobami swojej rasy jest otyły ma chore serducho problemy z gospodarka hormonami --- operowana tarczyca, uszkodzona trzustka i cukrzyca. Naturalnie powiesz , ze3 zbieg okoliczności ale ja powiem a może nie trzeba była kastrować.

Link to comment
Share on other sites

Waldku - dziękuję za zainteresowanie moim problemem!
Wiem, że kastracja to poważna sprawa i decyzja musi być bardzo przemyślana. Przy najbliższej wizycie porozmawiam o tym z panią weterynarz (mam do niej zaufanie)... Póki co zbieram o tym jak najwięcej informacji, rozważam wszystkie za i przeciw... Myslę, że ewentualna dycyzja o wykastrowaniu bądź też niewykastrowaniu mojego psa nie zapadnie szybko...
Prosiłabym też o wpisy osob, które posiadają wykastrowanego Yorka... Owczarnio - jesli to przeczytasz to napisz proszę, jak czuje się Twój piesek oraz jakie zmiany u niego nastąpiły... Będę wdzięczna!

Pozdrawiam serdecznie!

P.S. Waldku - mój piesek jest bardzo wesoły, agresywny również nie jest... Tylko ze jak coś go napadnie (zaniepokoi go jakiś hałas - nawet najmniejszy), to zaczyna niemiłosiernie ujadać... Skarcony przestaje, ale poburkuje sobie "groźnie" pod nosem i widzę, że cały trzęsie się ze zdenerwowania...

Link to comment
Share on other sites

[b]bazylio,[/b]

Chyba najpelniej na Twoje pytanie moglaby odpowiedziec owczarnia :-) Jednak, jak sadze chyba kazdy posiadacz nadpobudliwego psa, ktory go wykastrowal odczul wymierna poprawe w zachowaniu psiaka.

Nie podzielam zdania waldka co do [quote]Kastracja niestety niesie za sobą możliwość powstania wielu schorzeń[/quote] Co wiecej, nie bardzo wiem co waldek mial na mysli bo piszac [quote]Jedno jest pewne - pozbawienie zwierzaka jego dotychczasowych narzadów ( w tym wypadku chodzi o produkcje hormonów) nie pozostaje bez związku z jego zdrowiem. U kota przejawia sie to apatią brakiem typowych zachowań "samca". Niestety kotek zaczoł tyć, przeszedł na specjalna karme i nic z tego. Choruje na serducho ma problemy z wycieczkami na szafe. Piesi znajomych poza typowymi chorobami swojej rasy jest otyły ma chore serducho problemy z gospodarka hormonami --- operowana tarczyca, uszkodzona trzustka i cukrzyca.[/quote] poniewaz brakuje mi tutaj logicznej korelacji pomiedzy kastracja a wymienionymi chorobami.
Dlatego tez zapytaj zaufanego weta, czy kastracja moze wywolac:

cukrzyce
problemy z sercem
uszkodzenia trzustki.

Wg. mnie kazda z ww. chorob powstaje zupelnie niezaleznie, moze byc wrodzona lub nabyta wskutek innych chorob. Natomiast wiazanie tych chorob z kastracja to, wybacz waldku, traci guslami i jakimis zaszlymi stereotypami :-? :lol:


[quote]U kota przejawia sie to apatią brakiem typowych zachowań "samca". [/quote]

Nie wiem jak jest u kota, ale u psa chyba chodzi o to aby pozbyl sie "samczego zachowania" czyli aby zlagodzic popedliwosc, nadmierna dominacje, szczekliwosc a przede wszyskim wyciszyc instynkt prokreacji, ktory zarowno dla psow, jak i ich wlascicieli jest wybitnie meczacy.
Znam troche wykastrowanych psow i zaden z nich nie wdaje sie apatyczny czy smutny ...

Jedyny aspekt kastracji, ktory trzeba bardzo mocno rozwazyc to rodzaj narkozy, oraz gabinet weterynaryjny w ktorym bedzie przeprowadzany zabieg. Planuje sterylizowac Majke i juz wiem, ze jest to jedyna rzecz nad ktora mocno sie zastanowie :-)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Witajcie!czytam Wasze posty i widze w nich tez mojego Nikusia!Zachowuje sie identycznie jak Wasze psinki! czyli szczeka na wszystkich ,nikt nie przejdzie obok niego by go nie obszczekal! w domu to inny pies, jest kochany ale tez ma swoje ja! Kiedys myslam o kastarcji ale pani wet, powiedziala mi ze moze to nic nie zmienic, zreszta po co? kastrowac tak malego psa>Moze to nic nie dac a okaleczymy go wtedy bardzo.Tez wspomniala o chorobach mogacych sie pojawic w starszym wieku!Powiedziala ze to tak maly pies ze nie ma potrzeby, Jak jest cos nie tak!!! wziasc go na rece i juz po klopcie.No i tak robie. jak idziemy i zaczepia psy biore go na rece, by tamten mu nie oddal. Boje sie tez o niego ze moze kiedys narozrabic i to strasznie ale panuje nad tym w jakis sposob. Zreszta Niko od malenkosci byl i jest i mu raczej wlno wiecej niz powinno.Ale nie jest to az tak pozazny problem.bym nad nim nie zapanowala.Narzie nie bde go kastrowac .Niko skonczyl juz 2;latka i 4 miesiace.Boje sie ze kiedys rzeczywiscie mogly miec jakies problemy zdrowotne ale nie zaprzeczam jak zajdzie taka koniecznosc wykastruje go!

Link to comment
Share on other sites

Kochani!

Fuzlak po kastracji czuje się doskonale. Nadal jest bardzo wesoły i żywy, ale teraz już o wiele spokojniejszy. Przestał być "dziki". Nie ucieka. Na spacerach trzyma się blisko nas, a w domu stał się jeszcze większym pieszczochem.

Nie utył. Owszem, zauważyłam u niego zwiększony apetyt przez pierwsze pół roku po zabiegu. Później się to uspokoiło i pies je normalnie, tyle że specjalną karmę.


Fuzlak ma owszem kłopoty z nerkami (kamica :(), ten problem towarzyszy mu od urodzenia (teraz to wiem), gdyż jest to choroba dziedziczna. Kastracja w tej sytuacji jest wręcz pożądana (choć nie dlatego go wykastrowałam, diagnoza ostateczna o kamicy zapadła bowiem niedawno, a nasz dzielniak bez jajek biega już od zeszłego sierpnia), gdyż pies nie "podlewa" każdego krzaczka co pięć minut, a robi jeden duży "sik", co ponoć znacznie odciąża układ moczowy.

Link to comment
Share on other sites

[quote]Fuzlak ma owszem kłopoty z nerkami (kamica ), ten problem towarzyszy mu od urodzenia (teraz to wiem), gdyż jest to choroba dziedziczna.[/quote]
Owczarnio, z tego co wiem, to włąsnie na kamice nerkową chorują wyakstrowane psy jak i koty, bo mocz nie jest zakwaszony czy jakos tak :roll: wiem, ze dla kotów sa spacjalne karmy zakwaszajace mocz, ale dla psów chyba nie ma. Więc nie jestem pewien (wnioskuje), ze nie jest to choroba dziedziczna :roll:

Nie wypowiadałem się tym temacie, powiem Wam, ze mam 3 koty, wszystkie wykastrowane, oowszemkoty sa spokojniejsze, nie znaczą terenu, aczkolwiek jest to ingerencja w ich organizm i dlatego potem moga występowac choroby taki jak kamica i inne, Cieżko mi jest obraż zdanie czy to jest dobre czy nie, Więc pozostaje neutralny, bo sa duuże ZA ale też i ogromne RPZECIW :roll:

Poza tym, troszkę dziwi mnie określenie przez niektórych, zę pies niewykastrowany się męczy :o troszkę to nielogiczne, to tak jakby (dla czystego porównania) kobiety miały się ( ne wiem jak to nazwac) wysterylizowac, że względu na bolesne miesiączki :roll: Niewykastrowany pies jest uciążliwy dla nas, ale nie sam dla siebie :-?

pozdrawiam :o

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...