Jump to content
Dogomania

owczarnia

Members
  • Posts

    638
  • Joined

  • Last visited

About owczarnia

  • Birthday 05/10/1973

Converted

  • Location
    Gdynia
  • Occupation
    tłumacz

owczarnia's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Witam, chciałabym zapytać, czy wie ktoś coś tutaj na temat hodowli "Złote Tarasy" z Gdyni? Nie znalazłam jej w żadnym rankingu, stąd wnioskuję, że to raczej stosunkowo młoda hodowla. Zostałam poproszona o zrobienie wywiadu tutaj na forum, więc będę wdzięcza za wszelkie informacje :).
  2. Wczoraj policjant powiedział nam bardzo dobitnie i wyraźnie, że jeśli nie jest po 22, nie przyjadą. Trzy razy się pytałam. Hałas musiałby być gigantyczny, przekraczać wszelkie dopuszczalne normy, żeby się pofatygowali. Jeśli mi sąsiad gra całymi dniami na fortepianie, zapraszają mnie do sądu, mogę zakładać sprawę z powództwa cywilnego. Nic więcej nie zrobię. Edit: dzwonił do męża policjant prowadzący naszą sprawę. Po raz kolejny zaproponował mu przyjęcie mandatu, ponieważ po rozmowie z komendantem dowiedział się, że nic nie wskóramy. Owszem, pogryzienia nikt nam nie udowodni (brak obdukcji, itd), ale z art. 77 te 200 złotych mandatu nam się należy i cześć. Mąż dowiedział się, że to jego obowiązkiem jest dopilnować, aby pies nie miał styczności z sąsiadką, niezależnie od tego, czy go kopnęła, czy nie. Ona się czuje zastraszona, pies szczekając wzbudza strach, skoro dla yorków nie ma kagańców, to już nasz problem, żeby ona się nie czuła zastraszona. Fakt, że to ona sama podlazła do psa, nie ma żadnego znaczenia, nie udowodnimy tego za Chiny (nomen omen) i oni nam z dobrego serca radzą przyjąć ten mandat i oszczędzić sobie nerwów. Następnie zebrać dowody i założyć sąsiadom sprawę o znęcanie się nad psem i drażnienie go, jako zupełnie osobną. Podobnie założyć im sprawę o ten fortepian. Ja chyba śnię. Wychodzi na to, że oni mogą sobie robić co chcą i gadać, co chcą, składać fałszywe donosy, a my możemy co najwyżej wziąć prawnika i zakładać im sprawę z powództwa cywilnego. Co, jak wiadomo, jest nie tylko kosztowne, ale i czasochłonne, i wymagające nerwów ze stali. Ona może sobie powiedzieć, że my nie mamy kontroli nad psem i to się wiąże z mandatem, bo nie jesteśmy w stanie udowodnić, że było inaczej. Za to my, żeby złożyć doniesienie o tym, że ona celowo drażni i próbuje przy każdej okazji kopać naszego psa, musimy mieć świadków, dowody i nie wiadomo co jeszcze. Pięknie, po prostu pięknie.
  3. Widzisz, my mamy taki charakter, że wolimy zejść z drogi niż bardziej rozjuszać wariata. Bo dla mnie człowiek, który próbuje kopać psa nie jest normalny. Stąd staramy się wynieść z tego mieszkania jak najszybciej, pilnujemy psa itd. Ci ludzie są według mnie nieobliczalni, ja na nich naślę policję, a oni mi otrują psa albo co gorszego, żadne odszkodowania mi tego później nie zwrócą. Rozmowę odbyłam z tym człowiekiem tylko jedną - po tym jak mnie potraktował i groził, że jeśli się nie przestanę czepiać jego fortepianu to pożałuję, postanowiliśmy sprzedać mieszkanie i się wyprowadzić. Nie byliśmy w stanie przewidzieć, że zacznie się kryzys i będzie taki problem ze znalezieniem nabywcy, a nie stać nas, by oddać to mieszkanie za pół darmo. I tu jest problem. Cały czas liczymy, że może już niedługo - i dlatego właśnie nie zgłaszałam nic na policję. Btw, ona podała w zeznaniach, że "odsuwała psa nogą, żeby bronić dziecka". Czyli doskonale zdaje sobie sprawę, jaką linię obrony obierzemy. Poza tym, jak ja mam komukolwiek udowodnić, że ona kopie mojego psa? Poza tym jednym jedynym przypadkiem prawie dwa lata temu, kiedy stróż to widział i mi doniósł, nie mam żadnych świadków. Ona nie jest kretynką, nie robi tego przy ludziach. Nie mówiąc już o tym, że jeszcze parę lat temu nikogo by to nie obeszło. Zastanawiam się też, dlaczego mamy przegrać? Kobieta twierdzi nieprawdę i nie ma na to żadnych świadków. Pies nikogo nie ugryzł, nie mówiąc o tym, że był na smyczy. Policjant twierdzi, że w sytuacji, gdy chodzi o dwukilowego, schorowanego yorczka, kobieta się raczej ośmiesza, ale wiadomo, że nie on o tym decyduje. Nie ma obdukcji. Nie ma żadnych dowodów, prócz jej słów i faktu, że od dawna się na nas wyzłośliwiają za to, że odważyłam się podjąć próby walki z nimi odnośnie nękania ciągłymi ćwiczeniami gry na fortepianie. Dlaczego więc sąd miałby wziąć stronę tej kobiety?
  4. Sąsiedzi są tu niestety tacy, że każdego interesuje tylko to, co jemu bezpośrednio przeszkadza. Miałam dobry przykład podczas zebrania wspólnoty, na którym poruszana była sprawa fortepianu. Niby wszyscy słyszą i wszystkich to denerwuje, ale bezpośrednio dotyczy to nas i jeszcze jednych sąsiadów - nie mamy większości, więc wspólnoty nic to nie obchodzi, reszta nie będzie się wtrącać, bo u nich aż tak nie słychać. Każdy patrzy własnego nosa, do tego większość jest wzajemnie ze sobą skłócona, szkoda gadać. Byliśmy wczoraj na policji i muszę powiedzieć, że trafił nam się wyjątkowo porządny policjant. Nie dość, że wykazał zrozumienie, to jeszcze sam proponował, co możemy dołożyć do zeznań, wypytywał o świadków kopania psa, o ten fortepian - choć teoretycznie sprawa dotyczy rzekomego pogryzienia. Robił wszystko, aby nadać sprawie w dokumentach jak najszerszy aspekt. Przyjął od nas zaświadczenia o stanie zdrowia psa (że jest na lekach przeciwepileptycznych i uspokajających), o kastracji, spisał moje zeznania, choć nie byłam świadkiem samego wydarzenia. Cierpliwie tłumaczył, co i jak. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Teraz wszystko zależy od komendanta, który albo sprawę umorzy, albo skieruje do sądu grodzkiego. Niestety, sąd grodzki nie będzie się odnosił do przypadków drażnienia i kopania psa, interesować go będzie tylko konkretny zarzut, w tym wypadku rzekome pogryzienie i brak kontroli nad psem (rzekomy brak smyczy). Świadków państwo od Azjatki nie mają na to żadnych, a za całą obdukcję robi skierowanie do chirurga, które matka dostała od lekarza ogólnego, twierdząc, że owe zadrapania na nodze jej dziecka to pogryzienie przez psa. Za to my mamy świadka, byłego stróża, który nie raz widział, jak drażnili i próbowali kopać naszego psa - to on właśnie ostrzegł mnie jako pierwszy, żeby syna z psem nie puszczać samego. Gdy sąd grodzki rozpatrzy tę sprawę, my możemy ewentualnie wnieść drugą, o znęcanie się i drażnienie psa. Mam jednak szczerą nadzieję, że zanim to nastąpi, wreszcie się stąd wyprowadzimy. Co do zgłaszania hałasu, niestety. Powiedziano nam, że hałas pod naruszanie miru domowego póki co w świetle polskich przepisów nie podchodzi i policja takiego zgłoszenia nie przyjmie, choćby nie wiem co.
  5. [quote name='taks']Ja bym przede wszystkim ZAWSZE wynosiła i wnosiła psa na rękach. I to nie ze względu na "Panią Azjatkę" i jej komfort a po prostu dla bezpieczeństwa psa "wielokrotnie " kopanego. Współlokatorów ma się różnych , bywają i chorzy ( fobie) i rozwiązywanie problemów z nimi to jedna bajka ale zapewnienie psu bezpieczeństwa to bezwzględny obowiązek. Przykro mi to pisac ale nie znajduje usprawiedliwienia dla narażania psa na takie ataki. Zawsze noszę po klatce schodowej 9 kg. jamnika ( ze względu na kręgosłup) i na prawdę trudno mi zrozumieć jakim problemem jest chwycenie 2-3 kg psa na ręce gdy wchodzisz do bramy zwłaszcza jak nie jestes w stanie przewidzieć czy psa nie spotka atak. Najtrudniej rozwiązuje się konflikty gdy obie strony się uprą i usiłują udowodnić kto kogo... Często zamiast nakręcać sytuację lepiej po prostu znaleźć "obejście"- na prawdę szkoda psa i nerwów[/QUOTE]Ta sprawa ciągnie się od kilku lat. Kiedyś z psem wychodził również syn, odkąd zaczęły się przypadki kopania, wychodzimy tylko my i staramy się, by pies zawsze był na rękach. Dla jego bezpieczeństwa, oczywiście, psychozy pani nieszczególnie nas obchodzą. Niestety, czasem zdarzy się, że mamy coś w rękach i pies idzie na smyczy. Staramy się ograniczać takie sytuacje do minimum, ale czasem się - tak jak ostatnio - coś takiego przytrafi. Mąż poszedł po kwiaty dla mnie, zabrał ze sobą psa, miał w drodze powrotnej w ręku bukiet róż, nie chciał go pokłuć. I pech, trafił akurat na tę babę. [B]Ponawiam jednak pytanie, co możemy AKTUALNIE zrobić, jak się BRONIĆ PRZED JEJ OSKARŻENIAMI?[/B] Dodam, że podjęliśmy decyzję o wyprowadzce, od półtora roku staramy się sprzedać mieszkanie. Dlatego nie wnosiliśmy spraw żadnych nigdzie, staraliśmy się po prostu unikać tej pani i konfliktów z nią i jej rodziną. Niestety, ogólny kryzys spowodował, że wciąż nie udało nam się sprzedać tego mieszkania, a pani jak widać nie próżnuje...
  6. Witam po długiej przerwie. Mamy pieska, yorczka, w październiku skończył osiem lat. To bardzo schorowany, znerwicowany piesek (został kiedyś u nas na klatce schodowej napadnięty przez amstaffa sąsiada, od tamtej pory choruje i można powiedzieć, że od klilku lat żyje właściwie na kredyt...). Dwa piętra niżej mieszka sąsiad z żoną Azjatką i dwoma synami, o również azjatyckich rysach. Piszę o tym dlatego, że ma to niejakie znaczenie dla całej sytuacji. Problem leży w tym, że pani Azjatka przejawia histeryczny lęk przed psami wszelkiej maści. Na widok naszego Fuzlaka natychmiast podnosi krzyk i piski, wołając coś w niezrozumiałym języku, w dodatku na wysokich rejestrach, od czego nasz pies dostaje delirium. Gdyby na tym jeszcze sprawa się kończyła, to pół piedy, niestety jednak, ona go również kopie. Kiedy tylko ma go w zasięgu nogi, pomimo, że pies zawsze jest na smyczy. Oczywiście staramy się na jej widok natychmiast brać go na ręce, niestety jednak nie zawsze jest to możliwe i nie raz zdarzyło się już, że psiak został skopany. Co gorsza, tego samego uczy swoje dzieci i zachowują się one podobnie, choć nie są już małe i doskonale widzą, że pies się ich boi, a jeśli szczeka, to ze strachu. Robimy, co możemy, wychodzimy z Fuzlakiem w porach, kiedy szanse na spotkanie sąsiadki są jak najmniejsze, niestety jednak od czasu do czasu zdarzy się nam na nią wleźć. I tak też właśnie stało się ostatnio. [B]Mąż czekał na dole na windę, pies stał grzecznie obok niego, oczywiście na smyczy. Drzwi windy otworzyły się, okazało się, że w środku jest sąsiadka z dziećmi. Nasz pies natychmiast zaczął szczekać, mąż błyskawicznie schylił się, by wziąć go na ręce, niestety, nie zdążył, sąsiadka dała krok i kopnęła go. Mąż nie wytrzymał, powiedział jej kilka słów do słuchu. Na co ta podniosła jazgot, wykrzykując "policja"! No i wezwała tę policję. Wieczorem zadzwoniła owa policja do drzwi, prosząc o świadectwo szczepienia przeciwko wściekliźnie. Dostali je, następnego dnia mąż udał się na komisariat. Dowiedział się, że sąsiadka twierdzi iż nasz pies ugryzł jej dziecko (pokazała zadrapanie na kolanie, które "zauważyła dopiero po powrocie dziecka ze szkoły"), pies jest agresywny i zaatakował ją, ona się go boi, a my nie mamy nad nim kontroli. Pół komisariatu dostało ataku śmiechu, gdy usłyszeli, że chodzi o dwukilowego yorczka, niemniej jednak chcieli na męża nałożyć mandat. Mąż odmówił i ma być sprawa w sądzie grodzkim.[/B] [B]I teraz moje pytanie: jak to możliwe, żeby na podstawie wymysłów i kłamstw jakiejś baby nakładać mandat? Nikt nie prowadził żadnego dochodzenia, nie przesłuchiwano żadnych świadków, to są tylko jej słowa, w dodatku całkowicie niezgodne z prawdą! Nie dość, że nasz piesek nikogo nie pogryzł, to jeszcze został kopnięty (i to nie po raz pierwszy)! [/B] Dodam, iż z tymi sąsiadami są problemy od dawna. Zarówno pani Azjatka, jak i jej dzieci, ćwiczą grę na fortepianie całymi dniami, co jest niezwykle uciążliwe i kilkunastokrotnie było poruszane, niestety bez żadnego skutku. Sądzić się z nimi nikomu się nie chce, więc grają nadal. Byłam w tej sprawie u męża tej pani (z nią, jak już wspominałam, po polsku dogadać się nie można), zostałam zwyzywana i wyrzucona za drzwi, do tego jeszcze mi groził, między innymi każąc "uważać na psa". Od tamtej pory przypadki kopania nasiliły się, zwłaszcza kiedy z psem wychodził syn. Co możemy w takiej sytuacji zrobić?!
  7. [quote name='AM']Nie odpowiedziałaś na resztę moich pytań :wink:[/quote] To ja odpowiem, można :wink:? [quote][B]Czy dieta wegetariańska może poprawić lub przywrócić zdrowie? Czy może zapobiec pewnym chorobom?[/B] Zwolennicy wegetarianizmu od wielu lat twierdzą, że tak jest, chociaż jeszcze do niedawna nie mieli zbytniego poparcia ze strony współczesnej nauki. Jednak stosunkowo niedawno naukowcy prowadzący badania w dziedzinie medycyny dowiedli, że istnieje ścisły związek między jedzeniem mięsa a takimi chorobami jak rak i schorzenia serca. Dzięki wynikom tych badań ich poglądy na temat wegetarianizmu uległy zmianie. Dowód na to, że wegetarianie nie tylko żyją dłużej, ale również zdrowiej, dostarczyły dwa wielkie studia: Giesener Vegetarier-Studie z roku 1989 oraz wieloletnie studia Krebsforschungsinstitut w Heidelbergu z roku 1991. Oto ich najważniejsze wyniki: [B]- Wegetarianie mają znacznie niższy poziom cholesterolu we krwi niż osoby spożywające mięso. - Przeciętnie mają niższe ciśnienie krwi - są zatem mniej narażeni na zawał. - Zwykle mają przwidłową wagę ciała, nie mają skłonności do tycia, ponieważ spożywają mniej skoncentrowanych nośników energii, za to więcej błonnika niż osoby "wszystkojedzące". - Rzadziej chorują na raka. - Mają mniej problemów z chorobami jelita grubego. - Rzadziej chorują na kamienie żółciowe i reumatyzm. - Ich nerki są mniej obciążone produktami spalania białek i są przez to zdrowsze. - Badania krwi nie wykazały braku jakichkolwiek składników odżywczych.[/B] [B]Choroby serca[/B] Już w latach sześćdziesiątych naukowcy podejrzewali, że dieta oparta na mięsie ma wpływ na rozwój arteriosklerozy (miażdżycy) i chorób serca. W roku 1961 Journal of the American Medical Association stwierdził, że od 90 do 97% chorób serca można zapobiec przestrzegając diety wegetariańskiej. Od tego czasu przeprowadzono szereg rzetelnych badań, które wykazały, że poza tytoniem i alkoholem, jedną z głównych przyczyn przedwczesnej śmierci mieszkańców Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych, Australii i innych zamożnych rejonów świata jest spożywanie mięsa. Ciało człowieka jest niezdolne do wydalania nadmiernej ilości tłuszczu zwierzęcego i cholesterolu. 214 naukowców, którzy w 23 krajach dokonywali badań nad miażdżycą, wykazało niemal zupełna zgodność opinii na temat związku między dietą, poziomem cholesterolu we krwi i schorzeniami serca. Kiedy człowiek spożywa większe ilości tłuszczów niż potrzebuje (tak jak to jest w przypadku diety mięsnej), to nadmiar cholesterolu staje się problemem. Gromadzi się on na wewnętrznych ściankach naczyń krwionośnych, utrudnia przepływ krwi do serca i może prowadzić do powstawania nadciśnienia, choroby serca i zawałów. Natomiast naukowcy z uniwersytetu w Mediolanie i ze szpitala Maggiore dowiedli, że białko roślinne wpływa na utrzymanie niskiego poziomu cholesterolu. W artykule dla brytyjskiego czasopisma medycznego The Lancet, D.C.R. Sirtori dowodzi, że dla ludzi, u których istnieje współzależność między wysokim poziomem cholesterolu a chorobami serca, korzystna może być dieta, która dostarcza jedynie białka pochodzenia roślinnego. [B] Choroby nowotworowe[/B] A co wiemy na temat raka? Badania z ostatnich dwudziestu lat mocno podkreślają związek między jedzeniem mięsa a rakiem okrężnicy, odbytu, piersi i macicy. Te odmiany raka rzadko spotyka się w społecznościach, które nie spożywają mięsa lub ograniczają je do minimum, jak na przykład u Adwentystów Dnia Siódmego, Japończyków czy mieszkańców Indii, a występują głównie wśród populacji jedzących mięso. Inny artykuł w The Lancet stwierdza: "Dieta ludzi żyjących na obszarach o wysokich wskaźnikach liczby zachorowań na raka okrężnicy obfituje w tłuszcze i białko zwierzęce, podczas gdy mieszkańcy obszarów, na których notuje się niewiele przypadków chorób nowotworowych, stosują dietę w dużym stopniu wegetariańską, z niewielkim spożyciem tłuszczów lub innych produktów pochodzenia zwierzęcego". Rollo Russell w Uwagach o przyczynach raka pisze: "Z dwudziestu pięciu narodowości, których przedstawiciele spożywają duże ilości mięsa, u dziewiętnastu obserwuje się wysoką liczbę zachorowań na raka, a tylko u jednej niską. Natomiast wśród trzydziestu pięciu narodowości, których przedstawiciele jedzą mało lub wcale nie jedzą mięsa, u żadnej nie występuje tak wysoka liczba zachorowań". Dlaczego osoby jedzące mięso mają skłonność do zapadania na te choroby? Jedną z przyczyn, którą podają biolodzy i żywieniowcy, jest fakt, że układ pokarmowy człowieka nie jest przystosowany do trawienia mięsa. Zwierzęta mięsożerne mają krótki układ trawienny (tylko trzy razy dłuższy od ich tułowia), co pozwala im na szybkie wydalanie rozkładających się i wydzielających silne trucizny resztek mięsa. Ponieważ pokarmy roślinne trawi się wolniej niż mięso, roślinożercy mają jelita dwanaście razy dłuższe od tułowia. I taka jest też długość jelita ludzkiego. Dlatego też jeśli człowiek je mięso, to powstające podczas trawienia toksyny mogą obciążyć nerki i spowodować powstanie skazy moczanowej, artretyzmu, reumatyzmu, a nawet raka. Z powodu tego typu odkryć Amerykańska Akademia Nauk w raporcie z roku 1983 stwierdza, że ludzie mogliby zapobiec często występującym rodzajom raka jedząc mniej mięsa, a więcej warzyw i zbóż. [B]Jedzenie mięsa a nerki [/B] Jak jedzenie mięsa wpływa na nerki opisuje Dr John Harwey Kellog. Analizy porównawcze wykazały, że nerki osób jedzących mięso muszą wykonać trzykrotnie większą pracę niż nerki wegetarian, aby oczyścić organizm ze związków azotowych. Z tego powodu nerki z upływem lat nie wykonują tego zadania w stopniu wystarczającym dla organizmu. Amerykańskie Towarzystwo Medyczne podało, że spożywanie mięsa w ilości, która jest polecana w diecie wysokobiałkowej powoduje wytwarzanie nadmiaru kwasu moczowego. Dr Robert Atkin przyznał, że kamienie nerkowe są wynikiem komplikacji spowodowanych nadmiarem kwasu moczowego w organizmie. [B] Czy jedzenie mięsa jest estetyczne i bezpieczne?[/B] Do mięsa dodawane są też substancje chemiczne. Mięso ubitego zwierzęcia zaczyna bardzo szybko gnić, a po kilku dniach zaczyna zmieniać kolor na chorobliwie szaro-zielony. Przemysł mięsny maskuje to odbarwienie za pomocą azotanów i azotynów oraz innych środków konserwujących, w ten sposób nadając mięsu jaskrawo-czerwony kolor. Niedawne badania wykazały, że wiele z tych środków to substancje rakotwórcze. Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że żywy inwentarz dokarmiany jest ogromną ilością środków chemicznych. Gary i Steven Null w książce Trucizny w twoim ciele wykazują coś, co powinno skłonić każdego do głębszego zastanowienia się przed następnym zakupem befsztyku czy szynki. "Zwierzęta utrzymywane są przy życiu i tuczone za pomocą ciągłego podawania im środków uspokajających, hormonów, antybiotyków oraz 2 700 innych leków. Zaczyna się to już przed ich narodzeniem i trwa długo po śmierci. Chociaż substancje te nadal są obecne w mięsie, kiedy je spożywasz, prawo nie wymaga, by zostały wyszczególnione na opakowaniu".11 Z tego powodu, że mięso zaczyna się psuć tuż po uboju, jest ono bardzo dobrym podłożem dla różnych bakterii i innych istot, które przenoszą infekcje. Aby mięso stało się odpowiednio "miękkie i delikatne", powinno wisieć przez kilka dni i trochę się rozłożyć. Na dodatek, rzeźnicy wykonujący brudną pracę przy ćwiartowaniu, mają często zainfekowane rany, gdyż kaleczą się ostrymi nożami. Weterynarze poświęcają zazwyczaj tylko kilka sekund na zbadanie każdej ubitej sztuki, dlatego zdarza się, że nie zostają oddzielone trudno wykrywalne chore tkanki i nowotwory. A jeśli nawet natrafią na jakiś guz, czy schorzenie, to wycinają tylko część uszkodzoną, a pozostałość mimo, że jest także zakażona, przeznaczają do spożycia. [B]Czy człowiek jest istotą mięsożerną? [/B] Ale chwileczkę! Czy człowiek nie jest istotą mięsożerną? Czyż nie potrzebuje białka zwierzęcego? Odpowiedź na oba pytania brzmi: nie! Chociaż historycy i antropolodzy na ogół utrzymują, że historycznie człowiek jest istotą wszystkożerną, to nasza budowa anatomiczna - zęby, szczęka i układ trawienny - przemawia za dieta bezmięsną. Amerykańskie Towarzystwo Dietetyczne podaje informację, że na przestrzeni dziejów przeważająca część ludzkości odżywiała się pokarmami wegetariańskimi lub zachowywała dietę zbliżona do wegetariańskiej. Znaczna część świata nadal żywi się w ten sposób. Nawet w najbardziej uprzemysłowionych krajach zamiłowanie do mięsa ma historię nie dłużshą niż sto lat. Dało mu początek społeczeństwo konsumpcyjne dwudziestego wieku oraz wynalezienie chłodni. Jednak nawet w dwudziestym wieku ciało człowieka nie może przystosować się do jedzenia mięsa. Wybitny szwedzki uczony Karol Linneusz oznajmił: "Zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna budowa człowieka w porównaniu z anatomią zwierząt świadczy o tym, że naturalnym pożywieniem człowieka są owoce i soczyste warzywa". Tabela zamieszczona poniżej porównuje anatomię człowieka z anatomia zwierząt mięsożernych i roślinożernych. [B]Części ciała:[/B] [I][B]Mięsożercy[/B] [/I] [I][B]Zęby[/B][/I] Słabo rozwinięte siekacze. Trzonowce ostre, długie i spiczaste, nieprzystosowane do rozcierania. Kły są dłuższe i kilkakrotnie twardsze niż u roślinożerców dzięki czterokrotnie większej zawartości fosforu i magnezu. [I][B]Ślina[/B] [/I]O odczynie kwaśnym. Nie zawiera ptialiny - enzymu potrzebnego do trawienia skrobi z ziarna. [I][B]Gruczoły ślinowe[/B][/I] Słabo rozwinięte, (nie są potrzebne do wstępnego trawienia ziarna i owoców). [I][B]Żołądek[/B][/I] Kształt okrągły. Wydziela mocno stężony kwas solny, dzięki czemu może trawić mięso i kości. [I][B]Jelita[/B] [/I] Jelita tylko 3 razy dłuższe niż tułów, co pomaga w szybkim wydaleniu resztek mięsa rozkładającego się już w przewodzie pokarmowym. [I][B]Wątroba[/B] [/I] Duża zdolność usuwania z organizmu kwasu moczowego, (którego duże ilości zawiera mięso). [I][B]Ręce[/B][/I] Mają twarde i ostre pazury. [I][B]Skóra[/B][/I] Brak porów. Pocenie następuje przez język. [I][B]Język[/B][/I] Szorstki. [I][B]Roślinożercy i człowiek[/B][/I] [I][B]Zęby[/B][/I] Dobrze rozwinięte siekacze. Trzonowce płaskie, przystosowane do rozgniatania roślin. (Posiadanie kłów przez człowieka nie świadczy o mięsożerności, ponieważ typowi roślinożercy jak np. małpy, wielbłądy, i piżmowce też je mają). [I][B]Ślina[/B][/I] Zasadowa, z dużą zawartością ptialiny. [I][B]Gruczoły ślinowe[/B][/I] Dobrze rozwinięte, potrzebne przy wstępnym trawieniu zbóż i owoców. [I][B]Żołądek[/B][/I] Kształt podłużny, o złożonej strukturze, zwinięty, z dwunastnicą. Wydziela kwas solny 10-krotnie słabszy, niż żołądki zwierząt mięsożernych. [I][B]Jelita[/B] [/I]Jelita 12 razy dłuższe niż tyłów, ponieważ pokarm roślinny później niż mięso ulega procesom rozkładu. [I][B]Wątroba[/B][/I] Wątroba małpy i człowieka ma 15 razy mniejszą zdolność usuwania kwasu moczowego niż wątroba mięsożernych. [I][B]Ręce[/B][/I] Długie i ruchliwe palce przystosowane do zrywania owoców. [I][B]Skóra[/B][/I] Ma pory, przez które wydzielany jest pot. [I][B]Język[/B][/I] Gładki. Tabela powstała w oparciu o następujące źródła: 1. Vegetarianism. A Way of life, Dudley Giehl. New York 1979. 2. Kulvinskas Viktoras, Survival into the 21-st century, Woodstock Valley 1979. 3. D. Andrews, Fit Food for Men, (Chicago, American Hygiene Society, 1970). Jedną z największych i najważniejszych różnic między istotami mięsożernymi i roślinożernymi są zęby. Istoty mięsożerne muszą polować i w związku z tym mają ostre pazury i silne szczęki, z długimi i ostro zakończonymi zębami, które potrafią przeciąć skórę i wbijać się w mięso. Mięso nie musi być, w przeciwieństwie do ziaren i jarzyn, żute w jamie gębowej w celu strawienia, lecz jest trawione przede wszystkim w żołądku i w jelitach. Np. kot może wcale nie żuć. Zwierzęta roślinożerne natomiast mają zęby o szerokich powierzchniach żujących, którymi mogą rozdrabniać wszystkie włóka. Dlatego roślinożercy mogą także poruszać szczękami w płaszczyźnie poziomej, czego nie potrafią mięsożercy. Pokarm roślinny który jest. bardziej twardy i bogaty we włókna (błonnik) wymaga dłuższego czasu na spalanie i rozkłada się bardzo powoli. Dlatego bez trudności może pozostawać w organizmie bardzo długo. Natomiast mięso rozkłada się bardzo szybko i wymaga szybkiego spalania. Dlatego przewód pokarmowy istot roślinożernych ma długość równą ok. 10-12 długościom tułowia, podczas gdy przewód pokarmowy zwierząt mięsożernych ma długość równą ok. 3 długościom tułowia. Ponadto istoty mięsożerne i roślinożerne piją w różny sposób. Mięsożerne chłepcą wodę językiem, podczas gdy roślinożerne zasysają wodę do jamy gębowej. Z faktów tych możemy wyciągnąć wniosek, że z punktu widzenia fizjologii, ludzie, zdecydowanie nie są istotami mięsożernymi (patrz powyższa tabela). Ponadto, jest oczywiste, że nasze naturalne instynkty nie są podobne do instynktów istot mięsożernych; większość osób jedzących mięso woli, aby inni zabijali zwierzęta dla nich, ponieważ przypuszczalnie czuliby się bardzo źle, gdyby sami byli zmuszeni do wykonywania tej odpychającej czynności związanej z zabijaniem i ćwiartowaniem. Zwierzęta mięsożerne zawsze jedzą mięso surowe, natomiast ludzie próbują maskować mięso jak tylko potrafią, przez mielenie, gotowanie, pieczenie, przyprawianie, polewanie sosami lub przykrywanie sałatą. Wszystko po to, aby ukryć pierwotny, surowy stan mięsa. Pewien uczony opisał to zjawisko następująco: "Pysk kota wilgotnieje, kiedy czuje on zapach kawałka surowego mięsa, a nie na widok świeżego owocu. Gdyby ludziom sprawiało przyjemność rzucanie się na królika lub ptaka, rozrywanie zębami jeszcze żyjącego zwierzęcia i połykaniu ciepłej krwi, to można byłoby wnioskować, że człowiek posiada instynkt mięsożercy. Ale tak nie jest. A przecież kiść świeżych, soczystych winogron może u każdego z nas pobudzić wydzielanie śliny, nawet jeśli nie jesteśmy głodni, ponieważ są dla nas smaczne". [B]Czy do sprawnego funkcjonowania organizmu wystarczą białka roślinne?[/B] Jeśli chodzi o białko, to dr Paavo Airola, czołowy autorytet w dziedzinie biologii i fizjologii żywienia, stwierdził: "Oficjalne dane na temat dziennego zapotrzebowania na białko mówią, że wcale nie potrzebujemy 150 g białka, jak twierdzono jeszcze dwadzieścia lat temu, lecz jedynie od 30 do 45 g. Dowiodły tego rzetelne badania o zasięgu ogólnoświatowym. Białko spożywane w nadmiarze nie tylko się marnuje, ale jest przyczyna poważnych zakłóceń w organizmie oraz występowania raka i chorób serca. Aby otrzymać 45 g białka dziennie, nie trzeba jeść mięsa. Można je uzyskać z diety ściśle wegetariańskiej, składającej się z ziarna, soczewicy, orzechów, warzyw i owoców". A oto fragmenty z wywiadu udzielonego Przeglądowi Technicznemu przez doc. Andrzeja Prończuka, dyrektora Instytutu Żywienia Człowieka SGGW-AR: "[...] Ludzie ulegają pewnym mitom; że tylko mięsem pokryć można zapotrzebowanie na białko. [...] W żadnym wypadku nie należy rozumieć fizjologicznego zapotrzebowania na białko jako zapotrzebowania na mięso! [...] 2-3 szklanki mleka rzeczywiście zastępują pod względem białkowym 100-gramową porcję mięsa średniej klasy. Z roślinami strączkowymi rzecz wygląda tak: groch i fasola mają ponad półtora, a soja ponad dwa razy więcej białka niż mięso. [...] Chcę tylko obalić mity wyrażające się w przekonaniu, że jednostronne mięsne pożywienie daje siłę i dostarcza organizmowi najlepszego zestawu białek, i że od mięsa się nie tyje". (Przegląd Techniczny 4/1983). Bogatym źródłem białka są produkty mleczne, rośliny strączkowe, zboża i orzechy. Sery, orzeszki ziemne i soczewica zawierają więcej białka niż hamburger, wieprzowina czy wołowina. Żywieniowcy jeszcze do niedawna sądzili, że tylko mięso, ryby, jajka i produkty mleczne są źródłem pełnowartościowego białka, zawierającego osiem aminokwasów nie wytwarzanych w naszym ciele, i że wszystkie białka pochodzenia roślinnego są niekompletne (brakuje w nich jednego lub więcej z tych aminokwasów). Badania Instytutu Karolińskiego w Szwecji i Instytutu Maxa Plancka w Niemczech wykazały jednak, że większość warzyw, owoców, nasion, zbóż i orzechów jest wyśmienitym źródłem pełnowartościowych białek. Białka te są łatwiej przyswajalne niż białka pochodzące z mięsa i nie wprowadzają do organizmu żadnych toksyn. Niedobór białka jest prawie niemożliwością, gdy spożywa się wystarczające ilości naturalnego pokarmu w postaci nie oczyszczonej. Królestwo roślin jest prawdziwym źródłem wszelkiego białka. Wegetarianie spożywają je po prostu bezpośrednio zamiast otrzymywać je z "drugiej ręki", od roślinożernych zwierząt. [B] Czy jedzenie mięsa jest niezbędne, aby być dużym i silnym?[/B] Jednym z największych nieporozumień związanych z wegetarianizmem jest przekonanie, że ten sposób odżywiania się nie zapewni wystarczającej ilości substancji odżywczych, co może być przyczyną chorób, niedostatecznego wzrostu i słabości. Ale praktyczne doświadczenia wskazują na sytuację odwrotną. Widzimy, że największe, najsilniejsze i najbardziej długowieczne zwierzęta na ziemi (słonie, woły, konie, goryle, itd.) są wegetarianami. Nadmiar białka zwierzęcego nawet zmniejsza energię ciała. W serii testów na wytrzymałość, które prowadził dr Irving Fisher z Uniwersytetu Yale, wegetarianie byli dwukrotnie wydajniejsi. Gdy dr Fisher obniżył o 20% spożycie białka u niewegetarian, ich wydajność wzrosła o 33%.13 Inne liczne badania dowiodły, że odpowiednia dieta wegetariańska pozwala lepiej wykorzystać składniki odżywcze niż dieta mięsna. Badania dr J. Iotekyo i V. Kipani z Uniwersytetu w Brukseli wykazały, że wegetarianie są w stanie wykonywać testy sprawnościowe dwu- lub trzykrotnie dłużej i regenerują siły trzy razy szybciej niż osoby jedzące mięso.14 Wielu znanych sportowców, (i sportsmenek) to wegetarianie, np. Murray Rose, który zdobył trzy złote medale w pływaniu, Johny Weissmuller (słynny "Tarzan"), który ustanowił 56 pływackich rekordów świata, A. Anderson, australijski ciężarowiec, który również ustanowił wiele rekordów świata, Jesse Owens, wielokrotny złoty medalista w biegach, m.in. na Olimpiadzie w 1936 r., Chris Campbell, mistrz olimpijski w zapasach, Edwin Moses, legendarny biegacz m.in. z Olimpiady w roku 1984 i wielu, wielu innych. [B]Czy człowiek zawsze jadł mięso? Karol Darwin, który zresztą także był wegetarianinem, ustalił, że ludzie pierwotni byli wegetarianami i nie zmienili się później. Także niektórzy współcześni badacze doszli do wniosku, że nasi przodkowie byli wegetarianami, którzy jedli mięso tylko w bardzo trudnych okolicznościach, aby przeżyć. W epoce lodowcowej ludzie byli zmuszeni do jedzenia mięsa, ponieważ nie było niczego innego. Niestety spożywanie mięsa utrzymało się mimo, że nie było już niezbędne do przeżycia.[/B][/quote]
  8. A jak wygląda sytuacja z dwoma dogami w domu z ogrodem, na wiosze, gdzie wystarczy otworzyć drzwi od furtki ma się las? Czy psy spędzające czas ze sobą, bawiąc się na trawie w ogródku (przykładowo mówię, nie znam zwyczajów dogów, ale ogródek spory) wyhasają się trochę, czy nie ma co tego zaliczać do właściwego ruchu?
  9. Tak, Fuzlak ma coś w rodzaju guza mózgu.
  10. Poszukam w takim razie ;). Teraz akurat irokezka nie mamy, zapomniałam poprosić fryzjerkę, bo głównie byłam zajęta martwieniem się żeby Fuz się zbytnio nie denerwował - nie wolno mu pod żadnym pozorem :-(.
  11. No ale przecież w galerii (i nie tylko, w "my i nasze yorki" czy jak to tam szło, też jesteśmy, ba! - nawet w offie swego czasu chyba były foty :lol:...) jest full jego fotek :)! No, może nie w irokezku, akurat się nie złożyło, ale generalnie jest ich całkiem sporo ;).
  12. [quote name='Rorinus']Owczarnio a jak robisz mu tego irokeza ? ;)[/quote] Nasza pani fryzjerka już się o to stara ;). Po prostu tak strzyże włoski, że jakiś czas (na ogół około dwóch-trzech tygodni, zanim nieco nie odrosną i nie oklapną pod własnym ciężarem) się same tak układają.
  13. Znalazłam moje ulubione zdjęcie, jeśli chodzi o ubranka (nie Fuzlak na nim jest, to fotka ze stronki York Centrum) ;). Zawsze jak mi smutno, to sobie na nie patrzę :lol:... [CENTER][IMG]http://img107.imageshack.us/img107/1627/i1nh0.jpg[/IMG][/CENTER]
  14. No my też golasy, więc nam również nie przeszkadza. Popatrzę, może gdzie dostanę podobny :).
  15. Bardzo mi się podoba ta bluza z kapturem, moro. Dasz namiar gdzie ją kupiłaś? Wygląda że jest chyba czymś podszyta, żeby się włos nie elektryzował?
×
×
  • Create New...