Jump to content
Dogomania

Pies po poważnym pogryzieniu - kto ma jakąś wiedzę na ten temat?


Eruane

Recommended Posts

Przedwczoraj wieczorem mój mały kundel (10kg) został napadnięty przez owczarka niemieckiego. Pies wciągnął go pod siebie, stłamsił, kotłowali się. Moja siostra dzielnie broniąc malca, skopała ONkowi tyłek, ale jak nasz Kazik się wyrwał, ONek złapał go za tył. Wbił mu kły w zad (dokładnie nad kręgosłupem) i obok stawu biodrowego. Mój Kazik ma 12 lat w górę. To pies po wielu przejściach, również pogryzieniu, kiedy jeszcze był bezdomny, przed 7 laty. Ma uszkodzoną krtań, a teraz znacznie powiększoną prostatę. BYłam przerażona, że osłabienie po pogryzieniu spodowuje lawine problemów. Jednak nic złego się nie działo. Umiem zająć sie ranami, zrobiłam wszystko, co trzeba. Rano miałam jechć do weta. Jednak rano pies czuł się dobrze, zjadł, brykał, wszystko grało. Po godzi. 22 nagle zaczął słabnąć. Przestał jeść już popołudniu. Pojawiły się bóle. Brzuch zrobił się twardy (ale nie tak twardy jak przy poważnych urazach). Pies chodził coraz wolniej, podstawiał tylne łapy, nie chciał sie kłaść na dłużej, z czego wywnioskowałam ból brzucha. Potem zaczął wymiotować. Obudziliśmy naszych wetów. Dostał zastrzyk przeciwwymiotny, antybiotyk i jeszcze coś. Twierdzą, że to prawopodobnie wstrząs po 24 godzinach. Noc była ciężka, w bólu. Rano pies nie chciał wstać. W końcu wstał i wyszła mz nim na dwór. Próbował kilka razy zrobic kupę, ale rezygnował. w końcu zrobił taką z leko krwistymi błonami (stara krew), trochę jak przy parwo. Ból nadal sie utrzymuje. Brzuch , kiedy pies leży nie jest szczególnie twardy. Kiedy stoi, sam siespina. Boi się dotyku. Star sieei ruszać z miejsca, długo zastanawia siezanim siepołoży, jak sie położy juz leży w miejscu. Mam czekać do popołudnia. Lekarze twierdzą, że gdyby było jakieś przebicie jelit czy cos takiego, pies już by nie żył. w moim domu przerabiałam wiele przypadków, ale nie tak poważne efekty pogryzienia. Jeśli ktoś może coś napisać co się może dziać, co może dalej nastąpić, będę wdzęczna. :-(
Dodam tylko, że właścicielka ONka po wsyzstkim zawołała i wyparowała. Nie wiem, czyj to był pies.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 107
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Niestety nie znam się zupełnie na tej kwestii.....

Z przerażeniem i wielkim współczuciem przeczytałam wątek Twojego psa i jedyne co mogę powiedzieć: to życzę psiakowi naprawdę szybkiego powrotu do pełnej sprawności.....strasznie mi go szkoda....musi się nacierpieć biedactwo....

A pani od owczarka- (ON swoją drogą też coś z głową niedobrego ma)- postawa na piątkę...czująca i odpowiedzialna istota- najlepiej zdezerterować....bestia głupia...:angryy:

Link to comment
Share on other sites

ON mógł czuć się na swoim terenie. Nie chcę go tłumaczyć. tak czy inaczej, walił zębami tak, jakby nie robi tego pierwszy raz. Nie raz musiałam rozdzielać psy i rzadko bywało tak, żę doszło do jakichś poważniejszych ran. A ten pies wbijał kły do końca, walił zębami bardzo mocno. dodam, że mój pies z przodu nie ma zębów. Nie miał się nawet czym bronić. Postawy właścicielki nie skomentuję. To nie pierwszy raz, gdy moje psy są atakowane przez innego, większego. Sama miałam rottweielry i nigdy nie zrobiły nikomu krzywdy, mimo że nie wiedziały, do czego służą zęby ,zawsze były pod kontrolą. I póki one żyły, moje małe psy pozostały nietknięte. Teraz wie, co oznacza mieć małego psa w świecie pełnym świrów posiadajacych duże psy. W ciągu ostatnicch kilku lat moje małe psy były skutecznie atakowane przez ONki, czarnego terriera rosyjskiego, mieszańca kaukaza, mieszańca rottweilera, tosa-inu...itd, itd. Raz udało mi sieuciec przed zestawem bez opeiki - mieszaniec rottka, mieszaniec kaukaza (suka) i amstaf. Mam już dość lęku przed wychodzeniem z psem za bramę podwórka. Nie pomaga policja, rozmowy, nic.
Kazik walczy. Jest na kroplówkach. Dzisiaj zdołał zjeść odrobinkę, ale robi też kupę z krwią strawioną. Jelita ucierpiały. Trzymaj kciuki. Psiak cierpi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane']Kazik walczy. Jest na kroplówkach. Dzisiaj zdołał zjeść odrobinkę, ale robi też kupę z krwią strawioną. Jelita ucierpiały. Trzymaj kciuki. Psiak cierpi.[/quote]
Eruane, jeśli krew w kale jest strawiona (czarna, smolista), to raczej nie jest to krwawienie z jelit. Mówiłaś lekarzowi o krwawieniu? Bo reszta wskazywałaby po prostu na mocne potłuczenia, ból - który pojawił się, jak Kazik otrząsnął się z oszołomienia spowodowanego atakiem. Ale ta krew to niepokojący objaw. Jeśli masz taką możliwość, to idź jutro z Kazikiem do weterynarza, niech sprawdzi czy w jamie brzusznej wszystko ok (np. USG?).
Trzymam kciuki za psiaka!

Link to comment
Share on other sites

Lekarze twierdzą, zę to efekt poobijaia prawdopodobnie, nie przebicia cyz coś, bo już by psa nie było. To juz 3 doba. Objawy zaczęły się po 1 dobie. O krwi nie tylko powiedziałam ,ale kał im zawiozłam. Powiedzieli, że USG nie ma sensu narazie, że trzeba czekać. Po kroplówce niby nie odzyskał specjalnie sił, ale sadzę, że śwaidczy to o tym, że po prostu silnie go boli i przez to dziwnie chodzi. Jak chodzi... Tuż przed wypadkiem miał robione USG i rtg, można wykluczyć inne przyczyny krwawienia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane']Lekarze twierdzą, zę to efekt poobijaia prawdopodobnie, nie przebicia cyz coś, bo już by psa nie było. To juz 3 doba.[/quote]Niekoniecznie. Jeśli jakiś narząd jest "nadpęknięty", a nie totalnie rozwalony, to pogorszenie nie musi iśc piorunująco, przynajmniej na początku.
Eruane, ja cię nie chcę straszyć, ale przecież ta krew w kale skąds się bierze. Jeśli krwawiłyby jelita, to krew byłaby żywoczerwona, różowawa, raczej nie strawiona. Przyciśnij jutro tych weterynarzy :mad:

Link to comment
Share on other sites

Nie sadzę, żebym mogła na ich naciskać bardziej niż naciskam. Twierdzą, że tak to wygląda przy poobijanych jelitach. Powiedzieli ,że właśnie problem jest jak krew żywa wychodzi. A tak jest szansa, że będzie ok. I miejmy nadzieję, że mają rację, bo Kazik w swoim wieku i operacja... :shake: :-( Ta krew w kale jest zbrązowiała i pojawiła się dopiero w drugiej dobie od pogryzienia. Może popękały naczynia. Sprawdzam mu śluzówki i śliczny kolorek maja. Niestety mimo antybiotyku podanego juz wczoraj, dzis wzrosła temperatura. Idę na dyżur przy Kaziu. Trzymajcie kciuki. Następna ciężka noc. :shake:

Link to comment
Share on other sites

Ból w nocy był duży, nawet sobie Kazik popiskiwał. Zmuszał mnie też do drapanka i pokazywł dokładnie, gdzie go boli - podstawiał mi to miejsce pod nos, podnosił też łapę i kierował ją w tył na bok jakby wskazując normalnie i patrzył przy tym na mnie. Już się zaczęłam poddawać. Normalnie, gdybym wiedziała, że nie ma szans, nie pozwoliłabym mu cierpieć. dostał też gorączki. Ptem zaczęło siadać to, co najsłąbsze, jak przewidziałam. Wrócił kaszel. MIał takie dusznosci ,że z braku laku walnęłam mu inhalatorem na astwę w pysk. Duszności się pogorszyły na kilka minut i potem wszystko minęło. w nocy trzymałam go na rękach, b oz bólu nie mógł położyć się. Tak spał. Teraz mnie wszystko boli. Koło godz. 6 zasnął i ja też. Jeszcze nie zrobil kupy, więc nie wiem, co jest w środku. Ale na spacerze pochodził sobie więcej niż wczoraj, znacznie więcej i nawet chciał szczeknąć na samochód. W nocy dużo pił, a wcześniej nei pił w ogóle. Zobaczymy. Walczymy dalej.

Link to comment
Share on other sites

Krew jest jak taka zleżała, stara, zbrązowiała, przemieszana z kałem., najpierw syszy takie tylko smugi, jakby błona krwawa na kale, potem maź brązowo-czerwonawa. Dzisiaj jeszcze nic nie zrobił. Ale ból mu sprawia kucnięcie i napięcie się, wiec odpuszcza. Poza tym mało zjadł. Zobaczymy, Asher. Oby wszystko było dobrze. Ale boję sie, że jak z tego wyjdzie, to reszta rzeczy zacznie siadać. Jak z tym kaszlem... Ci weci są raczej ok, wyciagali mi psy z opresji, z których inni nie dawali rady. Czasem gubi ich ieco rutyna, ale ja jeste mbardz odociekliwa i upierdliwa, więc nie mają ze mną łatwo.

Link to comment
Share on other sites

A podajesz mu coś przeciwbólowego? Jeśli nie ma przeciwskazań (tzn. oprócz tej tchawicy pies jest zdrowy, wątroba, nerki, układ pokarmowy w porządku), to może warto choćby przez dzień-dwa potrzymać Kazika na meloksamie, albo czymś pokrewnym? Ja wiem, że są weterynarze, którzy uważają, że psu się ulga w bólu nie należy, bo przez to, że boli pies się oszczędza. Ale ja wierzę w badania, które udowadniają, że stres wywołany bólem przeszkadza w rekonwalescencji, utrudnia wyzdrowienie - u zwierząt również.

Link to comment
Share on other sites

Powrót apetytu u chorego psa to cudna chwila :multi: Kaziu, smacznego! :cool3: ;)

Eruane, tak mi jeszcze przyszło do głowy, podaj mu może coś na wzmocnienie odporności? Żeby faktycznie znów nie zaczęła się polka z tchawicą, bo jak organizm jest osłabiony, to wirusy mają używanie :mad: Scanomune jest bardzo ok, dostaniesz to u weterynarza (albo w aptece ludzkiej, pod nazwą beta glukan, ludzkie wychodzi taniej, tyle, że jest sprzedawane w dośc dużych opakowaniach, więc jednorazowo to wydatek rzędu ok. 30-35 zł).

Link to comment
Share on other sites

Kazik jest rozpieszcozny, a rozpieszcozny pies zawsze robi wielkie halo z każdej dolegliwosci. meijmy nadizeję, że tak też jest z Kaziem. Mały, kiedy robiło śię zimno, podnosił łapki i tak skowycvzał, ze ludzie z okien wyglądali, czy go aby nie aktuję. W koncyu kupiłam mu buty (zresztą w USA:cool3:). No i skończyły się skowyty.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='asher']Powrót apetytu u chorego psa to cudna chwila :multi: Kaziu, smacznego! :cool3: ;)[/QUOTE]

Tak, to prawda, ale nie wiemy jeszcze, czy zagrożenie za nami. Pies wygląda na starszego o kilka lat, jest wykończony, pogięty z bólu, niewyspany, boi się własnego cienia po zmroku, boi się zrobić kupę, jest wciaż jeszcze słaby. Ale je normalnie, tyle, że rarytasy. :cool3: Zeszł opuchlizna brzucha i widać teraz odczyny zapalne. Jeden pękł i wyszło na zewnątrz, co miało wyjść, dzięki temu pies też odczuł ulgę. Na żebrach ma takie małe leciutko szeleszczące kulki uciekające spod palców. Takie coś pierwszy raz widzę. To ponoć są pęcherzyki powietrza po uderzeniach zębów. To tłumacyz, dlaczego odstawiał lewą przednią łapę. takie pęcherzyki są pod pachą, pod tą łapą, między innymi. Ogólnie teraz widać dopiero zakres zniszczeń na ciałku. :-(

[QUOTE]
Eruane, tak mi jeszcze przyszło do głowy, podaj mu może coś na wzmocnienie odporności? Żeby faktycznie znów nie zaczęła się polka z tchawicą, bo jak organizm jest osłabiony, to wirusy mają używanie :mad: Scanomune jest bardzo ok, dostaniesz to u weterynarza (albo w aptece ludzkiej, pod nazwą beta glukan, ludzkie wychodzi taniej, tyle, że jest sprzedawane w dośc dużych opakowaniach, więc jednorazowo to wydatek rzędu ok. 30-35 zł).
[/QUOTE]

Tak, też o tym myślałam, dzięki za nazwę leku. Boję się, żeby teraz po wszystkim nie zaczął się sypać, choć jest to bardzo prawdopodobne niestety. Osłabienie organizmu jest potworne.
dostał zastrzyk bodźcowy, przeciwbólowy, antybiotyk, przeciwwymiotnego juznie. Odruchów wymiotnych już nie ma, ale próbuje sam sprowokować wymioty, bo chyab sie kłaczków najadł pędzlujac języczkiem rany. Niestety jest nie do upilnowania.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iza_szumielewicz']Kazik jest rozpieszcozny, a rozpieszcozny pies zawsze robi wielkie halo z każdej dolegliwosci. meijmy nadizeję, że tak też jest z Kaziem. Mały, kiedy robiło śię zimno, podnosił łapki i tak skowycvzał, ze ludzie z okien wyglądali, czy go aby nie aktuję. W koncyu kupiłam mu buty (zresztą w USA:cool3:). No i skończyły się skowyty.[/quote]

Akurat Kazik to inny typ. To mały pies, ale nie rozpieszczony. Dużą część życia spędził chyba fatalnie, bo ma powybijane i starte do dziąseł zęby, blizny na całym ciele, guzy po uderzeniach na grzbiecie itd, itd. Potem z racji tego, że nikt go nie chciał, wylądował u mnie, w budzie. W domu bywał, jak chorował, jak była burza i dla rozrywki. Lubił podlewać fotele, gdy zobaczył suczki itd. i oduczenie go tego zajęło go nieco. Atakował ludzi i psy. Przerabianie jego zachowań zajęło ponad pół roku. Robił to ze strachu. W końcu chciano go zabić za to, że raził ludzi swoim brakiem urody, tułając sie po ulicach.
Kazika znalazła moja mała suczka, wariatka totalna, też z odzysku. Kazik kochał ją bardzo. NIestety miał brzydki nawyk atakowania samochodów. Razu pewnego przecisnął się pod bramą i wybiegł przed jadący samochód. Jego kumpela Majka, w sumie nie wiem, co ona chciała zrobić, z jazgotem zaczęła go przeganiać z ulicy. Nie zdążyłam dobiec. On zdążył uciec przed Majką, Majka wpadła pod koła. Samochód nawet nie zatrzymał się, umarła mi na rękach. Nie myśląc wiele, kiedy jeszcze żyła, wsiadłam z nią w samochód i popędziłam do weta. Kazik biegł za samochodem dość długo. Czekał na nas przed domem. Nie rozumiał, gdzie jest Majka. Koparką wykopaliśmy jej grób na działce. Złożyliśmy ją tam, a gdy koparka zaczęła zakopywać, Kazik wyszedł z kojca po siatce i wskoczył do grobu. Potem wybiegał co noc na ulicę, nie wiedzieliśmy, jak daje radę się przedostać przez ogrodzenie kojca (zabezpieczone) i bramę (też zabezpieczoną) i kładł się w miejscu, gdzie Majkę potrącił samochód. O mały włos sam przez to nie zginął. Samochód przejechał mu po łapach. Kiedyś dostał się do garażu i wszedł na samochód, którym wieźliśmy Majkę. Poniszczył karoserię, urwał wycieraczki. Taki dół trwał dość długo, a Kazik uczył się mieszkać w domu. Zawsze był na końcu w hierarchii domowej. I dobrze, bo jeśli zaczynał się rządzić, to agresywnie. Na spacerach zawsze zasłaniał moje dwie rottki przed innymi psami. Kiedy jedna z nich umarła, próbował wykorzystać nieco sytuację, że druga była w depresjii i zostać szefem. Nie wyszło. Pamiętam, jak siedziałam raz Kaziem po śmierci mojej rottki, która mi towarzyszyła często (po prostyu potrzebowałam wsparcia/0 na dyrzuże w związku kynologiczny i na Kazia przychodzący ludzie patrzyli, jak na brudnego, bezpańskiego psa, do którego ich psy nie powinny się zbliżać, bo siecyzmś zarażą. Wtedy też pojawiły siemoje nowe przemyślenia na temat związku... Wkrótce pojawiła się u nas dzika Verka ze szczeniętami. Początkowo Kazik nie przyznawał się do szczeniąt. Ale potem bycie tatusiem bardzo mu się spodobało. Verkę trzymał na dystans bardzo długo. Żaden pies nigdy nie zastąpił mu Majki. Zaprzyjaźnił się z Verką, ale to ona lgnie do niego, nie odwrotnie. A dwie jego przybrane córcie, ustawiły go sobie. I teraz nadzorują jego powrót do zdrowia. Verka jest odseparowana, bo przeżywałaby.
Kazik nie jest typem pieszczocha, ale nie jest rozpieszczony. To jeden z wielu moich psów. Każdemu daję wiele miłości ,ale inaczej wygląda podejście do psów stadzie. Muszą znać swoje miejsce, muszą umieć pogodzic sieprzy miskach ,zabawkach. Nie ma tu miejsc na nadmierne rozpieszczanie. Kazik to pies, który jak miał założone majtki dla suki, gdy w domu namiętnie siusiał, to stał w rozkroku z miną - ale obciach... :lol: To mądry pies, potrafi mi pokazać, gdzie go boli, ale jednocześnie ,choć mały, to czasem mam wrażenie ,że to on się mną próbuje opiekować. To facet z prawdziwego zdarzenia, mimo, że malutki. ;) Odporny na ból do granic możliwości, w stresie może nieco go sparaliżować, ale nerwy stara się zawsze trzymać na wodzy, ludzie podziwiają go za zrównoważenie (dobrze, że nie znali go 7 lat temu :cool3:). Nawet teraz, mimo widocznego lęku, stara się nad nim panować. Przed wyjściem za bramę, zatrzyma się, ale tylko chwilę i rusza sam do przodu. Reaguje na każdy ruch, dźwięk, ale nie ucieczką, tylko obserwacją i strachem w oczach. Ale jeśli mu powiem - spokojnie, pomerda ogonem i idzie dalej. Rozpieszczony to on nie jest. To zupełnie inny typ. :p Wiem, że w nocy nieco mnie nabierał, żebym go drapała, ale wiem też, że mruczał i piszczał z bólu. A po tym, jak kiedyś samochód przejechał mu po łapach, zszedł z drogi przewrócił się obok. Podbiegłam, podniosłam go i już chciał iść sam dalej. Miał pęknięte wszystkie poduszki. Nigdy nawet nie pisnął przy opatrywniu ran itd. Po wybudzieniu po zabiegu, merdał ogonem, wychodził zadowolony, szedł slalomem i próbował podsikać pierwszy napotkany krzaczek. Kazik teraz ma frajdę, że ma zabawki (na wybiegu wszystkie pozakopywał), to znaczy miał, bo obecnie mało go obchodzą. Kaziu ma tylko jeden słaby punkt...kobiety;) i płytki na podłodze - po płytkach nie da rady chodzić, bo są śliskie. :roll: U wetów, nie wiem, dlaczego, ma ksywę Atrakcyjny Kazimierz. Pytałam, czy oby z niego nie żartują, ale zarzekali sie, że nie. ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Toller']A jakie weci podali argumenty za NIE robieniem USG? Czy takie USG nie może stwierdzić zmian/urazów w obrębie jamy brzusznej? Czy psiak miał robione badanie krwi już po wypadku?[/quote]

Kazik po wypadku dostał od razu leki, bo było kiepsko bardzo. Dlatego odpadło badanie krwi. Objwy wskazywały na brak rzeczy, które mogłyby być zdiagnozowane na USG. Ogólnie zakładali, że USG nie wykaże za wiele. Nie wiadomo też było, gdzie szukać, bo pies poobijany jest cały. Na szczęście trafili chyba z diagnozą, bo to, co mówili, jak będzie wyglądać dalszy przebieg wypadków, sprawdziło się.
Teraz należy liczyć na to, że już nie będzie więcej dołów. Kazika to pogryzienie bardzo wyniszczyło. To, że brzuch wraca do normy, że psiak je, to dopiero połowa sukcesu...

Dziękuje wszystkim za wsparcie, dobre rady, a także wsparcie nie do końca konwencjonalne osób spoza dogo. Kto wie, czy to nie zaważyło w jakimśstopniu na tym, że nastąpił przełom.

Trzymajcie kciuki, żebyśmy z Kazikiem mieli spokojną noc, bo obydwoje śpimy na siedząco. Nie umiem już normalnie spać, tylko budzę sie przy każdym westchnięciu czy ruchu psa. Jestem wykończona, w tym nerwowo. Chciałabym, żeby choć ta historia chorego psiaka na tym forum skończyła się dobrze. Dobrych zakończeń tu zdecydowanie brakuje. :-( Trzymam kciuki, Asher, za Twoją psicę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane']Mam problem z tym, że Kazik chce zwymiotować i wcina trawę na dworze. Przypuszczam, ze najadł się kłaków przy wylizywaniu. Oby... Już się boję nocy.[/quote]
Wcina trawę by coś z siebie wydalić, jego organizm sam próbuje pousuwać, co zbędne. Powinnam się tu rozpisać i pomądrzyć, że hoho...ale doczytałam całość uważnie i podpisuję się obiema rękoma pod sugestiami Asher!!! Poza tym, ja bym nie odpuściła USG, jeśli są obrażenia wewnętrzne to, co nie daj Boże, może być za późno jak się doktorzy obudzą i stwierdzą, że warto zrobić to badanie. Pamiętaj - to, o co ja się bałam, pisząc Ci, to uszkodzenie otrzewnej. Kontroluj temperaturę. Jej stabilność nie oznacza, że się coś nie zmieni.

Link to comment
Share on other sites

Nie ma uszkodzenia otrzewnej. Brzuszek już miękki. W miejscach, gdzie są odczyny zapalne są gule, ale najgorszy z nich Kazik sobie w nocy wygryzł :cool3: ...i już po kłopocie. :razz: Ciężko mi zapanować nad jego chęcia samoleczenia. Kiedy go znalazłam był bardzop poturbowany i w zasadzie sam siedoprowadzał do normy. Ciągnął wtedy tylne łapy za sobą, a w jednej miał dziurę na wylot. Już wiem, od czego są odruchy wymiotne. Z tego samego powodu kaszlał mi okrutnie całą noc. Wylizuje sobie rany i zjada sierść, podrażnia krtań i żołądek. W nocy go pilnowłam, ale potrafił odwrócić się do mnie tyłem i wylizywał sobie łapkę, która jest cała i zdrowa, pewnie z nerwów. Efet był ten sam. Odruchy wymiotne (zresztą bardzo delikatne, tylko upierdliwe) zniknęły w nocy. Kiedy jadł leciutko zaczeły wracać, ale bez tragedii, teraz znowu jest pokój. Ale trzeba go ciągle pilnować. Zajodynowałam mu jedną ranę, po sekundzie małpiszon zjadł jodynę. Robi to bardzo podstępnie. :razz:
Fizycznie wraca do normy. Próbuje już biegać truchcikiem - raz się przewrócił. Plączą mu się jeszcze łapki. Jeszcze chodzi troszkę pogiety, ale jeśli na dworze zobaczy coś interesującego, ładnie się prostuje. Ciągle czekam na to aż zrobi łaskawie kupę. Ogólnie czuje się coraz lepiej. Najpierw wracał do normy skokowo, a teraz już powoli stopniowo. Obserwuję go, ale chyba już mogę się powoli uspokajać. Narazie jestem wciąż na etapie ciągłej gotowości, że jak wyjdę z pokoju, ktoś nagle zacznie krzyczeć, że coś się dzieje z psem. To mnie wpędza w nerwicę.
Weci, jak go oglądali wczoraj powiedzieli, ze faktycznie jakby czołgpo nim przejechał, ale że gdyby był młodszy, prawdopodobnie nie byłoby aż takich problemów. Czekam teraz na tą kupę. :roll: Wczoraj dopiero zaczął jeść, więc może dzisiaj coś zrobi łaskawie.
Temperatura wczoraj spadła do 39, a dzisiaj już jej nie ma. Wreszcie ma chłodne uszka, bo cały czas miał bardz gorące.
Sądzę, że USG teraz nie ma sensu. Brzuch miękki, widać już, gdzie poszło to najgorsze uderzenie. Jest tam dziura średnicy 7-8mm. Tam właśnie był największy odczyn. W tym miejscu musiało też pójść uderzenie na jelita. Gdyby otrzewna była przebita, brzuch nie byłby miękki. Rozmawiałam też z wetami na temat prześwietlenia. co najwyżej mogą być uszkodzone żebra. A w tym wypadku i tak nie zkłada sie gipsu i pies musi sam wydobrzeć. A z mojego puntu widzenia - Kazik pomęczyłby siena prześwietleniu, bo póki co obity jeszcze jest. Choć już zaczyna mi się łasić dość mocno do nóg, co chyba przemawia za ustępowaniem dolegliwości bólowych.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...