Jump to content
Dogomania

Maleńka Kora- Babcia z Krzyczek - Ma dom!!


AniaB

Recommended Posts

  • Replies 145
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

No latwo nie było.. :diabloti:Mama policzyła, ze to już 27 pies którego u niej umieszczam...ale będzie dobrze teraz. Mama mieszka o pół godziny drogi ode mnie, więc do weta bedzie wygodnie brać Korę.. mam nadzieję, że w czwartek do "kundla" znów pójdzie i tym razem ktoś cierpliwy się trafi.. :p

Link to comment
Share on other sites

Mama Agi to faktycznie złota Osoba.. Ratuje nasze psy jako dom tymczasowy w najtrudniejszych sytuacjach..

Aga - przepraszam, ze nie odpowiedziałam na sms - byłam znów poza zasiegiem..:oops::shake:

Jutro zaraz wystawiam bazarki na krakowskie psy..

Link to comment
Share on other sites

Aguś :loveu::loveu::loveu: jak zwykle kamień mi zdejmujesz z serca...
Pod koniec tygodnia doślę Ci kasy na jej utrzymanie, póki co płać z tego co zostało, nie możemy przecież Twojej wspaniałej MAMY :loveu::loveu::loveu: obarczać jeszcze finansowo...
A mamę wyściskaj ode mnie, bo myślę, że to dla małej wielka szansa i tylko cierpliwy dom tymczasowy nauczy małego łobuza gdzie należy załatwiać pewne sprawy...

Link to comment
Share on other sites

dominiku narazie chyba nie trzeba kasy dosylac...
tzn wiadomo ze worek dna nie ma ale nie mozna Cie az tak obciazac, wydaje mi sie ze to co jest u ani to jeszcze spokojnie starczy na jedzenie, bez przesady znowu, to malutka suczka wiec narazie sie wyluzuj :)

a co do Kryski...
Krysia bardzo byla zestresoana, widac ze juz sie zadomowila, przyszla zła ciotka kiwi i znow ja gdzies zabrala :(

ale powiedzialysmy jej zeby sie nie martwila, jeszcze znajdzie swoje szczescie...
i tak bedzie

Link to comment
Share on other sites

13 lat temu wzięliśmy z KUNDLA naszego Kubusia. (awatarek)
Pies był skrzywiony psychicznie, gryzł domowników, w parku biegał za ludżmi, szczekał i gryzł. Nie pozwalał sobie dotykać tylnych łap więc nie było mowy o ich wycieraniu.
Nie lubił głaskania. O przytulaniu nie było mowy. Gdy usiadło się obok niego na kanapie natychmiast uciekał, najchętniej do drugiego pokoju. Nigdy się nie bawił. Nie przychodził na wołanie.
Po trzech tygodniach męki wszyscy w domu mieliśmy go dość i chętnie byśmy go oddali ale ...
moja mama powiedziała: jak nie my to kto ?... co z nim będzie ? ... przecież nikt go nie weźmie ... podjęliśmy zobowiązanie ... trudno ...
Kubuś był z nami 12 lat z których dwa pierwsze były bardzo trudne, bo pies uczył się ufania nam a my uczyliśmy się postępowania z nim.
Odszedł z powodu cukrzycy. 1,5 roku był niewidomy. Dwa lata dostawał insulinę dwa razy dziennie. I mimo że nasz dom zawsze był zapsiony, Kubuś był naszym najkochańszym, najcudowniejszym psem. Ten dzień kiedy pierwszy raz położył głowę na moich kolanach był jednym z tych dni dla których warto żyć.
Teraz od lutego mamy Monię (z Węgrowa) - też sunia po przejściach i nie wiadomo co z niej wyrośnie.
Dlatego czuję się upoważniona do określenia ludzi którzy nie dali szansy małej, samotnej pisnie jako ludzi niepoważnych i nieodpowiedzialnych.

Link to comment
Share on other sites

Topi - bo to wlasnie tak powinno byc
i zawsze tak jest ze uczucie rodzace sie z trudem, okupione ciezka praca i wzajemnym budowaniem zaufania do siebie jest najsilniejsze...

przykre ze ludzie nei zdaja sobie sprawy ze ta psinke juz przynajmniej raz ktos skrzywdzil
nie mozna wziac psa na probe,
zwlaszcza ze sunia jest mega przylepa, jest kochana i przytulasta
jednym z problemow bylo to ze piszczala jak pan wychodzil z domu a zostawala z pania
jakby nie mozna bylo jej dac tygodnia na oswojenie sie z nowym domem...

Link to comment
Share on other sites

To ci łobuz:oops:.:oops:.:oops:.
i nawet nie chce nic podsikać, żeby zaznaczyć jakieś atrakcyjne miejsce??? Kurcze... a czy przykład innego psa by nie pomógł...
bo u mnie to aż kolejka się ustawia do rytualnego podsikiwania jedna po drugiej... Czasem to robi się nawet korek...
A na spacery to chętnie wychodzi???

Link to comment
Share on other sites

mama mówi, że niespecjalnie się wzbania przed wyjściem, ale robi wszystko w domu po powrocie mimo że mama wychodzi czesto...:mad::roll: no ale przecież mama jest nauczycielką:razz: musi zadziałać pedagogiczny żyłka :p

Link to comment
Share on other sites

No czasem różnie to bywa...
Moja mama też jest nauczycielką.... i to matematyki,
teraz jest już na emeryturze... ale zawsze uwielbiała uczyć dzieci
i co ciekawe dzieci lubiły ją, a wiadomo jak to różnie bywa z matmą...
ale wychowywać zwierzyńca bym jej absolutnie nie dał...
Chyba żebym zamiast choć odrobinę posłusznych psów wolał mieć rozpieszczoną, rozdartą i rozwydrzoną sforę kundli, wtedy jak najbardziej!
Ale moja mama się śmieje, że od ich wychowywania jestem ja, a ona jest ich babcią i zamierza je poprostu rozpieszczać...
I powiem szczerze, że trudno mi z tym polemizować...

Link to comment
Share on other sites

na razie niestety jest tak że choć korunia lubi spacerki, to jeszcze bardziej lubi robić ku i si na dywany:placz: mama mówi, że nie ma mowy by jej teraz szukać juz domu, bo każdy nam ją zwróci...:placz:

Link to comment
Share on other sites

No właśnie też tym się martwię:shake:, że przez to załatwianie się w domu będzie wracała jak bumerang:shake:....
Z drugiej strony pierwszy raz się spotykam z psem, który zawartość jelit i pęcherza woli przynieść do domu:shake:...

[I][B]A to taka historyjka na poprawę nastroju...[/B][/I]
Kiedyś, jeszcze na studiach pomagałem organizować swojej przyjaciółce z roku taki objazd po parkach narodowych dla studentów naszego kierunku z różnych krajów... Trzeba było przejechać wybrana trasą i podogrywać szczegóły, noclegi, wyżywienie, zdobyć sponsorów itd..
Kilka tygodni przed wyjazdem Monika przygarnęła malutkiego kotka, bardzo zabiedzonego, który szybko nauczył się korzystać z kuwety... oczywiście musieliśmy zabrać małego w trasę... a dla celów sanitarnych przystosowaliśmy kartoniki wymoszczone papierem, gdzie mały bez problemów się załatwiał...
Pewnego wieczoru nocowaliśmy w domkach kampingowych, gdzieś na Podkarpaciu... ponieważ byliśmy tylko my w ośrodku, więc kocię buszowało swobodnie po okolicznych krzakach, odprowadzało nas do łaźni i generalnie korzystało z maksimum swobody...
Jak na wrzesień było wyjątkowo ciepło, więc przesiadywaliśmy właśnie na werandzie, gdy nagle zobaczyłem pędzącego ścieżką od strony łaźni malucha.... Pędził jakby go goniło ze sto czartów, droga wiodła ostro w dół, więc przeniosłem wzrok w górę, żeby zlokalizować co też ściga naszego milusińskiego... myślę inny kot, a może sowa, kuna... ki diabeł?
Kocię tymczasem dopadło werandy, przemknęło koło nas, wpadło do przedpokoju i rozsiadło się w swojej turystycznej kuwetce, żeby z błogim wyrazem w oczach nawalić wielką, śmierdzącą.... kupę oczywiście...
Wyglądało to tak komicznie, że do dziś dnia wspominam to zdarzenie,
choć już minęło kilka ładnych lat...:lol:
Kot ten był też o tyle oryginalny, że przedkładał ciasto nad serek, rybkę, czy paróweczkę...

Link to comment
Share on other sites

aga, opiekunka tymczasowa mowila ze ona jak miala zalozona pieluche to nei sikala do pieluchy - moze jej to przeszkadzalo. moze to jest sposob? niech nosi pieluche, a jak twoja mama na spacer bedzie szla to wtedy dopiero sciagac, tak zbey mala skojarzyla sciagam gacie- ide sikac na zewnatrz?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...