Jump to content
Dogomania

Manu i ścięty niemal opuszek...


Manu

Recommended Posts

No więc zakładam nowy topik, aby nie zmieniać tematu zawodów na Kubalonce.

Ech.... Jest dużo gorzej... Boję się, czy on kiedykolwiek będzie mógł biegać w zaprzęgu... Co ja mówię, czy w ogóle będzie mógł sobie biegać i hasać...

...sorry... ale ryczec mi sie chce...

On strasznie rozciął ten opuszek ! Nawet nie wiem, czym, bo znaleźć nie mogłam, aby usunąć. Musiał pełnym susem naskoczyć łapką (przednią) na sztorc tego czegoś, bo rozcięło opuszek aż do końca ...zachaczając nawet i rozcinając błonę między palcami....

Teraz to wszystko dopiero zobaczyłam dokładnie. U weta. Jak Manu był unieruchomiony. On wariactwa wyczynia i sie mota, jedna osoba nie jest w stanie mu opatrunku założyć, sąsiada prosiłam. Waldek teraz w pracy, nawet nie mam jak go powiadomić.

Jedna trzecia opuszka jest odcieta niemal na całej długości (szerokości ?)... Trzyma sie na 20% obwodu, jak wet powiedział. I to jest najgorsze, rana długa i głęboka, nie wiem, jak to będzie się goic i zrastać. Ale nie to jest nawet najgorsze... Jemu grozi martwica tego kawałka !, jeśli ukrwienie nie powróci w jakiejś tam części, bo to co jest, to jest za mało ! I wtedy trzeba będzie odciąć ten kawałek i manu będzie pozbawiony amortyzatora ! 60 % opuszka to nie jest 60% amortyzatora. Fizyczny brak byłby mniejszy w tym wypadku niż funkcjonalny !

Boję się.... Ja sobie nie wyobrażam, aby Manu miał sobie nie biegać i nie hasać !!!! ... On... taki niezalezny, pełen wolnego ducha...

sorry....

potem cos napisze...

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem, czy aby napewno w tej sytuacji mogę wtrącić swoje 3 grosze, ale moja czarna Malamutka to wybitna specjalistka w tym temacie. Obecnie również leczymy tego typu ranę. Przy czym troche się dziwię reakcji weta, bo (no i tu muszę przytoczyć całą naszą historię):

Coda rozcięła sobie nie tyle co opuszek od palca, ale tę część największą pod śródstopiem, oczywiście bardzo głęboko. Stało się to wszystko podczas mojej nieobecności, a mój wspaniały mąż nie pomyślał, żeby iść z tym do weta, i jak ja wróciłam za 3 dni, to niestety było już za późno na szycie( i tu się dziwię twojemu wetowi Manu), no i leczenie polega na zakładaniu suce opatrunku z antybiotykiem. Wet powiedział, ze owszem, kuracja będzie długa, bo minimum 2 miesiące, ale z czasem rozcięcie zacznie się zabudowywać dosyć grubą tkanką spokojnie zastepującą normalną skórę. On to nazwał tak dziwnie, że to miejsce "oskórowacieje".

Inna moja sunia pół roku temu też zcięła sobie na jakimś szkle ponad połowę opuszka na palcu. Wówczas też dostała ten antybiotyk, plus kurację cynkową. Opuszka palca wygląda dzisiaj owszem, inaczej niż pozostałe, ale sunia biega normalnie (chociaż muszę przyznać że na początku po wygojeniu oszczędzała te łapę, tak trochę dziwnie ja stawiając).

Nie martw sie Manu, napewno wszystko bedzie dobrze. Na wszelki wypadek podaję Ci nazwę tego antybiotyku: NAFPENZAL DC.

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Dobra, po kolei...

Na spacerze. Nawet nie wiem kiedy, bo biegały w takim miejscu, gdzie rośnie sporo krzaków i często mi z oczu tam znikają. Chinook do mnie przyleciał i niemal doprowadził do Manu. A ten leżał i lizał, lizał, lizał, jakby oszalał. Ledwo nieco ogonem ruzył na mój widok i wrócił do lizania. Nie dał sobie tego nawet obejrzeć, nie dał głowy odciągnąć od łapy. Tylko sporo krwi widziałą u niego, na łapie i wokół. Skoro tak leżał to poszłam po śladach szukać tego czegoś, co rozcięło łapę. Chinooka uwiązałam, aby sam na to nie trafił.

Manu przeszedł spory kawałek drogi, nim sie położył i zaczął lizać i to jest pierwszy powód, dla którego myslę, że go to nie boli. Zorientował sie, że krew leci i dopiero zaczał tak zapamiętale lizać.

Nie znalazłam tego czegoś, może gdzieś w śniegu było ? Nie mogłam szukac w nieskończoność. manu wstać w ogóle nie chciał, nic go nie obchodziło oprócz lizania rany. Poszłam do garaży jakiś 100-50 metrów i trafiłam, że ktoś był. Gościu mi pomógł sporo, bo zrobilismy ztego, co miał prowizoryczny opatrunek (cięzko było, trzeba było Manu trzymać). Do weta było jakieś 500 metrów, takiego gorszego, osiedlowego.

Ja wtedy byłam przeciwna szyciu, nie widziałam, jak to powaznie wygląda. Boje sie po prostu każdego usypiania u Manu. Zrobił lepszy opatrunek, dał recepte na maść, bo u siebie nie miał. Z dwoma doszłam do domu już sama, bez problemów.

W ogóle Manu szedł niemal jak gdyby nigdy nic. Wąchał zapachy, sikał, nawet chciał grzebnąć sobie tą łapą, bo zawsze niemal tak robi. Do psa mi ciągnął. No nic go nie bolało ! Utykał lekko tylko.

W domu go zostawiłam i poleciałam do pateki po maść, też blisko. No i po powrocie niepotrzebnie zdjęłam opatrunek, aby dac maść, bo wtedy Manu na nowo szaleństwo lizania ogarneło. A krew sie lała, on ciągle to ruszał. Przy pomocy sąsiada założylismy opatrunek, nawet maści nie szło dać, bo krew leciała i Manu wierzgał. Jak już miał ten opatrunek, wzięłam go na góre koło siebie i tu Was... Metros, Rav, Cobra mnie wypchnęli do weta strasząc zakażeniem. Dzięki Wam bardzo !!! Zakażenie to pikuś, choc rane oczywiście oczyścił. Ale dopiero na miejscu się okazało, że rana KONIECZNIE musi być szyta i lepiej wczesniej, niż później. W zasadzie to przyznam, że gdyby była szyta później, to szans na jakieś ukrwienie ponowne, odbudowanie naczynek krwionośnych nie byłoby za dużo... Bo była taka opcja, że jak ustanie krwawienie (jednak przez bandaż było widac, czy sie plama powiększa), to do weta, a jak nie, to czekam do jutra, aby Waldek nas zawiózł. No i kwawienie ustało chyba, plama się nie powiększała. Ale Wy kochani mnie i tak wypchneliście, abym nie czekała, nie bała się usypiania i ponownie dzięki Wam za to !!!

Poszłam zdeterminowana prosić sąsiada i zgodził się mnie zawieźć to weta. No i sie zgodził, co miał zrobić... Zreszta sąsiadów mamy świetnych.

No i tak to wygląda....

Przeraża mnie wizja martwicy tego kawałka, to poważna sprawa. Rana jest cieta na całej głebokości do końca opuszka i długa. No i ta rozcieta błona powoduje, że palce się mocno rozchylają przy chodzeniu. Musi mieć opatrunek ciasny na okrągło, aby wszystko do siebie przylegało, aby przy chodzeniu nie rozchodziło się. Dwa dni opatrunek non stop, dostał teraz maść pod niego. W sobote rano do weta po zmianę opatrunku i maść znowu i wtedy może coś będzie wiadomo.

W ogóle oprócz zastrzyku uspakająco-usypiającego lekko, to dostał jeszcze trzy inne na wszystko chyba. Przeciwzapalne, na lepsze gojenie, coś co ma pomóc odnowić ukrwienie i co tam jeszcze, nie pamiętam...

Czeka nas niezłe pilnowanie bo sporo od nas zalezy. To znaczy, aby były w ogóle szanse na wyzdrowienie, to na dzień dobry trzeba upilnoiwac, aby opatrunek miał non-stop przez długi czas. Będzie nosił bucika dla dodatkowej ochrony, aby na czas sie zorientowac, że pies kombinuje.

Link to comment
Share on other sites

Hej Moniczko nie dołuj :( ja mam dokladnie takie same doswiadczenia jak kadziumia - jak zobaczylem lape mojej suki po skoku na kawalek szyby wywalony w lesie przez jakiegos debila to myslalem ze to juz!! dupa! koniec! amputacja, kanapa, kustykanie na 3 lapkach ... opuszek juz na niczym sie nie trzymal tylko sobie powiewal na wietrze swobodnie a pod nim ziala wielka dziura ... wszelkie opatrunki oczywiscie wraz z antybiotykiem ladowaly po krzakach futro lizalo sobie rane rowno ... potem po prostu pilnowalem jej kilka dni na okraglo ... sluchaj po tygodniu bylo w miare OK a po 3 nikt nie pamietal o co chodzilo!!!

tak ze nie łam sie!! bedzie OK !!! :D

Link to comment
Share on other sites

Coda rozcięła sobie nie tyle co opuszek od palca, ale tę część największą pod śródstopiem

Ja sie może źle wyraziłam, ale to własnie o tę część chodzi, tę najważniejszą w pracy łapy, główny amortyzator.

a mój wspaniały mąż nie pomyślał, żeby iść z tym do weta, i jak ja wróciłam za 3 dni, to niestety było już za późno na szycie( i tu się dziwię twojemu wetowi Manu)

A czemu konkretnie ? Bo nie wiem... Ja zresztą opisałam juz dokładniej w między czasie, ajk to było. Byłam u dwóch. Więc któremu się dziwisz.

Że do szycia, to ja potem, jak zobaczyłam u weta, to nie miałam żadnych wątpliwości. Tu jest nie tylko rozcięcie, to było niemal odcięcie, trzymało na maleńkim kawałku.

Dzięki za nazwę antybiotyku ! Zagadam w sobotę z wetem o nim.

Link to comment
Share on other sites

A!!!!! sluchaj ! i naprawde ja sunie przez 3-4 dni nosilem na rekach, spalem z nia etc - inaczej nie moglem cholery upilnować - nie pomagaly zadne bandaze, torby buciki etc - wszystko rozgryzala zeby lizac!! .. wtedy najwiecej razy w zyciu wypowiedzialem slowa "nie wolno" ;-) ...

nastaw sie na NIEUSTANNE pilnowanie przez okres stosowania antybiotyku ..koniecznie!! ... i bedzie OKI :D

Link to comment
Share on other sites

Sorki Manu, ale w pierwszej wersji nie do końca Ciebie zrozumiałam :oops: . Myślałam, ze wet nie chciał szyć, tyko powiedział, że grozi martwica :evil: . Teraz już jestem oświecona.

A co do lejącej się krwi, to mnie już nie rusza upaćkana podloga.

No a na opatrunki u moich gwiazd to musiałam opracować oddzielny patent, taką mają skubane wprawę w ich zdejmowaniu, jak nie daje rady jedna sama, to zaraz jej druga pomaga.

Trzymam za was kciuki.

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

ja tez mam nadzieje, ze bedzie wszystko dobrze z Manu !! tak jak metros powiedziala, husky maja duza zdolnosc regeneracji, moja Aque pogryzla suka, rana byla bardzo gleboka, zreszta dopiero jak wet ogolil jej futro to bylo wszystko widac. Zaszyl rane najgrubszymi szwami, ale Aqua po 2 dniach zdazyla juz sobie "zdjac" te szwy (choc pilnowalam jej prawie caly czas) no i juz wszyscy panikowali, bo rana na nowo sie rozwalila :/ ale dostala antybiotyk i juz po 2-3 dniach rana zaczela sie tak pieknie goic, ze nikt nie mogl uwierzyc, a byla gleboka i bez szwow. Takze husky naprawde "szybko zdrowieja" mysle i mam nadzieje, ze z Manu bedzie podobnie, trzymam mocno kciuki !!

Link to comment
Share on other sites

Dzięki Wam wszystkim, kochani, za troskę. Za życzenia powrotu do zdrowia jeszcze nie dziękuję, nie chcę zapeszyć...

Wiecie, jak na razie wszystko, co można teraz ocenić, wygląda OK.

Manu jest zaskakująco grzeczny. Teraz ja jestem na górze, on lezy w przedpokoju na dole i co chwile do niego zaglądam, aby w razie czego wnieść po schodach na górę do siebie. Ale grzeczny jest.... :o

Wczoraj bardzo szybko doszedł do siebie. Nie dostał typowej mocnej narkozy, tylko coś mocno oszłamiającego, znieczulającego i uspokajającego. Już po zabiegu zaczął się więcej ruszać. W domu zaczął dreptać po niecałej godzinie chyba. Wzięłam go wtedy tu na górę i do Was pisałam (ten drugi post).

Wet załozył mocny opatrunek a ja na to bucika z polaru - skutem jest taki, że manu niemal nie wykazuje żadnego zainteresowania łapą. Cisza przed burzą ? Kiedy chodzi to stara się na niej nie stąpać, powoli chodzenie na trzech łapach coraz lepiej mu wychodzi.

Jesli chodzi o noc, to oczywiście późno sie położyliśmy. I słuchajcie, Manu na dwór chciał iść ! :o W ogóle jadł nawet trochę... Wet powiedział, że jesli nie będxzie miał problemów z gryzieniem i połykaniem, to może troche zjeść. No więc zjadł. :) Pił oczywiście też. na początku mu duzo nie pozwoliłam. Na dwór w nocy poszliśmy razem, aby Chinook był dłużej. Należało mu się.

Manu został ładnie zniesiony i wniesiony na czwarte piętro - będziemy tak robić conajmniej przez kilka dni, bo na schodach zbyt duże obciążenie na łapę by szło.

Ze spaniem fajnie wyszło. Na dole spalismy, na kanapie rozłożonej, aby wszystko słyszeć. Manu w pokoju, choinka sie świeciła, aby widac coś było. Po czym, kiedy po raz któryś z kolei zerwaliśmy się na odgłos lizania/mlaskania, to go po prostu zaprosiliśmy do łóżka. Był wniebowzięty i przespał tak z nami do późnego rana. Naprawdę dłuuugo spał. Wszyscy (bo i Chinook ciężko zszokowany dołączył do nas rano) się zebraliśmy z łóżka może koło 11:30...? Manu by tak jeszcze chyba leżał, Chinook o wyjście nie wołał, bo w nocy był późno i długo i poszalał ze znajomą suczką.

Manu potrzebował chyba jednak tyle snu, to nie było nic złego, że tyle spał. Wczoraj on przecież jeszcze taki zakręcony, a połozył się późno także. Rano także miał apetyt, zjadł sobie, z Chinooka miski jak zwykle także podkradł, więc wszystko w normie.

Zadziwiające jest dla mnie, że na razie nie ma problemu z pilnowaniem. Na pewno potem będą. Kiedy zdejmiemy u weta opatrunek, to sobie o łapie przypomni. No, ale zaraz dostanie nowy opatrunek. Potem z kolei, kiedy rana zacznie sie goić, to będzie go swędziałą i wtedy sie cyrki zaczną. Ale jak już pisałam, jesteśmy zdeterminowani go upilnować. Nie na wszystko mogę coć poradzić, ale nie wybaczyłabym sobie, gdyby z naszego zaniedbania Manu stracił szansę na jak najlepsze wyzdrowienie.

Link to comment
Share on other sites

Sorki, że nie napisałam wcześniej...

Jak na chwilę obecną (nie chcę zapeszyć) wszystko jest OK - tak, jak ma być. W ranie się nic nie paprze, wet oglądał i powiedział, ze tak to właśnie miało wyglądać. Nie jest oczywiście w stanie mi zagwarantować, czy urwienie się odnowi, to będzie znać nieco później. Na kontrolę idę w czwartek, gdyby coś brzydko zaczęło wyglądać, to mamy sami przyjechać oczywiście.

Manu czuje się świetnie, już widać po nim, że mu doskwiera ta bezczynność. :D Apetyt ma w normie no i jest aż nazbyt ruchliwy jak na mój gust. Po schodach sam już sobie wchodzi oszczędzając łapkę (wet pozwolił). Tylko w dół jest noszony, bo jednak przy schodzeniu zbyt duży nacisk na łapę idzie.

Na dworze chciałby brykać nawet czasami i ogólnie jest niezadowolony, że tylko na smyczy chodzi. Ale mamy mu nie pozwalać na żadne skoki i brykanie.

Aha, i jest niesamowicie grzeczny ! :o Na opatrunku ma teraz tylko cieńką skarpetke, aby łapka się nie grzała i on nie ściąga tej skarpetki. Ogranicza sie do jej lizania. Dopiero przy zmianie opatrunków dostaje wariactwa, po czym jak ma już opatrunek, to się uspokaja bardzo szybko. Nawet przy zmianie opatrunku był spokojniejszy... ogólnie na więcej teraz pozwala - przystosował sie i pogodził z tym wszystkim, czy jak ? :o Kiedy idzie na dwór, bo na to, co ma, zakładam mu woreczek i na to bucuka, aby opatrunek nie zamókł - Manu stoi cierpliwie i czeka, aż się z wszystkim uporam... :o

Dalej spimy na dole, aby w razie czego słyszeć, że cos kombinuje (czujne uszka mamy :wink: ), ale jest spokój.

No zmienił mi się pies... :o :D

Żeby to zbyt pieknie nie wyglądało, to powiem, że zdaję sobie sprawę, że jak rana zacznie sie bardziej goić, więc i swędzieć, to bardziej będzie go korcić. Jesteśmy czujni.

8)

Link to comment
Share on other sites

To jak juz jestesmy przy takich wypadkach topowiem tylko tyle ze wczoraj wieczorem moj maly sznaucer miniatura wyladowal miedzy koscia a Silme i niestety stracil jednego zeba - tego takiego z tylu, podwojnego - a krew sikala na wszelkie strony przez prawie 3 minty. Moja kuchnia przez moment wygladala jak rzeznia :(

Ale kciuki trzymalem :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...