Jump to content
Dogomania

Buzzy- wybitny mieszaniec Rottweilera i jego historia... Póki starczy nam sił...


hell_angel

Recommended Posts

Te klatki niestety nie są trwałe. Są zgrzewane, chińska produkcja.

W mojej ocenie jeżeli psy znajdą się w obcych dla siebie warunkach i wśród obcych ludzi istnieje szansa, że stosunki się ocieplą. Pytanie czy na stałe.

A tak mi się przypomniało, że są na Dogomanii osoby, które miały agresora w domu. Zamykały go w pokoju, ale może mają jakieś jeszcze doświadczenia. To była chyba AgaG. Możesz do niej napisać. Ona też jest z Krakowa.

Ja też miałam agresora, suka była nieprzewidywalna. Startowała z zębami także do ludzi i trzeba ją był uśpić. Chodziła na szkolenie, chodziła w kagańcu, w końcu zamknęłam ją w kojcu zasiatkowany z góry bo łaziła po siatce jak kot. Chodziłam na długie spacery, żeby ją zmęczyć. Nic nie pomogło. W końcu bałam się nawet wejść do kojca.
Nie oglądał jej jedynie behawiorysta.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...
  • Replies 101
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Witam,
przepraszam za milczenie- opieka nad psami, dodatkowa praca i zdawanie matury całkowicie mnie pochłonęły.
Już niedługo postaram się coś napisać bo dużo się u nas działo od stycznia. Matury trwają do 25 maja, potem w końcu odetchnę i zasiądę do pisania.
Póki co informuję, że Buzzy żyje, jest wciąż u nas i ma się dobrze. JEST CUDOWNYM PSEM! Moje serce nie zgadza się na to by go oddać (chętnych zresztą brak).Dżekuś wyzdrowiał, wciąż pyskuje i jest słabo reformowalny. Niestety psy wciąż nie osiągnęły porozumienia, a ja nieustannie poszukuję sposobów konwencjonalnych i niekonwencjonalnych na ich wyciszenie. Od 2 tygodni dostają krople doktora Bacha 4x dziennie.
Dzięki Buzziemu zrozumiałam, że chcę poświęcić swoje życie psom w szerszym znaczeniu. Chciałabym by to był mój sposób na życie.
Dziękuję piesku!
[IMG]http://i48.tinypic.com/30w5z4p.jpg[/IMG]

Edited by hell_angel
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bączek']Te klatki niestety nie są trwałe. Są zgrzewane, chińska produkcja.

W mojej ocenie jeżeli psy znajdą się w obcych dla siebie warunkach i wśród obcych ludzi istnieje szansa, że stosunki się ocieplą. Pytanie czy na stałe.

A tak mi się przypomniało, że są na Dogomanii osoby, które miały agresora w domu. Zamykały go w pokoju, ale może mają jakieś jeszcze doświadczenia. To była chyba AgaG. Możesz do niej napisać. Ona też jest z Krakowa.

J[/QUOTE]
Odpowiadam na zaproszenie przez pw. Tak, miałam agresora Huga (obecnie na moje szczęście mieszka z ex mężem) Trzy lata chyba męczyłam się strasznie izolując go od reszty psów w jednym z pokoi. Niestety nie było innej rady, bo atakował strasznie. Chodziłam z nim na szkolenie indywidulane, potem też zbiorowe, efket był taki, że się nauczył wielu rzeczy, ale nie oduczył agresji. :( Na widok innego psa dostawał amoku. Pogryzł też mnie raz na wakacjach w twarz (nie mówiąc o innych zdarzeniach). To była moja nieuwaga, pochyliłam się nad nim z czułością, ale przy psach dominujących to może być szaleństwo. Moje doświadczenia dobre nie są i dlatego obecnie wykluczam adopcje psów wykazujących silny dominujący charakter czy w jakikolwiek sposób zaczepnych, zwłaszcza, że ja uwielbiam rozpieszczać a nie wciąż wychowywać.
Oczywiście wtedy nie było innej rady. Zahir, bezdomny pies, którego Hugo atakował, nie znalazł domu, a ja nie miałam sumienia go nie wziąć.

Link to comment
Share on other sites

Ja też miałam agresora.To były dawne czasy. Pies był wzięty z krakowskiego azylu, był duży, owczarkowaty, rzucał się na ludzi i psy. Wstyd się przyznać, ale pomimo, że chodził w kagańcu pogryzł kilka psów i niestety ludzi też i to dość dotkliwie. Wystarczyła chwila nieuwagi.

Udało się go nakręcić na piłeczkę. Jak miał piłkę, nic innego się nie liczyło. W zasadzie sam się nakręcił, a my to tylko wykorzystaliśmy.
Nie bawił się z psami, piłka to była jedyna atrakcja. A że energię miał niesamowitą, na zmianę rzucaliśmy mu piłkę, często z górki, żeby go szybciej zmęczyć, nam ręce odpadały a on gonił dalej. Godzinami. Wtedy nic nie widział i nie słyszał.

Dożył z nami 14-stu lat. Wspominam go z rozrzewnieniem, ale w dzisiejszych realiach taki pies to masakra.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Dziękuję Wam bardzo,
w naszym przypadku szkolenia mogą coś zmienić. Dlatego cały czas walczę. W czwartek zabieram Buzziego na warsztaty o postępowaniu z psem agresywnym do Warszawy. Aż się boję co to będzie w pociągu...
Ale damy radę i mam nadzieję, że wrócimy bogatsi o nową wiedzę, która pomoże nam się zbliżyć do rozwiązania problemów.

Jestem pełna optymizmu, bo podczas nagrywania filmu z relacją Buzzy-Dżeki dla trenera, z którym mam rozmawiać psy mnie niesamowicie zaskoczyły!
Nie wiem co się na to złożyło (być może krople doktora Bacha, długa przerwa w widywaniu się, która być może pozwoliła choć trochę zapomnieć o wzajemnej awersji i Bóg wie co jeszcze:) ) ale Dżekuś podszedł do Buzziego aby go POWĄCHAĆ a nie zaatakować! Psy wąchały się kilkadziesiąt sekund co w ich przypadku jest wielkim sukcesem! Możliwe, że doszło by do akceptacji ze strony Dżekusia, gdyby nie to, że chcąc pokazać kto tu rządzi, kłapnął w powietrzu ząbkami. Wtedy Buzzy położył na nim łapę- i tu właśnie pytanie: dla zabawy (co mu się często zdarza) czy dla zdominowania staruszka i pokazania, że nie ma co podskakiwać... Mam nadzieję, że bardziej doświadczeni ode mnie, dojdą do tego, co dokładnie mówią ciała moich psów :)
Tak MOICH, bo jakiś tydzień temu w mojej głowie stoczyła się ostateczna walka myśli i wygrała ta, która krzyczała, że nie mogę już Buzziego nikomu oddać, nawet jeśli jakimś cudem ktoś chętny by się znalazł.
Buzzy zostaje z nami. Męczymy się już 9miesięcy, bywa lepiej lub gorzej, ale kochamy Bazysia i jednogłośnie stwierdziliśmy, że byłaby to dla niego ogromna krzywda, gdyby teraz musiał odejść, więc walczymy dalej i w ostateczności po prostu wyprowadzę się z Dżekim, a Buzzy przynajmniej do czasu, kiedy Dżekuś będzie żył (oby jak najdłużej!) zostanie z mamą. Przeżywa u nas drugie dzieciństwo, zachowuje się jak szczeniak, okazuje nam wdzięczność na każdym kroku (no pomijając ataki na inne psy :D ).

Teraz naszym celem jest próba nauczenia Buzziego podchodzenia do psów w sposób delikatniejszy. Żeby umiał się przywitać bez skakania i okładania łapami. Jeśli to się uda, droga do sukcesu zacznie się poszerzać.
Może ktoś ma pomysł jak to zrobić? (Psiak taranuje inne swoim cielskiem)

Wciąż mile widziane wszelkie rady odnośnie postępowania z psami agresywnymi do innych:)


Uff. rozpisałam się, a miałam napisać króciutko co i jak:)

Link to comment
Share on other sites

Podczytuję wątek z nadzieją , że uda się doprowadzić do zgody pomiędzy psami , sama mam podobny problem , tyle że zwielokrotniony . Podziwiam Twoją determinację [B][COLOR=#000000]hell_angel [/COLOR][/B][COLOR=#000000], wierzę ,że doprowadzi ona do szczęśliwego finału. Ja już dawno straciłam nadzieję , że u mnie się coś zmieni , niestety dla mojego psa całym światem jest tylko jego rodzina - reszta , bez względu na gatunek i ilość nóg jest złem i zagrożeniem przed którym ten swój świat należy skutecznie chronić ....[/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[SIZE=4]Potrzebny dom tymczasowy dla trzech szczeniaków i matki, porzuconych najwidoczniej przez właściciela! [/SIZE][SIZE=2]Trzy maluchy nie przeżyły.[/SIZE]

Psy są od wczoraj u mnie, ale nie ma szans, żebym mogła trzymać je dalej, ponieważ mam dwa swoje samce sprawiające ogromne kłopoty oraz nie pałających do nas sympatią sąsiadów, których piski maluszków budzą w nocy i nad ranem ;(

We wtorek wracam do pracy, jestem długo poza domem- nie zostawię piesków na tyle czasu samych, dlatego w imieniu maluchów BŁAGAM o jakiś dom tymczasowy dla nich na już.

Maluchy dostały Fiprex (potwornie zapchlone!), oraz leki na biegunkę (było strasznie, jest coraz lepiej), jutro idziemy do weterynarza, zostaną zaszczepione jeśli nie będzie przeciwwskazań. Mają ok. 7 tygodni a więc do wydania. Są to same suczki, docelowa wielkość gdzieś do 15kg. Będą miały ogłoszenia, zajmę się poszukiwaniem domków, byle miały gdzie się schronić. Matka w wieku ok. 2-3lat (na oko), nieduża (jakieś 13kg) bardzo wystraszona, spokojna, broni piesków tylko gdy faktycznie coś im grozi (mój pies próbuje je ustawiać), zna życie w mieszkaniu, zachowuje czystość, chodzi ładnie na smyczy, większość czasu przesypia. Potrafi siedzieć w kennelu.

Myślę, że po przebadaniu pieski będą mogły zostać oddzielone od matki i ewentualnie pójść do osobnych tymczasów.

BARDZO PROSZĘ O ROZSYŁANIE INFORMACJI, nie chciałabym wylądować ze zwierzyńcem pod mostem :-D

proszę o kontakt na dogomanii lub pod nr. tel. 506574987

Link to comment
Share on other sites

7 tygodni to jeszcze malutkie. Czy suczka je jeszcze karmi?

Joasiu rozglądaj się jeszcze, jak nikt się nie znajdzie, to mogą zostać u mnie. Ja jednak nie zajmę się sprawami adopcji, bo po prostu nie potrafię. Jeszcze nie są u mnie a już się martwię, że trafią do jakiś nieodpowiedzialnych ludzi :)

Dam im jeść ale weterynarza, szczepień i odrobaczania na siebie nie biorę, bo finansowo już nie wyrabiam. No i wybieram się na urlop, więc zostaną na Twojej głowie.

Wrzuć jakieś zdjęcia.

Link to comment
Share on other sites

Jutro je przebadam i dokonam wszystkich zabiegów, które zaleci weterynarz. One mają na razie ewolucję żołądkową w trakcie opanowywania więc pewnie i karmę im damy w pakiecie :) Będą miały wykupiony pakiet ogłoszeń, adopcje oczywiście biorę na siebie, do weterynarza będziemy je zabierać.
Mama karmi je już tylko sporadycznie w ramach "uspokojenia", jedzą samodzielnie.
Jak nikt się nie zgłosi, dam znać.
DZIĘKUJĘ TAK BARDZO, ŻE NIE DA SIĘ WYRAZIĆ SŁOWAMI! :loveu:

Mamusia boi się psów, będzie trzeba ostrożnie.

zdjęcia za chwilę:)

Właśnie próbują mi rozerwać poduszkę :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='elaja']Podczytuję wątek z nadzieją , że uda się doprowadzić do zgody pomiędzy psami , sama mam podobny problem , tyle że zwielokrotniony . Podziwiam Twoją determinację [B][COLOR=#000000]hell_angel [/COLOR][/B][COLOR=#000000], wierzę ,że doprowadzi ona do szczęśliwego finału. Ja już dawno straciłam nadzieję , że u mnie się coś zmieni , niestety dla mojego psa całym światem jest tylko jego rodzina - reszta , bez względu na gatunek i ilość nóg jest złem i zagrożeniem przed którym ten swój świat należy skutecznie chronić ....[/COLOR][/QUOTE]

a ja wierzę, że jest do tego jakiś klucz... psy zachowują się wobec siebie różnie w różnych sytuacjach... nie są zdolne do takiej nienawiści jak ludzie. MUSI być jakiś sposób. moja obecna strategia, to jeżdżenie wszędzie, gdzie psy mogą w jakimkolwiek stopniu zetknąć się z innymi i socjalizować, no i wciąż poszukuję trenera, który zechce z nimi popracować na dłuższą metę...

Link to comment
Share on other sites

Czytając o odprawiających Cię trenerach wpadł mi do głowy pewien behawiorysta. Gośc ma specyficzny charakter, ale z psami pracuje na prawdę świetnie, jest bardzo pewny siebie i myślę, że nie odprawi Cię z kwitkiem. Niejednego już psa z naszego schroniska wyprowadził na prostą, sam ma w domu 4 psy (rottka i 3 astopodobne), z których wcześniej wszystkie nie akceptowały innych psów. Może i Wam będzie umiał pomóc. Jego strona: [url]http://www.psibrat.pl/[/url]
W razie jakiś pytań możesz pisać na PW, moja koleżanka zna go dość dobrze więc w razie czego mogę dopytać o coś zanim się z nim skontaktujesz.

Link to comment
Share on other sites

Witamy wszystkich, którzy trzymają za nas kciuki.
Mamy dla Was zestawienie naszych małych sukcesów w kontaktach z psami:)

Buzzy i dwie suczki:
[IMG]http://i50.tinypic.com/fokq6h.jpg[/IMG]
[IMG]http://i47.tinypic.com/4uarr9.jpg[/IMG]
[IMG]http://i49.tinypic.com/2i6gdz.jpg[/IMG]
[IMG]http://i50.tinypic.com/2lwof94.jpg[/IMG]
[IMG]http://i49.tinypic.com/1zey1wp.jpg[/IMG][IMG]http://i50.tinypic.com/rhtw6p.jpg[/IMG]

Również z suczką:[IMG]http://i49.tinypic.com/2gvsxhk.jpg[/IMG][IMG]http://i49.tinypic.com/35k73o0.jpg[/IMG][IMG]http://i50.tinypic.com/102p0yt.jpg[/IMG]


Dodatkowe towarzystwo (płeć nieznana:P ):[IMG]http://i49.tinypic.com/2mzzj0n.jpg[/IMG]

Dżekuś i szczeniak- suczka:[IMG]http://i50.tinypic.com/i1wlxg.jpg[/IMG]


Dżekuś i suczka:[IMG]http://i50.tinypic.com/2hwh1k9.jpg[/IMG]

Szczeniaki- suczki, duży staruszek- samiec, duży w łaty-samiec, duży brązowy- samiec:
[IMG]http://i47.tinypic.com/24buput.jpg[/IMG][IMG]http://i45.tinypic.com/2r6i61w.jpg[/IMG][IMG]http://i50.tinypic.com/5tys6f.jpg[/IMG][IMG]http://i47.tinypic.com/2jcugyc.jpg[/IMG][IMG]http://i49.tinypic.com/t0n6v5.jpg[/IMG][IMG]http://i49.tinypic.com/vmq9zp.jpg[/IMG]


Buzzy i Wajmar- samiec:[IMG]http://i46.tinypic.com/2aaj9mc.jpg[/IMG][IMG]http://i47.tinypic.com/2ckjzd.jpg[/IMG][IMG]http://i49.tinypic.com/2q30tie.jpg[/IMG][IMG]http://i47.tinypic.com/2yyxs9z.jpg[/IMG][IMG]http://i47.tinypic.com/k4z1o1.jpg[/IMG]

Walczymy dalej... :)

Edited by hell_angel
Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Raaany, kto takie wspaniałe wieści rozpowiada :D ? Jest lepiej, dokonał się pewien przełom, niedługo opiszę i pokażę efekty- muszę tylko odgrzebać się ze swoją życiową rewolucją. Studia, nowa praca, jest mi na razie ciężko znaleźć chwilę na zebranie tego "do kupy". Tydzień, dwa i się ogarnę, wtedy wszystko opowiem :) Ależ mi miło, że ktoś się interesuje, kibicuje... DZIĘKUJEMY!!

I PRZEDE WSZYSTKIM: DZIĘKUJĘ ZA WSPOMNIENIE O MARCINIE. Wreszcie ktoś, kto już to robił i wie jak. Ma nie tylko teorię, ale i praktykę. Połączenie tego, co polecił mi zmienić w życiu codziennym z chłopakami, oraz pozytywnego szkolenia w szkole dla psów, daje efekty, na które traciłam już nadzieję.

Link to comment
Share on other sites

Moja dobra koleżanka, która jest dobrą znajomą Marcina, do mnie napisała, czy przypadkiem to nie ja wspominałam o przypadku mixa rottka i małego kundelka, które się nie tolerowały, a akurat Marcin coś jej o tym wspominał więc przekazała mi :D
Cieszę się, że w końcu ruszyło, chyba Marcin na prawdę jest geniuszem w tej dziedzinie :P

Link to comment
Share on other sites

Dzień dobry wszystkim :D

Mam nadzieję, że nie zostanie mi ścięta głowa za dogomaniactwo w pracy :P

Ciężko zebrać do kupy wszystko co moje chłopaki dobrego uczyniły w ostatnim czasie, ale postaram się.

Niedługo po tym, jak Avaloth wspomniała o Marcinie [psi brat], skontaktowałam się z Nim. Przyjechał, odbyła się rozmowa, obserwacja zachowań psów- jak w przypadku wszystkich poprzednich behawiorystów. Z tą różnicą, że trwało to nie godzinę/ dwie, a koło czterech:D
Dostałam wtedy niezłego doła słysząc po raz kolejny, że nie panuję nad swoimi psami i jak się tego nie nauczę, nic nie da się zrobić, bo ich problem nie rozwiąże się, dopóki my nie zbierzemy się do kupy... Mówili mi to już wcześniej. Z tym, że nie bardzo wyjaśnili, jak to "zebranie się do kupy" ma wyglądać, albo obierali nieskuteczne metody. Nie wszyscy, oczywiście. Byli i tacy, którzy postawili dobrą diagnozę, mieli dobry pomysł na ćwiczenia, sukcesy w pracy z psami, ale do moich akurat czegoś zabrakło... i finalnie wracaliśmy do punktu wyjścia, z werdyktem "oddać komuś jednego".

Marcin wziął nas na łąki za naszymi blokami, gdzie zwykle chodzę z psami, polecił mamie z Dżekusiem [mniejszy, stary pies] iść przodem, a mnie za nimi, kontrolując każdy ruch Buzziego. Pokazał jak to robić, by odwracać jego uwagę od Dżekiego, a wręcz "zabronić" mu na niego patrzeć. Psy miały po prostu iść naprzód, przy nodze, nie wchodząc ze sobą w żadną interakcję, nawet wzrokową. Dla mnie było to coś niemożliwego. Miałam takie nerwy, taki strach, że Buzzy zaraz się mi wyrwie i dopadnie Dżekusia, że chciało mi się wyć z rozpaczy. Ale w głowie miałam tylko: "jak nie to, to co? już rok skaczą sobie do gardeł, Aśka zrób coś..." No i dotrwałyśmy do końca, prowadząc psiaki jeden za drugim, na odpowiedniej odległości, przy nodze, bez spojrzeń, bez wybuchów złości... Z mniejszym lub większym skutkiem... Powiedzmy sobie szczerze- częściej z MNIEJSZYM :P I tak było przez pierwszy tydzień [bo Marcin przykazał codzienną taką mordęgę:D ].
Nie jeden raz w tym czasie, wybuchły, próbując do siebie skoczyć, ale wystarczyło konsekwentne postępowanie w tym czasie, wydawanie komendy, przerywanie niewłaściwego zachowania, aby po 2tygodniach prawie całkowicie zanikły wybuchy agresywne, a pozostała tylko frustracja, z którą również w późniejszym czasie zaczęły sobie radzić.

Ale wracając do pierwszego spotkania z Marcinem...
To ważne, bo zapewne wiele osób traci nadzieję, usypiając lub oddając swoje problemowe psy, będąc w takim stanie jak ja wtedy.
Moje chłopaki przez miniony rok, doprowadziły mnie do kilku załamań nerwowych i myśli typu "Nie nadaję się do posiadania psów, mam tego dość, to wszystko nie ma sensu itp"...
Czasem po jakimś wybuchu, bójce, hałasowaniu w mieszkaniu, ataku na siebie nawzajem, czy też obce psy, nie mogłam na nich patrzeć. Rzucałam się na łóżko, ryczałam, rwałam włosy z głowy i targałam ich zdjęcia...
Tak bardzo byłam na siebie zła, że nie potrafię pokazać im, że nic się nie dzieje, że można normalnie iść gdzieś razem, że kochamy ich obu tak samo mocno... że żaden nie zostanie wyrzucony. Wściekałam się, że nie jestem mężczyzną, że jestem niska, chuda, słaba... Że nie potrafię być "surowym rodzicem".
Właściwie tylko fakt, że Marcin ma 4 psy wyprowadzone z takich samych i większych defektów, oraz Jego pewność siebie i przekonanie o tym, że Dżek i Buzzy, wyleczą się ze swoich awersji, sprawiły, że w ogóle zdecydowałam się podjąć dalsze kroki.

Było to dla mnie trudne, gdyż jestem osobą, przeciwną ludzkiemu panowaniu nad zwierzętami, która najchętniej wszystkie zwierzęta świata puściłaby wolno, szanując ich godność i wolę... A tu psikus. Muszę JESZCZE BARDZIEJ ograniczyć swoje psy... Chodzenie przy nodze, a nie z przodu- przed człowiekiem, zatrzymywanie się i wąchanie tylko wtedy, kiedy ja mam na to czas i przyzwolę, czekanie na zezwolenie do biegania gdy odepnę smycz, nie wpatrywanie się w psy, nie wymuszanie pieszczot, ograniczone szczekanie... i wiele innych, wydawałoby się banalnych i nic nieznaczących rzeczy. Okazuje się, że akurat przy tym typie osobowości, jaką mają moje psy- są znaczące I TO BARDZO. Pozwoliły nam na wyciszenie wzajemnej agresji psów i skupienie się w większym stopniu na opiekunach.
Stały się wstępem do szkolenia klikerowego, które wcześniej- bez umiejętności opanowania psiaków, nie przynosiło efektu. Od tamtego czasu łącząc metody Marcina i pracę z klikerem na spacerach, oraz w Centrum Szkolenia Psów [ jak ktoś chce wiedzieć gdzie- pytać, bo nie wiem czy napisanie nazwy szkoły nie zostanie potraktowane jak reklama:D] złamaliśmy pierwsze lody.

[B]Pierwszym większym sukcesem były spacery w odległości 3 metrów od siebie, bez ataków, szczekania, warczenia. Nasze pierwsze spokojne spacery.[/B]

[B]Kolejnym- maksymalne skupienie psiaków na opiekunach podczas szkolenia, świetna motywacja, bezproblemowe wykonywanie ćwiczeń, za co zostaliśmy bardzo pochwaleni przez naszą Panią szkoleniowiec :D[/B]
[B]
Później pierwsze podejścia Dżekusia na 1.5 metra do Bazysia, nie okraszone awanturą[/B]

[B]Następnie przyszedł moment spokojnych, błogich spacerów równoległych. Psy zaczęły pięknie chodzić obok siebie na odległości 3 metrów- a my wreszcie, zaczęłyśmy spacerować razem, nie wyglądając w oczach sąsiadów jak wiecznie pokłócone :D [/B]
[B]
Mijały dni i wreszcie... SPACERY BEZPOŚREDNIO OBOK SIEBIE I PIERWSZA PRÓBA PROWADZENIA PSÓW PRZEZ JEDNĄ OSOBĘ- UDANA[/B][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]!

[/SIZE]Wtedy pierwszy raz pojechałyśmy z Kejsi- która pomaga mi z chłopakami, kiedy moja mama nie może, na Zakrzówek, na spacer z obydwoma, gdzie miały miejsce kolejne małe cuda:

[B]Zniosły bardzo ładnie wspólny piknik, siedziały gdzie im kazano, Dżekuś nie zareagował na szczek Buzziego mający odgonić go od kanapki, na którą tamten miał ochotę:D co było dla mnie nie lada szokiem, świetnie jeździły razem środkami komunikacji miejskiej, szły obok siebie przy nodze przez kilka godzin spacerów, wykonały wszystkie ćwiczenia, łącznie z "siad, zostań" "waruj, zostań" [póki co- smyczy], spokojnie mijały WSZYSTKIE PSY, nie rzucając się ani na nie, ani na siebie...

Co zabawne, Dżeki dwa razy, niespodziewanie wykonał "skok w bok:D" wiedziony jakimś niezwykle interesującym zapachem i wpadł przy tym swoim pyszczkiem w nogę Baziorka. OBA PSY ZIGNOROWAŁY TO ZAJŚCIE[/B][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][B]

Z biegiem czasu, Dżeki postanowił nawet obwąchać co ten Buzzy TAM ma. Baziorek szedł przodem, nawet się nie obejrzał [/B][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]![/SIZE][SIZE=4]! :D [/SIZE][B]

Zaczęłyśmy też już powoli wprowadzać psy do klatki schodowej, oraz mieszkania tak, aby się widziały [co wcześniej nie było możliwe] i jest o wiele lepiej[/B][SIZE=4]![/SIZE]
A wszystko pod kontrolą, na smyczach, z zachowaniem środków ostrożności:]
..cd nastąpi w pierwszej wolnej chwili :D

Edited by hell_angel
Link to comment
Share on other sites

Joasiu
Jak czytam o Twoich zmaganiach, to podziwiam Cię bez reszty.
Ja mam dość ciężką rękę i nie pozwalam swoim psom wchodzić na głowę, a mimo to nie poradziłam sobie z pewnymi nawykami.
Nie potrafię na przykład poradzić sobie z ucieczkami Gucia.

Czytając Twoją opowieść wstąpiła się we mnie nadzieja, że istnieje szansa zapanować nad nim, z pomocą oczywiście Pana Marcina.

Nie mam na razie kasy, ale może na wiosnę coś wygospodaruję.

Na razie to czytam co się da, między innymi "Zapomniany język psów" i te metody, które Ty stosujesz są tam opisane.
Niestety psy, o dominującej osobowości nie da się brać do łóżka i "nuniać" przy każdej okazji. Pies musi na wszystko sobie zapracować, na każdy uśmiech opiekuna i drapanie pod brodą. Nie może niczego wymuszać ( a Gucio wymusza). No i trzeba zachować konsekwencję.

Jeżeli chodzi o konsekwencję to dam taki przykład. Miszę zamykam w kojcu przed wyjściem do pracy, bo łazi po siatce jak kot. Niby nie ucieka, nie mniej jednak dla bezpieczeństwa jego i przechodzących obok ludzi wolę żeby był zamknięty.
Na początku były kłopoty, szarpał się, kładł na ziemi i był nie do ruszenia. Wpowadziłam zasade, żeby go postawić na nogi, najpierw smakołyk, potem podróż do kojca.
Teraz idzie do kojca w zasadzie sam, nie ma żadnego kłopotu. Już nie raz mnie kusiło, żeby go rano zostawić wolno ( bo taki grzeczny). I nie robię tego, bo wiem, że jak złamię zasadę " ja wyjeżdżam, ty do kojca" to wrócimy do początków szkolenia.

Pisz jeszcze, bo jestem ciekawa jak Ci idzie.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję:loveu:


Widać, że nawet sprawy wydające się niemożliwymi do załatwienia, można jakoś pokonać...
Trzeba tylko chcieć i... w większości przypadków zarobić na nie pieniądze:roll: Dodać do tego silną determinację i ciężką harówkę, a UDA SIĘ.

Bo nawet jeśli moje chłopaki nie poczynią dalszych kroków i nigdy nie będą mogły przebywać razem w naszym mieszkaniu, osiągnęliśmy JUŻ bardzo dużo i jest to dla mnie spory sukces. Sama możliwość wspólnych spacerów jest pewnym ułatwieniem dla nas i urozmaiceniem dla psów.

Na chwilę obecną moim kolejnym wielkim celem i marzeniem jest możliwość SAMODZIELNEGOprowadzenia obu. Udało się to już raz, co pokażę na zdjęciu jak będę na swoim komputerze, jednak jeszcze nie ma możliwości spokojnego wyprowadzenia ich z mieszkania, będąc samemu i wciąż muszę chodzić z nimi osobno jak nie mam nikogo do pomocy.
Jeśli to się uda, moje życie z psami stanie się zdecydowanie bardziej przyjemne ;)


Z wczorajszego szkolenia u p. Eweliny Włodarczyk:
Zostaliśmy wychwaleni za szybkość postępów i mnogość sukcesów:lol:
Jak p. Ewelina zobaczyła, że przychodzimy do niej razem, równolegle, bez zachowywania asekuracyjnej odległości, mijając spokojnie jej sukę, zapytała którego psa podmieniłyśmy :evil_lol:
Stwierdziła, że na placu nie mamy już co robić, bo radzimy sobie świetnie i przeszliśmy z naszymi ćwiczeniami do hali.
Tam Dżekuś potwornie spięty, naprężony jak struna, niemal przez całe zajęcia nie mógł się wyluzować w obecności Buzziego. Mimo to udało się wykonywać ćwiczenia, szło całkiem nieźle, zaczęłyśmy już ćwiczenie polegające na tym, że Dżekuś dostaje smakołyk nie tylko od osoby, która go prowadzi, ale od tej prowadzącej Buzziego z pozytywnym wynikiem:p

Ale żeby nie było tak kolorowo, spięcie Dżekusia na nowym poziomie pracy kulminowało się przez cały czas ćwiczeń, aż ujawniło się w całej krasie na koniec, podczas habituacji [przyzwyczajanie się, oswajanie z elementem wywołującym strach, zanikanie reakcji na powtarzający się bodziec- w tym przypadku drugi pies] psisko nie wytrzymało i widząc, że Buzzy już nie leży spokojnie, a zaczyna wariować [wymachuje łapami, zaczepia mnie, chce się bawić], rzuciło się ze szczekiem.

Nie martwimy się jednak, bo jest to normalna reakcja. W końcu podnieśliśmy poprzeczkę, przebywanie razem w pomieszczeniu jest trudniejsze niż na zewnątrz, a i tak Dżekuś długo nad sobą panował. Myślę, że po tygodniu, dwóch nowych ćwiczeń w mieszkaniu- będzie lepiej.

Zbudowanie zaufania między nimi jeszcze potrwa. Chociaż kto wie... może znowu nas zaskoczą szybkimi postępami..? Wszystko zależy od tego, jak często będę miała drugą osobę do pomocy, co niestety trudno zorganizować:-(

PROSZĘ O KCIUKI:lol:

Zdjęcie już niedługo:]

P.S. Bączek- przeczytałam Twoją książkę, ale jeśli nie jest Ci jeszcze potrzebna, pozwolę sobie skserować kilka rzeczy, bo uważam je za bardzo przydatne i warte tego, by się nimi wspierać w pracy z psami. Warto czytać MĄDRE książki o psach. Takie jak ta, pisana przez naukowca, poparta badaniami. SUPER

Edited by hell_angel
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...