Jump to content
Dogomania

Furie

Members
  • Posts

    520
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Everything posted by Furie

  1. No nie, to ja tu się silę, a Berek załatwia temat 1 zdaniem :D Chapeau bas, Mistrzu Zwięzłej Formy !!
  2. Sjette, pies prawidłowo szkolony obrończo, mam tu na myśli regulaminową obronę sportową, nie przenosi zachowań z placu na życie codzienne. Słowo prawidłowo ma tu fundamentalne znaczenie, bo okazuje się, że to nie jest takie hop-siup psu rękawkiem pomachać, o czym niektórzy, którzy prowadzą takie szkolenia nie tyle zapominają, co nie wiedzą ;) Ja mam sukę do IPO i ona na co dzień kocha tak ludzi, jak i inne psy. Ogon chodzi tak, że tyłek mało nie odpadnie. Nawet małemu pyrdkowi, który leci z mordą krzywdy nie zrobi, nawet nie odwarknie. Mało tego, ona poza placem, jak i na tym samym placu, podczas treningu posłuszeństwa uwielbia mojego trenera, który jednocześnie jest pozorantem na obronie. A w treningu trzeba mieć wyczucie, trzeba znać granice, trzeba brać pod uwagę wiek psa, jego rozwój psychiczny, cechy osobnicze. Poza tym zdecydowana większość psów jest "robiona" w popędzie łupu, co oznacza ni mniej ni więcej zabawę w gonienie szmatki i gryzienie rękawka :) A wiesz co zrobił mój poprzedni pies przy pozorowanej próbie ataku na mnie? Szczekał do rękawa, co go pozorant rzucił na ziemię :D To o czym piszesz, pogryzienia, może mieć tyle powodów, że niezłą rozprawę można by o tym napisać. Nie neguję faktu pogryzień przez psy trenujące obronę, bo skoro je przytoczyłaś, to nie mam powodów Ci nie wierzyć. Ale to nie jest tak, że to fakt trenowania obrony robi z psów chodzące bomby i że należałoby tego odgórnie zabronić. Oczywiście, patologie się zdarzają, także i w tej dyscyplinie. Tak samo jak zdarzają się wśród ludzi, którzy nie trenują żadnej. A wiesz może jak wyglądają statystyki? Ilość pogryzień przez psy trenujące obronę oraz ilość przypadków pogryzień przez psy które nie trenują obrony w skali kraju. Statystyk co prawda nie widziałam, ale śmiem twierdzić, że te pogryzienia przez IPO-we psy to jakaś kropla w morzu albo wierzchołek góry lodowej, o ile szkolenie któremu zostały poddane w ogóle ma coś wspólnego z IPO. I jednocześnie, że gdyby psy kupowane stricte do trenowania IPO na poziomie zawodniczym, trafiały w ręce nie-IPO-wców, to by dopiero odsetek pogryzień wzrósł, choćby w życiu nie widziały pozoranta ;)
  3. No tak, bo większość z nas (i ja też się na tym łapię) ocenia innych przez pryzmat siebie i swojego doświadczenia w zakresie wychowywania / szkolenia psów oraz cech własnego psa. Ba, nawet szkoleniowcy tak robią. No a potraktowanie np. "pierwotniaka" tą samą miarką co np. owczarka, mylne odczytanie jego potrzeb i zachowań, połączone z małą wiedzą o psach w ogóle, może być brzemienne w skutkach. Co oczywiście wcale nie znaczy że pies ma prawo być niewychowany, bo jest takiej a takiej rasy. Umiar i zdrowy rozsądek we wszystkim jest potrzebny. Także w ustaleniu proporcji między swobodną eksploracją a przemieszczaniem się naprzód :)
  4. Fattyciak, a jakiego Ty masz aktualnie psa? W sensie rasy, albo jeśli to mix, to czy są jakieś przesłanki do stwierdzenia mix czego z tym? Co do wychowania i porządnego szkolenia, to osobiście jestem po stronie zatwardziałych zwolenników, ale z drugiej byłabym ostrożna co do ferowania wyroków jaki to ktoś jest zły czy głupi że psa nie nauczył tego czy tamtego, co to się przecież tak łatwo robi, bo wystarczy to czy tamto, kiedy nie wiem co to za pies i co to za człowiek. To nie jest personalna wycieczka do nikogo z przedmówców, tylko wniosek z rozmowy z jednym posiadaczem psa jednej z ras pierwotnych oraz pewnych swoich przemyśleń i obserwacji szeroko rozumianej kynologii :)
  5. Więc prawda jest taka, że prawo sobie, a rzeczywistość sobie i tam gdzie fizycznie nie ma szlabanu i celnika, tam w ogóle nie widzę sensu aby dzielić włosa na czworo :D Sama przywoziłam szczyla z 1 z państw UE. A tam gdzie celnik jest, to mniemam, że ma na głowie ważniejsze rzeczy, większej wagi, albo ochotę do świętego spokoju i w miarę płynnej roboty bez przestojów, więc jeden szczeniak bez papierów na wściekliznę w tę czy w tę wielkiej różnicy mu nie czyni. Natomiast z punktu widzenia UŁOMNYCH przepisów weterynaryjnych, do Polski NIE MOŻNA wwozić psów w tym szczeniąt BEZ ważnego szczepienia przeciwko wściekliźnie, z jednoczesnym, wyraźnym zaznaczeniem, że rzeczoną szczepionkę należy podawać szczeniętom w wieku CO NAJMNIEJ 3 m-cy (12 tygodni), przy czym szczepionkę uznaje się za ważną PO 21 dniach od jej podania (to dotyczy szczeniąt i pierwszego szczepienia p. wściekliźnie, w przypadku kolejnych – wystarczy zmieścić się w terminie ważności, a w przypadku przekroczenia – znowu dopiero po 21 dniach). Więc realnie: 3 m-ce + 21 dni. Innymi słowy, zgodnie z literą prawa, nie można wwieźć do Polski* 7 czy 8 tygodniowego szczeniaka. *do Polski i z naciskiem na: ułomnych przepisów, gdyż źródłowe dyrektywy unijne dają swoim państwom członkowskim furtkę, pt.: zgoda na przywóz młodszych szczeniąt bez szczepienia na wściekliznę po spełnieniu dodatkowych warunków, typu czysto formalne oświadczenie o braku kontaktu z dziką zwierzyną, etc. Tak więc do niektórych krajów UE można w pełni legalnie i oficjalnie, ale do nas nie BO PO CO?! .... [wk..w] Aktualne przepisy obowiązują od 29.12.2014 i w formie opracowań .pdf można się z nimi zapoznać tutaj: http://wetgiw.gov.pl/index.php?action=szczegoly&m_id=28&kat_id=1507 Na podstronie panuje lekki nieład (co mnie akurat nie dziwi ... ) ... I umówmy się że na tym zakończę swój komentarz nt WETGIW. Należy rozgraniczyć przemieszczenie do Polski z kraju będącego w UE od przemieszczenia do Polski z Państwa Trzeciego (są oddzielne opracowania na UE i na PT, na PT są dodatkowe wymagania). Co do PT – są podzielone na różne grupy, zgodnie z załącznikiem do jakiejś tam dyrektywy UE (podział PT oraz akty prawne są ujęte w opracowaniu). Ponieważ weterynaria odpowiada zarówno za wwóz, jak i wywóz, a każde państwo ma swoją urzędową weterynarię, logicznym jest że przy imporcie szczeniaka należy sprawdzić: przepisy wywozowe kraju pochodzenia (co powinno być w gestii hodowcy) oraz przepisy wwozowe Polski, a przy eksporcie odwrotnie. Co do konsekwencji to, można o nich przeczytać w dziale o państwach trzecich i w skrócie są to: 1) cofnięcie na terytorium z którego pochodzi, 2) poddanie kwarantannie do czasu spełnienia wymagań; 3) w ostateczności uśpienie bez rekompensaty finansowej, jeżeli nie można zrealizować zawrócenia ani kwarantanny. Powyższe działania mają prawo zostać podjęte PO konsultacji z urzędowym lekarzem weterynarii. Podstawą prawną jest rozporządzenie unijne, którego numer jest podany w 1 z .pdf na wetgiw. I w sumie tu mnie naszła EUREKA, aczkolwiek póki nie przeczytam tych rozporządzeń, to tylko luźna myśl: dlaczego celnik woli mieć święty spokój i puścić szczeniora ? -czego dowodem są relacje przedmówców o bezproblemowym tranzycie z PT, choćby A_niusi o Rosji via Berlin. Ano dlatego, że urzędowy weterynaryjny nie siedzi na każdym jednym przejściu granicznym, a w przypadku wykrycia nieprawidłowości zanim celnik podejmie decyzję, to musi ten fakt skonsultować z urzędowym weterynaryjnym. A więc dodatkowa robota dla minimum 2 osób, a w praktyce dużo więcej, bo w UC i w Wetgiw jest biurokracja w ch.... Jednocześnie przypadek opisany przez Pa-ttti miał wybitnego pecha i trafił na przejście z urzędowym weterynaryjnym lub / i nadgorliwym celnikiem. Jest coś takiego jak wykaz przejść granicznych: http://www.wetgiw.gov.pl/files/2074_WYKAZ%20PRZEJSC%20GRANICZNYCH,%20NA%20KTORYCH%20ORGANY%20CELNE%20PRZEPROWADZAJA%20KONTROLE%20ZWIERZAT%20TOWARZYSZACYCH.pdf i jest podane rozporządzenie Min. Rol. i Rozw. Wsi, będące wobec niego aktem nadrzędnym. Z ciekawości doczytam. Ja osobiście na pewno omijałabym n/w przejścia, bo o ile mi wiadomo, na nich oprócz celników siedzą jeszcze właśnie urzędowi weterynaryjni: Koroszczyn (PL) – Kozlowicze (BY) / Bobrowniki (PL) – Bierestowica (BY) / Terekhova (LV) - Burakhki (RU) .
  6. Behawiorysty? A dlaczego nie trenera?
  7. No raczej. Mnie jak logistyka szwankuje, a bywa, to najwyżej przez jeden dzień nie mam zakupów, z głodu nie umrę, a coś się zawsze znajdzie, ale pies pod sklepem nigdy nie siedzi. Do wiejskiego "cho-no-tu" psa zabieram ze sobą, przy czym ja to robię dla niej, dla socjalu. W najgorszym razie, wybrałabym jakiś mały sklepik i poprosiła wchodzącego człowieka, żeby mi kupił ten czy tamten produkt pierwszej potrzeby albo wyczekała moment bez kolejki i poprosiła z progu aby mi podano.
  8. Miałam psa, teraz mam sukę. Pies - faktycznie sporo podsikiwał, suczka - po prostu opróżnia pęcherz. Węszenie i analizowanie zapachów - u jednego i drugiego. Oraz u jednego i drugiego, tak węszenie jak i sikanie - tylko w miejscach przeze mnie dozwolonych. Jak idziemy to idziemy, jak węszymy to węszymy i sikać wtedy też możemy :D U psa strasznie pilnowałam, aby nie podsikiwał murków, latarni ani tym bardziej tzw. przypłoci i przychaci, bo to jednak teren cudzej posesji. Na początku łatwo nie było, koniec końców załapał, tylko trzeba było pilnować i czasem przypomnieć.
  9. Wydaje mi się, że im mocniej się rozdrabniamy nad szukaniem rozwiązań i metod, analizujemy, zastanawiamy się jak to przepracować, tym mocniej pies nam kombinuje. Z moich obserwacji: pracuję nad zobojętnieniem suce samochodów, gdyż ona ma tendencję aby się na nie rzucać, tzn. zamordować. Im bardziej kombinowałam i im bardziej byłam przy tym niezdecydowana, jednocześnie przewidując co się zaraz może wydarzyć (czyli zęby w ruch), tym bardziej ona sobie to utrwalała. Nawet jak wypracowałam siad na widok nadjeżdżającego auta, to nie było do końca to, bo ona dalej je namierzała i aż mi się trzęsła z emocji, tak bardzo chciała wyskoczyć. Odkąd trzymam krótko (aby nie miała pola manewru) i po prostu twardo idę, jest o niebo lepiej. Jak pies próbuje kombinować, to mu niewygodnie. Mi też, nie powiem, ale trzeba być twardym i to pomaga, bo pies wyluzował. I duzo lepiej mi to idzie w mieście, gdzie jest duzo aut niż na wsi, gdzie coś jedzie raz na ruski rok, w ilości sztuk jeden. Mój wniosek z tej sytuacji: jeśli chcesz coś psu zobojętnić, to sam potraktuj to jako coś obojętnego, jakby tego nie było. Co do Twojego psa i deszczu, sądzę że on się nie boi, tylko mu się nie podoba. Wnoszę po tym, że jest skory do jedzenia i kombinowania, czyli wyjdę po tego smaczka, porwę i zwieję. W 1 z psich książek przeczytałam, że nie można się jednocześnie bać i jeść, bo te 2 stany są powiązane z 2 różnymi ośrodkami w mózgu, więc albo działa jeden albo drugi. Tak jakoś, słowo w słowo nie pamiętam, ale taki był sens ;)
  10. Furie

    MARP Holistic

    Ja już też mam i daję od dwóch dni. Spodobały mi się te składy. Marp holistic z jagnięciną - duży wór. Łososia wzięłam mały worek - na wypróbowanie na ślady. A red mixa dostałam próbki. Za szybko na ocenę, ale pierwsze wrażenie jest OK. Co do smakowitości, Furia zje wszystko, ale nie powiem, tak jak zawsze grzecznie czeka na pozwolenie, tak dzisiaj wieczorem zaczęła wpier...ć z powietrza, zanim zdążyłam postawić miskę na ziemi (sorka za określenie, ale ten pies nie je, na to co robi jest tylko jedno określenie, co wykropkowałam ;) ) A jakoś specjalnie głodna nie była, bo rano się najadła na posłuszeństwie, a z racji treningu i spaceru po mieście, śniadanie dostała w porze obiadu, no a kolację normalnie.
  11. Jeżeli to jest marzenie na zasadzie marzę ponieważ ... i na początku listy jest charakter, o którym dużo czytałaś, widziałaś, poznałaś, to czemu nie :) Ja jako dzieciak marzyłam o rotku, ale o swoim marzeniu nie mogę tego powiedzieć, bo to było raczej bo mi się podoba. No właśnie i na tym koniec ;) Wracając do dogów, sprawdzałaś kwestie zdrowia i średnią długość życia? Mi się wydaje, że żyją dość krótko. Gdybym nie była zadeklarowaną maniaczką danej rasy, to by był duży minus. U mnie na wioszy jest jeden. Lubi się urwać na samotną przechadzkę i bywa że widuję go na spacerach po lesie z przewodnikiem (głównie lata luzem). Nie wchodzi w interakcje z otoczeniem, wręcz stroni od jakichkolwiek kontaktów, niezależnie od tego czy jest z przewodnikiem czy biega samopas. Nie gania zwierzyny, przynajmniej nie widziałam, nie słyszałam. Co do posłuszeństwa - fajnie wykonuje komendy typu "stój i czekaj" (w tym czasie ja nadchodzę z Furią z naprzeciwka), fajnie się odwołuje. Widać, że jest zrównoważonym oraz dobrze ułożonym psem. W chacie mają jeszcze 1 czy 2 małe, zawadiackie "pyrdki". Dla odmiany, poznałam 1 posiadaczkę, która zdecydowała się na DM bo chciała spokojnego, statecznego i zrównoważonego psa. A ma ... problem z agresją do ludzi, co przy gabarytach tego psa jest "lekkim" hardcorem. 1 pies nie przesądza o rasie, ale gdybyś się decydowała, to uważam że na wszelki wypadek warto mieć pod ręką sprawdzonego szkoleniowca, choćby się miał nigdy nie przydać, niż dopiero szukać jeśli się pojawi problem. Spotkałam się z opinią 1 hodowczyni, że dog niemiecki to nie jest pies, który da się pokroić za ćwiczenia posłuszeństwa za przysłowiową parówkę, albo piłeczkę, bo to nie owczarek i że jemu to tak naprawdę wcale nie jest potrzebne do szczęścia. I że jak przyjdzie na wołanie, czy usiądzie, to bardziej dla właściciela, bo mają ok relację, a nie za smaczka. W realu nie weryfikowałam, bo nie miałam okazji , więc tylko powtarzam zasłyszane. Widzieć w pracy, widziałam co najwyżej presa canario i cane corso, bo takowe mamy na placu, robić robią, dokładnie to samo, ale na pewno nie tak samo ;) W porównaniu z hovkiem to zupełnie inny temperament. Także Twój plan 30 - 60 minut ćwiczeń może tu niezbyt pasować. A poza tym niedawno był wątek o dogu niemieckim, chyba w dziale hodowla i ktoś z dogaży tam się wypowiadał. A jak Ci się leonberger podoba?
  12. Zgadzam się z tym, co pisze SZPiLKA23. Z dobrych karm dorzucę jeszcze Marp (właśnie testujemy) i Wolfsblut. W wolfsblucie są różne formuły, więc trzeba uważać, żeby np. mając psa chudzielca nie wybrać sobie linii dietetycznej, z niskim białkiem i niskim tłuszczem (np. ten z koniną tak ma) ;) Ty piszesz o diecie light i sterylce - więc dla Ciebie to byłby plus. I nie wszystkim psom pasuje taka duża ilość ziół. Jednak składowo - karma jest dobra, a nam najbardziej służył Range Lamb, ale wszystkich nie próbowałam. Fajny jest również włoski Trainer, a z umiarkowanych cenowo (bo te poprzednie raczej droższe) dobrze oceniam Happy Doga, ale z tej linii w której jest np. Toscana czy Neuseeland. Innych nie próbowałam. Jeśli te karmy okazałyby się zbyt drogie, to możesz je potraktować jako wskazówkę - poczytać opisy, składy, a potem poszukać czegoś podobnego w lepszej cenie. Co do pospolitych karm, typu Royal - one często mają różne "dosmaczacze" i dlatego są chętniej jedzone, no i często można je kupić w gabinetach weterynaryjnych, dlatego są chętnie polecane. Z suplementów, poza tym co SZPiLKA23 poradziła, dorzucam jeszcze algi morskie, chlorelle (to też glon). Poprawiają przemianę materii i oczyszczają z toksyn. Kiedy testujesz różne rodzaje żywienia, patrz na sierść (czy jest lśniąca), czy pies nie ma łupieżu, czy się nie drapie ponad miarę. Czy nie ma "zawalonych" uszu i czy mówiąc wprost nie śmierdzi psem ponad miarę. Moim zdaniem żywienie ma na to wpływ. No i taka oczywistość, jak objętość i konsystencja qpy ;) A co do samych karm - im mniejsza zalecana dawka - tym lepiej (raz że ma więcej "konkretów" i mniej wypełniaczy i jest lepiej przyswajalna, a dwa - w końcowym rozrachunku wychodzi taniej, bo worek na dłużej starczy). Czasem jest tak, że jednej karmy musisz dać ok 400 g, a innej, na tę samą wagę psa starczy 250 g. Co do BARF - uważam że jest lepszy i zdrowszy niż sucha karma, jednak diabeł tkwi w szczegółach i trzeba umieć ją dobrze zbilansować i suplementować. Ja się na tym nie znam, dlatego jestem na suchej. Natomiast co do gotowania, to słyszałam że gotowanie na parze jest lepsze niż w wodzie, bo mniej wyjaławia ze składników odżywczych. Acha, napisałam Ci w dobrej wierze, bo wspomniałaś że chcesz się wgłębić. Nie oceniam ani Ciebie ani tego jak karmisz psa, a już na pewno nie krytykuję, więc bądź spokojna :)
  13. Chounapa, ja też bym się skłaniała ku molosom. I moja propozycja, to przejrzyj sobie jakieś katalogi ras, właśnie grupę molosów, poczytaj, pooglądaj, wybierz kilka, które najbardziej Ci się podobają, zapodaj nam tu i spróbujemy się zastanowić, albo popytać znajomych. Co do rottków, mam akurat czwórkę znajomych, których widuję średnio raz w miesiącu, dwa na 1 placu, 2 na drugim. To za mało żeby Ci tu napisać swoje wnioski, ale co szkodzi popytać właścicieli. Dla mnie no problem :) Mi się te psy bardzo podobają, ba, to jest moje niespełnione marzenie z dzieciństwa! Jak jesteśmy przy molosach, zerknij sobie na wspomnianego przeze mnie wcześniej hovawarta. Moim zdaniem wpisuje się w Twój opis. Jednak w rasie (ale to chyba w każdej) zdarzają się problemy. Z drugiej strony, traktowanie tego jako reguły, moim zdaniem byłoby dużym nadużyciem. U hovków powiedziałabym że najczęściej jest to niepewność i lękliwość, a nawet agresja lękowa, a ze zdrowotnych - dysplazja (RTG jest wymagane do hodowlanki). U psa, możesz się spotkać z nietolerowaniem innych samców, u nas się pojawiło ok 8 m-ca zycia, jak zaczął dojrzewać. Jednak wybicie mu tego z głowy, dla mnie było relatywnie szybkie i łatwe (mimo że to był mój pierwszy w życiu pies). Dużo szybsze i łatwiejsze niż wybicie z głowy suczy malinie rzucania się na samochody ;) Zetknęłam się, lekko licząc z kilkunastoma osobnikami i sama miałam jednego. O żadnym z nich nie powiem, że jest "zryty", jakkolwiek szurnięty albo niedostosowany. Moim zdaniem fajny i pogodny pies towarzyszący, który daje dużo fajnych możliwości na umiarkowanym pobudzeniu, będzie chętny do zabawy, spacerów, ćwiczenia posłuszeństwa, o których wspominasz. Co do "zrobi wszystko za szyneczkę" - i tak i nie. Z jednej strony są łase na żarcie, z drugiej strony - lubią sobie przemyśleć, czy aby na pewno to im się opłaci, czasem trzeba się ostro nakombinować. Zapotrzebowanie na ruch - piszą że duże, ale ja bym rzekła że umiarkowane i to co piszesz jest OK. Pod warunkiem, że faktycznie, rzetelnie mu to dasz. Szczeniak jest żywiołowy, ma fazy głupawki, nie lubi się nudzić, ale stosunkowo szybko się uczy że np. posłanie służy do leżenia. Ja przy hovku w ogóle nie miałam klatki i nie przypominam sobie żadnych szkód w chacie. Jest to także pies, którego spokojnie można ze sobą wszędzie zabierać, nawet do knajpy. Intruza pod płotem - oszczeka, ale nie powiedziałabym że się spieni, albo wyskoczy z mordem w oczach ;) Dzieciaki - niedawno, na 1 z placy spotkałam hodowczynię z dzieciakami swoich przyszłych klientów, co to się psa nagłaskać nie mogły. A pies stał i się dawał głaskać ale to było bardzo wyważone, tzn. bez ekscytacji. I stosunek do obcych też jest podobny - pozwoli, nawet ogonem zamacha, czasem się nawet wkręci i będzie się do Ciebie kleił, ale nie powiedziałabym aby dał się pociąć za głaski obcego. Choć nie u wszystkich, poznałam nieufne lub wręcz niechętne, co to potrafią kłapnąć, choć nie były to psy, które jako pierwsze szukały zaczepki. Mój dla odmiany, kochał wszystkich i był bardzo wylewny. Z Furią shit happens mam to samo ;) We wzorcu piszą, że rasa pracująca, że próby pracy, ja się spotkałam ze stwierdzeniem, że muszą robić IPO, bo to taka rasa, że do tego są i u mnie faktycznie tak się wszystko zaczęło. Szło całkiem fajnie, ale ja bym powiedziała że w wydaniu hovka to jest takie bardzo mocno rekreacyjno - zabawowe IPO. I na pewno to nie jest tak, że ten pies to musi, inaczej się udusi. Nawet się kiedyś śmialiśmy z IPO-wcami, że super założenia, ale coś hodowcom nie wyszło ;) W kwestii popędów, mój odstawał na plus (dla mnie) i to właśnie dlatego po śmierci mojego pierwszego, nie zdecydowałam się na drugiego hovka. Bo się bałam, że będzie słabszy, a ja chciałam więcej, dużo więcej. Mój hovek odszedł młodo na białaczkę, jednak jest to jedyny przypadek tej choroby, o którym wiem. Co do typu właściciela - jak najbardziej normalny i przeciętny psiarz, bez żadnych zajobów na pracę albo na cokolwiek innego. I dlatego, ja osobiście, opisy hovawarciarzy jakie to są żywiołowe psy i wulkany energii traktuję z przymrużeniem oka. Nie jest to otępiały miso, ale wulkan energii to trochę przesadzone. Myślę, że przy takim stopniu aktywności jak proponujesz, będziesz twierdzić, że masz aktywnego, a zarazem normalnego psa. Hovek na pewno jest psem, który potrzebuje jasnych zasad i konsekwencji, bo jak nie to wejdzie na głowę, jak mu nie zapewnisz odpowiedniej dawki ruchu - również (ale to chyba każdy pies), co przy jego gabarytach jest mocno problemowe. Ma skłonności do złodziejstwa, plądrowania blatów, jest kombinatorem, ma swoje zdanie, wszystko musi mu się opłacać. Mój miał tendencję do zwiewania. Wykopywał się z wybiegu, wyskakiwał sobie na wiochę, robił obchód po sąsiadach, wracał a jak wracałam z pracy - udawał niewiniątko. Zdarzyło się pary razy, dopóki nie zabezpieczyłam tego wybiegu. I zaakceptował. Świrek Furiatek szybciej by się pokaleczył, aby tylko odzyskać wolność, którą mu zabrali - to tak dla porównania. Jeśli by Cię ta rasa zainteresowała, służę dalszą radą oraz kontaktami. Co do użytkowych ON - z perspektywy Twojego opisu raczej nie polecam. One się różnią nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim temperamentem. Są dużo bardziej pobudliwe, reaktywne, dużo szybsze, zwinniejsze, miewają różne zajoby i przede wszystkim to już są psy z gatunku "robić musi inaczej się udusi" ;) Jeśli hov miałby się dla Ciebie okazać zbyt aktywnym psem, to użytkowy ON raczej na pewno. Z naciskiem na "tak mi się wydaje, jednak ja Cię nie znam", więc nie oceniam, tylko próbuję doradzić :) Acha, moim zdaniem hov się nie nadaje do mieszkania na zewnątrz, bo potrzebuje być przy człowieku. Włos ma długi, ale moim zdaniem mało upierdliwy. My się śmiejemy, że z tendencją do samooczyszczania. Co się wysuszy, to się wykruszy, a w najgorszym razie wyczesze. Krótka sierść maliny w chacie jest dużo bardziej upierdliwa.
  14. Po czym zrobisz mu to przywołanie, a wówczas baba sobie przypomni, że to jednak jej pies ;) A tak w ogóle, to coś mi się zdaje, że jeszcze trochę, może nie za miesiąc, może nie za rok, ale prędzej czy później i tak będziesz mieć takiego wiewióra. Ja też się kiedyś zapierałam, że nigdy, a teraz mi tu śpi taka jedna z głową na kolanach :D
  15. Nie wiem jakiego masz psa, ani co wiesz o sporcie, bo Cię nie znam. Teraz będę wiedzieć. Dzięki :) Zgadzam się z tym środkowym zdaniem. W kwestii wypracowania odwołania psa opisanego przez Harley oraz problemów opisujących trudność rasy, również jesteśmy zgodne. Tylko moim zdaniem, w przypadku tej i każdej innej bardzo pobudliwej i szybkiej rasy, problem może się zacząć zanim przewodnik zdąży zawołać, więc to, że ktoś dmucha na zimne nie znaczy, że ma nie zrobione przywołanie. O to mi chodziło. A Twój post odebrałam jako personalną wycieczkę, z której nie wynikało że siedzisz w sporcie, stąd przydługi wywód. Być może faktycznie to ja zboczyłam, a być może się minęłyśmy w odbiorze. Z mojej strony: niczyja wina ani zła wola, raczej normalka na forum ;)
  16. Przepraszam, nieumyślne przeoczenie ;) I słusznie, bo nie oczekuję, że zaczniesz tym żyć ;) Nie nazwałabym tego problemem z odwołaniem, a raczej świadomością reaktywności i szybkości, wyobraźnią co się potencjalnie może wydarzyć, np. jeśli mój pies nie zawróci najpóźniej na "A" od FuriA, tylko kilka sekund później i wystraszy dzieciaka, mimo że wcale do niego nie dobiegnie, bo zawróci, albo zmusi rowerzystę do awaryjnego hamowania, bo akurat będzie do mnie gnać na pełnym speedzie, jak to ma w zwyczaju. Albo to ja nawalę i spóźnię się z timingiem, bo nie zauważę czegoś, co zaintryguje pieseczka i pieseczek najpierw pobiegnie, potem usłyszy, a potem się jeszcze chwilę zawaha, dalej biegnąc i dopiero po chwili zawróci. Przy szybkości mali, taka chwila- chwila jest za długa. Dla mnie to jest niedopuszczalne, bo co to ma Kowlaskiego obchodzić, że mali są szybkie. Generalnie wszystko zmierza do reaktywności, o której słusznie wspominasz i dlatego przy temperamencie i "szybkości" hovka rzecz się miała inaczej. Jest jeszcze istotna kwestia "włącz" / "wyłącz", czyli trybu pracy i trybu swobodnej eksploracji otoczenia. Mając mali w trybie swobodnej eksploracji otoczenia dużo łatwiej się spóźnić z timingiem, niż w trybie pracy, kiedy pies de facto czeka na to, co mu każesz wykonać. Pod ostatnim cytatem wyjaśnię tryb pracy. Ma się jak zima do lata, albo piernik do wiatraka (jak kto woli). Dlatego, że na placu pracujesz w trybie pracy, czyli na tzw. pełnym "włącz", a na spacerze zwyczajowo jest się w "wyłącz" i rób co chcesz, co oczywiście nie oznacza, że psu wolno mieć uszy w d..pie, bo też nie. W treningu posłuszeństwa, jeśli reaktywny pies typu mali Ci się faktycznie włączy na full (co też wymaga wypracowania, aby włączał się wszędzie, niezależnie od rozproszeń, a nie tylko na swoim własnym i dobrze znanym placu), jest tak skoncentrowany na przewodniku, że ślepy i głuchy na otoczenie. Dlatego np. na imprezie masowej, po wprowadzeniu psa w tryb pracy (bo robiłam pokaz, za kasę dla bezdomniaków, a zarazem trening w rozproszeniach) spokojnie zrobię przywołanie z odłożenia. Inny przykład: spuszczam psa w parku, chwilę odbawiam piłką, robię kawałek chodzenia, odbawiam i zwalniam do zabawy z innymi psami. Po chwili przywołuję, centralnie z zabawy i natychmiast mam psa przy sobie. Zwróć uwagę co zrobiłam chwilę wcześniej, zanim zwolniłam psa do ganiania. To był raz, jak chciałam sprawdzić psa. Generalnie unikam "wynoszenia placu" na spacer. Wtedy chciałam sobie sprawdzić. Na treningu obrony, pobudzenie jest o niebo wyższe niż na posłuszeństwie, a pies jest sfokusowany na pozorancie. I tu np. odwołanie do nogi po oszczekaniu w namiocie, jest o wiele trudniejsze niż przywołanie (czy to proste, czy do nogi) w posłuszeństwie, właśnie z racji pobudzenia i fokusu na pozoranta. Jednocześnie, jest o tyle łatwe, że przewidywalne i schematyczne. To jest pewien ciąg, schemat, zawsze taki sam. I system zero-jedynkowy (wykonasz - dostaniesz ugryźć, nie wykonasz - zapomnij). No i pies w trybie pracy. Podobnie jest z nauką rewirów. Oczywiście pies się tego uczy tym szybciej, im mniej błędów po drodze popełnia przewodnik. Puszczania - akurat u nas były najprostsze. Jeżeli coś z tego co napisałam jest niejasne a Cię interesuje, pytaj śmiało, chętnie odpowiem. Zwłaszcza że już się nieraz przekonałam, że intencja piszącego nie zawsze jest tak samo odebrana przez czytającego ;)
  17. A_niusia, tego typu opis rasy, jak przytoczyłaś wspominając o swojej stronie, czy o tej wystawie, to jest mój ulubiony typ story!! Dawaj linka, choćby na PW. Nic mi to nie robi, czy strona jest dopracowana czy nie, nie mam zamiaru jej oceniać, interesuje mnie wyłącznie opis gordonów widzianych Twoimi oczami :) Nie mam pojęcia o tych psach, poza jednym, że na tu i teraz nie jest to rasa dla mnie, ale wydały mi się na tyle temperamentne, a przez to intrygujące, że chętnie przeczytam coś fajnego. Cavecanem, dziękuję za ketle ! Clavia, jak tylko uda mi się sklecić coś od siebie o hovku :) Nie chciałabym zakładać wątku nie dając nic twórczego od siebie. Sowa, ten szwankujący przełącznik "włącz" / "wyłącz" - to jest temat rzeka :) Dog123, moim zdaniem, w kwestii skutecznego przywołania pies psu nie równy. W wielu sytuacjach hovawarta spokojnie spuszczałam ze smyczy i było OK, ładnie wracał. Maliniaka w takich samych sytuacjach nie spuszczę, bo obawiam się że może być różnie, a ryzyko jest za duże żeby się przekonywać. Hovawarta miałam wcześniej, więc automatycznie, wtedy mniej wiedziałam, mniej umiałam. To tak w mega skrócie ;) EDIT: Dog123, piję do Twojego posta z godziny około 10. Z tym drugim, że nie ma co oceniać trudności wychowania psa danej rasy przez pryzmat 1 osoby i 1 nieumiejętnego odwołania, to się zgadzam. Jednocześnie kumam do miała na myśli Harley i dziwię się, że tamten maliniak przy okazji bycia puszczonym luzem, nie miał jeszcze 5 innych "spraw do załatwienia" po drodze, a zadowolił się wyłącznie jej suczką ;)
  18. Myślałam, żeby przy wolniejszej chwili opisać hovawarta, bo to trochę bardziej adekwatne do ewentualnego spektrum zainteresowań człowieka, który szuka rasy poprzez przeglądanie postów na forum. W tym kontekście i dla w/w grupy docelowej, na temat maliny, z mojej strony: ODRADZAM i koniec tematu ;) Jeśli kogoś to bardziej zainteresuje - zapraszam na priva. Nie, nie uważam że po jednym psie danej rasy można powiedzieć jaka jest cała rasa. Mogłam dodać "(...) jak widzi rasę z perspektywy własnych obserwacji na temat własnego psa, a więc zakładając dużą dozę subiektywizmu osądu i wielkość badanej próby w ilości szczątkowej" ;) Uznałam to za dość oczywiste, zwłaszcza, że było już o tym pisane. No i zapodałam pomysł, żeby przekierować dyskusję na inne tory. Jeśli komuś się nie chce tworzyć wypracowania, to może link do jakiegoś artykuły z krótkim komentarzem z czym się zgadza, a z czym nie. Sowo, z perspektywy Twojego doświadczenia i znajomości różnych ras, to co proponujesz byłoby i ciekawe i konstruktywne. Z mojej strony niezbyt, bo za mało wiem o innych rasach. Poza tym jak znam forumowe klimaty, sympatie i antypatie, pewnie zaraz ktoś by się poczuł urażony, innego by wyśmiali że głupi i się nie zna, a psa o którym pisze to może przez dziurkę od klucza oglądał. Ale spróbować zawsze można :) Cavecanem, jakie problemy przez pryzmat posiadanej przez Ciebie wiedzy sprawiają ketle? Ja w swoim życiu widziałam tylko jednego, w doświadczonych i pracujących rękach, konkretnie na zawodach z tropienia sportowego. Więc jedyne co mogę powiedzieć, to że podobał mi się obraz pracy tego psa i pies wizualnie. FredziaFredzia, super! Chętnie przeczytam. Lubię się dowiadywać nowych rzeczy :)
  19. A co powiecie na taki pomysł, gdyby każda/-y kto tu pisze / zagląda, a ma psa określonej rasy, scharakteryzował pokrótce tę rasę (tak jak ją widzi) i jaki typ człowieka - właściciela najbardziej pasuje do takiego psa? Plus jakieś przestrogi, z czym się trzeba liczyć, na co uważać, ile ruchu i jakiego rodzaju taki pies potrzebuje. Bez przygadywania sobie, bez licytowania? Fajny poradnik mógłby się z tego zrobić :)
  20. Pa-ttti, mi się puszczanie psów na wspólne zabawy też podobało, ale do czasu ;) Teraz nie pozwalam. Uważam że może mieć tyle samo plusów co minusów, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zależy od tego jakiego masz psa, do czego, tzn. czy go szkolisz pod zawody lub użytkowo, na ile ufasz prowadzącemu oraz jaką ingerencję w zachowanie swojego psa dopuszczasz ze strony osób trzecich, np. kiedy psy się za bardzo rozochocą w zabawie. Ja nie dopuszczam żadnej, bo od wszelkich korekt (nawet słownych) jestem ja i wyłącznie ja. Moja suka nie jest agresywna, lubi się bawić z psami, ale jednocześnie każda zabawa musi się odbywać na jej zasadach. Ma tendencje do ustawiania psów, zaganiania, kłapania. Więc gdyby moja suka trafiła na psa Harley i miałyby być zastosowane moje zasady (zakaz korekt), to pies Harley mógłby na tym ucierpieć. Co byłoby bardzo nie w porządku wobec tego psa oraz Harley jako właścicielki. Także niektórych racji niektórych właścicieli i ich psów pogodzić się nie da. Wniosek - hotel idealny powinien być elastyczny i dostosowywać się do oczekiwań danego klienta. Oczywiście pod warunkiem, że te oczekiwania nie godzą w komfort i bezpieczeństwo innych.
  21. Trudno poradzić na odległość, jak się nie widzi psa, bo tak w ciemno - opcji może być od groma. Więc chyba najlepszą opcją jest udać się do weta i zrobić psu badania, typu krew, mocz, żeby sprawdzić czy organizm jest odwodniony czy nie. Pies na gotowanym jedzeniu na pewno ma mniejsze zapotrzebowanie na wodę niż na suchej karmie. Nie jesteś z psem 24 h, kresek na misce z wodą dla oznaczenia poziomu wyjściowego też raczej nie robisz - może akurat pies pije tyle ile potrzebuje, tylko Tobie ciężko zauważyć? (też mam takie dni, że mi się wydaje że pod moją nieobecność Furia praktycznie nie piła). Pies zwyczajowo zjada "do czysta" jak dostanie miskę, ale o piciu wody już bym tego nie powiedziała ;) Raczej podchodzi wtedy, kiedy chce. Pies ze schroniska - świeżutkiej wody z eleganckich miseczek na pewno nie pił, tylko raczej "starszawą", odstaną, pewnie z wiadra. Piszesz, że u teściów pije z oczka wodnego, czyli właśnie taką ... jakiej nikt z nas sam by się nie napił ;) Nie wiem jaką wodę podajesz psu w domu, czy świeżą z kranu (i jaka jest jej jakość, twarda, miękka, itp., itd.), czy przegotowaną, czy niegazowaną z butelki. Może w tym kierunku należałoby pójść i zmienić rodzaj podawanej wody, np. nalać i odstawić na dobę aby się "odstała"? Pewności nie mam, trochę gdybam. Na pewno, jeśli masz wątpliwości, wizyta u weterynarza z opcją badań powinna pomóc Ci je rozwiać. Acha, parówka to nie jest to, co pies powinien dostawać jako pokarm. Parówka (o ile psu nie szkodzi, nie wywołuje biegunki) fajnie się sprawdza jako nagródka treningowa (czyli coś, co dajemy w stosunkowo małej ilości jako bonus).
  22. Życzę Ci powodzenia w utarczkach z tymi ludźmi i 3mamy z Furią kciuki!! :) Oby się okazało, że ciąży nie ma, a gdyby było inaczej, to oby Wam się udało wyperswadować to, co będzie najlepsze dla suczki. Piszesz, że jesteś młoda, ale wydaje mi się że bardzo rozsądna i to bardzo dobrze, że szukasz porady zawczasu, bo potem, jakby się jednak ciąża potwierdziła, dni będą płynąć bardzo szybko. Błędy, np. co do wyboru domów się zdarzają nawet najlepszym, a nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, więc mam nadzieję, że nie masz do siebie pretensji. Następnym razem na pewno będziesz bardziej dociekliwa i podejrzliwa. Trzymaj się ciepło i jak będziesz miała ochotę, to daj znać co tam z suczką
  23. Rozumiem Cię i też mam właśnie na tapecie zmianę hoteliku, bo nam się nasze "wyzwnawane poglądy" zaczęły zbyt mocno rozmijać ;) Na szczęście alternatywa już jest wybrana, pozostaje się umówić i pojechać dogadać szczegóły zanim faktycznie będę musiała podrzucić Furię. A skąd Ty jesteś Harley? Może przez forum albo realnych znajomych znajomych udałoby się wyszukać dla Ciebie coś odpowiedniego i sprawdzonego?
  24. Na takiej podstawie, że nie wywiązali się z postanowienia umowy adopcyjnej mówiącego nie zapobieganiu rozrodowi. A z tego co pamiętam (ale moge się mylić) za niewywiązanie się groziło rozwiązanie umowy a więc w praktyce, odebranie suczki (chocby czysto teoretycznie). A Ty jesteś ugodowa, nie chcesz im suczki odbierać, ale na tej podstawie (niewywiązanie się z pierwotnej umowy), jako kompromis (zostawiasz im suczkę) oczekujesz podpisania aneksu / nowej umowy. Acha, skoro są młodzi, prości i mieszkacie w zaścianku (ja też, tak przy okazji), to może jeszcze argument społecznego obciachu będzie pomocny? Że wokół tego psa zrobi się zadyma, prasa się zleci, bo same powiadomicie (na pewno macie jakiś lokalny tygodnik, co to piszą o wszystkich lokalnych plotach i aferach), wszyscy ich będą palcami wytykać, że to ci, co afera z suczką u nich była? Więc lepiej aby szybciutko i po cichu rozwiązać problem i nikt o niczym się nie dowie :D Generalnie to wszystkie argumenty by trzeba pozbierać do kupy, co im powiedzieć, w jakiej kolejności. Jak i czym nastraszyć (koszty cesarki, szczepienia, odrobaczenia, żywienia, zagrożenie zdrowia i życia suczki - za duże płody, wysiłek i robota - bo przy szczeniakach się trzeba napracować, brak zarobku czyli kasy za sprzedaż szczeniąt - bo to by wynikało z aneksu / nowej umowy, konsekwencje społeczne i obciach - bo to ci od afery z suczką).... Więc czy naprawdę nie byłoby wszystkim lżej gdyby zrobić tę aborcję? No i jeszcze ten argument o zastrzyku - wydaje się byc bardzo humanitarnym rozwiązaniem. Może nawet mogłabys sprawdzić koszty tego zastrzyku i im zaproponować, że to Ty za niego zapłacisz? Acha, ale co do ewentualnego straszenia, to polecam aby to zrobił ktoś ze starszych znajomych. Mnie osobiście by to rozsierdziło do czerwoności, gdyby mi nastolatka machała szabelką przed nosem i dyktowała warunki. Oczywiście bez obrazy dla Ciebie.
  25. Furie

    MARP Holistic

    Ojjj, to żeście mnie rozczarowały ;) [żarcik] Ja tu patrzę w googlu, że jest wątek założony i już się ucieszyłam. A akurat się przymierzam, tzn. miałam zamawiać Wolfsblut Range Lamb, a się dowiedziałam o tym Marpie, że niby lepszy. Poczytam składy, bo póki co tylko słyszałam, poszukam po innych forach i jeśli się zdecyduję, a nie zapomnę, to dam tu znać :)
×
×
  • Create New...