Jump to content
Dogomania

Pani Profesor

Members
  • Posts

    2333
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Everything posted by Pani Profesor

  1. a ja wczoraj zgarnęłam siatkę winogron od koleżanki z ogrodu :jumpie: fajne są, ale nie zdarzyło mi się jeść winogron z własnej hodowli, które smakują jak sklepowe, czyli są duże i jędrne - zawsze jakieś takie mniejsze i mniej słodkie ;) może to kwestia gatunku?
  2. jeśli ktoś miał doświadczenia z takimi dziwnymi guzkami, to proszę o info - wygląda to mniej więcej tak: https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcT4g0aYwgjBPz1idK-S_CssZq1C37uDgglNa-wHXhzpybhH_bnA patrykowy jest ze dwa razy większy, bardziej wystający, ale również taki różowy i "napęczniały", choć w środku ukrwiony. początkowo był mniej więcej taki jak na zdjęciu, ale urósł bardzo szybko - teraz wzrost się zatrzymał, no ale wetka jest zdania, żeby to wysłać na histopatologię. widzicie jakieś konkretne minusy takiego awaryjnego wycinania poza podaniem narkozy?
  3. Rinuś, co masz na myśli? ja to rozumiem jako prewencję, nie wchłania się przez ileś tam czasu, nie ma w środku żadnego płynu więc wetka zakłada, że to zmiana rakowa albo jakaś narośl, którą pro forma lepiej wyciąć. jest jakieś ryzyko, że to gorsza opcja, niż zostawienie guzka na jakiś czas? tzn. pomijając narkozę i to, że to inwazyjny zabieg. w zasadzie sama się jeszcze waham, ale na razie nie widać różnicy w wielkości w żadną stronę, choć od początku pojawienia się trochę urosło. poważnie widzicie jakieś minusy takiego wycinania zawczasu? jeszcze mam czas żeby zmienić zdanie.
  4. miesiąc w ciszy :diabloti: byłam dzisiaj u znajomej, której siostra ma nowe dzidzi - półroczny, prześliczny chłopczyk, który wydaje z siebie tak nieludzkie odgłosy, że daję słowo - nie wiem, jak matki to znoszą :diabloti: ja się chyba jednak nie nadaję :diabloti:
  5. a jak ja się martwię... jutro o 18 jedziemy wyciąć, dajemy już zdrowotnie radę, czas na psa. sukinsyńsko się stresuję, aż mi się nie chce o tym pisać, znowu narkoza, potem rekonwalescencja... wymęczyłam dziś Patryka do cna, spotkaliśmy nasze kochane haszczaki na łąkach więc może jakoś wytrzyma bez szaleństw, póki ta łapa się zagoi...nie mam pojęcia co to za cholerstwo, jutro wytniemy i się okaże po badaniach. nie powiększa się, to jest plus. psu nie przeszkadza, nie ma bólu na 100%
  6. a ja tam wolę święta mniej tradycyjne, takie właśnie robi mama tż-ta, zawsze dziwaczne dania, wymyślanie, kombinowanie, nietypowy sposób podawania na zasadzie obiadokolacji - lubię tak :)
  7. nie wiem skąd Wy bierzecie te sytuacje w komunikacji, ja się nigdy w życiu nie spotkałam z negatywną opinią, ba, nawet nie zostałam objechana wzrokiem za wpychanie się z psem do zatłoczonego tramwaju. Patryk zawsze staje jak sierota, macha ogonem do każdego i nawet przysłowiowe moherowe babcie chętnie go głaszczą. ostatnio wycyganił chałkę od jednej staruszki, komentowała jeszcze, że "pewnie wolałbyś kiełbaskę" :loveu: jedyne uwagi dotyczą kagańca, że taki mały piesek, a taki wielki kubeł, etc - klasyka chopo.
  8. a ja przez Wasze wspominki mam ochotę popykać w pokera :evil_lol:
  9. ja tego typu kawy nawet lubię, ale przerzuciłam się na te "typu milicano", bo jest kilka rodzajów i naprawdę różnica kolosalna ;) teraz jak piję taką velvet to mam wrażenie, że to najtańsza z biedronki :eviltong:
  10. tak, ja zawsze piję z mlekiem i cukrem, pycha. kup raz, więcej nie wypijesz innej rozpuszczalnej :D
  11. mielonej to ja nie lubię, chyba że z ekspresu, którego nie posiadam, a z rozpuszczalnych wciągam nałogowo Jacobs Milicano, to takie zastępstwo za kawę którą zawsze dostawałam od mamy z UK ;) też taki niby-mix mielonej i rozpuszczalnej. pyyychaaaa
  12. ja też mam koleżankę, która była wegetarianką przez kilka lat, ale wróciła do mięsa, sama w zasadzie nie wie dlaczego. też miała paskudną, nieprzemyślaną dietę, jadła oczywiście ryby i efekt był jedynie taki, że przytyła z dychę, czego nie zrzuciła do tej pory. znam za to jednego faceta, który jest witarianinem :jumpie: i oprócz ścisłego weganizmu przestrzega też jedzenia wszystkiego na świeżo, żadnej obróbki - dopuszcza tylko wyciskanie soków i suszenie. gość jest chudy jak patyk ale szczęśliwy :D ja chyba za bardzo lubię żarcie, żeby robić sobie jakieś wyrzeczenia...
  13. chciałabym to zobaczyć, jak kichasz z odrzutem i nagle "ups, poproszę na pogotowie" :jumpie:
  14. cześć, nie nadrabiam, nie mam akurat wolnych 24 godzin :megagrin:
  15. o matko https://lh4.googleusercontent.com/--ZmWr9ihoVA/VDBYM7poSjI/AAAAAAAABVI/oCinDX9oU8Y/s512/CIMG2887.JPG :loveu: te pyzy to najfajniejszy element małych dzieci :loveu: :loveu:
  16. aha, coś jeszcze - Patryk ma nową zabawkę, stare, podarte gacie tż-ta :megagrin: :megagrin: które miały służyć jako szmata do podłogi, ale piesek miał wobec nich inne plany. nosi to w gębie, szarpie się nimi, rozerwał na postać długiego szalika i chodzi w tym zawinięty a dzisiaj zawlókł na posłanie i z tym spał :loveu: także mamy dodatkowo kabaret na hasło "przynieś gacie", na co piesek radośnie taszczy w pysku podarte bokserki i się w nich tarza bulgocząc.
  17. Cześć. zdaję relację z patrykowego żywota - guz na łapie nie zszedł od leków, ale też nie rośnie, jedziemy go wyciąć na dniach, bo na razie pozarażaliśmy się z tż-tem od siebie i zdychamy na grypę... jest jakaś epidemia, wszyscy chorzy, trudno było uniknąć jak widać... Patryk się czuje wspaniale, choć ma ostatnio mało rozrywek - guz mu nie przeszkadza, daje tę łapkę normalnie, ale wetka i tak radzi to wyciąć i wysłać do zbadania. w kontaktach ze światem jest cudowny ;) dalej mnie zadziwia. wczoraj wylazłam z nim i z Neską na łąkę wieczorową porą, po ciemku wpadła na nas stara, maleńka terrierka i duży kundel, mix asta z labem? corso z czymś chudym? fajny, pręgowany chłopiec. Patryk jak zwykle zadziwił, był na smyczy bez kagańca, pilnował się nogi (mojej, koleżanki, albo Neski :D) i przywitał tego samca tak samo radośnie, jak starą suczkę. przestałam mieć obawy odnośnie rzucania się, Patryk autentycznie zadziwia, zaszła w nim jakaś ogromna zmiana, której przyczyny nie znam, ale nie będę narzekać,bo mam co chciałam ;) jedyna agresja/buractwo, jakie się pojawiają, występują TYLKO na smyczy, więc przy zapoznawaniu - nawet, jeśli nie mamy kagańca - trzymam go bardzo luźno, albo odpinam po sekundzie, bo nie ma się naprawdę czego obawiać. jedyna zasada jest taka, że nie puszczam go luzem - nawet w kagańcu - do mikropiesków, bo na takie się niestety jeszcze zasadza, ale jeśli mamy duże psy w stadzie, nawet same samce, to mogę go bez problemu wpuścić, nawet bez chopo. mamy nowych znajomych w ilościach hurtowych ;) więc w zasadzie na każdym spacerze kogoś spotykamy, mamy 2 haszczaki (jedno młode puchate :loveu: ), niby-wilczaka, labradory - sztuk 4 :megagrin: , dwa goldeny, mixa beagle, welsh terrierkę, foksię, boksera i kupę innych psów. fajnie :loveu: :loveu:
  18. a ja dziś piekę karkówkę :loveu: o ile mi się zechce... pocieszę Cię Gosia w Twoim złym humorze, jestem chora od tygodnia i mam zdarty do kości nos - od smarkania :eviltong: też nie jestem przeciwna żarciu psów czy królików, ale sama nie zjem. to niby hipokryzja, bronić jednego zwierzaka,a zjadać drugiego, ale równie dobrze taką samą hipokryzją jest wegetarianin, który je ryby, w końcu ryba też dostaje w łeb i zdycha... mam jednak zasadę, że jem z puli mięs "popularnych", unikam właśnie jakichś eksperymentów typu struś,renifer czy kangur, choć jadłam rekina, ale został mi podany bez mojej woli :eviltong: więc i tak by się zmarnował. chciałam być wege, miałam parę podejść i niestety, nie wyszło...
  19. Pani Profesor

    Zayra :)

    i ja się zgłaszam jako podczytywacz, pałam do munsterlanderów jakąś nieuzasadnioną sympatią ;) bo to nie mój typ charakteru, ale zawsze się na ulicy obejrzę i pomacam. mam w sąsiedztwie taką suczkę, za młodu była wesoła i skoczna, ale zrobiła się nieco lękliwa i STRASZNIE szczeka - Zayra też tak ma, że jest ujadaczem?
  20. M-ka będzie git, ja też taką mam, a Patryk chyba wielkościowo podobny
  21. odpaliłam sobie ten filmik z wyjcem i Patryk rozdarł mordę :diabloti: pierwsze lody w znajomości przełamane :diabloti:
  22. ...no ale niech będzie, że są też dobre wiadomości ;) dziś Pat wyszalał się z sześciomiesięczną haszczanką, prześliczną, puchatą kulką - podleciał na hurra, już z kilometra widać było, jakie ma wobec niej pozytywne zamiary - miłość od pierwszego wejrzenia, a podkreślam, że to szczeniak, co się kiedyś wydawało niemożliwe :cool3: ogólnie poznajemy kupę psów, praktycznie codziennie ma jakieś gonitwy z nowymi kolegami.
  23. gówno, bez zmian po zastrzyku. jutro/pojutrze kroimy, jak tż będzie miał czas, żeby podjechać do gabinetu tej naszej wetki.
  24. nic a nic, to nie ugryzienie, to różowa, dosyć twarda kulka, lekko podbiegła krwią, na razie ma opatrunek, bo wetka próbowała to nakłuć, ale nic nie ma w środku prócz wspomnianej krwi. czekam do jutra, jak nie zejdzie opuchlizna,to pojutrze jedziemy ciąć.
  25. No to mnie pocieszyłaś, bo właśnie wyszła wetka, powiedziała, że według niej nie wygląda to dobrze... szybko się powiększa, zauważyłam to parę dni temu ale cholera wie ile czasu rosło, pod futrem nie widać, dopiero niedawno się "wyłoniło". wetka próbowała zrobić biopsję, zassać coś do badania, ale jest ukrwione :( nie ma żadnego osocza, więc to niestety jakiś guz. Patryk dostał jakiś lek przeciwobrzękowy i czekamy, jutro, pojutrze mam dać znać czy zeszło, jeśli nic się nie zmieni,to jedziemy wyciąć i na histopatologię... ehh, nie czuję się z tą myślą najlepiej :(
×
×
  • Create New...