Jump to content
Dogomania

sleepingbyday

Members
  • Posts

    23762
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    3

Everything posted by sleepingbyday

  1. puszczam wolno w kagańcu, na smyczy nie daję rady utrzymać. przynajmniej spokój na osiedlu sie zrobił, wszystko pryska na boki.
  2. mała bździna była w czwartek wysterylizowana. przy okazji powtórzylismy morfologię, jeszcze nie znam wyników. no i przybrała na wadze - 5,30! normalnie kaukaz :-). ale ładuję w nią ogromne ilości żarcia.... powinna sie toczyć jak beczka...
  3. no, stawy faktycznie ma średnie. ale raz, że chudnie, a to bardzo pomaga, a dwa, że choc trochę można zawsze je wspomagać.
  4. wiesz co, widziałam większe problemy u psów i nie jest to z mojej strony jakis wyczyn. to niezbyt wychowany pies, tyle. z - być może - uwarunkowaną niechęcią do dzieci, a być może - zwykłym brakiem pewności i strachu. dzieci sa głośne i nieprzewidywalne w ruchach, to niepewny siebie pies się boi. a ona jest zdecydowanie niepewna. słucha się całkiem fajnie jak na tą niestety małą ilośc czasu, jaką mam ostatnio dla niej na ćwiczenia, Aaa! zapomniałam, potwór skubie w łydki. Moim zdaniem kluczowe będzie jak zareaguje na większa ilośc pracy z nią i na większe poczucie zadomowienia. macie jakieś pomysły, jak uczyć psa zabawy? troche się zatrzymała w miejscu, ajk tylko się zachwyciłam, że zabawkę złapała.
  5. melduję, ze koza była na wakacjach kilkudniowych na wsi. strasznie mi podjudza lisława do awantur, a on i tak jest skory do bitki. jeszcze zbyt czujna, szczeka na wszystkich podchodzących do niej, nawet tych, których zna - i z którymi przez kilka dni mieszkała. upierdliwe to było, mieszka z kilkoma osobami, a na ogrodzie jak ktoś pójdzie np do kuchni, to jest porządnie obszczekany, kiedy wraca. do tych samych osób tuli się i cieszy. ale na ugiętych nogach. do mnie też wciąż na ugiętych nogach, choć nie zawsze, ale ten mechanizm ma wklepany mocno. niestety nie lubi dzieci, rzuciła się kilka razy. tak niby do obszczekiwania, ale wiedziała, ze sobie może na więcej z dzieckiem pozwolić, bo bliżej i bardziej zęby odsłaniała. zresztą dzieci unika i kłapie, jak chcą jej dotknąć. trzeba będzie nad tym popracować. międli się jej w głowie jeszcze sporo lęków i niepewności niestety. ale takie sprawy to kwestia miesięcy, co tu kryć. tymczaem ja ostatnio mam mega mało czasu na prace z nią, teraz zaczyna mi się jakaś seria wyjazdów służbowych, potem chcę ją sterylizować. musi koniecznie iść do okulisty, bo oczy kiepsko, sterydy nie pomagają, no może ciut ciut. no i nie przybiera na wadze, a rąbie żarcia mnóstwo. albo to jeszcze inne robale, albo trzustka.
  6. pochwalę się, poznałam konga :-). co prawda już kilka dni temu, ale potem nie miałam czasu sie chwalić, a jeszcze później zupełnie nie miałam zasiegu. spokojny to i stateczny pan i chyba juz ciut zrzucił z wagi. słodki jest :-)
  7. moja mama powiedziała, że mylę się w kwestii weterynarza, ten psiak babeczki miał jakieś padaczkowe epizody i był leczony. Natomiast tutaj widzę, ze cisza, w kwestii pucka i w ogóle jakiegokowliek psa zamojskiego. wiem, że każdy ma swoje wymogi co do domów i nie zamierzam ich krytykować, zalezy od psa dużo. ale być mozę macie w okolicy jakiegoś bezdomnego kilkulatka, który adopcyjnie ma małe szanse i stwierdzicie, że lepiej dom bez "złotych klamek", niż żadny?
  8. no, zobaczymy, co w kwestii jej wieku powie jeszcze moja wetka. może brat, a może pierwsze dziecko? no bo niech ma te 2 z kawałkiem - spokojnie mogła byc już matką.
  9. Pandowa sunia nazywała się Wiosna przez pierwszy tydzień, a ostatnio została Kozą. I chyba Koza się utrzyma. To mały strachulec - tzn wielu rzeczy się nie boi, ale innych - owszem. ma odruchy kulenia się, jak wyciąga się w jej stronę rękę. No cóż, znamy to wszyscy.... Odrobaczamy ją drugi raz, wyniki krwi wskazują na robaki, poza tym rąbie żarcia mnóstwo, a chudziutka jak szkielecik. potem będzie sterylizowana. potem ją zaszczepimy, a potem zajmiemy się oczami - wciąż bierze sterydy, ale powieki ma mega czerwone i zapuchnięte. I łzawi. Nie umie się bawić, ale przez obserwację zaczęła brać zabawki do pyska i chowa je przed Liśkiem. Ale niestety - zaczęła je obgryzać - i połykać co odgryzie. Natomiast wczoraj był przełom, jak wzięła zabwkę, którą delikatnie rzuciłam (bo się tego boi) i podbiegła do mnie z nią. na razie przeciąganie wywołuje w niej niepokój - ale zrobiła duzy krok naprzód! Liśka zachęca do zabawy - on jej chyba ma dość, być może w ciągu dnia ma z nią dużo pracy :-). ale to zawsze był pantoflarz w domu (na dworze to jest ksiażę ciemności i władca świata), więc jest mega cierpliwy. Kozę czeka dużo emocji niedługo, jedzie na ognisko z kilkoma nieznanymi sobie psami (boi się obcych psów, więc będzie to wyzwanie), potem będzie miała gości w postaci kilku dość żywotnych dzieci, a potem wyjeżdża na wieś. A potem zostanie z opiekunem, bo ja zaczynam serię delegacji... Powoli uczy się wszystkiego, poniewaz reaguje strachem na różne rzeczy, to powoli jej idzie - ale idzie. Ma jeden minus jeśli o mnie chodzi - wszyscy lekarze tutaj stawiają na to, ze ona ma może ze dwa lata - na moje oko zresztą faktycznie 4 to ona nie ma. Chciałam zdecydowanie starszego psa. Co za życie, najczęściej psy się ocenia tak młodo, jak tylko się da, bo ludzie mają opory przed nawet 4latkiem, a tu na odwrót. No, mam tylko nadzieję, ze jak się wyluzuje to nie okaże się, ze ma te cechy, ze względu na które wole mocno dorosłe psy. poza tym jest zazdrosną przytulanką, wpycha się przed liśka jak go wołam - mnie głaskaj, mnie :-)
  10. no, nie mówiłam, że kongo zmienił meldunek :-)? zdjęcie z pomiętym nosem świetne.
  11. i co dziewczyny? tak sobie wpadam zobaczyć, czy ktoś tu jeszcze jest. na przykład kongo. gdzie on jest, hmmm :-)?
  12. Podłe masz rację. Przeszłyśmy podobny szok. Bardzo trudno sie pogodzić.
  13. nie chodzi o starszego psa, ale mocno dorosłego. już ją mama przekonała, ze nie szczeniak - nie sądzę, zeby ją przekonała do 10latka czy coś. tam to kiedyś nawet weta nie było, teraz jest podobno. moim zdaniem jest taki zakres leczenia, które takiego psa nie obejmie - operowanie nowotworów i inne "wymysły" - raczej nie. ortopedia, alergie - nie sądzę. zwykłe przypadłości - pewnie tak. Ale nic sobie za to nie dam uciąć. To tereny, gdzie jak pies przezyje chorobę to znaczy, ze miał przeżyć. no, są tam ludzie, którzy leczą, ale bez szaleństw.
  14. Dzięki dziewczyny. ciężko jest jak diabli. kto z nasz tego nie zna? Może Ergowi przydałby się kołnierz w tym stylu? są rózni producenci, niektóre mega drogie, ale mam wrażenie, ze one moga mieć w niektórych przypadkach sporą przewagę nad abażurami.
  15. no i ucichło. dajcie coś znac. pucek czy inny psiak z okolic, czy macie takiego.
  16. powolutku. mały dzikus uczy się kontaktu wzrokowego, wskakiwania (już umie po jednej stronie kanapy, ale po drugiej jeszcze nie bardzo), rozumienia gwizdania, cmokania i klepania w udo. załatwianie na spacerze - powoli, bardzo powoli sie przekonuje - długo trzyma i nie chce się załatwiać. wczoraj z liśkiem powąchali się bez kłótni, więc coś tam się chyba dzieje, jak mnie nie ma, ale wciąż jeszcze liśko unika zauważania jej. w pewnych kwestiach jest strachliwa, w innych nie. Pierwszego dnia bardzo latała przy drzwiach balkonowych traktując je jako drogę na wolność, ale jak jej pokazałam, gdzie jesteśmy (4 piętro), to na balkon weszła z własnej inicjatywy tylko raz - stoi w drzwiach tylko. zasadniczo wiecie, taki kaspar hauser do nauczenia wielu rzeczy.
  17. z tego, co kojarzę - każda chemia jest szkodliwa potencjalnie co najmniej i nie podaje sie jej ot tak, ze wyjmujesz z blistra i do paszczy. W ogóle przeszłam ten temat, prawie miesiąc temu umarła moja najwspanialsza i najukochańsza, jedyna Zosia na świecie. Miała raka złośliwego płuca, pierwotnego, bardzo rzadkie u psów. miała operację, dobre rokowania i optymistyczne obrazowanie, odczekiwalismy do chemii. I nagle gorzej się poczuła i w kilka godzin umarła, pękło jej to "zdrowe" płuco. od szczeknięcia. rak rozwijał się szybko i potajemnie, wątrobę też zaatakował. Swiat mi się skończył nagle i bez ostrzeżenia w ciągu dosłownie czterech godzin, bo rokowania miała niezłe i planowaliśmy jeszcze pół roku, rok, może nawet dłużej. Wszystko od początku się chowało w diagnozach. Ona nie miała ani pół objawu poza tym. Gówno, nie życie, bo dla mnie bez niej nie ma teraz nic, to był TEN pies. Może jeszcze taki mi się przydarzy, czemu nie, ale na razie jestem skorupką. no ale, grzebałam po tych sprawach po sieci, bo nawet dobry onkolog w PL nie wie wszystkiego, zwłaszcza przy rzadkich typach, plus jest mnóstwo niuansów. I co? Zapomnijcie, ze coś znajdziecie i poczytacie oprócz podstawowych informacji, jak nie znacie angielskiego. Więc tutaj, do samokształcenia, bo do decyzji opartej na wiedzy wet wam nie wystarczy, nawet onkolog (choć to tutaj to też niezindywizualizowane przecież na Ergo, ale potrzebne będzie, teat jest złożony w końcu) - inne wygrzebiecie dalej sami: http://www.oncolink.org/types/index.cfm http://www.oncolink.org/types/section.cfm?c=22&s=69 http://www.vsso.org/index.php/education-new/cancer-information-new tu spokojnie o suplementach - i dyplomatycznie: http://www.vetoncologyconsults.com/content/complementary-and-alternative-therapies-veterinary-oncology A tu ogólnie weterynaryjny blog, ale dobry- otwiera oczy na wiele spraw: http://skeptvet.com/Blog/
  18. Jagielski nie konsultuje na odległość. Tzn owszem, ale jako kontynuację leczenia. Dokładne dawki leków i ich podawanie - to zależy od rodzaju chemii. sa takie, gdzie musi być specjalna komora i personel przeszkolony do podawania, bo np tabletki się dzieli itd - to pyły z tego dostają się do wdychanego powietrza. Nie każda klinika będzie mogła podawać. Ale być może są takie, które w konsultacji z onkologiem każdy wet może podawać? nie wiem. trzeba by wiedzieć dokładnie, jaka chemia na to działa, jesli kilka - jaką opcję wybierzecie (to nie jest zawsze prosta decyzja z kilku względów). nie zawsze jest tak, że pies musi być dobę w klinice. natomiast chemia wlewowa o ile pamiętam schodzi kilka dni i przez te kilka dni pies nie powinien miec kontaktu z dziećmi, kobietami w ciązy, innymi zwierzętami. niby nie ma dokładnych badań wpływu, ale jednak to są silne substancje i taki protokół jest wymagany - zaleca się (zależy od chemii). poczytajcie o tym Ergowym nowotworze. A zwłaszcza o reakcji na chemię, bo to różnie bywa. Może być tak, ze ta chemia po prostu wyleczy/zaleczy raka na lata, a bez niej - dupa. jeśli tak, nie możemy zaniechac leczenia i trzeba będzie mocno pogłówkowac nad finansami i logistyką, nie ma przebacz.
  19. Zosia umarła 17 kwietnia. nagle. miało być ok, miałyśmy mieć czas jeszcze, czekałysmy na chemię. A rak się cichaczem rozwijał. pękło jej płuco, to drugie - od szczeknęcia. pojechałam z gorzej czujacym sie psem do weta, wrócilam do domu jako sierota. Zosia była dla mnie najważniejsza na całej ziemi, a nie ma jej już. nie ogarniam tego, jest strasznie.
  20. ja jeszcze nie wpłaciłam majowej, ale mam opóźnienie ze wszystkimi opłatami, nie miałam kiedy. jutro - pojutrze, jak mi się uda.
  21. zosia umarła nagle 17 kwietnia. wyglądało, ze jest nieźle, a w środku rozwijał się rak. mialyśmy mieć czas, te kilka miesięcy, rok, może nawet więcej. umarła 3 tygodnie po operacji, nagle, zawinęła się w4 godziny. Pękło jej drugie płuco, odma rozwijająca się bardzo szybko, dziura sie powiększała. jest to wielki szok. jedziesz z psem do weta, bo się gorzej poczuł, wracasz osierocona. Świat bez Zosi to ponure miejsce. to był najcudowniejszy pies na świecie, byłyśmy związane bardzo mocno. a teraz jej nie ma. i już nie będzie.
  22. moja zosia umarła niespodziewanie 17 kwietnia. miało być pozytywnie, miałyśmy mieć jeszcze czas dla siebie. a rak po cichu rozwijał się szybko. piekna niedziela, miły spacer - Zosi pękło drugie płuco. od szczeknięcia. po 4 godzinach już nie żyła, odma odnawiała się coraz szybciej i coraz większa. szok, jaki przeżyłam jeszcze mnie trzyma. dla mnie zatrzymało sie wszystko, bez niej jest okropnie, okropnie. nie będę tutaj wchodzić jakiś czas, nie mogę.
×
×
  • Create New...