Jump to content
Dogomania

Berek

Members
  • Posts

    3222
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    2

Everything posted by Berek

  1. Należy im się jak są na Twoim terenie :-)) A poza tym wiadomo że pieski i kotki chcą się wesoło bawić w ganianki, zwłaszcza kotki bawią się świetnie i po prostu prowokują tę zabawę samą swoją obecnością. :-) Przynajmniej z moich rozmów z ludźmi ktorych pieski się wieczorami bardzo zajmują tym nawiązywaniem więzi społecznych z kotami tak wynika. BTW najbardziej podobał mi się pan w stylu "gazdo, kota się nie pierze! - pierze się pierze, ino się nie wykręca" ktory nie był w stanie sięgnąć do ośrodka w mózgu odpowiedzialnego za empatię, więc mój następny pomysł był na zagranie na uczuciu do psa - "panie, on gania te koty tu po ulicy i parkingu, potrąci go auto!" na co pan zamyślił się głęboko i rzekł: - On tak gania te koty już od paru tygodni i jeszcze go nic nie potrąciło!
  2. Na razie nie pozwalaj jej głaskać jak jest na rękach. Ogólnie - powinna mieć możliwość samodzielnej decyzji, podejść / nie podejść, przyjąć kontakt / nie przyjąć.
  3. Obawiam się że debile z bronią lubiący sobie wygarnąć do wszystkiego co się rusza mają te komentarze w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. :-( Zjednocz się i pomóż znaleźć. Any ideas? :-( Ja rozumiem, że ten wątasek miał służyć rytualnemu oburzanku: "oburzamy się!" no i...? W realu? A tak w ogóle: Mleko już się wylało, dwa psy straciły zycie - zawsze lepiej zapobiegać, niż leczyć, więc jesli choć jedna osoba przyjmie do wiadomości że choć to sprawa naganna moralnie, przejaw szaleństwa, objaw słabości państwa i jego służb, niepotrzebne skreslić - to w lasach zdarzają się takie okropne historie i trzeba włożyć jak najwięcej wysiłku w to, żeby się nie stać bohaterem jednej z nich. Choćby przestać opowiadać jak to nasz piesek goni kotka, sarenkę czy zajączka ale tylko po to żeby się z nim bawić, ewentualnie że i tak "nic nie zrobi". To usypia czujność i powoduje przekonanie w samym właścicielu że w sumie nie trzeba z tym aż tak usilnie walczyć, bo akcje urządzane przez psa są w gruncie rzeczy zupełnie nieszkodliwe. Piszę to abstrahując od tego, konkretnego, przypadku - za to przyglądając się codziennie psiarzom.
  4. Nic podobnego. W tej dyskusji co i rusz pada stwierdzenie że co prawda stan idealny jest taki, że "nie powinno się" strzelać do psów, zwlaszcza tzw. właścicielskich, ale że stan RZECZYWISTY jest taki, że znajdują się porąbańcy - i to, niestety, często wśród "oficjalnych" myśliwych ktorzy jednak strzelają. Ewentualnie miejscami jest szermierka na przepisy z ktorych wynika że jednak, jeśli jest zagrożenie, to można strzelać. Niezależnie od interpretacji, puszczenie psa - w tym przypadku psa z silnym popędem - jest błędem oraz lekkomyslnością bo istnieje prawdopodobieństwo że ten pies znajdzie się w sytuacji dogodnej do strzału dla w/w porąbańca ktory, niestety, może się znaleźć w tym samym miejscu o tej samej porze. Skąd wiemy, że pies ma silny popęd - z faktu zignorowania impulsu. Ewentualnie tata p. Nikoli uzył niskiego stopnia i za późno - i tu, znów, problem w przeszkoleniu czlowieka przy posługiwaniu się sprzętem. Dodatkowo dyskusja zbacza co jakiśczas na tory p.t. czemu ludzie uwazają że ich psy mogą gonić zwierzęta / albo że gonią je w niewinnych celach, określanych tu ogólnie słówkiem "zabawa". I tyle.
  5. Pani Nikolu, rozumiem Pani rozgoryczenie - to, co się stało, jest straszne. Jednak co innego głupie (i nieraz wstrętne i obliczone na sprawienie przykrości i nic innego) komentarze na Pani stronie na facebooku, a co innego ta dyskusja tutaj. Być może w emocjach, ktore Panią targają, nie przeczytała Pani tej rozmowy dokładnie. Nikt, naprawdę nikt nie twierdzi, że czlowiek ktory zabił Pani psy jest "bohaterem". Natomiast, i owszem, część dyskutantów wskazuje że zaistniała lekkomyślność ze strony właścicieli psów. Cała ta dyskusja ma służyć temu, żeby ktos, kto ją czyta, zastanowił się trochę na przyszłość, wchodząc z psem do lasu, a nie "pojeżdżeniu" po kimkolwiek, choć Pani zdaje się mieć takie zdanie. Mam dwa pytania: - czy jest Pani pewna, że czlowiek który zabił psy pozostaje poza strukturami PZŁ? Że to na pewno nie był "regularny" myśliwy? - czy jest gdzieś dostępny oficjalny protokół z sekcji?
  6. Bou, to tylko taka napinka z Twojej strony. Nikt - oprócz, naturalnie, fundacji - nie wie, gdzie jest przetrzymywany pies (o ile jeszcze żyje, osobiście wątpię). Na pytanie gdzie jest zwierzak, pada odpowiedź że jest ochrona danych osobowych więc nie powiedzą. Samo podniesienie głosu w nerwach podczas spotkania które mialo być mediacyjne jest powodem do kolejnej nagonki, też w stylu "łapaj zlodzieja" - bo, oczywiście, właściciel któremu zabrano psa i nie może go odzyskać powinien paść na kolana i całować po stópkach przedstawicieli organizacji, zawodząc "moja wina, ukarzcie mnie i nie oddawajcie mi psa bo u was ma lepiej" a nie się ciskać albo niebacznie żądać zwrotu zwierzaka. Właśnie to jest głowny problem z tego typu organizacjami - w pewnym momencie uderzenie wody sodowej jest tak duże, że ich wierchuszka zaczyna głeboko pogardzać ludźmi oraz uważać się za istoty nieomylne.
  7. Jasne. Od tego mamy lepiej rozwinięte mózgi od naszych piesków, żeby przewidywać taki rozwoj wydarzeń - i przeciwdziałać skutkom spotkania "jebla z pukawką". Choćby używając elektryki, jeśli mamy psa z popędami i jednak chcemy bywać w lesie.
  8. Czy są tylko takie ewentualności: walnięci ludzie od sztuczek na dywanie nigdy nie spuszczający psów w lesie kontra świadomi właściciele którzy wiedzą że piesek se musi w lesie pohasać...? A ci ostatni - nie pozwalają gonić sarenek? No nie, na pewno nie. Jeśli tak, to znaczy że pani która wprost napisała że jej owczarki "poszły za sarnami" (najwyraźniej była to normalka) w sumie nie mieści się do żadnej z tych kategorii...? Hm, pytania mnożą się jak króliki. :-)
  9. Elaja, akurat sprawa tej bokserki jest celowo przedstawiana jako "wojna organizacji" co jest zupełną nieprawdą. Przez dwa tygodnie właściciel - staruszek z pomocą weterynarza usiłowali zwyczajnie i po ludzku, zgodnie z prawem odzyskać suczkę. Po tym czasie doszli do wniosku, że dzieje się coś przedziwnego, jakieś państwo w stylu prozy Kafki. Weterynarz zdecydował się nagłośnić sprawę, po czym fundacja zaczęła drzeć szaty jaki to on niedobry; zaczęła robić przeciwnej stronie czarny PR i ogólnie działała metodą "łapaj zlodzieja" (doniesienie o znęcaniu itd). W międzyczasie po stronie właściciela i jego pelnomocników opowiedziało się kilka organizacji (w sensie: ich przedstawiciele wypowiedzieli się że tak się nie postępuje, że to nadużycie itd). To zostało wykorzystane do przejścia na pozycję "a bo organizacja X, fundacja Y chce zwalczyć fundację Z". Ja jestem po długiej rozmowie z przedstawicielką jednej z (niezaangażowanych w tę sprawę) fundacji i muszę powiedzieć, że nic mnie tak nie ruszyło jak uparcie przez nią prezentowana postawa że nawet jeśli zgłosi się ktoś kto twierdzi że rozpoznał swojego psa, że to jego pies, to czego by nie zrobił i nie mówił, psa mu się nie pokazuje, "bo po co" albo "każdy by tak chciał zrobić" (??? sic) - na nieśmiałą uwagę zę może pies poznałby człowieka i to byłby jakiś dowód padła odpowiedź, że... dużo psów cieszy się "do każdego człowieka" więc lepiej nie doprowadzać do konfrontacji.
  10. Jowitko, a ja wracam do Naszego Standardowego Tematu: znowu zaczynasz pakowanie się teorią...? :-) Robicie coś u Markuska albo Sławka Kawki?
  11. Powtórzę pytanie, które już tu ktoś zadał: o ktorej ostatni raz z nią wychodzisz?
  12. Bzdury z ziarenkiem prawdy - bo rzeczywiście strachu bynajmniej nie należy ignorować, natomiast dalej taki typowy pozytywistyczny bełkocik. Wystarczy zerknąć na listę polecanych lektur żeby sobie odpuścić dalsze eksplorowanie tej strony. :-)
  13. Szczeniak nie sika "z radości" . Okazuje w ten sposób uległość.
  14. ... ale cała ta dyskusja właśnie polega na tym, że wszyscy się zgadzają że to patologia i nie powinna mieć miejsca. Tylko że takie wypadki się zdarzają. I, żeby nie być idealną ilustracją przysłowia "mądry Polak po szkodzie", należy znacznie wzmóc środki ostrożności jeśli wchodzimy z psami do lasu. Bardzo wielu psiarzy naprawdę nic sobie nie robi z faktu że ich psy gonią zwierzynę. Naprawdę, na przykładzie choćby tej tragedii która się wydarzyła - bo to niewątpliwie tragedia, choćby dla właścicieli tych nieszczęsnych owczarków - warto uświadamiać ludzi że coś takiego może się przydarzyć także im, i że bajanie "mój pies goni ale przecież nic nie zrobi" albo "to takie naturalne" można sobie wsadzić w miejsce gdzie słońce nie dociera.
  15. To Dunbar taki najlepszy na świecie...? Hm. Hm. Hmmm.... Tja.
  16. Pani wyraźnie napisała "poszły za sarnami". Daruj, ale takie rzeczy dokładnie widzisz, tj. początek całej akcji. Mam klientów których psy "zwykły" gonić zwierzynę (na szczęście państwo się ogarnęli i zawalczyli przy pomocy o.e.), w każdym razie jest to bardzo jednoznaczne, takie wyrwanie za uciekającym stworzeniem, to wygląda inaczej niż przy zbyt gwałtownym pójściu za świeżym tropem.
  17. Obawiam się, że po pierwsze, trudno będzie namierzyć sprawcę, po drugie, opcja "myśliwy" sprawi że gość będzie w sumie bezkarny (i dlatego właśnie ryzykowanie życiem pupila w lesie jest takie nieOK - to bardzo silna, trzymająca się razem grupa społeczna), opcja "kłusownik" pewnie raczej nie do wykrycia. No chyba że się ktoś połaszczy na nagrodę, ale... jeśli ten mułek ma choć cztery szare, to się nikomu nie pochwalił swoim czynem. Chyba że było ich kilku (też możliwe) - w grupie zawsze znajdzie się "słabsze ogniwo" które może puścić parę. Klaki, nawet jeśli gościa znajdą, powie że psy rzuciły się na niego, był przerażony i strzelał / bił w obronie własnej. Chociażby. Psy były poza kontrolą, nikt nie widział co się tam w głębi lasu działo przecież.
  18. No ale ta sprawa nijak się ma do naszej tutaj dyskusji! Sędzia - szczególarz czepnął się że same zeznania poszkodowanego małżeństwa nie wystarczą (dla niego) do zawyrokowania że to ten konkretny pies porysował ludziom lakier na samochodzie. A ja poszukuję wygranej sprawy w której SM czy policja oskarżyła właściciela o to że nie zachował nad psem "zwyczajowej kontroli" czyli spuścił go, odmówił przyjęcia mandatu i w sądzie WYGRAŁ sprawę, czyli sąd orzekł że na spokojnie mógł zwierzaka w tym miejscu mieć luzem...
  19. Być może kobita nie czuła się pewnie w konfrontacji z osoba, która wpadła na pomysł wożenia psa wielkości labradora na siedzeniach. Może na początku czekała aż przyjdzie konduktor i zrobi z tym porządek...? A skoro się nie doczekała, wolała milczeć - nie każdy ma odpowiednią dawkę odwagi cywilnej. Zwłaszcza że, powiedzmy szczerze, przeważająca większość psiarzy na zwróconą im uwagę reaguje taką histerią, jak większość mamuś które uważają że poproszenie o lekkie przywołanie do porządku ich pociechy to zbrodnia obrazy majestatu. BTW aż mi się nie chce wierzyć że opisana historia nie jest owocem bujnej wyobraźni. DDD
  20. No nie, tego nie wiemy, czy notorycznie ganiały zwierzynę - pani tylko wspomina, że "kiedy im się zdarzyło, wracały po pięciu minutach". W każdym razie feralnego dnia znalazły się w złym miejscu o złej porze.
  21. Sądząc po przypadku pani Borowik, lepiej tego nie robić :-( Bo wszystko i tak zostanie uznane za przekroczenie granic obrony koniecznej.
  22. Umówmy się - zbrodnie typu zabójstwo, gwałt to ciężkie przestępstwa i ludzie którzy się ich dopuszczają łamią wszelkie normy. To raz. Jednak się zdarzają - i udawanie że takich zjawisk nie ma, to infantylizm. To dwa. Istnieje nauka zwana wiktymologią - nauka o ofiarach, o zachowaniu ofiar, pozwalająca zgłębić problem choćby taki, jakie zachowanie ofiary powoduje, że to ona, konkretna osoba, stała się celem sprawcy. To trzy. I o ile w potocznym znaczeniu gadanie "sam / a sobie winna" jest faktycznie strasznym uproszczeniem i bezczelnością, to jednak koniecznie trzeba brać pod uwagę, że często takie a nie inne zachowania ludzi zwiększają prawdopodobieństwo padnięcia ofiarą przestępstwa. Nastolatka wsiadająca po dyskotece do samochodu z czterema podpitymi mężczyznami ma prawo dojechać pod dom bez szwanku; ma prawo, ale czy dojedzie? Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie dotrze tam bezpiecznie - podczas gdy np. gdyby zadzwoniła po kogoś z rodziny żeby po nią przyjechał to niebezpieczeństwo zostanie znacznie zmniejszone. W tym sensie w wielu przypadkach ofiary po prostu zwiększają prawdopodobieństwo doznania uszczerbku na zdrowiu czy życiu. Ot, tyle. Osobiście jestem za. Przy tak fatalnym stanie organów wymiaru sprawiedliwości, jaki mamy teraz w Polsce. :-)
  23. O.K. Teraz pytanie - co to za różnica? Jeśli psy były odwoływalne przy niej (a nie były - kilka wzmianek o tym, że ganiały zwierzęta, "ale niedługo wracały") a przy tacie nie, to jakim cudem zostały oddane pod opiekę ojca którego nie słuchały? Bez zabezpieczeń? Wygląda to, dalej, na jakąś straszliwą beztroskę.
×
×
  • Create New...