Jump to content
Dogomania

Kojot ze złamaną łapką i inny podopieczni BDT."Skarbonka Kojota" pomaga zwierzakom.


Norel

Recommended Posts

Nie-na razie nie ucieka,choć pewnie ma ochotę bo chwilami słupka staje na drzwiczkach- i nawet powitał mnie radośnie...dopóki nie doszedł mąż :( Nie pomogły miłe słowa, ani głaskanie-siadł sztywny w kącie boksu,wpatrzony w strasznego chłopa,na moje głaskanie reagował wręcz niechętnie jakby obawiał się że to przedłużenie ręki tego tam co 2 metry dalej stoi...
Moje psy go oczywiście wywęszyły i zaczął się taniec dookoła budyneczku i darcie pazurami po drzwiach i ścianach (oczywiście celuje Pumcia). Bardzo go to stresuje, ale nie ma co się tu zapoznawać na razie-może ew. jakoś delikatnie z Pumą jutro-trochę tak "przez płot" bo straszliwie się nakręca dziewczyna.Tańczy w koło mnie po podwórku, skręca się i zwija ciałeczko żeby tylko zwrócić moją uwagę, że TAM COŚ JEST! no chodż zobaczyć.... ;) I niestety skacze na drzwi które składają się z wielu małych "szybek" poliwęglanu-już w jednej silikon puszcza-tylko patrzeć jak mi odpadnie..

Pójdziemy jutro na spacerek to zobaczymy co tam Kojotek powie ;) Łapy mu nie ruszam, nie grzebię, i tak się nie znam, a po co go stresować... W poniedziałek zadzwonię do mojego weta i spróbuję go skusić na przyjechanie z RTG. W sumie miałam i tak robić mojej klaczy która ma problem ze wstawaniem więc może tak na 2 w pakiecie będzie mu się chciało wybrać do nas ze sprzętem. Bo nie za bardzo wyobrażam sobie wieżć piesa.. chyba tylko 'kangurem' i w klatce, choć byłby to na pewno wielki stres i raczej by mu zaufanie do nas nie wzrosło. W osobówce nie widzę go całkiem-zwł. wsadzania go do mojego wysokiego samochodu-jakoś z tą łapą miała bym opory zaryzykować branie go na ręce...Na pewno go boli...

Bardzo wam dziękuję za wszelakie wsparcie :wub: 

Oglądałam dzisiaj kojce na necie...ceny są trochę przerażające-z podłogą z reg pow.tysiąca taki mniejszy... Siedliśmy z małżem robić kalkulację wykonania, ale w równie solidnej opcji co sa oferowane sam materiał wyszedł nam grubo ponad to, co cena tamtych boksów z pełnym wyposażeniem :wacko: nie licząc gazu do spawania,impregnatu, dech, blachy,farby..sama goła stal... Musza mieć cenę mega hurt na stal... Rozmyślam nad wersją 'eko' czyli ze zgrzewanych paneli ogrodzeniowych-tylko czy to będzie dość solidne i bezpieczne no i jak szybko uda się to zrobić...Ja nie umiem spawać niestety 8-) A niechby to już w tym momencie postało dość długo żeby ewentualnym innym tymczasom służyć. W efekcie jedyne co uradziliśmy to zaciszne miejsce za stajenką, w sadzie, gdzie można to ulokować i gdzie nie będą psa nękały wiatry od pól ani słońce latem.

Jutro spróbujemy podjechać do cioteczki po budę.

Link to comment
Share on other sites

:Rose:

 

Jak on mnie dzisiaj radośnie witał! To niesamowicie pogodny psiak, aż serce się kraje jak musiał cierpieć z samotności i zła odganiających ludzi. Jest taki spragniony przytulania! Usiłował mnie po twarzy polizać, siadał słupeczka opierając mi łapki-lub choć 1 na udach... Głaszcz mnie głaszcz, a ja będę machać ogonkiem :)

Siedzenie w boksie nie podoba mu się, piszczał biedak zostawiony...

Byliśmy na spacerku-zwiedzaniu ogrodu i sadu. Pomykał całkiem dziarsko-jak się go przytrzyma na smyczy i zagada to zwraca uwagę-nie drze jak głupi wyrywając ręke, ale chodzić na smyczy jednak specjalnie nie umie-tyle że po prostu jest dość nastawiony na człowieka z uwagą. Zrobił tak mega dłuuuuugie siusiu że zastanawiam się czy pęcherza nie ma podziębionego..

 

Z noga musi być naprawdę stara sprawa, jeśli uda nam się zapoznać go na małym spacerku z Pumą i Tz-em to może uda się zrobić fotkę, bo jak nie to się nie uda. Dziwnie to opuchnięte-nalane na stawie,wysoko i od środka uda (no- kolana anatomicznie ;) ) są rany-płytkie ale rozlazłe. Jak powoli idzie to utykając staje na łapę, ale jakiś moment-jakby zabolało i już łapa w górze i tak zostaje.

Na pewno nie jest to stare psisko-ząbki bialutkie i równe i wzrok mega bystry :) Już mi z bliska Kojot nie pasuje ;) będzie raczej dość puchaty misiak jak mięska nabierze...

Link to comment
Share on other sites

Poszliśmy dzisiaj na mały spacerek na łąkę ja z Kojotem a Tz z Pumą jako teoretycznie najprzyjaźniejszą (jakoś na zapoznawanie z chłopakami nie mam chwilowo ochoty ;) )

Pomysł był taki se... :) bo Pumcia miała wręcz szajbę żeby nowego poznać-Tz co chwila był oplątany smycza albo ona, skakała w powietrze, wirowała,uprawiała jakąś zachęcającą gimnastykę.... Kojotek okazał się średnio chętny do takich poufałości... przez płot jak go spróbowała polizać co chciał ją upierniczyć w nosa. Potem trzymaliśmy się od siebie tak na 2 metry-obok, co jakiś czas przystając bliżej i dając Pumce się do niego lekko zbliżać (a ona chciała bardzobardzo). Kojot nosa wyciągał, owszem, po czym z warkotem ją hamował (wiele by to nie dało jakby na końcu smyczy nie wisiał obciążnik z chłopa ;) )

 W połowie pola Kojot zapragnął zrobić qpę.... W efekcie pańcio z Pumą poszli w pola a ja stałam jak ten kołek w pierońskim rozpędzonym na maxa wichrze a psiur siedział na kucaka i... no i głównie zamarzaliśmy-pewnie dlatego nic wyjść nie chciało.... W końcu jednak przy którejś kolejnej 5minutowej próbie udało się coś ciut wycisnąć a potem drugie 3 minuty cienką strużką siuuuuusiać i siusiać...

Tz wrócił z obchodu pól w międzyczasie i poszliśmy pod nasz mały zagajniczek gdzie było zaciszniej i spróbowaliśmy na tej otwartej przestrzeni, bez presji zapoznać go z kosmatym. Małż kucnął i zaczął słodko przemawiać do Kojota, Pumę przytrzymałam za obrożę, a nowemu dałam długa smycz,

Patrzył się, spróbował nawiać, ale smycz szarpnęła, więc cofnął się i znów patrzył. Chyba uznał coś w rodzaju-raz kozie śmierć lub może raz maty radiła i dosłownie rzucił się na Tz-a i przywarł do niego jak pijawka... a objęty ramionami usiłował wylizać mu twarz cały czas mocno pracując ogonem u próbując nastawić na raz wszystkie możliwe fragmenty ciałka na głaskanie :)

Ale kiedy się stoi-tak jak póżniej w boksie-znów się obawia i jest w pełni czujny i nastawiony na ucieczkę.

 

Po południu przywieżliśmy mu budę od cioteczki gryf.Wstawiliśmy do boksu, włożyłam siana i kocyk na wierzch. Kojot przeczekiwał te straszne czynności w kącie stajenki, ale jak Małż ukląkł i zaczął go przywoływać-to słowo 'chodż' zdecydowanie było mu znajome i szybko poszedł się przytulić-ba! nawet łapkę 2 razy mu podał! :) Słodziak. Jak potem przyszłam kucce wody dolać i pozwoliłam psom wejść do stajni żeby trochę ciekawość zaspokoiły-to obwąchały tylko kąty a Kojota w boksie ponad bramką nie wypatrzyły... bo z budy nie sterczał mu nawet czubek nosa :) Na pewno docenił to dodatkowe schronienie!

Jutro będę dzwonić do weta-pytać jak ma rozłożone wizyty i czas.

Link to comment
Share on other sites

Wypuściłam ;) Zamknęłam moje psy i puściłam go na podwórko,odcinając ogród. Chciał powąchać Lukasa przez bramę sprawdzając chyba przy okazji możliwości wyjścia..- głupek mało mnie nie ugryzł tak się rzucił na Kojota (a ja miałam rękę na bramie).. Irytująco konfliktowy kundel :madgo:

Kojot ładnie ze mną chodził po podwórku pomagając w pracy ;) Jak szłam po schodach nad stajnię to czekał spokojnie

No ale w końcu znów wylądował w boksie.\Moje kundle wreszcie odkryły gdzie jest i skakały na bramkę zaglądając-klasycznie już chyba-z Melem było by chyba na spokojną obojętność, z Gastonem od razu z charkotem do siebie wyskoczyli. Czyli powtórka relacji moje psy-Lukas.

o 18tej jedziemy do weta.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...