Jump to content
Dogomania

Gang odkrywców z nad Wisły str 248 :) czyli wchodzić...


Usia

Recommended Posts

  • Replies 3k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

w zwiazku z tym ze nieliczne osoby które maja mój nr gg wiedza ze z Figa było zle, spiesze z wyjasnieniami:

Bylismy sobie na urlopie w bieszczadach wszystko było fajnie pieknie i w ogole miód, ale były pewne sprawy ktore nie dały nam spokoju nawet w tym raju.
Dziwne zachowanie mojej malutkiej
-po 1-e miała biegunke(nie zwróciłam na to uwagi bo myslałam ze to przez zmiane karmy na sucha)
-po 2-e nie zabardzo chciała lazic tzn.chodziła sama,biegała bawiła sie z Ays-em ale nie robiła tego z takim entuzjazmem jak zawsze, zdazało sie ze sie pokładała i piszczała ale nie wygladało to jak bolace łapy... pokładałam to na karb tego ze zabrałam ja daleko od domku i ze teskni poprostu
-po 3-e (to co mnie bardzo zaniepokoiło) piszczała kiedy sie załatwiała po za tym strasznie sie kreciła w momecie kiedy robila kupe(jak przy zatwardzeniu)

po powrocie dałam jej kilka dni i ja obserwowalam myslałam ze wszystko przejdzie bo pies nie wygladał na chorego, ale tak sie nie stało.jej stan sie pogorszył przestała miec apetyt i zrobiła sie apatyczna(ale to nie było jeszcze w takim stopniu aby wpadac w panike) bardziej martwiłam sie jej skomlenie kiedy sie załatwiała albo szybciej podbiegła...

We we wtorek z samego rana wybrałysmy sie do naszej kliniki z nastawieniem
zrobienia zdjecia RTG w celu wyklucznia dysplazji (czego sie najbardziej bałam)

Na dzien dobry dostałysmy kroplówki [no-spe,antybiotyk,rutinoskorbin i PWE(płyn wielo elektrolitowy)]i jakies zastrzyki, bo pies był odwodniony od dłuzszego czasu.
P.dr wykluczyła dysplazje bynajmniej na razie i postanowiła sie skupic na jej biegunce.Wszystko miało przejsc, ale i tak nastepnego dnia miałysmy byc na kroplówkach aby mała nawodnic....

Nastepnego dnia nie było lepiej, w kupie pojawiła sie krew i znowu dostałysmy serie zastrzyków i kroplówek pełny zestaw, powiekszony o kolejny antybiotyk oraz proszki do domu...

W czwartek mała juz nie robiła kupy a bynajmniej to co robiła nawet nie przypominało kupy, po prostu leciała z niej woda z krwia i znowu cała seria podstawowa kroplówek i zastrzyków i kilka nowych substancji które miały pomóc oraz leki do domu w powiekszonym składzie...

W piatek o 10 wyladowałysmy znowu na kroplówkach i jak kazdego dnia z nadzieja...
ze bedzie juz teraz lepiej, ze warto siedziec razem na twardej i zimnej posadzce z podłaczonymi kablami, ze warto wytrzymywac domiesniowe zastrzyki w ciszy, bo po co sie skarzyc, udajac ze to 6-8-m godzin przesiadziane w klinice to dla nas tylko 30 min i ze na kazdym kolejny spacerze po wyjsciu od weta pojawi sie cos co przypomina kupe chociaz kolorem bez krwi z nadzieja ze juz nie bedzie bolec... ale tak nie było :-(

Poniewaz nie było reakcji na zaden z podawanych leków, a stan niuski nie poprawiał sie,szukałysmy z P.dr. innnych rozwiazan...
Było kilka konsultacji -decyzja: robimy USG moze cos wyjdzie...nie wyszlo
Zaczynamy miec podejrzenia co do jelit podajemy kotrast i czekamy...
Co 2-e godz. zdjecia aby sprawdzic co z jelitami w miedzy czasie kroplówki, zastrzyki i srodki przeciwbólowe i tak mija nam cały piatek, ostatnie zdjecie o 21.20 jeszcze zastrzyki przeciwbólowe i do domu

Nastepnego dnia na 11-ą znowu zdjecia, jeszcze dwa i bedzie pełny obraz jelit.
Po drodze do kliniki mała juz nie ma sie czym załatwiac od wtorku prawie nie je, krew cały czas w "kupie", widac ze powoli obie mamy tego dosyc...tej nie wiedzy co sie dzieje i z czym walczymy
O 13 juz wiadomo: cos podobnego do skrecenia jelita (to ma jakąs swoja nazwe nie pamietam teraz jaka) to one powoduja krwawienie.Pytanie: czy zgadzam sie na operacje? mozemy czekac do wtorku ale jest ryzyko, jakie nie wiadomo, wszystko wyjasni sie dopiero jak otworza mała,wtedy bedziemy wiedziec.
Wiec czekamy az skoncza sie wszystkie kroplówki i o 16:30 zabieraja mała na stól...dobrze ze klinika juz zamknieta wiec jest cisza i spokój

jade do domu i czekam...

o 19-j telefon zeby przyjezdzac

wchodze do kliniki pusty gabinet przychodzi Pani dr. cała bluzka w krwi, ja blada, juz po operacji, stan był powazny. cos mi tłumacza ale jakos tak mało realnie mysle, nigdzie nie widze ani nie słysze malutkiej .
Bardzo nietypowy przypadek i zadko spotykany, przykładowo jesli jelito ma 12 m to u małej odcinek 6m zrobił sie 0.5m
wyglada to tak jak 4 rurki wkładane w siebie, zaczynajac od najwiekszej, potem srednia mniejsza i ta najmniejsza i wszystko to wywiniete w druga strone.Doszło do martwicy na tym odcinku, trzeba było wycinac, stan jelita nie zafajny ale to co dały rade to ratowały. W ciagu kilku dni moze dojsc do skretu sledziony wiec musimy sie pilnowac.
Gdybysmy poczekały jeden dzien, nie miałybysmy szans..Mała jeszcze jest pod narkoza (uffff)

o 20 zaczyna sie wybudzac słysze jak piszczy na sali po operacyjnej, nie widze jej nie wiem co sie dzieje, nerwy daja o sobie znac, rycze jak głupia a przeciez wiem ze wszystko jest ok, ze zyje... po 30 min przynosza mi moje malenstwo, całe zakrwawione ogolone na brzuchu, które nie ma siły ustac samo,krew cały czas sie saczy z odbytu wymieniamy tylko podkłady pod mała i obserwujemy czy nie ma nateżenia krwotoku, trzeba by było natychmiast otwierac.Na szczescie jest dobrze krwotok ustaje mała juz próbuje wstac i wyjsc za mna, ale narkoza jeszcze działa i otumania ten mój skarb. Jeszcze pare zastrzyków przeciwbólowych i przeciw gorączkowych. Pakuje mała do samochodu i jedziemy wreszcie do domu, do siebie.
W nocy mała śpi w Ays-owej klatce, nie piszczy, tylko śpi ja obok na wypadek gdyby cos się zaczęło dziać, co jakiś czas sprawdzam czy nie krwawi, ale jest dobrze, wiec obie śpimy nie przytomne z wysiłku

Niedziela od 11 w klinice, nie jest dobrze.Mała ma temperaturę nie wiadomo skąd, kilka razy proszki na zbicie gorączki i bólu,kroplówki i zastrzyki (tego dnia najwięcej).Mała wykończona stresem i tym wszystkim, ale udaje ze nic jej nie jest, merda ogonem, kiedy wchodzą znajome praktykantki i nasza pani doktór.Ja chyba jestem w gorszym stanie siedzimy razem do 14 potem ja jadę do pracy to jest jedyny dzien. kiedy nie mogę się wykręcić i musze zostawić mała, ale jest przy niej TZ i cała klinika, źle nie bedzie.Wychodza o 17 do domu,Figa ma pozwolenie na szklankę rosołu z kurczaka, ale nie chce jeść kiedy wracam z pracy aplikuje małej zastrzyki i znowu spędzamy noc przedzielone kratami tak będzie przez kolejne 10 dni.

Poniedziałek od 18 w klinice prosto z pracy zeby jeszcze złapac nasza pania doktór.Stwierdzamy obie ze jest lepiej nie na 100% ale jest poprawa, nie ma goraczki i znowu podstawowy zestaw do odbioru w klinice a potem leki w domu. mała ma sie lepiej, chce juz biegac, chociaz rano jakos nie bardzo jej sie chciało chodzic, jest kupa pełna kwi -to skrzepy wszystko schodzi, wiec dobrze organizm pracuje.Kroplówka konczy sie o 22:30 lecimy do domu i jemy rosołek.




To chyba wszystko jutro kolejne kroplówki zastrzyki bedzie dobrze wiec nie musze sie martwic chociaz wetka mówiła ze te 3-y dni beda wazne, wiec najwazniejsze zeby nie było pogorszenia.To chyba wszystko co do małej
a przyczyna tych problemów była :agresywna długotrwała biegunka spowodowana bakteria beztlenowa


PS: jak by tego było mało moje koty maja koci katar swietnie co ??

Dziekuje za kciuki i za wsparcie :*
przepraszam za błedy ale to juz ta godzina i nerwy

Link to comment
Share on other sites

Trzymamy...
Mała spi cały czas w klatce, a ja kursuje miedzy praca a klinika ale miejmy nadzieje ze to juz koncówka i bedzie dobrze.
Wczoraj wieczorem kiedy wychodziłam z misiakiem na treninng, mała zrobiła awanture bo chciała isc z nami wiec chyba juz lepiej ;)

Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 3 weeks later...
  • 11 months later...

o rany ile nas nie było... przydało by sie, powycierac kurze :cool3:

Mała ma sie dobrze, dziekuje za trzymanie kciuków i za wasze wsparcie :)

Dużo sie zmieniło w naszym zyciu za duzo zeby to skrócić ale efekty sa takie ze:
-Ays-a niestety juz z nami nie ma od grudnia, w szczegóły nie chce wnikac, bo to zabardzo boli.Życie układa sie róznie...
[U]Niestety czas nie leczy ran, a tylko pozwala przyzwyczaic sie do niego [*][/U]

Co dalej:
-zareczyłam sie :loveu:

-mieszkam juz sama :multi:

-napisałam mature (jeszcze jej nie skonczyłam-czekam na ustne)

-w kwietniu zjawił sie u nas nowy potwór w postaci małego malamuta o imieniu Sheyna, która pozwoliła przelać na siebie miłość, która dazylismy Ays-a. Co do mojego narzyczonego jest zakochany w tym gnojku i rozpieszcza ja jak moze, dobrze ze ja sie trzymam i pilnuje dyscypliny w domu :diabloti:

- za moja pomoca, zapsiłam równiez moja mame w postaci pieknej mieszkanki ON i Husky:evil_lol:


To chyba tyle jesli o nas chodzi.Nie wiem co sie zmieniło u Was, mam nadzieje ze znajde moment, aby wejsc i poczytac, ale zaległosci napewno nie nadrobie :shake:

to tyle dziekuje za uwage

pozdrawiam Usia :p

PS: dla tych z którymi mam kontakt na gg jest to tylko przypomnienie ;)

Link to comment
Share on other sites

Matura jak matura ciesze sie ze mam to juz za soba :p Wos to była tragedia i obawiam sie o poprawke, ale poczekam na wyniki :cool1:

Ciesze sie ze mnie jeszcze pamietacie ;)

[QUOTE]Mam nadzieje, że znajdziesz czas na wstawienie fotek
[/QUOTE]
Wiedziałam ze zaraz bedzie ten tekst.
Zdjecia nie ma sprawy, tylko napiszcie jakie teraz sa wymagania regulaminu, bo jakos nie moge (czyt. nie mam siły) ich szukac :p

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...