Jump to content
Dogomania

Godna starość??? Staruszki z Olsztyńskiego Schroniska


Recommended Posts

  • 2 weeks later...

[quote name='anetek100']zapraszam na bazarek na dziadki z Olsztyna m.innymi:
[URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/253368-Szaleństwo-ciuchowe-dla-każdego-na-dziadki-z-Olsztyna-i-Szczytniaki-do-10-06-godz-20[/URL][/QUOTE]

z bazarku wyszło 253 zł przeleje 260 zł na dziadzie:)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...

[quote name='anetek100']zapraszam na bazarek na Szczytniaki i Olsztyniaki:

[URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/253932-Rozmaitości-dla-ludzi-i-zwierząt-na-Olsztyn-i-Szczytno-do-10-07-g-20-00[/URL][/QUOTE]
wyszło z bazarku 157 zł

Edited by anetek100
Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 4 weeks later...
  • 2 weeks later...

W połowie października odszedł kolejny schroniskowy weteran,
Schorowany i zniedołężniały chudzielec, miniatura krówki  Łatek.



więc jeśli tam, na górze coś jest, to:


„On na chmurkach sobie śpi,
Każda łatka Mu się śni ..... ”





P.S. Wydawało się, że Łatek nigdy nie był psem barwnym, atrakcyjnym czy nietuzinkowym.
       Ot, taki sobie, obojętny na wszystko „szkieletor”. Opisanie Go w sposób naprawdę
       ciekawy, to było naprawdę poważne wyzwanie. A jednak chyba się udało, przynajmniej
       została jakaś pamiątka (zakładka „Psy o sobie” na stronie olsztyńskiego schroniska).
       Stąd apel do wszystkich miłośników braci mniejszych.  Pamiętajcie!  Każda z tych istot
       to byt niepowtarzalny.  I w każdej z nich można doszukać się takich cech „o których się
       filozofom nie śniło”. To tylko kwestia Waszych obserwacji i posiadanej wyobraźni.  
       Więc przyglądajcie się im!   I szukajcie!   Warto!

 

Link to comment
Share on other sites

Zaledwie dwa tygodnie po Łatku odszedł jego kumpel z boksu, mocno już podstarzały, niewielki futrzak - Wars.   Ten krępy niskopodwoziowiec, na spacerach był ruchliwy i waleczny wobec innych napotkanych, znacznie większych paszczaków - zawsze ich obszczekiwał.  Niegdyś nadałem mu ksywkę „Kąsibut”, bo jak tylko go zapoznałem, często nieszkodliwie kąsał mnie po butach, gdy kończyłem „sprawianie” i opuszczałem jego zagródkę.  Odbierałem to jako chęć zatrzymania mnie na dłużej, więc i miłe i smutne to było.  Ostatnio powinienem był dać mu nowego nicka: „Komar”, a to dlatego, że przebywając z nim bardzo lubiłem przekomarzać się.  Najczęściej „zakładałem mu Nelsona”, czyli robiłem z dłoni widełki, którymi krępowałem mu ryjek, czyniąc swego rodzaju „kontrę” wobec jego wszędobylskich zapędów.  A wywrócony na grzbiet, uwielbiał chwytać me ręce, którymi mu „dokuczałem” na różne sposoby.  Lecz nigdy mnie nie ugryzł a nawet nie zadrasnął, więc ta zabawa jemu też się chyba podobała.
Kiedyś Wars, podobnie jak inny niegdysiejszy weteran ( Bingo ), potrafił przezwyciężyć drastyczny kryzys formy, wydawałoby się nie dający mu żadnych szans na przetrwanie i przeżyć w znośnej kondycji jeszcze kilkanaście następnych miesięcy!  Brawo!!!
Na pamiątkę po Warsie cytuję w niezmienionej formie odgrzebany wierszyk pożegnalny, jaki skleciłem pewien najgorszych przeczuć 16 miesięcy temu - w dniu 24.06.2013 r. ( jak dobrze, że się myliłem! ).


Już Wars nie przywita nas
Swym radosnym ujadaniem.
Choć linienia przyszedł czas
Ja nie zajmę Go czesaniem.

Taki mały a był tak witalny!
Jednak i On legł!
Stąd ten wersik pożegnalny.



P.S.  Każdemu z  naszych braci mniejszych życzę co najmniej tak spóźnionego epitafium!
 

Link to comment
Share on other sites

Smutny wątek psich staruszków:( Tak szybko odchodzą i całe życie nikt ich nie chciał. Sama ma psa staruszka(15 lat i 8 miesięcy) i martwię się, że coraz słabszy i słabszy się robi, tak jakby każdego dnia odchodził po kawałeczku. Ale cieszę się póki jest z nami. A te staruszki nie mają swojego człowieka i to jest najgorsze, że nikt ich nie pokochał  tak na zawsze na zabój. W ferie zimowe będę robić bazarek i połowę przeznaczę dla Waszych staruszków, chociaż tyle:)

Link to comment
Share on other sites

Niespełna miesiąc po Łatku a niecałe dwa tygodnie po Warsie odszedł kolejny niegdysiejszy rezydent wspólnego boksu: Senior.  Fatum? Być może.  Lecz w tym wieku i w tym wątłym stanie zdrowia to nie dziwota. Seniorek liczył sobie około 13 lat. Ten mały czarny chudzielec jawił się niczym jakaś zestresowana, rachityczna pchła, która Broń Boże nie chce nikomu się narzucać!  Żył własnym życiem, nieufny wobec innych, ledwo dawał się wyprowadzać na spacer, głównie dzięki Soni, która brała go na ręce. Na spacerze organicznie nie znosił smyczki, więc trzeba było używać forteli - trzymać smycz tuż nad nim, aby jej nie widział a przede wszystkim żeby się w nią nie zaplątał, bo gdy już do tego doszło, denerwował się i ostro protestował.  Oczywiście te nerwy i ten protest były tak małe  jak mały był Seniorek i można to było zignorować.  Ale trzeba pamiętać, ze w jego świecie to były rzeczy Ważne i Wielkie,  więc należało im oddać należyty szacunek.  Seniorek należał do tych piesków, które się nie afiszują i nie zabiegają o pieszczoty.  Niezwykle skromny, raczej usuwał się przy wszelkich próbach zbliżenia.  Uwielbiał polegiwać w umoszczonych koszyczkach lub przesiadywać w przejściu do budynku, skąd niejednokrotnie trzeba było go wywabiać by go w końcu „dopaść”).  A gdy już do tego doszło, widać było, że jednak lubi masowanie po bokach pyszczka a zwłaszcza pod uszami - dopiero wtedy to okazywał, przechylając łepek.
Seniorek zgasł zwinięty w kłębuszek tak ładnie i pogodnie, jakby tylko na chwilę przysnął.  A więc pewnie się nie męczył, i to może być największą pociechą w tej niezwykle smutnej sytuacji.  Odszedł „Ot tak! - Po prostu! Jakby mimochodem”.  Zasnął spokojnie.  Oby wszystkie one tak gasły, gdy już przyjdzie na nie TEN czas!  Seniorek dał się lubić nie tylko za życia, gdyż skończył z wielką klasą, pozostawiając w naszej pamięci same dobre wspomnienia.
 

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Jak to z Reksiem było .....    

Ledwie minęły dwa tygodnie od odejścia Seniorka, aż tu nagle opuścił nas kolejny weteran - Reksio.  Mały, jasny mieszaniec, bardzo łagodny i przymilny a jednocześnie dosyć energetyczny chudzielec - taki „sprężynowy staruszek". W dodatku potrafił siarczyście kichać wbrew swej wątłej posturze.                                                                              
Niemalże rok temu, gdy dowiedziałem się, że z kwarantanny schodzi piesek niewielki, ruchliwy, a przy tym aż 15-letni, od razu zapragnąłem go poznać.  Ponoć przebywał przedtem na działkach, gdzie wiódł dosyć nędzny żywot kundelka.  A tu, podczas przymusowej dwutygodniowej obserwacji spiknął się z młodszym od siebie i jeszcze mniejszym jamniczkiem Polo.  Niestety, ten już wcześniej nas opuścił - latem tego roku.  Lecz zanim to nastąpiło, ów niezwykle waleczny Polo potrafił nieźle narozrabiać a ich wspólne z Reksiem wyczyny opisane są w zakładce „Psy o sobie” na stronie schroniska.  Po odbyciu kwarantanny, obu tych paszczaków umieszczono we wspólnym boksie, więc aby dostać się do Reksia, najpierw należało sforsować bardzo ostrego jamniczka.  I pojawił się problem, bowiem Polo, mimo całkiem nikłych gabarytów, wzbudzał powszechny popłoch.  Miał opinię niezwykle dokuczliwego wojownika.  Ale po przełamaniu oczywistych uprzedzeń malucha (wkrótce okazał się być nadzwyczaj miłym „Słodziakiem”), dostęp do Reksia był już niczym niezakłócony.
Początkowo wydawało się, że w tym zestawie Reksio jest tylko tłem do kolejnych ekscesów swego buńczucznego kompana, takim spokojnym „gapciem”.  Z czasem okazało się jednak, że ten niepozorny staruszek jest na swój sposób rezolutny i potrafi „kombinować”.  Szybko wyszło na jaw, że to niedościgły mistrz przecisków i napowietrznych ucieczek (w przeciwieństwie do speców od „więziennych” podkopów).  Reksio miał taką właściwość, że pod okrywą futerka był wyjątkowo chudy, niemal jak jakaś płastuga. Dzięki temu potrafił przecisnąć się przez wąskie szpary do sąsiedniego boksu, gdzie rezydowały dwie dość wiekowe, choć nadal ponętne panie: Tola i Lola.  Więc może nasz Reksio wciąż był „macho"?
A może raczej tak go intrygowały reklamy, że zapragnął sprawdzić, jak wyglądają „paznokcie dojrzałych kobiet"?  W każdym bądź razie, te wędrówki do sąsiadek zawsze mu się opłacały.  Bo nawet jak ich w środku nie zastał (np. wyszły na spacer), przez uchyloną furtkę ich zagrody od razu dawał dyla!  Kilka osób miało w tym dniu dodatkowe, niezwykle frapujące zajęcie - ćwiczenia ze scenariusza do filmu pt. „Poszukiwacze zaginionego Reksia."  
Kolejne wewnętrzne „przemeldowania” jego pobytu na nic się zdały - nie było ogrodzenia, którego by nie pokonał!  Wreszcie udało się znaleźć dla niego zasiek całkowicie zadaszony, więc nie mógł z niego uciec.  Bo nawet wysokie ogrodzenie siatką niewiele dawało, wspinał się po niej jak akrobata i niczym „zbieg z Alcatraz" szybko odzyskiwał problematyczną „wolność".  I właśnie dzięki takim beztroskim zabawom można go zapamiętać na dłużej.   Poza tym był niezwykle miłym, łasym na pieszczoty psiakiem.
Taki był Reksio .....
 

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Kilka słów o „Awatarze” [z okazji 100-nego jubileuszowego postu pewnego Dogo-maniaka].

Dlaczego?
Słowo to, zakończone znakiem zapytania, jest dla mnie mottem w wielu sytuacjach życiowych.  Dziś, tu i teraz, odnosi się ono do tzw. „Avatara”, o którego wszczepienie (pomoc) poprosiłem koleżankę „kumatą” w tych sztuczkach (ja nie zawsze potrafię). Cóż zatem przedstawia ten oto „Avatar”?
To cząstka mej duszy, pies MONO, który rok temu odszedł w wieku ok. 16 lat, po spędzeniu ponad 12 lat w olsztyńskim schronisku i niecałego roku w moim mieszkaniu.  Ten łagodny i niezwykle wycofany mieszaniec, bywał nazywany przeze mnie na różne możliwe sposoby:

NAMBERŁANEK - od numeru ewidencyjnego Nr 1, z którym był zawsze identyfikowany podczas
         całego swojego pobytu w schronisku dla bezdomnych zwierząt,
CZARNY BARANEK - bo dosłownie tak wyglądał na niektórych wczesnych zdjęciach,
MÓJ DOBRY MONO - moje ulubione, najczęściej stosowane określenie / bez komentarza /,
NIEŚMIAŁEK - to z powodu oczywistej przypadłości,
PIESIOREK - gdy był bardzo grzeczny,
PIESIOR - jeśli coś nabroił.

A zdjęcie, które posłużyło za motyw mojego „Avatara” to nędzna fotka zrobiona prymitywną komórką.  Ot, jeden spośród wielu, nawet całkiem nieźle „wypasionych” obrazów.  Ale mimo oczywistych wad technicznych jest to moje ulubione ujęcie.  Właśnie ono, jak żadne inne pokazuje istotę tego psiaka.  Bo na tym obrazku jest cały MONO.  On wygląda na nim zupełnie jak jakiś mocno wystraszony, pluszowy misiek!  To esencja jego zachowań - tak był wyobcowany!  Wiele bym dał, aby nie zostały po nim już tylko zdjęcia.  Niestety!
Dlatego ten „Avatar”.


P.S.  Moja córka nadała mu jeszcze inną bardzo fikuśną ksywkę:  MONIUSZKO.
         Obecnie, miejsce MONO  z dobrym skutkiem próbuje zająć Franciszek ze Szczytna,
         kolejny zdezorientowany i jakby „nieobecny”, lecz nadzwyczaj miły staruszek.   
 

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...