Jump to content
Dogomania

Gdzie diabeł mówi dobranoc... kociaki z niechianej paki...


Tyśka)

Recommended Posts

5 minut temu, Bębenek napisał:

Ehhh....i byłby wspaniały dzień, jakby nie to że znowu coś się z oddechem dzieje..

A był osłuchiwany? Miał usg klatki piersiowej?
Moje koty to sercowce, kotka dodatkowo walczyła z chłoniakiem i płynem zalegającymi w nosie i płucach... chłoniak... :( Jestem przewrażliwiona na tym punkcie.... a może to robale, może nie zostały wszystkie wytępione?

Próbowałaś podawać pastę odkłaczająca? Bo niektóre koty podczas pielęgnacji sierści połykają dużo futra i tworzy im się kula futra... i potem kichają, prychają, próbują zwymiotować. Stosowałam sama pastę u swojej kotki, teraz mam tylko kocura i jemu wystarcza (i on też woli) posadzona trawka.

Link to comment
Share on other sites

On przemega super kot jest. Dziś w ogóle z drugą panią się widzieliśmy, oboje państwo na emeryturze i to było TO!! 

Osluchany był i w piątek i dziś dokładnie.. USG nie miał bo osłuchowo wetka w piątek powiedziała że lekko przeziębiony, leki dostał, a dziś ok.. i teraz już ok. Od kiedy kasłał mamy permanentną ciszę i z pół godziny nie słyszę nic niepokojącego. Dostał na kłaczki od wetki dodatkowo chrupki (nie takie sklepowe). Jutro wygrzebie co braliśmy, ale tyle tego było, że jeszcze pasty zwykłej nie chciałam pchać.. kupa nie była mega zaklaczona, co może znaczyć że ma i chce zwrócić kłębki włosów.. robale też to mogły być.. może też być zwykły stres, psychicznie źle znosi jazdę. Poprzednio jak wracaliśmy też była kupa ale brzydsza, znaczy rzadsza. Ostatnim mało brakuje do ideału. 

Na mnie też poprawkę trzeba brać, bo zazwyczaj pierwsza opcja jaką biorę pod uwagę to ta najgorszą. Ok godziny temu zrobiłam jeszcze zdjęcie które wysłałam Baltimoore jak pod kołderką jest i ugniatał chyba z całej siły. Wtedy oddech wracał do normy. f6dba4789acc.jpg 

Wyszedł z łóżka, zagryzł chrupkami, umył się na dywanie i wrócił już na kołdrę i teraz nic nie słyszę eeef6c6d9905.jpg tak leży, oddycha spokojnie, brzuszek nie boli, jak posmyram mruknie charakterystycznie. To i ja się trochę uspokajam :)  

Spokojnie, zrobimy wszystko czego chłopak będzie potrzebował, chyba paniki trochę zasialam, ale po 20 jak właśnie z Baltimoore rozmawiałam do esma spod kołdry był szczyt mojej paniki, pewnie jakby nie to że nie szczepiony to bym go na ostry dyżur zaciągnęła.. dla pocieszenia dodam, że moja wetka ma ze mną to stale..

A...bym zapomniała, jako że zawsze wszystko się może popsuć, to każdy zwierz u mnie jeździ do weta w klatce która jest w sportowej torbie a rozmiar torby dopasowany do rozmiaru klatki, a ta do zwierza..od góry zamek jest otwarty i wsadzona górna "klapa" do środka torby, a spięte na rączki, czyli przewiew od góry tylko, więc i przeciągów nie ma. A to tak wykombinowane na wypadek że coś pęknie, wyleci, czy inaczej się popsuje żeby futrzak nie nawiał, ma główne wyjście zblokowane...ale też też go nie zawieje...to i się bardziej nie pochoruje niż jak jest standardowo niesiony.. Blackusiowi w autobusie odslaniam wyjście, żeby mnie widział, bo się stresuje, ale nie forsuje kratki, tylko łapkę zazwyczaj trzyma na niej :)

Link to comment
Share on other sites

To na dobranoc - trzeba było nie wyłazić z łóżka 8a339fb232c7.jpg

Próba przekupstwa na najnowszy i najbardziej milusiński kocyk z domu b2a6da4a4714.jpg

I zakończenie powodzeniem ca953a49864b.jpg 

 

...znaczy już oddycham...i jestem prawie zupełnie spokojna.. 

Niestety prawie wszystko u mnie w takich kolorach.. jeszcze gdzieś zielony był ale na tamten nie pójdzie, bo to nie głupi kocio :) a na bordowym nie wygląda korzystnie, jeszcze sierść nie ta, parę zdjęć cyknelam, niestety odbijają się rude odcienie futerka 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

W nocy było dobrze. Chyba druga noc w łóżku tak do samego rana. 

Jak to alergia to też nie dobrze dla kocurra.. ta pani z którą tak się polubiliśmy dość skromnie żyje..kociamberkom kupuje marketowke, dokupuje mięsko i to miesza, boję się że karma wet na stałe mogłaby ich przerosnąć...same biedy mieli, u weta nie mało zostawili, ale to jednak wydatek stały a nie sporadyczny.. a ona nawet gada do Blackiego, tak jak powinno się z nim rozmawiać...

Na dzień dzisiejszy w każdym razie nic nie przesuwam, z rana wstał rozmruczany, koło południa przyjdę do domu sprawdzić czy ok, żeby w głowie sobie nie układać teorii chorobowych 

Link to comment
Share on other sites

Jak nie będzie alergii to ja bym była za tym domkiem właśnie. Poza ludzką oczywistością, bardzo do mnie przemawiają metalowe siatki :) ogłoszeń nie ściągamy żeby nie zapeszyć, ponoć nie dzwoni banda oszołomów, niech wiszą spokojnie. Dom jest pod opieką wetki u której byliśmy, kojarzą kocia który tam mieszka i zwierzaki które już im odeszły i wetka i asystentka..  Państwo starsi, ale dwójka ich jest. Pan też prokoci-to on z kolegą złapał obecnego rezydenta na działkach, miał uszkodzony ogonek który zaczął gnić i musieli go amputować. Myślę że sama wizyta i umowa to będzie formalność.. ten dom z dziećmi nie był zły, myślę że tam byłby lepszy dwupak - przy takiej ilości ludzi młodych, głośnych, energicznych, dobrze by było jakby futrzak miał też futrzaste towarzystwo.. Baltimoore prowadzi rozmowy, więc zobaczymy co tam wynegocjuje :) 

Tak czy inaczej Blacky będzie u mnie do końca doleczenia, zaszczepienia. Ja muszę być pewna, że wszystko jest ok, bo bym spać nie mogła i dwa razy w tygodniu ludzi nękała odwiedzinami. Inna sprawa, że nawet jak wiem że dom idealnie dopasowany do zwierzaka, to chcę żeby i tak się przespał z decyzją, a że blisko mamy to i mogą mnie odwiedzić, wymienimy się kocykami na początek, będzie kocio znał zapachy ludzi i domu do którego ma się przenieść.. on pod względem ludzi jest totalnie bezstresowy, ale i tak bardziej płynnie to przejdzie. 

W ogóle to on jest przekochany.. bałam się jak to będzie, jak się przyzwyczaję jeszcze bardziej, bo się nie spodziewałam że tak szybko trafimy na kogoś odpowiedniego. Tyle kociastych jest do adopcji, rzadko taki strzał się trafia. A Blaczek ani mały, ani puchaty, jego trzeba poznać, bo po ogłoszeniu przecież nie widać nic nadzwyczajnego.. 

Link to comment
Share on other sites

Nie do końca się zgodzę z Tobą, bo Blekuś ma przecież nadzwyczajne ogłoszenie, mnie ujęło mocno, a jestem dość krytyczna jeśli o to chodzi, codziennie sporo ogłoszeń robię i sprawdzam w celu też szukania inspiracji "pisaninowej" i naprawdę ogłoszenie Blekusia to taka perełeczka, która ujmuje serce. Trzymam bardzo mocno kciuki za Blekusia, mam nadzieję, że to nie alergia,  a jedynie przeziębienie. Sama też przekonałam się już kilka razy, że skromna starsza osoba czasem jest lepsza niż niewiadomo jakie apartamenty ze złotymi klamkami :) I cicho liczę na to, że tam Blekuś trafi - zresztą, jestem spokojna, bo jeżeli Baltimoore sprawdza domy w porozumieniu z Tobą, która - wnioskuję na podstawie ciepłych, zatroskanych postów - pokochałaś Blekusia to dom będzie najlepszy z najlepszych :).

Teraz bardzo zimno już jest, aż mam ciarki na samą myśl, że Blekuś mógłby być jeszcze pod plebanią. Dzięki Bogu, nie dostaję zgłoszeń o kolejnych kotach w moim mieście rodzinnym, jest masa psów, w tym psie stado u biednego pana, który nie może wykarmić psiaki, chodził po urzędach, aby wsparły go karmą, opieką wet i wysterylizowaniem suczek... ale spotkał się z odmową... i urodziły się kolejne psy, ale o kotach nic nie wiem, mam nadzieję więc że chociaż na razie jest to dobry czas dla kotów w tym miejscu, gdzie nawet wrony zawracają (jak mawia klasyk) i żaden nie jest bez pomocy kogokolwiek.

I powtórzę się, czy potrzebujesz jakiegoś wsparcia? Sama niewiele mam, ale głupio mi, że obecnie nie mogę pomagać biedom "z mojego" miasta, jakby była potrzeba to mogę jakiś grosz na leczenie i diagnostykę podesłać. Nie oszukujmy się, koszty weterynaryjne w przypadku kotów są kolosalne, wiem to z autopsji, więc jakby co to się nie krępuj :)

Link to comment
Share on other sites

Byłam po 13, sprawdziłam i jest ok :) jak on tak cały czas będzie na brzęczyku chodził, to głos straci kiedy ktoś cały czas z nim będzie. Kocercik był -  miał! miał!! MRRaauuUu !!! było (takie smutasowe), chyba myślał że do akwarium coś smaczniejszego daję niż do kocich miseczek. Była druga kupa, dałam jeszcze puszkę feringy, ta już ładnie wchodziła. No i widać załapał apetyt. Może mu tak zostać na dłużej. Dobrze że nie jest tak, że łyka zachłannie, a potem nie wymiotuje. Wodę pije :)  mi się wydaje on taki egzemplarz, że nie da się w ogłoszeniu tego opisać, a na zdjęciu zwykły czarny kot... zdecydowanie na żywo nabiera tego swojego uroku, jak przychodzi, barankuje, mruczy, szuka kontaktu, kładzie się obok..taki wdzięczny kocio, przy czym wcale nie nachalny.. wczoraj wetka mówiła, że dużo lepiej też wizualnie. Ja z nim weekend spędziłam, to jakiejś zmiany nie dostrzegam.. Kolor widać np na czerwonym tle bc02d71f5bb2.jpg f7a5f2a575e5.jpg  ale głęboka czerń odzyska, kwestia czasu i odżywienia :)

Widzimy się znowu po 17, będzie ostatnie wcinanie przed zabiegiem :( 

Dzięki, na razie chyba nic nie potrzebujemy :) zobaczymy jutro morfologię, czy się kwalifikuje do cięcia, przy okazji czy zeszło to, co może świadczyć o alergii.  

Przelecialam na szybko historię psiaczkow, chyba już jedna sterylka aborcyjna była? Czyli jedna dorosła jeszcze? To może ktoś na miejscu się zlituje...Blaczka dzieci na rękach do weta zaniosły, a wet nie wziął od nich pieniędzy..może tez się zlituje i jakąś zniżkę da się wyżebrać...? Szkraby już takie małe nie są chyba..? 

Link to comment
Share on other sites

To kciuki trzymam :) Oby wszystko było po dobrej myśli.

Aborcyjnej nie było, tutaj żaden wet aborcyjnych nie robi... dla jednej 9msc suki szykuje się dom w Lubaczowie, tzn może - nie chcę zapeszać ;). Jeszcze wizyta i kciuki, aby suka rezydentka zaakceptowała nową. A szczeniaki są obecnie w różnym wieku, są dwa mioty. Ten starszy miot to już podlotki, więc lada moment kolejne ciężarne...

Link to comment
Share on other sites

Wszystko było dziś ok... Czekoladowy kocio nasz dostał jakiś czas temu podgrzaną lekko feringe z maselkiem, żeby się dobrze najadł przed głodówką. Jutro od 9.30 mocne kciuki można trzymać. Bo to już nie jest młodziutki kocurek, a jakby nie było, narkoza będzie.. 

Dziś już wyszedł do przedpokoju zajrzeć, ale wrócił jeszcze szybciej :) Ogólnie kroczy coraz pewniej, fajniej się porusza. Kojarzy dobrze jak się śpi w łóżku, zabawki sobie przypomina.. możliwe że żył przyzwoicie kiedyś i ktoś dbał o niego zanim wylądował u tego kto go wyrzucił. Dobrze się czuje w domu, w ogóle nie w głowie mu spacery. Nawet nie dotarł jeszcze do szyby, na dwór nie wygląda, trzyma się przeciwnej strony pokoju :) na wejściu była opuszczona roleta i klatka przykryta od góry, teraz ma odsłonięty kawałek świata, wystarczy wejść za klatkę. Na razie jedynym piętrem na którym go widziałam, było łóżko. Ani szafka przy łóżku, ani żadne akwarium, czy półki pod, za szafą też chyba niczego nie zgubił :)  z początku klatkę traktował jako swoje miejsce do spania, lezenia, odpoczynku, teraz częściej pod łóżkiem bywa niż w klatce. Podejrzewam że to z tego, że tam jest kuweta, a porządny kot przecież w kiblu spał nie będzie :)) wychodzi sam, nie trzeba go wyciągnąć, czasem wejść wystarczy, czasem trzeba pokiciać na podłodze :) dywan też jest ok :)  w ogóle jest kochany :) 

 

Link to comment
Share on other sites

Tak patrzyłam na psiaczki...z jednej strony niby sytuacja nie jest kompletnie beznadziejna, facet nie jest zbieraczem - rozmnazaczem, chce sterylizować i oddać.. tylko tam by się jakaś fundacja przydała, która by nawet zrobiła zbiórkę i wzięła chociaż na początek suczki które już można na sterylki.. dla jednego starszego człowieka, pewnie bez transportu, na wsi to nie do przeskoczenia

Link to comment
Share on other sites

Na faceta będzie organizowana zbiórka, tzn nie na niego, a na jego psy, trwają negocjacje z zaprzyjaźnionym wetem o łagodniejsze policzenie za odrobaczenie stada i szczepienia... Na sterylizację też uzbieramy jakoś. Musimy. Najgorzej, że kojce miejskie znowu przepełnione, w tym wróciła z adopcji szczeniorka. W miocie było ich 7, uratowane z szopy na początku roku, sunia urosła nie jak owczarek, ludzie wyrzucili ją w parku... wróciła do miejskich kojców, tam rozpacza, nie rozumie sytuacji... serce mi się kraja, ale i tak mam na siebie aż 2 psy, których mieć nie powinnam... ale to nie temat psi, a koci, przepraszam.

Stare przysłowie mówi też, żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca, a ja pochwaliłam... i cóż, dzisiaj moja koleżanka Kasia zgłosiła, że na jej podwórze podrzuconą małą koteczkę... mieszkają pod lasem... problem w tym, że Kasi nie ma na miejscu, kotka rezydentka nienawidzi kotów, psy też średnio nastawione do obcych. Na razie mała jest u nich i cicho łudzimy się, że szybko znajdzie dom, ale ogłoszenia i DT/DS są na wagę złota, bo nie mają szans na dłuższą izolację stada :( U nas adopcje stoją... jestem zła, dokładnie rok temu podobnego kiciusia z tego samego lasu przytargali znajomi do mnie, jestem pewna że to są koty z tego samego domu, bo ludzie regularnie wyrzucają w tym lesie koty. I jeszcze się tym chwalą.

Proszę o ogłoszenia. Za chwilę dodam post na stronie naszej na FB... chociaż nawet płeć kici nie jest pewna na sto procent.

43025651_170133787242506_1765330609191780352_n.thumb.jpg.2ced9d0d873b1103d0ddb022f31ef05c.jpg

43092154_240533089976366_3736880362249256960_n.thumb.jpg.00a7a2b398902741dfa269ff079b7a70.jpg

43100333_1898375303530822_5329013765235015680_n.thumb.jpg.9777fbd53f74ba3eb8ac5db218bc565b.jpg

Link to comment
Share on other sites

40 minut temu, Bębenek napisał:

Wszystko było dziś ok... Czekoladowy kocio nasz dostał jakiś czas temu podgrzaną lekko feringe z maselkiem, żeby się dobrze najadł przed głodówką. Jutro od 9.30 mocne kciuki można trzymać. Bo to już nie jest młodziutki kocurek, a jakby nie było, narkoza będzie.. 

Dziś już wyszedł do przedpokoju zajrzeć, ale wrócił jeszcze szybciej :) Ogólnie kroczy coraz pewniej, fajniej się porusza. Kojarzy dobrze jak się śpi w łóżku, zabawki sobie przypomina.. możliwe że żył przyzwoicie kiedyś i ktoś dbał o niego zanim wylądował u tego kto go wyrzucił. Dobrze się czuje w domu, w ogóle nie w głowie mu spacery. Nawet nie dotarł jeszcze do szyby, na dwór nie wygląda, trzyma się przeciwnej strony pokoju :) na wejściu była opuszczona roleta i klatka przykryta od góry, teraz ma odsłonięty kawałek świata, wystarczy wejść za klatkę. Na razie jedynym piętrem na którym go widziałam, było łóżko. Ani szafka przy łóżku, ani żadne akwarium, czy półki pod, za szafą też chyba niczego nie zgubił :)  z początku klatkę traktował jako swoje miejsce do spania, lezenia, odpoczynku, teraz częściej pod łóżkiem bywa niż w klatce. Podejrzewam że to z tego, że tam jest kuweta, a porządny kot przecież w kiblu spał nie będzie :)) wychodzi sam, nie trzeba go wyciągnąć, czasem wejść wystarczy, czasem trzeba pokiciać na podłodze :) dywan też jest ok :)  w ogóle jest kochany :) 

 

Nie panikuj, będzie DOBRZE! Kocio może nie jest kociątkiem, ale stary też nie, koty to twarde sztuki, jestem pewna, że wszystko będzie ok :).

Nie pojmuję jak można mieć kota, kochać go, dbać, trzymać w domu i nagle skazać na ulicę... jak można po tym normalnie żyć, spojrzeć w lustro? Straszne. Wspaniale, że kiciu robi postępy, oswaja się, jest cudowny i mądry, korzysta z danej mu szansy. Dziękuję Ci za wszystko, co robisz dla niego. Uwielbiam dorosłe, wychowane koty i zawsze będę polecać je każdemu. Mam nadzieję, że długo kiciu nie zagrzeje u Ciebie miejsca, że szybko trafi na ludzi, którzy będą go kochać już zawsze.

Link to comment
Share on other sites

Też mi bardziej po drodze z dorosłymi niż tornado :)  tornada bardzo lubię oglądać na zdjęciach :)  z takimi się zazwyczaj dobrze dogaduję, chyba że dzika dzicz..

Jakoś mi się wydaje że kocio miał dobry dom kiedyś w przeszłości.. z koteczką u mamy było podobnie. Miała super dom, potem zmarła pani, pan chyba miał wylew i wylądował w ośrodku (może odwrotnie), mieszkanie ktoś odziedziczył (dostał za życia?) najpierw ekipa remontowa dokarmiała kocię, oni skończyli pracę, a rodzina wystawiła zwierzaka na dwór - chociaż taką historię usłyszałam kiedyś od sąsiada, który wszystkie futerka w okolicy znał.. Nasz Blacky totalnie mi z zachowaniem nie pasuje na zaniedbanego kota wioskowego, który został wywieziony...raczej na takiego któremu kiedyś było dobrze w prawdziwym domu, pazurki połamane.. no i taki domek będzie miał :)  na początku się bałam, że na dłużej zagości, ale wtedy jeszcze sobie wyobrażałam takiego starszego wioskowego kocurka, który się rzuca po klatce, na okna, próbuje uciec, wspinając się po zasłonach i spadając z karniszem... Ale jego naprawdę "nie boli" nawet klatka. Nie jest nieszczęśliwy. Nawet tą klatkę docenia, to taki prawdziwie wdzięczny zwierzak :)

a stresa mam, bo często zwierzak (obojętnie jaki) w czasie kwarantanny, kiedy poczuje się bezpiecznie dopiero pokazuje że coś mu jest.. na każde kichnięcie jestem przeczulona.. wydaję mi się że czuje się bezpiecznie, bo pokazał u weta i w wannie jak kupę  trzeba było zmyć , że potrafi okazać strach po kociemu :) odpukac, ale ani złości, ani agresji nie wykazał.. 

Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, Tyś(ka) napisał:

Nie do końca się zgodzę z Tobą, bo Blekuś ma przecież nadzwyczajne ogłoszenie, mnie ujęło mocno, a jestem dość krytyczna jeśli o to chodzi, codziennie sporo ogłoszeń robię i sprawdzam w celu też szukania inspiracji "pisaninowej" i naprawdę ogłoszenie Blekusia to taka perełeczka, która ujmuje serce.

a gdzie ta perełeczkę można przeczytać  :) ??

Link to comment
Share on other sites

Dopiero wróciliśmy i się wypakowalismy.

W skrócie bo padam.. niestety morfologia pokazuje że albo robale dalej są, albo alergia.. reszta ok. Jajec i zabka nie ma, za to jest czipek. Jutro jeszcze kroplówka, bez niej by się obyło, ale jak można kocia odżywić to niech tak będzie. Odebrałam już wybudzonego oczywiście, swojego też zostawiałam żeby paniki nie siać :) 

czujemy się bardzo dobrze, chociaż tak wygląda. Pierwsze co zaliczone to oba zestawy misek w poszukiwaniu szczęścia i kuweta podwójnie. Oczywiście mruczał mi już kochany stworek 

fa0010a3c429.jpg 189179f44162.jpg

02a20f427e5f.jpg 68fd92ef5a6b.jpg

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Jak dobrze, że już po <3 Kochany stworek.
Robale ciężko wytępić... może ma lamblię? Tej się nie pozbędziesz typowymi środkami na robaki.

A znaleziona koteczka skrada serca... szukamy jej własnej rodzinki, ale znajoma prosi też o rady, czy i w jaki sposób przyzwyczaić 13letniego kociego jedynaka do kociaka. Mała by została u nich, gdyby nie ich kocurek nietolerujący innych mruczków na swoim terenie.
 

Link to comment
Share on other sites

Najpierw małą do innego pokoju, czy łazienki i niech się przez drzwi czują, można wymienić jakieś legowiska, kocyki, dać przede wszystkim kocikowi żeby się oswoił to na czym malutka leżała. Można coś takiego wybrać https://www.zooplus.pl/shop/koty/kuwety_pielegnacja_kota/feliway/feliway/568572  - nie pamiętam który, trzeba by poczytać, poszperać w opiniach i niestety nie ma chyba nic co by na każdego podziałało :) jakieś obróżki są.. ale w tym nie pomogę, na kocie u mamy nic nie działało, po prostu różnych próbowaliśmy i wtedy bardziej zorientowana byłam, była po prostu permanentnie obrażona.. miałam coś jeszcze ziołowego w insulinowkach, teraz sobie nie przypomnę... Przede wszystkim powoli :)   

Link to comment
Share on other sites

A właśnie - co na te lamblię ? To w kupie będzie, czy to właśnie to świństwo co go się w kupie nie da znaleźć?

Myślę, że jeśli to jest do znalezienia w kupie, to następnym razem dam do badania kupsko, zamiast znowu coś ładować.. czy jakiś sposób inny jest? Jakby to była alergia jednak i na takim poziomie jak w tych badaniach się utrzymywało, to nie wiem..? Groźne / szkodliwe to? 

Nie wiem jak koci orgazm, ja mam na mąkę pszenną surową np a chleb obsypany mąką jadam i nic.. 

 

Link to comment
Share on other sites

Z lamblią nie mam za bardzo doświadczenia, czytałam kiedyś na miau. Wydaje mi się, że jest do znalezienia w kupie, o ile się powie wetowi, aby zbadał pod kątem lamblii, bez tego ciężko ją wykryć. I jeżeli jeden zwierzak ma, to inne też mogą mieć, co więcej - ludzie też. Jak byłam mała, pamiętam że mnie badali pod kątem lamblii i dawali jakieś leki z trucizną, i od razu cały zwierzyniec też był leczony. Tylko tyle wiem, reszta musiałabym doczytać. ;)
Dziękuję, izolację już poradziłam, wymiany zapachów też. Koteczka dostała imię Lilia, w domu oszaleli, kupili kuwetę... ale wciąż się wahają. Dzisiaj Lilka ma spotkanie z pierwszą chętną, ale w domu już żałoba. Zostałaby, gdyby tylko nie zrobiłoby to krzywdy staruszkowi. Myślą solidnie - a ja trzymam kciuki za myślenie, to świetny koci dom.

To Ci zazdroszczę z alergią, moja alergia na pszenicę (i inne spożywcze) działa tak, że mi wystarczy tylko kontakt, np. jak ktoś je przy mnie kanapki z chleba pszennego w zamkniętym, małym pomieszczeniu albo jak stoję w sklepie obok półki z chlebem, przy której unosi się zapach świeżego chleba - momentalnie pojawia się reakcja, musze wyjść na powietrze. ;) 

Link to comment
Share on other sites

Dziś jeszcze czarny książę (tak p.asystentka mówi o kociku) dostał jeść w kroplówce Niby już konieczności takiej nie było, ale i dziąsła sobie nie "upaskudzi", a musiałam coś pracowego załatwić, więc przy okazji jest pod obserwacją i mają go tam stałe na oku :) dostał pieskowy transporter, to i wygodniej się leży. Jest wszystko ok, szukałam info o alergiach, nawet o jakiś testach po 500 zł, ale opinie o skuteczności cienkie.. w zasadzie to na początku łapały go kaszelki (takie w nocy), było słychać oddech i westchniecia, potem puściło i już tylko raz się przytrafiło jak tu panikować zaczęłam. Myślę, żeby się skupić na robalach, a potem obserwować. Ew jeszcze w fundacji zapytam jak i kto sobie radzi z alergią najbliżej. Ale to po robalach. I tak bardzo mnie cieszy, że z morfologii ta dyskoteka zeszła. Znaczy mamy silny organizm i dobrze się p.doktor zajęła :) 

Jak mała Lilka już taki bałagan z głowach ludziom porobiła, to chociaż bezpieczna jest :).  Czasem jakiś zwierz się pojawia, który przewraca w głowie :)  mi tak system popsuła też jedna kocia, raczej taki kotopies, co przy nodze przyszedł za mną do domu kilka lat temu, jakoś ze dwa razy w roku jeszcze dostaje wieści z jej domu. Teraz Blacky...no i po drodze Gucio, który miał być do adopcji, a jak go wyleczyłam już, to zdecydowałam że zostaje. Ale dla Blaczka będzie lepiej u kogoś na emeryturze, z większą ilością czasu i miejsca.

Tak sobie patrzę, gdzie mnie ta wariatka taszczy znowu c1bb35f78129.jpg   a teraz grzecznie leżę, bo chyba wyjścia nie mam...no tak kota urządzili.. b3372bb2f44f.jpg

Link to comment
Share on other sites

Jesteśmy już w domu..tak się ekspresowo załadował do transportera tam, że szok :))  a domu się brzęczyk włączył od razu. Wiedział już że do siebie wraca jak mnie zobaczył :). On mnie naprawdę już polubił.. w domku po dwukrotnym okrążeniu mnie pobiegł do misek. Już może powoli jeść miękkie, kuraka rozmrozilam wcześniej, to wciął trochę. 

Znowu nie miałam gdzie jak i czym zapisać, ale...jak ktoś jest ciekaw, to może jedzie z nami nauczyciel, aptekarz, lub inny specjalista grafolog :) 1af7fb7d241d.jpg 

setki razy pytam co i na co, a efektów brak.. ze mnie taki egzemplarz, z lepszą pamięcią do map i cyferek..

 

Link to comment
Share on other sites

oj nie pochwaliłam perełeczki a jest za co !! :)

w ogóle Bębenek tu pisze, że aż miło czytać i serce wielkie i pióro lekkie

a Ty Tysiu  masz ciężkie życie z tą alergią , aż nie do wiary  że tak Cie męczy i tylko podziwiać co przy tym robisz na czworonogów i stały kontakt z tymi w Twojej miejscowości  - tylko podziwiać

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...