Katerinas Posted September 16, 2004 Share Posted September 16, 2004 malawaszka U Saby tłuszczak jest twardawy, można go minimalnie przesunąć pod skórą, lekko wystaje ponad "powierzchnię" (w sensie, że jak Saba leży kołami do góry to minimalnie widać że ma zgrubienie). Ale nie martw się :fadein: U Luny to napewno nic poważnego :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 19, 2004 Author Share Posted September 19, 2004 kurna ja nie wiem czy to jest ciągle takie samo czy się zmienia :( w zależności od pozycji w jakiej dorwę Lunę to jest różne - jak stoi to najłatwiej wymacać, jak leży normalnie to też się da, ale jak leży na boku to już mam problem ze znalezieniem tego pierwszego guzka i nie wiem czy one rosną czy malejś czy nic nie robią :( jak często mam to masować? i jak długo? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
maw Posted September 20, 2004 Share Posted September 20, 2004 a ja bym poprosila o badanie krwi... podwyższone OB, leukacyty sygnalizują stan zapalny. A jak jet wszystko w normie to jest super i można sobie obserwowac do woli.. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
PALATINA Posted September 20, 2004 Share Posted September 20, 2004 Nie sądzę, żeby badanie krwi duzo pomogło, ale pewnie nie zaszkodzi. Ja przykładałam Czacie słoik z ciepłą wodą na kilkanaście 15-20 -wieczorami. siadałam na łóżku, Czata obok mnie. Ja trzymałam słoik w odpowiednim miejscu i czytałam książkę lub sie uczyłam, a ona spała. Po kilku tygodniach guzek zniknął. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 20, 2004 Author Share Posted September 20, 2004 no to tak na razie robię z tym słoikiem - tylko mnie ten mój owsik nie chce leżeć sokojnie, tylko się kręci i obraca na plecy ciągle :-? a badanie krwi - jak pójdę do weta (chyba pójdę do jeszcze jednego) to zapytam o to czy coś da i zrobimy jak będzie trzeba - tylko muszę odzyskać samochód :-? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
MałGośka Posted September 23, 2004 Share Posted September 23, 2004 Malawaszka - i jak? Jakieś 3 tyg. temu zauważyłam u mojej 12-letniej Kacper guza na karku, wg mnie poiniekcyjny, bo parę dni wcześniej miała szczepienie w mniej więcej to miejsce. Guz był jak na nią wielki (waży 8 kg, a guz wielkości śliwki). Przewertowałam dogo i inne miejsca w necie i stwierdziłam - rozgrzewać i masować. Zadzwoniłam do mojej wetki - a ona zabroniła mi jednego i drugiego :o a kazała robić okłady z altacetu. No to robiłam, nieregularnie niestety z braku takiej możliwości - ale guz zaczął maleć. Po tych 2 tygodniach jest wielkości małego groszka. I teraz znów trafiłam na ten Twój temat - i znów to rozgrzewanie i masowanie :-? No więc - kto ma tu racje?!?!? Bo ja juz głoopia jestem... :roll: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 23, 2004 Author Share Posted September 23, 2004 qrna - poryczałam się jak to przeczytałam :cry: to co ja do cholery mam robić żeby jej nie zaszkodzić????? :cry: jak na razie bez zmian (chyba, chociaż moja wyobraźnia mówi mi że jeden się zrobił bardziej wyraźny :cry: ) - i nie iwem co teraz? grzać dalej czy altacet?? czy co??????? POMOCYYY :cry: przestaję na razie grzać i daję altacet (może lekko ciepły) zobaczymy - bo z tego co czytałam po tym grzaniu to po miesiącach znikały poinjekcyjne, a u Ciebie Małgośka po 3 tyg duże zmniejszenie - więc może to skuteczniejsze ... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
MałGośka Posted September 23, 2004 Share Posted September 23, 2004 Ty głupolu nie rycz! Jeszcze psa se zestresujesz... :wink: No własnie przydałaby się nam tu porada jakiegos speca. Specu - jestes tu? :roll: Ja "korzystam" tylko z jednego weta (a właściwie małżeństwa) - i zdana jestem na ich porady, ale to nie oznacza, że się nie mylą. Bo wydaje mi się, że sposób postepowania zależy od rodzaju guza. Przy Kacprze nie miałam problemu skąd guz się wziął, ale moja Mira (7-letnia goldenka) od pół roku ma guzka wielkości fasolki, na kolanie i weci nie chcą jej ciąć, bo guz się nie powiększa, a miejsce jest fatalne (na samym czubku kolanka). I z tym guzem nic nie robię, nie msauję, nie ogrzewam, ani nie robie okładów... Sprawdzam co jakiś czas tylko czy nie rośnie. Ale czy robie dobrze... :hmmmm: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 23, 2004 Author Share Posted September 23, 2004 Ty głupolu nie rycz! Jeszcze psa se zestresujesz... :wink: :oops: :oops: :oops: jus nie będę 8) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
coztego Posted September 23, 2004 Share Posted September 23, 2004 malawaszka! Żeby się nie stresować i nie poddawać szalejącej wyobraźni- zmierz te guzki, znajdź coś co jest podobnej wielkości, żebyś miała porównanie i mogła spokojnie stwierdzić czy urosły. Jak mojemu Filipowi coś urosło na powiece to weterynarz powiedział: "Zobacz, jest jak ziarnko ryżu. Jeśli urośnie do wielkości pestki z wiśni to przyjdź koniecznie. Bo jak będzie wielkości pestki ze śliwki to będzie się trudno operowało". I ten ryż miałam w pamięci i mogłam obiektywnie stwierdzić, ze urosło! Wyobraźnie płata nam figle, wiadomo ;) I spokojnie, nie tak nerwowo Dziewczyno! Wiesz, że guzki są, obserwujesz je uważnie, nic złego suńce nie grozi! :thumbs: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 28, 2004 Author Share Posted September 28, 2004 chyba są mniejsze :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
MałGośka Posted September 28, 2004 Share Posted September 28, 2004 A widzisz :-) Pytałam Gosi (od rottków) o te guzki - i raczej "nasze" sposoby są nieszkodliwe, a niektórzy weci nawet nic nie zalecają - w przypadku guzka poiniekcyjnego. Powinien sam zniknąć (akurat Kacprowi nadal nie zniknęło - ale czekam cierpliwie). Czyli problem tylko w tym - co to za guzek. Wiem jedno: jeżeli bardzo Cię to męczy to pozostaje zrobic biopsję :-? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 28, 2004 Author Share Posted September 28, 2004 no właśnie - biopsję - robi się ją u psów? czemu wet mi tego nie zaproponował jak poszłam do niego? pomyślałam, że jak nie powiedział o tym tylko kazał obserwować, to że nie robi się biopsji, tylko, że dopiero po ew. usunięciu można zbadać :-? ale na razie jestem spokojniejsza 8) bo jednego dziś nie mogę wymacać :o wcale :o a drugi - ten wyraźniejszy jest mniejszy :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
eve66 Posted September 28, 2004 Share Posted September 28, 2004 No to chyba były guzki poiniekcyjne skoro znikają :D Super! Ale jakby to były rzeczywiście tłuszczaki to nie można popadać w obłęd bo sa nie złośliwe i wiele psów nie z ich powodu opuszcza ten świat... A z tą biopsja to jest tak że nie w każdej lecznicy robią bo nie ma sprzętu np do pobrania czy dokładnego badania,a badanie takie dla zwykłego weta jet raczej za trudne.Badają to raczej już specjaliści których można znaleść albo w jakiejś porządnej klinice albo na uczelni-tam gdzie jest wydzial med.wet. Póki co obserwacja i porównywanie rozmiarów jest dobrym zaleceniem.Nowotwory złośliwe rosną często w zastraszającym tempie...potrafia podwoić objętość z dnia na dzień,a tak u was się nie dzieje :D Głowa do góry!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 28, 2004 Author Share Posted September 28, 2004 :grins: nom - nie dzieje się tak :angel: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
MałGośka Posted September 28, 2004 Share Posted September 28, 2004 No robi sie, robi, ale nie orientuję się czy "zwykły" wet pobrania tkanki z guza moze dokonać, czy nie musiałabyś udać się np. na Akademię Rolniczą czy do wiekszej kliniki. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Flaire Posted September 29, 2004 Share Posted September 29, 2004 Pytałam Gosi (od rottków) o te guzki - i raczej "nasze" sposoby są nieszkodliwe, a niektórzy weci nawet nic nie zalecają - w przypadku guzka poiniekcyjnego. Powinien sam zniknąć (akurat Kacprowi nadal nie zniknęło - ale czekam cierpliwie).Czyli problem tylko w tym - co to za guzek. Ja moge tylko powiedziec, ze w USA wszelkie guzy jedynie sie obserwuje. Uwaza sie tam, ze masowanie czy ogrzewanie takowych nie pomaga, a moze zaszkodzic. Tak wiec przecietny guz niewiadomego pochodzenia jedynie sie obserwuje. I ja tak zawsze robilam.Wyjatkiem sa guzy pourazowe lub inne spowodowane przez stan zapalny - te traktuje sie lodem. W ogole lod jest tam uzywany w lecznictwie duzo wiecej, niz w Polsce. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
MałGośka Posted September 29, 2004 Share Posted September 29, 2004 Ja moge tylko powiedziec, ze w USA wszelkie guzy jedynie sie obserwuje. No i teraz tę metodę ;-) właśnie stosuję. Przeraża mnie tylko mysl, że taki guz uzłośliwi się [tfu, tfu!] w jakiś sposób za kilka lat, a wtedy psy bedą dużo starsze - i każda ingerencja w ich organizmy będzie wielkim problemem. :-( Ale mimo tego jakos nie spieszy mi sie do ciachania ich teraz :roll: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Flaire Posted September 29, 2004 Share Posted September 29, 2004 Ja moge tylko powiedziec, ze w USA wszelkie guzy jedynie sie obserwuje. Ups, wyjete z kontekstu wyszlo to nie calkiem tak, jak zamierzalam... Powinnam wiec wyjasnic, ze chodzilo mi o dwie rzeczy. Po pierwsze, ze w USA nigdy nie slyszalam o masowaniu czy tez ogrzewaniu zadnych guzow. A po drugie, obserwuj sie oczywiscie tylko guzy stwierdzone przez specjalistow za niegrozne. Sa rowniez guzy, te oczywiscie (dla speca) zlosliwe, ktore usuwa sie od razu. Co do badan histopatologicznych, to moge tylko powiedziec, ze u psow stosuje sie je rzadziej, niz u ludzi, a to glownie dlatego, ze u psow chemioterapia raczej kiepsko sie sprawdza. U ludzi, takie badania pomagaja w wyborze dalszego toku leczenia. A u psow, po usunieciu guza, bez wzgledu na wyniki badan histopatologicznych, nie ma specjalnie wyboru, co robic dalej. Wiec badania moga byc oczywiscie przeprowadzone, ale bardziej z ciekawosci niz z koniecznosci. Nie wiem, czy to jest jasne, bo troszke sie teraz spiesze... :wink: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
PALATINA Posted September 29, 2004 Share Posted September 29, 2004 Praktykowałam sobie troszke u dr Dariusza Jagielskiego. To świetny specjalista od różnego typu guzów, niestety zazwyczaj nowotworów złośliwych. Prowadzi intensywne badania nad chemioterapią. Sama widziałam jego pacjentów po roku chemii - wyglądali super, jak na ich stan zdrowia. Podobno rok, czasem dwa lata na chemii psy mogą żyć (póki nie ma przerzutów do płuc). Dr Jagielski nie raz polecał ludziom nagrzewanie guzków poiniekcyjnych!!!! Dlatego uważam, że to jest oki. O masowaniu nie wspominał. Ten facet jest dla mnie autorytetem w tej dziedzinie, więc ja sie go słuchałam. Altacetem okładałam szczurowi policzek (ropień policzkowy). Pomogło zmiejszyć obrzęk. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 29, 2004 Author Share Posted September 29, 2004 a ja dalej nie mogę znaleźć tego jednego guzka :P a drugi jest mniejszy, więc nagrzewanie pomogło :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
PALATINA Posted September 29, 2004 Share Posted September 29, 2004 Baaardzo miło to słyszeć, tfu ...czytać! :lol: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted September 29, 2004 Author Share Posted September 29, 2004 a mnie pisać :D takiego mam banana na buźce :grins: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Flaire Posted September 29, 2004 Share Posted September 29, 2004 PALATINA, to co piszesz, to opisy konkretnych przypadkow, a takowe nigdy nie sa uwazane jako dowody, ze cos dziala - problem tkwi w tym, ze nie wiesz, jak te same psy wygladalyby bez tej kuracji. Ty mozesz wierzyc, ze dziala, ale dopoki nie ma badan, ktore to potwierdzaja, jest to tylko wiara... Z nowotworami tak juz jest, ze niektore rosna wolniej, inne szybciej, a jeszcze inne - raz wolniej, raz szybciej, i nie ma jak tego przewidziec. Jedyny sposob na stwierdzenie, czy jakas kuracja dziala, czy nie, to badania z grupa kontrolna, gdzie jedna grupa dostaje lek, druga - placebo, i nikt, lacznie z lekarzami prowadzacymi badania nie wie w trakcie ich trwania, ktora grupa dostaje co. Po jakims tam czasie wylicza sie w kazdej grupie, jakiemu procentowi pacjentow sie pogorszylo, a jakiemu sie poprawilo - i tylko na podstawie takich badan mozna naukowo stwierdzic, czy dana kuracja daje efekty, czy nie. No i wlasnie takie badania efektow chemioterapii u psow stwierdzily, ze te efekty sa kiepskie. Sama mialam sunie, ktora byla leczona chemia (juz bardzo dawno, zanim wyniki tych badan byly znane) i tez zyla z rok dluzej, niz jej dawano. Ale nie wiem, czy bez chemii nie pozylaby sobie tak samo dlugo... To samo dotyczy masowania, nacierania guzow tym czy owym - skad wiemy, ze bez tego nie poprawiloby sie tak samo albo jeszcze lepiej, i ze wlasnie to nacieranie bylo istotne? Nie wiemy - chyba ze przeprowadzimy kontrolowane badania. Tak ze ja odnosze sie z wielka rezerwa to wszelkich anekdot typu "ja uzywam takiej czy innej metody i pomoglo" - to tylko anekdota, a ze cos naprawde pomaga wiem dopiero, gdy bylo to poddane dokladnym, kontrolowanym badaniom naukowym. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
PALATINA Posted September 29, 2004 Share Posted September 29, 2004 O badaniach nie będę się wypowiadała, bo nie siedzę w temacie. wiem tylko, że dr DJ juz od wielu lat siedzi w tym, pisze artykuły, robi statystyki, wykresiki... Zawsze karze się zapoznać ze swoją lekturą ludziom, których pies ma byc leczony. Daje im kilka dni na przeczytanie i podjęcie decyzji. Dwa miesiące na sterydach lub rok na chemii -zazwyczaj tak brzmi pytanie. Ja bym wybrała sterydy, ale ludzie podejmują różne decyzje... Ja tego nie czytałam, co daje im doktor (tylko przeglądałam pobieżnie), więc nie wiem, jakie tam były proby przedstawione. Co do nagrzewania, to nazywaj sobie to jak chcesz, ale fakt jest taki, że przez kilka miesięcy guzek na mojej suni sie powiekszał stoipniowo, a po nagrzewaniu zniknął. Podobne doświadczenia ma wiele innych osób. Nawet jeśli to wcale nie działa, to mi sie podoba, że działa, choć nie działa. nie jestem formalistką. Cieszę się i nie gdybam. Podobnie można mówić o uzdrowieniach za pośrednictwem swietych miejsc, obrazów... Działaja, choć nie działaja. Możesz dowieść, że to tylko siła podświadomości, tylko że gdyby ludzi mieli słuchać samej podświadomości, bez cudownych obrazów, to jej siła by gwałtownie zmalała. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.