Jump to content
Dogomania

Guzki na karku


malawaszka

Recommended Posts

  • Replies 64
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

kurna ja nie wiem czy to jest ciągle takie samo czy się zmienia :( w zależności od pozycji w jakiej dorwę Lunę to jest różne - jak stoi to najłatwiej wymacać, jak leży normalnie to też się da, ale jak leży na boku to już mam problem ze znalezieniem tego pierwszego guzka i nie wiem czy one rosną czy malejś czy nic nie robią :(

jak często mam to masować? i jak długo?

Link to comment
Share on other sites

Nie sądzę, żeby badanie krwi duzo pomogło, ale pewnie nie zaszkodzi.

Ja przykładałam Czacie słoik z ciepłą wodą na kilkanaście 15-20 -wieczorami. siadałam na łóżku, Czata obok mnie. Ja trzymałam słoik w odpowiednim miejscu i czytałam książkę lub sie uczyłam, a ona spała.

Po kilku tygodniach guzek zniknął.

Link to comment
Share on other sites

no to tak na razie robię z tym słoikiem - tylko mnie ten mój owsik nie chce leżeć sokojnie, tylko się kręci i obraca na plecy ciągle :-?

a badanie krwi - jak pójdę do weta (chyba pójdę do jeszcze jednego) to zapytam o to czy coś da i zrobimy jak będzie trzeba - tylko muszę odzyskać samochód :-?

Link to comment
Share on other sites

Malawaszka - i jak?

Jakieś 3 tyg. temu zauważyłam u mojej 12-letniej Kacper guza na karku, wg mnie poiniekcyjny, bo parę dni wcześniej miała szczepienie w mniej więcej to miejsce. Guz był jak na nią wielki (waży 8 kg, a guz wielkości śliwki). Przewertowałam dogo i inne miejsca w necie i stwierdziłam - rozgrzewać i masować. Zadzwoniłam do mojej wetki - a ona zabroniła mi jednego i drugiego :o a kazała robić okłady z altacetu. No to robiłam, nieregularnie niestety z braku takiej możliwości - ale guz zaczął maleć. Po tych 2 tygodniach jest wielkości małego groszka.

I teraz znów trafiłam na ten Twój temat - i znów to rozgrzewanie i masowanie :-?

No więc - kto ma tu racje?!?!? Bo ja juz głoopia jestem... :roll:

Link to comment
Share on other sites

qrna - poryczałam się jak to przeczytałam :cry:

to co ja do cholery mam robić żeby jej nie zaszkodzić????? :cry:

jak na razie bez zmian (chyba, chociaż moja wyobraźnia mówi mi że jeden się zrobił bardziej wyraźny :cry: ) - i nie iwem co teraz? grzać dalej czy altacet?? czy co???????

POMOCYYY :cry:

przestaję na razie grzać i daję altacet (może lekko ciepły) zobaczymy - bo z tego co czytałam po tym grzaniu to po miesiącach znikały poinjekcyjne, a u Ciebie Małgośka po 3 tyg duże zmniejszenie - więc może to skuteczniejsze ...

Link to comment
Share on other sites

Ty głupolu nie rycz! Jeszcze psa se zestresujesz... :wink:

No własnie przydałaby się nam tu porada jakiegos speca. Specu - jestes tu? :roll:

Ja "korzystam" tylko z jednego weta (a właściwie małżeństwa) - i zdana jestem na ich porady, ale to nie oznacza, że się nie mylą.

Bo wydaje mi się, że sposób postepowania zależy od rodzaju guza. Przy Kacprze nie miałam problemu skąd guz się wziął, ale moja Mira (7-letnia goldenka) od pół roku ma guzka wielkości fasolki, na kolanie i weci nie chcą jej ciąć, bo guz się nie powiększa, a miejsce jest fatalne (na samym czubku kolanka). I z tym guzem nic nie robię, nie msauję, nie ogrzewam, ani nie robie okładów... Sprawdzam co jakiś czas tylko czy nie rośnie.

Ale czy robie dobrze... :hmmmm:

Link to comment
Share on other sites

malawaszka! Żeby się nie stresować i nie poddawać szalejącej wyobraźni- zmierz te guzki, znajdź coś co jest podobnej wielkości, żebyś miała porównanie i mogła spokojnie stwierdzić czy urosły.

Jak mojemu Filipowi coś urosło na powiece to weterynarz powiedział: "Zobacz, jest jak ziarnko ryżu. Jeśli urośnie do wielkości pestki z wiśni to przyjdź koniecznie. Bo jak będzie wielkości pestki ze śliwki to będzie się trudno operowało".

I ten ryż miałam w pamięci i mogłam obiektywnie stwierdzić, ze urosło!

Wyobraźnie płata nam figle, wiadomo ;)

I spokojnie, nie tak nerwowo Dziewczyno! Wiesz, że guzki są, obserwujesz je uważnie, nic złego suńce nie grozi! :thumbs:

Link to comment
Share on other sites

A widzisz :-)

Pytałam Gosi (od rottków) o te guzki - i raczej "nasze" sposoby są nieszkodliwe, a niektórzy weci nawet nic nie zalecają - w przypadku guzka poiniekcyjnego. Powinien sam zniknąć (akurat Kacprowi nadal nie zniknęło - ale czekam cierpliwie).

Czyli problem tylko w tym - co to za guzek. Wiem jedno: jeżeli bardzo Cię to męczy to pozostaje zrobic biopsję :-?

Link to comment
Share on other sites

no właśnie - biopsję - robi się ją u psów? czemu wet mi tego nie zaproponował jak poszłam do niego? pomyślałam, że jak nie powiedział o tym tylko kazał obserwować, to że nie robi się biopsji, tylko, że dopiero po ew. usunięciu można zbadać :-?

ale na razie jestem spokojniejsza 8) bo jednego dziś nie mogę wymacać :o wcale :o a drugi - ten wyraźniejszy jest mniejszy :)

Link to comment
Share on other sites

No to chyba były guzki poiniekcyjne skoro znikają :D Super! Ale jakby to były rzeczywiście tłuszczaki to nie można popadać w obłęd bo sa nie złośliwe i wiele psów nie z ich powodu opuszcza ten świat...

A z tą biopsja to jest tak że nie w każdej lecznicy robią bo nie ma sprzętu np do pobrania czy dokładnego badania,a badanie takie dla zwykłego weta jet raczej za trudne.Badają to raczej już specjaliści których można znaleść albo w jakiejś porządnej klinice albo na uczelni-tam gdzie jest wydzial med.wet.

Póki co obserwacja i porównywanie rozmiarów jest dobrym zaleceniem.Nowotwory złośliwe rosną często w zastraszającym tempie...potrafia podwoić objętość z dnia na dzień,a tak u was się nie dzieje :D

Głowa do góry!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Link to comment
Share on other sites

Pytałam Gosi (od rottków) o te guzki - i raczej "nasze" sposoby są nieszkodliwe, a niektórzy weci nawet nic nie zalecają - w przypadku guzka poiniekcyjnego. Powinien sam zniknąć (akurat Kacprowi nadal nie zniknęło - ale czekam cierpliwie).

Czyli problem tylko w tym - co to za guzek.

Ja moge tylko powiedziec, ze w USA wszelkie guzy jedynie sie obserwuje. Uwaza sie tam, ze masowanie czy ogrzewanie takowych nie pomaga, a moze zaszkodzic. Tak wiec przecietny guz niewiadomego pochodzenia jedynie sie obserwuje. I ja tak zawsze robilam.

Wyjatkiem sa guzy pourazowe lub inne spowodowane przez stan zapalny - te traktuje sie lodem. W ogole lod jest tam uzywany w lecznictwie duzo wiecej, niz w Polsce.

Link to comment
Share on other sites

Ja moge tylko powiedziec, ze w USA wszelkie guzy jedynie sie obserwuje.

No i teraz tę metodę ;-) właśnie stosuję.

Przeraża mnie tylko mysl, że taki guz uzłośliwi się [tfu, tfu!] w jakiś sposób za kilka lat, a wtedy psy bedą dużo starsze - i każda ingerencja w ich organizmy będzie wielkim problemem. :-( Ale mimo tego jakos nie spieszy mi sie do ciachania ich teraz :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ja moge tylko powiedziec, ze w USA wszelkie guzy jedynie sie obserwuje.
Ups, wyjete z kontekstu wyszlo to nie calkiem tak, jak zamierzalam... Powinnam wiec wyjasnic, ze chodzilo mi o dwie rzeczy. Po pierwsze, ze w USA nigdy nie slyszalam o masowaniu czy tez ogrzewaniu zadnych guzow. A po drugie, obserwuj sie oczywiscie tylko guzy stwierdzone przez specjalistow za niegrozne. Sa rowniez guzy, te oczywiscie (dla speca) zlosliwe, ktore usuwa sie od razu.

Co do badan histopatologicznych, to moge tylko powiedziec, ze u psow stosuje sie je rzadziej, niz u ludzi, a to glownie dlatego, ze u psow chemioterapia raczej kiepsko sie sprawdza. U ludzi, takie badania pomagaja w wyborze dalszego toku leczenia. A u psow, po usunieciu guza, bez wzgledu na wyniki badan histopatologicznych, nie ma specjalnie wyboru, co robic dalej. Wiec badania moga byc oczywiscie przeprowadzone, ale bardziej z ciekawosci niz z koniecznosci. Nie wiem, czy to jest jasne, bo troszke sie teraz spiesze... :wink:

Link to comment
Share on other sites

Praktykowałam sobie troszke u dr Dariusza Jagielskiego.

To świetny specjalista od różnego typu guzów, niestety zazwyczaj nowotworów złośliwych. Prowadzi intensywne badania nad chemioterapią. Sama widziałam jego pacjentów po roku chemii - wyglądali super, jak na ich stan zdrowia. Podobno rok, czasem dwa lata na chemii psy mogą żyć (póki nie ma przerzutów do płuc).

Dr Jagielski nie raz polecał ludziom nagrzewanie guzków poiniekcyjnych!!!! Dlatego uważam, że to jest oki. O masowaniu nie wspominał. Ten facet jest dla mnie autorytetem w tej dziedzinie, więc ja sie go słuchałam.

Altacetem okładałam szczurowi policzek (ropień policzkowy). Pomogło zmiejszyć obrzęk.

Link to comment
Share on other sites

PALATINA, to co piszesz, to opisy konkretnych przypadkow, a takowe nigdy nie sa uwazane jako dowody, ze cos dziala - problem tkwi w tym, ze nie wiesz, jak te same psy wygladalyby bez tej kuracji. Ty mozesz wierzyc, ze dziala, ale dopoki nie ma badan, ktore to potwierdzaja, jest to tylko wiara... Z nowotworami tak juz jest, ze niektore rosna wolniej, inne szybciej, a jeszcze inne - raz wolniej, raz szybciej, i nie ma jak tego przewidziec. Jedyny sposob na stwierdzenie, czy jakas kuracja dziala, czy nie, to badania z grupa kontrolna, gdzie jedna grupa dostaje lek, druga - placebo, i nikt, lacznie z lekarzami prowadzacymi badania nie wie w trakcie ich trwania, ktora grupa dostaje co. Po jakims tam czasie wylicza sie w kazdej grupie, jakiemu procentowi pacjentow sie pogorszylo, a jakiemu sie poprawilo - i tylko na podstawie takich badan mozna naukowo stwierdzic, czy dana kuracja daje efekty, czy nie. No i wlasnie takie badania efektow chemioterapii u psow stwierdzily, ze te efekty sa kiepskie.

Sama mialam sunie, ktora byla leczona chemia (juz bardzo dawno, zanim wyniki tych badan byly znane) i tez zyla z rok dluzej, niz jej dawano. Ale nie wiem, czy bez chemii nie pozylaby sobie tak samo dlugo...

To samo dotyczy masowania, nacierania guzow tym czy owym - skad wiemy, ze bez tego nie poprawiloby sie tak samo albo jeszcze lepiej, i ze wlasnie to nacieranie bylo istotne? Nie wiemy - chyba ze przeprowadzimy kontrolowane badania. Tak ze ja odnosze sie z wielka rezerwa to wszelkich anekdot typu "ja uzywam takiej czy innej metody i pomoglo" - to tylko anekdota, a ze cos naprawde pomaga wiem dopiero, gdy bylo to poddane dokladnym, kontrolowanym badaniom naukowym.

Link to comment
Share on other sites

O badaniach nie będę się wypowiadała, bo nie siedzę w temacie. wiem tylko, że dr DJ juz od wielu lat siedzi w tym, pisze artykuły, robi statystyki, wykresiki...

Zawsze karze się zapoznać ze swoją lekturą ludziom, których pies ma byc leczony.

Daje im kilka dni na przeczytanie i podjęcie decyzji. Dwa miesiące na sterydach lub rok na chemii -zazwyczaj tak brzmi pytanie. Ja bym wybrała sterydy, ale ludzie podejmują różne decyzje...

Ja tego nie czytałam, co daje im doktor (tylko przeglądałam pobieżnie), więc nie wiem, jakie tam były proby przedstawione.

Co do nagrzewania, to nazywaj sobie to jak chcesz, ale fakt jest taki, że przez kilka miesięcy guzek na mojej suni sie powiekszał stoipniowo, a po nagrzewaniu zniknął.

Podobne doświadczenia ma wiele innych osób.

Nawet jeśli to wcale nie działa, to mi sie podoba, że działa, choć nie działa. nie jestem formalistką. Cieszę się i nie gdybam.

Podobnie można mówić o uzdrowieniach za pośrednictwem swietych miejsc, obrazów... Działaja, choć nie działaja.

Możesz dowieść, że to tylko siła podświadomości, tylko że gdyby ludzi mieli słuchać samej podświadomości, bez cudownych obrazów, to jej siła by gwałtownie zmalała.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...