Jump to content
Dogomania

*FPR-ZwP* Szansa* z Krężla MA DOM!!!!!!


ciapuś

Recommended Posts

  • Replies 2.2k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

[quote name='olgaj']Dziękuje Agnieszko.

Ciezkie chwile za nami, przed nami .... kto to wie.

Szansie kibicuje wiecej osob, nie ujawniaja sie na forum.
Znaja jej losy z czasow jak byla u mnie, nie moga sie nadziwic, jaki to szczesliwy pies.

I wlasnie takim niedowiarkom dedykuje te zdjecia. :multi:[/quote]

Wiesz Olga? Gdyby nie było ciężkich chwil, to czy nasze życie miałoby sens?
A jeśli chodzi o niedowiarków, to ja też tu takich mam. Jak pokazuję im zdjęcia Szansy z początków, to nie wierzą że to ten sam pies. Tylko szrama która pozostała jej na głowie mówi o tym że jednak to ten :shake:
Na tych początkowych zdjęciach jest bardzo widoczna. Teraz już zarasta, tak samo jak rany w sercu. Suniek pozwala mi już nawet zbliżyć twarz do pyska czego nie pozwalała na początku. Odwracała głowę i do łóżeczka.
To Ty odwaliłaś czarną robotę. Odwiedzałaś ją, pielęgnowałaś, głaskałaś, aż w końcu zabrałaś ją do siebie. Ja tylko pociągnęłam Twoje dzieło Olga.
I to właśnie dla takich chwil warto żyć.
Nie możesz pomóc wszystkim, ale jeśli pomożesz choć jednemu stworzeniu, to musisz o tym pamiętać! Nie zbawisz świata. Możesz najwyżej odwrócić głowę i udawać że nie widzisz, ale Ty nie należysz do takich osób :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Agmarek'][B]Witaj Kosu32 :lol: Miło Cię tu widzieć :p[/B][/quote]


Hej

Mnie Ciebie również :razz:
Właśnie mój Leo dostał szału po szczepieniu i wariuje na całego...:diabloti:
A miało być dziś tak beztrosko i spokojnie po szczepieniu - wyszło zupełnie odwrotnie :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='orpha']Agmarek bo dobra opieka i duzo milosci potrafia zdzialac cuda... co widac na zdjeciacj wyzej :loveu:
Jak patrze na zdjecia Niyi tu po schronisku to czasem sama nie wierze ze to ten sam pies[/quote]


Jak ja patrzę na zdjęcia Niyi to też nie wierzę że to ten sam pies którego teraz przetrzymujesz na siłę na balkonie i nawet w taki mróz do domu nie chcesz wpuścić :cooldevi:


[B]Kosu32 [/B]a może to szczepienie to nie było przeciw wściekliźnie, tylko na? :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Agmarek']Jak ja patrzę na zdjęcia Niyi to też nie wierzę że to ten sam pies którego teraz przetrzymujesz na siłę na balkonie i nawet w taki mróz do domu nie chcesz wpuścić :cooldevi:


[B]Kosu32 [/B]a może to szczepienie to nie było przeciw wściekliźnie, tylko na? :diabloti:[/quote]

Sama już nie wiem...
Daj mi na private swój numer telefonu co ?:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Agmarek']Jak ja patrzę na zdjęcia Niyi to też nie wierzę że to ten sam pies którego teraz przetrzymujesz na siłę na balkonie i nawet w taki mróz do domu nie chcesz wpuścić :cooldevi:[/quote]

no i karmie ja tylko suchym chlebem i poje stęchła woda :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='orpha']no i karmie ja tylko suchym chlebem i poje stęchła woda :cool3:[/quote]

[B]Orpha [/B]już to widzę :razz:
Ja za to swoje koty trzymam na mrozie i mimo że drapią drzwi nie chcę ich wpuścić do domu :razz:
Dobra. Skończmy z tym, bo jeszcze kto uwierzy i naśle na nas jakiś TOZ :crazyeye:
Znęcajmy się nad naszymi zwierzętami w domowym zaciszu :sg168:

Link to comment
Share on other sites

A swoją drogą, to chciałabym poruszyć temat który zawsze siedział mi w głowie.
[B]Weterynarze[/B]
Jak ostatnio byłam uregulować dług u weta (bo zabrakło mi kasy) spotkałam starszą panią która (prawie że) opowiedziała mi historię swojego życia. Więcej nie zdążyła, bo przyszła moja kolej do gabinetu :diabloti:
Pani na emeryturze ma starego pieska który zaniemógł. Nie miała siły go uśpić, ani wyrzucić, więc postanowiła go leczyć.
Leczenie niewiele pomaga, bo pies jak nie chodził tak nie chodzi, ale przynajmniej je i nie sika pod siebie. Dama o wątłej budowie ciała codziennie znosi go z 2 piętra, kupuje mu specjalistyczną karmę i zotawia u weta prawie całą swoją emeryturę. Powiedziała że sama czasem nie dojada, bo piesowi karmę trzeba kupić. Wet jest tak wspaniałomyślny (:mad:) że rozkłada jej opłaty za leki i pokarm na raty.
Mówiła że gdyby jej syn się o tym dowiedział...:shake:

Ta rozmowa skłoniła do mnie do dłuższej chwili refleksji.
Człowiek biorąc zwierzę nie jest w stanie przewidzieć czy będzie ono długo żyło i czy będzie zdrowe. Przez całe życie kocha to zwierzę i się nim opiekuje, a co jeśli zachoruje?
Ta kobieta obrała drogę "pomocy za wszelką cenę), ale są i tacy co wyrzucają zwierzaka na bruk, albo zaprowadzają do weta na uśpienie (wiem że takie rzeczy się praktykuje).
Zastanawiam się jaką Wy -ludzie z dogo- obralibyście drogę...
Wiem że ratunek za wszelką cenę, ale co by było jakby się fundusze skończyły? Co wtedy? Czy na bruk? Czy uśpienie? :-(
Uważam że posiadanie zwierząt jest zarezerwowane dla bogatych, bo usługi weterynaryjne narawdę kosztują za dużo!
Głupie szczepienie raz do roku jak się ma 7 szt zwierzyny to jest 175 zł, a gdzie jeszcze inne nieprzewidziane atrakcje?
Czy ktoś mi wytłumaczy czemu to tyle kosztuje do cholery???
Zła jestem na swojego weta, bo mało że naciąga tą kobietę, bo pies i tak nigdy nie stanie na nogach, to jeszcze wpędza ją w długi?
Czy nie może jej poprostu powiedzieć że dla tego psa niema już ratunku???
Naciągacz. Powiedzcie mi co Wy o tym sądzicie???

Link to comment
Share on other sites

wiesz co Agmarek sama nie wiem ....
miałam kiedys kotke zabrana ze schronika w Celestynowie , niestety okazalo sie ma fiv ,ktory był przyczynkiem do białaczki , jezdziłam z nia przez pol wawy do p.suminskiej i mimo ,ze powiadziala mi iz leczenie tylko na chwile przedłuza jej zycie to nie bylam w stanie jej uspic ... byłam doskonale poinformowana ze lecznie nie przyniesie efektow a jedynie da jej kilka dni zycia wiecej...ktoregos dnia postawiłam sobie ultimatum , jesli do czawrtku nie bedzie poprawy ( nie pytajcie mnie dlaczego akurat do czawartku , bo sama nie wiem ) pojde ja uspic , zeby sie nie meczyla...po nieprzespanej ,przepłakanej nocy przyszedł czwartek , wziełam moja kotke na rece i zaczełam ja przepraszac , ze musze to zrobi .... kotka zmarła mi na rekach zalana moimi łzami , nie macie pojecia jak ja jej dziekowałam , ze zdjeła ze mnie ten ciezar , ze uwolniłam mnie od takiego ciezaru....:-(

Link to comment
Share on other sites

[B]Agamarek [/B]póki leczenie miałoby sens to bym psa leczyła [swoją drogą już raz tak miałam, że w ciągu miesiąca poszło mi ponad 3 tysiące :shake:... rachunków nie popłaciłam, na jedzenie nie miałam, ale psa wyleczyłam :evil_lol:]. Za to w wypadku tej pani psa już bym uśpiła - z litości nad nim :roll:

Link to comment
Share on other sites

Agmarek, podejmuje ten temat, bo bardzo niedawno mnie dotknął. Nie wiem czy w Polsce istnieje możliwośc wykupienia ubezpeczenia zdrowotnego dla psa, bo się tym nie interesowałam. Wiem, ze to możliwe np. w Niemczech.
Pól roku temu moja poprzednia ONka zachorowała na ropomacicze zamknięte. Nie będe obwiniać mojego weta, który dawał jej antybiotyk, bo nie miał pewności, zamiast zrobić badania. W efekcie była na cito inna klinika i błyskawiczna operacja. Podobno udana. Pies zmarł w klinice, po kilkunastu godzinach. Za operację zapłaciłam ponad 600 zł.Do końca nie wiem co było powodem śmierci. Za sekcję zwłok też musiałabym zapłacic. Zrezygnowałam. Czekał mnie jeszcze pochówek na psim cmentarzu, też przecież nie za darmo.
Czy wykupienie ubezpieczenia nie byłoby lepszym rozwiązaniem?
Mimo wszystko wiem, że leczyłabym swojego psa, choc miałabym głodować, lub się zadłużyć. Nie mówię tu o chorobach nieuleczalnych, które niosą za sobą cierpienie zwierzęcia. Myśle, że wtedy zdecydowałabym się na eutanazje.

Link to comment
Share on other sites

A ja powie Wam tak:
Są jeszcze lekarze, ktorzy lecza bo kochaja to co robia, ktorzy nie maja wypasionych lecznic, a tylko ogromna wiedze i serce tacy, ktorzy nie domowia pomocy nawet kiedy drzwi do lecznicy sa juz zamkniete od poł godziny, a ktos dobija sie z psem, my mamy takiego lekarza :)
Mamy zreszta samych wspaniałych lekarzy, czasem tylko medycyna przegrywa, pomimo zaangazowania tak wielu osób.

Uspic, nie uspic... kazdy kto stanie przed takim dylematem nigdy do konca nie jest pewiem czy dobra decyzje podejmuje.

Nie wybrazam sobie rozstania z moim Kubkiem, to moj pierwszy pies, a wiem ze taka chwila przyjdzie, co wtedy zrobie... nie wiem, ale wiem, ze do ostatniej chwili bede z nim, odejdzie w domu, wsrod ludzi, ktorzy go kochaja.
Mam nadzieje, ze odejdzie sam, ze nie bede musiała mu pomagac.
Widze po nim upływ lat, wiem ze nie jest juz tym samym Kubusiem co 6 lat temu, dlatego robie badania kontrolne, kazdy najmniejszy symptom jest dla mnie syganałem, nie chce nic przeoczyc.
I chocbym miala wcinac suchy chleb, Kuba bedzie leczony do ostatniej chwili. Po to go bralam, zeby go kochac, a kochac znaczy byc odpowiedzialnym.

Bo poprostu Kubus jest moim wielkim psem bojowym, o wielkim serduchu, w ktorym jest miejsce dla kazdej innej czterołapki.

Nalezy podziwiac ta strasza pania i pomoc jej w miare mozliwosc.

Link to comment
Share on other sites

Najgorsze jest to że piecho tej starszej pani niema żadnych perspektyw na przyszłość, a jednak ona tak bardzo go kocha że nie umie się z nim rozstać :-(
Ja sama stanęłam przed wyborem uśpić - nie uśpić. Uśpiłam kiedy już nie było żadnych perspektyw na przyszłość wydając wcześniej masę forsy na leki i zabiegi. Efekt był taki że przedłużyłam mojemu Maxiowi życie, ale też i cierpienie. Nie szkoda mi już tej kasy którą wydałam, ale tych nerw (moich i mamy). Do końca miałam nadzieję że odejdzie sam. Niestety tak się nie stało. To ja musiałam podjąć tą decyzję która była najtrudniejszą chyba w całym moim życiu.
Mój pies odszedł w domu wśród bliskich, otulony ramionami mojej mamy. Do dziś mam ten obraz przed oczami :-( Nigdy więcej nie chcę dokonać takiego wyboru.
Jednak zastanawia mnie co by było gdybym wtedy nie miała pieniędzy na leczenie. Mówisz Olga pomóc tej pani? Ale jak? Każdy ma swoje problemy i perypetie życiowe. Każdy codzień staje przed jakimś wyborem i musi się z tym zmagać (zazwyczaj) sam.
Orpha współczuję Ci tego co przeżyłaś z tą kotką, a jednocześnie Ci zazdroszczę bo nie musiałaś podejmować trudnych decyzji związanych z jej uśpieniem.
Bela51 Tobie też bardzo współczuję, bo walczyłaś do końca, a jednak w pewnym sensie przegrałaś tak jak wielu innych. Pytanie tylko czy byś się zadłużyła nie mając perspektyw na oddanie tych pieniędzy?
Bonsai_88 sama wiesz że taka decyzja o uśpieniu jest barrrdzo ciężka i potem ma się wyrzuty sumienia, bo może można byłoby spróbować tego czy tamtego.
Przepraszam dziewczyny, ale rozmowa z tą kobietą nastroiła mnie melancholijnie i ciekawa byłam co Wy o tym myślicie.
Ja po odejściu mojego piesa myślałam sobie że mogłam zawsze zrobić więcej. Zamiast zmęczona po pracy wskakiwać do łóżka mogłam iść z nim na spacer, albo porzucać mu piłkę. Niestety tego nie zrobiłam :-(
Wiem że każdy jest tylko człowiekiem, bo wet która przyjechała uśpić mojego piesa powiedziała że miała kiedyś owczarka którego potrącił samochód i pies był sparaliżowany. Po tygodniu zdecydowała się go uśpić, bo wiedziała że już mu nie pomoże. Myślałam wtedy że to głupia baba, ale miała rację.
Kiedyś mój Corsik złapał kleszczysko. Zanim się zorientowałam musiałam na rękachwynosić go z samochodu, zapłacić extra pani wet (bo już było po 21 i kończyła pracę) i jeszcze odwieźć ją do domu. Przeszłam krótki kurs pielęgniarski, a w domu siedziałam z kroplówką w ręku i strzykawkami. Potem przez tydzień zastrzyki i masa pieniędzy. Za to kiedy drugi raz złapał kleszcza (zawsze polował na te zarażone) mnie nie było w domu. Mąż pojechał z nim do innego weta, a ten dał mu zastrzyk i powiedział że za godz. będzie jak nowy. Tak też się stało.
I teraz kto ma rację? Ta pani która przez tydzień kazała mi do siebie przychodzić, czy ten wet który dał tylko jeden zastrzyk???
No i nadal pozostaje pytanie -uśpić nie uśpić- ???
Obym ja nigdy już nie musiała stanąć przed takim wyborem...

Link to comment
Share on other sites

Powiem Ci Olga szczerze że nie chciałabym się z nią więcej zobaczyć :shake:
Miała troskę wypisaną na twarzy, a mimo to nikt nie zareagował (mam na myśli weta i jego pracowników). Miałam stówę więcej, więc cośtam dołożyłam do jej i tak rosnącego długu. Poza tym mam BIGwstręta do swojego weta. Za wszystko. Za to że zdarł ze mnie za sterylkę trzech kotek, za to że nie odebrał telefonu kiedy go potrzebowałam i wogule za to że jest.
W lutym/marcu umówiłam się z nim na sterylizację z Szansą. Niewiem czy nie zmienić lecznicy, bo skąd mam wiedzieć czy jak przyjdzie czas na mnie, to czy też nie będzie ze mnie tak zdzierał dając nadzieję?! :angryy:
W zeszłym roku mój kot miał (podobno) zapalenie oskrzeli. Charczał i dusił się siedząc za łóżkiem. Zaczynam wątpić w jego dobre chęci :shake:

Link to comment
Share on other sites

a też stanęłam kiedyś przed takim wyborem - i uśpiłam.
Miałam sukę, bokserkę, w wieku 12 lat zachorowała. poza innymi dolegliwościami miała zrosty w kręgosłupie które uniemożliwiały jej chodzenie.
Weci nie podjeli się operacji bo otwarcie powiedzieli że raz, są nikłe szanse powodzenia, a dwa prawdopodobnie sunia się nie wybudzi.
Następnego dnia nasza królewna odeszła, odeszła z naszą pomocą, choć to była najtrudniejsza decyzja w naszym życiu.

Odnośnie ubezpieczenie, tak jest, Cztery Łapy w PZU
jutro akurat ubezpieczam swojego Eta.
Po krótce powiem że ubezpieczenie obejmuje 4 warianty, można wybrać wszystkie albo tylko wybrane.
są to:
1. ubezpieczenie od nieprzewidzianych chorób (kwota ubezpieczenia od 500zł do 2000zł)
2. ubezpieczenie od śmierci , kwota chyba ta sama
3. Ubezpieczenie OC (od 500zł do 20 000zł)
4. Pokrycie kosztów pochówku

Ubezpieczeniu podlegają psy i koty w wieku od 6miesięcy do 6 lat, z tym że jeśli pies był ubezpieczany przed ukończeniem 6 roku życia, to po osiągnięciu tego wieku ubezpieczenie może byc kontynuowane do 10lat. Jeżeli natoiast pies nie był ubezpieczany nigdy to psa starszego niż 6 lat nie można juz ubezpieczyc.

Ja ubezpieczam Eta od chorób na 1000zł, od śmierci na 1000zł i OC na 20 000. Rocznie suma jaką muszę zapłacic za to ubezpieczenie to 250zł.

JEst też kilka ale, które właśnie wczoraj przedstawiłam agentce i ma mi to sprawdzić, otóż te 1000zł np od choroby jest do wykorzystania przez rok. Na tyle ubezpieczam i tyle mi pokryją kosztów. Jednak wyczytałam w necie że PZU honoruje rachunki od weta tylko przez pierwsze 3 dni od rozpoznania choroby, czyli udania się do weterynarza, i każdy ten rachunek musi być na minimum 50zł. Ale nie wiem czy tak jest na 100%, umówiłam się jutro ze swoją agentka i ma mi to przedstawić.

Powiem wam jeszcze coś ciekawego. Jesli ma się mieszkanie np w PZU ubezpieczone i jest tam zawarte też OC to pies też jest chroniony tym OC. Więc jeśli pies spowoduje wypadek, to OC mieszkania powinno pokryć koszty. Tak mi powiedziała agentka. Jutro jej zapytam jaki dokładnie ma być zapis w OC domu/mieszkania aby pokrywał takie szkody.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aga i Eto']Powiem wam jeszcze coś ciekawego. Jesli ma się mieszkanie np w PZU ubezpieczone i jest tam zawarte też OC to pies też jest chroniony tym OC. Więc jeśli pies spowoduje wypadek, to OC mieszkania powinno pokryć koszty. Tak mi powiedziała agentka. Jutro jej zapytam jaki dokładnie ma być zapis w OC domu/mieszkania aby pokrywał takie szkody.[/quote]


Tak. Mi też agentka tak tłumaczyła, tylko że ona bardziej dogłębnie to zrobiła. Że jak ktoś sobie nogę złamie na Twoim podwórku, albo Twój pies go pogryzie, to ubezpieczenie to pokrywa.
Ciekawa jestem jak to jest dokładnie z tym ubezpieczeniem psa.
Określenie wieku Szansy jest mało możliwe, bo niema kompletnego uzębienia, ale jakbym przycisnęła weta, to by napisał że ma 6 lat :mad:
Jesteś pewna że starszych psów nie można ubezpieczać???
Chodzi mi tylko o te nieprzewidziane choroby. Z resztą sobie poradzę.

Link to comment
Share on other sites

Agus szukaj dobrego weta z twoich okolic.
Moze ktos cos podpowie, kto jest dobry w tamtych stronach?
Jesli masz jakiekolwiek watpliwosci co do swojego weta, nie ryzykuj.
Pamietaj, ze gra toczy sie o zdrowie i zycie Szansy, a ona nie jest juz podrostkiem, w sile wieku, jest starsza damą.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='olgaj']Agus szukaj dobrego weta z twoich okolic.
Moze ktos cos podpowie, kto jest dobry w tamtych stronach?
Jesli masz jakiekolwiek watpliwosci co do swojego weta, nie ryzykuj.
Pamietaj, ze gra toczy sie o zdrowie i zycie Szansy, a ona nie jest juz podrostkiem, w sile wieku, jest starsza damą.[/quote]


No i właśnie po tej wizycie i rozmowie z tą panią zaczełam mieć wątpliwości czy napewno chcę powierzyć życie i zdrowie Szansy takiemu bezdusznemu człowiekowi.
Wrócę chyba tam gdzie wcześniej leczyłam swoje zwierzaki i nikt nie traktował mnie przedmiotowo.
Jeszcze jedno mnie zastanawia. Jak kastrowałam swojego psa i kota w innym miejscu, to nie podpisywałam żadnych oświadczeń, a jak sterylizowałam kotki, to podpisywałam takie oświadczenie że w razie czego nie będę rościć żadnych pretensji itd. Czy zmieniły się jakieś przepisy???
To był niedługi odstęp czasowy, więc czemu tu podpisywałam taki dokument, a tam nie?
Przyznam że zaniepokoił mnie ten świstek papieru. Nie dlatego że chciałabym ewentualnie mieć jakieś pretensje, ale czytając co może się stać przy narkozie i po kula mi stanęła w gardle. Nie chciałam tego podpisać! Pani mnie uspokoiła że to tylko formalność.
Sama niewiem czemu zaczęłam tutaj jeździć. Może dlatego że miałam bliżej? Że nie musiałam walczyć z kotami, bo przyszedł do domu i je zaszczepił? Pewnie tak.
Teraz zaczynam się grubo zastanawiać. Może nie tyle nad nim, co nad jego pracownicami. Nie lubię tego jak każdego dnia jest inny wet i żaden nie wie o co chodzi.
Tak było po sterylce kotek. Pani mnie opier... że nie byłam z nimi na wizycie kontrolnej, a przecież on był u nas w domu.
Tak samo było ze szczepieniem. wiem że niema obowiązku szczepienia kotów, ale dla własego spokoju sumienia zrobiłam to, bo nigdy nic nie wiadomo. Nie dostałam natomiast żadnych książeczek, ani świstków że takowe koty były szczepione. No właśnie. Chyba zaraz do niego zadzwonię w tej sprawie :mad:
Wiem że on ma dużo spraw na głowie, ale dla mnie TO jest ważne!

Link to comment
Share on other sites

Ja tez bardzo nie lubie lecznic, w ktorych co rusz jest ktos inny na duzurze.
Dlatego mamy jednego sprawdzonego, ktory zna moje słoneczko od dawna, a dla Kubka tez mniejszy stres, bo zna lekarza i wie ze z jego rak nie spotka go nic złego.
Wizyty u weta dobrze mu sie kojarza, czasami az za dobrze, bo jak tylko wysiadzie z auta gna do gabinetu ile sil w nogach, nie patrzac na to, ze w poczekalni sa inni pacjenci :)
Reakcja odwrotna niz u innych psów, ale u niego wszystko jest odwrotnie, wiec juz nas nic nie zdziwi :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='olgaj']Ja tez bardzo nie lubie lecznic, w ktorych co rusz jest ktos inny na duzurze.
Dlatego mamy jednego sprawdzonego, ktory zna moje słoneczko od dawna, a dla Kubka tez mniejszy stres, bo zna lekarza i wie ze z jego rak nie spotka go nic złego.
Wizyty u weta dobrze mu sie kojarza, czasami az za dobrze, bo jak tylko wysiadzie z auta gna do gabinetu ile sil w nogach, nie patrzac na to, ze w poczekalni sa inni pacjenci :)
Reakcja odwrotna niz u innych psów, ale u niego wszystko jest odwrotnie, wiec juz nas nic nie zdziwi :)[/quote]

No to faktycznie Kuba jest jakiś inny :razz:
Mój pies u weta chowa się w najciemniejszy kąt, a już do gabinetu wchodzi "na rękach" i oczywiście w kagańcu :evil_lol:
Takie małe bździdło, ale kąsa do krwi :roll:
Chyba jednak będę jeździła tam gdzie wcześniej. Co prawda gabinet mniejszy i mniej exclusiw, ale przynajmniej miła obsługa :lol:
Olga. Jak to jest z tymi oświadczeniami przed sterylką? Mogłabyś zapytać Łukasza?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Agmarek']
Przyznam że zaniepokoił mnie ten świstek papieru. Nie dlatego że chciałabym ewentualnie mieć jakieś pretensje, ale czytając co może się stać przy narkozie i po kula mi stanęła w gardle. Nie chciałam tego podpisać! Pani mnie uspokoiła że to tylko formalność.[/quote]

Ja to podpisywałam przed każdą narkozą mojego psa czyli 3 razy (2 razy wycięcie nowotworu, raz zdejmowanie kamienia z zębów) i też za pierwszym razem byłam zbulwersowana i słabo mi się zrobiło jak to przeczytałam ale to podobno właśnie zwykła formalność... zeby własciciel zwierzaka nie mógł o nic oskarżyć weta....

Biedna ta kobiecina z psem, co opisujesz :shake:
Z jednej strony mogłabyś jej to Ty powiedzieć ale z drugiej pewnie i tak by nie posłuchała bo przecież to wet ma status jakiegoś tam, powiedzmy, 'autorytetu' i to jemu taka osoba ślepo ufa... :shake:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...