Jump to content
Dogomania

psia eutanazja


Falkor

Recommended Posts

Arima, wlasnie to jest to.
Nie chcialabym zeby nowy pies byl dla mnie zastepstwem, substytutem, chce go tak samo kochac,
tylko nie wiem czy tak szybko po stracie jednego psa uda sie bez obciazania wlasnego sumienia i nowego psa przyjac do siebie kolejnego?

Hanca
uwierz, ze te same pytania dreczyly mnie przez ostatnie tygodnie, tez sie zastanawialm nad cudami, nad moralnoscia i wiara.
teraz wiem napewno, ze kiedy zwierze zaczyna cierpiec i leki nie pomagaja trzeba mu pomoc odejsc. Nasz przyjaciel nie zasluguje na cierpienie, tym bardziej jesli sami go na nie skazujemy.
dla zwierzaka to ulga w cierpieniu, my rozpaczamy i cierpimy po ludzku, ale to nasz egoizm i strach kaze nam zwlekac w podjeciu decyzji.

Zycze Ci duzo sil i wytrwalosci, wiem jak trudno sie czeka :(

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 97
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

"to nasz egoizm i strach kaze nam zwlekac w podjeciu decyzji" - niestety to prawda - tez sie balam tej decyzji, myslalam, ze bede slaba, nieodporna psychicznie. Ale z tej calej milosci do Atosa - nie moglam sie zgodzic na to, by cierpial. I wtedy stalam sie silna!.


Matyldo 1975 - nie bedziesz kochac tego psa tak samo, bedziesz kochac inaczej. Dwoch milosci nie mozna orownac. Mysmy musieli uspac Atosa 22 pazdiernika, za Tosia w ogien bymwskoczyla, byl moim ukchanym pse, niestety ... Kiedy tullam sie do martwego juz Tonia powiedzilam, ze nie chce juz mnie zadnego psiaka wiecej. Nasz weterynarz - usmiechnal sie stanowczo oswiadczyl, ze muszei to jak najpredzej. No ijest! Nie zastepca, a nastepca - inny, kochany, ale inaczej. Nastepnego dnia pojechalismy do hodowli po Agata. Po pocieszka, bo tak jest. Myslalam, ze za wczesnie decyduje sie na kolejnego zwierza, ale teraz wiem, ze dobrze sie stalo, i za to dziekuje mezowi., ktory zmusil mnie 7 miesiecy temu (dokladnie!!!) , by pojechac i wrocic z "mlodym'. Zycie nabralo sensu i barwy, a "pocieszek" jest tak absorbujacym psem, ze i ja wracam do psychicznej rownowagi. Kocham Go ale inaczej!!! Po prostu moje serducho, jak juz kiedys gdzie napisalam, podzielilo sie na 2 czesci...

Link to comment
Share on other sites

Sota, pewnie tak jest, ze nowy pies wciaga zupelnie, bo poswieca sie mu kazda wolna chwile, zajmuje nim, pielegnuje, nie ma wiec czasu na rozpamietywanie...
i pewnie masz tez racje, ze zwierzolubni maja takie wielkie serducha, ze nie jeden, ani dwa psy tam sie zmieszcza, ale cala wataha ;)

caly weekend chodzilam jak struta, ciagle wszedzie slysze Tosie, a to jak wychodzi po schodach, a to jak sie kladzie pod drzwiami do lazienki, kiedy sie kapie, a juz zupelnie zamarlam jak zobaczylam, ze Tato nie zamknal bramy wjazdowej do domu.

chyba rzeczywiscie pora na NASTEPCE, bo inaczej wykoncze siebie i swoja rodzine

Link to comment
Share on other sites

U nas zadecydowal maz, bo jak pisalam ja chcialam rozpamietywac, choc stale mysle o tosku, poprostu mysle o 2 moich kochanych psiakach. Ty do tej decyzji musisz dojrzec. I tak jak napisalam na Teczowym mosce - najtrudniejsza jest pierwsza godzina, pierwszy dzien, piewrszy tydzien, miesiac, rok - wszystko jest i bylo trudne, kiedy sie kochalo i nadal kocha.
Jeli moge ci cos doradzic, choc sa rozne szkoly - mysmy wybrali psa - nastepce - innego, zupelnie innego, by nie porownywac na korzysc jednego lub drugiego i teraz mysle, ze byl to swietny pomysl. Bardzo serdecznie pozdrawiam!!!!

Link to comment
Share on other sites

Matyldo 1975 , mój Harley odszedł, nie został uspany, przeżywałam to strasznie ,miesiąc zupełnie wykreślony z życiorysu ,kolejne tez do niczego ,ale musiałam pracować.Wtedy mój mąż ,a było to dokładnie 3 msc po śmierci Niuńka,zdecydował że jedziemy po szczeniaka.Wybraliśmy psa zupełnie innego ,żeby nie przypominał nam Harleya wizualnie.Nadal tęsknię ,ale mam sie kim opiekować ,o kogo martwić i kochać ,bo Ozzyego także bardzo kocham .Więc nie wahaj się i tak cię ta nowa miłość gdzieś dopadnie , chwyci za serce i będą 2 istotki do kochania....
Hanca , wiesz że możesz na mnie liczyć ,więc pisz gdyby coś....

Link to comment
Share on other sites

17 maja 2005r miedzy 21.30-22 odeszla moja pierwsza i ukochana sunka.Byla z nami przez prawie 13 lat.Choroba okazala sie nieuleczalna(nerki) a ona gasla w oczach z dnia na dzien.Nie jadla,byla slaba nie chciala chodzic,caly czas spala.Mila taki bol w oczach ze nie umialam patrzec jak cierpi a cierpala straszliwie bo ostatni tydzien to biegunka z krwia i wymioty.Mialm wrazenie ze poczekala do komuni mojego synka(15maja) bo w ciagu dwoch dni stan jej sie strasznie pogorszyl.Pamietam jak przywiozlam ja do domu w kocyku malutkie zawiniatko na moich rekach,na moich rekach rowniez odeszla.Ciagle jeszcze nie potrafie o tym rozmawiac-starm sie ale to jest bardzo trudne.Wciaz pamietam jak lezy w kocyku,glaszcze ja tule i placze a ona dostaje "glupiego jasia",narkoze i ostatni zastrzyk.To co sie wtedy czuje jest niedoopisania. :(

Link to comment
Share on other sites

Rysiczka, trzymaj sie i (*) dla suni.
Moja Tosia odeszla w tym samym tygodniu tyle, ze w piatek :(
pewnie biegaja teraz razem po zielonych lakach za teczowym mostem, nie cierpia, juz je nic nie boli...
a dla nas czas na to, aby dac dom innym psom, w koncu tyle ich czeka na swojego czlowieka

Bardzo wymowny jest tekst ze strony Stowarzyszenia Amicus:
[url]http://amicus.malopolska.pl/[/url]
Twój najlepszy Przyjaciel pożegnał się z Tobą i odszedł po Tęczowym Moście do Ogrodu Psiej Szczęśliwości. Był przez Ciebie kochany i kochał Ciebie. Był najwspanialszym, najpiekniejszym i najmądrzejszym psem. Może widziałeś jak cierpiał i cierpiałeś wraz z nim z bezsilności. I może powiedziałeś sobie "Nigdy więcej takich cierpień i nigdy nie będzie drugiego takiego psa".
Pomyśl sobie co będzie jak się spotkacie kiedyś za Tęczowym Mostem. Ile radości z powtórnego spotkania! Ale gdy już się nacieszycie ponownym spotkaniem może Twój przyjaciel zapyta [b]"co zrobiłeś dla moich braci którzy niechciani, zagubieni lub opuszczeni przez swoich zmarłych opiekunów cierpią w dożywotnich więzieniach zwanych przez ludzi Schroniskami?" [/b]
W betonowych zagrodach, w tłoku, bez nadziei na radosny spacer ze swoim opiekunem. Dzień po dniu, rok po roku...... A przecież i oni mogli by być tymi najwspanialszymi, najpiękniejszymi i najmądrzejszymi. I może nawet kiedyś byli?
Nie pozwól by kąt, miska, posłanie, obroża i smycz Twojego najlepszego Przyjaciela znalazły sie w śmietniku. Niech Twoje wrażliwe serce podejmie decyzję by rozjaśnić resztę życia jego bratu, nie bacząc na to że i on kiedyś Cię pożegna. Obaj będą Ci wdzięczni!
W SCHRONISKACH CZEKAJĄ NA CIEBIE SKAZAŃCY, URATUJ CHOĆ JEDNEGO!!


Dziewczyny, ja juz dojrzewam do tej decyzji, a ponagla mnie i upewnia w niej moj syn, ktory juz nie moze sie doczekac psiego towarzysza. strasznie pusty jest dom bez futra, mimo, ze innych futrzakow mamy pod dostatkiem, ale co pies to pies!

Link to comment
Share on other sites

"Znajoma" ma do do oddania (bo uspi podobno - mnie to przeraza0 szczeniaki po owczaru niemieckim - 8 tygodniowe...
rysiczko - my, ci ktorzy napisali cos w Teczowym moscie wiemy co czujesz - to bol, tesknota i strach - nie sa do opisania - ale wiedz - jestesmy z Toba!!! Moj Atos odszedl 22 pazdzirnika 2004 roku - to najgorszy z dotychczasowych dni - teraz jest "mlody" i MUSZE o niego dbac!!!!

Link to comment
Share on other sites

[quoteMatylda1975"]Rysiczka, trzymaj sie i (*) dla suni.
Moja Tosia odeszla w tym samym tygodniu tyle, ze w piatek :(
pewnie biegaja teraz razem po zielonych lakach za teczowym mostem, nie cierpia, juz je nic nie boli...
a dla nas czas na to, aby dac dom innym psom, w koncu tyle ich czeka na swojego czlowieka
[/quote]
Dziekuje :cry: Mam nadzieje ze masz racje i nasze sunie biegajateraz tam razem.
[quote name='sota36']"rysiczko - my, ci ktorzy napisali cos w Teczowym moscie wiemy co czujesz - to bol, tesknota i strach - nie sa do opisania - ale wiedz - jestesmy z Toba!!! Moj Atos odszedl 22 pazdzirnika 2004 roku - to najgorszy z dotychczasowych dni - teraz jest "mlody" i MUSZE o niego dbac!!!![/quote]
Dziekuje,ja mam jeszcze trzy psiaki ale miomo wszytsko bardzo brakuje nam strauszki. :cry:

Link to comment
Share on other sites

To i ja powiem slowo od siebie. Mam za soba juz dwie eutanazje.
W pierwszym przypadku moja sunia bokserka miala 13 lat. Nie doszla do siebie po kolejnym ataku padaczki. Odeszla w maju, 4 lata temu. Bolalo bardzo, w koncu to byla moja "siostrzyczka". Niestety znowu w maju - tego roku - zmuszona bylam poddac eutanazji kolejna, niespelna 2 letnia suczke. Oxanka - jak sie okazalo - miala wiecej chorob niz moglo pomiescic jej malutkie, poltorakilogramowe cialko (yoreczka). Robilam wszystko, co tylko bylo dla mnie mozliwe zeby ja ratowac. Mimo, iz stan jej zdrowia pogarszal sie, tak naprawde odeszla w ciagu tygodnia. Ostatnie 3 dni lezala sparalizowana, nekana atakami padaczki i atakami serca. Lypala powietrze jak ryba bez wody. Lekarz i ja za nim dalismy jej 3 dni na sterydach, na chocby "pol kroku do przodu". Niestety nie zrobila ich. Najgorsza byla wlasnie decyzja.... a ja bylam z nia do konca, glaszczac i szepczac "spij malutka, bedzie dobrze...."
Teraz mam kolejna sunie, zupelnie innej rasy - to dobry sposob. Chyba nie moglabym miec "takiego samego" psa jednego po drugim. Mimo, iz Oxa byla zupelnie inna, porownan nie da sie uniknac. Tym bardziej, ze wciaz zywe sa w pamieci obrazy Oxanki jako szczeniaka. Wciaz wieczorem potrafie ryczec i myslec "po co mi nowy pies, ja chce Oxanke" by za chwile sama siebie przywolac do porzadku. Oxanka do mnie nie wroci, a ja mam kolejna istotke, dla ktorej jestem calym swiatem. I wiem, ze tesknota kiedys sie zmniejszy, porownania sie skoncza....
Zastanawiam sie czasem, czy nie za szybko wzielam nowego psa... ale czy teraz, czy pozniej... i tak bym przez to musiala przejsc...

Link to comment
Share on other sites

Witajcie! Mam troche problemów z komputerem, straciłam hasło, nie dostałam jeszcze mailem nowego i nie moge nic Wam napisać. Ciągle mam jakieś problemy, i z Tinką i z moim króliczkiem, sama też jestem chora i biore zastrzyki. Dziękuje bardzo za pamięc o Tince. Ona czuje się w zasadzie bez zmian, bierze dalej Encorton po 20 mg na dobe, ma po tym wilczy apetyt, je 5 razy dziennie. Jest dużo słabsza niż kiedyś, już musze jej pomagac przy wskakiwaniu na kanape, widac także że rosnie jej brzuszek (guz). Dyszy już coraz bardziej, czasem nawet jak siedzi, po wyjsciu na dwór to juz obowiazkowo. Nadal jest w miare wesoła, merda ogonkiem, cieszy sie na nasz widok, nawet wczoraj bawiła się zabawką, więc mam nadzieje, że jeszcze nic jej nie boli, lub troszke tylko. Chyba bardzo ją rozpieściliśmy w ostatnim czasie, bo wszędzie za nami chodzi, prosi o jakiś smakołyk i za bardzo nie chce słuchać. Ale też nikt po niej nie krzyczy. jak tylko odzyskam hasło i uruchomię swojego kompa, napisze więcej. Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za pamięć. Hanca
Hanca poprosiła mnie o wklejenie tego postu co czynię .
Trzymamy kciuki aby Tinka była z nią jak najdłużej. :kciuki:

Link to comment
Share on other sites

dzieki Alicja, bo naprawde juz sie martwilam jak sobie Hania radzi...
bardzo sie ciesze, ze Tinka w miare dobrze czuje sie na lekach
u mnie wygladalo to dokladnie tak samo, Tosia miala wilczy apetyt po sterydach i tez byla coraz slabsza, ale do ostatniej chwili cieszyla sie z zycia
wiem Hania jak Ci trudno, masz moje wsparcie duchowe
trzymaj sie dzielnie i ucalowania dla Tinki

ja juz mam nowego piesa - temat w PWP - juz w nowym domu
[url]http://www.dogomania.pl/index.php?name=PNphpBB2&file=viewtopic&t=24034[/url]
i powiem Wam, ze to naprawde najlepszy sposob na pustke i bol po odejsciu psiego przyjaciela

Link to comment
Share on other sites

Nafesza , w moim przypadku było tak samo mam kolejnego psa , ale każdy inny od poprzedniego /a nie obyło się bez porównań i płaczu po nocy , teraz to najczęściej płaczę czytając PwP /
Matylda ,wyściskaj mocno moją imienniczkę /w końcu Allaska jak zdrobniale brzmi Ala :lol: /.
Hanka nie miała dostępu do swojego kompa .Nie wiem jak teraz sprawa wygląda ,ale myślę ze nic się nie zmienilo /mam ogromną nadzieję , ze nie na gorsze/.Myślę że Tinka jeszcze troszkę z nimi pobędzie :kciuki:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nefesza']Zastanawiam sie czasem, czy nie za szybko wzielam nowego psa... ale czy teraz, czy pozniej... i tak bym przez to musiala przejsc...[/quote]

a kiedy jest lub nie jest za późno....Somie rodzice pomogli odejść 14.11.2002. dzień później zabił się Jerry. wytrzymali tydzień. po tygodniu wpakowali się w samochód i pojechali do hodowców Somy zapytać się o miot. za wcześnie ?? nie sądzę. dla nich dom bez psa jest pusty.... inna sprawa, że znaleźliśmy innych hodowców i na Pressa czekaliśmy ponad pół roku....

zdarzało się, że gdy Press dawał mi w kość tak, że już nie mogłam, siadalam, brałam do ręki zdjęcia śmieszka-Jerrego i ryczałam, że ja chcę do tamtej uśmiechniętej mordki, bo już nie mam siły, bo co to za wiek 7 miesięcy na pożegnanie z psem....że tamten powinien żyć i wszystko byłoby OK :cry: ale to były tylko chwile słabości

jeśli naprawdę kocha się psy, to dla każdego następnego znajdzie się osobne miejsce w serduchu. i nigdy nie będzie za wcześnie lub za późno...

a kiedy eutanazja?? nie wiem...ale wydaje mi się, że trzeba przygotować samego siebie psychicznie, bo najgorzej zrobić to, nie dojrzawszy do tej decyzji

oczywiście, zawsze istnieje szansa...może pies zareaguje na jakiś super wypasiony lek...ale może nie zareagować i się potwornie męczyć.... pies nie myśłi o tym, czy przeżyje jeszcze miesiąc, czy pół roku, nie myśli o niebie i piekle. pies patrzy na Ciebie w pewnym momencie i wie, że boli tak bardzo, że już nie może. wie, że już nie chce żyć...

Soma była operowana raz. le to był guz sutka-daje łatwo przeżuty. i przerzuty były. nie chcieliśmy więcej ruszać. przeszła wiele narkoz w życiu. a teraz była już stara...w pewnym momencie miała ciężie chiwle. po prostu przestało jej się chcieć żyć. jeśli nie reagowała nawet na powrót ukochanej mamy-panci....to było wiadomo, że juz naprawdę źle się czuje. były ze soba bardzo zżyte i normalnie, choćby nie wiem, jaka choroba, to by było nie do pomyślenia...potem przyszedł Jerry i Soma zmobilizowała się jeszcze na pół roku walki. odżyła, zaczęła się bawić w zapasy, truchtane gonitwy, na ile jej ciałko pozwalało....żyła sobie tak z tymi przerzutami, dopóki mogła. jak jej podrósł ten szyi, dostała szeroką, skórzaną obrożę, żeby nic nie z podrażniało, chodziła w swoim tempie. potem zaczęła dostawać silne leki przeciwbólowe.

w pewnym momenice przestały działać. budziła się w nocy i wyła. w dzień, niemal cały czas na wszystko i wszystkich warczała. nie było sensu. kiedy taki stan utrzymywał się przez kilka tygodni, nasilając się....mama zadecydowała, że to koniec, że juz tak nie można.

i Soma odeszła. w naszym samochodzie (wszystkie nasze psiaki były zawsze fanami motoryzacji :wink: ). mama była przy drugim zastrzyku. pierwszy, ogólnie usypiający (taki jakby "głupi jaś") Soma dostala po prostu w gabinecie. lekarz zadecydował, znając mamę, jej silny związek z psem i nerwowość, ze mama za bardzo będzie histeryzować i to naprawdę będzie koszmar i dla nich i dla psa. i ja się z tym zgadzam. kiedy już poszedł pierwszy zastrzyk, poszli z sunią do samochodu, tam dostała drugi zastrzyk i czekali wpsólnie, aż odejdzie....

jeśli masz więc wątpliwości, kiedy się rozstać....zajrzyj głęboko psu w oczy i w swoje serce. a jeśli zdecydujesz, że to koniec, wybierz się z nim na ten ostatni spacer i odprowadź go na tamten świat


P.S. od operacji Soma żyła jakies półtora roku. vet powiedział, ze nigdy nie widział psa z taka wolą walki o życie

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ka-ka'][. wytrzymali tydzień. po tygodniu wpakowali się w samochód i pojechali do hodowców Somy zapytać się o miot. [/quote]

U mnie trwało to jeszcze krócej, bo 5 dni od śmierci mojej Muszki :lol:
W dniu śmierci nawet mi do głowy nie przyszło, że mogę kiedykolwiek mieć nowego, innego psa - dla mnie to oznaczało, że zdradzę Muchę.

Koszmarna była pierwsza noc- zawsze na drugiej połówce wyrka spała moja ruda...a tu taka pustka - specjalnie nie rozkładałam łózka, żeby tego nie czuć.
Musiałam chodzić do pracy - a tam myśli krążyły wokół mojej psi. Wracałam do domu - i jeszcze gorzej - moja mama w koszmarnym stanie, ciągle płacząca..
I wtedy zaczęłam napomykać o nowym psie - z początku nieźle mi się oberwało od mojej mamy.... :-?
Trzeciego dnia kupiłam "Twojego Psa" i szukałam ogłoszeń o goldenkach do sprzedaży....i znalazłam :lol:
Zadzwoniłam i okazało się, że tatuś mojej Dumki mieszkał niedaleko mnie - pojechałam tam z mamą (wszystko się działo w tempie ekspresowym - teraz mama się śmieje, że do końca nie sądziła, że KUPUJEMY nowego psiaka :lol: ). Tam napadły na nas dwa przemiłe potwory - tak, tak - moja rodzinka nie zdawała sobie sprawy, że goldeny to dość sporawe psy :lol: :lol: :lol:
Potem dzika wieczorna jazda po "szczeniaczka" - tam ujrzałyśmy 4-miesięczne "bydlątko", które siedziało w kącie i smutno na nas zaglądało :lol: . Szybka decyzja - ten, albo żaden inny. Jazda powrotna, pierwsza noc z nowym psem, koszmarna alergia, biegunki, zjadanie mebli.....Szybko trzeba było zająć się nowym potworem :lol: :lol:
Za 1,5 miesiąca dołączyła do nas Pysia....
I teraz wiem jedno:
Moja Mucha była psem wyjątkowy, cudownym, niezapomnianym...moja pierwsza psia przyjaciółka :lol:
Ale gdybym nie wzięła do domu tych moich wariatów to nie wiedziałabym, że może istnieć jeszcze większe psie oddanie, większa psia miłość w tych czarnych ślepiach...to jak oddane są teraz moje sunie nie mogę nawet porównywać z moją poprzednią Muchą (ta naprawdę miewała muchy w nosie)
I NIGDY nie będę żałować tamtej spontanicznej chwili....zwłaszcza jak patrze na moje bydlątko leżące na moich stopach śliniąc się niemiłosiernie :lol: , a druga śpi wtulona na kolanach!!!

Link to comment
Share on other sites

jeśłi masz więc wątpliwości, kiedy się rozstać....zajrzyj głęboko psu w oczy i w swoje serce. a jeśli zdecydujesz, że to koniec, wybierz się z nim na ten ostatni spacer i odprowadź go na tamten świat

Jak pieknie napisane!!! U nas dokladnie tak bylo (patrzcie link Teczowy Most- Atos). Minelo tyle czasu, robie dopiski,ale tylko raz przeczytalam calosc i ryczalam i rycze jak bobr - jeszcze za wczesnie... Lubie Teczowy Most odwiedzac, bo wtedy wiem, ze jestem jeszcze blizej Tosia, ale to boli...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sota36']jeśłi masz więc wątpliwości, kiedy się rozstać....zajrzyj głęboko psu w oczy i w swoje serce. a jeśli zdecydujesz, że to koniec, wybierz się z nim na ten ostatni spacer i odprowadź go na tamten świat

Jak pieknie napisane!!! U nas dokladnie tak bylo (patrzcie link Teczowy Most- Atos). Minelo tyle czasu, robie dopiski,ale tylko raz przeczytalam calosc i ryczalam i rycze jak bobr - jeszcze za wczesnie... Lubie Teczowy Most odwiedzac, bo wtedy wiem, ze jestem jeszcze blizej Tosia, ale to boli...[/quote]z całą pewnością każde z nas które już przeszło śmierć swego przyjaciela nie raz zaglądało Na Tęczowy Most , niejedną łzę wylało ale tak jak już ktoś napisał w naszych sercach i pamięci jest bardzo dużo miejsca , więc przytulmy kolejnego przyjaciela........

Link to comment
Share on other sites

I w koncu nastapi taki moment, ze wspominajac bedziemy dziekowac, ze byly z nami.... po prostu byly.... dziekowac za czas, jaki z nami spedzily.... i cieszyc sie wspomnieniami.....
(Ja za Oxanka wciaz placze..... a juz nie daj Boze jak zaczynam ogladac zdjecia.....)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

A co jeśli pies jest młodziutki? czy mam jeszcze latac po wetach i szukac ratunku jak widze ze wyniki sa jednoznaczne? czy to nie jest mamienie siebie i meczenie psa? uspokajanie swojego sumienia? i przdewszystkim jak ja to powiem dziecku

Link to comment
Share on other sites

[quote name='espeso']A co jeśli pies jest młodziutki? czy mam jeszcze latac po wetach i szukac ratunku jak widze ze wyniki sa jednoznaczne? czy to nie jest mamienie siebie i meczenie psa? uspokajanie swojego sumienia? i przdewszystkim jak ja to powiem dziecku[/quote]ciężko jest w takich momentach.Ale jeśli diagnoza jest ostateczna.....no właśnie zawsze pozostaje ta straszna niepewność ,czy aby napewno zrobiłam wszystko....nie potrafię ci doradzić :( ...nie potrafię cię pocieszyć...wiem tylko co czujesz... :(

Link to comment
Share on other sites

Chciałabym wiedzieć czy coś ją boli, nie widać zeby cierpiała w sensie czysto fizycznym. Jest bardzo słaba , leży śpi nie chce już prawie wstawać, nie jje, nie chce już pić -tylko z mojej ręki...ale nie mogę zawieść jej do lecznicy...moze lekarz mógłby przyjechać do nas do domu...albo może czekać moze ona mogła by jednak odejść naturalnie? matko nie sądziam ze będę przechodzić przez coś takiego...teraz rozumiem

Link to comment
Share on other sites

Dlaczego nie mozesz jej zawiesc do lecznicy?
Bywaja jednak weci, ktory przyjezdzaja do domu - ale podejrzewam, ze jest to ekstra platne.
Jezeli sunia jest slaba, nie rusza sie, nie je i prawie nie pije to uwierz mi cierpi wlasnie sensie czysto fizycznym. Pies nie zawsze musi skamlec czy piszczec - niektore cierpia w ciszy.... i ich bol mozna dojrzec tylko w ich oczach....
A czekac i patrzec, jak odchodzi "naturalnie" jest... nieludzkie :( Jesli zdecydowalo sie na psa, to zobowiazalo sie do opieki nad nim i podejmowania za niego decyzji... on jej podjac nie moze... a smierc z wycienczenia nie jest bezbolesna... wstrzymywanie sie od eutanazji, gdy nie ma nadziei.. to cierpienie psa przez nasze slabosci... ze nie potrafimy podjac decyzji....
Tym bardziej, ze jak wynika z wczesniejszych postow - patrzyloby na to dziecko...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...