Jump to content
Dogomania

Lumpowe historyjki (i Mafijne)


M@d

Recommended Posts

  • Replies 1.4k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Jak już pisałem, odcinek ogrodzenia sforsowany przez Yodę został obudowany druga warstwą siatki (przed tujami, dodatkowymi linkami podwyższającymi to ogrodzenie do ok 1,70 wykorzystując aspekt, ze co innego skok z pomiędzy krzaków na d siatka na pusty trawnik, a co innego skok nad siatka w gęstwinę krzaków.
No i wczoraj sąsiad nie dzwonił, wracamy i SUKCES!, Yoda w domu, inspekcja ogrodzenia nie wykazała śladów prób podkopu (czego się obawiałem.. Yodę wygłaskaliśmy i pochwaliliśmy za wzorowe zachowanie!
Wieczorem poszedłem przeprosić sąsiadów za poprzednie ekscesy Yody i umówić się na weekend, bo z ich strony ogródka będzie mi łatwiej podejść do ogrodzenia i zbudować "zasieki".
Poinformowałem sąsiadów o planach i wyraziłem nadzieje, że ta tymczasowa konstrukcja do soboty skutecznie powstrzyma Yode od wizyt.
Na co sąsiedzi mi odpowiedzieli ...
- Ależ on dzisiaj u nas był w ogródku!
- .........................eeeee..........eeeee.........że co proszę?
.............. iiii......co?.......jak?.........eeeeeee.... ????
- No tak, rano! A o której Państwo wyszli do pracy, bo to chyba zaraz po tym...
- No 7.10
- Aaaa... no bo on był 7.15...
- I co?
- I nic. Pochodził sobie, poniuchał. Nie zareagowaliśmy po za pierwszym razem, to był przestraszony i skomlił po płotem, a teraz wyluzowany z ogonem do góry przechadzał się i dobrze bawił ...
- Eeee ... i co potem?
- Potem? Po pół godzinie znudziło mu się i przeskoczył z powrotem do waszego ogródka ...
- Eeeeeeeeee?............
- To ja bardzo przepraszam... coś spróbuję jeszcze wymyśleć!
- A, nie ma problemu, agresji nie wykazuje ...

No i tak to było.
Wykonałem nocna robotę i pozastawiałem tam jeszcze prowizorycznie do wysokości prawie 2 metrów, niestety konstrukcja słabowita, więc jak desperat skoczy do góry to powyżej metra da radę staranować kratki i się przedrze ...
Liczę, na to, że już sobie powąchał, a za drugim razem już mu nikt nie dał kiełbasy, wiec motywacja może mu spadnie ...
No cóż... niedawno skończyłem prace, idę do domu i niedługo się okaże :)
Trochę się boje co będzie, bo on jest skoczny, co już wcześniej kilka razy udowodnił, ale to już inne zaległe historyjki (czekające w kolejce na opisanie...)

Link to comment
Share on other sites

Taaa...
No więc dzisiaj wróciliśmy do domu, kratki podwyższające nienaruszone, pies w domu, sąsiedzi nic nie mówili. Wszystko OK.
Obiad, spacer, głaskanie na kanapie etc.
Wstaliśmy z kanapy, żona pod prysznic, jak do kompa, 5 minut później dzwonek do drzwi.
Patrzę ... sąsiadka...
No i sąsiadka melduje, ze mój pies dzisiaj przeszedł do nich... eeee...
A kiedy? - pytam.
A .. teraz jest u nich ...
....eee...
To nie możliwe, właśnie leży na kanapie! Idę pokazać, a psa nie ma ! W ogródku też!
Biorę smycz. Idę do nich ... a tam .... przed szybą balkonową stoi Yoda, cieszy ryja i wachluje ogonem ......
Inspekcja konstrukcji ogrodzenia wykazała, że odgiął siatkę na dole. Przystawiłem ją teraz paletami po brykietach i belkami drewna, może na jutro wystarczy....

Teraz to wygląda tak ...

1 -siatka
2 - kratki
3 - palety i belki

[IMG]http://i48.tinypic.com/2w36sg2.jpg[/IMG]

W sobotę kopie rowy przeciwczołgowe, wilcze doły i zaminuję teren. Siatkę pod prąd i oplote drutem kolczastym, a z desek zbuduję wieżyczkę z reflektorem i działkiem Gatlinga sterowanym komputerowo ...
Ściągnąłem wzór umocnień stosowanych na granicy w Północnej Korei, może się sprawdzi i tutaj! :D

Edited by M@d
Link to comment
Share on other sites

łomatko co za gość z niego! ale miał farta, że do Was trafił bo inny to by go już dawno albo oddał albo zgubił...

a co mu się tak podoba u sąsiadów??? nie wystawiają jakiegoś żarcia? bo moja sąsiadka wystawia - dla biednych wiejskich piesków - oczywiście najczęscie przy tym żarciu są moje :mad:

Link to comment
Share on other sites

@ Saththa - huśtawka jest artefaktem pozostawionym przez poprzedniego właściciel, który miał 2 dzieci. Istnieje sobie bo mi się nie chce wspinać na 4 metry na drzewo, żeby ją odczepić :D
Co do min to fakt! Po nadepnięciu na minę może go wywiać za ogrodzenie (a przynajmniej większość jego osoby) i do tego zmieni się po tym nie do poznania na tyle, że obroża może nie dać się założyć! :diabloti: Hmmm....
No to chyba z pola minowego zrezygnuję! :eviltong:

@ Litterka, palety leża na ziemi i nieznacznie tylko podwyższają możliwość skoku, więc raczej nie. Ale kto go tam wie? Po ostatnich 3 dniach za nic już nie ręczę :P

@ Malawszka - kto go tam wie? Może kiełbaska otrzymana podczas pierwszej wizyty była wyjątkowo dobrej jakości i liczy na kolejny pyszny poczęstunek? Może żarcie kota sąsiadów gdzieś zlokalizował (o ile jakieś wystawiają obecnie na zewnątrz, choć wątpię, bo kot teraz przeważnie siedzi w domu)? Może wychowywał się z dziećmi,a sąsiedzi mają dwie dziewczynki i w Yodzie może jakiś sentyment się odezwał?
Nie mam pojęcia!
Co do wyrzucenia, to nie ma szans - u nas psy dostają "dożywocie". Wytrzymaliśmy pół roku demolki Mafii, to wytrzymamy i to. No chyba, ze taki pies wykazywałby jakieś ekstremalne zachowania np. zagrażające życiu lub zdrowiu naszemu lub naszych rezydentów... Wtedy musielibyśmy się niestety rozstać ...
Mafia przez wiele miesięcy szarpała nam nerwy zwiewaniem do lasu i powracaniem pod koniec spaceru. Kajman jak się przestraszył to wiał w las i wracał po furtkę, tylko Lump się zawsze pilnował.
Zatem największe niebezpieczeństwo, to, że go "zgubimy", bo nie zamierzamy skazać psa na wieczne chodzenie na smyczy. Trenujemy z nim na zamkniętym terenie i na tym terenie ładnie się pilnuje i przychodzi na wołanie. Nawet zaczął już trochę reagować na wibracje obroży! (poziom wibracji 75/100). Niestety na nieogrodzonym dostaje głupawki i na nic nie reaguje. Wieczorem na razie nie ryzykujemy, ale w weekendy w dzień będzie spuszczany. Ma adresówkę przy obroży i wie jak wrócić ... Zgodnie z nasza filozofią życie psa ciągle na smyczy bez wybiegania się, to nie życie...
Liczymy, ze po kilku wycieczkach i puszczaniu go coraz częściej luzem, sprawa mu spowszednieje (jak Mafii) i zacznie się pilnować. Ten pierwszy okres będzie oczywiście krytyczny i obarczony pewnym ryzykiem, ale w promieniu kilku kilometrów nie ma ruchliwych ulic, wiec miejmy nadzieję, że nie narobi głupot.
Niestety ciągłe trzymanie na smyczy to błędne koło, bo im więcej na smyczy, tym większy "ciąg" na ucieczkę i dłuższe nie wracanie w celu maksymalizacji przyjemności z wolności!
Psy sąsiadów chodzą wiecznie na smyczy i jak im się uda czasem bryknąć, to włóczą się do oporu czasem cały dzień...
Chodzą ciągle na smyczy - bo uciekają, uciekają - bo chodzą ciągle na smyczy ...
Nie podjęliśmy tylko decyzji, czy przed spuszczeniem zakładać mu kaganiec, czy nie. Z punktu widzenia prawa i ew. "skarg" powinien mieć kaganiec, ale on nie jest w żaden sposób agresywny, a w kagańcu jest bezbronny i jak go dopadnie jakiś bardziej agresywny bez smyczy i kagańca, to może być źle ...
A widzę, że psy wiedza, że ten w kagańcu jest bezbronny!
Kajman warczy i "straszy" suczkę syna sąsiadki jak ta jest w kagańcu (bi żre co popadnie na spacerach). A jak suczka jest bez kagańca, to Kajman siedzi cicho i omija ją szerokim łukiem...
Z innej strony w kagańcu mógłby być mniej "wyrywny" do samotnych wędrówek ...

Jak wy sadzicie - zakładać czy nie?
Problem jeszcze w tym, że po założeniu kagańca "szaleje" próbując go zdjąć i pewnie mu się po jakimś czasie walki z kagańcem może udać ...
no i w kagańcu nie ma spaceru, bo pies tylko ryje nosem w ziemi i łapami próbuje go sobie ściągnąć!

Edited by M@d
Link to comment
Share on other sites

Zapory w sobotę postawione, na razie skutkują :)
Choć próby trwają ... :P
Wczoraj 4 razy został spuszczony luzem.
Ujmując lotniczym językiem ma tyle samo startów co lądowań (4/4), czyli sukces - za każdym razem wróciliśmy z psem!
Wczoraj tak się zmachał, że zwinął się na kanapie i poszedł spać ...
Dzisiaj już 6/6 :)
Najdłuższy czas nieobecności ok. 5-7 minut.
Dzisiaj mu trochę żona traumatyzowała "ucieczkę" i poszła na skrzyżowaniu w inna stronę niż zwykle...
Jak ją znalazł zziajany to do końca spaceru nie oddalał się dalej niż w zasięgu wzroku :P
Największy problem to to, że wprawdzie zwykle jest "w pobliżu", ale na razie brak możliwości odwołania... Z rzadka reaguje na wołania, choć sam przychodzi dość często.
Aha - zapomniałem wspomnieć, że w piątek 3 razy był u sąsiadów ...

Edited by M@d
Link to comment
Share on other sites

towarzyski gość nie powiem :lol: polubił spotkania sąsiedzkie :lol:

ale z Was twardziele! ja się panicznie boję, że mi któryś pies zwieje i zaginie i takie 7 minutowe zniknięcie z oczu wprawiłoby mnie w niezłą panikę... u nas wokół pełno lasów, a w nich pełno zwierzyny, a do tego teraz pełno niedowartościowanych "twardzieli" z dwururkami... :shake: nie na moje nerwy i jak widzę, że któryś pies się nie pilnuje to wędruje tylko na długiej lince - ale to tymczasy bo moje własne i zasiedziałe tymczasy się pilnują i są odwoływalne od saren co miałam okazję nawet przed chwilą sprawdzić bo przebiegły nam droge dwie takie co się tu kręcą i bawią z moimi psami w ciuciubabkę :D

Link to comment
Share on other sites

U nas nie ma prawa nikt z dwururką się szwendać, więc to zagrożenie odpada.
Co nie zmienia faktu, że stres jest...
Jest to jednak sytuacja w pewien sposób zbliżona do sytuacji rodziców, których dziecko zaczyna chodzić do szkoły. Wielu sześciu-siedmiolatków chodzi do szkoły samodzielnie i samodzielnie z niej wraca. Bywa, że chodzi wiele kilometrów. Jeżeli rodzice pracują i nie ma kto z nim chodzić, to alternatywa byłoby nie posyłać dziecka do szkoły – bo to ryzykowne.
Zawsze jest jakieś ryzyko! Lump się nie oddalał, a raz omal nie zginął 4 metry ode mnie pod rozpędzonym quadem, który wypadł na nas skręcając z prostopadłej (BTW mnie również omal nie potrącił...). Mafia kiedyś. pobiegła za koniem i mogła zostać stratowana na moich oczach. Niebezpieczeństwo nie jest tylko związane z „ucieczką”. Można prowadzać psa na smyczy i nie zauważyć, że wciągnie coś co go zabije, albo jak w przypadki Beksy – całe życie chodził na smyczy w mieście (bo niebezpiecznie) a zabiła go wada wątroby w wieku 4,5 roku ...
Wracając do Yody – niektóre standardowe metody treningowe (np. 10 m linki) nie wchodzą w grę. To dobre dla młodego domowego pieska, który generalnie trzyma się w pobliżu, a tylko trzeba go nauczyć komendy „do mnie”. Yoda to ok. 4 letni, dorosły, pies łańcuchowy, całe poprzednie życie „samodzielny”, nie znający komend i na początku nie rozumiejący potrzeby ciągłe trzymania się Państwa. Jeżeli pies kreci się wokół Państwa, to 10 m linki wystarczy, aby podejść i nadepnąć. A Yoda potrafi odpalić po prostej i zniknąć na horyzoncie w lesie.
Nie dogonię go, a ze 100 m nie nadepnę linki. Spacery z linką kończyły się tym, że w końcu była używana jako długa smycz, żeby z nią nie uciekł do lasu i się gdzieś tam w gęstwinie nie zaplątał!!! Wolę już czekać na psa, który pobiegł do lasu bez linki (licząc, że jak się wyhasa, to znajdzie drogę do domu), niż z linką, która ten powrót może mu uniemożliwić!
Opcja prowadzania psa całe życie na smyczy/lince (szczególnie gdy są warunki do spuszczenia i pozostałe w tym czasie biegają luzem) jest dla mnie nie akceptowalna. Po pierwsze w razie uwolnienia się nastąpi syndrom „zerwania z łańcucha” – piszesz, o niepokoju z powodu 5-7 minut, a ja się cieszę :D , bo pierwsze 2 razy to poszedł w tango i raz ok. pół godziny, raz ponad 1,5 godziny go nie było ... TO BYŁ STRES! :D
Teraz z każdym samodzielnym wyjściem okresy nieobecności są coraz krótsze, a liczba powrotów i podbiegnięcia do nas jest coraz większa. Yoda zobaczył, że spuszczenie nie jest jakimś ewenementem, a przybiegnięcie nie kończy się schwytaniem i zapięciem na smycz, no i mamy system motywacyjny - za przybiegnięcie można dostać kawałek parówki :P
Psy (w większości) wiedzą „z której strony bułka jest masłem posmarowana”, więc jak gdzieś jest im dobrze, to starają się tego nie stracić :D
Moje podejście ma też pewien osobisty wątek – w dzieciństwie chroniono mnie przez niebezpieczeństwami i moi rówieśnicy biegali, wdrapywali się na drzewa etc, a ja wychodziłem na spacer za rączkę z babcią :/ Dzięki! Po takich doświadczeniach rozumiem lepiej hasło „Libertad o Muerte!” :D
Dlatego też staram się znaleźć pewien kompromis pomiędzy bezpieczeństwem a wolnością.
Mafia nas już nieco uodporniła, bo ona też w pierwszych miesiącach znikała na WIĘKSZOŚĆ czasu spaceru w lesie! Yoda się już teraz lepiej pilnuje niż Mafia po 3 miesiącach!
A tak w ogóle, to czy np. kot jest mądrzejszy od psa? Ma mniej wrogów? Więcej szczęścia? Jest „odwoływalny”? No w czym jest lepszy? A Kamyk od małego wychodzi z domu i czasem całe dnie go nie ma! Czy nie może „zaginąć”? No to może powinienem ogrodzić mu przestrzeń w domu, atak aby nie mógł wyjść jak nas nie ma, a potem wyprowadzać go na smyczy :D
Każdy ma swój próg akceptowalnego ryzyka i trochę jak z gustami trudno zwartościować czyja koncepcja „lepsza”. Tu wchodzą jeszcze indywidualne warunki (np. mieszkając w centrum miasta nie puściłbym Yody luzem). Nie ma spaceru bez ryzyka (nawet będąc na smyczy może zostać pogryziony/zagryziony, zjeść truciznę, zostać przejechany na pasach, ugryziony przez kleszcza i w konsekwencji umrzeć, zarazić się śmiertelną chorobą poprzez kontakt z wydzielinami innego psa itd. itp. ........... To co ? Trzymać w domu?
Tez niebezpiecznie! Wczoraj Yoda wytrącił jej zupę mojej żonie z ręki, szklane naczynie się rozbiło, a Yora (Kajman też ... :/ ) rzucił się do wyżerania zupy z podłogi z tej mieszaniny klusek rosołu i szkła! Szybko wygoniliśmy psy z kuchni i posprzątaliśmy, ale teraz muszę obserwować kał, czy aby na pewno czegoś nie wciągnął! Więc w domu też niebezpiecznie :D
Mógłbym psa zamknąć w złotej klatce i byłby bezpieczny, choć wątpię czy szczęśliwy :P
Dzisiaj na wieczornym zaliczył 10 minutowe spóźnienie, bo jak już kończyliśmy spacer to się gdzieś wybrał...
Musiałem na niego czekać, przyleciał zziajany.
Poniósł konsekwencje, bo nie było głaskania wieczornego.
Yoda "walił skruchę", dokonał samoukarania - położył się nie na łóżku, tylko na dywanie przy łóżku...
Włóczył się smętnie za nami u układał u stóp.
Może coś dociera do zakutego łba :D
Zobaczymy co zmaluje jutro.
Zapory na razie są skuteczne i już nie robi "wizyt" u sąsiadów...

Link to comment
Share on other sites

Tak też napisałem :lol: . Wszystko zależy od konkretnych warunków i indywidualnego podejścia.
Nie rozpatywałem Twojego podejścia w kategoriach egoizmu - Twoje Tymczasy są ... tymczasowo :evil_lol: i jak znajdą dom to i tak będą się musiały przyzwyczajać do innych warunków. Ja mam psa na stałe i muszę go przyzwyczaić do zastanych warunków i dograć się z nim już na całe jego życie. :razz:
Jakiś czas chodził tylko na smyczy, ale teraz musi zacząć się pilnować, a nie da się wyrobić nawyku pilnowania mając psa na smyczy. .Najlepiej byłoby w klasyczny sposób z linka, jak pisałem, nawet ją kupiłem dla niego i próbowałem, ale wyszło na to, że to raczej w jego przypadku stanowi większe zagrożenie niż zabezpieczenie :mad:
Trochę nerwów nas to będzie kosztowało, ale mam nadzieję, że zaprocentuje w przyszłości i Yoda zacznie się "zachowywać". :evil_lol:
Nasz Beksa, którego mieliśmy od szczeniaka, przez całe życie, jak był na smyczy (a mieszkał w centrum i na smyczy był 90% czasu) to wyłączał myślenia ("jestem na smyczy niech oni mnie pilnują"). Bez smyczy się pilnował i rozglądał. Na smyczy trzeba było go wywlekać spod kół samochodów, bo idąc chodnikiem na fleksie nagle potrafił za jakimś zapachem skręcić w stronę jezdni i wlazłby pod koła gdyby go nie szarpnąć... Klapki na oczy i wióra... :roll:

Edited by M@d
Link to comment
Share on other sites

No i Yoda się doigrał!
W weekend spotkaliśmy zaprzyjaźnionego Goldena - Maxa.
Max jest przesympatycznym, łagodnym i wiecznie rozbrykanym psem, ale chyba jest w nim coś "pierdołowatego", bo inne psy mają podobno tendencje do gryzienia go, a nawet Lump jako JEDYNEGO psa w historii próbował "zdominować" włażąc na niego od tyłu ...
W weekend podbiegł do nas Max, został pogłaskany, Yoda go powąchał i chciał wejść a niego od tyłu. Max go zignorował i podbiegł do nas, a wtedy Yoda skoczył, chwycił go za fałdę na grzbiecie i docisnął do ziemi :crazyeye:
No i Yoda chodzi w kagańcu!
Dostał taki skórzany. To znaczy na razie to nie tyle chodzi, co się tarza i ociera :diabloti: próbując go ściągnąć lub wybłagać u nas zdjęcie...
Na razie był pierwszy spacer i pod koniec trochę pobiegał, ale nie oddala się zbytnio.
Zobaczymy co będzie na następnych - może się przyzwyczai ...

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]W sobotę kopie rowy przeciwczołgowe, wilcze doły i zaminuję teren. Siatkę pod prąd i oplote drutem kolczastym, a z desek zbuduję wieżyczkę z reflektorem i działkiem Gatlinga sterowanym komputerowo ...
Ściągnąłem wzór umocnień stosowanych na granicy w Północnej Korei, może się sprawdzi i tutaj! [/QUOTE]
rozwaliło mnie to :evil_lol:
niezłe macie przeboje z Yodą ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Doginka']M@d ciekawi mnie, czy sobie też byś zrobił takie ciach ciach z uśmiechem na ustach?:hmmmm:[/QUOTE]
To zależy od sytuacji.
Gdybym miał w perspektywie (z absolutną pewnością) do końca życia żyć bez kobiety, to czemu nie?:hmmmm:
Po co podlegać popędowi, którego nie sposób zaspokoić? Ryzykować bez sensu raka prostaty itd :evil_lol:
Np. utrata wzroku, to straszna sprawa, ale gdyby przyszło mi żyć do końca życia w absolutnej ciemności, to co za różnica, czy mam oczy, czy ich nie mam?
Co do niekastrowanego psa, to albo nigdy nie spotka suczki (chyba, że są tu jacyś chętni dostarczać mixowi suczki), albo jakąś w okolicy wywęszy i albo zrobi jej kilka ślicznych kundelków, które trafią do schroniska i będziecie je ogłaszać, albo spotka silniejsza konkurencję i wróci poraniony, a może poleci gdzieś daleko i słuch po nim zaginie...
Biorę psy ze schroniska, ale tyle ile mogę, kolejnych kilkunastu, czy kilkudziesięciu, które Yoda mógłby spłodzić przez lata nie dam rady ... :razz:
Już raz poszedł sam na wycieczkę, podszedł do psa, który jest dominujący i chodzi na smyczy i wrócił pogryziony (na szczęście lekko - miał fart, bo rzecz była z Akitą), potem jak pisałem chwycił za kark łagodnego psa. Ma krótką i śliską sierść i miękkie uszy i testowałem w sklepie kilka kagańców, 2 kupiłem i mimo zaciskania na dorobione dziurki, każdy ściąga.
Opcja - chodzi wiecznie na smyczy, bo ja nie będę go puszczał, żeby się z jakimś psem pogryzł!
Będzie szczęśliwszy? Wątpię!
Życie składa się z kompromisów. Wybieramy zwykle z konieczności nie rozwiązania idealne, ale takie które są "mniejszym złem".
Mój kot też jest wykastrowany, a na działkach gdzie domek mają rodzice koty nie są "maltretowane" i pozbawiane istotnych dla ich przyjemności organów.
Skutek - co roku rozmnaża się ich ponad 30 (a w każdym razie tyle przeżywa pierwsze tygodnie) i potem jest akcja wyłapywania i wywożenia do schroniska...
Ja nie zamierzam dokładać swojej cegiełki" do rozmnażania bezpańskich i niechcianych zwierząt. :roll:
A czy "z uśmiechem", czy bez uśmiechu, to chyba dla psa różnicy nie robi?
Skoro decyzję podjęliśmy już dawno, że nasze zwierzęta nie będą się rozmnażały i konsekwentnie albo bierzemy sterylizowane, albo sami to robimy (za niemała kasę i u najlepszych dostępnych specjalistów) to nie będę rozpaczał nad tym co postanowiliśmy. Przy okazji innych decyzji, dotyczących mnie samego też nie rozpaczam, tylko przyjmuję je z humorem, choćbym wcale nie miał ochoty na to co za sobą niosą ...
Przy okazji kastracji Yoda miał usuwaną jakąś narośl na boku, jak się okazało to nie cysta ale zmiana nowotworowa, (podobno nie złośliwa, ale taka, która mogła się w przyszłości "zezłośliwić"), więc i tak musiał iść na operację i pod narkozę...
A co do operacji, to poszedł do bardzo dobrego chirurga. Operację miał ok 20.00, a około północy chodził (także na górę) i szukał kotka ...
Chłopak niestety bez problemu wchodzi po schodach ( w zasadzie to codziennie go tam nosi)...

[IMG]http://i49.tinypic.com/33p8ys8.jpg[/IMG]

BTW- chyba już zrozumiał, że nie sika się w domu, bo popuścił tylko kilka kropel, a jak już dał radę wstać, to pobiegł do ogrodu i sikał ponad minutę...
Zaczyna być "honorowy" podobnie jak Lump.
Dzisiaj normalnie biegał na spacerze.
Żeby nie wylizywał zakupiliśmy mu "opatrunek w płynie" przyspieszający gojenie, zabezpieczający przed infekcją i gorzki w smaku dla powstrzymania lizania.

Edited by M@d
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...