Jump to content
Dogomania

Koty w potrzebie, które stanęły na mojej drodze...


Ferox

Recommended Posts

"Proszę udostępniajcie, być może ktoś zna, albo będzie w stanie wskazać aktualne miejsce pobytu tych osób. Zamieszkują we Wrocławiu. Ostatnio (przez około 4-5 miesięcy) mieszkali na ul. Grabiszyńskiej. Małżeństwo to ma 7-8 letniego syna. Gromadzą w mieszkaniu zwierzęta, głównie koty, ale ostatnio przygarnęli także psa. Są biedni, prawdopodobnie bezrobotni,
nie stać ich na zapewnienie tym zwierzętom odpowiednich warunków.
Zwierzaki są brane z ogłoszeń zamieszczanych na internecie, a także ze schronisk na umowy adopcyjne, gdzie jak się okazało prawdopodobnie na fikcyjne dane. Prawdopodobnie zajmują się handlem kotami. W ich ręce trafiła moja kotka, którą staram się odzyskać z powrotem, jednak po kocie ani śladu. Wszelkie informacje jakie udzielają są nieprawdziwe. Potrafią kłamać prosto w oczy, i potrafią być przekonujący. W ich ręce jak już wspomniałam poprzez ogłoszenie na olx trafiła moja kotka. Kotka była oddana wraz z porządną zabudowaną kuwetą z filtrem, transporterem, szelkami, szczotką, kocykami ulubioną zabawką, górą od pufy (która służyła jej za drapak) jak i miseczkami na wodę i karmę, nie wspominając już o paczce karmy whiskas sterile oraz o 5kg piasku do kuwety.
Pani osobiście po nią się zjawiła, zapewniając mnie, że kotka będzie miała zapewnione odpowiednie warunki. A mianowicie, że z kotami chodzi do weterynarza, że je szczepi, że w karmę zaopatruje się też u weterynarza, stosuje silikonowy piasek w kuwecie i że na dłuższe wyjazdy zabiera koty ze sobą... Co mnie jakoś przekonało.
Jednak po wizycie TOZ moje obawy się potwierdziły. Kotki już tam nie było, były za to inne dwa dodatkowe koty, i w mieszkaniu znajdowały się akcesoria oddane z moim kotem, które służyły już pozostałym kotom. W kuwecie piasek z piaskownicy, w misce z jedzeniem dla kotów znajdował się makaron... Już po fakcie, gdy Ci państwo się wyprowadzili, dowiedziałam się, że jak zamieszkali, to na drzwiach wejściowych do kamienicy widniała kartka z informacją, że Ci Państwo przyjmą każdą ilość kotów. Ponoć ruch przez cały czas był spory. Cały czas ktoś przychodził, wychodził,
osoby wpuszczane były na jakieś dziwne hasła.
Nie znam danych personalnych tych osób, dysponuję tylko fotkami z ukrytej kamery.
"

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=955156027870069&set=o.115777111797704&type=3&theater%C2%A0

Link to comment
Share on other sites

TyŚka ,jak mogłaś oddać kota bez wizyty osobistej w domu,do którego kot miał trafić???! I bez umowy adopcyjnej,w której powinny być osobiście przez Ciebie spisane dane z dowodu osobistego.Masz ponad 4tyś. postów,nie wierzę,że nie słyszałaś o podstawowej procedurze. 

 

Możesz sobie podziękować za los tego kota,który wpadł w ręce tych oszustów. I mieć nadzieję,że od nich trafił w dobre ręce,jeśli przeżył...

Link to comment
Share on other sites

TyŚka ,jak mogłaś oddać kota bez wizyty osobistej w domu,do którego kot miał trafić???! I bez umowy adopcyjnej,w której powinny być osobiście przez Ciebie spisane dane z dowodu osobistego.Masz ponad 4tyś. postów,nie wierzę,że nie słyszałaś o podstawowej procedurze. 

 

Możesz sobie podziękować za los tego kota,który wpadł w ręce tych oszustów. I mieć nadzieję,że od nich trafił w dobre ręce,jeśli przeżył...

Tyśka chyba tylko zamieszcza cytat...Apel kogoś innego. Chodzi o to aby zidentyfikować tych ludzi, to jest najważniejsze. 

Trzeba na CK też zamieścić jeśli jeszcze nie było tej inf. 

Link to comment
Share on other sites

TyŚka ,jak mogłaś oddać kota bez wizyty osobistej w domu,do którego kot miał trafić???! I bez umowy adopcyjnej,w której powinny być osobiście przez Ciebie spisane dane z dowodu osobistego.Masz ponad 4tyś. postów,nie wierzę,że nie słyszałaś o podstawowej procedurze. 

 

Możesz sobie podziękować za los tego kota,który wpadł w ręce tych oszustów. I mieć nadzieję,że od nich trafił w dobre ręce,jeśli przeżył...

Ale ktoś ładnie mnie podsumował, bardzo dziękuję. Na przyszłość radzę czytać ze zrozumieniem i zastanowić się, zanim się kogoś oczerni. Tekst został wzięty w "" (to jest cudzysłów jakby ktoś miał wątpliwości) oznacza CYTAT, który skopiowałam z "czarnych kwiatków" (tytuł wątku na dogo, jakby znowu ktoś miał wątpliwości i chciał mnie nie wiadomo o co osądzać). Oznacza to jednocześnie, że nie jest mojego autorstwa. Dla pewności podesłałam też link do autora tekstu, by nikt nie miał wątpliwości co, kto powiedział.

 

Ale za ocenę dziękuję. Mogę ją sobie oprawić w ramki i powiesić na ścianie obok zdjęć tymczasów, które miałam u siebie i bezdomniaków, którym pomogłam.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Ponieważ Sandi od kilku dni zaczął robić trochę brzydsze koopki podjechaliśmy w czwartek do Pani doktor.

Sandi dostał asekuracyjnie antybiotyk w zastrzyku na 3 dni, bo do końca nie wiadomo co mu jest.
Na dzień dzisiejszy koo nie jest może idealna, ale dużo lepsza niż na początku, muszę jeszcze poobserwować.

Przy okazji zgarnąłem Melanię, bo znowu zaczęły jej ropieć oczka, a Atecortin przestał pomagać.

Pani Doktor dała nam Gentamicin (antybiotyk) i oczka na dzień dzisiejszy wyglądają już ładnie. Na tygodniu podjedziemy na wizytę kontrolną.

DSCF8013.jpg

Link to comment
Share on other sites

W piątek po południu Kropek przestał jeść i pić, około 17 zaczął wymiotować...

Tak więc pognaliśmy do Pani doktor... Razem z Kropkiem zgarnąłem też Kleksika, który również nie czuł się dobrze.

Obydwa kociaki miały podwyższoną temperaturę, Kropek był lekko odwodniony.

Obydwa kotki dostały kroplówki, a słabszy Kropek Tolfine, (przeciwzapalnie) Cerenię (przeciwwymiotny) i Synulox.

Pani Doktor nie umiała powiedzieć co kotkom dolega, być może jakiś nieznany jej wirus (?)

 

za wizytę zapłaciłem 60zł

DSCF8012.jpg

 

Link to comment
Share on other sites

Kleksikowi podaję kroplówki od dwóch dni co 4-5 godzin. Kropek ponieważ był słabszy od Kleksika, co 2-3 godziny. Na początku stan obu kociaków się trochę poprawił, ale po 3 w nocy Kropek przeszedł załamanie...  W sobotę o 06:42 kropek umarł mi na rękach.... do dziś nie wiem co było przyczyną... być może kociaki za krótko, bo tylko trzy tygodnie były przy mamie, może nie zdążyły nabrać odporności... nie wiem jak inaczej wytłumaczyć sobie to co się stało...

 

DSCF7274.jpg

 

Teraz walczę już tylko o Kleksika, na dzień dzisiejszy Kleksik czuje się lepiej, sam je, ale dość mało pije... ciągle dostaje kroplówki...

Link to comment
Share on other sites

Musisz prowadzić bilans płynów
Uzgodnić to z wetem ile płynów na dobę może dostać kotek...ile dostaje ( do picia + we wlewie dożylnym )i ile wysiusiał (najtrudniejsze ale musisz przynajmniej w przybliżeniu wiedzieć )Za duża ilość płynów podana dożylnie może zabić, tzw zalać
Lepiej/bezpieczniej dożylnie podać odrobinę mniej niż więcej.
Kroplówki leczą/nawadniają niestety także osłabiają organizm, nawet woda w przypadku takich maleństw musi kapać bardzo wolno...to ważne

Link to comment
Share on other sites

Krzysiu, z bazarku Kama & Company z Fb jest dla Twoich kotów 700zł :) . Danusia się z Tobą jutro skontaktuje w sprawie przelewu. Pozdrawiam

Pięknie dziękuję.  :wub: Pieniążki bardzo się przydadzą, bo kociaki niestety chorują :( Powiem szczerze, że już mi ręce opadają, nie śpię nocami, tylko daję kroplówki a kotki coraz słabsze :(

 

Już rozmawiałem  z Danusią i pieniążki te trafią bezpośrednio do Pani Doktor.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

U nas niestety prawie same złe wieści :( Kompletnie nie mogę sobie poradzić z załamaniem zdrowotnym kociaków . Wydaje mi się że  robię wszystko co należy a tu z dnia na dzień jest gorzej ...

 

Całą poniedziałkową noc spędziłem na czytaniu wiadomości z internetu i książek weterynaryjnych które są w Białogonkowie, Kociaki w dalszym ciągu  nie wyglądają dobrze a diagnoza  przez Panią Doktor nie została  postawiona. Przebrnąłem przez kocie katary, FIP, pasożyty i znalazłem coś prawie "pasującego"- glistnica... 

W porozumieniu z Panią Doktor kociaki dostały tabletki na odrobaczenie. Nie myliłem się- u Kleksika pojawiły się w kale glisty, lecz nie pojawiły się one w

kale u starszych kotków. Następnego dnia po odrobaczeniu Sandi zaczął wymiotować... żółcią i glistami.... do tego wróciła znowu biegunka...  Pognaliśmy do Pani Doktor. Sandi dostał antybiotyki i przeciwbólowe. Jutro mam zawieźć kał do badania (zbierany z 3 dni)

Co do robaków, to może być tak, że mogą pojawić się w kale kilka dni po odrobaczaniu, lub jest też opcja iż  tabletki "uśmierciły" glisty, które kociaki wydalają już rozłożone/ nadtrawione, dlatego może ich być nie widać gołym okiem.

W okresie ostatnich trzech miesięcy kociaki były odrobaczane trzy razy, lecz prawdopodobnie środki na odrobaczenie nie poradziły sobie z wytępieniem glist. 

 

Za wizytę zapłaciłem 45zł :(

DSCF8042.jpg

 

 

Jakby było mało dziś tak samo zaczął wymiotować Elik... Tak więc zadzwoniłem do mamy mojej koleżanki  i poprosiłem o pomoc "samochodową" w  zgarnięciu wszystkich kociaków  do weterynarza. Zgodziła się :) za co serdecznie jej dziękuję :wub:

 

Elik dostał antybiotyki i kroplówki, miał również zrobioną morfologię, która całe szczęście nie wyszła tragicznie.

DSCF8052.jpg

 

Natomiast z Sandim gorzej niż wczoraj... dostał kolejny antybiotyk, kroplówki + Duphalyte. Pani doktor zrobiła Sandiemu test na Panleukopenię, którego wynik jest pozytywny... zastanawiam sie skąd ten dodatni wynik skoro Sandi jest u nas od 3 miesięcy i jak dotąd czuł się dobrze .

 

Dodatkowo ciągle nawracają stany zapalne spojówek, nie pomaga już gentamicin, ani atecortin. Od wczoraj brzydkie oczy ma też Fenix.

Pani Doktor zastanawia się jeszcze nad chlamydią, dlatego też Fenix od dzisiaj dostaje gentamicin + unidox co 12 godzin, jeśli zacznie pomagać wprowadzimy go u reszty kociaków.

 

Kolejną z rzędu noc mam z głowy- Sandi czuje się bardzo źle,  dostaje po 100ml co 2-3 godziny od dziś wieczora do jutra (jakieś 400ml)

Natomiast  Elik dziś ma dostać 300ml a jutro 200 ml ( jutro wizyta kontrolna na której dostaną kolejne kroplówki z zaleceniami) .

 

Kwota do zapłacenia za dzisiejszą grupową wizytę  zwaliła mnie z nóg :( Całe szczęście Ciocia Cancer i Ciocia Kama zdecydowały że przeleją na konto lecznicy te pieniążki . Ogromnie Wam za to dziękuję , gdyby nie Wasza pomoc byłbym już totalnie załamany :( Tak bardzo chcę żeby te kociaki wyzdrowiały i miały długie i szczęśliwe życie ... nie chcę juz żeby odchodziły za TM...nie po to stanęły na mojej drodze ...

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

PP nie wytępisz. Koty, małe zwłaszcza, nie przeżyją.

I niestety, zero kotów przez rok. Jakichkolwiek. Chyba, że dorosłe i przynajmniej 2 x szczepione.

W przypadkach zachorowań dobry jest interferon. Daje jakąś szansę. Nie pewność, ale szansę.

 

Na chlamydię mało co pomaga. Dobre jest srebro koloidalne.

Link to comment
Share on other sites

Środki ostrożności po panleukopenii

Po stwierdzeniu choroby, gdy już wiemy, że nasze mieszkanie skażone jest obecnością wirusa, należy bardzo starannie i dokładnie je odkazić. W tym celu stosuje się środki chemiczne (skuteczny jest virkon) lub odkażanie promieniami lampy UV (lampę można pożyczyć z lecznicy weterynaryjnej lub od kogoś, kto ją posiada).

Wszystkie kocyki, posłania i inne przedmioty, z którymi chory kot miał styczność należy spalić lub w odpowiedni sposób zutylizować (nie wolno ich zakopywać ani wyrzucać do śmietnika, gdyż można w ten sposób zakazić koty żyjące na wolności!). Ciało kota, który umarł na panleukopenię również musi zostać poddane utylizacji – nie wolno go zakopywać w ogródku.

Do domu, w którym panowała panleukopenia nie wolno przez około pół roku do roku wprowadzać nieszczepionych kotów i psów. Musi upłynąć czas 2 tygodni od drugiego szczepienia, aby takie zwierzę mogło zostać wprowadzone.

Kot po przebytej chorobie powinien zostać zaszczepiony po 2 tygodniach od całkowitego ustąpienia objawów. Kota, który przechorował panleukopenię można w 2 tygodnie po całkowitym ustąpieniu objawów oddawać do domu z innymi kotami, jednak muszą być one dwukrotnie szczepione i musi upłynąć czas 2 tygodni od ich drugiego szczepienia.

Ze względu na to, że opiekun chorego kota może przenosić wirus na ubraniu lub butach, nie powinien kontaktować się z innymi nieszczepionymi kotami przez okres pół roku do roku.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

PP nie wytępisz. Koty, małe zwłaszcza, nie przeżyją.
I niestety, zero kotów przez rok. Jakichkolwiek. Chyba, że dorosłe i przynajmniej 2 x szczepione.
W przypadkach zachorowań dobry jest interferon. Daje jakąś szansę. Nie pewność, ale szansę.

Na chlamydię mało co pomaga. Dobre jest srebro koloidalne.

Nie dramatyzujmy. PP nie jest od razu wyrokiem śmierci. Owszem, małe nieszczepione kocięta mają mniejszą szansę na wyleczenie ale nie jest ona zerowa jak np przy FIP.
Najważniejsze jest to, aby podać surowicę jak najszybciej. Wtedy szanse się zwiększają. Wiem, że niektórzy praktykują także zaszczepienie w czasie choroby-na ile to jest dobre i działa, nie wiem.
Dzięki surowicy uratowaliśmy już kilkanaście małych kotów z PP.
Przy tych najgorszych przypadkach podawaliśmy także Zylexis-cholernie drogi ale u nas działało cuda.
Na miau jest trochę wątków o pp, gdzie piszą jak postępować, jak było leczone. Warto sobie poczytać, choćby na przyszłość.
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...