Jump to content
Dogomania

Narzeczony nie chce współpracować przy wychowaniu psa w pozytywny sposób


Lux

Recommended Posts

Macie rację, zakupimy adresówkę :) 

Chciałam skromnie pochwalić się małymi sukcesami ;) 

Wyłożyłam na spokojnie partnerowi swoje racje i sądzę że zrozumiał. Dzisiejszy spacer z Cziko uznaję za mały sukces wychowawczy, w ciągu 40 minut spaceru nie pociągnął na smyczy ani razu (aż niewiarygodne dla mnie, biorąc pod uwagę, że równe 2 tygodnie temu, w pierwszy dzień o mało nie powyrywał mi rąk), zdarzało się że pies napiął smycz ale zaraz się "opamiętywał". Udało nam się również ominąć 3 psy, z czego jednego obszczekującego - 2 psy totalny ignor, obszczekiwacz wzbudził zainteresowanie ale Cziko tylko się poprzyglądał i poczekał co ja mam do zaoferowania... na propozycje biegu (smakołyków dziś na spacerze nie było - ponieważ okazało się że smakołyk w postaci domowego pasztetu jest dla Cziko bardzo cenny w domu, ale może okazać się zupełnie do niczego na spacerze, nagrodą było bieganie) zupełnie olał przedstawiciela swojej rasy :D Jestem z niego bardzo dumna, jeszcze  wzeszłym tygodniu nie wyobrażałam sobie że widok psa nie skończy się awanturą ;) 

Nie obyło się oczywiście bez drobnych "niegrzecznosci"... min totalnego bloku pod klatką schodową i buntu na wieść że to koniec spaceru... i tu nie do końca byłam pewna co zrobić. Teoretycznie rzecz biorąc: Jeśli pies się zaprze i ni huhu nie chce wejść do klatki, ja nie chcę go tam siłą wciągać, na ręce nie dam rady go wziąć, jeśli go przywołam i przyjdzie a spacer się i tak skończy (nie pobiegamy w nagrodę, a smakołyków akurat nie mamy) to w zasadzie wychodzi na to, że został ukarany za posłuszne przyjście ;) 

Jeśli ulegnę i przedłużę spacer, o powiedzmy dodatkowe 10 minut, to pies podłapie że wywołując bunt osiąga to co chce (niech mnie ktoś poprawi, jeśli mój tok myślenia idzie złym torem :D)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Proponuję przepracować kilkakrotne wejścia i wyjścia z klatki schodowej, tak aby pies nie wiedział, czy wyjdzie jeszcze raz czy wraca. Koniecznie z nagradzanymi siadem przed bramą przed wyjściem i po powrocie po wejściu. Można i kilkanaście razy wracać na klatkę i wychodzić jeszcze raz - przed rozpoczęciem spaceru. Wtedy wejście na klatkę zostanie nagrodzone wyjściem i spacerem. Drugi sposób - można stosować oba - zostawiamy pełną miskę tak, aby pies ją widział, wyprowadzamy przed klatkę i od razu wracamy - dając michę natychmiast po powrocie. Tu warto przy okazji także wprowadzić hasło, oznaczające dla psa - w domu czeka jedzonko. Dobrze mieć łakomego psa; łakomstwo też można wzmocnić....

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Gratuluję sukcesów! Małymi kroczkami i do przodu :) Ale profesjonalne szkolenie jednak bym polecała. W szkoleniu psa jest kupa niuansów, jak choćby właściwy timing, b. przydatne ćwiczenie kontaktu, warunkowanie, komenda zwalniająca, itp. itd. generalnie chodzi o czytelne sygnały. Mimo szczerych chęci - samemu łatwo się pogubić.

 

Ty jesteś może z Wrocławia albo z Bielska Białej? Bo jak tak, to mogę polecić szkolenia. Sensowne i dobre dla psa i dla jego psychiki. Wesołą Łapkę odradzam ze wszechmiar. Na filmikach z YT prezentują fatalny obraz pracy (bałagan, słaba dokładność, fatalny timing, nikła czytelność dla psa, szkolą ludzie bez kwalifikacji (nie wchodząc w szczegóły) i tylko się ośmieszysz przed Narzeczonym bo nie będzie efektów, więc wyjdzie że to on miał rację.

 

Z klatką spróbuj zrobic tak: przysmak w lewej dłoni, smycz w prawej. Jesteś w pewnej odległości od klatki. Ręka z żarciem przy psim nosie. Komenda "idziemy". Ruszasz pewnym krokiem. Żarciem naprowadzasz psa żeby trzymał pozycję przy Twojej nodze. Pies rusza - mówisz "super". Po kilku krokach stajesz. Jeszcze raz "super". Pies natychmiast po tym dostaje żarcie. Wyciągasz kolejne. powtarzasz sekwenecję. Zbliżasz się do klatki, aż w końcu do niej wchodzisz. Natychmiast po wejściu do klatki: "suuuuuperrr!!" i kilka kawałków żarcia jeden po drugim. Patent z miską czekającą w chacie - raczej niezbyt, bo "nagroda" jest za bardzo odroczona w czasie. Wzmocnienie musi przyjść natychmiast. tak działa pies :)

 

Kilka praktycznych uwag: wierzysz w to że się uda i masz pozytywne nastawienie. Idziesz pewnym krokiem. Za hasłem "super" musi płynąć autentyczna radość (ale broń boże wybuch ekscytacji). Pies "czyta" emocje i wykorzystuje zawahanie. Mówisz do psa wyłącznie pojedyncze słowa - żadnego słowotoku.

 

Co do neutralizowania lęku o który pytałaś bliżej początku wątku. Jest kilka patentów polegających na przekierowaniu uwagi psa, wykorzystaniu żarcia , przy czym dość trudno to opisac na forum, ja nie mam gwarancji że załapiesz i łatwo skopać, w ten sposób że niechcący wzmocnisz zachowanie lękowe. Naprawdę warto, żeby Wami doświadczony szkoleniowiec pokierował. Taki ktory będzie autorytetem dla Twojego Narzeczonego :)

Link to comment
Share on other sites

Pies szybko potrafi zrozumieć pojęcie nagrody przesuniętej w czasie. Przy prawidłowo prowadzonym szkoleniu słowo zapowiadające nagrodę staje się wtórnym wzmocnieniem, na kolejnym etapie - wzmocnieniem będzie hasło określające wymaganą czynność. Przy zaawansowanej pracy - sama sytuacja zapowiadająca nagradzaną, a jeszcze bardziej samonagradzalną pracę staje się wzmocnieniem wystarczającym na wiele godzin.

Zostawianie miski ze smakolem zostało sprawdzone na więcej niż jednym czy dwóch psach - problem tylko w tym, aby pies, który usłyszy hasło zapowiadające miskę w domu, nie gnał za szybko do góry po schodach.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Sowa, zwracam honor - jest dokładnie tak jak piszesz. Przemyślałam co napisałaś, poszukałam przykładów w swojej głowie (co prawda nie z zostawioną miską, tylko innych, ale mechanizm ten sam) i masz rację ! I wróciłam specjalnie żeby o tym napisać, bo to nieładnie nie umieć się przyznać do swoich błędów :)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Ja jeszcze mam do autorki taką uwagę od siebie. Też brałam psa ze schroniska, też chciałam pozytywnie. Zaczęłam czytać książki, oglądać filmiki. Szkoliłam psa na własną rękę. Niestety... okazało się, że robiłam wszystko zbyt pozytywnie, pies nie do końca znał granicę (mimo że byłam pewna że zna ;) ) i był trochę pogubiony. Za dużo decyzji podejmował na 'własną łapę'. Dlatego z całego serca polecam wizytę u szkoleniowca, jeżeli szkoleniowiec jest dobry to wyłapie wszystkie te błędy i Cię naprowadzi.

Ostrzegam, bo ja doszłam do etapu w którym pies się słuchał jak miałam smakołyki, bez nich miał mnie w nosie. Nie dostrzegłam punktu w którym trzeba było te smakołyki zacząć wycofywać.

Zrobiłam psu agresję smyczową, bo odciągałam bez sensu a jednocześnie nagradzałam w złym momencie (np. w momencie w którym pies się już wprawdzie do psa nie rzucał ale nadal go 'namierzał' i cały drżał, nie był uspokojony). Chodzę na pozytywne szkolenie, ale uwierz że pozytywne szkolenie to nie tylko nagrody.

Jak mi szkoleniowiec kazała za to że się pies rzucił do innego, wziąć go na smycz, podciągnać ostro powiedzieć 'nie'  a mój pies w tym czasie skulił się i wysłał CSy to myślałam, że pomyliłam szkoleniowca, bo gdzie tu pozytywne szkolenie?

Jednak na psa takiego jak mój nie działają same nagrody i korekta też musi być, a ja sama się bałam tego wcześniej stosować bo 'mój piesek nie będzie mnie kochał' ;)

Link to comment
Share on other sites

Katasza1 - trafione w sendo :) U nas się niestety utarło, że "pozytywny" = bez korekt. A z punktu widzenia psa, to nieprawda. Pies potrzebuje czytelnych sygnałów i jasno wytyczonych granic. Takich, które pies rozumie, a nie że nam się tylko wydaje że rozumie. Też przerobiłam ten etap - przy poprzednim psie. Też mi się wydawało, że do psa to tylko z nagródką ;) Aż nie zaczął dojrzewać, miotać mną na wszystkie strony (a ważyliśmy mniej więcej tyle samo) i się rzucać na inne samce.

 

Trzeba szukać szkoleniowca, który sobie z tego zdaje sprawę, a omijać fanatyków, którzy tylko nagródki, albo tylko korekty. Co do korekt, to trzeba pamiętać, że siła / intensywność korekty musi być dobrana do psa i do określonej sytuacji. Ani za mocno, ani za słabo - ma być w sam raz :) I że nie stosuje się korekty w początkowym etapie nauczania jakiejś czynności, komendy. Kiedy pies nie wykona tego co chcemy,  trzeba mu pomóc, naprowadzić, zmotywować. Ale nie można się "cackać" ze smaczkiem, jak pies np. "wydymia" do innego psa. Czasami, w życiu codziennym trudno odróżnić te sytuacje: kiedy pomóc, a kiedy skorygować. Ja dałam dość czytelne przykłady, ale w życiu jest dużo różnych sytuacji. Dlatego nie ma jak dobry szkoleniowiec!

Link to comment
Share on other sites

Dziękuje za porady, póki co ze szkoleniowcem musimy dac na wstrzymanie (brak samochodu i koszta). Narzeczony dal się przekonac do smaczków:p Gorzej z moim wprowadzaniem jakichkolwiek korekt... no taki juz mój słaby charakter, że jak tylko pies skuli uszka (a mój kuli nawet jak usłyszy "a fe, niedobry pies") to mam ochotę wyglaskac w zadośćuczynieniu. No i przychodzi moment kiedy musze przyznac, ze moj partner jest teraz bardziej konsekwentny w stosunku do psa niz ja... a ja go rozpuscilam ze szkoda gadac czasem:D Najbardziej niepokojąca jest agresywna postawa do niektorych psów, zobaczymy co będzie dalej... chociaz mamy juz 3 psie kolezanki i jednego kolege... wiec chyba na dobrej drodze jestesmy:)

Link to comment
Share on other sites

Lux, prosty wniosek że nie taki ten Twój partner zły, jak się jawił na początku (choć przyznam, że nie pamiętam wszystkich postów). Sądzę, że najwięcej osiągniecie, jak będzie słuchali siebie nawzajem, bo każdy z Was wnosi coś twórczego.

 

Pies to pełnoprawny członek rodziny, którego trzeba kochać, dbać, pielęgnować ale jednocześnie trzeba pamiętać, że pies to nie człowiek. Człowiekowi za pomocą słów, argumentów, przykładów wytłumaczysz "dlaczego bycie niegrzecznym jest złe", bo się porozumiewacie w tym samym języku. Człowiek potrafi zrozumieć konstrukcję warunkową i następstwo czasów "będziesz mógł pograć na komputerze, jeżeli najpierw posprzątasz w pokoju". Pies nie. Pies działa dużo prościej "białe - czarne". I zapewniam Cię, że pies jest dużo szczęśliwszy jak rozumie reguły i zna granice. A nie da się zrozumieć czegoś, co się zmienia w zalezności od nastroju i innych okoliczności.

 

Co do korekty 1: psa nie wolno bić ani w taki sposób żeby zadać mu fizyczny ból, bo można go uszkodzić, ani ścierką kuchenną, co to fizycznie nie zaboli, ale stanowi duże obciążenie psychiczne i pogłębia lęki - chodzi o ten "zamach", tzn. ruch ręką.

 

Co do korekty 2: powiedzenie zdecydowanym głosem "FE", "ŹLE" JEST korektą. Korektą jest każdy bodziec, który ma prowadzić / prowadzi do zasygnalizowania / przerwania niepożądanego zachowania. Jednemu psu to wystarczy, a inny będzie potrzebował silniejszego bodźca, np. smyczą na miękkiej obroży, smyczą na kolczatce (przy czym mam na myśli profesjonalną kolczatkę, np. marki HST, do kupienia w necie; koszt ok 100 zł,  a nie to co wisi w zoologicznych i co powinno być zabronione), itd. W moim odczuciu, istotą jest aby wykorzystać najsłabszy skuteczny bodziec, a nie startować z armatą do komara ;) W przypadku Twojego psa w danej sytuacji, którą opisałaś (że skulił uszy) - korekta głosowa wystarczyła. Ale hej, spójrz prawdzie w oczy: zastosowałaś korektę :) Co do wypowiadanych słów, to ja uważam, że im krócej, tym lepiej, tak więc "fe" wystarczy. Jak zaczynasz wygłaszać litanię "fe, niedobry pies, no co ty robisz", to pies dalej nie kuma związku między czynnością a korektą, tylko wykazuje reakcję na podniesiony ton głosu.

 

Co do charakteru, to powinnaś się wzmocnić. Konsekwencja popłaca, chyba że godzisz się na rozbestwionego psa, w imię swojego dobrego samopoczucia. Przy czym zapewniam Cię, że rozbestwiony pies jest dużo mniej szczęśliwy niż dobrze ułożony, prowadzony konsekwentną ręką. A kochać psa tak naprawdę, to znaczy: rozumieć jego naturę i sposób pojmowania świata.

 

Głowa do góry, dacie radę !! :)

Link to comment
Share on other sites

Dzięki serdeczne:) no nie taki zły jest, emocje plus "psia gorączka" która nas dopadła chyba to wszystko się złożyło na taki nieciekawy obrazek:) Teraz pracujemy nie tylko nad psem, ale przedewszystkim nad sobą, powinno byc dobrze :D

Link to comment
Share on other sites

Cóż, z moich doświadczeń ze zlęknionymi psami wynika, że w pierwszej kolejności należy popracować nad jego pewnością siebie, być dla niego wsparciem, by osiągnąć jego zaufanie i zbudować u niego poczucie bezpieczeństwa - a tego nie osiągnie się ani korektami, ani smaczkami, tylko trzeba pracować mową ciała.

Jeżeli Twój pies ciągnie na smyczy - pomyśl, dlaczego? Może dlatego, że odczuwa w związku z czymś dyskomfort? Na przykład, zbliża się do niego człowiek, którego się boi, albo coś innego, co go straszy. Wtedy zatrzymanie się na metodę "drzewka" jest bardzo zły pomysłem - w ogóle psu nie pomagasz, nie czuje się bezpiecznie. Nie wspomnę o tym, że jakiekolwiek korekty są jeszcze gorszym pomysłem. Powinnaś w takiej sytuacji - gdy wiesz, że pies się czegoś przestraszy - zareagować zanim to nastąpi, np. odejść na bok, aż ktoś, kogo się boi, przejdzie i dopiero kontynuować spacer. Problem z ludźmi jest taki, że gdy widzą przestraszonego psa, to patrzą się na niego i wyciągają ręce - trzeba im stanowczo powiedzieć, żeby tego nie robili albo odejść (to niemiłe w relacji z ludźmi, ale to pies jest najważniejszy).

Najważniejsza rada: słuchaj siebie. Usłyszysz mnóstwo dobrych rad, jak wychować psa. Część z nich będzie dobra, ale niekoniecznie dla Ciebie i Twojego psa. Nie możesz robić czegoś, w co nie wierzysz, na siłę. Jeżeli uważasz, że karcenie Twojego psa jest złe, źle się z tym czujesz - to znajdź inną metodę. O to w tym wszystkich chodzi - nie ma jednej, stałej recepty na wychowanie psa. Jest tyle różnych zmiennych, że porady, tym bardziej internetowe, niewiele pomogą.

Link to comment
Share on other sites

Na szczęście pies nie ciągnął ze strachu, ciągnął bo chciał się do czegoś dostać, czegoś co było atrakcyjne dla niego (kot, zapach, inny pies), kiedy się czegoś boi zachowuje się inaczej. Jedyna korekta jaką zaczęłam stosować to przeciągłe "heeej" lub krótkie "HEJ!" zależnie od sytuacji i napięcie smyczy (nie szarpnięcie), pomaga a pies nie wygląda na "urażonego" wręcz przeciwnie dostosowuje się dość radośnie :) Nikt się nie urodził od razu z wrodzoną zdolnością "obsługi psa" i myślę, że każdy popełniał jakieś błędy... 

jedni więcej inni mniej. 

Aktualnie problem ciągnięcia mam za sobą, (umyślnie piszę, MAM a nie MAMY... bo ze mną pies nie ciągnie, z panem potrafi się zmienić w prawdziwy ciągnik, co miałam okazję zobaczyć ostatnio przypadkiem spotykając ich na spacerze :) ) skupiamy się teraz głównie na wracanie na zawołanie, bo z tym bywa różnie. Czasem ładnie da się odwołać, a czasem głuchnie zupełnie. I nie ma reguły kiedy zareaguje a kiedy nie, dał się np odwołać pięknie z szaleńczego pędu do 3 innych psów, a dziś "ogłuchnął" goniąc powietrze... i weż tu zrozum psa  :WTF:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...