Jump to content
Dogomania

Czy da się nauczyć psa korzystania z kuwety? Jak?


aka_nina

Recommended Posts

Za 7 miesięcy, po wyprowadzce, chciałabym przygarnąć 2 szczeniaki (suczki) i zastanawiam się czy dałoby radę nauczyć je korzystania z kuwety. Ja i mąż pracujemy i od 7 do 17 nie będzie nikogo w domu w tych godzinach. Nie chcę, żeby psy się męczyły, więc jeśli nie da się nauczyć psa korzystania z kuwety, to zrezygnuję z adopcji, bo szkoda mi będzie piesków. Nie mogłam znaleźć podobnego wątku, więc jeśli już taki był to przepraszam.

Link to comment
Share on other sites

Jakiej wielkości są pieski? :)
Bo jak jakieś miniaturki to się da, ale większe to będziesz musiala znaleźć jakąś ogromną kuwetę ;)

Da się.

Nie wiem tylko o jaką kuwetę Ci chodzi.
Ja mam w domu taką jakby płaską plastikową 'ramkę' w którą wkładam podkłady higieniczne z apteki. Takie jak na łóżko dla starych osób. Trochę Ci pewnie zajmie nauczenie załatwiania się w 100% na matę gdy są w domu a chcą, ale jest to jak najbardziej możliwe ;)
Z tego co wiem z kuwetami typowo 'kocimi' to bywa bardzo różnie. Raczej chętniej psy 'robią' na te maty higieniczne, niż do takich kuwet z piaskiem. Raczej, ale może Ci sie uda.

Link to comment
Share on other sites

Piesków jeszcze nie ma, będą za 7 miesięcy :)

Czy potem, kiedy te szczeniaki urosną i będą już wychodzić na dwór i tam się załatwiać, można liczyć, że w czasie gdy nie ma mnie w domu, będą korzystać z kuwety?

Rodzaj kuwety to już inna sprawa. Dla mnie to bez znaczenia jaka, posłucham się osób doradzających.

Link to comment
Share on other sites

Tak, jeśli nauczysz je najpierw 'kuwetowania' w domu i jednocześnie będziesz je wyprowadzać na dwór i chwalić za załatwienie się również na świeżym powietrzu to możesz to osiągnąć.
U mnie tak to teraz wygląda ;)
Tylko licz się z tym, że na pewno łatwo nie będzie, mi osobiście długo zajęła nauka takiej właśnie czystości, ale jest to jak najbardziej możliwe i osiągalne ;)

Wg mnie najlepsze są właśnie te podkłady wkładane do takiej dużej ramki (w zoologach są takie z trixy albo ferplasta).
Moja znajoma ma też coś w stylu trawki do siusiania - taka dziwna kuweta.
Mówiła, że się sprawdza ;)

Link to comment
Share on other sites

Ani jedno ani drugie. Po prostu na początku może być lekko zdezorientowany, bo będziesz go chwalić zarówno jak zrobi na matę w domu, jak i na podwórku. W pewnym momencie za pewne stwierdzi że skoro na macie/kuwecie jest ok, to na dywanie też ;) Ale trzeba być po prostu konsekwentnym. I nie bać się złe zachowania korygować, nawet głośniejszym głosem psiaka skarcić (taki trochę 'zły' głos na szczeniaka działa wystarczająco). Nie mówię oczywiście o jakichś metodach awersyjnych, ale w przypadku nauki czystości trzeba psu powiedzieć jasno i wyraźnie że jesli coś zrobił w 'złym' miejscu to jest to 'złe' właśnie. :)

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem czy to tak z ironią czy nie hahah ;)
Ale śmiechem żartem taka 'umiejętność' się przydaje.
Ja rozumiem, że wiele osób pracuje/uczy się mniej niż 5-6 h dziennie i jest w stanie psiaka często wyprowadzać. Ja mam po prostu niekiedy zawalony cały dzień, ale dziewczyny sobie radzą ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aysel']Nie wiem czy to tak z ironią czy nie hahah ;)
Ale śmiechem żartem taka 'umiejętność' się przydaje.
Ja rozumiem, że wiele osób pracuje/uczy się mniej niż 5-6 h dziennie i jest w stanie psiaka często wyprowadzać. Ja mam po prostu niekiedy zawalony cały dzień, ale dziewczyny sobie radzą ;)[/QUOTE]
[I][B]to pisałam całkiem serio ;) to się czasem przydaje, szczególnie jak ktoś mieszka sam i np zachorował i nie da rady się zwlec z łóżka na to siku czy kupe. no a czasem dopada też leń :diabloti:
[/B][/I]

Link to comment
Share on other sites

tak, kuweta z trawą to bardzo sensowny pomysł. to zmniejszy nawet dezorientację psa. po prostu ma zawsze robić na trawę i już :D
mój jamnik jak miał biegunkę chodził robić do kuchni na płytki i to było zachowanie nauczone przez nas. wcześniej robił na dywan. skoro potrafił nauczyć się robić w jedno wyznaczone miejsce to pomyślałam sobie właśnie o opcji kuwety. stąd ten wątek. kocham psy i fajnie by było zaadoptować, a szkoda by było zrezygnować z adopcji przez jakąś głupią pracę :P

Link to comment
Share on other sites

aka_nina no bez przesady - normalne, że ludzie pracują ;)
Dobrze, że psiaki będą dwa.
Ja np. zauważam dużą różnicę między tym jak Desi była sama a jak się zachowywała i jak przeżywała 'rozstanie' gdy była już Enija.
One we dwie potrafią bezproblemowo posiedzieć 8h nawet i 10 jak trzeba. Po prostu dwa psy same sobą się zajmują i na dłużej można je same zostawić, bez ryzyka że się zanudzą ;)

Link to comment
Share on other sites

wydaje mi się, że branie psa, a w dodatku dwóch od razu jak nie ma was po 10h dziennie to nie jest najlepszy pomysł.. pomijając pomysł z kuwetą, które jest lekko poroniony..

Link to comment
Share on other sites

TTB a Ty rozumiem jesteś z psem 24 h/ dobę nie pracujesz/nie uczysz się i jesteś idealnym właścicielem psa?
To nie na tym rzecz polega żeby siedziec z psem calymi dniami.
Tylko na tym, żeby zapewnić mu odpowiednią dawkę ruchu, zabawy, szkolenia i socjalizacji.

Psy we dwójkę, trójkę czy czwórkę są znacznie bardziej zajęte same sobą i zdecydowanie dłużej potrafią wytrzymać bez właściciela w mieszkaniu.

Pomysł z kuwetą jest rozsądny i normalny jak się PRACUJE a nie siedzi całymi dniami w domu.
Jak pies ma do niej dostęp to jest mu łatwiej i prościej, bo na bieżąco jest w stanie załatwić swoją potrzebę, a nie musi 'dusić' pęcherz przez 5-8 godzin.
Ludzie PRACUJĄ/UCZĄ SIĘ i mają psy, koty i inne zwierzęta. Nie czyni ich to tragicznymi ich właścicielami.
Ocenianie tego jak ktoś zajmuje się zwierzęciem wyłącznie na podstawie tego jak długo bywa poza domem jest z lekka dziwne.

Można mieć własne zdanie ale trzeba najpierw je w jakiś sposób zweryfikować.
Śmiem stwierdzić, że zdanie o kuwecie jest wytrzaśnięte z kosmosu, niczym niepotwierdzone, tak dla dogomaniackiej zasady ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aysel']TTB a Ty rozumiem jesteś z psem 24 h/ dobę nie pracujesz/nie uczysz się i jesteś idealnym właścicielem psa?
To nie na tym rzecz polega żeby siedziec z psem calymi dniami.
Tylko na tym, żeby zapewnić mu odpowiednią dawkę ruchu, zabawy, szkolenia i socjalizacji.

[B]Psy we dwójkę, trójkę czy czwórkę są znacznie bardziej zajęte same sobą i zdecydowanie dłużej potrafią wytrzymać bez właściciela w mieszkaniu.
[/B]
Pomysł z kuwetą jest rozsądny i normalny jak się PRACUJE a nie siedzi całymi dniami w domu.
Jak pies ma do niej dostęp to jest mu łatwiej i prościej, bo na bieżąco jest w stanie załatwić swoją potrzebę, a nie musi 'dusić' pęcherz przez 5-8 godzin.
Ludzie PRACUJĄ/UCZĄ SIĘ i mają psy, koty i inne zwierzęta. Nie czyni ich to tragicznymi ich właścicielami.
Ocenianie tego jak ktoś zajmuje się zwierzęciem wyłącznie na podstawie tego jak długo bywa poza domem jest z lekka dziwne.

Można mieć własne zdanie ale trzeba najpierw je w jakiś sposób zweryfikować.
Śmiem stwierdzić, że zdanie o kuwecie jest wytrzaśnięte z kosmosu, niczym niepotwierdzone, tak dla dogomaniackiej zasady ;)[/QUOTE]



Co do kuwety- uważam że pomysł jak najbardziej OK.

Ale branie dwóch szczeniaków na raz uważam za poroniony pomysł. Raz, że ciężej jest wychować dwójkę brzdąców tak żeby oba przede wszystkim w człowieku widziały "boga" i nie miały go głęboko w du.pie na spacerach czy nawet w domu, dwa- psy się nawzajem nakręcają. W momencie gdy jeden zacznie sprawiać jakieś problemy typu darcie mordy na osoby chodzące po klatce schodowej to bardzo prawdopodobne że drugi też zacznie to robić. A już najgorsze co można zrobić to brać dwa psy naraz licząc na to, że się zajmą same sobą i w związku z tym nie będą przeżywać nieobecności właściciela. W najgorszym przypadku mamy podwójny problem z lękiem separacyjnym- w dodatku każdy drugiego podkręca do głośniejszego wycia/siania spustoszenia w mieszkaniu.

Nie wiem tez jakby miała przebiegać socjalizacja dwójki szczeniaków naraz, niezbyt to sobie wyobrażam żeby się ludziom chciało po 10 godzinach pracy lecieć jeszcze na zajęcia ze szkolenia (a zimą/jesienią już ciemno o tej porze i rzadko się zajęcia odbywają + ciemno gdy się wychodzi na poranny spacer). Jak dla mnie idealna recepta na wychowanie sobie dwójki rozwydrzonych niezsocjalizowanych sierściuchów.

No chyba że wyprowadzacie się do domku a nie do mieszkania w bloku i w sumie to Wam wsio czy psy będą generowały problemy (choćby to wycie) czy nie bo i tak się sąsiedzi nie przyczepią ;)

To oczywiście wersja która może być uznana za pesymistyczną, ale jak najbardziej jest realna.

O wiele lepszym rozwiązaniem jest najpierw odchowanie jednego szczyla i gdy będziemy mieć już psa względnie ułożonego, zsocjalizowanego, posłusznego- brać kolejnego. Taki odchowany młody, ułożony pies to super materiał na "starszego brata/siostrę" dla szczeniaka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='maartaa_89']
Nie wiem tez jakby miała przebiegać socjalizacja dwójki szczeniaków naraz, niezbyt to sobie wyobrażam żeby się ludziom chciało po 10 godzinach pracy lecieć jeszcze na zajęcia ze szkolenia[/QUOTE]
przecież prawidłowa socjalizacja nie równa się chodzenie na szkolenie. już pomijam to, że można spokojnie zapisać się na zajęcia w soboty czy niedziele, tak żeby nie trzeba było iść na szkolenie po pracy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']przecież prawidłowa socjalizacja nie równa się chodzenie na szkolenie. już pomijam to, że można spokojnie zapisać się na zajęcia w soboty czy niedziele, tak żeby nie trzeba było iść na szkolenie po pracy.[/QUOTE]

Skrót myślowy, nie uwazam żeby socjalizacja polegała jedynie na uczestniczeniu w szkoleniu. Podobnie jak nie polega na zapewnianiu psu kontaktu z róznymi sytuacjami jedynie w weekendy.

Psy mają sie pojawić za 7 miesięcy- to jest październik. Zaczyna się robić zimno, nieprzyjemnie. Spacer zapewne rano, przed 7 gdy każdy sie spieszy, jest ciemno- idealne warunki na rozpoczęcie socjalizacji nie ma co. Kolejny dopiero koło 17- jak nie później bo w końcu życie nie opiera się wyłącznie na pracy i spacerach z psem. Trzeba mieć czas na zrobienie obiadu, ogarnięcie chaty (a będzie co do ogarniania przy dwójce szczeniaków). Co w sytuacji gdy jeden ze szczeniaków będzie wymagał zdecydowanie bardziej uwaznej socjalizacji? Oba będą zapoznawane tak samo z róznymi sytuacjami? A jeśli jeden będzie np. lękliwy i będzie wymagał stopniowania mu wrażeń, umiejętnego prowadzenia żeby nie wyrósł na psa z agresją lękową?

Dla mnie pomysł idiotyczny, jak się bierze szczeniaka to trzeba mieć dla niego mase czasu żeby go odpowiednio zsocjalizować, wyrobić sobie z nim więź. Nie mówię tu o konieczności rzucenia pracy, uczelni czy co kto tam robi, ale branie dwójki szczeniaków równocześnie nie jest moim zdaniem dobrym pomysłem. Co innego wzięcie jednego choc ja bym nie brała gdyby codziennie poza weekendami nie było w domu nikogo przez 10 godzin (rozumiem że to już czas z dojazdem z pracy do domu tak?).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='maartaa_89'] Kolejny dopiero koło 17- jak nie później bo w końcu życie nie opiera się wyłącznie na pracy i spacerach z psem. [/QUOTE]
ich jest dwoje, jaki problem żeby jedno po powrocie z pracy zajęło się psami a drugie zrobiło obiad?
chcą wziąć dwa psy, bo mają świadomość, że długo ich w domu nie ma i nie chcą żeby jeden siedział sam, dla mnie to nic złego. gdyby patrzeć, że pies nie może posiedzieć 10godzin sam to praktycznie nikt, kto pracuje na etat i dojeżdża do pracy nie mógłby mieć psa.

Link to comment
Share on other sites

No to się odezwę. ;)
Ja mam jako takie 'doświadczenie' z różnymi egzemplarzami swoich psów.
Jakoś tak mi się trafiło, że mam i psa ze skłonnością do agresji wobec innych psów i psiaka totalnie zeschizowanego, jednak bojaźliwego - za to odważnego w grupie i psa (a dla sprecyzowania sukę) która w niewyjaśnionych dla mnie okolicznościach jest taką dziwną, bardzo zsocjalizowaną dominą, że potrafi być niemiła jedynie dla psów (nie wiem czy w ten sposób flirtuje czy co hahah ;)).
Mam też psa który od małego był przyzwyczajany że ma być szczekaczem podwórkowym i gdy w końcu wzięłam się za jego wychowanie sprawiał ogromne problemy bo szczekał na wszystkich naokoło. Nie dało się go też puścić luzem - momentalnie łapał trop zwierzyny, bardzo silny ma instynkt łowiecki, choć jest mieszańcem. Utrudnieniem jest fakt, że pies nie jest już młody.
Przez 4 miesiące wychowywałam tez i socjalizowałam szczeniaka mojej suki.
Od zera tak na prawdę.
Efekt jest taki, że pies w wieku 3,5 miesiąca biegał w klasie BABY wśród owczarków kaukaskich i bernardynów bez żadnych negatywnych reakcji, na ringu zachowywał się jak w domu - zero stresu, skoncentrowany - ludzie kręcili filmiki, bo byli w szoku, że mały szczeniak zachowuje się jak dorosly ułożony pies.
W tym momencie jest dorosły i właścicielka twierdzi (a przynajmniej tak mówi ;)), że to pies o najlepszym charakterze i wychowaniu jakiego ma w swojej hodowli. A hodowlę ma sporą (bałam się o to jak się zaaklimatyzuje - bezproblemowo).

I teraz co muszę powiedzieć (szykuje się długi monolog :D, ale może warto poczytać). Owszem, szkoliłam go - uczyłam czystości, podstawowych komend, ale nieporównywalnie więcej w jego wychowaniu dała obecność innych psów. A mogła przecież wpłynąć tez negatywnie, bo psy mam różne, skrajne w wielu kwestiach.
Moje szkolenie dało dużo, ale dużo więcej dała nauka od malucha zachowań od innych psów.

Dlatego zgodzę się - dobrze jest najpierw wychować jednego psa, a następnie gdy ten podrosnie - wziąć drugiego szczeniaka.
Dobrze dla laika, dla kogoś kto pierwszy raz ma psa.

Ale z drugiej strony nie zawsze jest tak ładnie i kolorowo, że psy się zaakceptują.

Autorka tematu jak zrozumiałam miała już wcześniej psa/psy, wie jak wygląda ich wychowanie i byłaby w stanie zająć się obojgiem tak samo.
Czy się da?
Przy odpowiednich chęciach - pewnie, że tak.
Wbrew pozorom da się szkolić równocześnie dwa psy. Teraz po moich psach zauważam, że większości zachowań nauczyły się nie w pojedynczych sesjach szkoleniowych (pojedynczo każdy pies) a właśnie w sesjach kiedy zabierałam je na łąkę, do lasu czy nad jezioro i obydwie ćwiczyły naraz. Nie wiem czy takie są jakieś moje jednostkowe spostrzeżenia, bo specem od szkoleń i wychowania nie jestem. Zauważyłam, że gdy jedna czegoś nie potrafiła - podpatrywała u drugiej.
Mam psa z uszkodzonym mózgiem i móżdżkiem. Ona nie do końca wszystko szybko kojarzy, znacznie wolniej się uczy. Natomiast jeśli nauka przebiega z jej towarzyszką - łapie pewne kwestie znacznie szybciej. Uzupełniają się. Nie wiem czy to jest jakaś dodatkowa motywacja, trudno to wyjaśnić.

Zresztą historia z moimi chiłkami też była taka, że na początku kupiłam suczkę nakolankową, która była bardzo bojaźliwa (najniżej w stadzie u hodowcy). Miała dodatkowo problemy zdrowotne. W pewnym momencie zachowywała się jak kot - upodabniała się do niego, bo tylko jego się nie 'obawiała'. Zamknęła się, inaczej nie da sie tego opisać. Oczywiscie była stale szkolona, trenowana, socjalizowana. Największym problemem była jej nieśmiałość i bojaźliwość którą nie za bardzo dało się 'przeskoczyć' (do dziś nie do końca to wyeliminowałyśmy). Zaryzykowałam biorąc kolejną sukę, 6 mczną, gdy Desi (ta pierwsza) miała niespełna rok.
Czyli przez pewien moment miałam dwa psy z 'problemami'. Jedna miała braki w podstawowych komendach i nie garnęła się do nauki, za to ogólnie rzecz biorąc była zsocjalizowana z innymi psami, druga nadal była jednak bojaźliwa i bardzo trudna w socjalizacji, ale umiała wiele komend. Połączenie ich obu w szkoleniu w mojej opinii okazało się być słuszne.
Dlaczego? Bo podpatrywały u siebie pewne zachowania. Desi po pewnym czasie stała się jednak odważniejsza, co prawda na początku tylko w 'grupie' znanych jej psów ale jest juz znacznie lepiej niż było. Nadal nad nią pracujemy, mimo, że ma już 4,5 roku... I nie wynika to z tego, że 'źle' się nią zajmujemy, tylko z jej charakteru, który nie jest latwy. Dodatkowy pies okazał się tu nie przeszkodą, a pomocą - minimalną, a jednak.

Dlatego ja sądzę, że wszystko zależy od tego, czy psy będą ze sobą w jakiś sposób współpracować, także w trakcie szkolenia.
U mnie się jakoś 'zgrały' i wyszło znacznie lepiej niż gdy Desi była sama. Obecność drugiej suki Eniji, jej przeciwieństwa, znacznie ułatwiła mi z nią pracę. Mimo, że obie przecież tej pracy wymagały.

Jeśli jest czas i chęci to się da.
Ludzie w hodowlach niekiedy mają 3 kilkumiesięczne szczeniaki naraz, pracują zawodowo i dają radę - ich psy są zsocjalizowane i może nie nadają się do startu w obedience, ale podstawowe komendy i posłuszeństwo mają opanowane.
Inna sprawa, że dla niektórych ludzi wystarczą właśnie podstawowe komendy i posłuszeństwo u ich psa, nie muszą sportowo ich trenować ;) To też trzeba zrozumiec i zaakceptować. Masa ludzi sama trenuje własne psy. Pewnie, że lepiej pójść do trenera. Kłopot w tym, że często trenerzy wpadają w jakiś dziwny schemat, starają się każdego psa szkolić tymi samymi, jedynie słusznymi metodami, nie uwzględniając jego potrzeb osobniczych. I takie szkolenie potrafi narobić niestety często więcej złego niż dobrego. Przynajmniej takie jest moje wrażenie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aysel']No to się odezwę. ;)
Ja mam jako takie 'doświadczenie' z różnymi egzemplarzami swoich psów.
Jakoś tak mi się trafiło, że mam i psa ze skłonnością do agresji wobec innych psów i psiaka totalnie zeschizowanego, jednak bojaźliwego - za to odważnego w grupie i psa (a dla sprecyzowania sukę) która w niewyjaśnionych dla mnie okolicznościach jest taką dziwną, bardzo zsocjalizowaną dominą, że potrafi być niemiła jedynie dla psów (nie wiem czy w ten sposób flirtuje czy co hahah ;)).
Mam też psa który od małego był przyzwyczajany że ma być szczekaczem podwórkowym i gdy w końcu wzięłam się za jego wychowanie sprawiał ogromne problemy bo szczekał na wszystkich naokoło. Nie dało się go też puścić luzem - momentalnie łapał trop zwierzyny, bardzo silny ma instynkt łowiecki, choć jest mieszańcem. Utrudnieniem jest fakt, że pies nie jest już młody.
Przez 4 miesiące wychowywałam tez i socjalizowałam szczeniaka mojej suki.
Od zera tak na prawdę.
Efekt jest taki, że pies w wieku 3,5 miesiąca biegał w klasie BABY wśród owczarków kaukaskich i bernardynów bez żadnych negatywnych reakcji, na ringu zachowywał się jak w domu - zero stresu, skoncentrowany - ludzie kręcili filmiki, bo byli w szoku, że mały szczeniak zachowuje się jak dorosly ułożony pies.
W tym momencie jest dorosły i właścicielka twierdzi (a przynajmniej tak mówi ;)), że to pies o najlepszym charakterze i wychowaniu jakiego ma w swojej hodowli. A hodowlę ma sporą (bałam się o to jak się zaaklimatyzuje - bezproblemowo).

I teraz co muszę powiedzieć (szykuje się długi monolog :D, ale może warto poczytać). Owszem, szkoliłam go - uczyłam czystości, podstawowych komend, ale nieporównywalnie więcej w jego wychowaniu dała obecność innych psów. A mogła przecież wpłynąć tez negatywnie, bo psy mam różne, skrajne w wielu kwestiach.
Moje szkolenie dało dużo, ale dużo więcej dała nauka od malucha zachowań od innych psów.

Dlatego zgodzę się - dobrze jest najpierw wychować jednego psa, a następnie gdy ten podrosnie - wziąć drugiego szczeniaka.
Dobrze dla laika, dla kogoś kto pierwszy raz ma psa.

Ale z drugiej strony nie zawsze jest tak ładnie i kolorowo, że psy się zaakceptują.

Autorka tematu jak zrozumiałam miała już wcześniej psa/psy, wie jak wygląda ich wychowanie i byłaby w stanie zająć się obojgiem tak samo.
Czy się da?
Przy odpowiednich chęciach - pewnie, że tak.
Wbrew pozorom da się szkolić równocześnie dwa psy. Teraz po moich psach zauważam, że większości zachowań nauczyły się nie w pojedynczych sesjach szkoleniowych (pojedynczo każdy pies) a właśnie w sesjach kiedy zabierałam je na łąkę, do lasu czy nad jezioro i obydwie ćwiczyły naraz. Nie wiem czy takie są jakieś moje jednostkowe spostrzeżenia, bo specem od szkoleń i wychowania nie jestem. Zauważyłam, że gdy jedna czegoś nie potrafiła - podpatrywała u drugiej.
Mam psa z uszkodzonym mózgiem i móżdżkiem. Ona nie do końca wszystko szybko kojarzy, znacznie wolniej się uczy. Natomiast jeśli nauka przebiega z jej towarzyszką - łapie pewne kwestie znacznie szybciej. Uzupełniają się. Nie wiem czy to jest jakaś dodatkowa motywacja, trudno to wyjaśnić.

Zresztą historia z moimi chiłkami też była taka, że na początku kupiłam suczkę nakolankową, która była bardzo bojaźliwa (najniżej w stadzie u hodowcy). Miała dodatkowo problemy zdrowotne. W pewnym momencie zachowywała się jak kot - upodabniała się do niego, bo tylko jego się nie 'obawiała'. Zamknęła się, inaczej nie da sie tego opisać. Oczywiscie była stale szkolona, trenowana, socjalizowana. Największym problemem była jej nieśmiałość i bojaźliwość którą nie za bardzo dało się 'przeskoczyć' (do dziś nie do końca to wyeliminowałyśmy). Zaryzykowałam biorąc kolejną sukę, 6 mczną, gdy Desi (ta pierwsza) miała niespełna rok.
Czyli przez pewien moment miałam dwa psy z 'problemami'. Jedna miała braki w podstawowych komendach i nie garnęła się do nauki, za to ogólnie rzecz biorąc była zsocjalizowana z innymi psami, druga nadal była jednak bojaźliwa i bardzo trudna w socjalizacji, ale umiała wiele komend. Połączenie ich obu w szkoleniu w mojej opinii okazało się być słuszne.
Dlaczego? Bo podpatrywały u siebie pewne zachowania. Desi po pewnym czasie stała się jednak odważniejsza, co prawda na początku tylko w 'grupie' znanych jej psów ale jest juz znacznie lepiej niż było. Nadal nad nią pracujemy, mimo, że ma już 4,5 roku... I nie wynika to z tego, że 'źle' się nią zajmujemy, tylko z jej charakteru, który nie jest latwy. Dodatkowy pies okazał się tu nie przeszkodą, a pomocą - minimalną, a jednak.

Dlatego ja sądzę, że wszystko zależy od tego, czy psy będą ze sobą w jakiś sposób współpracować, także w trakcie szkolenia.
U mnie się jakoś 'zgrały' i wyszło znacznie lepiej niż gdy Desi była sama. Obecność drugiej suki Eniji, jej przeciwieństwa, znacznie ułatwiła mi z nią pracę. Mimo, że obie przecież tej pracy wymagały.

Jeśli jest czas i chęci to się da.
Ludzie w hodowlach niekiedy mają 3 kilkumiesięczne szczeniaki naraz, pracują zawodowo i dają radę - ich psy są zsocjalizowane i może nie nadają się do startu w obedience, ale podstawowe komendy i posłuszeństwo mają opanowane.
Inna sprawa, że dla niektórych ludzi wystarczą właśnie podstawowe komendy i posłuszeństwo u ich psa, nie muszą sportowo ich trenować ;) To też trzeba zrozumiec i zaakceptować. Masa ludzi sama trenuje własne psy. Pewnie, że lepiej pójść do trenera. Kłopot w tym, że często trenerzy wpadają w jakiś dziwny schemat, starają się każdego psa szkolić tymi samymi, jedynie słusznymi metodami, nie uwzględniając jego potrzeb osobniczych. I takie szkolenie potrafi narobić niestety często więcej złego niż dobrego. Przynajmniej takie jest moje wrażenie.[/QUOTE]

Dalej nie rozumiem [U][B]po co[/B][/U] brać na raz dwa SZCZENIAKI w TYM SAMYM wieku. Dla mnie to proszenie się o kłopoty. Co z tego, że np Ty dałas rade (choć Twoja sytuacja jest inna, nie miałas od samego początku na raz dwóch szczeniąt do ogarnięcia), ja znam 3 takie przypadki i nie mogę powiedzieć, żeby rzeczywiście się w jakis sposób "opłaciło" wzięcie dwóch szczeniąt na raz.

Nie rozumiem jaki jest sens dorzucania sobie "problemu" w postaci drugiego szczeniaka jeśli spokojnie można odchować najpierw jednego a potem spełnić marzenie o drugim. I w wychowywaniu tego drugiego ten pierwszy może bardzo pomóc.


No ale to jestem JA- i JA bym dwóch szczeniąt nie brała mimo że mam doświadczenie w kwestiach wychowania. No ale może po prostu wynika to z tego, że nie dostosowuję całego życia pod psa i często wolę spędzić czas w inny sposób niż na spacerze w błocie z psem ;) jeśli ktoś jest w stanie psu poświęcić odpowiednią ilość czasu mimo swojej nieobecności 50 godzin w tygodniu to pewnie patrzy na to inaczej

Link to comment
Share on other sites

Moja sytuacja wcale nie była inna.
Mialam psa z problemami gdy wzięłam drugą.
Druga suka z kolei była podrośniętym szczeniakiem, miala pewne zachowania które należało wyeliminować - swoje przyzwyczajenia.
Sporo osób które znam ze środowiska chihuahua kupuje jedną chi i dwa - trzy miesiące później słyszę że kupił kolejną. I radzą sobie, ich psy są socjalizowane, szkolone i nie drą się w niebogłosy jak człowieka nie ma w domu tylko zajmują się sobą.
Wiele osób, z którymi się kontaktuję i ktore znam stwierdza, że lęk separacyjny u ich psa znacznie się zmniejszył lub ustąpił gdy dołączył kolejny psiak. Nie słyszałam natomiast, by się pogłębił, no ale może taka inf po prostu do mnie nie dotarła, nie wiem ;)

Tak czy inaczej droga Marto, to że Ty twierdzisz, że to jest 'poroniony pomysł' to jest Twoje własne zdanie.
Jeśli Ci ludzie decydują się na dwa psy naraz to chyba mają świadomość zwiększonej liczby obowiązków.

Znam jak już mówiłam ludzi którzy biorą do hodowli po kilka szczeniaków jeden po drugim, czasem nawet biorą np. dwa szczeniaki z hodowli. Czy to jest złe? Zapewniają im to, co potrzeba, wychowują je, może nie szkolą ich w kierunku sportowego obedience czy innego, ale nie każdy chyba musi.

Druga sprawa to to, że te szczeniaki nie będą jak mówiła autorka tematu psami duzych gabarytów.
Ja bym się bała wychowania dwóch dogów niemieckich naraz czy psów podobnych im gabarytów (choć też są ludzie którzy sobie z tym radzą), ale z mniejszymi psami, choć to może śmierdzi mitem - jest jednak o wiele łatwiej.

Pozwólmy ludziom decydować za siebie.
aka_nina nie jest jakimś totalnym laikiem, trochę w psach chyba 'siedzi'.

Siłą rzeczy posiadając psa nasze zycie podporządkowuje się delikatnie pod niego.
Ale może niektórzy to akceptują po prostu? Może niektórzy chcą właśnie żeby w ich życiu była taka (zwana przez niektórych ;)) 'przeszkoda'...

Ja nie lubię ludziom takiego wpierania swoich poglądów.



Nie odbierz tego do siebie, bo w tym momencie to moje refleksje, nie na Twój temat absolutnie ;)
ja po prostu jak czytam dogomanię, to czasem mam wrażenie, że niektórzy ludzie żyją w jakiejś bajce...

Perfekcyjny dogomaniak to taki który siedzi w domu całymi dniami, albo pracuje 4-5 godzin (to ja też chcę taką pracę :)), a potem nawet nie jedząc obiadu pędzi z pieskiem na szkolenie. Oczywiście do 'pozytywnej' szkoły, ale takiej prawdziwie bezstresowej. Oczywiście piesek zgodnie z zaleceniami wychodzi na wielogodzinne spacery, z rana minimum 1,5 godz - jak wyjdziesz na pół godziny to jesteś złym człowiekiem - po południu to już w ogóle 2 godz, a wieczorem następne 2. Plus szkolenie w bezstresowej szkole. Dogomaniak ma przez tydzień temperaturę 39? Co z tego! Pies musi się wybiegać te 4-5 GODZIN dziennie inaczej jesteś zły, nawet jak jesteś obłożnie chory. Pies musi być tak perfekcyjnie wyszkolony, że zna najtrudniejsze z komend. Inaczej jest NIEWYCHOWANY ;)
... i tak dalej ;)

To tylko takie moje przemyślenia.
I absolutnie w tym momencie nie dotyczą one Ciebie Marto ;) Wręcz uważam, że w wielu kwestiach mamy podobne poglądy, z tym, że ja jestem zdania, że człowiek sam się musi okreslić - czy da radę czy nie.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...