Jump to content
Dogomania

Obsesja na punkcie jedzenia.


perfuzja

Recommended Posts

To mój pierwszy post, więc na początek chciałam się przywitać.

Od września jest u nas W. - dwudziestokilku kilogramowy kundel, przypominający z postury nieco wyciągniętego w górę posokowca. Ma rok-półtora i jest wykastrowany.

W. jest znajdą, ktoś wyrzucił go jadąc na wakacje. Pies błąkał się po wsi co najmniej 2 miesiące, może dłużej. Gdy go wzięliśmy do siebie był bardzo wychudzony (ważył 15 kg, wet wtedy oceniał, że jego zdrowe minimum to 19-20 kg) i zapasożycony doszczętnie.
Jest bardzo ufny, zupełnie nie agresywny, chętny do współpracy. Byliśmy na podstawowym szkoleniu i pies zbierał same najlepsze opinie. Generalnie bardzo miły pies.

Poza jedną kwestią - jedzenie. Pies zrobi WSZYSTKO, żeby dostać cokolwiek do jedzenia. Nie ma absolutnie żadnych zahamowań w kwestii spożywanego pokarmu - zje wszystko (rzeczy jadalne i niejadalne, typu kupa kota) i w każdej ilości. Jeśli nie mieści mu się w żołądku - wymiotuje i je dalej, do upadłego.

Największy problem mamy z nim na spacerach. Mimo, że generalnie pies wraca na zawołanie, nawet w sytuacjach pt. zabawa z innym psem, kiedy wyruszy w poszukiwaniu jedzenia jest absolutnie nieodwoływalny. Nie działa działa żadne ze zwyklych przywołań, przywołanie gwizdkowe też przestało działać - w sumie się nie dziwie - nie mamy psu do zaproponowania nic lepszego niż jest w stanie znaleźć między blokami (dla psa bohenek chleba jest dużo bardziej atrakcyjny niż kąsek mięsa).
Wraca kiedy się naje z miną "zgubiłem się, gdzie byliście, przecież jestem waszym ukochanym psem". Przez te wycieczki na stołówkę spacery stają się koszmarem. A nie mamy serca nie spuszczać go ze smyczy, bo jednak przez większość czasu gania z innymi psami, a zdecydowanie tego potrzebuje.
Szuka jedzenia zarówno na spacerach w znane, jak i nieznane miejsca (choć w tej drugiej sytuacji szybciej postanawia wrócić). Tuż po przygarnięciu go nie było źle, bo bardzo się pilnował. Z każdym tygodniem niestety było coraz gorzej.

Nie wydaje mi się, żeby mógł być obiektywnie głodny. Dostaje jeść 3x dziennie suche jedzenie (Acana, czasem Brit - 1,5 porcji przewidzianej dla jego wagi) + naładowany kong + bonusy z gotowania + suszone smakołyki do gryzienia. Nie dostaje kości, bo ma po nich biegunkę. Pasożyty sprawdzone - jest czysty.

To mój drugi pies, ale pierwszy był z gatunku tych gardzących suchym żarciem, więcej zupełnie nie mam doświadczenia w tej kwestii.

Czy jest jakikolwiek sposób, żeby "odświęcić" jedzenie? Pomóżcie proszę, bo nasze psio-ludzkie relacje wystawione są na ciężką próbę.

Link to comment
Share on other sites

ja bym zaczęła naukę niepodejmowania pokarmu z ziemi, do tego zamiast bezsensownych ganianek z innymi psami ćwiczenie posłuszeństwa, szukania przedmiotów, aportowania tak żebyś miała psa cały czas zajętego robotą, póki co nie puszczaj go całkowicie luzem, tylko na 10-15metrowej lince. pies będzie miał trochę wolności, a w razie jakby chciał uciec to nadeptujesz na linkę i masz nad zwierzątkiem kontrolę.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuje bardzo za odpowiedz!

[QUOTE]ja bym zaczęła naukę niepodejmowania pokarmu z ziemi [/QUOTE]

To ćwiczymy od samego początku. W domu idzie bezproblemowo, na spacerze ze swoim jedzeniem też nie ma problemów.
Natomiast za znalezionym jest totalna katastrofa, pies wie, że mu nie wolno, więc je byle szybciej, ucieka z łupem, generalnie katastrofa.

[QUOTE]do tego zamiast bezsensownych ganianek z innymi psami ćwiczenie posłuszeństwa, szukania przedmiotów, aportowania tak żebyś miała psa cały czas zajętego robotą [/QUOTE]


Właśnie o ile pies biegający z innymi wyrusza na polowanie rzadko, to aportowanie jest dla niego fantastyczną możliwością ucieczki... Owszem, pierwsze 2, 5 czy 10 rzutów w zależności od humoru jest fajnych, a później pies biegnie za piłka, zmienia trajektorię, zwiększa prędkość pięcokrotnie i już go nie ma...

[QUOTE]póki co nie puszczaj go całkowicie luzem, tylko na 10-15metrowej lince. pies będzie miał trochę wolności, a w razie jakby chciał uciec to nadeptujesz na linkę i masz nad zwierzątkiem kontrolę.[/QUOTE]

Linki próbowaliśmy - mamy 10 metrową. Niestety kiedy trzymamy linkę pies wraca kompletnie niewybiegany, kiedy puszczamy ją luźno za nim ucieka tak jak bez linki. Owszem, łatwiej jest go złapać, ale też linka ciągnąca się za nim jest dość kłopotliwa.
Pies spędza dni w klatce - może "dni" to za dużo powiedziane, ale codziennie jest w niej średnio 4-5 godzin, więc zależy nam na tym, żeby porządnie się wybiegał. To nie jest pies kanapowy niestety. Jak będzie ladniesza pogoda będziemy testować bieganie przy rowerze i ciągnięcie rożnych rzeczy - powinno się sprawdzić, ale przed nami jeszcze z miesiąc impasu.


Zastawanawiam się jeszcze czy to nie my spowodowaliśmy "uświęcenie" jedzenia. Pies na początku kompletnie szalał przy podawaniu jedzenia, więc bardzo szybko wprowadziliśmy sekwencje - wołamy psa do kuchni, pies siada w najdalszym miejscu od miski, przygotowujemy jedzenie, kładziemy miskę na ziemi, podnosimy się, pies dostaje komendę i dopiero wtedy wolno mu podejść do miski. Jeśli nie usiedzi, przestajemy przygotowywać jedzenie i wracamy do niego dopiero kiedy usiądzie.
Nigdy też nie dostaje nic za friko, zawsze musi co najmniej na komendę usiąść, podać łapę, położyć się, przyjść do nogi - cokolwiek z grubsza, byle jedzenie było za coś.

Może przyjęliśmy złą taktykę i powinnyśmy mniej uwagi poświęcać jedzeniu?

Link to comment
Share on other sites

to co robiliście było okej, oduczyliście go ekscytacji przy misce i nauczyliście, że żarcie przychodzi od was za coś.
a opcja przejścia się na smyczy koło jakiegoś żarcia rzuconego gdzieś w krzaki i korekta, jak się tym zainteresuje a potem nagroda właśnie w postaci pysznego żarełka jak zaprzestanie zainteresowania tym czymś i spojrzy na Ciebie?

a kaganiec przy puszczeniu psa luzem? tak żeby nie mógł przez kratki nic wsunąć?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']to co robiliście było okej, oduczyliście go ekscytacji przy misce i nauczyliście, że żarcie przychodzi od was za coś.
a opcja przejścia się na smyczy koło jakiegoś żarcia rzuconego gdzieś w krzaki i korekta, jak się tym zainteresuje a potem nagroda właśnie w postaci pysznego żarełka jak zaprzestanie zainteresowania tym czymś i spojrzy na Ciebie?

a kaganiec przy puszczeniu psa luzem? tak żeby nie mógł przez kratki nic wsunąć?[/QUOTE]

Gdy jest na smyczy próbuje się zabrać za jedzenie, po komendzie "zostaw" przełyka to co mu się uda, a resztę wypluwa. Kiedy przechodzimy kolo smakołyka drugi raz (albo jeśli za pierwszy razem to my zobaczymy go wcześniej niż pies) komenda wystarcza, żeby nie ruszył. Oczywiście jest chwalony i nagradzany, ale zawsze tęksno patrzy za pozostawionym w tyle łupem.

Kagańca jeszcze nie próbowaliśmy. Wystarczyłby skórzany?

Link to comment
Share on other sites

może mu porozrzucajcie kawałki mięcha z "wkładką" w postaci ostrej przyprawy, tak żeby sobie skojarzył, że to co jest na ziemi nie nadaje się do żarcia?
a kaganiec musi mieć na tyle wąskie prześwity, aby psisko nie dało rady w nie nic wciągnąć. jak nie przeszkadza mu skórzany i ta odległość między paskami jest okej to może być i skórzany. tylko pamiętaj, ze jest to zamaskowanie problemu, a nie jego rzeczywiste rozwiązanie, które pomoże doraźnie, ale swoja drogą pracować nad niezżeraniem trzeba.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']może mu porozrzucajcie kawałki mięcha z "wkładką" w postaci ostrej przyprawy, tak żeby sobie skojarzył, że to co jest na ziemi nie nadaje się do żarcia?
a kaganiec musi mieć na tyle wąskie prześwity, aby psisko nie dało rady w nie nic wciągnąć. jak nie przeszkadza mu skórzany i ta odległość między paskami jest okej to może być i skórzany. tylko pamiętaj, ze jest to zamaskowanie problemu, a nie jego rzeczywiste rozwiązanie, które pomoże doraźnie, ale swoja drogą pracować nad niezżeraniem trzeba.[/QUOTE]

O dzięki bardzo, mięso z przyprawami się podoba! Co mogę dodać, żeby mu nie zaszkodziło?

Link to comment
Share on other sites

może sam pieprz wystarczy, w zależności od tego jak wrażliwy jest pies. generalnie on jak to ugryzie to ma od razu wypluć, więc zobaczycie po nim, czy działa czy nie.
i pilnujcie ostro, żeby nic poza tym co mu wyrzucicie nie zeżarł, bo wtedy skojarzenia sobie nie wyrobi, no bo skoro raz jest tak, a raz tak to trzeba próbować do skutku;)

Link to comment
Share on other sites

Niestety totalna porażka jak na razie...
Ostre rzeczy (próbowaliśmy pieprzu i ostrej papryki) zjada bez najmniejszego skrzywienia się, a potem wieczór spędza na puszczaniu bąków...
Odmawia chodzenia w kagańcu - kładzie się i zajmuje ściąganiem go, nie ma mowy o bieganiu w kagańcu.

Chodzimy na lince, ale ani to dla niego rozwiązanie, ani dla nas.

Zastanawiam się nad terapią szokową - może przez tydzień zostać z nim w domu (mam taką możliwość) i trzymać otwarte pudło z jedzeniem? I niech je ile chce? Jest szansa, że przekona się, że jedzenie nie jest niczym szczególnym? Czy zrobi mu to więcej szkody niż pożytku?
Wiem, że nie jest to zbyt zdrowe dla psiego żołądka, ale zżeranie drobiowych kości też nie...

Link to comment
Share on other sites

obawiam się, że takie najedzenie go nic nie da. ja bym to odniosła do takiego kompulsywnego objadania się, co występuje u ludzi i związane jest to ściśle z psychiką, a nie samym brakiem dostępu do pokarmu dzielonym z obfitościom jedzenia. więc w takim przypadku nawet stały dostęp do miski z żarciem nie pomoże.
szczerze, to nie bardzo wiem, co dalej można zrobić, jak "leczenie" objawowe nie pomaga:niewiem:

a co do kagańca: mój też próbował się w nim kłaść i go ściągać, ale pomogło to ze ja zaczynałam w takim momencie biec, a on chcąc nie chcąc musiał biec za mną.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']obawiam się, że takie najedzenie go nic nie da. ja bym to odniosła do takiego kompulsywnego objadania się, co występuje u ludzi i związane jest to ściśle z psychiką, a nie samym brakiem dostępu do pokarmu dzielonym z obfitościom jedzenia. więc w takim przypadku nawet stały dostęp do miski z żarciem nie pomoże.
[/QUOTE]

"Objedzenie" go wpadło mi do głowy, bo przypomniałam sobie, że na samym początku miał tak z wodą. Przez pierwszy tydzień pił niewyobrażalne wręcz ilości, a potem załapał, że woda jest zawsze i nie trzeba pić na zapas.
W sumie z dwojga złego lepiej, żeby się objadał w domu niż na spacerze? Tu przynajmniej możemy kontrolować to co je. Chyba, że sprawi to tylko, że będzie jadł jeszczd więcej, bo z polowań na spacerach nie zrezygnuje...

Link to comment
Share on other sites

Perfuzja, możemy podać sobie ręce bo mój North ma ten sam problem, który opisujesz. Aktualnie ma niecałe 4 lata, jest u mnie odkąd skończył pół roku (przywiązany do drzewa w lesie i zostawiony, znaleziony przez schron, skąd trafił do mnie). Prawdopodobnie właśnie przez głodówkę i konieczność walki o pokarm ma obsesję na punkcie jedzenia.
Próbowałam tych sposobów, które opisywałaś jak i kilku swoich - żaden nie dał zauważalnej poprawy. Dawałam mu ostre przyprawy, kawałki posmarowane octem itd, bez rezultatu. Zjada cytrynę, czosnek, szczypiorek, cebulę, chrzan... wszystko. Były komendy, był kontakt ze szkoleniowcem, który polecił kawały mięsa na polu podłączone pod prąd o małym natężeniu - też zjadł.
Szczerze mówiąc jedynym sposobem, który odgoni go od jedzenia na spacerach jest puszka-grzechotka, ale jest ona bardzo głośna, więc do zastosowania tylko w lasach, gdzie nikomu nie przeszkadza. Zastosowanie ma doraźne; kiedy młody zaczyna się dobierać do czegoś znalezionego, rzucam puszką w jego kierunku. On odskakuje i w tym czasie wydaje mu polecenie (np. siad), podchodzę, zabieram puszkę, zapinam psa i na smyczy odchodzę od "kryzysowego" miejsca. Męczące ale trochę poprawiło jego bezpieczeństwo.

Nie wiem czy Ty też miałaś takie przygody z psem ale ja już wiem, że jego obsesja jest groźna, głównie dla niego. Zdarzyło się, że wszamał reklamówkę foliową (taki jednorazowy woreczek cienki), bo pachniała rybą lub mięsem :shake: Nawet nie wspomnę o wszelkich leśnych zwłokach...

Dopiszę jeszcze, że sposobu z objedzeniem też próbowałam. Być może u Ciebie pomoże - u mnie kompletnie nic. Dostał otwarte wiadro z pokarmem (8kg), jadł, jadł, jadł... Poddałam się, zabrałam go bo bałam się, że coś mu się stanie. Brzuch już miał okrągły, odbijało mu się, nawet nie miał ochoty chodzić ale dalej by żarł. Także ostrożnie z tym.

Link to comment
Share on other sites

no to ja dołączam do was.moja 8 letnia sterylizowana suka ma podobny problem-nie ma rzeczy której by nie zjadła,rzeczy jadalnych na szczeście-nie tyka sie zwierzęcych ani ludzkich odchodów,ani padliny.chyba że sama upoluje mysz.
sucz zje każda ilość żarcia,nie istnieja chrupki których by nnie lubiła.koszmar...

Link to comment
Share on other sites

Tak przyszło mi do głowy: może pomoże, kto wie ;)
Metody z otwartym jedzeniem typu suche bym nie ryzykował. Suche ma do siebie to, że pęcznieje i sądzę, że może być to mocno niebezpieczne dla psa. Natomiast można spróbować np któregoś ze sprayów do odstraszania psów. Ja u siebie stosowałem dr.seidla spray na gryzienie (mebli itp) jest masakrycznie gorzki tak, że nawet psikając parę razy na meble czuje się w ustach gorycz. Jest też preparat odstraszający zapachem, ale tu sądzę, że nie będzie dobrego efektu...

Link to comment
Share on other sites

To my też mamy ten problem. Na początku staraliśmy się i probowaliśmy różne rzeczy. Nawet stosowaliśmy piri piri, co jest ostrzejsze niż tabasco, ale nic to nie dało. Oblizał się i chciał więcej. Przyzwyczailiśmy się do tego, że chwyta się różnych obrzydliwych rzeczy ale przynajmniej reaguje bardzo dobrze na komendę 'puść' co ułatwia nam nasze wspólne życie :)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

To i ja się dołączę.
Jeden z moich psów ma podobną obsesję jedzenia. W domu jestem w stanie to kontrolować, chociaż muszę pilnować, aby nie zaglądał do śmieci, nie wyjadał bobków świnkom, nie brał ze stołu. To wszystko da się zrobić.
Niestety na dworze jest makabra. Niejednokrotnie Iljo zamiast się bawić i biegać biegnie w siną dal (tzn. pod balkony i koło śmietników) i zbiera wszystko co się nadaje do zjedzenia. Gdy jesteśmy w lesie nie pogardzi sarnimi czy zajęczymi bobami, a ludzka kupa to już w ogóle rarytas (na samą myśl mnie cofa, a ja potem muszę wieźć autem do domu). Nie reaguje wtedy na żadne wołanie, mogę prosić, krzyczeć, gwizdać, kucać, kusić innym smakołykiem - nic nie działa. Kiedy chcę go pogonić to bierze w zęby zdobycz i ucieka dalej. Jak już skonsumuje zdobycz to przychodzi z podkulonym ogonem, dobrze wie, że zrobił źle.
Nie wiem już co robić, nie mogę dawać mu więcej jedzenia w domu, bo Iljo załapał kilka kilogramów nadwagi i wręcz powinnam mu jeszcze zmniejszyć porcje.

A teraz geneza (moim zdaniem) problemu. Trzy i pół roku temu chodziłam po targowisku w poszukiwaniu akcesoriów dla psa, który był dopiero w planach. Od razu zaznaczam, choć jest mi wstyd, że byłam wtedy zupełnie zielona w sprawach pseudohodowli, handlu psami. Nie wiedziałam jakie znaczenie ma rodowód, nie pomyślałam, żeby iść po psa do schroniska (do dziś żałuję).
No i w pewnym momencie, wśród tych wszystkich szczeniąt owczarków niemieckich, yorków, labradorów, maltańczyków i bernardynów zobaczyłam tę bidę. Małe, czarne, w klatce tak małej, że nie mógł ruszyć głową. Podeszłam bliżej. Oko czerwone, zaropiałe. Sierść zapchlona. Brud, smród i ubóstwo.
No i kupiłam go.
Odpchliłam, odrobaczyłam, wyleczyłam oczko i nużycę, którą jak się okazało też miał.
Szybko się doedukowałam i wyszło na to, że kupiłam psa, który był "odpadem" przy produkcji karelczyków.
Szczenię było bardzo młode, chude, głodne. Jak zobaczył trochę jedzenie to rzucił się, jakby nigdy nie jadł.
I tak mu niestety zostało.

I co z tym zrobić?

Link to comment
Share on other sites

iljo, a co robiłaś żeby pokazać psu, ze tak się nie zachowujemy poza unikaniem sytuacji kiedy może żreć w domu (przez sprzątanie tego wszystkiego) i wołaniem go na spacerach? jak go wołasz, a wiesz że nie przyjdzie to tylko sobie przywołanie spalasz.

Link to comment
Share on other sites

Iljo - poćwiczcie na spacerach tak, żeby pies nie był w stanie ignorować Twoich komend. Dopóki może Cię oszukać, to będzie to robił - nie dawaj mu takiej możliwości. Najprościej ćwiczyć na długiej lince. Najważniejsza zasada? Choćbyś na głowie miała stanąć, pies NIGDY nie może podjąć jedzenia z ziemi.


Po pierwsze - naucz psa niepodejmowania jedzenia na komendę, instrukcji jest w internecie mnóstwo. Później to samo przenieś na dwór i powtórz naukę (praca w domu i na dworze to dla psa zupełnie inne kwestie, wiele osób o tym zapomina - komendy które pies umie w domu, na dworze wprowadzamy "od zera") w kontrolowanych warunkach - rozrzuć smakole w znanych sobie miejscach i dopilnuj, by ich nie zjadł wydając odpowiednie komendy i nagradzając postępy.
To samo zrób z komendą "oddaj" - czyli z wypluwaniem tego, co pies ma w pysku. To tak na wszelki wypadek.


Pamiętaj, by ZAWSZE ćwiczyć z psem na smyczy - inaczej oleje smakołyki, bo odchody są od pospolitych smakoli znacznie smaczniejsze. Nie wahaj się być stanowcza. Nie szarp psa i nie ucz go fruwać na tej smyczy, ale też nie proś go by przestał i nie siłuj się z nim. Jeśli sama komenda nie pomoże - LEKKIE, ale natychmiastowe szarpnięcie i w razie potrzeby przyciągasz psa do siebie. Jak tylko poczujesz, że sam biegnie - przestajesz ciągnąć, chwalisz wylewnie i nagradzasz.
Spróbuj też zastosować alternatywne nagrody - zabawę lub gonito, zamiast jedzenia - to trochę inny poziom konkurencji nagród. Łatwiej psu wybrać między nudnym smakołykiem a smacznym śmieciem, niż między fajnym kąskiem i fajną zabawą.

Każdy błąd musi być naprawiony - jeśli na spacerze przejdziecie obok "niespodzianki" którą pies choćby "zakąsi" bo nie zdążysz z komendą - przechodzicie tam choćby i pięćset razy, aż zwierzę samo, z własnej woli nie przejdzie obok tej kupy obojętnie. Często się ten krok pomija - a to błąd, bo wystarczy że zwierzę choćby dotknie śmiecia który mu się spodobał, a już uznaje to za sukces.

Jeśli jesteście blisko odchodów, w odległości kilku Twoich kroków, to wzmocnij swoje polecenie mową ciała. W razie nieposłuszeństwa nie ciągnij psa do siebie i nie szarp, ale popędź do niego tak, jakbyś chciała go zaatakować - szybciej do niego dotrze, co chcesz mu przekazać. W końcu pies nie odgania innego psa od swojej kości ciągnąc go za smycz, ale po prostu mu grożąc :) Przy czym pamiętaj, aby stosować taką mowę ciała wyłącznie, gdy pies wie na czym polega komenda "nie rusz" i nie wykonuje jej, bo ma to w tyłku - nie groź psu, który nie wie o co Ci chodzi. Musisz mieć absolutną pewność, że komenda jest odpowiednio wdrożona.


Druga sprawa - warto psu podać suplementy. Przyda się jogurt naturalny, probiotyki albo żwacze - naturalne, suszone lub w tabletkach. Pogadaj też z wetem o diecie - być może karma, którą podajesz nie jest pełnowartościowa? Sprawdźcie też poziom enzymów trzustkowych.


No i management - uwarunkuj psu odpowiednio kaganiec (tak, aby go nie ściągał i traktował jak coś normalnego), i niech sobie w nim łazi. Nie przeszkadza w niczym prócz aportowania w zasadzie, a aport możecie ćwiczyć w kontrolowanym środowisku jeśli Wam zależy.


Spacer może być ciekawy również na smyczy - a te kilka miesięcy ćwiczeń raczej przetrwacie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']iljo, a co robiłaś żeby pokazać psu, ze tak się nie zachowujemy poza unikaniem sytuacji kiedy może żreć w domu (przez sprzątanie tego wszystkiego) i wołaniem go na spacerach? jak go wołasz, a wiesz że nie przyjdzie to tylko sobie przywołanie spalasz.[/QUOTE]


Byliśmy na szkoleniu, miałam uczyć go zostawiania zdobyczy i kuszenia go przysmakiem, który dostanie ode mnie. Efekt jest taki, że psiak najpierw nachapie się tego co znalazł, a potem przybiega do mnie po smakołyk.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Evodish']
Druga sprawa - warto psu podać suplementy. Przyda się jogurt naturalny, probiotyki albo żwacze - naturalne, suszone lub w tabletkach. Pogadaj też z wetem o diecie - być może karma, którą podajesz nie jest pełnowartościowa? Sprawdźcie też poziom enzymów trzustkowych.


No i management - uwarunkuj psu odpowiednio kaganiec (tak, aby go nie ściągał i traktował jak coś normalnego), i niech sobie w nim łazi. Nie przeszkadza w niczym prócz aportowania w zasadzie, a aport możecie ćwiczyć w kontrolowanym środowisku jeśli Wam zależy.


Spacer może być ciekawy również na smyczy - a te kilka miesięcy ćwiczeń raczej przetrwacie.[/QUOTE]


Bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Te rady, które zacytowałam, będą dla mnie w tej chwili najcenniejsze. Właśnie jestem na etapie szukania dla niego odpowiedniego kagańca. To jest oczywiście droga na skróty, ale przynajmniej mam pewność, że niczego nie łyknie i na spokojnie poćwiczymy to co proponujesz. Żwacze też będę kupować o wiele częściej, na tym skorzysta też drugie psisko :)
Oba psy są karmione tą samą karmą (karma jest odpowiednia, konsultowana z wetem), tak samo wychowywane, a różnica ogromna. Drugiemu, o ile już się czymś zainteresuje, to wystarczy powiedzieć "fe" i zostawia bez problemu. Ale on został wzięty przeze mnie jako odkarmiony, zdrowy, tłuściutki szczeniak.
Jeśli chodzi o ćwiczenia to najgorsze jest to, że już na całą sytuację reaguję tak nerwowo, że od razu się zniechęcam, wkurzam i generalnie moje nastawienie nie jest odpowiednie. Może przy okazji kagańca trochę się uspokoję i potem wezmę się za ćwiczenia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='iljo']
Jeśli chodzi o ćwiczenia to najgorsze jest to, że już na całą sytuację reaguję tak nerwowo, że od razu się zniechęcam, wkurzam i generalnie moje nastawienie nie jest odpowiednie. Może przy okazji kagańca trochę się uspokoję i potem wezmę się za ćwiczenia.[/QUOTE]
uspokój się, bo to nie ma co się denerwować, wręcz przeciwnie, nerwy tylko zaszkodzą. Twoją metodę z lekka zmodyfikuj. samo kuszenie nic nie daje, pies musi wiedzieć, ze takie zachowanie nie będzie tolerowane. rozsyp w domu smakole, weź psa na smycz i za każdym razem jak psisko spróbuje dosięgnąć do smakołyka to ostre i stanowcze NIE (albo inne słowo, którego używacie na zaprzestanie czynności), a jak to nie pomaga to korekta na obroży. jak psisko zaprzestanie wyciągania pyska do smakola to pochwała i nagroda w postaci jakiegoś super żarcia, albo zabawy, w zależności od tego co pies woli. i ćwicz tak do skutku, jak już będziesz miała w domu wypracowane niejedzenie to tak samo ćwicz na dworze. do tego nie puszczaj psa samopas, tak żeby sam wynajdywał sobie zajęcia tylko zawsze miej coś dla niego do roboty. a to zmiana pozycji na odległość, a to przywołanie, a to aport, a to szukanie zgubionych przedmiotów, a to chodzenie przy nodze, skakanie przez przeszkody, obieganie drzewek, zabawa z Tobą. cokolwiek, co sprawi że psisko będzie się trzymało blisko Ciebie, będziesz miała nad psiskiem cały czas kontrolę.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Wracam, żeby powiedzieć, że JEST LEPIEJ!
Pies ostatni raz uciekł nam 2 tygodnie temu, kiedy w apogeum ucieczki po jedzenie zdarzały się i 3 razy dziennie.
To są rzeczy, które zmieniliśmy - a nuż komuś się przyda:

1) Pies jest karmiony przed spacerem - nie po nim jak było wcześniej. Bez jedzenia zostaje tylko ostatni nocny spacer, ale to tylko krótkie wyjście na siku.

2) Dajemy psu jeszcze więcej jedzenia w domu. Nie tyje, więc może rzeczywiście chodził głodny? Dostaje też swój ukochany suchy chleb - jeśli ma zjadać zgniły na spacerze to ja już wolę mu dać kromkę w domu.

3) Kupiliśmy rozciąganą smycz - pies jest z niej spuszczany tylko do biegania. Kiedy chodzi i wącha albo chodzi z piłką w pysku - jest na smyczy.

4) Udało nam się rozgryźć jak zachowuje się pies szykujący się do ucieczki - przy pierwszym sygnale wraca na smycz.

5) Po ucieczce pies jest karany - na początku krzyczymy na niego, po powrocie do domu siedzi sam w sypialni, nie rozmawiamy z nim, o zabawie nie ma mowy. Po prostu jesteśmy na psa obrażeni. Na początku bałam się, ze pies nie będzie rozumiał o co chodzi - ale rozumie doskonale. Na kolejnym spacerze jest zawsze grzeczny jak aniołek.

6) Na początku omijaliśmy miejsca z których uciekał częściej niż z innych - teraz już jesteśmy w stanie chodzić nawet tam, choć robimy to niechętnie.

Natomiast zupełnie nie zadziałały psikacze (sprawdziliśmy w domu - psikaliśmy kromkę chleba i położyliśmy na stole. Przy psikaniu strasznie szczekał, a potem gdy tylko się odwróciliśmy - zeżarł kanapkę) ani ostre rzeczy (zauważył że coś jest nie tak dopiero jak wychodziło z niego drugą stroną ;) ).
Ale do znudzenia ćwiczymy komendę "zostaw" i nie ruszanie ze stołu - może kiedyś dojdziemy do momentu, kiedy będzie można zostawić jedzenie w zasięgu pyska psa ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...