Jump to content
Dogomania

Holi i spółka! Czyli, jak 5 psów, 3 koty w jednym domu spali. 20.09.2020 r. żegnaj Holusiu :(


Istar19

Recommended Posts

DSC01919.JPG

 

DSC01921.JPG

 

idziemy ?

DSC01923.JPG

 

jeszcze chwila

DSC01924.JPG

 

a wychodząc z lasu spotkaliśmy tego pana :)

DSC01932.JPG

 

7 km po leśnych traktach..znaczy 5 po leśnych 2 w drodze i z lasu ;) miał być dłuższy spacer, ale musiałam być wcześniej w domu, co by kurier mnie zastał :] nie chciałoby mi się wnosić 15 kg paczki na pierwsze piętro ^^

Link to comment
Share on other sites

Śnieg znów pada. To dobrze. W końcu od tego jest zima by był śnieg. Dzieciaki na feriach się pewnie cieszą.

 

Kolejny dzień z Rupertem czas zacząć. Rupert jest i nas 2 dni, a zdawałoby się jakby był już od zawsze, Właśnie płacze pod drzwiami wraz z Holi, bo Patryk wyszedł po chleb. 

Z Sol potrafią już obok siebie przejść, ale miłości nie ma i nie wiem czy będzie. Sol obrażona. Ale przyszła dziś na poranne pieszczoty.

Rup, gdy weszłam do dużego pokoju, nagle pojawił się obok mnie mrucząc. To już nie kot podłogowy - teraz skacze i włazi wszędzie, gdzie tylko wzrok sięga...

 

Nie wiem, czy będziemy potrafili się z nim rozstać...

Link to comment
Share on other sites

Ty planujesz się rozstać z Rupertem? Patrz, powoli zwierzyniec go akceptuje, niedługo żyć bez siebie nie będą mogli :D
Skąd Ty tyle śniegu masz?! Piękny las. Uwielbiam zimę. To nic, że zazwyczaj gubię się w śnieżnym lesie ^^

Fotorelacja super, ubranko Maszy baaaardzo mi się podoba, do pyska jej w nim :)

Link to comment
Share on other sites

Czy planujemy się rozstać..nie wiem, rozsądek podpowiada, że żyjąc na tych 42 , czy 44 m kwadratowych nie ma miejsca na dwa psy, dwa koty i dwa szczury,,,idę z pokoju przez kuchnię do łazienki i potykam się, jak nie o Ruperta, to o Sol..albo Holi, która pilnuje mnie jak własnego ogona, a nawet jak cudem uda mi się ich uniknąć, to nagle znikąd zjawia się Masia. Nadepnij przypadkiem taką Masię, a popatrzy na Ciebie wzrokiem - czemuż mi to robisz...i wyrzuty sumienia murowane do końca dnia!

 

Ruperta wszędzie pełno. Już zapomniałam jak to jest mieć kociaka w domu, Sol miała ponad rok jak ją zabraliśmy, a bawić zaczęła się dopiero w zeszłym roku...i to też nie tak jak teraz Rup. Nic nie jest bezpiecznie..półki z książkami, suszarka z praniem....papier toaletowy! Wystarczy otworzyć jakąś szafkę, a Rupert już do niej wskakuje i próbuje szukać skarbów. Do lodówki (jako, że mamy taką typu zamrażalnik na górze, chłodziarka od ziemi) też wchodzi jak tylko człowiek zostawi otwarte drzwi i obróci się choćby na 10 sekund...BA! wskoczył mi nawet do zamrażalki...i pod prysznic się pcha, o ile woda nie leci, jak leci to tylko patrzy z zaciekawieniem. Wczoraj skoczył na stos naczyń w zlewie i tylko cudem wszystko nie runęło ! A kuweta to nie tylko ,miejsce do załatwiania potrzeb, ale i świetny plac zabaw...związku z czym okryta kuweta jest pusta, a żwirek wszędzie wokół, a kuweta z budką zamiast pod oknem często ląduje na środku łazienki...

 

Sol w tym wszystkim patrzy na Rupiecia z politowaniem...albo z wyższością. No i polała wczoraj na łóżko...dobrze, że na matę ochronną, co ją tylko przetarłam, spryskałam płynem antybakteryjnym i anty zapachowym i jak na razie obyło się bez prania. Wiem, że Sol zrobiła to dlatego, że chwilę wcześniej Rup bawił się na łóżku łapiąc własny cień...

Ale dziś już siedzieli razem na jednej pralce! jakieś 30 sekund, pewnie w szoku byli, że są tak blisko siebie...ale to chyba dobrze wróży, obyło się bez fuczenia i prychania. Wczoraj chwilę byli na jednym parapecie, ale Sol po chwili stwierdziła, że obok śmierdziela siedzieć nie będzie. Bo Rupieć po kuwetowych zabawach i wycieraniu wszędzie kurzy (w tym i za ubikacją) nie pachnie najlepiej..choć kuweta dość czysta...teraz jest coś cicho..za cicho..powinnam iść sprawdzić, gdziesz to Rup tym razem wlazł i co kombinuje Sol..ale chyba dam im trochę spokoju...a potem posprzątam...

 

Co do zimy. Dziś mamy -5 stopni i zapowiadają opady śniegu, ale jak na razie nie pada. Wczoraj, albo przed wczoraj, nie pamiętam dokładnie, było trochę cieplej i część śniegu zaczęła topnieć, ale w lesie postało go całkiem sporo, choć jak dla mnie mogłoby go być więcej.

Zimowy Las (z dużej litery, bo to całkiem odmienna kraina, od Letniego Lasu) to często magiczne miejsce. Łatwo się w nim zatracić. Śnieg sprawia, że brak w nim punktów zaczepiania, miejsc które szepczą, tu jesteś, znasz tą kłodę, ten strumyk, to drzewo. Zimą wszystko wygląda...tak samo, każdy trakt, ścieżka wydeptana przez zwierzęta bądź ludzi...Jest pięknie, ale jednostajnie. Można też w łatwy sposób ominąć wszystkie często uczęszczane szlaki i wejść wprost w magiczną krainę, dziewiczego Śnieżnego Lasu. I iść ślepo przed siebie. Nie ma krzaków, nie ma czepiających się kolczastych gałązek, nie ma pająków i pajęczyn! Iść ślepo przed siebie, będąc tak zapatrzonym w urok otaczającego nas świata, że nie rejestruje się drogi. Aż nagle człowiek przystaje, psy patrzą bez zrozumienia, mówią - no chodź dalej. Tylko...gdzie jest to dalej? A gdzie droga do domu? Wrócić po swoich śladach nie w sposób, na to duma nie pozwala! Trzeba więc iść w to DALEJ, licząc, że za kolejnym rowem, za następnym strumykiem, albo tam na lewo za niewielkim wzniesieniem, będzie droga, szlak do domu...albo znajomy przypalony przez piorun pniak, który wystaje ponad zaspy, albo te dwa drzewa, które z biegiem lat, splotły swe losy do końca swego życia...Zazwyczaj Śnieżny Las, znudzony naszą obecnością sam naprowadza nas na odpowiedni tor, tu postawi przewrócone drzewo, tam zbyt szeroki rów i tak prowadzi wprost do domu. A wiatr szepcze wraz ze śniegiem słowa zachęty i zaprasza ponownie. Bo czymże byłby las, gdyby nikt go nie podziwiał?

 

Masza w tym sweterku czuje się chyba najlepiej. Mam takie wrażenie, że jest dla niej najwygodniejszy, ze wszystkich jej ubranek. Przy tym na śniegu nie przemaka zbyt szybko i taki spacer 2-3 h spokojnie wytrzyma będąc suchym.

 

Się troszkę rozpisałam ;) Później będą zdjęcia Ruperta z wczoraj, o ile jakieś wyszło... tymczasem idę zobaczyć, co knuje całe towarzystwo, że siedzi tak cicho.

Link to comment
Share on other sites

wczorajsze spotkanie na parapecie

DSC01935.JPG

 

nie czuli się w takiej bliskości komfortowo..ale nie było syków

DSC01942.JPG

 

a tu Rup zwiedza biurko Patryka

DSC01946.JPG

 

a na tym zdjęciu widać, że on nie taki duży :)

DSC01953.JPG

 

Za to przed chwilą, po tym jak najpierw Sol położyła się na swoim ulubionym miejscu, a potem wskoczył Rupert...stał się cud! po chwili syków położyli się i teraz drzemią!

DSC01954.JPG

Link to comment
Share on other sites

Dziś Rupert ma dzień odsypiania...całą noc i poranek aż do południa buszował, bawił się, wszędzie wciskał swój kościsty łepek. Teraz śpi. Obudził się tylko na chwilę, przegryzł suchego, pobuszował w łazience i poszedł dalej spać na parapecie. Sol przeniosła się do swojej budki na szafce z drugiej strony pokoju. Panuje spokój...to chyba nie cisza przed burzą.

 

Masza też śpi,  na legowisku również odsypia - gdy Rup buszuje po domu, to ta czujnie patrzy cały czas, byle tylko ten mały czarny diabeł nie próbował do niej podejść! A gdy on śpi, to i Masia korzysta ze spokoju. Chłopaki śpią, oni w nocy w klatce harcują i wieczorami, gdy są wypuszczani..a tak to śpią...dobrze tak czasem byłoby cały dzień pospać...i tylko Holi, ta moja wierna dusza, dotrzymuje mi towarzystwa...męcząc i burcząc by rzucać jej piłeczkę :) piłeczkę, zwykłą kortówkę, którą znalazłam w śnieżnej zaspie, a którą Holmisia pokochała tak mocno, że jeszcze jej nie przegryzła, nie oskubała ani nie uszkodziła w żaden sposób!

 

I tak pisząc sobie sama dla siebie, zostawiam internet i idę rozkoszować się gorącą wodą. Ot taki leniwy dzień mam dzisiaj, w którym nic się nie chce...to pewnie dlatego, że przede mną wizja 8 dni pracy i 8 dni wstawania o 4 rano...czyli można pomarzyć o spaniu dłuższym niż 6 h...nie mówiąc o całodniowym wylegiwaniu się na ciepłym kaloryferze...albo pod kocem z książką w ręce. I powiem tylko..byle do do 14 lutego, do kolejnego wolnego dnia, w którym to, jeśli pogoda dopisze mam zamiar pójść na ten mój wymarzony 10 km spacer po Śnieżnym Lesie...o ile śnieg nie odejdzie już w zapomnienie.

Link to comment
Share on other sites

A ja wierzę, że młody z Wami zostanie - przecież za dzień, dwa będę czytała o tym, jak Sol się zakochała :)
Śnieżny Las... jest inny... to prawda. Zawsze mnie ujmuje tak, że zapominam o Bożym świecie - i zazwyczaj wtedy nagle nie wiem, gdzie się znajduję :)
Maszy do pyska w tym sweterku, więc dobrze, że ma swój ulubiony :)

Link to comment
Share on other sites

Jak tam kociak?

 

Rośnie :) i łobuzuje...oj jak łobuzuje! Ale grunt, że z Sol już w miarę ok jest, znaczy Sol dalej czasem na Ruperta fuknie, ale to zrozumiałe...mały głupek nie będzie jej na głowę wchodzić ! Mogłabym o tych wariatach pisać i pisać, ale to może jutro ;)

 

Pfff... oddaj nam śniegu :( Wy sie już zdążyliście nacieszyć :P

 

 

Oddałabym trochę, jakby się dało! Niestety dziś byłą mała odwilż i mamy teraz chlapę :( a jeszcze wczoraj padał śnieg! Dużo go jeszcze zostało, ale jak tak dalej pójdzie, to do końca tygodnia zniknie :(

 

a taki miałam widok z okna pamiętnego niedzielnego przed poranka - 15 minut wcześniej po ulicy przejeżdżał pług ...bez rezultatu jak widać :)

DSC01975.JPG

 

Sol była zafascynowana płatkami śniegu

DSC01978.JPG

 

a to moja droga do pracy - ciągle wtedy sypało....a 8 h później, jak wracałam do domu, to wyszło słońce, po tym jak ok 11 przestało sypać, ale śpieszno mi było do ciepła i zdjęć nie robiłam..a teraz żałuje ^^

DSC_0094.JPG

 

A to już Rupert z dziś :)

lubi spać na parapecie

DSC01984.JPG

 

a Sol na półce przy kaloryferze - nie ważne, że Rup śpi nad nią prawie

DSC01986.JPG

Link to comment
Share on other sites

Rupert rośnie. Za nami 10 dni wspólnego życia...tylko 10 ?! wydawałoby się jakby Rup był z nami już co najmniej rok! Prychanie ucichło, fuczenie to już tylko we wspomnieniach. Czasem słuchać, jak Holi, nasz mały koci gestapo galopuje przez dom - łup łup łup, by odgonić Ruperta od szafek, w które się wciska, albo żeby go przegonić od szafek, które drapie...Gdy słyszy, że nasz Rupieć poluje na cienie na łóżku to leci ile sił w łapach, nie wyrabiając na zakrętach, bo łóżko jest jej ! I żaden...ŻADEN kot nie będzie skakał po jej własności. Już i tak toleruje na łóżku nas i Maszę! 

Sol schowała swoją dumę. Nie wiem, gdzie jestem jednak pewna, że kiedyś po nią znów sięgnie - a wtedy pewnie oberwie się jakimś moim rzeczą, albą psiej poduszce...Chwilowo jednak kocia duma i uprzedzenie poszły w jakiś ciemny kąt. Nie daje Rupowi wchodzić sobie na głowę, tak, że młody nie raz dostał już po swej kościstej główce z prawego sierpowego, ale nie uzbrojonego w pazury. Nie ma co się dziwić naszemu Słoneczku...nikt nie lubi, jak kradnie się mu smakołyk prosto z pyska, albo zajmuje ulubione miejsce do leżenia. Ale wojny nie ma, jest rozejm i ciche przyzwolenie. Czasem nocą, kiedy kociska myślą, że śpimy (jakby można było spać przy ich harcach) ganiają się po domu! Sol podbiega do Ruperta, paca go łapą i ucieka, a Rup w odpowiedzi biegnie za nią i łapie ją za ogon. Poza jedną łóżkowo -siusiuową wpadką, Sol nic więcej nie posikała! Nawet kuwetą się dzielą. Mają dwie, ale robią  w nich na zmianę, więc spróbuje jedną schować. Może nie skończy się to kałużą w dziwnym miejscu.

Masza przywykłą już do tego, że w domu jest kolejne straszne zwierze. Już nie ucieka przed Rupertem, ale nadal woli młodego unikać. Może się boi, że mogłaby mu zrobić krzywdę?

Chłopaki przy Rupercie łatwego życia nie mają i jak tak dalej pójdzie, to będzie on musiał być zamykany w łazience, gdy ogoniaści będą napawać się wolnością. Czy mógłby im zrobić krzywdę? Nie wiem, ale wolę nie ryzykować nadto. Jarvis Ruperta użarł w łapę, na co ten teraz patrzy podejrzliwie na te...zabawki...przejawia nie zdrowe nimi zainteresowanie. Stich też się nie boi kotów, ani psów, co mogło by się kiedyś skończyć tragicznie, ale są zawsze "pod kontrolą".

 

Rupert przez te 10 dni zmienił się. Niczym tajfun nabierający mocy sieje coraz większe spustoszenie. Nic się przed nim nie ukryje, nic nie uchowa! Czasem zdaje się jakby był w kilku miejscach na raz. Śpi trochę w dzień, a resztę czasu albo je, albo buszuje! Szczególnie nocą. Każdy papierek, każdy skrawek materiału, sznurówki, wystający pasek z szafki - to wszystko świetne zabawki! Ba! Holusiowa kortówka to też świetna zabawka...można ją turlać, drapać, polować na nią! A już najlepsza była stara, zapomniana kajzerka, twarda jak głaz.

https://plus.google.com/photos/100218362028995808549/albums/6113194583311171937?authkey=CLPg_bSa0_GekwE

 

Zdaje się jakby tego kota nikt nie wychował. Całe szczęście potrzeby załatwia w kuwecie! Ale czy musi od razu się w niej kłaść? Bawić się grudkami posiusianego piasku?Tudzież własną....no wiecie. Nie dość, że dla Maszy kuweta to stół szwedzki to jeszcze dla Rupa jest placem zabaw...a człowiek nie zawsze zdąży posprzątać!

 

Młody je za trzech. Zjada w ciągu tyle ile Sol przez dwa - trzy dni. Pozwalamy mu na to. Ciągle dopełniamy miskę suchą karmą. Mokre dostaje raz dziennie. Może jak tak ciągle będzie miał to jedzenie w misce, to w końcu zrozumie, że nie musi jeść na zapas...no chyba, ze on niczym Garfield po prostu kocha jeść...Myślę jednak, że to z powodu wygłodzenia, jest teraz takim żarłokiem.

Diabeł wcielony. Człowiek z trudem zwleka się o 4 rano z łóżka, a tu zamiast na spokojnie zająć się toaletą i śniadaniem, to trza najpierw pozbierać to, co Rup zrzucił z półek...a my na półkach mamy wieeele rzeczy. A potem jest szukanie...to gumki do włosów, to długopisu, który nie uważnie zostawiło się wieczorem na biurku. Sol też nam porywa rzeczy, jak ją najdzie ochota na zabawę, ale nigdy nie do tego stopnia! No ale nasza kicia, to dostojna dama, a nie młody, niewychowany kot.

 

Rup jest również jak bumerang. Jem śniadanie przy biurku...a ten ciśnie mi się do talerze...to ja na niego jak nie fuknę i nie wygonie z biurka ( w akompaniamencie Holi, która jojczy na niego, co tez sobie mały gó**** nie wyobraża) a ten mrucząc zawraca i znowu i znowu i znoooowu....póki nie dam mu kawałka szynki (a raczej rzucę, gdzieś daleko na podłogę). Jak już dostanie ten kawałek szynki, to się uspokaja. Znaczy siada na półce obok kaloryfera, albo na parapecie i mnie obserwuje, czy przypadkiem nie chce mu jeszcze czegoś dać...

 

A Sol ostatnio popisała się iście kocim skradaniem. Jak już kiedyś mówiłam, Sol z nami nie śpi. Ja mam alergię, Holi ma ...coś jakby alergię, poza tym łóżko jest w końcu JEJ.  Aż tu pewnej nocy, trzeciej czy czwartek, od kiedy Rup trafił do nas, nie zauważona przez HOli, ani Maszę Sol zakradła się od tyłu. Wskoczyła przyczajona na łóżko, zakradła się między Patrykiem, a ścianą i wlazła pod jego kołdrę! Jakby nigdy nic, zaczęła radośnie mruczeć i tak sobie chwilę spali razem. Holi NIC nie zauważyła...ot taki z niej koci gestapo...Czasem każdy ma "gorsze" dni ;)

 

Dobra kończę mój wywód, bo i tak nikt przez niego nie przebrnie :D

 

żeby nie było, że tylko czytać i czytać...dzisiejszy Rup, przyszedł się połasić :)

zdjęcia marne bo z telefonu

DSC_0101.JPG

 

DSC_0105.JPG

 

i znikam z psami czas wyjść na dwór :)

Link to comment
Share on other sites

Śnieg nie przetrwał :( znaczy jeszcze trwa jego agonia, ale już marne szanse na uzdrowienie zimy...chyba, że nagle znów przyjdą opady...na razie jest około +3-5 stopni w dzień i wszystko pływa, w noc przymrozki, więc porankiem...a raczej przed rankiem, gdy idę do pracy muszę mocno uważać by nie ujechać. Plan na 14 lutego, by iść na 10 km spacer raczej nie wyjdzie, idę do pracy, a po drugie...no właśnie błoto chyba by nas w lesie wciągnęło. Choć z drugiej strony, jak będzie tak słonecznie i ciepło, jak zapowiadają, to żal by było nie skorzystać z pogody...a błoto niech się schowa! Najwyżej po spacerze moje psiaki będą mieć pierwszą kąpiel w tym roku ;)

 

tymczasem, żeby nie było, że tylko czytanie i czytanie, to wstawię kilka zaległych zdjęć ;)

 

Tak Holusia spędziła sylwestra....to dziwne, że jak jest w lesie/w górach/na łące, nie boi się burz, huków i wystrzałów...jednak jak jest w domu, bądź w bardzo bliskiej okolicy (czyli no skwerek, gdzie robią siusiu) to wystarczy jedna petarda, a Holi już ciągnie do domu..a w domu szuka dziury, w której może się schować...najlepiej pod łóżkiem, ale jak tam nie może, to pod biurkiem też nie jest źle.

DSC00647.JPG

 

a tak witał nas nowy rok :)

DSC00652.JPG

 

DSC00653.JPG

 

DSC00654.JPG

 

pierwszy śnieg, który utrzymał się tylko kilka dni

DSC00655.JPG

Link to comment
Share on other sites

Masza z GPS'em ^^ biegała ze starym telefonem, który rejestrował jej trasę oraz ile zrobiła km..okazało się, że na tym samym spacerze, zrobiła o 2 km więcej od nas :D

DSC00678.JPG

 

Miało być rodzinnie, ale zawsze któreś patrzyło w inna stronę ;)

DSC00679.JPG

 

Zamarznięte jezioro

DSC00683.JPG

 

DSC00684.JPG

 

i moja kochana Maszka :)

DSC00685.JPG

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...