Jump to content
Dogomania

Fafenkufen

Members
  • Posts

    56
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Fafenkufen

  1. [quote name='aussie&husky']Bat czy ostrogi to nie jest przemoc,tylko delikatna,subtelna i całkowicie wolna od przemocy komunikacja.Tak samo jeśli chodzi o kiełzna-nie chodzi bowiem o sprzęt,tylko o działanie człowieka.Ten sam sprzęt można użyć dobrze i fatalnie.Polecam książkę lek.wet.Gerda Heushmana "Nos do przodu! Od was zależy szczęście koni" autor wyraźnie mówi,że jeździectwo,w tym sportowe z najwyższej półki może sprawiać frajdę zarówno koniowi jak i jeźdźcowi,ale może też być koszmarem.Wszystko zależy od tego jak jeździec i trener podchodzą do sprawy. A teraz przykład z życia wzięty,dotyczący użycia ręki z wędzidłem.Koń na którym jeżdżę jest klubowy,więc oprócz mnie jeździ na nim także dwóch czy trzech słabszych jeźdźców.Wyjątkowo ten,który zwykle jeździ po mnie,tym razem wsiadł przede mną. Od początku jazdy koń był jakiś taki dziwny.Burzył się z nie wiadomo czego,bronił się przed kontaktem na wodzach,naprzemiennie zadzierał głowę i "chował się" za wędzidłem,spinał się,tracił koncentrację,nie chciał współpracować.Zachowywał się tak jakby nagle utracił do mnie całe zaufanie,chociaż postępowałam wobec niego dokładnie tak jak zawsze (łagodnie i z uczuciem,a jednocześnie stanowczo i konsekwentnie).Zwykle po kilku-kilkunastu minutach pracy zaczynał podbierać się i ufnie żuć wędzidło,rozluźniając się i prychając z zadowoleniem.Tym razem nic takiego nie miało miejsca,a zwierzak był wyraźnie podirytowany,na pozór bez powodu.Wkrótce wyszło na jaw,że przed moją jazdą był dosiadany przez początkującego jeźdźca o niewprawnej,niedelikatnej ręce i słabym wyczuciu.Doświadczenie to sprawiło,że bał się o swój z natury bardzo wrażliwy pysk i walczył nawet wtedy gdy siedział na nim delikatny,zaufany człowiek.Sprawdzał,czy na pewno znów ktoś go nie szarpnie.Odbudowanie jego zaufania trwało całą jazdę.Ot,co potrafi z koniem zrobić twarda ręka.Zaznaczam,że pod tym jeźdźcem chodził tyko przez pół godziny,a godzinę zajęło mu odnowienie zaufania do mnie.[/QUOTE] Ja miałam podobną sytuację. Dzierżawiłam kiedyś konia szkółkowego w tym sensie, że był w szkółce pewien czas a potem ja zabrałam się za niego. Pewnego dnia wsiadła przy mnie na poczatku jazdy na niego jego właścicielka, koń łeb do góry , wygięty niemożliwie, opierał się, dostało mu się parę razy. Generalnie nie wyglądało to dobrze. Tak strasznie mi go było żal. Potem wsiadłam na niego ja, cały drżał ale ja zaczęłam jazdę po swojemu czyli kompletnie luźne wodze a nie szarpanina, działałam praktycznie tylko dosiadem, nie tykając jego pyska. Po 20 minutach znowu był mój :) Ja jeździłam ok. 13 lat i tylko i wyłącznie rekreacyjnie, za co nie zawsze byłam podziwiana po konie podemną nie zawsze były "zebrane". Jednak ja uważałam, że w terenie, w dziczy, gdzie odzywają się naturalnie instynkty moje jak i konia, to nie jest potrzebne. Lubiłam i bardzo chciałam aby koń miał taką samą frajdę z przejażdżki jak ja. Dla mnie ważna była tylko i wyłącznie pewność, ze koń zareaguje na mój sygnał to wszystko. Zresztą po pewnym czasie jest tak, że wcale nie trzeba dawać koniowi sygnału a on i tak pójdzie tam gdzie chcemy i tym tempem jakim chcemy. To jest to zżycie i ta przyjaźń. Sportu jako takiego nigdy negować nie będę bo wiem doskonale, że są ludzie, którzy to robią z głową i że są konie, które to kochają, np. ścigać się. Jedno musze tylko dodać, że ja ogromnie dużo czasu spędzałam z końmi "na ziemi". Gdy kupiłam konia to pierwszy miesiąc bawiłam się z nim nie wsiadając na niego bo aura była kosmiczna (mróz i ślizgawica, ze można było się połamać) wiec nie chciałam ryzykowac jego i swojego zdrowia jak i tego, że mogł mieć złe wrażenia z pierwszej jazdy w nowym miejscu. Ten czas sprawił, że stalismy się kumplami, sprawił, że dla niego inne konie nawet przestały być ważne. Potem gdy przeniosłam go do innej stajni to się ze mnie podśmiechywali, że mam psa nie konia bo wystarczyło, że przyszłam czy zawołałam po imieniu a on olewał inne konie na padoku. Zresztą przychodził do nogi zupełnie jak pies hehe (no nie robił siadu, nie wymagałam tego :) )już wtedy ujawniły się moje zapendy szkoleniowe ;)
  2. A ja zawsze miałam kundelki, w większości znajdy i nigdy nie spotkałam się z dyskryminacją z tego powodu, że to kundle. A zdarzały się nie raz zachwyty nad ich urodą a nie były w żadnym typie. Brałam z nimi udział nie raz w lokalnym festynie w wystawach kundelków i było ekstra. Teraz mam rasowce i są dyskryminowane niemal na każdym kroku. Także bywa różnie. Jedno muszę dodać, że właściciele Yorków, Shih tzu, Maltańczyków i Beagli są jak dla mnie dość specyficzni, mówię o tych, których ja miałam okazję spotkać. Ostatecznie to nie wina psów a dziwnych ludzi, których spotykamy na swojej drodze. Kiedyś pewna babcia szła z wnuczkiem po chodniku, gdzie było wąsko, i musieliśmy się minąć blisko. Widać, że miała w portkach na widok mojego psa. No rozumiem to, też psa chwyciłam tak aby na nią nawet krzywo nie spojrzał a już o dotknięciu nie było, mowy szedł po zewnętrznej tak aby moja osoba oddzielała babcię i wnuczka. Mijamy się a ona wnuczka przed siebie :crazyeye: zasłoniła się nim normalnie :crazyeye: Przeszłam obok spokojnie chociaż z lekką dezaprobatą na twarzy widząc co ona robi. To za plecami usłyszałam stek wyzwisk, którego tekstem przewodnim było uśpienie mojego psa... No to ludzie czasem są zdrowo szurnięci, niestety. Ale my mamy to do siebie, że dla nas liczą się nasze psy a nie to co ktoś sobie o nich myśli wiec jeśli trzeba to dobierajmy sobie psich przyjaciół dla naszych pupili w oparciu o znajomość ich właścicieli. Moje psiaki mają znajomą suczkę kundelka Mysię, adoptowaną ze schroniska (był tu na dogo nawet jej wątek kiedyś) to niezwykle czarująca sunia choć ma już swój wiek ale mądrości psiej w niej cała masa. Jest jedyna w swoim rodzaju jak każdy kundelek, one są niepowtarzalne w niczym!
  3. Tyle, że nie jest napisane jakim psem pokryta i nie wiadomo jakie mieszanki sięurodzą. Bo np. na fotkach to są szczenięta z poprzedniego miotu... Może się "puściła" i dlatego należy hodowlę zlikwidować :roll: szkoda gadać....
  4. [quote name='rottaska']niestety słoma nie zawsze przeleci przez szczeniaka,może przykleić się do ściany żołądka i spowodować stan zapalny,a w skrajnych przypadkach zgon szczeniaka.[/QUOTE] Hmmm no proszę a jednak. Nie mam z tym doświadczenia ani teżnie zamierzam wychować miotu na słomie bo psy u mnie mieszkają w domu. Ale to ciekawy temat. [quote name='rottaska']Co się tyczy regulaminu to dotyczy wszystkich zwierząt będących w posiadaniu członków ZK,a czy związek coś z tym zrobi to inna sprawa.[/QUOTE] No to dobrze wiedzieć. Człowiek całe życie się uczy.
  5. [quote name='rottaska']nie do końca to prawda,regulamin hodowlany ZK mówi "5. Hodowcom zabrania się: a) sprzedaży szczeniąt poprzez pośredników oraz osobom nabywającym je do dalszej odsprzedaży lub w innych celach nie mieszczących się w granicach etyki kynologicznej, b) handlu szczeniętami w czasie imprez publicznych i w miejscach publicznych, c) rozmnażania suk i używania reproduktorów do hodowli poza ewidencją Związku."[/QUOTE] no ale to chyba się tyczy psów zarejestrowanych w ZK a jak się ma 3 zarejestrowane i 3 nie ??? Co ma związek do psów, które nie są w jego "księgach" ? To ciekawe. Swoją drogą śmiem wątpić czy związek cośby z tym zrobił. Ostatnio w sprawie gdzie regulamin został ewidentnie naruszony przez hodowce to związek póki co ładnie umywa rączki. To obrzydliwe.
  6. [quote name='pa-ttti']ja nie wiem czy nie zjadają słomy, nigdy szczeniąt na słomie nie trzymałam....moje chihuahua i yorki, jak mam szczenięta, zawsze są w kojcu i siusiają na podkłady dla psów, ale to co mówisz to prawda- szczenięta lubią zjadać co się da:) tylko wydaje mi się że słoma sama w sobie nie zaszkodzi, nie jest jakaś toksyczna czy coś.[/QUOTE] Ja też używałam podkładów i tego raczej nie zżerały. Na szczęście! No tak racja, ostatecznie jak się naje słomy to przez niego "przeleci" chyba. Przerobiłam już najrozmaitsze zjedzonye przez psiaki rzeczy i jestem przewrażliwiona. Moja sunia jak była mała połknęła zszywkę, skąd to wzięła do teraz nie wiem:-o Dzięki za odp.
  7. [quote name='pa-ttti']słoma sama w sobie nie jest zła. dla labradorów mozna zrobić solidny kojec, wyłożyć słomą, zainstalować lampę grzewczą na chłodniejsze dni, a jak szczenięta podrosną, zapewnic im poza tym kojcem rownież wybieg, spacery socjalizacyjne itp. Przy dobrej karmie, dobrej opiece, takie warunki są ok, jeśli ktoś dysponuje pomieszczeniem gospodarczym (z dostępem dziennego światła, odpowiednim ociepleniem itp). ..... a czy ten człowiek zdaje sobie sprawę z tego ,że nieważna czy słoma czy "bluzka" jak on to napisal- w kojcu należy CODZIENNIE sprzątać![/QUOTE] Sorry, że tak zbocze z tematu ale ja o tą słomę... Nie wiem czy ma ktoś z was doświadczenia z tym związane. Otóż ciekawi mnie czy szczeniaki tej słomy zjadać nie będą??? U mnie szczenięta (w sensie każdy psiak jakiego miałam od szczeniaka) jako maluszki trzeba było bardzo pilnować bo zjadały wszystko co się da. No i jak przeczytałam o tej słomie to mnie to zastanowiło. Co do sprzątania w kojcu nie podlega wątpliwości, ze czystość należy zachować niezależnie od podłoża. Odchowałam jeden miot w liczbie 2 szczeniąt i sprzątanko kilka razy dziennie to była norma. Nie wspomnę o "praniu" samych szczeniaków :roll: Więc jak widzę takie zdjęcia gdzie psy leżą w takich warunkach to serce się kraje ale i wściekłość dopada.
  8. [quote name='dogoman']Nie polecam nikomu uiszczania czegoś takiego jak opłata od posiadania psa. To tak jak z abonamentem TV... tylko durnie go płacą. A ustawodawca niech się rypie...............[/QUOTE] Napisz proszę [U]na jakiej podstawie[/U] mogę nie uiszczać tej opłaty i czy wiesz jakie są konsekwencje jej nie zapłacenia (w mieście Poznaniu) ? Osobna rzecz jest taka, że aby uzyskać pozwolenie na posiadanie pa z "listy" muszę mieć ten "podatek" zapłacony i nie ma zmiłuj niestety.
  9. [quote name='mondralala'][quote name='Fafenkufen']A zakazać hodowli "agresywnych" ras to jest najprostrze i najdardziej durne rozwiązanie na ziemi i dyskryminuje mnie jako człowieka, ogranicza moją wolność! /QUOTE] [FONT=Arial][SIZE=2]... tak jak i „nie kłam”, „nie kradnij”, „nie przechodź przez jezdnię w miejcu niedozwolonym” itd. Jaką wolność? Jaka dyskryminacja?[/SIZE][/FONT][/QUOTE] No chyba nie to porównanie. Kłamiąc czy kradnąc krzywdzę drugiego człowieka a posiadają psa NIE. Logiczne jest, że wiem iż nie mam labradorka w związku z tym zdaję sobie sprawę z tego, że nadzór nad nim musze mieć większy, że posesja [U]musi być[/U] zabezpieczona itd. I nie będę popierać zakazu hodowli jakichkolwiek psów ani tej ustawy. Mam do tego pełne prawo. Jestem natomiest za tym aby np. ograniczyć ilość suk hodowlanych w jednej hodowli itp. Za tym aby była prowadzona pełna ewidencja psów,narodzonych szczeniąt, ograniczaniem liczby kryć itp.
  10. Nie rozumiem dlaczego ja jako odpowiedzialny właściciel mam być karana za głupotę innych osób. Zakazać należy hodowli ale tylko i wyłącznie psów bez żadnego udokumentowanego pochodzenia, hodowli psów, które nie przeszły żadnych testów psychiki (niezależnie od tego jakie one są ale są!!!) Żadnego obowiązkowego szkolenia. Ja kocham swoje psy i nic tego nie zmieni, chcę mieć rottweilery tak długo jak mi zdrowie będzie na to pozwalać, bo je kocham, bo są cudowne. Dla mnie nie zakaz hodowli powinien być wprowadzony ale odpowiedni nadzór nad nimi. Ja jako uczciwy hodowca jestem zobowiązana do wielu rzeczy względem US, Gminy, ZK. A pseudo nie tyczy się nic!!! Tam wolna amerykankea jest i to jest złe i to te psy zapełniają biedne schroniska i statystyki pogryzień. A zakazać hodowli "agresywnych" ras to jest najprostrze i najdardziej durne rozwiązanie na ziemi i dyskryminuje mnie jako człowieka, ogranicza moją wolność! Nie znam niemieckiego ale tu chyba coś na temat dyskryminacji rottweilerów i dużych psów w ogóle (tak mi się wydaje) Proszę, kto zna niemiecki niech trochę naświetli o czym w tym mowa, bardzo jestem ciekawa [url]http://www.adrk.de/Downloads/VGH_M%C3%BCnchen_11_10_T-H.pdf[/url]
  11. Ja uważam, że może to być forma reklamy. Nie trzeba robić kupteraz a w licytacji walnąć cenę z kosmosu, nie masz przymusu sprzedać a jest ona chyba niewidoczna (tak mi się wydaje) Ale to prawda, ze ludzie często zaczynają od allegro, szkoda no ale co zrobić... Jak dla mnie to licytacje jako takie zwierząt w internecie powinny być zabronione. A portali ogłoszeniowych gdzie można się zareklamować jest cała masa przecież.
  12. Czasem używam kolczatkę jednak zawsze kiedy nie potrzebna już to ją zdejmuję z psa. Miałam również przypadek, że pies nią zahaczył o coś jak i w zabawie gdy zapomniałam jej zdjąć inny pies zahaczył się o nią obrożą. Trzeba bardzo uważać. Ale łańcuszek mój pies nosi na każdy prawie spacer, zapinam głównie na kółko aby się nie zaciskał. Lubię ten łańcuszek bo po prostu ładnie wygląda, pewnie to też przyzwyczajenie :oops:Ale to prawda, że łańcuszek ucina sierść, wyciera ją, niezależnie od tego jakie duże są ogniwa. Jednak jest to dla mnie lepsze wyjście niż obroża, od obroży sierść mu sie tak jakby faluje i robi się taka jakby kryza na szyi. A szelki odpadają bo dla psa szelki = ciągnięcie. Wszystko jest dla ludzi (i psów:lol: ) byle tylko z głową.
  13. Mam psa i sukę w jednym domu :cool3: Pies nigdy nie krył. Cieczki przechodzimy raczej spokojnie (jeśli mowa o odgłosach i zniszczeniach). On oczywiście interesuje się psicą, "napastuje" ją trochę czasem chcąc polizać (a fe), kiedy suka ma TE dni wtedy pies piszczy, czasem wyje jeśli suka np. wyjdzie na spacer, ale tylko wtedy kiedy zostaje sam, jak ja jestem w domu a sunia na spacerze to jest ok. Staram się separować psy ale nie do przesady. No w te dni to psy się faktycznie nie widzą ale reszte idzie przeżyć, tym bardziej, że suka odgania samca:diabloti: Z jedzeniem nie ma żadnych problemów, pies nie strajkuje, jedynie co to dużo szybciej zjada aby móc "czuwać" :p Mieszkam w domu jednorodzinnym więc głośno zachowujący sie pies nie jest przeszkodą. Aha, nic nigdy nie zniszczył z powodu cieczki suki. Dla mnie w sumie największym minusem cieczek jest to, że pies jest rozkojarzony a nie to że czasem popiszczy czy powyje. Największy minus to brak możliwości jakiegokolwiek szkolenia wtedy, pies w ogóle się nie skupia, na spacerach wtedy często "głuchnie". :angryy:
  14. Zakupiłam dla swojego psa kaganiec Chopo - rottweiler pies, oczywiście za dużo bo mój pies to "ryjek" jak suka ma :eviltong: Ale po doginałam tu i tam i jest świetny, pies nauczył się w nim chodzić w mig! Sam wkłada do niego pyszczek. Czasem mam ochotę znaleźć wynalazcę tego kagańca i uściskać :loveu: Pies wygląda w nim jak niezły zabijaka :diabloti: Ale ja w sumie to chciałam nie pisać o tym jak pies się z kagańcem lubi tylko jak taki kaganiec potrafi być przydatny :cool3: i często spełnia funkcję nie koniecznie taką do jakiej został stworzony:evil_lol: Może już o tym było ale to niezła siatka jest, zwłaszcza jak foliówka się zerwie;) [URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images40.fotosik.pl/480/a08feda8e5be93c0.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images39.fotosik.pl/492/c2c965febca90341.jpg[/IMG][/URL]
  15. [quote name='Karilka']Sledy nie zdają egzaminu przy uciągu tego typu. Obciążają stawy. Zobaczcie: Szelki Typu SLED: [IMG]http://images38.fotosik.pl/146/c8ec70c8a8206aa0med.jpg[/IMG] Tutaj widać, że tyłek psa, jest obciążony przy jakimkolwiek uciagu. Kręgosłup i stawy sa narażone na kontuzje. Do sanek NAJLEPSZE byłyby szelki typu Sled do weight pullingu: [IMG]http://images50.fotosik.pl/151/90d3e0feea7377c7med.jpg[/IMG] Wyglądają mniej więcej jakoś tak. Używane są do uciągu (zazwyczaj przez włascicieli psów bullowatych) Tu jest gwarancja, że psu nic się nie stanie, ponieważ ciężar rozkłada się na całe ciało psa, nie tylko na kladkę piersiową (sled) oraz zapięcie jest nisko![/QUOTE] O jak dobrze, że w końcu coś znalazłam :) Mam rottka z pasją do ciągnięcia mam taki śmieszny wózek i chciałam go zaprząc(nic profesjonalnego totalna prowizorka w sensie wózka, nie jestem w stanie zapewnić psu mega dużo ruchu ze względu na moje zdrowie ale poprowadzić go na smyczy jak coś ciągnie to dam radę, chciałabym aby był nadal w kondycji tak więc będzie bez udziwnień i dużych obciążeń). No i oczywiście o sankach również myślałam (takich zwykłych) wszędzie polecają te szelki które są na pierwszym rysunku ale właśnie nie "leżało" mi to kiedy postawiłam psa obok sanek, ich ciężar w moim mniemaniu sprawiałby, że pies "siadałby" na zadzie. To tak po mojemu napisane... W każdym razie kombinowałam właśnie czy może szelki do weight pullingu by zdały egzamin i jak widzę na załączonym, pięknym, obrazku chyba się nie myliłam. Proszę jednak zanim przyjdzie mi do głowy ich kupno o radę. Czy aby na pewno się nadają i czy są rozmiary jak na rottka? Czy istnieje możliwość ich dopasowania?
  16. [quote name='Martens']Odwołanie to u Was najmniejszy problem ;-) Problemem może być to, że pies po szkoleniu może zacząć reagowac agresją lękową na sytuacje, w których do tej pory nie reagował w ogóle. Może kogoś pogryźć, kiedy będziesz szarpała się ze znajomym w żartach, kiedy ktoś koło Was się potknie czy machnie parasolką, może rzucić się na "dziwną" osobę stojącą np. za drzewem, bo skojarzy ją z sytuacjami na szkoleniu, w których szuka się i oszczekuje pozoranta w zasadzce - a już będzie nauczony gryźć. Elementem szkolenia obronnego jest też samodzielny atak psa w razie nagłej napaści pozoranta - przekładając to na codzienne życie, pies o słabym, lękliwym charakterze będzie miał potem skłonności do doszukiwania się niebezpieczenstwa w normalnych sytuacjach - może rzucić się na staruszkę machającą koło Was laską czy kogoś znajomego kto zajdzie cię od tyłu... Dlatego tak ważne jest, żeby pies do IPO był pewny siebie, przyjazny i ufny - żeby nie reagował w sytuacjach, w których nie ma takiej potrzeby. Pies bojaźliwy niestety ma skłonności do doszukiwania się zagrożenia tam gdzie go nie ma i reagowania na zapas - i taki pies jest po prostu niebezpieczny - a na twoje nieszczęście w chwili realnego zagrożenia i prawdziwej konfrontacji najprawdopodobniej ucieknie :roll: Szarika z niego nie zrobisz, jego charakteru i predyspozycji nie ulepisz od nowa, niestety. Z psem o takim charakterze możesz i powinnaś robić elementy pracy węchowej, ewentualnie trochę zabawy rękawem, bo to owszem, podniesie mu morale - ale absolutnie nie atak w sytuacji upozorowanego zagrożenia czy zachęcanie do ataku na pozoranta w kryjówce (możliwe skutki już opisałam).[/QUOTE] Witam. Nie sposób się nie zgodzić ze słowami powyżej. Mój psiak również miał problemy, głównie z facetami - nie rzucał się na nich ale widać było, że się obawiał, nie czuł się pewnie. Podobnie było i z innymi rzeczami, których nie znał. Wynikało to głównie w moim mniemaniu z braku odpowiedniej socjalizacji. Kupiłam go jak miał 5 mies.I zdecydowałam się z nim zrobić IPO. Oczywiście nie IPO jako pierwsze robiłam. Najpierw był zwykły kursik w grupie z psami. Godziny spędzone na placu i uczeniu nie tyle posłuszeństwa co współpracy z człowiekiem w ogóle. A że trenerem był Pan to pies poprostu się do niego przyzwyczaił, chociaż nie było to tak hop siup. W tym samym czasie ja odwalałam "harówkę" nad socjalizacją psa - długie spacery i stopniowe oswajanie z całym otaczającym nas światem. Potem decyzja, że zdajemy PT i również kursik aby się do tego przygotować. Dużym plusem było to że zabierałam psa na wystawy psów gdzie pełno psów i ludzi. Oczywiście nie rzuciłam go od razu na wielką wodę tylko odpowiednio do tego przygotowałam. Gdybym wiedziała, że nie podoła to bym tego nie zrobiła. Po zdanym PT przyszła pora na IPO ale naprawdę bardzo stopniowo. I do tego z bardzo dobrze już znanym psu człowiekiem - trenerem. Byłam świadoma tego, że może się do tego nie nadawać. Ale wiecie co? Okazało się, że on to ma we krwi. Oczywiście mistrzem IPO nigdy nie zostanie:eviltong: bo fakt, że był nieco lękowy przekłada się na to, że jest w stanie znieść tylko określone obciązenie i nigdy przenigdy do głowy bo mi nie przyszło aby pozwolić komuś "pójść z nim na całego". Bo wiem, że nie odpowiednio potraktowany przez pozoranta zostałby zniszczony dosłownie. Gdybym też widziała, że psa stresuje w jakikolwiek sposób ta zabawa to zrezygnowałabym w mig. Dla niego i dla mnie IPO to czysta frajda i zabawa. Nigdy nie pomyślałabym że ten pies miałby mnie bronić, nigdy nie pozwoliłabym aby szkolenie przybrało ten kierunek. Po czasie i wszystkim co przeszliśmy razem mogę powiedzieć śmiało, że mój pies jest bardziej pewny siebie, nie boi się już facetów i w zasadzie to wielokrotnie mnie zaskakuje, nawet teraz, pewnością siebie. Ostatni sukces to podróż pociągiem - widywał pociągi na dworcu i widywał je jak byliśmy na spacerach - kiedy go podprowadziłam do wejścia wskoczył bez wahania (to dość wysoko jak dla mnie) i tak samo też wysiadł, podczas podróży pełen spokój i zero objawów stresu. Nie jest ideałem nadal no ale tyle ile dało się zrobić zrobione zostało. Zdaliśmy egzamin IPO na ocenę dobrą dla mnie to był ogromny, wielki sukces i nadal jak o tym piszę, mówię czy pomyślę to aż łezka w oku się kręci. Pies miał prawie 4 lata Jedno jest pewne można się starać wyrobić pewność siebie u psa to jest do zrobienia, i nie koniecznie nie da się z takim psem w IPO pobawić, ale to dosłownie pobawić. Ale wyrabianie pewności siebie to nie IPO ale to cała masa rzeczy które należy zrobić (głównie to dobry trener). Gdybym nie pracowała tyle ze swoim psem przed tym zanim zrobiłam IPO to nie byłoby mowy o tym sporcie. Mam teraz lepszego psa ale to nie zasługa samego IPO tylko moja praca i ogromne wsparcie szkoleniowca. I jasne, mnie się udało ciupinkę osiągnąć ale to nie znaczy, że z każdym psem da radę niestety. Są psy i psy przecież. Przydługawe nieco... ale na koniec dodam, że mój piecho to super rottek :cool3: Ja w temacie szkolenia kiedy z nim zaczynałam byłam kompletnie zielona i teraz co nieco się nauczyłam przy nim (nadal to tyle co nic) ale teraz już jestem mądrzejsza... o kolejnego psa :) Pozdrawiam.
  17. U mnie zadnych wizyt nie bylo. Pozwolenie dostalam od reki,wszystko moze 15 min trwalo. Widac to zalezy od samych urzednikow. Moim zdaniem powinni sprawdzac, byle nie do przesady ;)
  18. A ja sie dziwe, ze tam nie ma rottweilera, hehe ;)
  19. Fafenkufen

    Rodowód

    Nie znam sie na akitach ale jesli rodzice maja uprawnienia hodowlane to nawet najbardziej niewystawowy i wadliwy szczeniak dostanie rodowod, bedzie jednak niehodowlanym egzemplarzem. A co do licznosci miotow to nie prawda, bo kazdy pies z miotu dostaje rodowod a dokladniej metryke nawet jakby ich 15 bylo... oczywiscie jesli rodzice maja uprawnienia hodowlane
  20. ciekawa jestem jakby wyszedl taki sondaz... zrobiony np. przez ZK, ankieta, czy jestes za czy przeciw kopiowaniu. Kazdy hodwoca moglby oddac glos czy to przez net czy tez w formie np. listownej, kazdy by dostal chociazby razem z potwierdzeniem zgl, na wystawe ankiete. Moglby ja oddac np. na wystawie. (o matka ale pomysl:crazyeye:) Jaki bylby wynik. Ile za a ile przeciw. No to tak mnie poniosla, na wieczor, fantazja.
  21. Przypomina mi to historie, kiedy jako male dziecko znalazlam martwego motyla. Pochowalam go zrobilam mu malutki grob i pomodlilam sie za niego. Nastepnego dnia na religii zapytalam siostre czy motyle ida do nieba, bo gleboko wierzylam, ze tamten juz tam jest szczesliwy i niczego juz sie nie boi i nic go nie boli. Siostra odparla, ze nie bo motyle i zwierzata duszy nie maja, on jest poprostu w ziemi. Ja sie przyznala, ze wyprawilam mu pogrzeb a ona stwierdzila, ze to grzech. Nie moglam uwiezyc jak tomozliwe aby ten wielki i kochany i moadr BOG nie chcial miec w swoim niebie tak pieknego motyla, ktorego sam stworzyl... I wiecie co... od tamtego momentu przestalam lubic siostry zakonne i prawde mowiac zachwialo to moja wiara... Zostalo do dzis.Kocham zwierzeta bardzo i jesli tam w niebie nie ma tych wszystkich moich ukochanych zwierzatek, ktore odeszy to jakie to niebo?? Teraz jestem duza:p i swoje poglady mam. Taki ksiadz nie zasluguje na szacunek a na potepienie. Chociaz pisanie ze odstrzelic to zbyt mocno powiedziane. Jak juz ktos napisal wyzej nie mozna nienawisci zwalczac nienawiscia itd... stajecie wtedy nawet nie na jego poziomie ale sporo ponizej... Dodam, ze do kosciola nie chodze, nie uznaje i nie godzie sie z wieloma rzeczami, ktore wnim maja miejsce, ale nie da sie ukryc, ze gdzies w jakims stopniu kosciolowi zawdzieczam to jaka jestem.
  22. Mojej cioci uciekl pies, jakos nie caly rok temu... Szukala, biegala po okolicy i znalazla kogos kto powiedzial, ze pies zostal zlapany i do schroniska odwieziony. Wiec pojechala do schroniska. A w schronisku pokazali psy, ktore na kwarantennie sa (no bo przeciez psy odlowione musza ja przechodzic, no nie?)Jej psa tam nie bylo. Wyszla zalamana, wsiadla do samochodu ale przeczucie miala i wrucila sie, przejrzala wsystkie boksy jakie sa w schronisku i psa znalazla w boksie z psami gotowymi do adopcji. Dla mnie to nie normalne, ze pies odlowiony tego samego dnia nie przechodzi kwarantanny i trafia do boksu, do adopcji :shake:
  23. [quote name='miniaga']Ja tez nie jestem doświadczonym hodowcą:p Mam te same obawy co ty, to czy spisałam się dobrze będzie można ocenić dopiero jak moje dzieci pójdą w świat. Pies z poprzedniego miotu nie miał żadnych problemów z zaaklimatyzowaniem się w nowym domu, uwielbia ludzi, jest towarzyski otwarty. Do dużego stada wszedł bezproblemowo. Kocha swojego pana miłością niesamowitą, z wzajemnością:loveu:. Ale Aspen był sam w miocie a teraz mam 4 szt- to kolejne wyzwanie i mam nadzieję że mu podołam.[/quote] W takim razie zycze powodzenia:thumbs:
  24. [B]miniaga [/B]staram sie faktycznie postepowac jak piszesz,chociaz nie mam takiego doswiadczenia (poki co zawsze duze psy mialam albo kundelki) wiem jakie grzywacze sa delikatne jesli chodzi o psychike i boje sie w sumie przesadzic, boje sie ze moge im dostarczyc za duzo wrazen... PS. moje maja juz 2 i pol miesiaca sa po drugim szczepieniu i lada dzien idziemy na spacerki na ulice, na smyczy juz sie uczymy chodzic, na szczescie mieszkam w zacisznej dosc okolicy wiec bedziemy stopniowo dochodzic go tych bardziej ruchliwych. Ogrodek juz maja obeznany, wszystko co dalo sie skosztowac juz zjedzone :p jak dobrniemy do szczepienia na wscielkizne to "mykniemy" sobie na plac na szkolenie jesli nie zanjda sie do tego czasu nabywcy. Mysle za maluchom to nie zaszkodzi. Prawde mowiac mam tylko 2 szczyle i caly dzien mi uplywa przy nich a co dopiero ze 6 sztuk, a kilka miotow naraz... poki co dla mnie to kosmos, zreszta mimo iz mam duzy dom i ogrod to uwazam, ze nie mam warunkow na kilka suk:roll: Dodam, ze w sumie boje sie wlasnie podobnej sytuacji jaka jest tu opisywana. Staram sie robic dla psow to co najlepszei poznac je najlepiej jak umiem aby potem wlasnie cala swoja wiedze o nich przekazac nowym wlascicielom, tylko czy zrozumieja?? To moje pierwsze szczeniaki i mam stracha o ich los. sorry za off
  25. Po pierwsze nasuwa mi sie pytanie jak i na ile mozna socjalizowac szczeniaka w hodowli zanim ja opusci w wieku dajmy na to 8 tyg.? Kiedy wiekszosc czasu i tak musi spedzac w domu z obawy o jego zdrowie :hmmmm: Pozatym to jakie jest szczenie psychicznie i jak sie socjalizuje zalezy od danego osobnika ale tez i od rasy chyba co ?? ja widze, ze swojego doswiadczenia, ze inaczej socjalizuje sie rottka a inaczej grzywke... w sensie ze gdyby grzywacz dostal tyle bodzcow co rottek naraz to by sie skonczylo dla niego trauma. Ale mam teraz szczeniaki grzywaczy i widze tez ze kazde z nich jest inne i kazde z nich jest pewne siebie w roznych sutuacjach. Jedno jest pewne kazde z nich sprawdza wytrzymalosc psychiczna rottka :loveu: Co do duzych hodowli to mam pewne watpliwosci... Ale ja majac tylko 2 szczeniaki i tak nie unikne bledow i tak zawsze bedzie cos co mozna by zorbic lepiej i dlatego mam watplwosci odnosnie duzych hodowli tam poprostu ze wzgledu na ilosc psow margines bledu wydaje sie wiekszy. Ale oststecznie i tak wyznacznikiem sa same psy jakie z nich wychodza;-)
×
×
  • Create New...