Jump to content
Dogomania

Fafenkufen

Members
  • Posts

    56
  • Joined

  • Last visited

About Fafenkufen

  • Birthday 09/20/1980

Contact Methods

  • Website URL
    http://www.erdenet.cba.pl

Converted

  • Location
    Poznań

Fafenkufen's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. [quote name='aussie&husky']Bat czy ostrogi to nie jest przemoc,tylko delikatna,subtelna i całkowicie wolna od przemocy komunikacja.Tak samo jeśli chodzi o kiełzna-nie chodzi bowiem o sprzęt,tylko o działanie człowieka.Ten sam sprzęt można użyć dobrze i fatalnie.Polecam książkę lek.wet.Gerda Heushmana "Nos do przodu! Od was zależy szczęście koni" autor wyraźnie mówi,że jeździectwo,w tym sportowe z najwyższej półki może sprawiać frajdę zarówno koniowi jak i jeźdźcowi,ale może też być koszmarem.Wszystko zależy od tego jak jeździec i trener podchodzą do sprawy. A teraz przykład z życia wzięty,dotyczący użycia ręki z wędzidłem.Koń na którym jeżdżę jest klubowy,więc oprócz mnie jeździ na nim także dwóch czy trzech słabszych jeźdźców.Wyjątkowo ten,który zwykle jeździ po mnie,tym razem wsiadł przede mną. Od początku jazdy koń był jakiś taki dziwny.Burzył się z nie wiadomo czego,bronił się przed kontaktem na wodzach,naprzemiennie zadzierał głowę i "chował się" za wędzidłem,spinał się,tracił koncentrację,nie chciał współpracować.Zachowywał się tak jakby nagle utracił do mnie całe zaufanie,chociaż postępowałam wobec niego dokładnie tak jak zawsze (łagodnie i z uczuciem,a jednocześnie stanowczo i konsekwentnie).Zwykle po kilku-kilkunastu minutach pracy zaczynał podbierać się i ufnie żuć wędzidło,rozluźniając się i prychając z zadowoleniem.Tym razem nic takiego nie miało miejsca,a zwierzak był wyraźnie podirytowany,na pozór bez powodu.Wkrótce wyszło na jaw,że przed moją jazdą był dosiadany przez początkującego jeźdźca o niewprawnej,niedelikatnej ręce i słabym wyczuciu.Doświadczenie to sprawiło,że bał się o swój z natury bardzo wrażliwy pysk i walczył nawet wtedy gdy siedział na nim delikatny,zaufany człowiek.Sprawdzał,czy na pewno znów ktoś go nie szarpnie.Odbudowanie jego zaufania trwało całą jazdę.Ot,co potrafi z koniem zrobić twarda ręka.Zaznaczam,że pod tym jeźdźcem chodził tyko przez pół godziny,a godzinę zajęło mu odnowienie zaufania do mnie.[/QUOTE] Ja miałam podobną sytuację. Dzierżawiłam kiedyś konia szkółkowego w tym sensie, że był w szkółce pewien czas a potem ja zabrałam się za niego. Pewnego dnia wsiadła przy mnie na poczatku jazdy na niego jego właścicielka, koń łeb do góry , wygięty niemożliwie, opierał się, dostało mu się parę razy. Generalnie nie wyglądało to dobrze. Tak strasznie mi go było żal. Potem wsiadłam na niego ja, cały drżał ale ja zaczęłam jazdę po swojemu czyli kompletnie luźne wodze a nie szarpanina, działałam praktycznie tylko dosiadem, nie tykając jego pyska. Po 20 minutach znowu był mój :) Ja jeździłam ok. 13 lat i tylko i wyłącznie rekreacyjnie, za co nie zawsze byłam podziwiana po konie podemną nie zawsze były "zebrane". Jednak ja uważałam, że w terenie, w dziczy, gdzie odzywają się naturalnie instynkty moje jak i konia, to nie jest potrzebne. Lubiłam i bardzo chciałam aby koń miał taką samą frajdę z przejażdżki jak ja. Dla mnie ważna była tylko i wyłącznie pewność, ze koń zareaguje na mój sygnał to wszystko. Zresztą po pewnym czasie jest tak, że wcale nie trzeba dawać koniowi sygnału a on i tak pójdzie tam gdzie chcemy i tym tempem jakim chcemy. To jest to zżycie i ta przyjaźń. Sportu jako takiego nigdy negować nie będę bo wiem doskonale, że są ludzie, którzy to robią z głową i że są konie, które to kochają, np. ścigać się. Jedno musze tylko dodać, że ja ogromnie dużo czasu spędzałam z końmi "na ziemi". Gdy kupiłam konia to pierwszy miesiąc bawiłam się z nim nie wsiadając na niego bo aura była kosmiczna (mróz i ślizgawica, ze można było się połamać) wiec nie chciałam ryzykowac jego i swojego zdrowia jak i tego, że mogł mieć złe wrażenia z pierwszej jazdy w nowym miejscu. Ten czas sprawił, że stalismy się kumplami, sprawił, że dla niego inne konie nawet przestały być ważne. Potem gdy przeniosłam go do innej stajni to się ze mnie podśmiechywali, że mam psa nie konia bo wystarczyło, że przyszłam czy zawołałam po imieniu a on olewał inne konie na padoku. Zresztą przychodził do nogi zupełnie jak pies hehe (no nie robił siadu, nie wymagałam tego :) )już wtedy ujawniły się moje zapendy szkoleniowe ;)
  2. A ja zawsze miałam kundelki, w większości znajdy i nigdy nie spotkałam się z dyskryminacją z tego powodu, że to kundle. A zdarzały się nie raz zachwyty nad ich urodą a nie były w żadnym typie. Brałam z nimi udział nie raz w lokalnym festynie w wystawach kundelków i było ekstra. Teraz mam rasowce i są dyskryminowane niemal na każdym kroku. Także bywa różnie. Jedno muszę dodać, że właściciele Yorków, Shih tzu, Maltańczyków i Beagli są jak dla mnie dość specyficzni, mówię o tych, których ja miałam okazję spotkać. Ostatecznie to nie wina psów a dziwnych ludzi, których spotykamy na swojej drodze. Kiedyś pewna babcia szła z wnuczkiem po chodniku, gdzie było wąsko, i musieliśmy się minąć blisko. Widać, że miała w portkach na widok mojego psa. No rozumiem to, też psa chwyciłam tak aby na nią nawet krzywo nie spojrzał a już o dotknięciu nie było, mowy szedł po zewnętrznej tak aby moja osoba oddzielała babcię i wnuczka. Mijamy się a ona wnuczka przed siebie :crazyeye: zasłoniła się nim normalnie :crazyeye: Przeszłam obok spokojnie chociaż z lekką dezaprobatą na twarzy widząc co ona robi. To za plecami usłyszałam stek wyzwisk, którego tekstem przewodnim było uśpienie mojego psa... No to ludzie czasem są zdrowo szurnięci, niestety. Ale my mamy to do siebie, że dla nas liczą się nasze psy a nie to co ktoś sobie o nich myśli wiec jeśli trzeba to dobierajmy sobie psich przyjaciół dla naszych pupili w oparciu o znajomość ich właścicieli. Moje psiaki mają znajomą suczkę kundelka Mysię, adoptowaną ze schroniska (był tu na dogo nawet jej wątek kiedyś) to niezwykle czarująca sunia choć ma już swój wiek ale mądrości psiej w niej cała masa. Jest jedyna w swoim rodzaju jak każdy kundelek, one są niepowtarzalne w niczym!
  3. Tyle, że nie jest napisane jakim psem pokryta i nie wiadomo jakie mieszanki sięurodzą. Bo np. na fotkach to są szczenięta z poprzedniego miotu... Może się "puściła" i dlatego należy hodowlę zlikwidować :roll: szkoda gadać....
  4. [quote name='rottaska']niestety słoma nie zawsze przeleci przez szczeniaka,może przykleić się do ściany żołądka i spowodować stan zapalny,a w skrajnych przypadkach zgon szczeniaka.[/QUOTE] Hmmm no proszę a jednak. Nie mam z tym doświadczenia ani teżnie zamierzam wychować miotu na słomie bo psy u mnie mieszkają w domu. Ale to ciekawy temat. [quote name='rottaska']Co się tyczy regulaminu to dotyczy wszystkich zwierząt będących w posiadaniu członków ZK,a czy związek coś z tym zrobi to inna sprawa.[/QUOTE] No to dobrze wiedzieć. Człowiek całe życie się uczy.
  5. [quote name='rottaska']nie do końca to prawda,regulamin hodowlany ZK mówi "5. Hodowcom zabrania się: a) sprzedaży szczeniąt poprzez pośredników oraz osobom nabywającym je do dalszej odsprzedaży lub w innych celach nie mieszczących się w granicach etyki kynologicznej, b) handlu szczeniętami w czasie imprez publicznych i w miejscach publicznych, c) rozmnażania suk i używania reproduktorów do hodowli poza ewidencją Związku."[/QUOTE] no ale to chyba się tyczy psów zarejestrowanych w ZK a jak się ma 3 zarejestrowane i 3 nie ??? Co ma związek do psów, które nie są w jego "księgach" ? To ciekawe. Swoją drogą śmiem wątpić czy związek cośby z tym zrobił. Ostatnio w sprawie gdzie regulamin został ewidentnie naruszony przez hodowce to związek póki co ładnie umywa rączki. To obrzydliwe.
  6. [quote name='pa-ttti']ja nie wiem czy nie zjadają słomy, nigdy szczeniąt na słomie nie trzymałam....moje chihuahua i yorki, jak mam szczenięta, zawsze są w kojcu i siusiają na podkłady dla psów, ale to co mówisz to prawda- szczenięta lubią zjadać co się da:) tylko wydaje mi się że słoma sama w sobie nie zaszkodzi, nie jest jakaś toksyczna czy coś.[/QUOTE] Ja też używałam podkładów i tego raczej nie zżerały. Na szczęście! No tak racja, ostatecznie jak się naje słomy to przez niego "przeleci" chyba. Przerobiłam już najrozmaitsze zjedzonye przez psiaki rzeczy i jestem przewrażliwiona. Moja sunia jak była mała połknęła zszywkę, skąd to wzięła do teraz nie wiem:-o Dzięki za odp.
  7. [quote name='pa-ttti']słoma sama w sobie nie jest zła. dla labradorów mozna zrobić solidny kojec, wyłożyć słomą, zainstalować lampę grzewczą na chłodniejsze dni, a jak szczenięta podrosną, zapewnic im poza tym kojcem rownież wybieg, spacery socjalizacyjne itp. Przy dobrej karmie, dobrej opiece, takie warunki są ok, jeśli ktoś dysponuje pomieszczeniem gospodarczym (z dostępem dziennego światła, odpowiednim ociepleniem itp). ..... a czy ten człowiek zdaje sobie sprawę z tego ,że nieważna czy słoma czy "bluzka" jak on to napisal- w kojcu należy CODZIENNIE sprzątać![/QUOTE] Sorry, że tak zbocze z tematu ale ja o tą słomę... Nie wiem czy ma ktoś z was doświadczenia z tym związane. Otóż ciekawi mnie czy szczeniaki tej słomy zjadać nie będą??? U mnie szczenięta (w sensie każdy psiak jakiego miałam od szczeniaka) jako maluszki trzeba było bardzo pilnować bo zjadały wszystko co się da. No i jak przeczytałam o tej słomie to mnie to zastanowiło. Co do sprzątania w kojcu nie podlega wątpliwości, ze czystość należy zachować niezależnie od podłoża. Odchowałam jeden miot w liczbie 2 szczeniąt i sprzątanko kilka razy dziennie to była norma. Nie wspomnę o "praniu" samych szczeniaków :roll: Więc jak widzę takie zdjęcia gdzie psy leżą w takich warunkach to serce się kraje ale i wściekłość dopada.
  8. [quote name='dogoman']Nie polecam nikomu uiszczania czegoś takiego jak opłata od posiadania psa. To tak jak z abonamentem TV... tylko durnie go płacą. A ustawodawca niech się rypie...............[/QUOTE] Napisz proszę [U]na jakiej podstawie[/U] mogę nie uiszczać tej opłaty i czy wiesz jakie są konsekwencje jej nie zapłacenia (w mieście Poznaniu) ? Osobna rzecz jest taka, że aby uzyskać pozwolenie na posiadanie pa z "listy" muszę mieć ten "podatek" zapłacony i nie ma zmiłuj niestety.
  9. [quote name='mondralala'][quote name='Fafenkufen']A zakazać hodowli "agresywnych" ras to jest najprostrze i najdardziej durne rozwiązanie na ziemi i dyskryminuje mnie jako człowieka, ogranicza moją wolność! /QUOTE] [FONT=Arial][SIZE=2]... tak jak i „nie kłam”, „nie kradnij”, „nie przechodź przez jezdnię w miejcu niedozwolonym” itd. Jaką wolność? Jaka dyskryminacja?[/SIZE][/FONT][/QUOTE] No chyba nie to porównanie. Kłamiąc czy kradnąc krzywdzę drugiego człowieka a posiadają psa NIE. Logiczne jest, że wiem iż nie mam labradorka w związku z tym zdaję sobie sprawę z tego, że nadzór nad nim musze mieć większy, że posesja [U]musi być[/U] zabezpieczona itd. I nie będę popierać zakazu hodowli jakichkolwiek psów ani tej ustawy. Mam do tego pełne prawo. Jestem natomiest za tym aby np. ograniczyć ilość suk hodowlanych w jednej hodowli itp. Za tym aby była prowadzona pełna ewidencja psów,narodzonych szczeniąt, ograniczaniem liczby kryć itp.
  10. Nie rozumiem dlaczego ja jako odpowiedzialny właściciel mam być karana za głupotę innych osób. Zakazać należy hodowli ale tylko i wyłącznie psów bez żadnego udokumentowanego pochodzenia, hodowli psów, które nie przeszły żadnych testów psychiki (niezależnie od tego jakie one są ale są!!!) Żadnego obowiązkowego szkolenia. Ja kocham swoje psy i nic tego nie zmieni, chcę mieć rottweilery tak długo jak mi zdrowie będzie na to pozwalać, bo je kocham, bo są cudowne. Dla mnie nie zakaz hodowli powinien być wprowadzony ale odpowiedni nadzór nad nimi. Ja jako uczciwy hodowca jestem zobowiązana do wielu rzeczy względem US, Gminy, ZK. A pseudo nie tyczy się nic!!! Tam wolna amerykankea jest i to jest złe i to te psy zapełniają biedne schroniska i statystyki pogryzień. A zakazać hodowli "agresywnych" ras to jest najprostrze i najdardziej durne rozwiązanie na ziemi i dyskryminuje mnie jako człowieka, ogranicza moją wolność! Nie znam niemieckiego ale tu chyba coś na temat dyskryminacji rottweilerów i dużych psów w ogóle (tak mi się wydaje) Proszę, kto zna niemiecki niech trochę naświetli o czym w tym mowa, bardzo jestem ciekawa [url]http://www.adrk.de/Downloads/VGH_M%C3%BCnchen_11_10_T-H.pdf[/url]
  11. Ja uważam, że może to być forma reklamy. Nie trzeba robić kupteraz a w licytacji walnąć cenę z kosmosu, nie masz przymusu sprzedać a jest ona chyba niewidoczna (tak mi się wydaje) Ale to prawda, ze ludzie często zaczynają od allegro, szkoda no ale co zrobić... Jak dla mnie to licytacje jako takie zwierząt w internecie powinny być zabronione. A portali ogłoszeniowych gdzie można się zareklamować jest cała masa przecież.
  12. Czasem używam kolczatkę jednak zawsze kiedy nie potrzebna już to ją zdejmuję z psa. Miałam również przypadek, że pies nią zahaczył o coś jak i w zabawie gdy zapomniałam jej zdjąć inny pies zahaczył się o nią obrożą. Trzeba bardzo uważać. Ale łańcuszek mój pies nosi na każdy prawie spacer, zapinam głównie na kółko aby się nie zaciskał. Lubię ten łańcuszek bo po prostu ładnie wygląda, pewnie to też przyzwyczajenie :oops:Ale to prawda, że łańcuszek ucina sierść, wyciera ją, niezależnie od tego jakie duże są ogniwa. Jednak jest to dla mnie lepsze wyjście niż obroża, od obroży sierść mu sie tak jakby faluje i robi się taka jakby kryza na szyi. A szelki odpadają bo dla psa szelki = ciągnięcie. Wszystko jest dla ludzi (i psów:lol: ) byle tylko z głową.
  13. Mam psa i sukę w jednym domu :cool3: Pies nigdy nie krył. Cieczki przechodzimy raczej spokojnie (jeśli mowa o odgłosach i zniszczeniach). On oczywiście interesuje się psicą, "napastuje" ją trochę czasem chcąc polizać (a fe), kiedy suka ma TE dni wtedy pies piszczy, czasem wyje jeśli suka np. wyjdzie na spacer, ale tylko wtedy kiedy zostaje sam, jak ja jestem w domu a sunia na spacerze to jest ok. Staram się separować psy ale nie do przesady. No w te dni to psy się faktycznie nie widzą ale reszte idzie przeżyć, tym bardziej, że suka odgania samca:diabloti: Z jedzeniem nie ma żadnych problemów, pies nie strajkuje, jedynie co to dużo szybciej zjada aby móc "czuwać" :p Mieszkam w domu jednorodzinnym więc głośno zachowujący sie pies nie jest przeszkodą. Aha, nic nigdy nie zniszczył z powodu cieczki suki. Dla mnie w sumie największym minusem cieczek jest to, że pies jest rozkojarzony a nie to że czasem popiszczy czy powyje. Największy minus to brak możliwości jakiegokolwiek szkolenia wtedy, pies w ogóle się nie skupia, na spacerach wtedy często "głuchnie". :angryy:
  14. Zakupiłam dla swojego psa kaganiec Chopo - rottweiler pies, oczywiście za dużo bo mój pies to "ryjek" jak suka ma :eviltong: Ale po doginałam tu i tam i jest świetny, pies nauczył się w nim chodzić w mig! Sam wkłada do niego pyszczek. Czasem mam ochotę znaleźć wynalazcę tego kagańca i uściskać :loveu: Pies wygląda w nim jak niezły zabijaka :diabloti: Ale ja w sumie to chciałam nie pisać o tym jak pies się z kagańcem lubi tylko jak taki kaganiec potrafi być przydatny :cool3: i często spełnia funkcję nie koniecznie taką do jakiej został stworzony:evil_lol: Może już o tym było ale to niezła siatka jest, zwłaszcza jak foliówka się zerwie;) [URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images40.fotosik.pl/480/a08feda8e5be93c0.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images39.fotosik.pl/492/c2c965febca90341.jpg[/IMG][/URL]
  15. [quote name='Karilka']Sledy nie zdają egzaminu przy uciągu tego typu. Obciążają stawy. Zobaczcie: Szelki Typu SLED: [IMG]http://images38.fotosik.pl/146/c8ec70c8a8206aa0med.jpg[/IMG] Tutaj widać, że tyłek psa, jest obciążony przy jakimkolwiek uciagu. Kręgosłup i stawy sa narażone na kontuzje. Do sanek NAJLEPSZE byłyby szelki typu Sled do weight pullingu: [IMG]http://images50.fotosik.pl/151/90d3e0feea7377c7med.jpg[/IMG] Wyglądają mniej więcej jakoś tak. Używane są do uciągu (zazwyczaj przez włascicieli psów bullowatych) Tu jest gwarancja, że psu nic się nie stanie, ponieważ ciężar rozkłada się na całe ciało psa, nie tylko na kladkę piersiową (sled) oraz zapięcie jest nisko![/QUOTE] O jak dobrze, że w końcu coś znalazłam :) Mam rottka z pasją do ciągnięcia mam taki śmieszny wózek i chciałam go zaprząc(nic profesjonalnego totalna prowizorka w sensie wózka, nie jestem w stanie zapewnić psu mega dużo ruchu ze względu na moje zdrowie ale poprowadzić go na smyczy jak coś ciągnie to dam radę, chciałabym aby był nadal w kondycji tak więc będzie bez udziwnień i dużych obciążeń). No i oczywiście o sankach również myślałam (takich zwykłych) wszędzie polecają te szelki które są na pierwszym rysunku ale właśnie nie "leżało" mi to kiedy postawiłam psa obok sanek, ich ciężar w moim mniemaniu sprawiałby, że pies "siadałby" na zadzie. To tak po mojemu napisane... W każdym razie kombinowałam właśnie czy może szelki do weight pullingu by zdały egzamin i jak widzę na załączonym, pięknym, obrazku chyba się nie myliłam. Proszę jednak zanim przyjdzie mi do głowy ich kupno o radę. Czy aby na pewno się nadają i czy są rozmiary jak na rottka? Czy istnieje możliwość ich dopasowania?
×
×
  • Create New...