Mam lękowego psa, powiem trochę z punktu widzenia osoby mającej psa po przejściach dość w tym strachu zagotowanego.Osoby zajmujące się psami ( oględnie nie mający dobrej opinii, ale wtedy nie znałam innych) polecały mi, żeby przede wszystkim nad psem się nie litować, bo to nie dziecko i jemu pocieszanie nic nie da. Faktycznie, dosyć racjonalnym wydaje mi się, że podczas burzy (idealny przykład) widząc mojego psa który zaczyna sapać i trząść się to nie idę do niego od razu i nie mówię jak do dziecka 'ojej, biedaczku, spokojnie, będzie dobrze'. Może takie zachowanie wzbudza litość, ale na prawdę mam wrażenie, że mogłabym mu zaszkodzić, że trząsłby się bardziej, bo widzi jak reaguję na jego szlochy. Jak jest burza, albo fajerwerki na dworze, w moim domu wszyscy zachowują się w miarę normalnie, rzucą czasem do psa tekstem typu 'stary wyluzuj, my się nie boimy' tonem zwykłym, a nie litościwym. I tak się boi niestety i tak, ale 'ukochanie go' by nie pomogło, mam wrażenie, że po tym jak moja mama kiedyś go pocieszała to było nawet gorzej a normalne zachowywanie się 'przemawia do rozsądku' On jest ogólnie bardzo wrażliwym psem, intensywne dźwięki jakiekolwiek są dla niego nie do zniesienia. Odkąd mi powiedziano, że nie powinnam się litować nie robię tego, ale że tak powiem 'z głową' , mam nadzieję, że nie podchodzi to pod katowanie psa- nie 'wspieranie' go przy burzy, bo mimo wszystko od wzięcia go ze schrona do dziś poprawiło się. Oczywiście historia każdego zwierzaka jest inna, nie ma uniwersalnej metody.
Nie wiem czy postępuję dobrze i tak na prawdę nie wiem po przeczytaniu tego jak się powinno a jak nie. Trochę mnie śmieszy porównywanie psa i dziecka. Tekst trochę zgeneralizowany jakby wszystko działało na każdego psa.
A co do agresji w pełni zgadzam się z Laluną. Czasem wydawało mi się, że powinnam nie reagować na dymienie do ludzi i psów, żeby mu nie zaszkodzić, ale odkąd zaczęłam reagować na zachowanie to poprawiło się.