Jump to content
Dogomania

Urwis

Members
  • Posts

    278
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Urwis

  1. Toska, nie odpuszczaj, idź na policję, tak jak Ci Zofia radzi. Następnym razem może być dramat. A w ogóle jak masz głębokie zadrapania od zapiaszczonych łap obcego psa (z racji biegania po ziemi), to nie jestem pewna czy nie powinnaś pójść do lekarza na jakiś zastrzyk przeciwtężcowy. A jeszcze tak sobie myślę,że może ktoś by Ci jednak poświadczył przebieg zdarzenia. To, że nikt nie pomógł oznacza na razie tylko, że ludzie się bali atakującego amstafa ale niekoniecznie odmówią zeznań już po fakcie.
  2. ok, to juz sporo wiem. Dobrze. Dzis wieczorem spróbuję się dodzwonić na ten urlop.
  3. ok, napisz mi mniej więcej ile litrów akwarium i co taki żółw je, bo sama jestem nieuświadomiona w żółwiach więc nie bardzo mam jak sprawdzić uświadomienie potencjalnej właścicielki :) No i jaki sprzęt do akwarium - filtr, lampka, półeczka do leżenia, coś jeszcze?
  4. Supergoga, sprawa wygląda tak, już trochę wiem: zółw miał być dla pani, która jest do 9 lipca na urlopie. Znam ją tak trochę. Ma bardzo dobrze wychowaną córeczkę, na oko lat około 13-14, bardzo grzeczna, spokojna dziewczynka, mają też pieska i pies ma u nich dobrze. Z tym, że wiem od jej koleżanki, bo to ona pytała o tego żółwika, że planowały żółwia ale brakuje mi bardzo ważnych szczegółów czy lądowego czy wodnego, muszę bezpośrednio porozmawiać z panią urlopowiczką. Ale byłby sam i tylko w domu w akwarium (jeżeli miałby być wodny), bo mają mieszkanie, nie domek, to może u Samanthy z kumplami i w oczku wodnym miałby weselej? Tak czy inaczej jutro-pojutrze spróbuję dodzwonić się do pani na urlopie i wypytać o wszystko.
  5. Supergoga - mam zapytanie o żółwia w Słupsku. Na razie jeszcze nie wiem czy domek się nada, musiałabym sprawdzić. Zapytałam na innym wątku czy jest jeszcze ta żółwica znaleziona na ulicy w Gdyni, to by było łatwiejsze transportowo - ja jestem z Gdyni. Jeżeli sprawdzę dom i będzie ok, a tamtej małej nie będzie, to pomyślimy nad tym może?
  6. Ja też się zgadzam z Zofią. I tu nie chodzi przecież o robienie z psa "mordercy", Nicol nie to nie tak, bo przecież nikt się nie gniewa na psa, tylko po prostu o to, że nie mogłabym spokojnie spać przekazując go komuś innemu. Zwłaszcza, ze przeczytałam na molosach, czego chyba tu nie było,że pierwszym w ogóle atakiem był atak na spacerze na męża i poszarpanie mu ręki i kurtki. Na męża, który z psem sobie radzi najlepiej. Mąż sobie jakoś wtedy z psem poradził - a gdyby nie miał na sobie wtedy kurtki, już na pewno obrażenia byłyby większe. No chyba, ze faktycznie jakiś fachowiec albo tosomaniak chciałby go do siebie, wiedząc na co się porywa. Ale z tego, co czytałam na molosach prawie wszyscy wielbiciele rasy doradzają uśpienie...
  7. Mogą :) Tylko z Mistrzostw Polski muszą zrezygnować, w pozostałych jak najbardziej. Właściciel musi być zapisany do Związku Kynologicznego (tylko właściciel, pies nie) i już :)
  8. U poprzedniego właściciela też nie był wykastrowany więc jeśli o to chodzi, to akurat żadna różnica:razz:. Poza tym już jest po herbacie i nikt nie ma prawa "sprawdzać" planów czy pomysłów tej pani, przecież jeszcze nic nie zrobiła, a już prawie została uznana za pseudohodowcę. Oczywiście, róznie bywa ale ogólnie, myślę, że nie ma co się dopatrywać wszędzie drugiego dna, poza tym na szczęście, boksery nie są obecnie jakoś specjalnie modne, panuje szał na miniatury
  9. [quote name='dżemma']to go zabierz po prostu,nie wiem jak,może na spacerze..[/quote] Ta rada chyba nosi znamiona podżegania do przestępstwa:razz: czy jak to się fachowo nazywa... szczególnie to "na spacerze" jakoś z kradzieżą mi się skojarzyło. Sprawa jest jasna, tym bardziej, że wypowiedział się w wątku fachowiec, czyli BeataG, pies należy do tej pani. Może go oddać jeśli zechce ale wcale nie musi.
  10. [quote name='Karmi']W tym wszystkim jednak dziwi mnie opór tej kobiety :shake: Pies był u niej zaledwie 3 dni. Nie jest więc chyba z nim zbyt zwiazana emocjonalnie. Ja bym na jej miejscu odpuściła. Dla dobra psa.[/quote] Pewnie jakoś mocno na razie z nim związana nie jest;) Może uznała, ze jej dom będzie lepszy, właśnie dla dobra psa (tak trochę zaopiniowała w stylu dogomaniackim:lol:, ok, trochę żart) Szczerze - większość osób by oddała nie tyle nawet dla dobra psa, co dla własnego świętego spokoju. Więc może ma jakieś własne spostrzeżenia i przemyślenia, diabli wiedzą, nie może się tu wypowiedzieć, ile razy już na forum bywało, że kogoś oczerniano, a kiedy podał własną wersję na sprawę padło zupełnie inne światło:cool3:
  11. Wiesz, ja myślę, że chyba najlepiej będzie dla psa jeżeli on już u tej pani zostanie. Szczerze mówię, zwłaszcza, że ona, z tego, co widać bardzo go lubi. Fatalnie to rozegrałeś, juz mniejsza z tym, ze nie dopilnowałeś dziecka, bo rozumiem, że pies nie pogryzł dziecka tylko stuknął zębami skoro córka sama za nim tęskni i lęków nie ma ale nie przygotowałeś siebie i psa na raczkujące dziecko (1 rok to raczkowanie, tak?), skoro ją ugryzł po roku wspólnego życia, to widać musiał być zniecierpliwiony więc podejrzewam, ze córka mogła go po prostu zamęczać czasem np przeszkadzając w spaniu itp. Ponadto nie nauczyłeś psa spokoju (miałeś na to 2 lata) podczas grzebania w jego misce. Po akcji spanikowałeś i natychmiast oddałeś psa. Nie zapytałeś żadnego trenera o radę. Nie umówiłeś się na lekcję. Wcześniej też nie szkoliłeś psa, bo nie wiedziałeś, co zrobić po dziabnięciu. Zresztą w sumie nie wiem czy było dziabnięcie czy warkot, bo piszesz "okazał agresję", nie "ugryzł", więc nie wiadomo I dopiero po trzech dniach, kiedy wszyscy chcą psa z powrotem dzwonisz do pana Kłosińskiego i próbujesz psa odzyskać. Trochę to niepoważne. Sorry za szczerość. W ogóle bardzo emocjonalnie reagujesz, co nie wróży dobrze dalszemu rozwojowi wypadków. A najważniejsze jest to, co sam napisałeś czyli "cóż moja wina i strach przed ponownym atakiem...." bo zasadnicze pytanie brzmi czy potrafiłbyś z powrotem spojrzeć na psa normalnie czy może będziesz go przeganiał i drętwiał z lęku za każdym razem kiedy córka się do niego przytuli albo kiedy będzie niosła zabawki i pies do niej podbiegnie szybko- boksery są dynamiczne, czy jak zareagujesz/wyobrażasz sobie sytuację kiedy córka zacznie chodzić potknie się i przewróci na psa. Tego typu rzeczy. Dobrze się nad tym zastanów. Na spokojnie, bo na razie trochę histeryzujesz. Pomyśl czy nie będziesz już do psa uprzedzony i czy sobie poradzisz ze strachem. I czy będziesz chodził z psem na szkolenie, bo bardzo się przyda. Tobie. Jeżeli jesteś pewien, że tak to możesz panią poprosić jeszcze raz. Jeśli odmówi (ja ją w sumie rozumiem, bo skąd ma wiedzieć czy za 3 dni znowu nie będziesz chciał go oddać), to wypada się pogodzić z porażką. Ty jej po prostu tego psa dałeś, w tamtej chwili robiła Ci wielką przysługę, a teraz chcesz ją straszyć policją? Trochę to nie w porządku, nie sądzisz?
  12. mi się otwiera:eviltong: ja wiem, jak trzymają, czasami u nas w lesie, tak wiszą na drzewach i tak sobie wiszą i wiszą... :) (najlepszy w konsekwencji chwytu, skoczności i wytrwałości, nie ujmując nic sukom, był moim zdaniem, najmniejszy z całej gromady stafik:lol: )
  13. [quote name='Vectra'] 1.Weź pod uwagę ile jest pitopotworów wyprodukowanych bez kontroli ..... które z rasą nie mają nic wspólnego - to trzeba wyeliminowac , jestem ZA , bo psuje dobre imię tych cudownych psów. 2. Kolejna sprawa , ileż to łapek bierze się za rasę psa dość trudną , bez jakiej kolwiek wiedzy o wychowaniu psa , wychowanie zazwyczaj polega na , wydzieraniu pyska i laniu za byle co.A TTB to stworzenia dumne z natury i lubią być szanowane i jak w końcu pańcio przegnie z agresją to odda , tak robią wszystkie psy .... Bo ile można batów dostawać niewiedząc za co ? 3. Dlatego jak już napisałam , najwięcej pogryzień (czytałam jakieś statystyki) jest w naszym własnym domu ... 4. I taki przykład - jestem w lecznicy , siedzę w poczekalni , w gabinecie pani z pieskiem .. piesek 3 kg całej wagi ... doktor prosi by potrzymała psa , to zrobi zastrzyk.Pani na to , że ona się boi , bo ją ugryzie , bo zawsze ją gryzie jak trzyma go na siłę :diabloti: A co by było gdyby ta pani miała pitbulla ? Co do obcych psów , dawno temu rozdzielałam mojego dobka z astem , wyszłam bez szwanku , natomiast jak szamotał się z małym szczelinomierzem i opiekunka tegoż psa małego , bardzo obawiała się podejść ... porządnie oberwałam od słodkiego , małego , kundelka w typie pudelka .. bo gryzł na oślep - mnie , mojego psa , a na koniec i swoją paniusie sieknął , tak był nakręcony 5. PS z tymi jądrami to taki mit , mit w którzy serio ludzie wierzą , podczytałam gdzieś kiedyś sposoby na rozdzielenie dwóch walczących psów i jak byk było napisane jako jedna z porad .. [/quote] Vectra, przede wszystkim bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojego dobka, wiem jak to jest, od śmierci naszej pierwszej suki minął rok i ciągle mi jej brakuje. Co do reszty postu do odpowiem Tobie i Katicy równocześnie, bo w zasadzie piszecie to samo, co więcej również to samo, co sama bym napisał więc tylko trochę uzupełnię i dodam coś od siebie. Zacznę od końca 4. Tę panią z lecznicy i panią, która się bała zabrać swojego psa, gryzącego Twojego psa, myślę, że można wrzucić do jednego worka. Jeżeli ktoś się boi własnego psa, to dla mnie jest psiarską patologią;). Zaznaczam, że człowiek, nie pies. Tak sobie wypracowały kontakt z psem, że ich własny pies nie ma zaufania do ich rąk i sie odgryza, no to o czym tu gadać. To tak samo jak punkt 3 czyli pogryzienia we własnym domu właścicieli. Pech jeśli akurat jest akcja gryziona z udziałem cudzych psów mających takie pańcie. W sytuacji u weta - szczęście,że pies ważył tylko 3 kg, bo w sumie na dobrą sprawę lekarz po takiej odpowiedzi pani na pewno sam sobie poradził z psem, tak jakby sobie poradził z dzikim kotem, nieskłonnym do kompromisów, co najwyżej musiał założyć rękawice, tu akurat mała masa psa działa na plus 3. W sytuacjach domowych kiedy pies gryzie opiekunów - no cóż, kiedy zagryza, to zawsze jest tragedia, nieważne jakiej rasy był pies. Natomiast jeżeli pies na codzień warczy, nie oddaje zabawek czy kości, zajmuje ulubiony fotel pana i się odgraża, a państwo nic z tym nie robią a edukacją się brzydzą, to przyznam szczerze, że dopóki nie ingerują w mój spacer, to powiem brutalnie lecz praktycznie - mało mnie to interesuje, to nie mój problem. Każdy ma tak, jak sobie wypracuje, wiem z doswiadczenia sąsiadów, że problemy domowe pewnych ludzi z psami dokładnie przekładają się na problemy tych samych ludzi z kotami, może powinni mieć kanarka w klatce albo najlepiej nic. A jeżeli uparcie brną w zwierzęta mające zęby i pazury, nie pracują nad sobą, nie edukują się i zawsze ale to zawsze wiedzą lepiej i nic sobie nie dadzą wytłumaczyć, to będą gryzieni, drapani, przepędzani z własnych łózek, będą mieli obsikane mieszkania i szczerze mówiąc mało mnie obchodzi ich brak komfortu. Tylko zawsze szkoda zwierząt, bo nie zawsze można odebrać i nie zawsze jest komu oddać zwierzę już z wyuczonym problemem. Inna sprawa, że często konflikt eskaluje i raz na ileś przypadków w końcu dojdzie do tragedii. 2. Co do ludków kupujących psy, tak to jest niewątpliwy problem ttb. Skoro mówicie, jak szkolicie swoje psy, ile z nimi ćwiczycie, jak one są przez Was opanowane itd., to ja Wam w zupełności wierzę, naprawdę. Bo wiem, ze ludzie, którzy pracują z psami, edukują się naprawdę mają zupełnie inne poczucie odpowiedzialności i przyzwoitości społecznej, niz psiarze, którzy nie robią nic, kupili psa, puszczają go samopas, bo musi się wybiegać a jak się z innym pogryzie, to "muszą sobie same ustalić". To w ogóle nie ma porównania. W szczególności miłośnicy jakiejś rasy zrobią wiele, żeby rasa była dobrze postrzegana i na pewno fatalny PR tych ras nie jest spowodowany przez Vectrę, Katicę czy inne osoby pracujące i wychowujące swoje ttb. Druga grupa społeczna masowo nabywająca ttb (w sumie nie lubię uogólnień ale jakieś przybliżenia trzeba poczynić) to tzw dresy, co już kilkakrotnie w wątkach padało. Wiadomo, ze są rózni dresiarze i na pewno nie znam wszystkich ale słowo daję, na tych, co znam, a mieszka ich tu sporo, złego słowa nie powiem. Psy ciągle coś robią, biegają z rowerami, wiszą na drzewach, latają za patykiem a jak któryś mruknie, to pan wydaje komendę "zamknij się" i pies się natychmiastowo zamyka. Pewnie mało to wyrafinowane dla nas ale psu przecież treść nie robi różnicy, słyszy niezadowolenie pana i się zamyka. Dla mnie bomba. Nawet kiedyś zapytałam jednego pana dlaczego takiego psa kupił i odpowiedział szczerze " bo wszyscy moi koledzy takie mają i ja też chciałem";) No i w porządku, wiadomo po co ma psa w związku z tym pies musi być umięśniony, wypracowany, błyszczący, piękny i facet o niego dba ale to porządny dresiarz, kibic, elita dresiarska :) Natomiast tragiczne jest to, że te psy również masowo kupują ludzie kompletnie bez pojęcia, prostaki, taki typ ludzi, którzy kupiliby sobie czerwone Ferrari, żeby jeździc po polskich drogach i żeby sąsiedzi zazdrościli, tylko, że na Ferrari ich nie stać a na psa tak. Więc kupują psa, wychodzą na spacer i rządzą. I idzie takich 4 wyrostków z 2 samcami amstafami wąską ścieżką, ja nadchodzę z naprzeciwka z moim psem, ich psy z daleka się jeżą i ogony sztywno do góry, pytam spokojnie czy możecie panowie zawołać psy i zapiąć na smycz, mój był na smyczy, odpowiedź - NIE. Przecież jeszcze nic nie zrobiły. No fakt będąc w odległości 20 m jeszcze nic nie zrobiły ale już nie zamierzam czekać, widzę chamowatych właścicieli i już z założenia niczego lepszego po ich psach się nie spodziewam, czego można się spodziewać, skoro psy są najwyraźniej nieodwoływalne. Wąsko, bokiem się nie da przejść bo z obu stron zagrodzone, spokojnie biorę psa na ręce i przenoszę górą z chamstwem juz nie dyskutując. To autentycznie jedyny raz w życiu, kiedy poczułam się do tego przymuszona. No i miłe pieski stają przede mną murem, muszę je roztrącić, sztywnym krokiem idą obok, znowu zabiegają, co ciekawe, ich zachowanie zbija z pantałyku nawet właścicieli, którym aż nawet chyba zrobiło się trochę głupio i tłumaczą "eee, bo one tak panią obstąpiły, bo jak pani wzięła go na ręce, to one teraz myślą, że pani niesie kota" na co ze spokojem i jadowicie stwierdziłam "to ciekawe rzeczy panowie mówicie, muszę doczytać o rasie, bo nie miałam pojęcia, że amstaffy mają taki nędzny węch". No i poszłam. Następna sytuacja letnią porą wychodzi na spacer po leśnej ścieżce taka lala w klapkach japonkach z amstafem. Pies 5 metrów przed nią na całą długość sznura ciągnie ją jak zaprzęg i rwie z rykiem do mojego psa, pani ledwo idzie ale dumna z pieska niezwykle. Pytam czy mogłaby pani wziąc psa do nogi, odpowiedź - nie, nie dam rady, to pani niech zejdzie na bok. No i o czym tu gadać. inna sytuacja, hit sezonu, dwa chodniki rozdzielone uliczką osiedlową. Ja z psem wracam jednym chodnikiem a drugim z naprzeciwka idzie jakiś gość z amstafem. Amstaf zaczyna się ciągnąć do mojego psa w stylu, jak powyżej, a facet za nim chętnie podąża, dodam, że z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Doszli do brzegu swojego chodnika (ja w międzyczasie odsunęłam się od brzegu swojego w głąb, do trawnika) i przechodzą do nas przez ulicę, ja ide dalej, pies ciągnie pana do nas ukośnie po ulicy, mówię panu,żeby wrócił na swój chodnik, zero odpowiedzi, szczęśliwie z budowy pobliskiej wyjeżdżał pracownik polonezem i widział, co się dzieje więc spokojnie przycelował w psa i tak jechał. Im bardziej amstaf do nas ciągnął, tym bardziej kierowca skręcał na drugi pas jadąc już pod prąd :) I jakoś właściciel psa się ocknął i go z jezdni odholował na chodnik, dodam, że niezwykle sprawnie i szybko, widać można, tylko trzeba było porządnie zastraszyć, normalną rozmową nic się nie zdziała. I tacy właśnie ludzie robią opinię rasie. A druga rzecz, dosyć oczywista, że rasa ma predyspozycje takie a nie inne i jest oczywiste, że pod kątem tych cech ci państwo psa nabyli. Bo przecież nie udałoby się porządzić i wzbudzić postrachu na podwórku używając do tego pudla miniaturki, goldena czy nawet większości owczarków. I we wszystkich powyższych sytuacjach, ja naprawdę zdaję sobie sprawę, że tym psom przeszkadzał głównie mój pies a nie ja (czyli człowiek) ale naprawdę nie robi mi to absolutnie żadnej różnicy. Żeby sprawdzić czy tak fajnie się je odczepia z gryzienia;) i czy na pewno nie odgryzą się człowiekowi, musiałabym im pozwolić najpierw ugryźć mojego psa, na co nie mam najmniejszej ochoty. Zresztą najpewniej by tego nie przeżył. I niby do starcia żadnego nie doszło, a niesmak jest ogromny. 1. ostatnia rzecz czyli asto czy pitopodobne. Myślę, że tłumaczenie braku pochodzenia jest nie do obrony. Co więcej - jest niekorzystne dla prawdziwych miłośników rasy. Po pierwsze jeżeli pies wygląda jak dana rasa a nie ma rodowodu, to tak naprawdę bez badań genetycznych nie wiemy ile on ma wspólnego z rasą. Nie wiemy czy z dziada, pradziada nie ma rodowodu (tzw asty rynkowe) i od dawna w rodzinie żadnej selekcji nie było, czy ojciec/matka psa nie dostały hodowlanki bo miały np. krzywy zgryz lub inne drobne wady, co na umysł w końcu nie wpływa, a jak najbardziej są przedstawicielami swojej rasy, czy w końcu dany pies nie ma rodowodu, bo hodowca poczuł szmal i rozmnaża co pól roku, raz legalnie raz nie i tez są jak najbardziej tą konkretną rasą, krótko mówiąc nie ma co wyrokować. Zresztą tzw opinia publiczna jak widzi amstafa, to jest to amstaf i tyle (choć niektórzy redaktorzy mylą bullteriera z pitem). Myslę, że jak najbardziej powinny być konieczne pozwolenia, testy itd, może jakieś roczne opłaty (kaucja przechodząca na przyszły rok za bezwypadkowość:cool3: i zwracana po śmierci psa) dla wszystkich ttb rasowych i w typie. Bo raczej nie da się uniknąć rozmnażania nierodowodowych, chyba nie ma co się łudzić. Poza tym psy z papierami są dosyć drogie, ludzie często wolą kupić taniej, taka prawda:cool1: Więc powinny być dużo mniejsze opłaty za psy o udokumentowanym pochodzeniu i od razu trochę by się proporcje wyrównały. I mandaty sypane jak z rękawa za brak testów, pozwoleń itp. I jestem raczej spokojna, że prawdziwi miłośnicy rasy takie pozwolenia by dostali, dobre opinię szkoleniowców itp. Również pewnie dresiarze i kibice, którym bardzo by zależało na psie dla szpanu (bo honor klubu wymaga posiadania takich psów:lol: ) pewnie by się zmobilizowali i zachowywali w miarę przyzwoicie, zeby dostać pozwolenie na takiego psa. Zresztą z tego, co widzę, i tak mają większe pojęcie o psach niż średnia krajowa. Albo by nie dostali psa - tez dobrze. A przeciętny zakompleksiony człowieczek bez pojęcia, który musi się koniecznie dowartościować agresywnym psem, jest duża szansa, że by poległ w procedurach, jesli byłyby sensowne. No i skoro nie czuje konieczności kupowania z hodowli, to klepnięcie po kieszeni w postaci wysokich opłat za mieszańca byłoby mocno ochładzające. Może i nawet w ten sposób z czasem faktycznie udałoby się ograniczyć rozmnażanie psów o niewiadomym pochodzeniu, gdyby popyt na nie mocno przygasł I pewnie w przeciągu 5-10 lat diametralnie poprawiłaby się opinia o rasie. Hmm, widzę, że Zosia i Vectra w sumie już wszystko napisały, tak to jest, jak człowiek pisze na kilka tur przez pól dnia ;) To jeszcze co do tych jajek - Vectra, ja to wyczytałam pierwszy raz na dogomanii :D Bardzo mnie rozbawiła ta idea. Choc trochę perwersyjna
  14. hmm, głównym argumentem za wyjątkowością rasy był w dyskusji brak agresji do ludzi. Azir pytała, czy nie zdarzy się tak, że przy rozwieraniu szczęk obcemu psu, gryzącemu jej psa nie dostanie strzału zębami w rękę - dostała odpowiedź z tego, co zrozumiałam, że u ttb nie powinno się do zdarzyć. Wy piszecie, że jednak się zdarza, czasem owszem a czasem nie. Co do odgryzania - na różnych szkoleniach, na których bywałam nie raz się zdarzały ścinki różniastych ras psów, (nie były to ttb) i z reguły odciągał psa ten kto był najbliżej - albo trener, albo właściciel agresora albo właściciel "ofiary" albo ktoś inny z grupy, kto był najbliżej i mógł pomóc - często impulsywnie, niefachowo łapali ludzie co mieli pod ręką - ogon, futro na zadzie czy kark agresora i [B]nigdy żaden [/B]z tych psów nie wysadził zębami osobie odciągającej tylko coś tam poburkiwał w kierunku psa, którego mu sprzed nosa zabrano. Więc nie przesadzajmy, że inne rasy tak się odgryzają, bo słowo daję, przez 4 lata szkoleń nie widziałam. Ani mi się nie odgryzła ONka ani labka, które ściągałam z mojego psa. Co do łapania za jądra - nie wiem Apbt czy znasz kogoś, kto przy doskakującym i gryzącym psie klękałby, namierzał wzrokiem psie jądra po czym je fachowo w garść chwytał;) - ja nikogo takiego nie znam. A co z kastratami?:lol: Chętnie bym zobaczyła kogoś, kto w ferworze walki dwóch psów kuca i z uwagą poszukuje jajek u kastrata, że też takie wesołe widowiska jakoś mi się nie przytrafiają :lol: Vectra - mogę Cię zapewnić, że mój pies by mi się nie odgryzł. Nie ma takiej opcji. Również poprzednia suka nigdy mi się nie odgryzała, ani kiedy musiałam ją odciągnąć od suki, która ją atakowała kiedy moja była jeszcze szczeniakiem (po dwóch latach dojrzała do rewanżu i zapragnęła mi pomóc w odkopywaniu tamtej ale jednak uniemożliwiłam (z poczuciem braku sprawiedliwości jednak) ani nawet kiedy musiałam przez tydzień jej codziennie otwierać i czyścić ranę po operacji stawu w tylnej nodze, co widać było, bolało ją niesamowicie. Piszczała, trochę skowytała, próbowała wyrywać nogę ale zębami nie próbowała - choć wygodnie leżała na boku i spokojnie mogła sięgnąć. No i na koniec - ja nie mam nic konkretnego do ttb. Również nie widzę w nich nic specjalnego. Dla mnie rasa jak inne. Każda ma jakieś plusy i minusy Tylko juz kilka razy tu, w tym wątku i jeszcze innym podobnym o walkach psów, padało stwierdzenie, że pit praktycznie nigdy człowiekowi rozdzielającemu się nie odgryzie a inne rasy wręcz notorycznie. Więc po prostu nie ma co przesadzać z tym "nigdy". Ani z tym notorycznie
  15. [quote name='Katica']a do tego te psy potrafią być tak zwinne i nieczułe na ból że nie zdziwiłabym się jakby się taki odwinał i złapał rękę która go trzyma za ogon :mad:[/quote] hmm, to jednak odgryzają się ludziom? Pytam zupełnie normalnie i poważnie
  16. No to softflite pupdisc. Tak obstawiałam. Nie zniszczy na pewno przez parę lat;) I są odpowiednio delikatne dla wrażliwego pyszczka
  17. Dla początkującego maltańczyka chyba najlepiej Softflite Pupdisc. Jawzy chyba nie będą konieczne (chyba,że to jakiś wyjątkowy rekin) a CSy mogą być trochę za twarde (chyba, że to jakiś wyjątkowy rekin :) ) Alu, czemu Cię tak zdziwił ten maltańczyk? :) To tak jakby w naszych klimatach;)
  18. no cóż, może być tak, że ktoś takiego psa poobijanego przez samochód i wygłodzonego w dobrej wierze przygarnie i wyleczy,potem,co prawda właścicielowi odda (bo musi) ale natychmiast założy sprawę o zwrot kosztów leczenia, wyzywienia itp i beztroskiego właściciela puści z torbami.I już żadnych książek do szkoły dziecku nie kupi i sobie butów zimowych też nie ;)
  19. [B]BeatoG[/B] - Przede wszystkim dziękuję Ci,że znajdujesz czas siły i chęci,żeby nam to wszystko tłumaczyć. To absolutnie fantastyczne, że mamy wśród psiarzy prawnika,który chętnie i szczodrze dzieli się swoją wiedzą i wyjaśnia nam wątpliwości. Czy mogę skopiowaćTwój podpis do swojego też? I użyć go jako podpisu również na innym psim forum, na którym czasem bywam? Bo chyba trochę za rzadko się to wszystko mówi... [quote name='Berek']Znany jest mi przypadek zaginięcia reproduktora - malamuta. Pies uciekł w zalesionej okolicy, właściciele szukali psa bardzo intensywnie ale... nie obliczyli jaką trasę może on przebyć w ciagu kilku dni. Pies odnalazł się po kilku tygodniach.... "wyadoptowany" do nowego domu (nie dziwota że tak szybko znalazł dom - był to przepiękny przestawiciel rasy) i... wykastrowany. Mnie przeraża pospiech z jakim się poddaje rożnym zabiegom (nie ratującym życia! ani zdrowia!) znalezione psy, psy ktore naprawdę mogą mieć szukających ich właścicieli. :shake:[/quote] [B]Berek[/B] - o tym mamalmucie czytałam na forum budowlanym murator chyba z rok temu (chyba,że to był już kolejny przypadek). Mnie też przeraża czasem szybkość działań - w szczególności gdy znajduje się rasowego/rasopodobnego pięknego (albo nawet kundelka ślicznego), całkiem zadbanego i odżywionego psa w okresie cieczek lub sukę w cieczce, przetrzymuje się go w domu,po dwóch tygodniach się stwierdza "jakoś nikt jej/go nie szuka,wykastrujemy i szukamy domu". A gdzie właściciel ma szukać psa, w domu wolontariuszy?? Przecież pies oszołomiony zapachem cieczek może przebiec kilometry,a raczej nie zauważyłam, żeby jakikolwiek wolontariusz zaczynał poszukiwania prawowitego właściciela od obklejenia plakatami psa np całej Warszawy, Poznania czy Gdyni:roll: (nie wspominając o bliskich miastach przyległych Sopot,Rumia,Reda, Wejherowo). W schroniskach, jeśli się zgłosi znalezienie takiego psa, to wiadomo, jak jest, pracownik przejrzy, czy nie ma zgłoszenia, jeśli na razie nie ma, to niekoniecznie już będzie miał czas dopisać go do znalezionych.Potem właściciel nawet może przyjść, personel się zmienił i zgłoszenia o znalezieniu w książce nie ma. Faktem jest,że dla prawowitego właściciela, jeżeli pies fizycznie nie trafi do schroniska to szanse właściciela na samodzielne odnalezienie psa drastycznie maleją. [B]Niki-Lidka[/B] - super,że odnalazłaś psa. Całe szczęście,że nie przygarnął go jakiś DT w mieszkaniu w bloku, pół miasta dalej i nie wyadoptował na drugi koniec Polski,bo mogłoby być pozamiatane;) [B]M&M[/B] - jeżeli właściciel zgubi psa na spacerze albo pies mu się zerwie,to fakt, nie powinno się to zdarzać i właściciel zasługuje na mandat za brak smyczy, kagańca (zależnie od przepisów w danym mieście) ale przecież nie zasługuje na odebranie mu psa. Szczególnie, kiedy pies nie wygląda na skatowanego, związanego drutem przy drodze, tylko po prostu się wymknął. Analogiczna, jak dla mnie, sytuacja była w wątku "myśliwy zabił mi psa".Pies się wyrwał i poleciał, nie powinien oczywiście, właścicielce mandat się należał jak najbardziej ale nie zasługiwali na to,żeby zastrzelić im psa, który nie był zdziczały i długotrwale kłusujący. Pieszy też nie powinien przechodzić na czerwonym świetle, jeśli przechodzi, mandat owszem ale nie oznacza to,że jego głupota powinna odebrać mu dożywotnio prawo do użytkowania przejść, a może w ogóle najlepiej go od razu przejechać. Tak mi się przynajmniej, wydaje...
  20. [quote name='BeataG']a o odszkodowanie z tytułu ewentualnych szkód do osoby, która za dane szkody odpowiada (czyli np. za kastrację odpowiada ten, kto ją zlecił),[/quote] To miało być treścią następnego mojego pytania :) czyli jeszcze dla pewności: Jeżeli ktoś adoptuje od wolontariusza z dogo w dobrej wierze zwierzaka i ma w umowie konieczność kastracji (bo inaczej zwierzaka nie dostanie) to w razie znalezienia właściciela i sprawy sądowej o utracone korzyści przed sądem odpowiada wolontariusz który wymusił kastrację umową, tak? Czy osoba adoptująca (bo mogła się nie zgadzać na warunki i nie brać psa?) Nie wiem czy są jakieś schroniska, które mają zapis o konieczności kastracji w umowach adopcyjnych ale jeżeli są takie,to pytanie analogiczne do powyższego
  21. Ja też to zauważyłam. Szczególnie widzi się pośpiech z kastracją w przypadku psów rasowych/rasopodobnych.Co z jednej strony jest zrozumiałe ale... tak się zastanawiam teoretycznie - w przypadku psa rodowodowego strata finansowa właściciela psa/suki jest łatwa do dowiedzenia.Teraz tak myślę - załózmy że jest pies zupełnie w typie jakiejś ras (tzw rasowy bez rodowodu) - czy jest możliwa taka sytuacja, że właściciel odnajdzie swoje zwierzę u kogoś innego,odbierze je a potem np założy sprawę w sądzie, że planował pokryć sukę, miał zamówienia na szczeniaki po 5 stówek (może przyprowadzić świadków i zamierzał zapłacić podatek od dochodu, rzecz jasna:cool1:), średni miot w rasie 5 szczeniaków, w związku z tym żąda odszkodowania 2500? Bo przecież rozmnażanie zwierząt nie jest w tym kraju zabronione czyli teoretycznie on jest w prawie, dobrze myślę?
  22. może nie mieli pieniędzy na 8 kotów, może w schronisku było taniej albo nawet darmowo, jeżeli miasto płaci za bezdomne, pewnie nie mieli pojęcia,że tak wyjdzie,gdyby to przewidzieli, może by zbierali pieniądze lub zrezygnowali z kastracji. Z reguły na osiedlach dokarmianiem kotów zajmują się osoby starsze niezbyt zamożne (wyłączając środowiska dogo-miau), kastracja ósemki trochę kosztuje, wiadomo...:-(
  23. a co to za utwór muzyczny w tle? że tak zapytam przy okazji...
  24. [quote name='Margo05']Chłopak po prostu nieśmiały jest :) Albo może sknera i boi się, że jak już tym "wetem własnym chłopem" bedzie to mu Dorothy spokoju nie da :evil_lol: i kolejne bidy będzie sprowadzać, a On nie będzie miał kiedy się rozkoszować pewnymi aspektami bycia własnym chłopem i głównie będzie wetem :diabloti:[/quote] A wiesz Margo, to sknerstwo też mi przyszło do głowy ale już wolałam tego nie pisać, bo to gorsze od wszystkich innych możliwości :) Chociaż z drugiej strony,ten fragment,który napisała Dorothy [quote]kompletnie go juz nie dziwi jak wchodze z zupelnie obcym psem, wzdycha opiera sie o stol i pyta zrezygnowany- "no dobra, co to za pies?" :diabloti:[/quote]Już świadczy o pewnej opiekuńczości w stosunku do Dorothy, czyż nie? :loveu: Bo zamiast w gruncie rzeczy się cieszyć, że jest ruch w interesie, on ciężko wzdycha - pewnie żałuje Dorothy,że tak się zmaga z psim i kocim nieszczęściem tego świata i w miarę swoich skromnych możliwości jej pomaga :)
×
×
  • Create New...