Jump to content
Dogomania

Urwis

Members
  • Posts

    278
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Urwis

  1. [quote name='Moderna']Rozumiem, że niektórzy maja psy troszkę "agresywne" w stosunku do innych. Szanuje to jak najbardziej.. ale naprawdę czasem zdarzy się, że pies odbiegnie od właściciela.. Ja swojego psa wtedy zapinam na smycz jak tylko do niego dobiegnę i wtedy pytam właściciela czy mogą się przywitać, jeżeli nie - idziemy dalej. [/quote] Moderna, widzisz... nie wiem na przykład dlaczego piszesz "agresywne" (w cudzysłowie). Mam wrażenie, że nie do końca po prostu wierzysz w tę agresję. Otóż, fakt jest taki, że niektórzy mają psy agresywne - po prostu. Na przykład sporo dogomaniaków przygarnia psy po przejściach z większymi lub mniejszymi problemami, ratując im tym samym życie. I sobie robiąc tym samym pod górkę. Czasem niewiele da się wypracować i pozostają spacery w miejsca odludne, czasem da się sporo wypracować - w jednymi drugim przypadku ludzie mają święte prawo do spokojnego spaceru, bez zaczepiania przez inne psy, prowokowania bójek i nawet bez "on chce się tylko przywitać i pobawić" - bo ich pies może nie chcieć się przywitać, a oni nie chcą się użerać i znowu rok odkręcać, tego, co w pocie czoła wypracowali. I jeżeli już po podbiegnięciu psa gonisz i dopiero potem pytasz, czy może się pobawić,to robisz to o całą akcję za późno - kiedyś pies może z tego powitania nie wrócić. [quote name='Moderna'] Boli mnie tylko taka wrogość od samego początku. Boje się, że mój pies kiedyś dostanie kopniaka czy sprejem w mordę, bo najzwyczajniej w świecie mi uciekł.. [/quote] Sprejem w mordę, moim zdaniem, akurat najmniejsza krzywda. Pokicha, posapie i mu przejdzie. Nie nabierze lęku do ludzkich nóg, jakby mógł nabrać po kopniaku, sprej nie połamie mu żeber;) itp, no i co najważniejsze - nie zagryzie go. Dziwię się, że nie boisz się, że zostanie zagryziony przez innego psa (ale faktem jest, że ludzie, którzy nie mają psów po przejściach zupełnie nie biorą takiej możliwości pod uwagę). [quote name='Moderna'] (ciężko opanować towarzyskiego młodego beagla)..[/quote] No właśnie beagle. Akurat raz była taka akcja, właśnie przywołałaś mi wspomnienie spacerowe, spotkaliśmy się z 2 znajomymi na spacerze, jeden ma malamuta, drugi hasiora, ja mam Urwisa :) (to taka specyficzna rasa, dosyć szpicowaty) psy się obwąchały, długo i uważnie, ze wszystkimi wyjaśnieniami na początku, jak to szpice i zaległy w kółeczku, każdy sobie coś tam wąchał, my chwilkę rozmawialiśmy - staliśmy pod lasem w oddaleniu od osiedla. Wszystkie psy na smyczach, ogólnie relaks, malamut od czasu do czasu rzucał okiem wokół. I wychodzi pani z beaglem z bloku, zobaczyła nas (jakieś 60 m od nas) i od razu puszcza psa. Robi to na widok innych psów [B]zawsze[/B]. Pies wesolutki, zobaczył nasze stado i leci. I im bardziej on do nas leciał, tym bardziej malamut usztywniał uszy, ciało, prostował szyję i piorunował wzrokiem, pozostała dwójka zerkała, co wkurza szefa i co się będzie działo. Beagle oczywiście leciał, żadnych uprzejmości z daleka i w pełnym rozpędzie wbiegł malamutowi na łeb. Zdumiewające, jak szybko potrafi się poderwać i wbić w ziemię delikwenta taka wielka misiowata góra futra. I, oczywiście, dalej schematycznie - malamut odpuścił, stoi i patrzy z góry miażdżąco, beagle leży, wrzeszczy i zawodzi, pańcia wrzask i płacz, że jej pieska pogryziono. I, oczywiście, właściciel malamuta, bo przecież nie ona, oddaje mi rower, a koledze swojego psa i ogląda spokojnie beagla[B] i to on przeprasza, [/B]a ona wyzywa jego psa od nienormalnych. Pies jest zupełnie normalny, socjalny i nieagresywny, tylko już bardzo dojrzały i domaga się rytuału powitalnego. Nawet beagla nie drasnął. Facetowi było bardzo przykro potem. I po co to było? [quote name='Moderna'] Najczęściej jestem szybsza i jak widzę z daleka psa to zapinam mojego, ale są sytuacje gdzie to pies jest szybszy.[/quote] To dobrze, że z reguły zapinasz. Jesteś w mniejszości. W tych przypadkach, kiedy się spóźnisz ryzykujesz po prostu jego zdrowiem lub życiem - choćby zwykły bieg do kolegi przez ulicę (plus ewentualny wypadek samochodowy przy okazji). [quote name='Moderna'] Przeglądam ten wątek czasem i mam przerażenie w oczach jak wymieniane są poglądy, który sprej lepszy, kto dał kopniaka itd. albo że w takiej sytuacji strzelił by drugiego że by poleciał..[/quote] O, spokojnie, wiele osób by czasem chętnie przylało, jednak z reguły ludzie tego nie robią, tylko po prostu odreagowują swój stres po czasie. Ja jeszcze żadnemu gryzącemu psu nie wlałam (dwa razy żałowałam po czasie), przyjacielskie acz napastliwe i uciążliwe odprowadzam i nie wkurza mnie pies tylko jego pańcio. Przyjacielskich, nieuciążliwych nie odprowadzam, pozwalam się bawić (jeżeli to zwykły spacer, nie trening). Małych jazgotów nawet nie strofuję (za co strofują mnie grupowicze w tym wątku;)). W ogóle dosyć długo byłam wręcz bezgranicznym oceanem tolerancji :) Aczkolwiek,ta tolerancja pomału mi się wyczerpuje. U mnie na osiedlu,do użycia gazu kwalifikuje mi się tylko jedna ONeczka ( a psów jest mnóstwo) i niestety, będę musiała ten gaz zakupić na wszelki wypadek. Ponieważ, po ostatnich nieprzyjemnych wydarzeniach, kiedy to mojego psa podziurawiła labradorka, widzę, że jest pewien problem z opanowaniem zawziętego, gryzącego psa. Człowiek wychodzi z tego z powykręcanymi rękami, połamanymi głęboko paznokciami (choć i tak króciutkie były) i jednak za późno to wszystko, bo dziura już jest. Albo ja straciłam wprawę (zdobytą wcześniej na ONce) albo labradory są bardziej śliskie. I zawsze ale to zawsze (no prawie) jest tak, że szarpie się z agresywnym psem akurat ten właściciel, którego pies został zaatakowany. Potem się słyszy, że pies nigdy do tej pory... A ONka ma sporo pogryzień na sumieniu (mniejszych psów, bo to tchórzliwa suka), wybiegnięcie z głębokiego lasu i wykonanie na dzień dobry dziury w głowie Urwisowi, który ćwiczył warowanie w odległości na oddalonej polanie - żadnej zadymy wtedy nie zrobiłam, bo właścicielka była w zaawansowanej ciąży i sukę wyprowadzała jej 15-letnia siostra, która się okropnie spłakała w trakcie całej akcji i przepraszała, no ale psa musiałam łapać ja:cool1: i potem kolejną próbę ataku po biegu przez całe osiedle ale już zdążyłam ją pogonić przed akcją i wtedy właścicielom pogroziłam policją. Teraz ją odwołują, pani puszcza psa w kagańcu (nylonowym poskramiaczu weterynaryjnym - ok,przynajmniej nie uszkodzi żadnego psa kagańcem), a pan uważa, że kaganiec jest poniżej jego godności - a suka dojrzewa i jest coraz gorsza. I wiesz - nie mam ochoty się z nią szarpać, jakby coś. No, ponadto, z atrakcji jest spaniel sąsiadów, który zawsze, po prostu zawsze wybiega im spod ręki i leci na nasz próg, czasem grzebie mi w siatkach, wkurzając mojego psa i to znowu ja muszę uspokoić Urwisa i odsuwać spaniela, a właściciele stoją w progu i tylko krzyczą "Leo, Leo, nie wolno, choć tu, no chodź tu, Leo" a Leo ma ich gdzieś. Ciężko im przejść te 5 metrów i go zabrać - no przecież tylko się chciał przywitać (mój pies, dziwnym trafem, nigdy się nie chciał witać z nimi na progu [B]ich[/B] mieszkania - nie mówiąc o grzebaniu im w zakupach - nawet jakby chciał, to nie miałby takiej możliwości). A, no i jeszcze drobiazg - raz nam Leo wbiegł do mieszkania, kiedy wychodziliśmy na spacer i zaczął obwąchiwać, musiałam posadzić Urwisa na progu, wrócić i wyprowadzić spaniela, bez żadnej kary się obeszło. Tylko widzisz, w międzyczasie mi się optyka lekko zmieniła, bo mam w domu młoda kotkę po przejściach i jeżeli jeszcze raz ten numer wystąpi i, nie daj Boże, ten pies mi uszkodzi kota, to naprawdę nie ręczę za siebie. [quote name='Moderna'] ..a przecież można wyjaśnić drugiej osobie żeby zabrała psa w sposób grzeczny.[/quote] I tak robię - tylko, że drugi właściciel najczęściej po prostu [B]nie potrafi[/B] tego wykonać. [quote name='Moderna'] A poza tym, kurka przecież to właściciel powinien widząc swojego psa jazgoczącego czy rzucającego się co gorsza na innego zareagować i sam go zabrać. [/quote] Nooo, powinien... niestety, z reguły tego nie robi. [quote name='Moderna'] W Polsce tez bywam i miło wspominam spotkania z innymi, nawet z tymi "jazgotliwymi" ;) jedyne co mnie denerwuje to bezpańskie psy.. te niestety sa poza kontrolą.. [/quote] Ja nie mam żadnych problemów z bezpańskimi - nie podchodzą, obiegają szerokim łukiem, starają się nie prowokować. Problemy miewam z "pańskimi" - rozpuszczonymi, jak dziadowski bicz, nieusłuchanymi, bo przecież kochanym Leosiom itp wolno wszystko. Tak więc różnie bywa. Nie jestem agresywna - jestem po prostu zmęczona. Zapewne, jak większość dyskutujących tutaj. BeataSabra - tak, właściciele psów "łagodnych" ras, z reguły tak właśnie uważają. A z tym pobiciem dziecka, to mam nadzieję, że jednak nieprawda:crazyeye:
  2. Właściciel się odezwał, przeprosił i obiecał skan szczepień na jutro. Ok. Dzięki dziewczyny za kciuki. Idę spać zaraz, bo od przyjazdu czaszka mi pęka... Ewa - dzięki;) Dudi - oglądałam występy tych dziewczyn na filmach zaraz po MS, a część na żywo w Poznaniu. Co tu kryć - to jest to,o co chodzi. Jesteście na dobrej drodze :)
  3. na razie się nie sączy - jest czerwone i opuchnięte, takie obolałe dookoła i Urwis ma bólowe drgnięcie na dotyk w tym miejscu ale płynów żadnych nie widać. Będę to miała na oku. Dzięki. Myślę, że będzie w porządku, kurczę...
  4. hmm... :) Ewa, priva wysyła się najeżdżając na użytkownika,któremu chcesz coś wysłać kursorem myszy i klikając raz lewym klawiszem.Rozwiną Ci się opcję między innymi wyślij prywatną wiadomość PM do użytkownika. Klikasz na to i pojawia się normalne okienko tekstowe, takie jak do postu na forum.Musisz wpisać tytuł,żeby poszło, reszta normalnie. Zaraz Ci wyślę priva :) Pojawi Ci się informacja,że masz prywatną wiadomość na górze, na niebieskim pasku forum,po prawej stronie. I klikasz potem na to, wyświetli Ci się wiadomość ode mnie i normalnie opcja odpowiedz.
  5. Ma znaczenie. Przyślij na priv, jeśli mozna. Wysłałam już prośbę o kontakt do klubu labradora, chyba tez tam był na zdjęciu mam nadzieję, że dobrze rozpoznałam i nie wysłałam maila w kosmos, na wszelki wypadek przyślij, zerknę. (łatwiej by było, gdyby od razu zaświadczenie pokazał na miejscu, byłoby po sprawie, no trudno)
  6. a niech to szlag... jest dziura w urwisowej nodze i zaczerwienienie dookoła. nie spodziewałam się tego, szukałam ran raczej na grzbiecie,teraz go porządnie wyczesałam i nawet nie wiem skąd ten zawodnik z suką był. I co z tym zrobić oprócz dezynfekcji (po dwóch dniach:roll:) ? pewnie już nic?:cool1:
  7. [quote name='jfn']Urwis, psy tłukły się przed zawodami po drugiej strony placu? Okropnie to wyglądało... :shake:[/quote] Nie tłukły się - Urwis był żarty i się darł a ja próbowałam złapać jasną labkę. Dokładnie ta akcja po drugiej stronie placu na sam koniec odeszłam, żeby spokojnie psa odsikać. No z tym spokojnie nie wyszło za bardzo:cool1: Chyba nas widziałaś, bo wydaje mi się, że więcej takich akcji nie było. Davie, mnie się nie musisz bać :) ja żadnych protestów na kamizelki nie zamierzam składać. Najwyżej sędzia każe zdjąć i wtedy... jest ryzyko zapalenia płuc:evil_lol: Dudi - Aristo jest wspaniały. Z takim spokojem i pozytywnym nastawieniem pracuje, a jednocześnie szybko i precyzyjnie, jak psy skandynawskie (te, które mi się najbardziej na MŚ w Poznaniu podobały). Brawo dla Waszej pary. Ładnie go odbawiałeś później po całej zerówce tymi podskokami i obrotami :) P.S. aha, Alu - nie, niczego nie sprawdzano.Sędzia tego nie widziała, bo to było przed zawodami i daleko od ringu, zresztą, co by miała z tym zrobić? Ocenia pracę w ringu przecież, a to jak kto się zachowuje poza ringiem, to już kultura właścicieli. Dzięki za gratulacje,ogólnie zawody bardzo fajne i sędzia super ale to zdarzenie z labką jakoś mi psuje cały obraz ...
  8. [quote name='Davie']Ok, ja to wszystko wiem, tylko chciałabym wiedzieć czy można w innych, bez takich kieszonek? Bo dopingiem to może być też każdy zamek błyskawiczny, zza którego na treningach wydawana jest nagroda, tak jak każda INNA kieszeń.;) [/quote] A czy zamiast kamizelki bez kieszonki można byłoby pójść z sakiewką bez kiełbasy? Będzie pusta przecież. Kto ma większego psa sobie ją zostawi w pasie, mniejszego na biodrach czy na udzie itp. Bo przecież nie wiadomo, czy ktoś z dresów nie dawał żarcia z kieszeni i czy chyłkiem przez zamek błyskawiczny nie dopinguje :evil_lol:. [quote name='Davie'] Drążę temat, bo kamizelki lubię, akurat tej kieszeni kieszeni nie używam, i mam też całą kolekcję bez tego newralgicznego akcentu :diabloti:. [/quote] Nie drąż Davie:lol: Po prostu na zawody odpuść sobie kamizelkę, skoro i tak jest zupełnie nieużywana do nagradzania, to po co wzbudzać podejrzenia:diabloti: Kamizelka jest wyjątkowo rytualnym strojem i z tą kieszonką czy bez wyraźny sygnał daje (tak wiem, nie sprawdzisz, kto w czym chodzi na codzień, a w czym na trening itd). Sędzia nie pozwoliła kamizelek założyć - podając jako jeden z powodów doping a jako drugi - to zawody, a nie trening.
  9. [quote name='Dudi']Hej, hej.. Taki krotkie moje spostrzezenie, w nawiazaniu do tych kamizelek, czapeczek, pilek i innych sposobow dopingowania psa w czasie zawodow podczas wykonywania cwiczen: dlaczego jest tak, ze sie kombinuje jak tu skupic na sobie uwage psa (poprawic kontakt przewodnik-pies) w czasie cwiczenia, a nie szuka sie takiej metody szkolenia i takiej formy treningow by podczas zawodow nie bylo konieczne stosowania tzw. 'chwytow ponizej pasa'. [/quote] No właśnie, zawsze się nad tym zastanawiałam - kamizeleczki, czapeczki, piłeczki i inne nakręcaczki, a gdzie w tym wszystkim pies? Hmmm... może trochę mniej istotny w całej sprawie od pucharku, tak to widzę. I oczywiście wszystkie te bajery, często słyszę w różnych wypowiedziach przewodników , tak naprawdę są niepotrzebne, bo pies rzecz jasna pójdzie i bez tego równie świetnie (ba, nawet świetniej :) ) Tylko ciekawe, czemu się tak na te bajery upierają. A tak w ogóle - czy Ty może startowałeś z Aristo? Baaardzo mi się podobał ten pies. Zosiu, tej ręki na brzuchu akurat nie widziałam, nie oglądałam wszystkich startów. Ale sędzia sporo wychwyciła - mimo wszystko naprawdę było dużo lepiej, niż zazwyczaj bywa. Nie wiem czy za tę rękę odjęła jakieś punkty - pewnie tak - a może występ był przeciętny i sędzia stwierdziła, że nie da dyskw, bo to i tak niewiele zmieni? Nie wiem, kto chodził z ręką i które miejsce zajął. Ale na ostatnich zawodach,na których byłam na szczęście tylko jako widz było po prostu wszystko - full wypas - kamizelki, czapka, wejście z zabawką na ring i jeszcze dzierganie psa łańcuszkiem-zaciskiem od czasu do czasu - sędziowie woleli nie widzieć, szkoda tych, którzy startowali uczciwie. Davie, myślę, że na listopad w Warszawie idealny będzie barani kożuszek oraz czapka, szalik i rękawiczki:eviltong::evil_lol: Na pewno kożuszek nieźle ochroni przed zapaleniem płuc :) Ewa - dziękuję za zdjęcie :) Czy ktoś w ogóle ma kompletne wyniki i mógłby je zamieścić?
  10. Oj Davie:) trzeba było przyjechać, wiedziałabyś o czym mówię. Nie było Cię, żałuj :) Naprawdę bardzo porządnie zostało wyjaśnione na odprawie, czego nie wolno. Naprawdę poważnie potraktowano czynnik ludzki biorący udział w zawodach. Naprawdę nie przeszłyby jakieś dziwne ruchy czy różne myki, które się czasem widuje. Kamizelki, było powiedziane jasno - nie. Zresztą, sama wiesz, jak czasem jest - ktoś przyjeżdża normalnie ubrany, przed starem przebiera się w kamizelkę i jeszcze pyta na odprawie czy przy przywołaniu można stać w rozkroku, no litości... I tutaj właśnie tak nie było. Było fajnie.
  11. [quote name='Davie']Z zakazem czapeczek (jeśli są używane do szarpania w nagrodę i do nakręcania :diabloti:) to się zgadzam, [/quote] No wiadomo, że o to chodziło, kilka osób startowało w zwykłych czapkach, bo było zimno ale nikt nie robił żadnych dziwnych rzeczy. [quote name='Davie'] ale kamizelki?!:crazyeye::roll: I chciałam wspomnieć, że Gappay nie jest jedynym producentem takowych... ;)[/quote] Tak, kamizelki. Mniejsza o producenta, wiadomo, o co chodzi, nie sądzę, żeby pani sędzia zerkała na metki czy ta akurat od Gappaya, a tamta może nie ;). Bardzo wyraźnie było powiedziane, co można i nawet pokazane, jak nie chodzić i nie ściemniać, w ogóle zachowanie przewodnika było bardzo uważnie oglądane. Dla mnie bomba. Nawet nie wyszliśmy w odświętnych dresach, które nam trener kupił, żebyśmy ładnie wyglądali na wyjazdach, każdy wyciągnął jakiś sweter czy polar, co tam się w samochodzie walało (koleżanka nawet startowała w kurtce, którą wzięła do siedzenia na trawie zamiast kocyka :) ), żeby nie było podejrzeń, bo wreszcie zostały jasno określone reguły. I tak powinno być. Śliczne dresiki założyliśmy sobie na zakończenie :)
  12. [quote name='MonikaSz'] Czy ocena była od odprowadzenia psa czy od odłożenia ? I czy punkty leciały za zatrzymanie się zawodnika i przywarowanie psa czy raczej za zawarowanie zaraz po zwrocie ? I czekam na c.d. zdjęć :razz: A jak poszło Hakerowi ? Pamiętam Was z Ryczywołu.[/quote] Było oceniane odprowadzenie również. W przywołaniu mam obcięty punkt za niedokładność przy chodzeniu właśnie. Teraz się wczytałam w oceny. W ogóle było oceniane zachowanie psa na płycie,przy przejściach miał być przy nodze, nie kołować, nie brykać i nie gubić kontaktu z przewodnikiem. Można było wylewnie psa pochwalić pod warunkiem,ze natychmiast po tym się pies uspokoi i równo pójdzie do następnego ćwiczenia. Co do zostawania psa - można było wybrać - albo zasadnicza i warowanie albo waruj w marszu - dokładnie się o to dopytałam na odprawie. Hakerek miał troszkę słabszy dzień (też go zapamiętałam z Ryczywołu :loveu:)- może dlatego, że publiczność bardzo blisko mogła stać, praktycznie zaraz za taśmami i w pewnym momencie troszkę się rozkojarzył ale naprawdę świetny jest ten pies, z super werwą do pracy, bystry szybki, świetny. Berek, nie piszemy, bo odsypiamy, wyszliśmy z domu o 2 w nocy i o 2 w nocy wróciliśmy:), było tak: Odprawa była bardzo porządna - w jednym zdaniu została wycięta możliwość kamizelek gappayowskich i różnych dziwnych czapeczek i innych gadżetów:multi: Pani sędzia osobiście pokazywała wykonanie ćwiczeń, w tych momentach,w których były wątpliwości (zwroty czy to warowanie przed przywołaniem). Nie żałowała nam też opisów w kartach ocen, co jest bardzo fajne, w tych ćwiczeniach w których punty zostały obcięte, jest wyjaśnione, za co. Pani sędzia kilka razy wyraźnie podkreślała, że pies ma się zachowywać porządnie, jak na zawodach, bo to nie trening, tylko zawody. Po występie wyjaśniła, za co punkty zostały obcięte i takpotem było w karcie ocen. Był też budynek z kawą i herbatą, co było niezwykle pomocne, bo momentami było naprawdę zimno i toalety też w budynku więc organizacyjnie ok. Ogólnie wrażenia z zawodów mam dobre. Fatalne mam wrażenia sprzed zawodów ale to już nie wina organizatorów tylko jednego z zawodników, spuszczającego swoją labkę luzem, bez żadnego odwołania i oczywiście suka przeleciała jakieś 40 metrów, dobiegła do mojego psa, po czym po obwąchaniu zawołałam Urwisa (który z resztą i tak był na 2 m lince) i kiedy Urwis odchodził do mnie, suka się na niego rzuciła z zębami. I wcale nie było to jednorazowe dziabnięcie, tylko kompletny amok i zawzięte długotrwałe żarcie, przed którym pies nie mógł się obronić, ponieważ nie odgryza się sukom a poza tym i tak był 4 razy mniejszy. Suka jak już mówiłam była w totalnym amoku, Urwis piszczał, ja się z nią szarpałam (tzn próbowałam ją chwycić ale kilkakrotnie mi się wyrwała - razem z paznokciem, który wyłamała mi,że tak powiem w mięsie, co poczułam dopiero po akcji), dwa kopniaki jej nie ostudziły, dwa ryknięcia też, bo niezbyt kontaktowała, w międzyczasie dobiegły Ilona z Korią, a miały do nas lekko też jakieś 40 metrów i kiedy już dobiegły udało mi się sukę złapać za obrożę. Teraz żałuje, że jej wtedy nie przywaliłam porządnie tylko szarpnęłam, następnym razem się poprawię, bo jestem wściekła, jak nie wiem. Ale to wszystko nic. Psu zawsze w końcu może coś odwalić, to tylko zwierzę. Najgorsze, że przez cały ten czas (a trwało długo, bo moja koleżanka zdążyła usłyszeć wrzask gryzionego psa, zobaczyć gdzie jesteśmy i dobiec) [B]ani razu nie słyszałam, żeby właściciel ją próbował odwołać. [/B]Również nie spieszył się z dobieganiem. Przyszedł spokojnie kiedy już trzymałam jego sukę za obrożę[B] i zapytał, co się stało, [/B](jakby nie było widać)[B] bo przecież ona nigdy tego nie robiła.[/B] Co, jak zrozumiałam, chyba miało sugerować,że mój pies musiał zaatakować -sukę, jaaasne. No to się wkurzyłam i powiedziałam, że chyba widać, co się stało, przyleciała najeżona, odwołałam psa i zaatakowała. Co prawda przeprosił 2 razy ale już i tak było po akcji. W sumie nawet nie zapytałam o szczepienie, bo byłam w lekkim szoku, człowiek jednak nie spodziewa się takich atrakcji na zawodach posłuszeństwa ale muszę jeszcze dziś spokojnie przeczesać i przejrzeć futrzysko, bo po Urwisie niewiele widać na pierwszy rzut oka. No i jednak zakładam, że była szczepiona. No, a parę minut potem na ring, bo nasza kolej, fajnie. Do tej pory, jak sobie przypomnę, to szlag mnie trafia, bo naprawdę mało mnie obchodzi, że to labek, a już teksty "ona nigdy dotychczas" powodują u mnie mdłości. Ale jak już napisałam to nie jest wina organizatorów, bo miejsca naprawdę było mnóstwo dookoła i można było spokojnie pospacerować i jakoś żaden inny pies się na nas nie rzucał, po prostu albo były na smyczy albo na mentalnej smyczy - równie skutecznej. No a poza tym wszystko w porządku,trochę nie chce mi się więcej pisać na razie, bo jeszcze się wkurzam, jak o tym myślę i zerwany paznokieć mnie pulsuje, kiedy stukam w klawiaturkę.
  13. Pierwsze spotkanie było indywidualne (prawie), bo Urwis już wcześniej się szkolił ale naświetliłam w rozmowie, jakie są problemy i Sebastian chciał się zorientować, co z nami zrobić. Byłam ja z Urwisem i jeszcze jeden chłopak z młodą amstaffką. Najpierw Sebastian podszedł do Urwisa i tak go wygłaskał, po głowie, szyi, klatce, grzbiecie, bokach, nawet łapach :), że Urwis chwilowo zmienił się z mini samoyeda w jakąś rasę gładkowłosą :) Potem zrobił to samo z amstaffką - wyrzuconą z poprzedniej szkoły za początki agresji. Następnie Sebastian kazał nam wykonać kilka dowolnie wybranych ćwiczeń z psem i patrzył jak to wychodzi, jak i czym nagradzamy itp, potem jakieś konkretne już sam określał (ale każdy pies co innego - to, gdzie Sebastian się spodziewał problemu), popatrzył chwilę, powiedział, co poprawić i kazał zrobić poprawione. Na koniec wypuścił swoją sukę na przeszkody i co jakiś czas rzucał jej aport w różne miejsca i testował jak się zachowują nasze psy i czy potrafią pracować w zamieszaniu. To było wyczerpujące pół godziny :) Potem powiedział nam do jakich grup nas przydziela i potem pół godziny rozmawialiśmy, jakie widzi problemy u psów, co i jak w domu zrobić przed następnym spotkaniem, jakie zabawki kupić itp sprawy techniczne. Jakoś tak to było, rozmowy już dokładnie nie pamiętam, bo to było z rok temu. Potem już normalnie dołączyłam do grupy. Mam zajęcia raz w tyg. około godzinę. A tamta amstaffka to nie wiem, bo została przydzielona do innej grupy.
  14. Tak, my się szkolimy u Sebastiana. Sebastian pomógł mi wyprowadzić psa z kilku paskudnych zachowań, których pies się nabawił hmm... gdzieś indziej w bardzo konkretnych okolicznościach i które objawiały się przekonaniem, że podchodzący człowiek to na pewno wróg więc trzeba go skasować zanim on zacznie kasować psa. Również przywróciliśmy psu chęć zabawy i aportowania. I jeszcze prawie do zera zredukowano fikanie do innych psów (sam Urwis już nigdy nie zaczyna, a sprowokowany czy napadnięty daje się nieźle opanować). I ogólnie koncentracja psa się poprawiła i chęć współpracy i wszystko. Podejście indywidualne, trener [B]nie[/B] boi się trudnych pytań, [B]nie[/B] stawia się w pozycji "ja wiem wszystko a wy nic" (wygrubiłam, żeby nie było pomyłki w szybkim odczycie :) ) można mieć wątpliwości i dyskutować, nikt [B]nie[/B] patrzy na człowieka z baaardzo wysokiej góry. Każdy pracuje z psem indywidualnie na odpowiednich nagrodach dla danego psa (czy lepszych do danego ćwiczenia). Jest w porządku. Można iść na jakąś lekcję bez psa i popatrzeć,co inne psy robią, Sebastian pozwala na to bez żadnego absolutnie problemu.
  15. [quote name='Vectra'] Chyba bym się nie zdecydowała w tej chwili na psa mieszkając na dawnym osiedlu .. no chyba że jakies mini miniaturowe cuś ;) [/quote] :lol::lol::lol: Ale wtedy byś musiała odganiać wesołe byczki, skaczące miniaturce z rozpędu na kręgosłup - bo chciały się tylko przywitać i pobawić [SIZE=1](no ale w większego psa pewnie łatwiej gazem trafić:evil_lol:)[/SIZE] [quote name='Vectra'] czasem sie trafi jakaś wesoła istotka która trzymając na smyczy wielkiego rzucajacego się ONka krzyczy bym mocno trzymała moją pitbulle , bo ona się boi że morderca jej Cywila zje - pitbullka w tym momencie była w narkozie jeszcze bo miala operacje i nieśliśmy ją na rękach ... [/quote] :roflt: no, to właściciel ONka miał bardzo trzeźwą ocenę sytuacji:evil_lol: Uff, wykończył mnie opis tego zdarzenia, idę spać:lol: (mam nadzieję,że nie umrę ze śmiechu we śnie:lol:)
  16. [quote name='Greven']Już lubię Twojego trenera :razz:[/quote] Ja też go lubię :) Jego spokój mi się udziela. Chętnie przyswajam ten styl bo daje mi komfort psychiczny. Ale.. [quote name='Greven'] Tylko nistety żyjąc wśród ludzi (społeczność: osiedle, dzielnica, właściele psów), znajdujemy się pod wpływem ich oglądu rzeczywistości - czy nam się to podoba, czy nie. [/quote] ...otóż właśnie. Dokładnie tak - teoria jest teorią (pies ma się prawo zdenerwować, kiedy obcy pies wybiega z drugiego mieszkania, leci na nasz próg i pod naszymi nogami grzebie nam bezczelnie w naszych własnych siatach), a praktyka jest taka, że suka trenera nie ma [B]żadnego prawa się odgryźć[/B] w takiej sytuacji. Ani w razie napaści, ani w razie wtargnięcia na teren prywatny, na którym jest z właścicielem. Długo zbierałam szczękę z gleby, kiedy widziałam na własne oczy, że została zaatakowana w biegu przez inną sukę, niosąc aport do przewodnika i nawet nie mruknęła, aport doniosła,wykonała piękny siad przed przewodnikiem i ignorowała atakującą, patrząc w oczy przewodnikowi (który wziął załatwienie sprawy w swoje ręce). I zawsze on załatwia sprawę - on jest tym wiedzącym, a suka ma mu zaufać i się tym nie zajmować. I to jest właśnie styl do którego dążę. Oczywiście nigdy takiego stopnia nie osiągnę, bo inny pies i przewodnik czasem trochę nie teges:cool3: ale widzę, że on ma niesamowity komfort i luz, panując w ten sposób nad psem. On po prostu robi swoje - i w zasadzie nie ma problemów. Raz wyskoczył do suki sznaucer mini przed jej blokiem, została odwołana spokojnie - mały zwątpił zupełnie w połowie pogoni (pewnie pomyślał,że przegonił i wygrał :lol:), a trener spokojnie pogadał chwilę z sąsiadką - właścicielką sznaucera - nie o psach. O czymś zupełnie ogólnym. On pracuje ze swoim psem, robi swoje, resztą się nie zajmuje - i super na tym wychodzi. Próbuję to podejście stosować do Urwisa - nawet jakoś mi to coraz częściej wychodzi (choć nie w tak bezbłędnym stylu, rzecz jasna). [quote name='Greven'] jakiś czas pomieszkuję w mieście i na każdym niemal spacerze przeklinam.... nie, nie chamstwo. GŁUPOTĘ właścicieli psów.[/quote] Wiem, Greven, naprawdę rozumiem... ale nikt nie wymyślił jeszcze lekarstwa na głupotę, niestety.
  17. [quote name='Vectra']Tylko widzisz jest druga strona medalu tego kotleta z yorka , bo gdyby mój pies zabił drugiego psa raz to istnieje duże prawdopodobieństwo że wpoił by sobie to zachowanie.[/quote] Tak, jest też takie ryzyko,w sumie reguła - też miałam taki problem z Urwisem, bo on chętny do bitki był nader. Co wypracowane - poszło w diabły na miesiąc, dwa. Ale żyje się dalej i pracuje się dalej - nawet jeśli to wygląda czasem na orkę na ugorze -im bardziej jesteś odpowiedzialna,tym bardziej masz przechlapane. W większości krajów nie do pomyślenia, nie będę opisywać swojej ostatniej wizyty w Sztokholmie (oglądałam głównie psy na ulicach :) ) i jakie mam wnioski i porównania, bo nic tylko się upić z rozpaczy. [quote name='Vectra'] A ja naprawdę nie lubie krwi i walk psów i agresywnych psów. W realnym świecie gdyby mały pies w wyniku spotkania z kagańcem mojego psa stracił tchnienie i tak ja bym była winna i mnie i mojego psa by wytykano palcami , bo nawet jak coś nas napadło to i tak ów ludź od agresora darł pysk że mam psa morderce ..[/quote] Jest też trzecia strona medalu:) - każdy, ale to każdy policjant uzna to za nieszczęśliwy wypadek po prostu, Ty miałaś psa zabezpieczonego smyczą i kagańcem, mogli nie puszczać swojego. I do końca życia masz spokój, bo fama po okolicy idzie i już żaden nie podbiegnie. Okrutne, wiem. Widzisz, ja nie bronię małych piesków, też się denerwowałam, dopóki nie spłynął na mnie luz i spokój od naszego trenera :), który wiele widział i nadal zachowuje spokój (to była chyba bardziej terapia dla mnie niż Urwisa,cytat z rozmowy "ja: dziabnął spaniela, który obwąchiwał moją reklamówkę na progu naszych drzwi, buuuu . Trener: bo pilnował, a po cholerę spaniel się pchał do waszej reklamówki i drzwi, właściciela i smyczy nie ma? No ok, popracujemy nad tym ale nie przejmuj się tak :)". [quote name='Vectra'] Jakkolwiek by na to nie patrzył nie powinno być chamstwa wśród psiarzy , jeden drugiego powinien szanować i było by wszystkim przyjemniej.[/quote] No, nie powinno. [quote name='Vectra'] Dlatego ja zawsze mimo wszystko jak już pisałam odpowiadam na chamstwo ciętą ripostą i klient nie wie co powiedzieć :evilbat: Np pani w lecznicy kazała mi opuścić poczekalnie gdyż w jej odczuciu mój pies czyha na życie jej psa , mój pies grzecznie sobie siedział i nie zwracał uwagi na zawiniątko pod pachą pani , [/quote] A co powiesz na sytuację: wchodzimy do weta na szczepienie, widzę,że wet i dwójka właścicieli coś robią bokserce na podłodze (nie wiem, co), siadam w poczekalni. Wychodzą. Boksia w stylu zaprzęgowym czyli ciągnie pańciów do Urwisa. Oni, oczywiście, jakżeby inaczej, człapią za nią, no przywitaj się. Ja widzę, że wesoła ale nogami blokuje, żeby nie było nos w nos. Oni: a czemu pani nie pozwala się pieskowi przywitać z naszą niunią? taaaa, bo nie wiem na co niunia choruje? Bo przyszliśmy na szczepienie i nie chcę psa zarazić? Bo poczekalnia to nie plac zabaw? Oni: Jest pani niekulturalna, nietowarzyska i pies na pewno też, chodź niunia:evil_lol: I co zrobić? Nic. Raczej nie dotarło, z innymi na pewno będą się witać u weta. To nawet nie chamstwo, tylko zwyczajny brak rozumu. Wzrusza się ramionami i pełznie się dalej:) [quote name='Vectra'] e tam nie ma to jak przejażdżka windą w której doffcipniś strzelił gazem łzawiącym :diabloti:[/quote] Nooo, właśnie, właśnie:lol:
  18. Vectra, ja bym od ręki rozgrzeszyła Twojego psa za zrobienie kotleta z yorka, który mu sam wlazł pod kaganiec. Tudzież Ciebie, gdybyś w ferworze walki (tzn rozdzielania) odruchowo chwyciła malucha tak, jak swoja pitkę i no... zadusiła niechcący czy cuś. I naprawdę, nie porównuj mnie do tych ludzi, którzy puszczają małe psy do Twoich i tłumaczą Ci,że one nic nie zrobią - bo to jest zupełnie chybione porównanie. Ja swojego psa nigdzie nie puszczam, a takim beztroskim ludziom się dziwię. Jakbym miała yorka to tym bardziej bym na niego uważała - ale ja to nie oni. Temat był: jak reagujecie na chamstwo Moja odpowiedź : - w razie niebezpieczeństwa (przypadek ONki) - obwieszczam, że będzie policja następnym razem, - w razie napadu wesołków psujących trening, odprowadzam i każę zapiąć, - małe olewam lub patrzę karcąco. Wyjątkowo zajadłego mikrusa wypuszczanego przez chama trąciłabym karcąco bucikiem, - w razie normalnych ludzi (shar-pei i pan) tłumaczę spokojnie, dlaczego nie Ja to doskonale rozumiem, że jak wychowujesz sama to masz prawo od innych wymagać, w końcu ja tez mam prawo wymagać do licha, też wychowuję :) ale realia są jakie są i na pewne sytuacje szkoda moich nerwów, co spokojnie stwierdzam. "a jeszcze odnośnie gazu .. kiedyś były takie specyfiki o nazwie "anti dog" " A widzisz, to nie to :) my mieliśmy anti human:evil_lol:, widocznie czymś się różnią. Niezapomniane wrażenie mimo otwartego okna i psikania za okno, żeby tylko trochę powąchać w rozcieńczeniu, dla zorientowania:evil_lol:
  19. Urwis

    frisbee

    Na pewno chodzi o mini :) dla pudelka mini. Alu, ja też szukam, Magda faktycznie napisała mi ,że softy szczeniaczkowe będą za2 tyg i da mi znać mailem. To ja dam znać Tobie i sobie zamówimy :) I będziemy wymiatać z burkami:lol:
  20. [quote name='marmara_19']hmm dziwi mnie to podejscie do sprawy, ze male nie zagraza innym wiec niech sobie robi co chce.. [/quote] Napisałam wyjątkowo precyzyjnie - [B]dla mojego psa te maluchy nie są zagrożeniem i nie zamierzam sobie psuć nerwów na kłótnie z sąsiadem od pinczerka -wolę z nim spokojnie porozmawiać.[/B] Właściciel wie, że pies nie powinien oszczekiwać. Jeżeli ktoś inny chce kopać yorka czy pinczerka i opieprzać właściciela - to ja mu nie bronię ale ja się tym nie będę zajmować, bo to ignoruję (no sorki, raz nie zignorowałam, spojrzałam groźnie i pinczerek zwiał). Większy pies - zawsze większy kłopot - i z wydatkami i z przejazdem taksówką i z ludzkimi lękami - ze wszystkim. Sąsiad ma pinczerka, rotkowi by nie podołał, co zapewne czuje więc go nie kupił. Każdy powinien kupować/brać psa na miarę swoich możliwości (i tak sporo psów przekracza możliwości swych właścicieli) Mój pies jest mały i nie pozwalam mu podbiegać. Do żadnego psa bez uzgodnienia z właścicielem. No ale nie będę się stresować tym, że jakiś pinczerek podbiega, bez przesady. Jak ktoś się stresuje - przecież mu nie bronię. Ja [B]osobiście[/B] nie zwracam na to z reguły uwagi, bo dla mnie to dosyć mały kaliber. I już chyba napisałam wszystko, co miałam do powiedzenia w tym temacie.
  21. Władczyni, a co ja piszę ciągle? To samo, co wszyscy:) Że pies powinien być pod kontrolą. Na kursie jack russel się wyrwał ale nic nie zrobił w sumie, nieładnie ale trudno. Zdarzenie zostało ocenione spokojnie i obiektywnie. Gdyby w tym momencie dog celnie wrzucił go sobie do pyska, chapnął i przetrącił - to też trudno, przykro ale trudno -terierek sam poleciał, właścicielka nie upilnowała, rzecz działa się na szkoleniu, wszyscy obecni w miarę świadomi. Poza tym pisałam o yorkach i naszym znajomym pinczerku, w odpowiedzi na post APBT sól. Widzę tutaj często na forum jakąś fobię yorkową. Ja jej akurat nie ulegnę, no nie ma szans. Mój pies waży 8,5 kilo więc jest malutki - ale przy yorku, który jest wielkości jego głowy, jest po prostu gigantem. I przy tym małym pinczerku tak samo. Cokolwiek by tu nie pisano uważam, że ten pinczerek mieszkający po sąsiedzku nie stanowi absolutnie żadnego zagrożenia dla mojego psa - i koniec. Nie mam do niego żadnej agresji tylko za to, że atakuje ze strachu. Do właściciela też nic nie mam, to jest miły pan około 60, widać że zawsze wyprowadzał psa bez smyczy i trudno, może ktoś psu da kiedyś kopa i opieprzy opiekuna ale to na pewno nie będę ja. Mi on jakoś nie zagraża. Ani żadne osiedlowe yorki. Gdyby jakiś pies rzucił się mojemu psu do rozszarpywania gardła, to bym go spróbowała osobiście przetrącić w trybie natychmiastowym (chyba,że by się dało odczepić jednym chwytem, bo na dłuższe szarpanie raczej nie byłoby czasu). Ale te yorki i pinczerki jakoś się do gardła nie rzucają. Czasem pojazgoczą, czasem spróbują skubnąć w portki Urwisa (ale jakoś nigdy żaden nie wypruł mu ścięgna). Wystarczy spojrzeć groźnie lub krzyknąć i zwiewają natychmiast. Nie będę sobie zawracać głowy takimi małymi psami. I pies też je ignoruje, czego został z mozołem nauczony, bo kiedyś pewnie i chętnie by przywalił, no ale, jak już napisałam, nie ma takiej opcji, żeby sam sobie coś ustalał. I to w zasadzie tyle, co chciałam powiedzieć. Czasem niektórzy właściciele mnie wkurzają swoją bezmyślnością ale nie wyzywam ich i nie zamierzam. Wolę stracić trochę swego cennego czasu na "bzdurne rozmowy", jak to ktoś pięknie napisał. Nie pozwalam mojemu psu latać i zaczepiać innych psów i też tego wymagam ale jakoś spokojne tłumaczenie czy chłodne obwieszczenie dobrze u mnie działa (być może jest tak chłodne, że od razu otrzeźwia:lol:) Jeżeli ONeczka, recydywistka w pogryzieniach, znowu się wyrwie, to być może zastosuję ten gaz prosto w nos, a już na pewno zadzwonię natychmiast na policję, tak jak właścicielom obiecałam. Ale wszystko bardzo na zimno, rzeczowo i spokojnie. Ja po prostu nie wychodzę na spacer jak na wojnę i nie zamierzam tego robić. Raczej nie przelękne się tych dzikich yorków, no trudno. Ani żadnych innych ras specjalnie. Doskonale wiem, że może się zdarzyć, że jakaś miniatura doskoczy dziecku do twarzy i narobi potwornych szkód, czy ugryzie dorosłego człowieka i skaleczy w nogę, czy nawet boleśnie pokąsa innego psa. Ale statystycznie biorąc pod uwagę ilość zdarzeń bardzo groźnych czy śmiertelnych w skutkach w spotkaniach pies-pies, no... to jakoś nadal te malutkie yoreczki nie wzbudzają we mnie grozy i przerażenia. Ani niechęci. Obiektywnie patrząc na zdarzenia podwórkowe - zdecydowanie przy spotkaniu : nadbiegający chart polski w galopie łapie małego yorka za kark i na powitanie przydusza do ziemi jak zająca - zupełnie nie widzę możliwości, żeby ten malec się sam obronił (cud, że nie został przetrącony) I ludzie też mnie nie denerwują zbytnio. Nie przykładam większej wagi do komentarzy nt ćwiczeń z psem, robię swoje. Jeżeli jakiś pies wesołkowato nastawiony doleci do nas, kiedy np. ćwiczymy trzymanie aportu bez podgryzania, zabieram koziołek, każe psu zawarować lub usiąść, łapię natręta i jeżeli właściciel jest blisko, to go sama odprowadzam i z impetem mu wpycham psa mówiąc "trzeba lepiej zapiąć smycz, żeby się tak nie zrywał i nie latał do innych " Lub jeśli właściciel daleko, trzymam cudzego psa w bezruchu i lekkim dyskomforcie :) czekam aż właściciel się przywlecze i mówię jak wyżej. Z reguły kopara opada i nikt jeszcze nie odważył się puścić psa drugi raz, dopóki nie odejdzie na bezpieczny dystans (ale Urwis już robi dobry podkład w tle warując lub siedząc, jak przykazano). A agresywne psy, to tak, jak z tą ONeczką. A psy bez znaczenia strategicznego :) ignoruje. I przez 3 czy 4 miesiące wypracowałam sobie komfort i kulturę na osiedlu, przynajmniej w kontaktach z moim psem, bo co ludzie robią pomiędzy sobą, czasem mogę poobserwować ale się nie wtrącam, bo mnie to nie obchodzi zbytnio. Raz mnie zirytowało 4 dresów, odmawiających odwołania dwóch amstaffów (bo nie i koniec) ale chyba byli tu przelotem, bo ich nie znam i więcej tu nie widziałam. A akurat nie miałam telefonu i ich nie znam więc nie mogłam nic z tym zrobić. A chłopaki "z dzielnicy" czy inni psiarze, którzy chadzają tu na spacery regularnie, są całkiem w porządku. Ale możliwe, że akurat mam wyjątkowo bystrych sąsiadów... W kolejkach czy autobusach ludzie zawzięcie chcą głaskać mojego psa, bo wygląda jak zabawka, więc po prostu nauczyłam go znosić to ze spokojem, bo to było dla mnie wygodniejsze i daje mi większy komfort psychiczny niż ciągłe odpędzanie natrętów. Czasem tylko tłumaczę jak się powinno głaskać, jeżeli widzę, ze ktoś wielką grabę wyciąga i ma w zamiarze klepnąć psa szczerze po głowie, od razu po pierwszym ruchu wyciągnięcia dłoni, jednym słowem ucinam ten gest i wydaję instrukcje. I tak sobie spokojnie dryfujemy przez to życie :) W niektórych sytuacjach tylko spokój może człowieka (i psa) uratować.
  22. Vectra, to musiał być jakiś przeterminowany gaz :) Gdyby na klatce popsikano gazem, to wszystkie obecne tam osoby straciłyby oddech i widzenie na parę minut. Gazy są na otwarty teren i trzeba stać od nawietrznej :) jakakolwiek próba użycia go w pomieszczeniu, kończy się fatalnie dla wszystkich obecnych, sprawdzone (koledzy w akademiku miewali różne ciekawe pomysły :lol:) P.S.i nie był używany w samoobronie tylko z ciekawości - tak się tłumaczę,bo jakoś dramatycznie ta moja wypowiedź zabrzmiała :)
  23. [quote name='Vectra']to moje ulubione pytanie jak proszę by ktoś zabrał psa :diabloti: Zwróćcie uwagę na to właśnie właściciele jakich psów stawiają opór przed prośbami - 9 na 10 to ci których ich pies się nie słucha , ciągnie na smyczy etc ... [/quote] No dokładnie to samo napisałam wcześniej. Nie ma sensu wykrzykiwać kiedy inny pies atakuje, bo i tak właściciel nie da rady odwołać. Kiedy już atakuje, zaznaczam. Ogólnie nie jest dobrze z tą wiedzą kynologiczną, i często nawet z dobrą wolą. Ale ja mam optymistyczniejsze wnioski po spokojnym wytłumaczeniu. Użeranie się to jednak (moim zdaniem) nakręcanie konfliktu - w ten sposób chyba się nikogo nie wyedukuje, czyli - nie poprawi się sytuacji [SIZE=1] P.S. Vectra tak z gazem na yorka? ;) A lekki bucik by nie wystarczył?[/SIZE]
  24. [quote name='Apbt_sól']spacyfikuj kurdopla gdy na smyczy masz psa 14 kg lzejszego od siebie....... który na pewno nitoi w miejscu i nie czeka az dziabnie go iny psiak .... jesli Ci to wyjdzie powodzenia - [/quote] Dzięki, ale już mi to wyszło :) spacyfikowałam kurdupla, przez odwrócenie się przodem do niego i jedno gromiące spojrzenie. Gdyby to nie zadziałało to bym go spacyfikowała trąceniem nóżką - ale takim na dwa palce, przecież atakuje od tyłu - raczej ze strachu. A siadania na komendę mój pies jest nauczony i musi wykonać. Nie ma takiej opcji, żeby próbował sobie sam ustalać zasady z yorkiem czy ratlerkiem - mógłby go przecież przetrącić niefortunnym przydepnięciem. Po prostu nie ma takiej opcji, to by była za duża kara. No i zupełnie nie widzę możliwości, żeby jakiś york, swoim atakiem, mógł zagrozić jego życiu - nigdy też nie słyszałam, żeby jakiś york zagryzł innego psa (no chyba, że może yorka ale też nie słyszałam). A to czy właściciel jest uprzejmy (nawiązując do Twojego wcześniejszego postu) ma bardzo duże znaczenie, bo jeśli jest uprzejmy, to mogę chwilę poczekać aż złapie psa, korona mi z głowy nie spadnie, a gdyby był cham, to bez czekania trąciłabym nóżką (tudzież być może ale to już zupełnie teoretyczne rozważania, gdyby małe gryzonie były w liczbie mnogiej, być może śmignęłabym je lekko dwa razy drugą smyczą, specjalnie zabraną na spacer w tym celu) [quote name='Apbt_sól'] a kto mowi ze na cziłełe gaz uzywac? :O[/quote] Napisałaś o niebezpiecznych, zabójczych yorkach bezpośrednio po moim poście, w którym stwierdziłam, że nikt nie będzie się ośmieszał i celował w yorka gazem więc myślałam, że do tego się odnosisz. Jeśli nie, to ok. Psy powinny być zabezpieczone na spacerach, a najlepiej jeszcze wychowane porządnie, to wszyscy piszemy ciągle i z tym się zgadzamy. Jakoś tak już, niestety, w Polsce jest, że jesli cokolwiek się pracuje z psem, to ma się przerąbane na całej linii - ze strony większości psiarzy i prawie wszystkich niepsiarzy. No trudno. Za to ma się w miarę przyzwoitego psa. Małe pieski tez bywają charakterne i ja się z tym w zupełności zgadzam- kiedyś na szkoleniu mały jack russel poczuł w sobie moc i wyskoczył na czołówkę do doga niemieckiego :) A że skoczny był jak diabli, to od razu przycelował w fafle i zawisł. Biedny doguś trzepał głową, łapą trącał ale nie mógł się uwolnić. Pani doga podeszła, sprzedała klapsa jeszcze w powietrzu, bo nie chciało jej się wdawać w subtelniejsze metody wychowawcze, potem odczepiła terierka (a odwarkiwał się i próbował odgryźć mały cholernik), dołożyła jeszcze jednego klapsa i oddała właścicielce. Oczywiście właścicielka terierka wyjęła zaświadczenie o szczepieniach i obiecała zasponsorować szycie fafla ale nie było takiej potrzeby - doguś się oblizał dwa razy i nikt nie robił afery. Ogólnie wszyscy zachowali spokój i dystans do sprawy. Jednak nie te proporcje, żeby jack russel mógł stanowić zagrożenie życia dla doga. Dlatego też jakoś nie widzę zagrożenia w tym małym pinczerku. A jego pan jest bardzo uprzejmy więc ja też. I tyle
  25. no ale małego psa można spacyfikować dwoma palcami przecież. Z rotkiem trudniej. No powiedz szczerze - użyłabyś gazu na cziłkę?
×
×
  • Create New...