Jump to content
Dogomania

lyko

Members
  • Posts

    21
  • Joined

  • Last visited

Converted

  • Location
    wlkp

lyko's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Uśpiłem go. Właśnie prawie że przed chwilą... Normalnie chłop jestem, ale ryczę, bo przypominają mi się tylko te miłe chwile z nim. Beznadzieja jakaś. Teraz jakoś tak pusto się zrobiło...Cały czas chodzi mi po głowie że czegoś nie zrobiłem, że coś zaniedbałem....Mam cholerne wyrzuty sumienia. Co do kastracji: pojechałem, ale głupio wyszło, bo weterynarz tylko się ze mnie zaśmiał i uzmysłowił mi, że on już jest wykastrowany. Możliwe, że zrobili to w schronisku, (albo zrobił to poprzedni właściciel). Zdziwił się że pomimo tego jest taki agresywny wobec innych psów. Więcej nie chce mi się pisać. Możecie mnie krytykować za to co się stało, ale proszę miejcie umiar...
  2. [quote name='Arot'] No chyba, że w swoich opisach sytuacji GRUBO PRZESADZIŁEŚ i to tłumaczy twoją niefrasobliwosc w podejściu do bezpieczeństwa domowników.[/quote] Co rozumiesz przez "grubą przesadę"? Obawę przed ugryzieniem można jakoś w prosty sposób stopniować? W moich postach starałem opisać te agresywne postawy a unikać wartościowania kładąc nacisk bardziej na efekt w domu który towarzyszył agresywnemu zachowaniu psa, nastroju, który został tym zachowaniem wywołany. Skupiłem się na tych elementach negatywnych, bo przecież nie jest problemem, że macha ogonem jak widzi piłkę czy skacze gdy się cieszy gdy wychodzi na spacer. Oczywiście jest mnóstwo fajnych zachowań tego psa, bo gdyby ich nie było pies juz dawno spał by snem wiecznym. Jak już wcześniej pisałem, nie mam porównania z innymi agresywnymi zachowaniami. Być może mój pies przy Twoich czy innych osób doświadczeniu byłby oazą spokoju... A może wręcz przeciwnie: nadawałby się do natychmiastowego uśpienia. Nie wiem. Nie oczekuję też, że ktoś mi to jednoznacznie poprzez internet powie. Po to właśnie czytam wszystkie opinie w tym jak i w innych pokrewnych tematach, żeby choć trochę - na tyle ile można czytając różne rady - zaczerpnąć z doświadczeń innych osób i obserwować, a potem wyciągnąć właściwe wnioski, a jeszcze lepiej - zwrócić uwagę na coś tej osobie kompetentnej która psa będzie widzieć bezpośrednio. Wbrew pozorom Twój emocjonalny post oddaje także po części moje emocje. Wracam do domu o 17 (a zona jeszcze później) i rzeczywiście ten czas który pozostaje trzeba podzielić pomiędzy dzieciaki a psa. No tak to już jest, że aby jeść trzeba pracować (przynajmniej co do zasady... :))... Też mnie czasami już cholera bierze i gdy jeszcze mi żona marudzi to najchętniej załadowałbym psa do bagażnika, zawiózł do weterynarza i kazał uśpić, miałbym spokój z problemem. To jest taki najprostsze a konkretne rozwiązanie. Zastosowanie innych konkretów, których ode mnie wymagasz, gdyby przyjąć słuszność wszystkich rad które na tym forum (jak i poza nim) dostałem jest niewykonalne w tym sensie że w znacznej części są one sprzeczne. Np: Kup klatkę i trzymaj tam psa - nie trzymaj w klatce, bo całkiem zdziczeje, psa do tego trzeba przyzwyczaić. Izoluj całkowicie od dzieci - nie izoluj bo musi czuć "stado" (jest jeszcze pośrednia wersja: daj im sie bawić ale pod twoją kontrolą). Wbrew temu co mogłoby sie wydawać wszystkie te jak i inne rady są cenne i dawane przez osoby które przynajmniej jakos tam się na tym znają (no może poza kilkoma - jak to w życiu bywa... :)), a od mojej odpowiedzialności zależy co robię i na co się zdecyduję. To samo dotyczy przecież każdego kto szuka porady na tym forum.
  3. [quote name='puli']Wbrew niektórym uwazam ze postepujesz bardzo odpowiedzialnie. A balansujesz na linie bo oddanie/uspienie psa bez walki to cien na psychice dziecka i jego stosunku do Ciebie a zostawienie psa to ryzyko ugryzienia syna. Ja bym przez pamiec własnych doswiadczen psa zostawiła bo przed zebami łatwiej ochronic... Poczekaj, jeszcze za wczesnie... dzieciak zobaczy postepy, zobaczy że (i jak) można kierowac psem, prowokowac pożadane zachowania... W końcu sie odwazy i zechce spróbowac. Przecieżto nawet dla dorosłego nie jest takie łatwe. Skoro zona ma obawy jak tu sie dziwic dzieciakowi?[/quote] No Bóg Ci zapłać za te słowa... Sam sobie zdaje sprawę że balansuję na linie, tym niemniej staram się wykluczyć ryzyko niebezpieczeństwa w każdy sposób i godząc to z nauką odpowiedzialności za to co sie robi - w końcu dzieciaki były przy decyzji o zabraniu psa ze schroniska. Jeśli wyczuję, że nie ma wyjścia, że nie panuje nad tym co sie dzieje z psem - to psa uśpię. Weterynarz się do tego właśnie skłaniał. Natomiast ja jestem kawał chłopa i jestem w stanie psa zabić czymkolwiek jeśli doszło by do takiej konieczności. Staram sie po prostu znaleźć inne - lepsze - rozwiązanie.
  4. [quote name='puli']Takie dziecko jest równiez bardzo empatyczne i potrafi przyjac koniecznosc takiego a nie innego zachowania w kontaktach z psem. To jest juz duzy chłopiec i gdyby to było moje dziecko, to starałabym sie wszelkimi sposobami włączyc go w psie wychowanie. [U]To sie moze udac tylko wtedy gdy syn zrozumie przyczyny i cel podjetych działań i nie bedzie obwiniac ani psa ani siebie za istniejaca sytuacje. [/U] Dzieci pamietaja.....[/quote] No własnie. Tłumacze mu cały czas, staram się też nie izolować psa. Brak izolacji nie jest - wbrew temu co piszą niektórzy - prostym brakiem odpowiedzialności za dzieci. Z tym, że ciężko jest włączyć w wychowanie psa dzieciaka który sie go boi...
  5. [quote name='WŁADCZYNI']Jeszcze tuńczykowe ciastka są miękkie i można łyknąć - służę przepisem jeżeli chcesz piec:) moja suka za nimi szaleje. Zapewnij na razie synowi picie przy łóżku żeby w nocy nie natknął się na psie kły, ewentualnie bezpieczna droga do łazienki i kuchni bo nawet przypadkiem, po ciemku czy przez sen wlezie na psa i skończy się nieszczęściem.[/quote] Dokładnie tak jak piszesz. Do kibelka nie musi schodzić na dół, bo ma na piętrze.Wprawdzie na psa tak bezpośrednio się nie nadepnie, bo pies śpi w kącie i całkiem nie po drodze do kuchni ale i tak dostał polecenie zabrania kubka wody do pokoju. A z pieczeniem... jakby to powiedzieć... mój pies strasznie lubi orzeszki ziemne i żółty ser... Może bez pieczenia się obejdzie (dla jego dobra).;)
  6. [quote name='an1a']Warczenie może być różne - ze strachu, kiedy pies podkula uszy, nisko ogon, jest niepewny, odwraca oczy. Mój pies miał postawę pewną siebie, napiętą, gotową do natychmiastowego ataku. Patrzył w oczy i skrzyżowanie jego wzroku z człowiekiem było sygnałem do ataku. [/quote] No to - upraszczając - u mnie jest tak, że wobec mnie się boi a wobec syna ma chęć dominacji. Wobec mnie odwraca wzrok, głowę, uszy po sobie. Patrzy gdzieś tak jakby bokiem. Wobec syna potrafi warczeć wcześniej, na sam widok, jakby profilaktycznie a zapewne w formie pokazania kto tu rządzi. Zawsze wtedy interweniuję i przywołuje psa do porządku, wtedy natychmiast przyjmuje tą postawę charakterystyczną wobec mnie: uszy od razu po sobie i warczy nadal ale z odwracaniem wzroku.
  7. [quote name='Mrzewinska'] w jakiej sytuacji trener przewidywal problemy?[/quote] Tego dokładnie nie mówił. Natomiast pies był bardzo pojętny jego zdaniem, ale stosunkowo niepokorny. Twierdził, że trzeba z psem bardzo konsekwentnie a także ostro, bo będzie chciał mi wejść na głowę. Powiedział też że widział dużo psów ze schroniska i w większości to był chłam (tak powiedział), natomiast ten mój jest wyjątkowy. Nigdy nie pytałem co dokładnie ma na myśli, bo wtedy jakoś nie było jeszcze problemów. Poprzez brak wówczas konkretów wydawało się ze tak sobie gada, może trochę komplementuje...Wywołał wilka (sic!) z lasu....
  8. [quote name='an1a'] Jeśli macie możliwość - nagrywajcie te zachowania, jeśli nie - trzeba dokładnie opisać postawę psa, gdy warczy. Stąd u mnie była niejasność - pies warczy, bo się boi - w bezpośrednim kontakcie jego postawa wskazywała na ogromną pewność siebie i gotowość do ataku. Diabeł tkwi w szczegółach...[/quote] To jest dość dobry pomysł: nagrać gada! Nie przyszło mi to do głowy. Napisz proszę nieco więcej o tych Twoich odczuciach a propos warczenia jako pewności siebie i gotowości do ataku a objawu strachu. Do "Mrzewińska": zapomniałem napisać, że tylko ja go próbuję iskać - głaskać gdy jest na posłaniu. Cała reszta rodzinki go woła. Swoją drogą właśnie przed chwilą zaobserwowałem, że ten cholerny pies nauczył się że to dotykanie gdy jest na posłaniu wiąże się z tym, że dostaje smakołyk, ale włąśnie za to że nie warczy. I wiecie co? Nawet gdy mu daję to cholera nie chce go. Ma go gdzieś. Woli warczeć. Kładę mu koło mordy a on go nie bierze. Z łaski zje jak sobie pójdę. Już mi trener na szkoleniu powiedział że to moze być charakterny psiak. A mogłem wziąć ze schroniska pudla... I do prittstick: Masz 100% rację. Syn jest bardzo delikatnej konstrukcji akurat rzeczywiście. I rzeczywiście też się przejmuje najbardziej z nas wszystkich. Czasami mi go żal, bo ciągle się pyta czemu pies na niego warczy skoro on chce go pogłaskać i go lubi... Ale wydaje mi się że odsunięcie psa od nas, wystawienie go do budy na zewnątrz w sytuacji gdy zawsze spał w domu nie jest dobrym pomysłem i nie przyniesie nic twórczego do tego wszystkiego. To lepiej od razu go uśpić. Brałem psa żeby był z nami (bez względu na patos tych słów).
  9. [quote name='an1a']Jeśli miałoby już dojść do jakiejkolwiek konfrontacji i bezpośredniej eliminacji zachowań agresywnych to tylko i wyłącznie pod okiem fachowca! Nie róbcie nic na własną rękę.[/quote] No właśnie tak też mi się trochę wydaję. Poprzednio próbowałem sam i doszło tylko do eskalacji agresji. A do "prittstick": Poza nawet kwestiami finansowymi problem jest też z tym, że nawet kilkukrotne wizyty u nas w domu nie dały by pewnie pełnego obrazu sytuacji. U mnie jest tak, jak w którymś poście, który cytowany był przez kogoś w tym temacie: tak jak się spojrzy na pieska to jest miły. Łasi się nawet. Ale gdy przychodzi wieczór, albo czasami w ciągu dnia coś go trzepnie i nie wiadomo dlaczego warczy i lepiej schodzić mu drogi. Dziś mi syn powiedział, że niedawno zszedł na parter do kuchni w nocy bo chciał się napić, ale musiał się cofnąć bo pies na niego warczał i on się bał. Żadnego behawiorysty wtedy nie będzie. Do tego jak się wraca o 17 do domu to nawet nie ma kiedy się na takie wizyty umówić. Samo życie zwykłego człowieka... :roll:
  10. Wywoływany byłem do tablicy, tak więc powiem co u mnie. Przede wszystkim z kastracją na razie nic nie wyszło, bo weterynarz do którego pies poprzednio chodził nawalił (chory, albo coś - pod koniec tygodnia ma się odezwać). Po drugie - dzięki m.in Waszym radom - wprowadziłem kilka najprostszych zasad w domu, do których mają się konsekwentnie stosować wszyscy: a) pies ma leżeć wyłącznie na swoim posłaniu, a już na pewno nie pod stołem, pod biurkiem i w miejscach gdzie narażony jest na jakieś nagłe bodźce. b) karmię go w zasadzie wyłącznie z ręki. Do karmienia włączyłem też (niechętną) żonę i córkę (chętną, ale za to pod kontrolą ). Przy okazji córa (lat prawie 6) na własną prośbę męczy go poleceniami typu: siad leżeć zostań. c) wieczorem, gdy najwięcej i najczęściej dotychczas warczał nikt poza mną nie ma do niego się zbliżać. d) gdy leży u siebie na posłaniu staram się go dotykać i gdy tylko zaczyna warczeć mówię NIE. Niestety mimo to muszę przestać go głaskać, bo mógłby być cyrk jak poprzednio. Po chwili zaczynam coś do niego mówić i daję chrupkę (jedzenie) i jednocześnie znowu lekko głaszczę. Jeśli gdy mówię coś do niego on nadal warczy nie dostaje chrupki oczywiście, za to słyszy NIE. Tak kilka razy. Przepraszam za prostotę tego opisu, ale w krótkich słowach tak to wygląda. W rezultacie tego wszystkiego nadal cholera warczy, ale jakby mniej (oby to nie było odczucie życzeniowe). e) wyeliminowałem wszelkie zabawy w których może choćby dojść do siłowego używania zębów (np: skakanie do piłki, szarpanie z kijem czy piłką). Ponadto w sposób ponadnormatywny (poprzednio robiłem, teraz kładę na to szczególny nacisk): f) Staram się chwalić go za rzeczy dobre. g) męczę go konsekwencją w żądaniu realizacji tego co od niego chcę aby zrobił. To tak bardzo z grubsza. Skutek? Trochę się uspokoił, ale do końca nie wiem czy dlatego że to pozytywnie na niego działa, czy po prostu wiąże się to z tym, że staram się w ten sposób unikać wszelkiej konfrontacji. Wiem, że to jest takie trochę chodzenie przy nim "na palcach", więc na dłuższą metę niewykonalne, ale może potrzeba go trochę pozbawić stresu a jednocześnie uciec od bezpośredniej konfrontacji pozostawiając wymuszenie dostosowania się do wymagań rodziny w innych sytuacjach (mniej dla niego stresowych?). Może następnym etapem - a może wcześniej konsekwencją - będzie stłumienie tych agresywnych zachowań w ogóle? W praktyce największy problem jest z synem, którego chyba jakoś nie lubi, bo warczy na niego najczęściej.Tu może zachodzi błędne koło: syn się boi - to pies warczy - no to syn się boi. Pewnie nie napisałem żadnych rewelacji, ale miło mi że część osób jest ciekawych co się dzieje, więc zdaję relację. Pozdrawiam!
  11. Ech, tak to jest niestety, gdy słowo pisane - i w dodatku ograniczone potrzebą możliwej zwięzłości - ma oddać pewien złożony chyba stan zachowania psa ale też mojego ducha... Czuję się w obowiązku podjęcia próby wytłumaczenia się wobec surowej oceny wystawionej mi przez P. Mrzewińską. To wszystko nie jest tak bardzo sprzeczne czy niekonsekwentne jakby mogło się wydawać. Na przykład w czasie spaceru tylko ze mną jestem w stanie psa opanować, chodzi przy nodze bez smyczy (chce wyrwać co chwilę do przodu, ale można go "usadzić"), aportuje, oddaje piłkę na polecenie, szuka jej na polecenie... I to jest ten "dobry" i "opanowany" opis psa. Zasadniczo inaczej jest gdy idziemy rodziną, pies jest trudny do opanowania, zachowuje się jakby cały czas był wcześniej uwiązany i wreszcie uzyskał swobodę - trudno go przywołać, biega w sposób "zwariowany", goni dzieciaki, rower, nie oddaje piłki, trudno wyegzekwować jakiekolwiek polecenie - jest dziwnie nieskupiony i wszystko go rozprasza - tak mi się wydaje. Wówczas to zdarzył się epizod z rozdarciem buta i ciągnięciem dzieciaka po ziemi oraz brak reakcji na polecenia. W domu jest jeszcze inaczej: warczy, nie pozwala się zbliżyć gdy leży a nawet pogłaskać, wybudza się w sposób gwałtowny; to właśnie w domu dział się ów "horror" z zasłanianiem krzesłem. Zachowanie psa zaczęło zmieniać się w przeciągu około trzech, może czterech tygodni - trudno określić jakąś bardzo konkretną datę, gdyż to po prostu ewoluuje. Np jeszcze pod koniec listopada można było swobodnie zabrać go na spacer (przejażdżkę ) rowerem i nie łapał za nogi. Niewątpliwie moje wypowiedzi są opisem niedoskonałym, ale z pewnością nie są nieprawdziwe. Niekonsekwencja moich słów wynika być może z braku zrozumienia zachowania psa i niestałości tego zachowania. W przeszłości miałem psa, lecz nigdy nie miałem z nim problemów i nie miałem potrzeby przeprowadzania analizy zarówno zachowania psa jak i zachowania mojego w stosunku do psa. Jestem fachowcem w całkiem innej dziedzinie. Niezależnie od lekko ironicznej i być może usprawiedliwionej, aczkolwiek błędnej oceny prawdziwości mojego opisu, bardzo dziękuję za wszystkie - także te krytyczne - słowa. Jutro zapewne zacznę od ustalenia terminu kastracji. A potem zobaczymy. I jeszcze jedno - pies brał udział w szkoleniu w Poznaniu. W związku z tym, że nie wszystko chyba jednak poszło tak jak powinno nie chcę robić negatywnej reklamy, zwłaszcza, że w mojej ocenie organizatorzy przykładali się do pracy i było by niesprawiedliwe w sposób uproszczony szukać przyczyn zachowania psa w błędach trenera. Jeśli komuś bardzo na tym zależy z jakiś względów mogę ewentualnie tę informację przesłać na priva.
  12. Jeśli chodzi o pochwały, to pies był chwalony. Dziesięć razy na godzinę to chyba nie. Ale stosowałem modulację głosu, chwaliłem go za to co dobre a karciłem( NIE!) za to co zrobił nie tak. Może źle się wyraziłem z tym wykrzykiwaniem komend na szkoleniu. Nie było oczywiście tak że - za przeproszeniem - darłem mordę przy każdym SIAD! Starałem się to robić bardzo dobitnie i byłem bardzo konsekwentny. Nie wiem czy robiłem to dobrze, ale byłem jako przewodnik dobrze oceniany przez prowadzącego szkolenie. Pies miał także dobre - a nawet bardzo dobre - wyniki. Nie potrafię powiedzieć czy smakołyk był zawsze po pochwale głosowej. Czasami być może równo z tym. Na pochwały zwracali uwagę na szkoleniu i starałem się do tego stosować. Po jakimś czasie smakołyki były wyeliminowane, została piłka - po zaakceptowaniu przez trenera na szkoleniu. Z tym wyrzuceniem z domu na dwór: było to dwa razy. Raz kilka tygodni temu, gdy pierwszy raz ostro warknął na córkę i żona się przestraszyła (wówczas -przyznaję -może mogłem psa nie wyrzucać), a drugi raz kilka dni temu, bo sytuacja była taka,że na moją wyciągnietą rękę do pogłaskania pies zaczął warczeć, mówiłem do niego łagodnym głosem, uspokajałem i gdy to nie skutkowało krzyknąłem NIE! ale chyba go to dodatkowo pobudziło. Poszliślmy z psem w totalną konfrontację, on wyglądał jakby w każdej chwili się na mnie miał rzucić (nie przesadzam), ja się zastawiłem krzesłem, dzieci z żoną uciekły do pokoju i się zamknęli, mała płakała... Normalnie niedobrze było. Nie zastanawiałem się nad tym za dużo tylko wygoniłem go przez balkon do ogrodu. Dopiero jak się wszyscy uspokoili wpuściłem go do domu. Wszedł wtedy i się położył na legowisku. Oczywiście jestem laikiem, ale naprawdę nie wyobrażam sobie w jaki sposób mógłbym podczas tego zdarzenia wytłumaczyć psu że tak nie wolno i do tego go uspokoić. Starałem się po prostu odizolować go bo pomimo mojej wagi i wzrostu pies stał się nawet dla mnie niebezpieczny. Być może można było do tego nie dopuścić, ale wówczas to on postawił by na swoim, bo wymusił warczeniem nasze posłuszeństwo. Tak to widzę, choć może się mylę. A co do kastracji: mówcie co chcecie, ale (może dlatego że jestem facet :) ) jakos to widze jakby go okaleczyć. A do tego skutek jest podobno nieznany do końca. Nie mówię nie, ale szukam po prostu może jakiś wcześniejszych bezinwazyjnych środków. I jeszcze jedno: na bezsłowne gesty wykonuje dwa polecenia, które były ćwiczone: siad i waruj.
  13. [quote name='AbwehrstelleBreslau']Witam, z mojego doświadczenia z owczarkami niemieckimi ( też po szkoleniu I i II stopień) wynika , że jesteś w sytuacji , wktórej pies zaczyna dorastać i zaczyna starać sie dominować. Czy podsikuje po tobie w terenie? Jeżeli tak to szykuje ci mieksce samca beta w stadzie(rodzinie). [/quote] Czym więcej czytam to co dobrzy ludzie mi piszą tym bardziej mi się wydaje że właśnie może być tak jak piszesz. Już wcześniej zastanawiałem się czy to jego zachowanie nie ma jakiegoś związku z dorastaniem. Obym był w błędzie, ale naprawdę robi się coraz bardziej konfrontacyjny. Wyczuwa może że zasiał strach i z tego korzysta...
  14. [quote name='M@d']Aha, jeszcze jedno, gdzieś wyczytałem, zastosowałem i działa... - Komenda dla psa (szczególnie o tendencjach do ignorowania komend) powinna być wydawana zdecydowanie, ma być jak świst bata, albo krótkie szczeknięcie :lol: (nie zalecana do psów strachliwych) Nie wiem ile on waży i jak silny jesteś, ale jak pisała Pani M. czasem trzeba psa za kark i w powietrze, jak myśli, że on tu jest najsilniejszy ... :evil_lol:[/quote] Uwierzcie, że komendy wydaję BARDZO zdecydowanie. Na szkoleniu czasami zdarzało się że moje komendy wykonywały również nie moje psy... :) Dotychczas to działało... Teraz ostatnio działało wywalenie go właśnie na powietrze ( na mróz) i przetrzymanie z pół godziny pod drzwiami. Ale powiem Wam że gdy wcześniej normalnie wracał z ogrodu to piszczał żeby go wpuścić, a po takim "skarceniu" cierpliwie czekał bez piszczenia czy drapania w drzwi... Ostatecznie wchodził z uszami po sobie ale kładł się i nic nie robił. Dopiero trzeba było go przywołać to zachowywał się jakby był skruszony. Ale na krótko. Jestem kawał chłopa i pies ze mną nie ma szans, z tym że coś mi się tak wydaje że on to wie, ale wie też że to dotyczy wyłącznie mnie a nie żony czy dzieci.
  15. [quote name='Mrzewinska']Ja jeszcze wroce do pierwszych sygnalow konfliktu - warczenie na chodzenie obok, warczenie na ruchy nog, gdy pies polozyl sie pod stolem. Juz przy pierwszym mruknieciu musi sie reagowac, sposoby rozne, zaleznie od psa i pewnosci siebie wlasciciela. [/quote] Ponownie bardzo dziękuję za te uwagi. Próbowałem z nim pracować właśnie w tym celu żeby sie nie bał ruchów nóg i za każdym razem reagowałem, na początku łagodnie i uspokajająco do niego przemawiać a jak to nie przynosiło skutku ostro go "ustawiając", co wydawało się skuteczniejsze, ale zdaje się ze powodowało jego ustąpienie jedynie przede mną, gdyż nie działa wobec reszty rodziny. Niezależnie od tego problem jest jednak także z tym, że nawet gdy udało się go uspokoić i akceptował w końcu niewielkie ruchy nogami gdy leżał np. pod biurkiem - to wyłącznie wtedy gdy nie drzemał. Gdy przydrzemał a ruszyło się nogami reagował właśnie najgwałtowniej łapiąc zębami - a ostatecznie jak ostatnio - gryząc już dotkliwie. Jego gwałtowne reakcje podczas snu zaobserwowaliśmy z resztą już wcześniej. Potrafił zerwać się z legowiska z wielką gwałtownością na skutek spadającego przedmiotu, wstania z krzesła, czy innego bodźca z zewnątrz i to nawet nie zawsze zlokalizowanego w jego bliskości. Tłumaczyłem to sobie naturalną dla zwierząt czujnością. Dopiero od niedawna przeistoczyło się to w końcu w warczenie nawet na jawie. Co ciekawe - "na jawie" nie jest bojaźliwy. Np na wybuchy reagował w miarę spokojnie. Obawiam się ze właśnie on trochę na takiego tyrana wyrasta. Bo widać że jeśli ustępuje to wyłącznie wobec zdecydowania i konsekwencji ale też chyba swoistej siły przewodnika. Jego ustępowanie wobec mnie nie powiela się w w ogóle wobec reszty domowników. I jeszcze jedno - odpowiadając na zarzuty wyrażone wobec mnie poza tym forum: Pies był przemeyślanym pomysłem. Do schroniska poszedłem z dzieciakami. Celowo nie wybrałem szczeniaka, bo nie chciałem żeby był kojarzony przez dzieciaki z pluszową zabawką. W schronisku byłem dwukrotnie po ok godzinie obserując psa którego sobie upatrzyłem. Szczekały wszystkie - ten dał się uspokoić, nawiązał kontakt, spokojnie reagował na dzieci. Nie przejawiał agresji. Bardzo szybko się zaaklimatyzował. Był pojetny i ciekawy. Dopiero od niedawna zaczęły sie takie reakcje.
×
×
  • Create New...