Jump to content
Dogomania

PRZYSTAŃ OCALENIE - teraz Oni potrzbują pomocy! POMÓŻ i Ty...


Klaudus__

Recommended Posts

  • Replies 251
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Jutro na TVN UWAGA reportaz z końskich targów :(:(:(

Okiem Wolontariuszy- Skaryszew 2011- Relacja Ani



Skaryszew, przez wiele lat słuchałam czytałam oglądałam zdjęcia, zawsze z bólem serca. Nigdy nie miałam odwagi pojechać i zobaczyć tego na własne oczy, do tego roku. W lutym poznałam dziewczyny z Tary. pojechałam też na targ do Bodzentyna. przeżyłam to dzięki Dominikowi Nawie z „Przystani Ocalenie”. Dominik i Scarlett Szyłogalis z fundacji Tara namówili mnie na Skaryszew, myślałam sobie a co tam - muszę jechać, jestem wystarczająco silna żeby to przetrwać, poza tym - akcja foto, będzie dużo ludzi, będziemy patrzeć rolnikom i handlarzom na ręce, nikt nie będzie bił, będzie dobrze. I teoretycznie wygraliśmy, nikt nie bił, a nawet, jeśli ktoś chciał - zbiegali się jego koledzy i krzyczeli nie bij nie bij, bo filmują, nie bij, bo boli tylko nie bij, bo filmują, a kiedy nie filmują to można? Retorycznie pytam sama siebie do dziś… czy to znaczy, że kiedy nie filmują to oni wciąż okładają te zwierzęta? Wygraliśmy tym samym tylko tyle, że wszyscy musieli przyznać, że jest lepiej, a przecież tiry stały tam tak jak rok temu i dziesięć lat temu, stały by zabrać je w podróż dłuższą niż jakiekolwiek zwierze może przeżyć, w podróż, która kończy się rzeźnią, w podróż, dzięki której na włoskich stołach królują kiełbasy z polskich koni. Widziałam na targu włochów. obleśne typy z puklami kręconych włosów pokrytych żelem, który spływał na skórzane kurtki, chodzili między zwierzętami rozglądali się, dotykali, sprawdzali ile jest "ścierwa" w koniu, ile mięsa. czy opłacalne, a i owszem, bo my polacy nie szanujemy kompletnie zwierząt. Włosi przyjeżdżają do nas dwa tysiące kilometrów bo im się opłaca wciąż to "ścierwo" wieźć do siebie i przerabiać na kiełbasę. Opłaca im się, bo sprzedajemy je za bezcen, kiedy tylko przestaną być potrzebne, kiedy zachorują, kiedy są zbyt stare by ciągnąć wóz albo wozić nas w siodle, sprzedajemy za bezcen, bo koń to dla nas nie jest przyjaciel, choć tak strasznie się chełpimy husarską tradycją, ułańską tradycją. Sprzedajemy za bezcen, kiedy są zbyt stare i już nie potrafią dla nas pracować. Konie żyją nawet 40 lat, ale kto z was widział tak starego konia w jakiejś stadninie u jakiegoś gospodarza? Nikt pewnie, bo konia można oddać na kiełbasę, kiedy się wysłuży i kupić sobie nowego, jak porysowaną płytę Cd, albo jak przepalony telewizor kineskopowy. Choć tak naprawdę myślę, że więcej emocji w ludziach budzi oddanie telewizora do punktu elektrośmieci niż w ludziach ze Skaryszewa oddanie konia na rzeź, wzruszają ramionami i mówią, że taka jest kolej rzeczy, że one są właśnie po to. Po to żeby pracować a potem stać się kotletem. Kotletem, który nie ma uczuć te konie stają się na długo przed śmiercią, już na targu nim są, już na targu nie mają oczu, żaden z nich ich nie widzi, nie widzi w nich strachu i cierpienia, nie widzi tęsknoty, jest tylko badanie otłuszczenia. Inną zupełnie sprawą jest to jak w Skaryszewie obchodzi się "święto" konia. Tam było ponad 20 tysięcy ludzi, dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy wciąż żyją w XVII wieku. Mam wrażenie, którzy wciąż żyją tym, do czego dał im prawo pan król - do handlowania końmi, jednak wtedy koń był zwierzęciem królewskim, teraz prowadza go pijany agresywny rolnik, który wierzy w to, że zwierze nie czuje. Wiem, nie powinnam generalizować, ale kamer i aparatów nie było tam w nocy. Nie było ich, kiedy rolnicy rzucali w nas kamieniami i piaskiem, kiedy fotografowaliśmy konie. Nie było ich, kiedy próbowali zabrać mi aparat. Nie było ich, kiedy mówili żebyśmy się zajęły czymś pożytecznym. Nie było, kiedy krzyczeli, że zaraz wezmą bat i nas pogonią. Ja im nie współczuję, że mało zarabiają, że nie mają z czego żyć. Nie trafiają do mnie argumenty, że gdyby nie ich trud to bym nie miała co jeść. Nie jem ich kur, świń, krów i koni. Wiem, że bez tego da się żyć. Za marchewkę i jabłka jestem im wdzięczna, ale odwdzięczam się im jak znaczna większość społeczeństwa całą chorą instytucją krus, i wiem, że nie trzeba być "pańcią z miasta" żeby mieć sumienie. Od niejedzenia mięsa jeszcze nikt nie umarł, a od jedzenia umierają tysiące ludzi dziennie, na zawały, z otłuszczenia, wreszcie - umierają zwierzęta, w okropnych męczarniach. Bez skrupułów mordowane dla... właściwie dlaczego? Wmawiamy sobie, że się inaczej nie da, że jesteśmy drapieżnikami. Nieprawda, nie jesteśmy. Jesteśmy żałosnym stworzeniem, które podporządkowało sobie naturę i teraz czuje się panem wszechświata. W emocjach wspomnień ze Skaryszewa gubię się w wątkach. Jestem wegetarianką od 10 lat, nawet nie zauważyłam, kiedy to minęło. Nie pamiętam smaku mięsa. Nie tęsknię za nim, nie choruję, nie mam pryszczy, nie jestem bezpłodna, podobnie jak wielu moich przyjaciół wegetarian. Jestem świetnym przykładem tego, że można żyć zdrowo w zgodzie ze swoim sumieniem, i choć wstyd się do tego przyznać - dzięki temu czuję się lepsza od moich znajomych mięsożerców. Czuję się bardziej cywilizowana, czuję, że robię więcej dla bycia człowiekiem do nich, ale nigdy nie byłam typem "naziwege”, który rzuca puszkami czerwonej farby w ludzi jedzących hamburgery. Po Skaryszewie jednak coraz ciężej mi zrozumieć mięsożerców, dlaczego? Bo patrzyłam w oczy zwierząt, które dziś już pewnie są kiełbasą kotletem smalcem i czyimiś butami, i tak sobie myślę, że pewnie większość z was - mięsożerców - już nigdy by nie wzięła kotleta do ust gdyby widziała te oczy, a jednak tak nie jest. Bo ludzie, którzy sprzedawali swoich przyjaciół na rzeź nie mieli tych refleksji. Ich zdaniem taka jest naturalna kolej rzeczy. Bo człowiek jest panem wszechświata, a wszystko, co istnieje jest po to żeby mu służyć. Nieważne, że ma taką samą rządzę przeżycia jak my. Ważne jest to, że my umieliśmy je oswoić i umiemy je zaszlachtować... Cały czas sobie powtarzam, że nie mogę, że nie powinnam gardzić tymi ludźmi, że nie mogę ich oskarżać o to, że je sprzedają do rzeźni, bo tak robili ich dziadowie i pradziadowie, ale przecież czasy się zmieniają. Wymyśliliśmy komputery, samoloty, telefony komórkowe i statki kosmiczne. Jesteśmy o milion lat świetlnych dalej niż nasi pradziadowie. To się nazywa cywilizacja, ale widać posiadanie komórki i anteny satelitarnej nie jest jeszcze dowodem na cywilizację jednostki, to wciąż pozostaje w obrębie naszego sumienia. Cywilizacja w Skaryszewie to wódka i bat. Takie to typowo polskie. Smutno mi, kiedy to piszę, bo bardzo lubię swój kraj, lubię kiszoną kapustę, ogórki małosolne, świeży chleb z chrupiąca skórką, pierogi, lubię mazury i góry, ale takie pijanej obleśniej polskości nigdy nie rozumiałam i już chyba nie mam na to szans. Skaryszew to spotkanie przy wódce. Konie są dla większości tylko pretekstem żeby się napić, a kiedy już towarzystwo się napije - wyłazi z nich cała ta polaczkowatość. Baty idą w ruch. Idą w ruch też seksistowskie uwagi kierowane pod adresem kobiet. Bo baba to powinna w domu w kuchni siedzieć i wytapiać smalec z martwych zwierząt a nie interesować sie tym czy się konia bije i jak mocno. Baba nie powinna mieć tez zdania, a tym bardziej zdania na tak męski temat jak traktowanie koni, bo koń to męska sprawa i dlatego dyskusje z tymi ludźmi były kompletnie bezcelowe. Choć ja - wychowana w rodzinie, w której mogłam zawsze mówić, co myślałam i nikt mi myślenia nie zabraniał - nie potrafię się ot tak zamknąć, ale dyskusja na argumenty tym razem nie wchodziła w grę, bo jak dyskutować z argumentem, że taka jest kolej rzeczy, że one są po to by prędzej czy później trafić na rzeź. Nie potrafię się z tym zgodzić. Świat nie przestanie się kręcić, jeśli te konie nie pojada do Włoch. Proponowałam napastliwym rolnikom żebyśmy wprowadzili w Polsce eutanazję skoro śmierć dla tych koni jest wybawieniem to powinniśmy takie wybawienie zapewnić także ludziom, starym schorowanym. albo tym młodym, ale niepełnosprawnym. Skoro koniom powinniśmy ulżyć to, czemu nie ludziom, z tym argumentem nie umieli dyskutować. Wtedy w ruch poszły ręce, groźby, żeby ich nie nagrywać, że zabiorą kamerę. Jeden nawet próbował. Naprawdę mnie poszarpał. Widziało to kilkudziesięciu innych, żaden nie zareagował. Myślę, że byli dumni z kolegi, ale jak widzę takie zachowanie wiem jedno - skoro nie ma problemu z poszarpaniem obcej osoby w miejscu publicznym - co musi robić zwierzętom, jeśli robią coś nie po jego myśli w stajni, nie przypuszczam żeby miał jakiekolwiek hamulce. Najgorsze jest to, że ze Skaryszewa wyjechałam w poczuciu kompletnej niemocy. W poczuciu parszywej porażki, bo tak naprawdę nie wystarczy pojechać do Skaryszewa i pilnować tych ludzi by nie bili zwierząt. Trzeba zmienić mentalność ludzi, tylko jak pytam patrząc na zdjęcia ze Skaryszewa. Tylko jak, kiedy oni już w tym samym poczuciu boskości i nieomylności wychowują już swoje dzieci i wnuków i one tymi batami poganiają konie na trapy włoskich tirów, ale na pewno się nie poddam. Opiszę skaryszewski targ we wszystkich językach, dołączę zdjęcia, może jak zaczną o nas w europie mówić "trzeci świat", może wtedy się coś zmieni.

Ania Plaszczyk - dziennikarka

Link to comment
Share on other sites

przepraszam za małego "offa" ale może tu ktoś mi pomoże. w sąsiedniej wiosce mieszkają starzy ludzie, małżeństwo chyba. widzę ich czasem jak przejeżdzają koło mojego domu wozem ze swoim koniem- zbierają puszki, złom, itp. widać że koń jest stary, chudy nie jest co prawda ale ostatnio jak spotkałam ich pod ośrodkiem zdrowia koń był cały (nie licząc głowy i szyii) oblebiony gruba warstwą odchodów:crazyeye:, i cały czas podnosił do góry tylną nogę- może go bolała?:roll: czekałam na babcię pod ośrodkiem , niestety koń był sam. jak odjeżdzałyśmy nikogo nadal nie było. strasznie żal mi się go zrobiło:( i tak się zastanawiam [B]czy to wystarczający powód aby zgłosić to do jakiejś organizacji??[/B] Ci ludzie to typowe wiejskie zacofańce że się tak wyrażę:mad:

Link to comment
Share on other sites

jak podnosil? jesli tylko troszke i opieral na przodzie kopyta to po prostu odpoczywal. Ludzie siadaja np. z nogami skrzyzowanymi a konie relaksuja sie wlasnie podpierajac sie lekko kopytem. Jesli natomiast unosil w gore i tak trzymal to mozliwe, ze cos go bolalo.
A odchody? O stanie konia swiadczy to raczej dobrze bo najwidoczniej kladzie sie w stajni czy oborze a konie, ktorym cos dolega czesto wcale sie nie klada z obawy, ze moglyby sie juz nie podniesc i spia na stojaco.
Natomiast o wlascicielach swiadczy to... hmmm... moze sie jednak nie wypowiem. Nie dosc, ze gnoj pewnie nie wyrzucany od bardzo dawna to nawet im sie zwierzecia zgrzeblem nie chce przejechac :/

Link to comment
Share on other sites

aha, no ja mieszkam na wsi ale nie mam jakiegoś specjalnej wiedzy odnośnie zwierząt gospodarskich.
czyli wychodzi na to, że odpoczywał. wiem, przeżywam ale nie wiem jak ludzie mogą tak zaniedbywać swoje zwierzęta które odwdzięczaja im się pracą na dodatek....:(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='fibi:)']aha, no ja mieszkam na wsi ale nie mam jakiegoś specjalnej wiedzy odnośnie zwierząt gospodarskich.
czyli wychodzi na to, że odpoczywał. wiem, przeżywam ale nie wiem jak ludzie mogą tak zaniedbywać swoje zwierzęta które odwdzięczaja im się pracą na dodatek....:([/QUOTE]

zareagowalas prawidlowo :) mialas watpliwosci wiec zapytalas i bardzo dobrze
lepiej na podejrzane sprawy zwrocic uwage 10 razy za duzo niz raz za malo :)

Link to comment
Share on other sites

A gdzie mniej/więcej jest Przystań? Bo wiem, że chyba w okolicach Pszczyny... czy blisko, np. Stacji Kolejowej? może się tam wybiorę kiedyś :)
co do Skaryszewa.... mój dziadek był hodowcą koni, w latach 70' i 80' posiadał "małą" stadninę - hodowcą z zamiłowania i pasji (gdzieś na strychu ma większość osprzętu końskiego, nawet w całkiem dobrym stanie). Jeździł do Skaryszewa. Stawiał sobie za punk honoru, z prywatnych rąk wykupywanie konia (co 2-3 lata) - sama pamiętam jakiegoś ogiera, który wygrywał narodowe zawody za grube, ówczesne miliony, a dziadzio odkupił go ze zwichniętą nogą - za cenę mięsa - inwestycja roku, kurde :/. Jak sam mi teraz, przy okazji kolejnego "święta" koni mówi, kiedyś to ludzie na wsi potrafili szanować te piękne zwierzęta, wiedząc, że jak się coś im stanie, to nikt przy zaoraniu pola nie pomoże. Dziś wszystko idzie na zysk i za granicę...

Link to comment
Share on other sites

Uklony dla dziadka!


niestety dojazd do Przystani bez samochodu jest fatalny. Pociagiem mozna tylko do Pszczyny a potem ewentualnie busem do Cwiklic lub Miedznej ale stamtad pozostaje jeszcze ze 2-3km piechota. No chyba, ze cos sie zmienilo w ciagu ostatnich kilku lat.

Link to comment
Share on other sites

Zuzia ze Skaryszewa



Takie imię otrzymała klacz, którą dzięki Państwa pomocy uratowaliśmy ze „Wstępów 2011” w Skaryszewie. Przechodząc między końmi i tłumami ludzi zaważyliśmy konia, który kuleje. Na pytanie- dlaczego koń kuleje?- właściciel odpowiedział- nie wiem, ostatnimi czasy coś okulał. Jeśli rzeźnia jej nie kupi to dla lisów sprzedam.

Postanowiliśmy jej zaoszczędzić długiej drogi do rzeźni bo widać było, że nie będzie w stanie ustać i podołać trudom podróży, że może się przewrócić i zostać zadeptana przez inne konie. Z dalszej opowieści właściciela dowiedzieliśmy się, że ma około 17 lat, całe życie rodziła źrebaki i pracowała przy wozie, woziła opał. W paszporcie odkryliśmy świadectwo krycia z września 2010 r, więc jest możliwe, że jest źrebna. Mieliśmy duży problem z załadowaniem jej na przyczepy, bardzo się bała. W końcu po podaniu środka uspokajającego udało się i wyruszyła do Przystani.

Weterynarz, którego wezwaliśmy już na miejsce, aby zdiagnozować przyczynę kulawizny stwierdził, że niestety- tak jak w przypadku naszej kochanej Havanki- jest to stara, nie leczona kontuzja, która doprowadziła do uszkodzenia kości. W tej chwili trwa walka o jej życie, podaliśmy lekarstwa, które mają zatrzymać stan zapalny, jednak musimy się liczyć z tym, że zastosowane leczenie, z powodu zbyt długiego czasu, który upłynął od kontuzji- nie powiedzie się i będziemy zmuszeni się poddać. Jeśli była źrebna to z powodu podanych lekarstw poroni, źrebaka nie da się uratować. Konsultujemy jej stan z innymi weterynarzami, staramy się zrobić wszystko, aby jej pomóc.

Nie jest łatwym koniem, boi się ludzi i jakichkolwiek zabiegów pielęgnacyjnych i leczniczych. Nie chce być dotykana, nawet sprzątanie w boksie jest problemem. Mamy jednak nadzieję, że uspokoi się, zaufa nam i będzie mogła cieszyć się dobrym życiem w Przystani przez wiele lat.

Bardzo Państwa prosimy o pomoc w leczeniu Zuzi- jak zwykle okazało się, że to co mówią właściciele koni w takich miejscach jak Wstępy- „Święto koni” w Skaryszewie- często nie jest prawdą. Gdyby udzielono jej pomocy zaraz po kontuzji pewnie wszystko byłoby już ok. Ale ten ktoś traktował ją jak przedmiot, który nie czuje więc nie cierpi. Chcemy wspólnie z Wami- nasi wspaniali przyjaciele- dać jej szansę, powalczyć o jej dalsze życie. Pomóżcie nam. Za wszelkie wpłaty na konto zbiórkowe z dopiskiem –„dla Zuzi”- serdecznie dziękujemy!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='masiowa']Uklony dla dziadka!


niestety dojazd do Przystani bez samochodu jest fatalny. Pociagiem mozna tylko do Pszczyny a potem ewentualnie busem do Cwiklic lub Miedznej ale stamtad pozostaje jeszcze ze 2-3km piechota. No chyba, ze cos sie zmienilo w ciagu ostatnich kilku lat.[/QUOTE]

bez zmian ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Basia&Safi']Justynko dziekuje ze przeklejanie wiadomosci tutaj :)[/QUOTE]
Nie ma za co ;)
Gwiazdka

Tak jak Zuzia- została uratowana ze Wstępów 2011 w Skaryszewie. Jest kucem, ale na targu nie znalazła kupca, który chciałby ją do jazd dla dziecka, do hipoterapii lub do dalszej hodowli. Miała trafić do transportera koni na mięso, bo właściciel przywiózł ją z myślą, że z targu wróci z pieniędzmi, a nie z koniem. Było mu wszystko jedno gdzie pojedzie. Razem z nami na targu byli tego dnia przedstawiciele innych fundacji. Była również Ewa z Fundacji Centaurus, która– gdy ją zobaczyła- postanowiła darować jej życie. Ponieważ w naszej przyczepie było jeszcze jedno wolne miejsce- obok Zuzi- poprosiła nas o przewiezienie kucki do Przystani na przechowanie, a Ewa zabrała wykupione przez jej fundację inne konie.

Gwiazdka ma około 20 lat, w paszporcie ma świadectwo krycia, a więc może być źrebna. Jest bardzo podobna do naszej Laluni, okaz łagodności i spokoju. Przez ten tydzień, który upłynął od przyjazdu do Przystani zadomowiła się na dobre, z radością bryka na pastwisku, lubi być głaskana i czyszczona. Stoi w zaaranżowanym przez nas prowizorycznym boksie i broni tego swojego kawałka ziemi przed innymi końmi, jakby to od zawsze był jej dom.

Jeśli już tak polubiła to miejsce to może jednak zostanie z nami. Zostanie przekazana na dożywocie do Przystani przez Fundację Centaurus. Jest tylko jeden problem- musielibyśmy postawić dla niej nowy boks, aby miała ten własny kawałek Przystani. Jeśli nam Państwo pomożecie to Gwiazdka, która została uratowana przed wyruszeniem do rzeźni, będzie miała u nas spokojną starość. Zawsze mocno wierzymy- i jak do tej pory to nasze myślenie okazywało się błogosławieństwem dla Przystani- że wtedy kiedy mamy wiele kłopotów i jest bardzo ciężko, a jednak ratujemy kolejne zwierzęce życie- to jakby Anioły towarzyszą nam nasi dawni mieszkańcy zza Tęczowego Mostu i wychodzimy na prostą. Może też ktoś z Państwa chciałby otoczyć Gwiazdkę wirtualną adopcją, za wszelkie wpłaty na konto zbiórkowe z dopiskiem „dla Gwiazdki” z całego serca w jej imieniu dziękujemy.

Link to comment
Share on other sites

Kochani nie mam neta , nie wiemy dlaczego czy to wina neta i laptopa :roll:
Teraz korzystam goscinnie od Pani Marysi 8)
Jutro jade na ten marsz nie milczenia do Katowic a za tydzien 10 kwietnia do Przystani Ocalenie , zapraszam wszystkich do zakupu marchewki , jabłek , kapusty .... zapraszam do kontaktu ze mna pod nr 507 300 768 , na terenie Tychów sama postaram sie odebrać :P

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sonia Kangur']Chętnie podarowałabym na aukcję na rzecz Przystani wiklinową kocią wieżę - trzy piętra, poduszki.
Jest zupełnie nowa, nieużywana.
Czy istnieje możliwość, żeby ktoś odebrał ją w Krakowie?[/QUOTE]

Niestety, osoba, która miała kosz przywieźć do Piwnicy, nie jest w stanie tego w tej chwili zrobić.
Wobec tego wieża zostanie w najbliższym czasie wystawiona na bazarku. Oczywiście całość zysków na Przystań Ocalenie.

Link to comment
Share on other sites

Dnia 10.04.2011 w godz. 11:00 do 17:00 zapraszamy Państwa na dzień otwarty przytuliska „Przystań Ocalenie”. Zbliżają się Święta, szczególny czas dzielenia się z potrzebującymi. Prosimy wiec o potraktowanie tego zaproszenia jako okazji do podzielenia się z naszymi podopiecznymi, o bycie takim jakby zajączkiem. Bo nasze zwierzaki chętnie jedzą marchew, kapustę, pietruszkę, buraki, ziemniaki, kabaczki, dynie, cukinie i wszelkie inne warzywa, jabłka oraz inne owoce, a także karmę dla psów i kotów, kaszę, makaron, ryż, chleb, bułki oraz różne zboża. Z góry dziękujemy w imieniu naszych zwierzaków za życzliwość i wszelkie dary!!!
[FONT=Arial][SIZE=2][COLOR=#000000][FONT=Arial][SIZE=2][COLOR=#cc0000][FONT=Arial][SIZE=2][COLOR=#000000][FONT=Arial][SIZE=2][COLOR=#cc0000][FONT=Arial][SIZE=2][COLOR=#000000][FONT=Arial][SIZE=2][COLOR=#cc0000][FONT=Arial][SIZE=2][COLOR=#000000][FONT=Arial][SIZE=2][COLOR=#cc0000]
[URL="http://www.przystanocalenie.pl/dzien_otwarty.jpg"][IMG]http://www.przystanocalenie.pl/dzien_otwartys.jpg[/IMG][/URL]
[/COLOR][/SIZE][/FONT][/COLOR][/SIZE][/FONT][/COLOR][/SIZE][/FONT][/COLOR][/SIZE][/FONT][/COLOR][/SIZE][/FONT][/COLOR][/SIZE][/FONT][/COLOR][/SIZE][/FONT][/COLOR][/SIZE][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...