Jump to content
Dogomania

9 letnia bokserka z padaczką - Wega za TM ['] :(


Aganiok

Recommended Posts

Hej dziewczyny,
u nas dziś dobrze,bo ostatni atak w sobotę,czwarta rano pobudka,biedaczkę strasznie chwyciło i przygryzła po raz pierwszy język,cholera będę jej cos wkładać do buziaczka.Zaraz po ataku chwila drzemki i zaczyna chodzenie,łazi w tą i z powrotem ,pazury po płytkach kuchnia-korytarz,okropność,na szczęście tylko ja nie mogłam spać,reszta rodziny spi snem sprawiedliwego.

Dlatego dziś dobrze,bo po ataku jestem rozwalona,strasznie to przeżywam,po paru dniach dochodzę do siebie,do następnego razu.
Reasumując kombinacja luminal-dipromal ,na razie bez cudów - na tydzień atak.No i jak zwykle tu z psychicznym wsparciem przychodzą weci:dipromal musi osiągnąć nasycenie w organiźmie,trzeba mu dać miesiąc czasu,no dobra to jest nadzieja...
No i tak jakoś przepękujemy,dziwne to życie zrobiło się z tą padaczką,ciągłe napięcie,pies z padaczką jest na pewno dla silnych i kochających psy ludzi,wszystko się u nas zmieniło echhhhhh.

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 112
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Jest źle i to bardzo źle,czuję,że zostaje nam mało czasu...Wczoraj atak dziś atak.Dipromal podawany 40 dni i ataki co tydzień ,a dziś dzień po dniu.Nie mam nadzieji na Dipromal z luminalem.Co nam zostaje?Ile jeszcze leków zostało?
Nigdy juz nie będę miała psa,zostanie na zawsze trauma padaczki.Boże jak to wszystko wytrzymać i jestem z tym sama,zupełnie sama,nie czuję od najblizszych wsparcia,ciężko....

Link to comment
Share on other sites

Myślałam,że juz gorzej nie będzie a jednak ....druga w nocy atak,15-sta atak.zalana sofa!!! Kuźwa ja juz tego nie wytrzymam.Dzwonię do weta i czuję ,że on juz sam nic nie wie,to jakaś paranoja,podać 1/3 Luminalu no i zobaczymy.Co kuźwa zobaczymy,czy psa znów zatelepie i będą nieodwracalne zmiany na mózgu i wychodzenie z tego stanu zajmie jej parę dni....
Tu trzeba działać,trzeba zmieniać leki ,ja osobiście byłabym za zwiększeniem dawki Luminalu do połowy,dlaczego mi nie pozwalają...
Co ja mam robić?Wczoraj wieczorem oglądałam na Discovery program o padaczce co prawda u ludzi,jeden chłopak nie wyszedł juz żywy z ataku,bardzo rzadko,ale to się zdarza.Jak długo mamy walczyć?jest coraz gorzej.
NIENAWIDZĘ PADACZKI

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=DarkGreen][B]Aga czytam i łzy same leca z oczu. RObisz wszystko zeby uratować.
Sama tak walczyłam do końca.
Nie wiem co napisać nie wiem co bedzie lepsze dalej faszerowac ją lekami i ogłupiać czy pozwolić odejść w spokoju...nie wiem...człowiek w takich sytuacjach jest cholernie bezradny. Ja przynajmniej miałam wspracie w rodzinie. Jak sobie przypomne tamte tygodnie dni, ostatnie godziny, minuty... Pozniej powrót do domu. Siostre jak nas zobaczyła bez psa....Dla mnie nic juz nie jest takie same.
Aga robisz dla niej wszystko co najlepsze ona to czuje.
KIedyś przyjdzie czas pożegnać się...trudny czas.[/B][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Aga nie wiem co Ci powiedzieć. Agga napisała chyba wszystko.
Aga wiem, że pisałaś już kiedyś na forum Weterynarii ale może zapytaj raz jeszcze tam. Weci znają się może podpowiedzą Ci jakiegoś specjalistę,
daję linka raz jeszcze
[URL]http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=525[/URL]
Aga trzymaj się kochana. Jesteśmy z Tobą duchem.

Link to comment
Share on other sites

Luminal mogę wyrzucic do śmieci,na szczęście nadzieja umiera ostatnia, tej jeszcze nie wyrzucam.ciągle wierzę ,ciągle mam nadzieję,że znajdziemy cudowny lek...Jutro jadę do weta,bo dzisiejszej doby mamy 3 ataki na koncie (przed chwilą ostatni) wiedziałam ,że nadejdzie, to było widać.Biedaczka ledwo się utrzymuje na nogach, jeszcze jeden atak i tak jak przed 2 miesiącami straci orientację:placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz:

Dziękuję Ci Aga za dobre słowo,wiem przez co przeszłaś,jeszcze parę miesięcy temu nie umiałabym sobie tego wyobrazić...
Ile jeszcze nerwowych nocy przede mną? Ile jeszcze nocy będę spała nasłu****ąc każdego niepokojącego dźwięku,jakiś horror.
Boję się jutro wizyty u weta,że rozłoży bezradnie ręce a wtedy jak ja spojrzę w te brązowe,ufne oczy???/:placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz:
Nieeeee!!!1 jeszcze coś ,jeszcze musi byc jakiś lek,tylko teraz naprawdę nie mogę z żalu jak patrzę na jej zachwianą równowagę...echhhh idę ryczeć

Link to comment
Share on other sites

W ciągu doby niedziela+poniedziałek stan podaczkowy pełną parą SIEDEM ATAKÓW!!!Koszmar.Zarwana nocka,pies pijany,rozbijający sie o meble,pobudzony do granic mozliwości.Trzy 5 relanium nie wyciszyły,połowa Luminalu na nic.Pobudzenie psa wskazywało na następny i następny atak.

Poniedziałek rano jedziemy do weta ryczę,wyję,bo boję się usłyszeć ,ze to juz koniec.Na szczęście nadzieja na podanie domięśniowo Sedalinu na uspokojenie, na SEN,podpisanie zgody na podanie tego leku budzi grozę,ale nie mam wyjścia.Wet mówi,że ludzie przywożący psy w takim stanie sami proszą o uśpienie - ja ciagle walczę ,robię się w tym coraz silniejsza,coraz mocniej nastawiona na tę walkę.Mówię lekarzowi,że odpowiedzialność za ŻYCIE Wegi zostawiam w jego rękach to on podejmie tę najtrudniejszą decyzję - ja mu do końca ufam.Od 9 lat.
Przywozimy do domu psa w głębokim śnie,czuwam przy niej ,bo w końcu po podaniu sedalinu wszystko może się wydarzyć...Ona śpi,przykrywam kocem,trzęsie się,drugi koc błogo otula tę walczącą o zycie moją psią przyjaciółkę.

Snem mocnym ,snem na wagę złota śpi do 1 w nocy.Ja idę spać o 22 skonana poprzednia nocą,niestety bez relanium sen nie nadchodzi.O 1 zrywamy się ona jest głodna,je, znosimy ją na trawkę.Chwieje się ,kiwa,ale ciut lepiej .Wracamy głaszczę łepek zasypia,za dwie godz pobudka panienka chce pić.Znów śpimy,po drodze jeszcze jakaś pobudka,ale jest spokojnie.
I tak rano 1/2 luminalu + 1/2 Dipromalu i cóż....za wcześnie na ocenę sytuacji...
Zaburzenie równowagi i świadomości,strach na spacerach, wszystkiego się boi,wołam ja do kuchni ona nie wie ,w którą stronę się udać...
Pamiętam ,że 2 miesiące temu wychodzenie ze stanu padaczkowego też zabrało parę dni,więc może i tym razem wyjdzie,może nie ma jakiś trwałych zmian mózgowych,może to minie.
Walczę,bo nie chcę zmarnować choćby jednej szansy,walczę,bo 9 lat temu zdecydowałam się na dobre i złe,walczę,bo bez tej walki byłabym nikim.
Niestety z przyczyn niezależnych,tych wyższych to ostatnia SZANSA,bo cierpienie musi mieć sens,a jeśli cierpienie ma ciągnąć następne i następne ,wyniszczać bezpardonowo mózg to juz nie ma sensu.
Myślę,że wyjdzie z tego teraz ,ale.....do następnego razu,bo padaczka nie chce nas opuścić,ciągle jak potwór staje w naszych głowach i sercach.

Przykra ta starość,można spojrzeć refleksyjnie na swoją własną,można uświadomić sobie co każdego czeka.Żyjemy dla pięknych chwil i dla schorowanej starości,echhhh losie!
Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Aguś, pięknie to napisałaś...mam łzy w oczach. I Ty i Wega jesteście w jakiś sposób bardzo mi bliskie. Twoja miłość do Wegi jest przykładem miłości w tej najbardziej czystej formie, bezinteresownej, nieegoistycznej...Myślami jestem przy Was i moooooocno trzymam kciuki, żeby ona z tego wyszła, żeby jeszcze długo cieszyła Was swoim radosnym pyszczkiem.

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=DarkGreen][B]Aguś czytam to wszystko i dobrze, że mnie nie widzisz. Łzy same lecą. POprostu wiem co przeżywasz. Nie znamy się ale wiem, że ona ma z tobą tak dobrze. Ona wie, że jest kochana, ze robisz dla niej wszystko. Wiem, że cięzko jest myśleć o rozstaniu.[/B][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Ciągle jest źle.Zachwiana równowaga,zaburzenia świadomości,trudność ze zlokalizowaniem miski z wodą.Ludzi w takim stanie określa się mianem wariatów.Ona jest jak dziecko we mgle,obłąkana.

Leży,śpi,trzęsie się.Jest chora poważnie chora.Wychodzenie po stanie padaczkowym zabrało 2 miesiące temu parę dni.Może i tym razem....To moja nadzieja,bo w obecnym stanie utrzymywanie psa przy życiu jest niehumanitarne,ona musi dojść do siebie!!!!!Spacery to koszmar,ona się boi,nie za bardzo wie,bo co łazimy po trawie.

Dziękuję dziewczyny za wsparcie i dobre słowo,cieszę się ,że dzięki Aganiok trafiłam tu i znalazłam tak wspaniałe osoby jak ona sama,ludzi o wielkim sercu dla naszych czworonożnych przyjaciół.Już dawno tu powinnam trafić...Szkoda,że poczatek tej znajomości przypadł na taki dramatyczny moment,no cóż....
Aganiok mam prośbę jeśli masz jeszcze zdjęcie beztroskiej Wegi wklej je proszę (ja ciągle niekumata).
Buziaczki dziewczyny,może jak się jutro odezwę napiszę w końcu coś dobrego.

Link to comment
Share on other sites

Wiesz znajomi mieli braciszka mojego boksia, niestety okazało się że ma padaczke. nie pamiętam ile wtedy miał 2 albo trzy lata. Nastąpiła totalna załąmka u mnie w rodzinie jaki i unich. Jednak postanowili waczyć. Wiem że padaczki nied a sie wyleczyc ale można zmniejszyć z nią związane dolegliwości. Znajomi postanowili znaleźć specjaliste który miał do czynienia z psami z padaczką. Leczenie polegało na ciągłym zmienianiu leków... Ataki nie ustąpiły raz zdażały się co tydzień a czasem ponad miesiąc ich nie było, zazwyczaj to byłol ok 3 tygodni. W końcu zakceptowali to i nauczyli sieżeyć z psem mającym padaczke, przez leki był troche ogłupiały przpominał zzachowabnia szczeniaka ale dalej był kochany i nie przestali go kochać. Teraz Brandon ma 9,5 roku i będą musieli go uśpić bo okazało się że ma raka płuc. Dziś miało miec miejsce ostatnie spotkanie Marlonika(nasz boksio) z Brandonem. Niestety we wtorek Marlon zmarł z niewydolnąścią serca na moich rękach;( a najgorsze było to że nic na to nie wskazywało... Więc teraz trzymam kciuki za twoją boksereczke, licze że nauczsz się z tym żyć.No i że spędzisz z nią jeszcze troche radosnych chwil... Radził bym też z konsultować się z inym weterynarzem, wiadomo że o tych groźniejszych chorobach warto zasięgnąć porady kilku weterynarzy.Jeszcze raz życze ci żeby się to jakoś ułożyło... A brandon jest przykładem że psy z padaczką mogą długo żyć i być szcześliwe jego weterynasz do tej pory nie wierzy że tak długo wytrzymywał z tą chorobą.

Link to comment
Share on other sites

Odp do Jeleń

Nie zrozumieliśmy się w kwestii cierplwości i nauki życia z padaczką.Od 1.06 uczyłam się z nią żyć,pies zmieniał się w oczach,ale był w tym i tak kochany i najkochańszy.Moglibysmy rozmawiać o akceptacji własnego psa,gdyby nie nastąpiło POGORSZENIE choroby.Od poniedziałku nie ma kontaktu z Wegą,jakby z każdym dniem jest coraz gorzej.Pies leży,śpi,nie chce wychodzić z domu,nie je,rzadko pije,nie wie gdzie ma się udać gdy ktos ją woła itd itp

Więc proszę nie mów mi ,że mam się z tym uczyć żyć......i nie z mojej czy nie mojej wygody tu ONA liczy się najbardziej,a póki co,ona WEGETUJE.Wega wegetuje brrrr
Wegetujący pies - to sadyzm.
Ja niczego nie przesądzam,ja ciągle daję losowi szanse,ja ciągle wierzę,że Wega nie ma trwałych zmian w mózgu,ja ciągle czekam na wycieczkę do lasu ,ja czekam na NIĄ!
Wega ma paskudną padaczkę,rzadko tak szybko postępującą,ludzie czasami latami leczą psy i taki stan jak ma Wega przychodzi po latach,a tu nawet nie pół roku.Zmiana lekarza na nic tu się nie zda,sąsiedzi poszli to nielicznego ,albo jedynego neurologa w Poznaniu i na nic tu się zdają autorytety.Na padaczkę jest parę leków,które kolejno odpadają.każdy lekarz ma ten sam wachlarz lekarstw.Moi weci wyciągnęli Wegę z :nużeńca,gronkowca,zapalenia jelit,zapalenia żołądka,z tężyczki poprodowej,zatrucia wydzieliną z dróg rodnych,WYLEWU i z paru innych o których nie pamiętam.Nie mam podstaw liczyć,że gdzieś ktoś bardziej się przyłoży czytaj znajdzie cudowny lek.

Bardzo,naprawdę bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojego boksia,to naprawdę starszne przeżycie dla całej rodziny,to takie niesprawiedliwe,że psowate tak krótko żyją.W moim domu pewnie też zapanuje taka atmosfera,że długo,długo będziemy dochodzić do siebie,jedyna szansa w tym ,że Wega ulega przedawkowaniu Luminalu,który jej z powrotem od dziś zmniejszam.Bo jeśli to nie lek ją otumania to ......

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Współczuje ci bo wiem już co to jest widzieć jak pies cierpi i nie mieć możliwości pomocy mu. Nie wiem może to i dobrze że mój długo się nie męczył ale te kilka naście minut było dla niego i mnie bardzo ciężkie... w każdym bądź razie licze że twoje starania nie pujdą na marne i że to jest wina leków wiem jak te leki są mocne. Bo słyszałęm co sie stało z moim kolegą jak przez przypadek łykną riwanol psa. W każdym bądź razie trzymam kciuki ilicze że będzie lepiej.

Link to comment
Share on other sites

Też myśleliśmy o nowotworze,ale lekarz twierdzi,że to mało możliwe z jednej strony wylew,który uszkodził mózg,a z drugiej nowotwór (trochę dużo jak na jeden mózg).

Na razie bez zmian,dziecko we mgle,otępiała ,przestraszona boksereczka.może jutro jakiś przełom....
Tak czy inaczej w sobotę pójdę do weta niech ją obejrzy.
Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AgaZ']Też myśleliśmy o nowotworze,ale lekarz twierdzi,że to mało możliwe z jednej strony wylew,który uszkodził mózg,a z drugiej nowotwór (trochę dużo jak na jeden mózg).[/quote]
to jest niestety możliwe, nawet mały guzek uciskający naczynka może powodować mikrowylewy a jadnocześnie ataki padaczki :-( tak tłumaczył mi wet przy moim suczydle. Moja nawet nie dała nam szans żeby jesj pomóc od pierwszych objawów minęły 3 dni i było po psie :placz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AgaZ']Lula ,boksiedwa, napiszcie proszę jak to było z Waszymi psiakami....[/quote]

[I]witaj...to smutna historia niestety....ale opowiem.
Zaczęło się od tego, że mój kochany piesek miał dziwne ataki, rozkraczał s[/I][I]ię jak żaba, wymiotował a potem padał. Zawsze jak już było po fakcie, sprawiał wrażenie jak by nie wiedział co się dzieje.
Te ataki były sporadyczne dlatego nikt z nas nie podejrzewał padaczki....raczej zakrztuszenie (tak to wyglądało)
Pokonaliśmy ciężką chorobę nerek, wieczne zapalenia gardła, przeziębienia (boks najmłodszy z miotu, najsłabszy) i wiele innych chorób ale z tą przegraliśmy.
Borgis w wieku ok 4 lat zaczął ciężko znosić jazdę samochodem, był pobudzony, nerwowo dyszał, łaził po całym samochodzie.....pewnego razu
zaczął się dusić, ledwo przeżył...od tego czasu w każde wakacje siedział ze mną w domu zamiast nad morzem z rodzicami.
Po pewnym czasie zaczął się robić agresywny....bronił miski i nikomu nie pozwalał sie zbliżyć, gdy leżał na łóżku nie wolno było go zganiać (ugryzł moją mamę) a później sprawiał wrażenie jak by robił to nieświadomie (takie dwa róźne psy w jednym) Widziałam w jego oczach wstyd i żal, że nie panuje nad sobą.
W zeszłym roku pojechał nad morze.....i to były jego ostatnie wakacje (już z nich nie wrócił)
Zaczęło się od tego, że nie chciał jeść, rozpłaszczał się i ślinił jak kiedyś ale z większą częstotliwością....te ataki stały się koszmarem, zwłaszcza w nocy. Doszło do tego, że pies bał się położyć. Rzucał się po podłodze, tłukł głową o meble...później cały czas chodził, robił rundy wokół działki, gdy nie miał siły chodził wokół domu a na końcu wokół własnej osi. Później stracił władzę w tylnich łapach, brzuchem jeździł po ziemi, spuchł strasznie....leki, które dostawał początkowo dały dobry efekt, nastąpiła poprawa, zmniejszyła się liczba ataków, pies odzyskał apetyt i kontrolę nad łapami....ale nasza radość nie trwała długo. Po tygodniu leki przestały działać i mimo zwiększenia dawki nie mogliśmy nawiązać z nim kontaktu, żył w swoim świecie....nie rozpoznawał nas....cierpiał. Robił pod siebie, był jak roślinka...pani doktor była u niego co dwie godziny....po 2 tyg podjęła decyzję o uśpieniu, juz nie umiała mu pomóc amy nie mogliśmy patrzeć jak cierpi.

[/I]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...