borsaf Posted November 19, 2005 Posted November 19, 2005 [b]Flaire[/b] wielkie brawa dla Misi :klacz: :klacz: :klacz: Jeżeli, jak piszesz, ona nie lubiła ruchomego podloża to tym bardziej wspaniała z niej dziewczynka. Zupelnie przerasta moja wyobraźnie obrazek Regona na takiej hustawce. On jest taki ostrozny, że wogole by nie próbowal na takie cos wchodzić :evil:
borsaf Posted November 19, 2005 Posted November 19, 2005 Własnie w linkowni wkleiłam link do stronki, którą znalazla i przesłała mi [b]INA[/b]. Wszystko o erdelkach, a ile fot i jakie, zobaczcie sami, warto.
Flaire Posted November 19, 2005 Posted November 19, 2005 [quote name='borsaf'][b]Flaire[/b] wielkie brawa dla Misi :klacz: :klacz: :klacz: Jeżeli, jak piszesz, ona nie lubiła ruchomego podloża to tym bardziej wspaniała z niej dziewczynka.[/quote]Wiesz, dla niektórych psów taka huśtawka to pikuś. O ile pamiętam, Monia Mokki po prostu zaczęła od pierwszego razu dobrze ją pokonywać - Mokka tylko trochę z nia pracowała, żeby wystała na niej do uderzenia końca o ziemię (tego wymaga regulamin). Albo taka Majka - dla niej też huśtawka jest nowa, a dzisiaj wbiegła na nią pełnym pędem, a gdy dobiegła do końca po prostu z niej zeskoczyła, zanim ta huśtawka nawet zaczęła się przeważać - Majka nawet nie miała czasu zacząć się bać! :lol: Z drugiej strony, ćwiczy u nas suczka, której bardzo trudno jest sie do tej huśtawki przekonać. Ćwiczy i ćwiczy i ciągle na nią w najlepszym razie wpełza - a w najgorszym, ręcznie przestawiają jej łapy na kążdy krok. Misia jest gdzieś pomiędzy. Mój pierwszy klub nie miał huśtawki, więc nie miałam okazji, by ją z Misią ćwiczyć. Gdy kilka razy wprowadziłam ją na huśtawkę na cudzym sprzęcie (przy okazji jakiejś imprezy), zdecydowanie się bała i nie chciała iść. Ja od początku wiedziałam, że najlepszym sposobem dla niej byłaby metoda stopniowa. W tej metodzie, zczynasz od przeprowadzania psa po kładce leżącej na ziemi, która w ogóle się nie rusza. Potem robisz z niej huśtawkę, ale bardzo niską. No i powolutku wznosisz ją. Ale mało kto ma huśtawkę, którą da się tak ustawić. Więc w końcu ja sama zaczęłam taką budować... Ale z różnych powodów, ta moja nie była jeszcze używana. (W zasadzie jest już niemal skończona, ale nie ma domu). W międzyczasie zaczęłam biegać w klubie, który co prawda nie ma takiej stopniowanej huśtawki, ale uczy właśnie tą metodą, we wczesnych fazach ustawiając kładkę na niższych podestach, aby była niska. No i, tak jak myślałam, na Misię podziałało to doskonale. Niską huśtawkę nauczyła się pokonywać bardzo szybko, a dwa czy trzy treningi później pokonuje już i wysoką! :D [quote name='borsaf']Zupelnie przerasta moja wyobraźnie obrazek Regona na takiej hustawce. On jest taki ostrozny, że wogole by nie próbowal na takie cos wchodzić :evil:[/quote]Takich rzeczy najlepiej uczyć właśnie szczenięta jeszcze młodsze od Regona. One jeszcze ni wiedzą, że tego warto się bać. :wink:
Ali26762 Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 Ufffff, uzupełniłam walijskie i zostały mi jeszcze erdelki - [b]Flaire[/b] - ogromne gratulacje dla Misi - odważna dzioucha :thumbs: Ja raz Deryla wpuściłam w strażackie przeszkody i pochodził, z początku z wielkim dystansem, po ruchomych ławkach i drabinkach. Ale szybko się oswoił i widziałam, że zaczęło mu to sprawiać sporą satysfakcję. A tym bardziej, że to kozica wysokogórska i wszelkie przeszkody ruchome pod nim, a także oparcie (bardzo, bardzo wąskie) od sofy nie stanowi dla niego żadnej przeszkody :D
Ali26762 Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 A co do metod wychowawczych - do szewskiej pasji doporowadza mnie to, jak sprowadzam Deryla do parteru i słyszę jednocześnie - niech skacze. Na szczęście w domu wszyscy respektują to, że przy stole nie ma psa. A co najważniesze - respektuje to pies i w ogóle nie podchodzi, więc nie drażni i nie prowokuje gości :D
zadziorny Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 I dobrze :lol: :roll: :wink:. Tak trzymać 8)
borsaf Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 [b]Ali[/b] Hmm, metody wychowawcze to moze idą w kat przy takich gosciach, ale ja tam lubię gości, którzynie piszczą i ze zgrozą w oku nie patrza na skaczącego psa, wiem wtedy, że też na jednej orbicie nadajemy, też pod psią gwiazdą urodzeni.
zachraniarka Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 [b]Flaire[/b] wielkie mizianko dla Miśki za postępy na huśtawce. Fajski jest pies, który z natury robi wszystko, ale przekonać psa do czegoś co sprawia mu trudność to dopiero satysfakcja :D
Ali26762 Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 [quote name='borsaf'][b]Ali[/b] Hmm, metody wychowawcze to moze idą w kat przy takich gosciach, ale ja tam lubię gości, którzynie piszczą i ze zgrozą w oku nie patrza na skaczącego psa, wiem wtedy, że też na jednej orbicie nadajemy, też pod psią gwiazdą urodzeni.[/quote] Ja też lubię gości, którzy spsieli, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego - ja też jestem psiara, ale psa przy stole nie chcę widzieć i to ze względu na psa przede wszystkim. Po co ma się męczyć, ślinić i śpiewać przy stole? Co dla niego przeznaczone to i tak dostanie :D
Flaire Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 Więc dzisiaj miałam zamiar zdawać Wam sprawozdanie z dalszych Misi zwycięstw huśtawkowych, ale Api zdecydowała, że zorganizuje nam dzień inaczej... Wszystko zaczęło się od porannego spacerku treningowo-towarzyskiego z Api, jej właścicielami oraz dorotąk z Atosem, z którymi spotykamy się w niedzielne poranki w celu poćwiczenia obedience, a konkretnie wybierania patyczków na węch, co trudno jest trenować samodzielnie (potrzebna druga osoba). Ćiwiczyliśmy sobie ładnie, każdy swoje, i wszystkie pieski spisywały się na medal. Z Apci byłam bardzo dumna, bo dookoła nas było sporo psów, przychodziły, odchodziły, a Api co najwyżej się przywitała, ale za żadnym nie poleciała - trzymała się swoich Państwa i całkiem ładnie przybiegała na zawołanie. Co jakiś czas robiliśmy psom krótką przerwę w treningu, podczas której najczęściej wszystkie trzy latały z piłeczka Atosa. A właściwie leciały głównie Misia i Atos, a Api-cwaniara czatowała i próbowała odebrać tę piłeczkę zwycięzcy... Gdy udało jej się piłeczkę zdobyć, latała z nią dumna szalenie i zwiewała przed innymi psami - Moja piłeczka, haha! Nie dam! Ale do Pani swojej przychodziła i piłeczkę jej oddawała. Aż do czasu. Któregoś razu, Atos przybiegł z piłeczką i, jak to ma w zwyczaju, próbował namówić kogoś do przeciągania się z nim. Gdy to nie poskutkowało, spróbował drugą swoją sztuczkę, czyli upuścił komuś piłeczke pod nogi, żeby ta osoba mu rzuciła. Tyle że Atos nie wiedział, że Apunia przyuważyła tę sztuczkę i tylko czekała, aż on tę piłeczkę upuści. Jak tylko piłeczka dotknęła ziemi, a może nawet wcześniej, Api porwała ją i zaczęła z nią zwiewać, z Misią i Atosem w pogoni. Lena zawołała Apcię; przybiegły do niej wszystkie trzy, Atos i Misia chyba licząc na to, że Lena pomoże im odzyskać piłkę. Niestety, Api również tego się obawiała widząc te dwa sępy tuż obok siebie więc, żeby zapobiec stracie piłeczki... połknęla ją! :o W całości! Piłeczka ma średnicę 8 cm - tak jest napisane na zaleceniach weterynaryjnych chirurga, który ją usuwał Apuni z żołądka. Więc już wiecie, gdzie spędziliśmy resztę dnia - nie na treningu agility, tylko w lecznicy. Mój wet, oczywiście jak zwykle w takich chwilach poza Warszawą, został natychmiast powiadomiony i razem z dyżurnym chirurgiem ustawiali szczegóły tego, co należy zrobić. Powodowanie wymiotów wydawało się potencjalnie niebezpieczne - piłka była za duża, żeby przejść z powrotem przez przełyk. Trzeba tu wyjaśnić, że była to piłka taka lateksowa, miękka, pusta w środu, z (niedziałającą) piszczałką. Żółta. Gdy Api ją połknęła, była zmemłana w pysku i tylko tym sposobem przeszła przez przełyk; na zdjęciu RTG, w żołądku, była już w stanie pełnorozmiarowym, czyli nadęta. Nie pozostało nic innego jak ciąć psa, im szybciej, tym lepiej. No i teraz jest już po wszystkim. Piłka jest jak nowa, Apcia jeszcze nie. A ja jeszcze nie ochłonęłam...
dorotak Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 [quote name='Flaire']Api również tego się obawiała widząc te dwa sępy tuż obok siebie więc, żeby zapobiec stracie piłeczki... połknęla ją! :o W całości! Piłeczka ma średnicę 8 cm[/quote] To jest tzw. "mordka" czy "buźka", lateksowa, lekka, piszcząca. Kupuję takie już od paru lat i bardzo sobie chwalę bo w zimie nie zapadają się w śniegu ani nie twardnieją, piszczyk jakoś szybko się deaktywuje i nie ma obawy zabicia psa albo wybicia mu zębów przy dalekim rzucie. Nigdy nie zauważyłam żadnych niepokojących sygnałów a Atos często łapie ją w locie z dużą prędkością (więc łatwo mogłaby wpaść do gardła). Niestety okazało się, że paszcza airedela jest dużo większa niż średniaka... :cry: [quote name='Flaire']Piłka jest jak nowa, Apcia jeszcze nie.[/quote] Jeszcze raz strasznie mi przykro... :( :( :( Mam nadzieję, że Api szybciutko wróci do zdrowia :thumbs:
Wind Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 [b]Flaire,[/b] Historia przykra :(, ale na szczescie z dobrym zakonczeniem :-) Ciesze sie, ze jest juz po wydobyciu pilki, ale jednoczesnie zdaje sobie sprawe co Wlasciciele Api, oraz Ty przezyliscie ... nie zazdroszcze ... Na szczescie pilka nie utknela w gardle i nie odciela psu mozliwosci swobodnego oddychania ... Ta opowiesci jest tez przestroga dla nas wszystkich, aby dobrze dopasowac zabawki do paszczy naszych psow i uwazac na to czym sie bawia. :roll: Przekaz Lenie, ze Dogomaniacy cieplo mysla o Api i zycza jej szybkiego powrotu do zdrowka :-) I juz zadnych sznaucerowych pilek :nono:
borsaf Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 Uff, przeczytalam i po plecach mi ciarki przeszly :evilbat: Trzymam kciuki za Apiszona i bardzo, ale to bardzo serdecznie życze szybkiego powrotu do zdrowia.
borsaf Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 Przy okazji tej przygody nieszczęsnej mam pytanie. Czy, jakby Max lub Regon połknął orzech,to też trzeba by żołądek zoperować? Niestety, w ogrodzie, na granicy jest duży dąb, na nim gawrony siadają i bardzo często wypuszczaja z dzioba orzechy i inne zdobycze. Max nie umie jeśc orzechów, gryzie i łyka tez łupiny więc z koleżanka staramy sie wyrzucać wszystkie znaleziska z ogrodu, ale moze sie trafić. My pilnujemy, mamy stale piesy na oku ale...
zachraniarka Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 [b]Flaire[/b] nie zazdroszcze dzisiejszych przeżyć, cieszę się bardzo, że wszystko się dobrze skończyło!
coztego Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 Biedny Apiszonek :roll: Ale podżyliście... Trzeba na psiaki uważać non-stop, bo człowiek nie zna dnia ani godziny, kiedy potwór zrobi coś strasznego... Na szczęście przyszła zima, można aportować śnieżki, których połknięcie nie grozi operacją ;)
Flaire Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 borsaf, ja bym się chyba orzechami za bardzo nie przejmowała, bo małe są, a poza tym większa szansa, że pies je strawi... Lateksu nie strawi na pewno. Ale jak chcesz, to spytam się naszego weta przy okazji. Postaram się wstawić tu zdjęcie tej piłki z czymś do porównania - to była naprawdę DUŻA piłka, w życiu byśmy nie pomyśleli, że AT może ją w całościu połknąć. Api w przeszłości takich ciągot nie miała - raczej niszczyła zabawki, ale nie połykała. :o dorotak, to absolutnie, w żaden sposób nie była Twoja wina!!! Przekażę Apci Wasze życzenia. Ona jest biedna i pewnie jescze będzie kiepsko sie czuła przez kilka dni, bo przeszła naprawdę poważną operację. Ale przy Waszych kciukach, już niedługo jedyną pamiątką po tym przejściu będzie dziura w... portfelu. :wink:
Flaire Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 Teraz jestem padnięta totalnie, ale jutro, jeśli aparat nie odmówi mi posłuszeństwa, to postaram się wstawić zdjęcia tej piłki. Mam co najmniej jeden pomysł na fajne ujęcie - zobaczymy. Ale chciałam jeszcze dodać, że poza rozmiarem zabawki wchodzi jeszcz w grę charakter psa. dorotak, ja myślę, ze gdyby Atos się uparł, to on też zdołałby taką zabawkę przełknąć - nie wierzę, że przełyk Apci jest o tyle większy, żeby zrobić tu różnicę. Natomiast sądzę, że szansa na to, żeby on taką piłeczkę połknął jest znikoma - on po prostu bawi się nią zupełnie inaczej, raczej oferuje ją (do pewnego stopnia, oczywiście :wink: ) niż pilnuje. Natomiast Apcia miała zbyt wiele radości właśnie z pilnowania piłki przed innymi psami - i to okazało się problemem, bo zrobiła to za dobrze. :roll:
Martini*** Posted November 20, 2005 Posted November 20, 2005 Witam, INA jak idzie Vigusiowi na szkoleniu bo strasznie jestem ciekawa i trzymam kciuki, zdaj relację !!!! Koniecznie !!!! :) Słowo o skakaniu :) niestety Dakar też skacze :evil: przy powitaniu swojaków jeszcze umie się opanować ( dzięki ciągłemu odwracaniu się tyłem i nie zwracaniu uwagi aż się uspokoi ) ale niech tylko przyjdzie ktoś nowy, nowa ofiara, wszystko jedno kto, może być listanosz, może być moja koleżanka ..... niech się szykuje na WYJĄTKOWO ENTUZJNASTYCZNE powitanie :evilbat: :evilbat: :evilbat: . Biorę go wtedy na smycz i czekam, czekam, czekam ..... :) zazwyczaj potrzeba około 10 minut. Aaaa i pies uczy się zazwyczaj szybciej niż moi goście, którym czasami nie daje się wytłumaczyć że podejście typu :"to tylko pies niech ma coś z życia" zapewnw nie będzie im pasowało jak będą elegancko ubrani :evilbat:
Martini*** Posted November 21, 2005 Posted November 21, 2005 [quote].. połknęla ją! :o [/quote] :o :o :o :o :o chyba bym umarła na Twoim miejscu !!!!!! zabrałam Dakarowi wszystkie zabawki mniejsze niż 10 średnicy .... Niech Apiszon szybko wraca do zdrowia ! Mam problem z komendami na odległość. Siad jeszcze wychodzi ale przy sied-zostań ( odchodzę ) - waruj pies podchodzi do mnie i się kładzie :-?
dorotak Posted November 21, 2005 Posted November 21, 2005 [quote name='Flaire']Teraz jestem padnięta totalnie, ale jutro, jeśli aparat nie odmówi mi posłuszeństwa, to postaram się wstawić zdjęcia tej piłki.[/quote] Sama pilka jest duża - większa od piłeczki tenisowej, której (jak myślę) nawet airedale by nie połknął. Problem w tym, że jest pusta w środku i można ją w paszczy spłaszczyć jak naleśnik a wtedy już nie jest taka duża... [quote name='Flaire']Ale chciałam jeszcze dodać, że poza rozmiarem zabawki wchodzi jeszcz w grę charakter psa.[/quote] Ja też myślę, że to kwestia "umiejętności" zabawy taką piłką. Atos nie ukrywa jej w paszczy - on chce, żeby się z nim szarpać. Nie ucieka z nią tylko właśnie przybiega i "zachęca" do wyciągania mu z paszczy. Zupełnie nie w jego interesie jest chowanie tej piłki...
INA Posted November 21, 2005 Posted November 21, 2005 Witam Oj Flaire - biedna Apunia :( - ale się narobiło :o :o - ja też jak Martini chyba bym tego nie przeżyła...ja się trzęsę u weta jak mam kupic tabletki na odrobaczenie... 8) - a Vigo lubi się bawić takimi małymi piłakami, korkami, orzechami - nigdy nie połknął ale - już ich nigdy nie dostanie 0X Dobrze ze już po wszystkim Trzymamy z Vigo za Apcie kcuki - co by szybko do sił wracała po nieprzewidzanym - cięciu.. To może ja aby ten ranek nie był tak przygnębiajacy zdam relację z naszych pierwszych wstepnych zajęć [b]Martini[/b] ja też proszę o inf - czego się uczycie abym mogla porównać choćby poziom szkoły... Nie były to jeszcze pełne zajęcia - tylko takie pokazowe a i w niedziele czyli wczoraj był egzamin IPO - wszyscy uczestnicy odrabiali już ten dzień a my mamy jeden dodatkowy . Zajęcia są prowadzone tak że psy nigdy się nie nudzą : jest kilka piesków i kazdy pies po kolei ćwiczy z trenrem swój poziom- jest to jakieś 10-15 minut i po tym czasie piesek jest drugim wejściem wyprowadzany - podlewa drzewka 8) załatwia swoje potrzeby i jest chowany na 10 -15 minut do boksu lub samochodu ( myślałam ze pańci Vigo nie wjdze do ciemnego boksu z małymi dzurkami gdzie za sąsiadów miał dwa dobermany - ale nie doceniałam swojego dzielnego psa 8) Najpierw miałam pokazać jak się Vigo bawi ( nowa zabawka - piłka na sznurku---niebieska-) tu Vigo prawie przestał zwracać uwagę na inne psy :o - a bardziej skupił sie na panci :o a w następnym wejściu ćwiczyliśmy - komende - siad i zostań - po około 10 razach Vigo załapał i pańcia zamiast mówić siad , zostań , fe - siad zostań fe :wink: nagle zaczęła mówić - siad, zostań - super i dobry pies 8) Więc gdy wydałam komende - siad - ( za każdym razem jest narazie nagródka) następnie - komenda -zostań- i obeszłam psa naokoło - "bosze" nie poznawałam swojego psa, potem to samo było z komendą -waruj-( nad tym musimy popracowac) - wszystko jest robine z bliskiej odleglości . Potem ćwiczyliśmy w domku a potem na dworzu w różnych miejsca na lince a potem nawet chwile bez linki - powtarzamy to w serii po 3,4 razy jak tylko sie nadarzy okazja w ciągu dnia...- nie zawsze wyjdze ale po fe - pies poprawia sie . Najbardzej podoba mi się to że jest wtedy taki skupony i patrzy na mnie a nie łypie gdzieś na boki...zobaczymy co będzie dalej. Zach - trenerka mi nic nie mówiła ale czy mam sama zwiekszać odległosci na zostań czy lepiej nie bo namieszam i lepiej utrwalać to co umiemy.... :roll:
Flaire Posted November 21, 2005 Posted November 21, 2005 INA, moja najukochańsza Pani Szkoleniowiec zwykła mawiać, że najgorszym wrogiem szkoleniowca jest nadmiar ambicji. :wink: Na razie nic nie zwiększaj - przecież dopiero co w ogóle się tego zaczęłaś uczyć!!! POWOLUTKU! Ćwicz dokładnie to, co zalecali w szkole, a na następnych zajęciach możesz sie o to sama tam spytać. :D
coztego Posted November 21, 2005 Posted November 21, 2005 [quote name='Martini***'] Mam problem z komendami na odległość. Siad jeszcze wychodzi ale przy sied-zostań ( odchodzę ) - waruj pies podchodzi do mnie i się kładzie :-?[/quote] To chyba trzeba zmniejszyć odległość :hmmmm: [b]INA[/b]- Vigo robi imponujące postępy! A to dopiero początek! :klacz:
INA Posted November 21, 2005 Posted November 21, 2005 Flaire - dzięki :P więc ćwiczymy to co się nauczylismy borsaf - Widzę że Ci sie stronka z AT bardzo spodobała :P - ty masz łepek ja nawet nie pomyśłalam że można link wkleić na dogo :oops: Ludzie tam są dopiero kudłate misie - mimo że stronka jest wspaniała i są po domowemy Erdelki z różnych stron świata, są gadżety i uwaga 8) - WOOLF !!! tak Cię wita śliczny Erdelek 8) o po oglądnieciu tejże stronki przestaje miec kompleksy jeśli codzi o trymowanie... 8)
Recommended Posts