Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Dziewczyny sytuacja jest taka:
rozmawialam z Modliszka, jest z psem u weta.
Pies ledwo oddycha, ma rozedme pluc, ponoc 3/4 obj. pluc jest nieczynne, on strasznie sapie jakby sie dusil, oddycha 1/4 pluc
Wszystkie narzady wewnetrzne powiekszone, cos o watrobie bylo wylecialo mi z glowy ze moze byc stan zapalny czy cos,
zachowje sie jakby go w srodku wszystko bolalo.
nie je, i pic nie chce, wet boi sie dac kroplowke ze plyn z niej moglby przesiakac do oplucnej ze wzgledu na stan pluc
dwa wezly chlonne mocno powiekszone, nie wiadomo, wet podejrzewa jakiegos nowotwora albo cos.
Pies sie meczy i cierpi.
Pani wet nie daje psu szans.
Zaproponowala Modliszce eutanazje.
Do wyboru Modliszka ma wziac go do domu i byc sama z patrzeniem na niego jak umiera i czy umiera, czy jeszcze nie. Nie zazdroszcze jej teraz decyzji. Zostawic tam psa nie moze.
Prosze o wypowiedzi poparte checia pomocy a nie tylko dobrymi radami, Modliszka jest sama, SAMA, z ta sprawa,a ja kurrrr... tak daleko.
__________________

  • Replies 263
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

jesli pies sie meczy to trzeba go od tego cierpienia wybawic
takie jest moje zdanie, wiem ze wiekszosc na dogo jest przeciwna eutanazji, ale jesli mozemy tylko tak pomoc, to pomozmy

Posted

O kurcze, a jednak. Myślę, że skoro jest ju tak źle to chyba rzeczywiściw najlepszą decycją bedzie ['] TM, skoro pies jest w takim stanie, że nie można podać mu kroplówki a do tego wszystko go boli, to chyba nie ma sensu go męczyć... Wiem, że psy po leczeniu i pobycie w domu często odzyskują chęć do życia, ale w tej sytuacji to chyba nierealne... Szkoda, a już była szansa...
Nie wiem decydujcie..

Posted

Nie ma mnie tam, nie widzę psa....nie potrafię się obiektywnie wypowiedzieć.....ja jestem z tych jak to Lulka pisze przeciwników eutanazji,ale.....mnie tam nie ma powtarzam, nie wiem jaka jest sytuacja....

....jeśli jest choć cień szansy na uratowanie psa ja bym go ratowała...bo to jego jedyne życie....pierwsze i ostatnie...ze strony Alarmowego Funduszu obiecujemy pomoc finansową (była dziś dyskusja właśnie o tym psiaku)...co do sumy się nie wypowiem bo może być niewielka wszystko przecież zależy od dogomaniaków....

...cokolwiek zdecyduje Modliszka na pewno będzie to słuszna decyzja...

Posted

tylko ze nigdy nie jestesmy pewni....
ja bym mu osobiscie dala czas, gdybym to JA tam byla. Wzielabym go do domu, i dala samemu podjac decyzje - odchodze - zostaje....
I tak bylby z ta decyzja sam w schronie.
Ja tez bylam w podobnej sytuacji, wet bardzo krecil glowa na moja Bunie, guzy, powiekszone narzady, slepota, starosc...
Bunia zyje. Nawet ma sie coraz lepiej...
Nie wiem jak bedzie z Daggetem, moze zechce odejsc..
Jego stan jest gorszy. Czy Modliszka to zniesie? Opiekowac sie nim2 dni czuwajac czy jeszcze zyje? A czy zniesie ciezar odpowiedzialnosci za eutanazje? I ciezar wyrzutów polowy dogo? Nie wiem.
A co potem?

Posted

nie zostawiajmy dziewczyny samej, zeby potem nie bylo na nią :roll:

ale tak jak pisze Aga nie widzac tego trudno podjac decyzje na odleglosc
najwazniejsze, zeby go nie bolało

Posted

jeżeli jest bardzo źle to należy mu pomóc odejśc....
najwazniejsze jest żeby pies nie cierpiał...
tak mi się wydaje....
schorzenia i dolegliwości wymienione przez dorothy brzmią okropnie i na pewno takie są....
to strasznie trudna decyzja ....
ale ten pies bardzo cierpi....

Posted

No właśnie a co potem? Modliszka może go przetrzymać do poniedziałku, jeśli przeżyje a co potem? Hotel w takiej sytuacji odpada. On potrzbuje domu, gdzie ktoś będzie sie nim troskliwie opiekował, podawał leki...
Nie wiem, ja też nie widziałam go osobiście.
A czy można podać mu leki przeciwbólowe i jeśli nie będzie odczuwał bólu, dac mu szansę? Tylko co potem? Co potem?

Posted

przeczytalam jeszcze raz post dorothy...
dziewczyny ....należy pozwolic mu odejśc...
rozedma płuc w tym wieku i wszystkie narządy powiększone śwaidczą o stanie agonalnym...
wszystko go boli....
on sę straszliwie męczy.....

Posted

Czy ktoras z Was jest w stanie zadzwonic do Modliszki i porozmawiac z nia? Ja oczywiscie tez moge. Powiedzialam jej, ze kazda jej decyzje zrozumiem. Tyle ze mnie to przez gardlo nie przejdzie, ja bym go wziela do domu. Ja jestem swiezo po przejsciach z Mazakiem , ktory odszedl na moich rekach:placz:
Obawiam sie ze mowiac jej to przez tel zaczne ryczec, a ona sama potrzebuje wsparcia.
Ja bym ratowala kazde istnienie. Ale jesli uznacie ze on cierpi bardziej niz myslimy i nie pomozemy mu, pomozcie dziewczynie podjac wlasciwa decyzje, jakakolwiek bedzie....

Posted

tel do niej
603046770
to czesciowo za moja namowa tam pojechala, wiec ja tez bede z nia w kontakcie, oczywiscie
Jesli jednak ktoras z Was zechce ja wesprzec chocby rozmowa to prosze.

Posted

to napisala kelko na watku lodzkim i chyba ma racje

"Nie wiem, ja bym spróbowała umieścić go na dobę na obserwacji - skoro tam, gdzie była Modliszka, nie mogą to w Asie (może ta dziewczyna, ktora ma tam znajomego weta, będzie mogła się z nim skontaktować). W Asie mają szpital calodobowy. Zobowiązuję się pomóc finansowo - całości pewnie nie dam rady, ale miały być jakieś pieniądze na hotelik? Po dobie obserwacji i ew. badaniach będzie można zdecydować bardziej świadomie. Co myślicie? Ja niestety muszę wieczorem wyjść, ale na razie i po 22 będę."

Posted

Jeśli można mu podać leki to ja też jestem za, ale jeśli nie mogą mu nic podać nawet przeciwbólowego to ... chyba :shake:, to samo z siebie nie przejdzie...

Posted

Jedzie z nim do domu. Po lekach i zastrzykach wetka stwierdzila nieznaczna poprawe i dano mu szanse...
Dziewczyna (Modliszka) jest zuch i jestem z nia cokolwiek sie bedzie dzialo.
Za pol godz wejdzie na dogo i sama napisze.

Posted

ale czy sa w stanie podac mu srodki przeciwbolowe, zeby go nic a nic nie bolało? jesli tak to, to tez jest rozwiazanie i los sam zadecyduje

kurcze no :placz:

Posted

leki podano, Lulka, i zrobilo mu sie lepiej.
Dostanie swoj czas..... na decyzje.Zyc, czy odejsc...
Mysle ze to on powinien zdecydowac.
Wiem ze czasem to trudne patrzac jak sie zwierze meczy, ale czy Bog dal nam prawo?? Sama podejmowalam taka decyzje dwa razy, raz bylo to w przypadku ukochanego konia, pol roku nie moglam wydostac sie z dolu rozpaczy.... z dolu bez dna. Kon strzaskal staw skokowy , strzaskal jak wybuch granatu, nie bylo szans, a jednak kon zyl, stal na trzech nogach, patrzyl na mnie, a ja musialam powiedziec odejdz...
Nawet nie wiecie, jak to strasznie boli....
wiec nigdy nikomu nie powiem ze to zla, ani ze dobra decyzja

Posted

lekarze czasami sa aniolami smierci i feruja wyroki, nie zawsze sluszne. To chyba najczarniejsza strona tego zawodu, i najtrudniejsza, choc niektorym przychodzi tak latwo....
Wazne ze decyzja na dzis zapadla, dzielna dziewczyna jedzie z psem do domu, i bedziemy ja wspierac cokolwiek sie zdarzy.

Posted

PIES JEST NIEWĄTPLIWIE CHORY , ale rozedma płuc nie jest śmiertelną chorobą. Ciepłe posłanie , zbilansowane pożywienie i 2 tony miłości mogą wiele zdziałać , trzeba dać mu szanse.

Posted

Jeśli wet stweirdził ,ze jest poprawa, to znacvzy ,ze szansa jest....
to po co było gadac ,ze beznadzieja?
Ech......

Trzymam oczywiście paluchy mocno zaciśnięte.....
tylko właśnie....co dalej....???

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...