a.g.a Posted November 23, 2021 Posted November 23, 2021 Witam Dawno nie udzielałam się na forum, ostatnio pytałam w sprawach związanych z łajką, którą odebrałam skrajnie zaniedbaną, ale nie o tym. Otóż 13 listopada tego roku, wyszłam na ostatni spacer z moim psem. Airedale terrier, lat 12, kłopoty z tarczycą, choroba autoimmunologiczna, słabe już serce, a ostatnio problemy z podnoszeniem się. Dodatkowo 4 lata temu cudem uratowany po skręcie żółądka. Ten dzień był taki, jak zawsze, poranny spacer żółwim tempem, pies zjadł, napił się i położył w miejscu strategicznym, czyli na środku przedpokoju, żeby mieć mnie na widoku. Wieczorem około godziny 19.00 postanowiłam wyprowadzić mojego staruszka na spacer i wtedy zauważyłam, że pies dziwnie kłapie pyskiem...oddychał otwierając i zamykając pyszczek....Mimo to wyszliśmy z domu, pies gwałtownie się wypróżnił i po paru krokach upadł na bok, na chodnik. Spanikowana ściągnęłam męża i pognaliśmy do lecznicy. Chwilę czekaliśmy na przyjazd weterynarza. Pies był jakby nieobecny, jakby było mu wszystko jedno...USG wykazało pęknięty guz, doszło do krwotoku wewnętrznego, lekarz orzekł, że są również guzy na wątrobie, trzustce i śledzionie, prawdopodobnie też na płucach, ale rentgena już nie robiliśmy. Dziąsła były już praktycznie białe....Operacja nie dawała szansy na przeżycie ( nawet nie wiadomo, czy przeżyłby narkozę przy swoim słabym serduszku). Zawsze robiłam dla mojego psa wszystko, nie licząc się z kosztami, więc to nie było problemem, ale tym razem czułam się beznadziejnie bezsilna. Lekarz nie mógł powiedzieć mi wprost, ale z jego spojrzeń wymienianych z moim mężem, wiedziałam.....Musiałam podjąć tą ostatnią decyzję. O godzinie 19:40 mój pies odszedł...Przeryczałam całą noc i niedzielę...Wciąż jest mi ciężko, mimo że wszyscy mi powtarzają, że decyzja była słuszna...Obwiniam się, że poszłam na ten chol...ny spacer, że coś przeoczyłam, że mogłam operować....Ale czy na pewno? Bardzo proszę, powiedzcie mi, czy faktycznie nie mogłam już pomóc mojemu psu? Bardzo mi go brak i cierpię, mimo że staram się przed mężem i synem udawać, że jest ok ( oni bardzo o mnie się martwią ). Mam drugiego psa, a w grudniu w moim domu zawita kolejny erdelek. Mimo to wciąż mam poczucie winy. Może pomożecie mi jakoś pogodzić się ze świadomością tego, co zrobiłam? Quote
bou Posted November 23, 2021 Posted November 23, 2021 Dnia 23.11.2021 o 21:03, a.g.a napisał: Może pomożecie mi jakoś pogodzić się ze świadomością tego, co zrobiłam? Byłoby bestialstwem - nie pomóc mu odejść.Bardzo cierpiał,przecież to wiesz.Podjęłas najlepszą dla niego decyzję. p.s współczuję straty Przyjaciela... Quote
a.g.a Posted November 25, 2021 Author Posted November 25, 2021 Dziękuję Ci serdecznie Bou za słowa wsparcia. Najbardziej boli mnie ta bezsilnośc, że tym razem nie udało mi się uratować mojego psa. Wiem, że już nie cierpi i wiem, że to ja, osoba której ufał najbardziej, musiałam podjąć tą decyzję. Mąż chciał jechać sam do weterynarza, przeczuwał, jak to się skończy i martwił się o mnie, ale ja nie mogłabym potem spojrzeć sobie w oczy, gdybym nie była z moim przyjacielem do końca. Dziękuję raz jeszcze. Quote
dwbem Posted November 25, 2021 Posted November 25, 2021 Podjęłaś jedyną właściwą decyzję, nie pozwoliłaś mu dłużej cierpieć. Rozumiem twój ból, ja to przeżywałam już wiele razy bo mam psy 54 lata a większość z nich zabijał mi rak. Quote
a.g.a Posted November 25, 2021 Author Posted November 25, 2021 dwbem, dziękuję Ci bardzo. Podzielenie się z Wami, ludźmi, którzy mnie rozumieją tym wszystkim pomaga mi bardzo. Serdecznie dziękuję za słowa wsparcia. Quote
Nadziejka Posted November 26, 2021 Posted November 26, 2021 Dnia 25.11.2021 o 22:22, a.g.a napisał: dwbem, dziękuję Ci bardzo. Podzielenie się z Wami, ludźmi, którzy mnie rozumieją tym wszystkim pomaga mi bardzo. Serdecznie dziękuję za słowa wsparcia. Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.