Jump to content
Dogomania

Lęk separacyjny? Będzie długo, prośba o pomoc.


niki2117

Recommended Posts

Otóż mam problem i to chyba spory...Opis długi, ale chcę jak najlepiej opisać jak wygląda nasz dzień, co robimy itp.

 

Sunia wzięta ze schroniska jako szczeniak, dość wycofana, zawsze z tyłu.

Niestety doszło do pomyłki wieku, z wyliczeń po fakcie wyszło iż sunia miała ok.6 tygodni w dniu adopcji, a nie 9-10 jak mam w umowie.

Matka podobno odganiała, więc w wieku ok.4-5 tygodni w schronisku odseparowano szczeniaki. Młoda od początku była wycofana. Inne szczeniaki ganiały, podgryzały buty, a ona siedziała smutna i patrzyła. Wzięłam ją jako 6-te zwierzę w stadzie ( 4 koty + 2 psy razem z nią).

W domu odnalazła się super, trochę niszczyła, ale jak to szczylek w fazie poznawczej, zmianie ząbków itp.

Milion zabawek w około i sporo ruchu.

Z czasem, gdy zaczęłam podejrzewać lęk separacyjny, choć obdrapanie ścian mogło być też brakiem jakiegoś elementu jak się mawiało. Otrzymała preparat z wapnem i na wszelki wypadek postanowiłam odwrażliwić ją dźwięki kluczy, cały schemat ubierania się itp. Chodziłam po domu z kluczami, które brzęczały, nie raz siedziałam w kurtce i butach itp. Miała ok. 4-5 miesięcy (okolice 1-2 tydzień lipca).

Odseparowałam ją w raz z drugim pieskiem od głównego pokoju, gdzie siała czasem demolkę i dokuczała kotom ;)  Zostawiłam jej do dyspozycji spory przedpokój, gdzie cały czas mają swoje ulubione kocyki, gryzaki, zabawki oraz kuchnie, gdzie mają jedzonko i odrobinę przestrzeni do leżenia.

Sporo ruchu, zabaw, pracy umysłowej.  Wychodząc z domu kong napchany ulubionym jedzonkiem, kości prasowane ze żwaczami, bo je kocha od zawsze, gryzaki naturalne typu tchawice wołowe, suszona wołowina itp.Wracałam do domku, wszystko było ok, nie było podrapanych ścian. Przysmaki pozjadane, kongi obu psiaków wyczyszczone do zera. Na wszelki, bo z wiekiem szło łatwiej kongi zaczęłam mrozić, co by zabawy było więcej.

 

Zaniepokoiła mnie sytuacja dwa dni temu...

 

Wpadłam do domu po pracy, ściana podrapana i to było jedyne co rzuciło się w oczy. Pomyślałam, że mimo wszystkiego może nuda.

Szybki spacer jak zawsze od razu po pracy. Powrót, jeden psiak leki, drugi chwila wyciszenia...zostawiłam psiaki i wybiegłam na pocztę, bo miałam awizo i tylko 10 minut do zamknięcia...będąc 150 m od bloku, za kolejnym blokiem usłyszałam szczekanie moje psa. Cofnęłam się kilka metrów...na klatce było ciemno. Poszłam gdzie miałam, bo nie wejdę jak szczeka, to byłby strzał w kolano. Wróciłam, było spokojnie, cisza...

Następnego dnia tj. wczoraj spotkałam sąsiadkę z naprzeciwka i zapytałam...czy szczeka?

Nie chciałam tego usłyszeć...szczeka i wyje, podobno w połowie grudnia urządziła taki koncert, że chyba z 6 godzin wyła z małymi przerwami.

Szanuję i podziwiam sąsiadów za zrozumienie, dziękuję że podeszli w porządku do tematu, jednak gdybym wiedziała szybciej to mogłabym szybciej coś robić, tym bardziej, że w grudniu od 20 do 3 stycznia miałam wolne i coś byśmy wypracowali. Sama zapytałam i wylała się lawina tego, że wyje, szczeka i faktycznie czasem można dostać szału, a że pies ponad 25 kg to głosik ma.

Teraz trochę opisu:

Sunia od początku zostawała sama w domu, bo mieszkam sama, pracuje, bywam domem tymczasowym.

 

Schemat dnia, stabilny od pon-pt (weekendy wolne)  :

6:00 - wstaję, szybki prysznic, podaje leki zwierzakom

6:20 - 6:40 - wychodzimy na spacer poranny.

7:10 - wychodzę z domu do pracy, nie żegnam się, staram się robić wszystko by nie utrzymywać jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego, żadnego mówienia, głaskania etc.

Kilka minut przed wyjściem daję konga, by się zajęła szybciej. Gdy jednak wychodzę to potrafi przerwać swój bój z kongiem, jednak nie zawsze.

Często jestem już w kurtce i butach, z kluczami na szyi ok.20-25 minut przed wyjściem, czyli nie rozbieram się po spacerze.

16:40 - wracam z pracy , nie witam się z pracy, choć miałam ze 3-4 razy chwilę zapomnienia, 99,99% przypadków ignoruję, aż się uspokoją.

16:50- po uspokojeniu emocji oraz podaniu leków mniejszemu wychodzę z psami na 20-25 minut.

Wracamy, daję jeść kotom, ogólnie robię chwilę jakieś tam rzeczy w domu.

Ok. 18:30 wychodzę z nią na długi spacer, najczęściej na wybieg dla psów, gdzie uczymy się przywołań, komend, braku reakcji na otoczenie. Chodzimy również na łąkę niedaleko, do lasu rzadziej, bo nie ma z kim, potrafimy przejść też kilka km w nowe miejsca, na inne osiedla.

Trochę pobiega za piłką, ale bardzo mocno się nakręca, więc ograniczam, bo może biegać NON STOP ok. godziny, nawet więcej co nie jest zdrowe. Jest zbyt pobudzona.

Bawi się tam z pieskami, trochę węszymy. Gdy idziemy wieczorem na wybieg czy gdziekolwiek to również zabawa węchowa w szukanie po drodze. Taki rytuał.

20-21:00 - powrót, zawsze jesteśmy min 1,5 godziny wieczorem jak jest mróz, jak nie ma to dla przykładu wczoraj wróciłyśmy o 21:30. W lato była na dworze nawet po 5 godzin popołudniami.

Odstawiam gwiazdę do domu i biorę starszego pisaka na krótki spacerek, do 15-20 minut. Piesek ma niewydolność serca, niewydolność nerek, więc niestety zaczyna niedomagać mimo bardzo intensywnego leczenia. W czasie, gdy z nim spaceruje robimy powolne okrążenie w okolicach bloku i sąsiednich, ale nie tuż koło. Wtedy jest cichutko, czymś się w domu zajmuje, ale...gdy wkładam klucz w drzwi słyszę jak drepcze do pokoju co oznacza, że stoi pod drzwiami? A być może podchodzi dopiero, gdy wchodzę do klatki schodowej i czuje, że to ja?

 

Po powrocie młoda czasem idzie spać, a czasem chwyta jeszcze jakiś gryzak, ciumka, gryzie pół godzinki i idzie spać (co już myślę jest niezdrowe, bo powinna przyjść, napić się, zjeść i położyć po np. 3 godzinach biegania, zabaw, nauki...)

 

Wychodząc z domu zostawiam mrożonego konga z mięsem w kawałkach wymieszanych z pasztetem, ale to minimum, byle się kleiło.

Mrozimy wołowinkę. Zostawiam do żucia kości prasowane z wypełnieniem, tchawice wędzone oraz doszły wołowe tchawice świeże- chrząstki, dużo żucia i zabawy.

Zawsze do tego leży jakaś gigantyczna wędzona kość, gdyby chciała coś pogryźć.

Postawiłam w mieszkaniu kennel, ale w pokoju do którego nie ma dostępu, gdy jestem w pracy, bo to największy rozmiar klatki  i nie ma gdzie go postawić w przedpokoju.

Co dzień po parę chwil zachęcam do wchodzenia, leżenia-nagradzam. Czasem lubi tam wejść i pospać. Kenel stoi od miesiąca. Nie robiłam jej typowego przystosowania, bo nie wiedziałam o problemie, jednak tam też może wyć.

Wiem, że ma przerwy w wyciu, wczoraj np. był spokój, podobno, przynajmniej od ok.11 jak sąsiadka była w domu...czasem poszczeka chwilę, powyje i cisza. Czasem szczeknie i długo wyje itp. Czasem po kilka razy każdą sekwencję, a czasem podobno jej nie słychać w jakieś tam dni. Nie pracuje tylko jedna sąsiadka i dzięki niej wiem, ale je mąż pracuje głównie na nocki :/

Sunia raczej na to wszystko wskazuje jest niespokojna, nie umie się wyciszyć. Podpadły mi zabawy piłką właśnie, bo się mocno nakręcała i mimo schowania piłki, wykonania jakieś komendy lub sekwencji komend oraz nagrodzenia za sekundę znów szuka piłki. Gdy mam piłkę, mam władzę. Gdy się nią nie bawimy obszczekuje psy za płotem, czasem ludzi...jednak pracuje nad odwołaniem i odwracaniem uwagi, postęp bardzo duży.

20 grudnia przeszła zabieg kastracji. 5-ego dnia od zabiegu robiła fikołki na łóżku, prawdziwe fikołki, bo nie mogła dać sobie ze swoją energią rady. Mata, kong, ćwiczenia komend na kilka chwil, bo się nudzi, chce robić coś innego, a proszona o coś patrzy jakbym prosiła by patrzyła kankana.

Obecnie ma 11 miesięcy.

 

Zostawiłam dziś telefon podłączony do ładowania ze sprawdzonym programem nagrywającym póki co dźwięk, bo to na tę chwilę jest ważne.

Dziś w kontakt poszedł Adaptil, pomógł mi kiedyś przy niespokojnym tymczasie. Zamówiłam tez Kalm Aid,, bo mam z nim dobre doświadczenia.

Została moja koszulka z nocy, włączone radio, włączone światło w przedpokoju.

Pracować muszę, wolnego z pracy nie dostanę, ale mam wolne weekendy,  psa nie oddam, ale co mogę jeszcze zrobić?

Opadły mi ręce, bo chciałam zapobiegać, a coś poszło nie tak...pozostała 5-tka zwierzaków bardzo poważnie choruje, leki, zastrzyki to codzienność.

Mimo to mam dla niej czas często kosztem snu na pracę, zabawy, spacery, by zaspokoić jej potrzeby z czego i ja czerpię przyjemność, to one mnie motywują. Zobaczymy też co znajdę dziś na nagraniu...siedzę w pracy z zawałem.

 

Co mogę zrobić pracując? Jak mogę męczyć psychicznie rano ? Jak pracować z lękiem, gdy samemu musi się być po za domem ok.10 godzin?

Link to comment
Share on other sites

Dodam, że od kilku lat sąsiedzi piętro wyżej po przeciwnej stronie mają psa z lękiem i nic z nim nie robią. "Zawsze wył i będzie wył". Każdy przywykł, bo mały psiak, a ja ludzi nie zmuszę by z psem pracowali.

Pies wyje godzinę-dwie po ich wyjściu. Reszta dnia jest cisza o ile wychodzą rano. Czy to mogłoby w jakimkolwiek stopniu przyczynić się do zachowań mojej suni? Co prawda godziny mają inne na wycie i szczekanie. Drugi mój psiak, z interwencji, poszkodowany biedulek lęku nie ma i nie miał.

Jak tak sobie myślę to w grudniu podczas wolnego ciągle coś załatwiałam, w święta wizyty, wychodziłam na chwilę - wracałam, na godzinę-wracałam, na dwie-wracałam, na dłużej - wracałam...nieświadomie wszystko się działo małymi krokami, powolnym przyzwyczajaniem znowu do mojego wychodzenia, a tu znów takie akcje.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 year later...

Hej,

Po pierwsze to Cię podziwiam ile Ty masz siły dziewczyno i serca super <3

Po drugie tak pomyślałam że skoro masz tymczasy to na pewno masz kontakt z jakimiś behawiorystami, może warto byłoby się poradzić specjalisty?

Co do preparatów uspokajających mogą pomóc ale czy na dłuższą metę ona ma dopiero 11 miesięcy musi się nauczyć że zostaje sama, myślę że trafił Ci się po prostu energiczny psiak taki cięższy orzech do zgryzienia hehe :) Jeśli chodzi o mnie to ja bym zadzwoniła do specjalisty kilka rad a może wiele pomóc :)

Powodzenia

Link to comment
Share on other sites

Niewiele jest gorszych pomysłów niż ignorowanie psa przy powitaniu. Niejednego psa trzeba rehabilitować po takich eksperymentach. powitanie jest jednym z najważniejszych rytuałów w każdej psiej grupie, ludzkiej zresztą też  Można niesłychanie łatwo nauczyc psa aby nie skakał przy powitaniu, ale ignorowanie oznacza brak akceptacji, odrzucenie od grupy. Brak pożegnania jest za to jak najbardziej słuszny i zgodny z psimi obyczajami.

Proponowałabym długi poranny spacer, co najmniej godzinny.  20 minut to o wiele za mało. Emocjonalnie najbardziej wyczerpuje psa praca węchowa, piłeczka powinna być motywatorem, nie próbą zmęczenia psa. Piszesz, że masz władzę, gdy masz piłkę. To znaczy, że psica uwarunkowała się nie na pracę z Tobą, ale na  pościg i chwytanie piłki. Nie zrozumiała lub nie miała szansy zrozumieć, że tylko ciąg określonych wymaganych zachowań da w nagrodę okazjonalną, nieregularną możliwość pościgu za zabawką, która należy do Ciebie.

Czy próbowałaś nagradzać ciszę? Uczyć najpierw spokojnego  pozostawania w dystansie od siebie w domu? Uczyć treningu klatkowego?

Szukaj pomocy dobrego trenera. Niektórzy "behawioryści", tacy po kilku weekendowych zajęciach, bez żadnej praktyki, mają nietrafione pomysły. Aktualnym takim najbardziej chorym pomysłem, oprócz koszmarnie błędnego ignorowania przy powitaniu,  jest pozostawianie na dzień dobry adoptowanemu psu wyboru zachowań na spacerze i w domu. A każdy pies, zwłaszcza adoptowany do nowych dla siebie warunków,  potrzebuje przede wszystkim jasnych wskazówek, jakie zachowanie jest akceptowane i jakie przynosi korzyści. Człowiek wyjeżdżający zagranicę też czuje się pewniej i bezpieczniej, gdy zna język i prawa obowiązujące w nowych miejscach.

Jeszcze o ignorowaniu przy powitaniu - to dość dobry sposób, aby nawet u dorosłego psa spowodować popuszczanie moczu na widok wracającego właściciela. I doskonały na zrywanie dobrych więzi emocjonalnych. Dlaczego nie chcemy uznać, że emocje zwierząt żyjących i współpracujących w grupach rodzinnych są podobne lub identyczne z naszymi? Wyobraź sobie, że na kilka miesięcy wyjechał ktoś Ci najbliższy, ktoś, od kogo zależy całe Twoje życie. Wraca, chcesz się radośnie witać i jesteś ignorowana. Wyobraź sobie, że zaproszona wchodzisz do mieszkania przyjaciół, nikt cie nie wita, wszyscy odwracają się tyłem, dopiero po jakimś czasie bliscy Ci ludzie zauważają Twoją obecność. Czy aby nie czułabyś się odtrącona?       

Link to comment
Share on other sites

Witajcie. Temat nieaktualny. Post ze stycznia zeszłego roku. 

10 miesięcy intensywnej pracy, utrzymania schematów, pozytywnego wzmacniania, ciągłych treningów samotności, nauka samokontroli, dużo pracy nad pewnością siebie i rutyna. Każdego dnia ten sam schemat. Każdego dnia nagrania i sprawdzanie postępów, ewentualne wdrażanie korekt. Układanie planu dnia i się udało. Nie mogło być inaczej. Jej problem zainspirowal mnie do odbycia szkoleń z behawiorystyki psiej i uczestnictwa w wielu wykładach na ten temat. Kupiłam i przeczytałam  kilkanaście książek dotyczących zaburzeń, agresji, behawiorystyki. Jutro niunia kończy 2 lata i jest normalnym psem. 

I tu się SOWA nie zgodzę. Ignorowanie psa jest konieczne po powrocie. Pies nie może widzieć, że nasze wyjścia i przyjścia muszą się wiązać z taką ilością emocji, jakie ona miała. Utrwalalo to niestety wszystkie  jej niewłaściwe  zachowania w danym momencie, czyli cała ekscytacje i brak samokontroli na którym co dzień pracowaliśmy. 

Dziś zna schemat. Wie, że wchodzę, mówię do niej cześć i idę ogarnąć co muszę. Po kilku minutach ją wolam i wtedy się witamy. Te powitania są zdrowe, a ona grzecznie na nie czeka. 

Z resztą wyszłam z tego bez pomocy behawiorysty i sama zaczęłam się szkolić, a to jest dla mnie najważniejsze. Pies nauczył się odpoczywać, korzystać z kongow, gryzakow i wszystkiego co zostawiam. Nie wyje, nie niszczy. Cieszy się życiem i śpi większość czasu, gdy nie nie ma, bo nadal nagrywam w razie "W" ;) 

Niestety w międzyczasie odszedł mój drugi piesek co sunia bardzo mocno przeżyła :(

Link to comment
Share on other sites

PS. Więź mamy znacznie lepszą niż kiedykolwiek. Pies jest na mnie skupiony, a ja bardzo ją kocham i sprawia mi wiele frajdy praca z nią. Nie sika na mój widok i aktualnie potrafi nad sobą bardzo dobrze panować. 

W chwili obecnej pracuję z innym psem u znajomej, nad tym samym problemem i już mamy małe sukcesy, więc byle do przodu. Myślę, że chcieć to móc, byle podejść z głową do tematu i mieć zapasy cierpliwości oraz konsekwencji do pracy z psem. To wspaniałe stworzenia, ale to my musimy nauczyć się ich języka, a nie wymagać by umiały tylko nasz. 

 

Pozdrawiam serdecznie! 

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, niki2117 napisał:

I tu się SOWA nie zgodzę. Ignorowanie psa jest konieczne po powrocie. Pies nie może widzieć, że nasze wyjścia i przyjścia muszą się wiązać z taką ilością emocji, jakie ona miała. Utrwalalo to niestety wszystkie  jej niewłaściwe  zachowania w danym momencie, czyli cała ekscytacje i brak samokontroli na którym co dzień pracowaliśmy. 

Wyjścia nie mają być źródłem emocji dla psa, bo w naturze też nie są. Emocje powrotu najbardziej naturalne i potrzebne dla gatunku można bardzo łatwo kontrolować, starczy w momencie powrotu naprowadzić szczeniaka w siad i dać mu smakol dość duży, aby pies zaniósł na legowisko.

Jeśli chcesz mówić do psa jego językiem, to popatrz jak witają się zaprzyjaźnione psy. Popatrz, jak szczeniaki witają matkę/ojca wracającego do gniazda i pomyśl dlaczego.

Przeczytałaś kilkanaście książek, uczestniczyłaś w kursach - brawo,   podchodź więc z głową do tematu.

 

.

Link to comment
Share on other sites

12 minut temu, Sowa napisał:

Wyjścia nie mają być źródłem emocji dla psa, bo w naturze też nie są. Emocje powrotu najbardziej naturalne i potrzebne dla gatunku można bardzo łatwo kontrolować, starczy w momencie powrotu naprowadzić szczeniaka w siad i dać mu smakol dość duży, aby pies zaniósł na legowisko.

Jeśli chcesz mówić do psa jego językiem, to popatrz jak witają się zaprzyjaźnione psy. Popatrz, jak szczeniaki witają matkę/ojca wracającego do gniazda i pomyśl dlaczego.

Przeczytałaś kilkanaście książek, uczestniczyłaś w kursach - brawo,   podchodź więc z głową do tematu.

 

.

Ale byłaś u nas, widziałaś jak wyglądały moje powroty i jej ekscytacje? 

Wydaje mi się, że metody pracy powinny być dobrane osobniczo, do przypadku. U niej nie szło się witać, jeśli po moim powrocie wpadała w jakiś szał po całodziennym wyciu, robieniu dziur w ścianach i nakręcaniu się. Nie mogła się się uspokoić. Nasze relacje nadrobiłam ciągłą pracą z psem i uważam że są rewelacyjne, bo kocham tego psa nas życie i w życiu bym o nią nie walczyła, gdyby tak nie było. I właśnie musiałam podchodzić głową, a nie sercem i być konsekwentna choć czasem wolałabym inaczej. Poświęcilam wiele pracy, żeby była taka jest. 

Podaruj sobie złośliwości, bo mi tego zupełnie nie potrzeba. 

Dzięki za rady, gdy są niepotrzebne po roku ;) 

 

 

Pozdrawiam i dobrego dnia życzę :) 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...