gosikf & dogs Posted January 14, 2010 Posted January 14, 2010 Wspaniałe wieści i zdjęcia. Te wszystkie futrzaki mają u Państwa prawdziwy raj i bardzo się cieszę, że Kupojad jest pośród nich :D Szczerze mówiąc mam taki sam problem ze swoją suczką bokserką, o czym przekonałam się przy okazji odwiedzin u znajomych, którzy mają kota. Ja w domu nie mam ani jednego kota(ze względu na Zeusa i Miśkę-pogromców kotów) więc nie muszę z tym na co dzień walczyć. Wiem, że trudno psa od tego powstrzymać dlatego najlepszym rozwiązaniem jest trzymanie kuwety w odosobnionym miejscu, do którego Sara nie miałaby wstępu(tzn. w jakimś zakamarku do którego koty mogłyby się dostać swobodnie, a Sara już nie ze względu na budowę ciała ;) Zapach kociej kupy dla niektórych psów jest tak atrakcyjny, że nie da się wytłumaczyć iż to jest "FE". Słyszałam też kiedyś o jakimś szczególnym składniku kociej kupy, który tak przyciąga psy...Nie potrafię sobie teraz przypomnieć o co tam chodziło z tym składnikiem. Sara faktycznie się zmieniła i wydoroślała. Urosła na dobrym jedzonku, bo wcześniej jadła za mało jak na szczenię, w końcu była dzieckiem przez cały swój okres nieszczęścia. Teraz widać jak się cieszy i nadrabia zaległości z dzieciństwa. Bardzo się cieszę, że zostały z Dżiną przyjaciółkami( a tyle było o to nerwów). Świetnie się o tym czyta, czasami jak bajkę, bo aż trudno uwierzyć, że psie losy mogą mieć taki nieprawdopodobny obrót. Życzę wszystkiego dobrego! Małgorzata Quote
Jagienka Posted March 2, 2010 Posted March 2, 2010 A co u mojej ulubionej rodziny?? :) :iloveyou: Quote
sleepingbyday Posted March 5, 2010 Posted March 5, 2010 hehe. jestem pewna, że wszytsko świetnie :-) Quote
ostatniaszansa Posted April 15, 2010 Posted April 15, 2010 Gdyby tak czytało się choć przy co drugiej adopcji. Łzy radości same napływają. Dziękujemy,serdecznie pozdrawiamy i czekamy na garść kolejnych wiadomości. Ewa i Agnieszka Quote
moresik Posted April 16, 2010 Posted April 16, 2010 Witam serdecznie wszystkich zainteresowanych losem naszych zwierzątek. A jest ich cała gromadka. Przedstawię je po kolei : 1. Mores – kundelek średniej wielkości zabrany w 2001 roku ze schroniska w Krakowie jako szczeniaczek znaleziony dzień wcześniej na Błoniach 2. Dżina – duża czarna suczka, prawie labek, przywieziona 28 maja 2009 roku ze schroniska w Boguszycach, przepiękna 3. Sara – średnia biała suczka, mini labek, przywieziona 11 lipca 2009 roku z Wrocławia, równie piękna 4. Tuńczyk – 14 letni kocurek, czarny z białym, od 10 lat bez ogona (utracony w młodości w niewiadomych okolicznościach podczas wyprawy poza dom), przyszedł malutki pod drzwi domu w listopadowy wieczór i przeraźliwie miauczał, bardzo kochany, jako senior cieszy się szczególnymi względami 5. Megi – 8 letnia kotka, biało-szara z długim włosem, zabrana od znajomego weterynarza (była znaleziona na ulicy), przez kilka lat była poza domem bo studiowała z naszą córką, zamiłowanie do nauki jej pozostało – uwielbia rozłożyć się na dokumentach i oglądać program telewizyjny. Oprócz tej piątki podopiecznych na bieżąco jesteśmy w kontakcie z 2 kotkami naszego syna, który nie mieszka z nami, ale często nas odwiedzając zabiera je ze sobą. Są to : - Sizla – szary dachowiec, zabrany malutki w 2007 roku spod sklepu zoo w M-1 - Shagi – rudy, zabrany malutki w 2009 roku z Kielc. Mając przegląd naszych zwierzątek można sobie wyobrazić co się dzieje, gdy wszystkie się spotykają. A sytuacja taka ma miejsce średnio co 2-3 weekend. Wtedy mamy na utrzymaniu 7 łobuzów. Sytuacja nie jest dramatyczna, ale zauważyliśmy, że nasze koty nie są zachwycone z tych odwiedzin. Największe zamieszanie wprowadza wtedy Sizla, który jest najbardziej aktywny i goni za naszymi kotami. Te z kolei nie wiedzą co się dzieje i nie są skore do zabawy, a wręcz okazują swoje niezadowolenie burczeniem. Ostatnio, po jednej z takich odwiedzin zauważyłam, że Tuńczyk bardzo zmarkotniał, stracił apetyt a w kuwecie nie było jego kupek. Tuńczyk pojechał do weterynarza, który po prześwietleniu stwierdził zapchanie całych jelit kałem. Ponieważ nie pomógł podany do pyszczka olej parafinowy a później lewatywa, Tuńczyk po 2 dniach został w gabinecie. Przeszedł zabieg otwarcia brzucha i opróżnienia jelit. Operacja się udała, ale Tuńczyk jest dalej bardzo osłabiony i musimy go karmić. Lekarz powiedział, że taki stan mógł spowodować stres związany z odwiedzinami innych kotów. Przy takiej gromadce zwierząt nieuniknione są wizyty u weterynarza. W listopadzie ubiegłego roku syn zauważył po przyjściu z pracy, że malutki Shaguś ma złamaną tylną łapkę. Był to jakiś nieszczęśliwy wypadek, bo koty były same w domu. Natychmiast pojechał do Krakvetu, gdzie dr Orzeł złożył i unieruchomił łapkę. Po zdjęciu opatrunku okazało się, że kotek nie zgina łapki. Rozpoczęła się rehabilitacja, która trwała do kwietnia. Obecnie już prawie nie ma śladu po złamaniu. A pieski. Są wspaniałe. Codziennie zastanawiamy się skąd się biorą takie pieski. Przez cały okres pobytu u nas nic w domu nie zniszczyły. Przesypiają całe noce, jak jest brzydka pogoda to zostają też przez jakiś czas same w domu. Oczywiście po naszym powrocie czekają na nagrodę, uwielbiają zwłaszcza suszone żwacze. Każdy z piesków ma inny charakter. Moresik, chociaż najmniejszy dowodzi całym stadkiem i widać, że suczki czują przed nim respekt. Sarunia jest bardzo żywiołowa, widać że miała beztroskie dzieciństwo. Bez przerwy biega po ogrodzie, wszystko ją interesuje. Bardzo lubi nosić w pyszczku patyczki, pięknie też aportuje piłeczkę. Przekopała dokładnie większą część ogrodu w poszukiwaniu kretów. Dżinusia z kolei jest bardzo ułożona. Nie znamy jej losów, ale podejrzewamy że przed pobytem w Boguszycach była bardzo dyscyplinowana. Przez długi okres pobytu u nas nie odważyła się wejść do łazienki, teraz to się już zmieniło. Po obu suczkach widać, że są szczęśliwe. W ogrodzie biegają razem, razem też przybiegają do domu na sygnał gwizdka. A w domu często śpią na grzbietach, brzuchami do góry. Uwielbiają jazdę samochodem oraz spacery. Ponieważ w okolicy są tereny rolnicze, zwłaszcza łąki urządzamy im długie spacery. Tam mają okazję zobaczyć zwierzęta dzikie : sarny, zające, ptactwo. Potrafią wypatrzyć je z dużej odległości i wtedy odzywa się w nich instynkt psa myśliwskiego. Mając to na uwadze trzymamy je cały czas na smyczach automatycznych 8 metrowych. Psy mają swobodę a my pewność, że nie uciekną. Smycze automatyczne pieski mają od niedawna. Po zakupie pan chciał je wypróbować i wyszedł z Dżiną z domu. Szczęśliwa Dżina ruszyła do przodu i rozwinęła od razu 8 metrów taśmy. Pan w ułamku sekundy znalazł się w pozycji leżącej twarzą na betonowej kostce. Dżina przyszła zaraz na pomoc i swoim językiem rozpoczęła reanimację. Śmiejemy się, że był to najkrótszy spacer z psami. Kolorowe oko po upadku utrzymywało się przez kilka dni. P.s Od Pani zwierzątek: Ten tekst napisał Pan .A zrobił to dlatego , że ja pisałam wczoraj bardzo długi tekst było już dobrze po północy gdy prawie kończyłam i nagle wszystko zniknęło. Próbowaliśmy go odszukać i nie udało się. Byłam tak zmartwiona, że powiedziałam dzisiaj do męża : nie wiem kiedy znowu będę miała wenę do pisania. Mój kochany mąż nic się nie odezwał ,ale kiedy poszłam się zdrzemnąć usiadł do komputera i to On jest autorem dzisiejszej opowieści o naszej zwierzęcej gromadce. Quote
moana Posted April 17, 2010 Posted April 17, 2010 Świetnie! Super gromadka. Zawsze czytam wszystko co się pojawi na tym wątku wnikliwie... Pozdrawiam serdecznie! :) Quote
Jagienka Posted April 19, 2010 Posted April 19, 2010 Przy takiej gromadzie nie można się nudzić :) Ściskam mocno! Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.