Jump to content
Dogomania

Pytanie laika o charakter amstaffa


Recommended Posts

Witam.
Od dawna szukam jakiegoś psiaka. Przez kilkanascie lat miałem kochane nowofundlandy i psy tej rasy mają cudowne charaktery, które bardzo mi odpowiadają.Równiez małżonce, która panicznie boi się wszystkich psów/ trauma z dzieciństwa/. AZdarzyło się tak,ze znalazłem szczenaiczka amstaffa- był kochany, ale z w/w względów musiałem go oddac- ma kochający dom.PAre miesiecy póxniej znalazłem kolejnego amstaffa- miał ok.10 miesięcy i błakał się po ulicy.bYł niezwykle łagodny wobec osob, z ktorymi pracuję,chodził za mna wszędzie-zachowywał się cudownie. niestety- zona sie go pzrestraszyła- cudem psiaka umieściłem u kuzynów,czego w sumie żałuję do dziś ;-)Dbają o niego ,ale..nie mieszka z nami. JAk to jest z tymi amstaffami właściwie? Szukam psa niezwykle łągodnego, kochajacego całyu świat- wlaśnie jak wodołaz. Nie chcę mieć psa agresywnego, niebezpiecznego dla małych dzieci, innych ludzi i zwierząt. Z nowofundlandem nie bałbym się zostawić zony i dziecka, z amstaffem bałaby się zostać w domu zona....jAk to jest z ta agresją amstaffów? To tylko stereotyp??

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Stach']Witam.
Od dawna szukam jakiegoś psiaka. Przez kilkanascie lat miałem kochane nowofundlandy i psy tej rasy mają cudowne charaktery, które bardzo mi odpowiadają.Równiez małżonce, która panicznie boi się wszystkich psów/ trauma z dzieciństwa/. AZdarzyło się tak,ze znalazłem szczenaiczka amstaffa- był kochany, ale z w/w względów musiałem go oddac- ma kochający dom.PAre miesiecy póxniej znalazłem kolejnego amstaffa- miał ok.10 miesięcy i błakał się po ulicy.bYł niezwykle łagodny wobec osob, z ktorymi pracuję,chodził za mna wszędzie-zachowywał się cudownie. niestety- zona sie go pzrestraszyła- cudem psiaka umieściłem u kuzynów,czego w sumie żałuję do dziś ;-)Dbają o niego ,ale..nie mieszka z nami. JAk to jest z tymi amstaffami właściwie? Szukam psa niezwykle łągodnego, kochajacego całyu świat- wlaśnie jak wodołaz. Nie chcę mieć psa agresywnego, niebezpiecznego dla małych dzieci, innych ludzi i zwierząt. Z nowofundlandem nie bałbym się zostawić zony i dziecka, z amstaffem bałaby się zostać w domu zona....jAk to jest z ta agresją amstaffów? To tylko stereotyp??[/quote]


Wszystko zależy od wychowania ii od pochodzenia psa, jeżeli jego rodzice byli agresywni to z pewnością jakaś część genów będzie przekazana na malucha . A jeśli chodzi o psa rodzinnego to moze labek albo golden ..ale należy pamiętać ,że labrador to pies ,który niegdyś pracował i potrzebuje ruchy , a jeśli chodzi o goldeny to nie mam pojęcia nie znam się na tej rasie ...

Link to comment
Share on other sites

Amstaff to wulkan energii, potrzebuje dużo solidnego ruchu. Oczywiście na charakter psa składają się geny i wychowanie oraz odpowiednia socjalizacja. Jakim będzie piesek znaleziony przez Ciebie-trudno powiedzieć. W końcu niczego o nim nie wiemy.
Normalny amstaff o prawidłowej psychice jest psem przyjaźnie nastawionym do świata, kocha dzieci i ma do nich ogromne pokłady cierpliwości, przy prawidłowej socjalizacji dogada się też z innymi zwierzętami. Ale niestety-pseudohodowcy i producenci, a więc bezmyślni rozmnażacze zrobili swoje i teraz o tych wspaniałych psach pokutuje pogląd o ich morderczych skłonnościach, co jest bardzo krzywdzącą opinią i daleko mijającą się z prawdą.
Natomiast nie jest dobrze, że Twoja żona panicznie boi się takich psów. To nie wróży pomyślnie jej kontaktom z takim psem. Z tego względu zastanowiłabym się nad inną rasą, którą Twoja żona zaakceptuje.
Szerzej i fachowo o amstaffach w książkach:
- Stanisław Kuchlewski- "Amstaff"
- Małgorzata Jurek- "Prawdziwy Przyjaciel American Staffordshire Terrier"
- Andrzej Jendrasiak- "Psy bojowe" oraz "Terriery typu bull"
- Daniel Capricorn-"Pitbull/amstaff. Wściekła bestia czy cudowny fenomen psiego gatunku"
- kwartalnik "Bull & Terrier" i "ABS" (ten ostatni od kilku lat nie ukazuje się niestety)
P.S.
Spore podwórko to za mało jak dla amstaffa i w ogóle każdego psa. To psi atleta, który musi mieć ruch, bodźce, spacery. Musi mieć gdzie spożytkować swoją energię, a tego nie osiągniesz wypuszczeniem psa samego na podwórko, nie wspominając już o utworzeniu więzi emocjonalnej między Wami. Każdy pies potrzebuje urozmaiconych, porządnych spacerów!

Link to comment
Share on other sites

Oczywiście szukam psa, który mieszkałby z nami w domu, a nie w budzie czy w kojcu. Psa przyjaciela, a nie stróża. NA podwórku spędzam od wiosny do jesieni sporo czasu, więc psiak nie byłby osamotniony. Oczywiscie spacery też wchodzą w rachubę;-). ZAintrygowało mniie, jak ten spory już szczeniak w ciągu paru godzin przywiazal się do mnie- chodził za mna krok w krok, nawet..wyrzucić smieci;-).Widać było,ze bedzie bardzo wiernym towarzyszem..Dlatego wlaśnie zapytałem o te amstaffy...Z żoną jest istotnie problem- na nie obawia się jedynie nowofundlandów ;-)..Z ratlerkami jest już znacznie gorzej...Dziekuję pieknie za wszystkie odpowiedzi...Priorytetem jest bezpieczeństwo bliźnich. Wyglada na to,ze ja bym sobie z takim psem poradził,choć ..nie jestem twardzielem;-), ale psiak tej rasy mógłby próbowac zdominować małżonkę...

Link to comment
Share on other sites

Bullowate to ogromne pieszczochy, najchętniej przebywałyby cały czas ze swoim ukochanym panem. Ja mam staffordshire bull terriera, psa rasy uważanej za niańkę dla dzieci i słynącej z łagodności do ludzi. Każdy obcy to największy przyjaciel, któremu trzeba władować się na kolana i wylizać twarz, a największe szczęście to jakaś ręka chętna do głaskania. Takie są właśnie wszystkie bullowate-oczywiście mówimy o psach z prawidłową psychiką.
Myślę, że znaleziony przez Ciebie psiak byłby cudownym przyjacielem i największy problem który w tej chwili dostrzegam, to lęk Twojej żony. Naprawdę nie uda Ci się jej przekonać? Widziała tego psiaka? Udało się jej go pogłaskać?
Czasem zdarza się tak, że ten, kto najbardziej oponował przeciw psu, staje się potem jego największym przyjacielem i nie wyobraża sobie życia bez niego. Ale oczywiście nie wolno robić nic na siłę...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agastaffbull']Bullowate to ogromne pieszczochy, najchętniej przebywałyby cały czas ze swoim ukochanym panem. Ja mam staffordshire bull terriera, psa rasy uważanej za niańkę dla dzieci i słynącej z łagodności do ludzi. Każdy obcy to największy przyjaciel, któremu trzeba władować się na kolana i wylizać twarz, a największe szczęście to jakaś ręka chętna do głaskania. Takie są właśnie wszystkie bullowate-oczywiście mówimy o psach z prawidłową psychiką.
TAkie psy własnie bardzo lubię...;-)
Myślę, że znaleziony przez Ciebie psiak byłby cudownym przyjacielem i największy problem który w tej chwili dostrzegam, to lęk Twojej żony. Naprawdę nie uda Ci się jej przekonać? Widziała tego psiaka? Udało się jej go pogłaskać?
Widziała przez szparę w drzwiach i uciekła na górkę plącząc....
Ona naprawdę panicznie boi się psów,szczegolnie takich, które wygladają groźnie.....No i pokutuje w niej stereotyp amstaffa-mordercy...myślę,ze polubiłaby i pokochała łagodnego amstaffa,ale problemem jest włąsnie ten czas potzrebny na akceptację dziwnie wygladajacego nieznajomego psa...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agastaffbull']Oj, no to ciężka sprawa z kimś tak panicznie się bojącym i z góry uprzedzonym do psiaka. Może jednak dałaby się namówić na wspólny spacer z tym pieskiem, pobawić się z nim, dać mu smakołyk, albo na początek poobserwować z pewnej odległości jak Ty się z nim bawisz?[/quote]
Masz rację...chciałem ją nawet zawieżć do kuzynów, by obejrzała tego psiaka,ale..miałem wcześniej stłuczke i auto stoi unieruchomione. Zadzwonię zaraz i spytam o tego psiaka- jak się miewa.Dziekuję pieknie za cenne informacje!!POZdrawiam!!
P.S.DZwoniłem ..PSiak nosi imię.....Stach, czuje się wysmienicie i zachowuje bardzo grzecznie;-)

Link to comment
Share on other sites

:)
Cała przyjemność po mojej stronie!:)
Super, że psiak ma dobry dom, to najważniejsze! Sprobuj właśnie namówić żonę, żeby z daleka go zobaczyła, jak się bawi, łasi, jaki jest przymilny. Może z czasem odważy się podejść bliżej, pogłaskać, pobawić się z nim. Najpierw małymi kroczkami, powoli, bez pośpiechu, żeby się nie zniechęciła-tak mi się przynajmniej wydaje-nie jestem psychologiem tylko zootechnikiem, ale jakoś intuicja mi tak podpowiada. Na pewno z kimś, kto ma tak wielki lęk trzeba postępować bardzo ostrożnie. Dobrze by było, gdyby zobaczyła, jak Ty się z nim bawisz.
UWAGA-bullowate to psy bardzo wylewne w okazywaniu uczuć, one są jak tarany lub czołgi i często brak im delikatności (przynajmniej mój pies tak ma), nie zdają sobie sprawy ze swojej siły i właśnie w takim przypływie uczuć mogą nabić porządnego siniaka, dlatego trzeba uważać, żeby żona takiego sposobu wyrażania uczuć przez psa nie odebrała jako agresji! Bo tak naprawdę są to psy bardzo wesołe, psotne, uwielbiają wygłupy i psoty i chyba do końca życia pozostają szczeniakami. Ktoś kiedyś trafnie zauważył, że pitbull (ale wg mnie odnosi się to do wszystkich terrierów typu bull) traktuje świat jako wielki plac zabaw stworzony dla jego przyjemności. I takie właśnie są te psy-niezwykle silne fizycznie, wesołe, szalone i baaaaardzo kochające!
Pozdrawiam gorąco, życzę powodzenia i pisz jak się sprawy mają!

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Witam ;) Mam w domku 11 letna Pitke i mam tez córeczke ktora sie z nia wychowala. Polecam Ci tego psa gdyz to naprawde najcudowniejsze psy na swiecie . Suczki sa z reguly bardziej lagodne i oddane. Szybciej przywiazuja sie do dzieci i sa bardziej opiekuncze. Samiec zawsze bedzie stawal w obronie swego stada ( ktorym Wy dla niego bedziecie) . Oczywiscie nie zawsze tak jest ale dobrze by bylo jakby od malego mial kontakt z innymi psami. A jezeli chodzi o twoja zone...coz... Jak przynioslam swoja suke do domu wygladala jak swinka morska zwinieta w klebek :lol:, moj starszy brat panicznie bal sie tej rasy bo w przeszlosci mial niemile starcie z takowym psiakiem. Powoli przkonal sie do tej rasy i teraz jak do nas przyjezdza to swiata po za nia nie widzi ;) Coreczka swietnie sie przy suce rozwija, uczy sie odpowiedzialnosci i tego ze jezeli sie kogos kocha to trzeba sie nim opiekowac :) Polecam ta rase, te psy sa stworzone do do mu, to ogromne kanapowce :) Najlepiej jeszcze jak pozwolisz mu spac w lozku :) hihihihihi:lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='CrazyMulan']Witam ;) Mam w domku 11 letna Pitke i mam tez córeczke ktora sie z nia wychowala. Polecam Ci tego psa gdyz to naprawde najcudowniejsze psy na swiecie . Suczki sa z reguly bardziej lagodne i oddane. Szybciej przywiazuja sie do dzieci i sa bardziej opiekuncze. Samiec zawsze bedzie stawal w obronie swego stada ( ktorym Wy dla niego bedziecie) . Oczywiscie nie zawsze tak jest ale dobrze by bylo jakby od malego mial kontakt z innymi psami. A jezeli chodzi o twoja zone...coz... Jak przynioslam swoja suke do domu wygladala jak swinka morska zwinieta w klebek :lol:, moj starszy brat panicznie bal sie tej rasy bo w przeszlosci mial niemile starcie z takowym psiakiem. Powoli przkonal sie do tej rasy i teraz jak do nas przyjezdza to swiata po za nia nie widzi ;) Coreczka swietnie sie przy suce rozwija, uczy sie odpowiedzialnosci i tego ze jezeli sie kogos kocha to trzeba sie nim opiekowac :) Polecam ta rase, te psy sa stworzone do do mu, to ogromne kanapowce :) Najlepiej jeszcze jak pozwolisz mu spac w lozku :) hihihihihi:lol:[/quote]
Dzięki za informacje!!
Od tygodnia mamy w domu przygarniętą bezdomną kotkę, jest pzrekochana i prześliczna - wyglada jak norweski kot lesny;-) O piesku też myślę, ale prawdopodobnie musze znalezć szczeniaczka- bo chcę, by pies nie zrobił kotce żadnej lrzywdy, o ile to możliwe w przpadku np.amstaffa. GDy mój nowofundland byl iu kresu zycia, przyniosłem do domu malego kotka i zakumplowali się z 10 minut.Kot wyjadał mu żarcie z miski, spał na nim, bawiac się straszliwie lal lapkami po pyszczku i w ogóle dokuczał.Pies znosił to ze stoickim spokojem. trawało to jakiś rok i pies nie myślaół nawet o skrzywdzeniu kociaka... Kochany psiak...

Link to comment
Share on other sites

  • 3 years later...

Od tygodnia mam około rocznego amstaffa, przyplątałą się chudzina. W domu dwa koty (w tym niewidoma stara kotka) i dwie córeczki (4 i 6 lat). Z pewną dozą niepewności został wprowadzony do domu. Pies został nazwany Lizus, ponieważ wciąż wszystkich liże, koty są bezpieczne - nie wykazuje agresji w ich kierunku. Jednak panicznie boi się sam zostać w domu. Po jednym dniu u nas zostawiliśmy go samego w domu na 1,5 godziny (tyle trwała wizyta u weta z innym naszym psem) i po powrocie okazało się, że pies był na wszystkich oknach w domu, kwiatki na podłodze. Jeden kot był z nim w domu i wszystko w porządku. Może warto więc sprawdzić jak zareaguje na kota? Agresywne zachowania tej rasy w stosunku do innych zwierząt przedewszystkim są wyuczone przez człowieka.

edit: dopiero zobaczyłam jak stary jest post na który odpowiedziałam ;)

Link to comment
Share on other sites

Ale ja bym pociągnęła ten wątek!! Mam podobny problem jak poprzedniczka. Mój 3-miesięczny amstaff (z Fundacji, więc mix, matka amstaff, ojciec NN) niszczy wszystko co napotka na swojej drodze, gdy zostaje sam w domu. Nawet nie chce myśleć co mi zniszczył, bo za szybko się denerwuję ;). Dziś został na podwórku. Zamknęliśmy dom, zostawiłam mu na balkonie (z zejściem do ogrodu) jego kocyk, miski, zabawki, kostkę. Jak wróciłam nowo nałożony tynk był cały w czarnych łapach, po całym balkonie porozciągane były kwiaty. Tak kończy się każde zostanie w domu samemu. No niestety ale trafił do zapracowanej rodzinki i nie ma wyjścia, musi zostawać sam :(. Jest bardzo wylewny, energiczny. Troszkę ciężko mi się przestawić, bo wcześniej w domu były głównie bernardyny, dużo mniej energiczne i delikatniejsze w kontaktach międzyludzkich. Aktualnie nie możemy zapanować nad psem gdy przychodzą do nas znajomi, psiak wskakuje im na kolana, liże, całuje, podgryza i co tylko :). Na początku było śmiesznie, ale zaczyna robić się to dość kłopotliwe. Pracujemy nad tym, choć czasem ciężko. Ostatnio przyszła do nas moja siostra cioteczna i zaczęła go drażnić. Zwróciłam jej uwagę wyjaśniając, że pracuję nad tym by psiak nie używał zębów i nie podgryzał. Zdziwiła się twierdząc, że taki psiak to powinien być groźny :shake:. Rozpisałam się... jak zwykle... Poradźcie co zrobić z tym zostawaniem samemu, czy to normalne u tej rasy?? Czy mam szansę nauczyć go by czekał cierpliwie na właścicieli??

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kika9004']niszczy wszystko co napotka na swojej drodze, gdy zostaje sam w domu. [/QUOTE]

Jak długo zostaje sam? Ja zaproponowałabym klatkę kennelową. Pies, który jest do niej odpowienio przyzwyczajony traktuje ją jako swój azyl i chętnie w niej przebywa.
Mój za młodu też niszczył, gdy zostawał sam. Wtedy zostawiałam mu w korytarzu wielki pal, który mógł obgryzać oraz porozrzucane po mieszkaniu smaczki, aby miał zajęcie szukając ich. Zapędy niszczycielskie na szczęście przeszły mu z wiekiem.

[quote name='Kika9004'] Aktualnie nie możemy zapanować nad psem gdy przychodzą do nas znajomi, psiak wskakuje im na kolana, liże, całuje, podgryza i co tylko :). [/QUOTE]
Na Twoim miejscu w takiej sytuacji zapięłabym psa na smycz i za każdym razem, jak pies będzie chciał na nich wskoczyć szybko is tanowczo odciągałabym go móiąc nie wolno. A za każde dobre zachowanie oczywiście nagradzać. Tak samo mogą ćwiczyć z nim twoi goście.


[QUOTE=Kika9004;19065307Ostatnio przyszła do nas moja siostra cioteczna i zaczęła go drażnić. Zwróciłam jej uwagę wyjaśniając, że pracuję nad tym by psiak nie używał zębów i nie podgryzał. Zdziwiła się twierdząc, że taki psiak to powinien być groźny :shake:. [/QUOTE]
No tego to nie skomentuję:roll:

Link to comment
Share on other sites

Zwykle zostaje sam na około 8-9 godzin, no niestety tyle pracuję. Choć często dzieciaki brata przychodzą wcześniej to czasami zabierają go do siebie. Klatka kennelowa raczej nie wchodzi w grę bo nie dość, że za długo to i jeszcze on panicznie reaguje na takie sytuacje. Gdy na chwilę wychodzą na zewnątrz a on zostaje w środku to już panika, drapanie i piszczenie. Ostatnio się poprawiło, bo został na dworze z moją sunią, tyle, że ona ma 12 lat i niefajny charakterek. Nie lubi go, ale jako tako toleruje. Oprócz mega porysowanych drzwi balkonowych to nic nie ucierpiało.
Jeśli chodzi o kontakty ze znajomymi to też pomyślałam o smyczy i będziemy to ćwiczyć :) Dziękuję :).

Link to comment
Share on other sites

Myślę, że na razie w obecnej sytuacji, gdzie psiak nauczył się przebywać na podwórku podczas naszej nieobecności z drugim psem klatka nie jest konieczna. Raczej 8-9 godzin w ciasnocie to nie jest najlepsze wyjście dla młodego psa. Myślę też nad kojcem, by podczas naszej nieobecności tam spędzał czas. Budę na pewno muszę mu zrobić i dobrze ocieplić, bo do póki ciepło to nie ma problemu, ale jesień, zima i zimne deszczowe dni to nie najlepsze wyjście by nie miał gdzie się schować.

Link to comment
Share on other sites

Kojec już mam. Nad budą myślę intensywnie.
Nawet nie wyobrażacie sobie co on dziś odwalił :shake:. Pojechaliśmy dziś na szczepienie do wetki. Nigdy tak okropnie się nie zachowywał. Pani weterynarz postawiła go na stole, a ten w taniec, zaczął się kręcić i nie dał się przytrzymać. Wetka nie kazała robić nic na siłę. Wyprosiła mnie z gabinetu i zdjęła go na podłogę by łatwiej było jej go utrzymać. Widziałam wszystko przez szybę w drzwiach. Ciężko jej było go utrzymać, a jak wbiła mu igłę to ten wyrywał się i znów zaczynał się kręcić z wbitą igłą. I tak parę razy. Strasznie to wyglądało. A najgorsze jest to, że jak pies jest tylko ze mną to jest znośny, grzeczny, słucha się, najgorzej gdy jest w obecności obcych. Wetka przyznała, że nie będzie nam łatwo, że nie dość, że to terier to na dodatek bardzo energiczny. Kazała go przyzwyczajać do różnych bodźców, ćwiczyć i trenować, a jak zachowuje się źle podczas obecności gości to mam go zamykać w innym pomieszczeniu, by mnie nie widział, ale słyszał. Ma tam siedzieć , aż się uspokoi. Po tym wszystkim byliśmy na spacerze (ok. 1,5-2 km). Po powrocie on w znów w balet, bawiliśmy się w aport. Teraz znów coś psoci, bo cały czas słyszę z kuchni podniesiony głos mojej mamy i powtarzające się: Woland! Woland! ... :shake:

EDIT: Założyłam mu wątek: [URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/227152-Woland-i-reszta-%C5%9Bwity-ZAPRASZA-%29[/URL]
ZAPRASZAM :multi:

Edited by Kika9004
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kika9004']Wyprosiła mnie z gabinetu [/QUOTE]
A w jakim celu? w czym to miało niby pomóc? wg mnie to mogło tylko pogorszyć zachowanie psa. On przy Tobie czuje się bezpiecznie i powinnaś być tam razem z nim i go uspakajać.
Nigdy tego nie praktykowałam, bo mój pies jest u weta grzeczny, ale niektórzy ludzie zanim wykonają u weta jakiekolwiek badanie chodzą z psem w odwiedziny do weterynarza, biorą ze sobą smaczki, zapoznają psa z wetem, aby pies nabrał do niego zaufania i polubił wizyty u niego. Źle zaczynacie i naprawdę źle to wróży, jeśli od początku szarpiecie się z psem. Nie będzie miał dobrych wspomnień i nie będzie chciał tam chodzić.

[quote name='Kika9004']jak zachowuje się źle podczas obecności gości to mam go zamykać w innym pomieszczeniu, by mnie nie widział, ale słyszał. Ma tam siedzieć , aż się uspokoi.
[/QUOTE]
Zapamiętaj, że weterynarz zajmuje się ciałem a nie psychiką psów i czasami naprawdę nie warto ich słuchać w takich sprawach. Od psich zachowań są behawioryści nie weci.
Ja uważam, że zamykanie psa w pokoju da efekt odwrotny od zamierzonego. To nie zlikwiduje problemu a jedynie może go pogłębić. Trzeba z nim pracować w obecności ludzi przy których się nakręca.


PS. właśnie zajrzalam do galerii psiaka o którym piszesz. To ewidentnie nie jest amstaff tylko mieszaniec. Jego mama faktycznie- w typie amstaffa. Ale ojcem szczeniąt musiał być jakiś inny pies.

Edited by Aneta_M
Link to comment
Share on other sites

Wiesz, problemem nie jest to, że pies będąc u weterynarza czy w jakimkolwiek innym miejscu czuje się niepewnie, czy wręcz się boi. Fakt, że przy np. dziwnych dźwiękach troszkę się boi, ale pracujemy nad tym. Wykonujemy polecenia typu siad, podczas gdy w tle pracują maszyny na budowie. Woland będąc u weterynarza cieszy się, że może obcować z innym człowiekiem. Tak się cieszy, że dość bardzo często się zapomina. Cieszy się całym ciałem. Wije się, podszczekuje i chce skakać na ludzi. Staram się go oswajać z nowymi miejscami, ludźmi, sytuacjami. To co zdarzyło się u weta było dla mnie nowością. Nigdy wcześniej mój pies tak źle się nie zachowywał. Raczej staram się je uczyć spokoju, jestem przeciwna mówienia do psów podniesionym głosem, tak jak mówi się do dzieci, przez co psiaki raczej stają się spokojne. Myślę, że częściowo wina leży po stronie wetki, która właśnie tak się z nim przywitała i jak ten tak się wił to go głaskała. Trochę dziwne, bo później sama przyznała że tego trzeba unikać (nie powiedziała tego odnośnie swojego zachowania).
Wyprosiła mnie z gabinetu bo chyba się nie zrozumiałyśmy. Postawiła go na stole i ten zaczął się kręcić. Mogła poprosić mnie bym go przytrzymała. Ja stałam jak głupia, bo myślałam, że na razie nic nie robi, że chce się przygotować do zastrzyku i nic tu do roboty dla mnie. Później spróbowałam go przytrzymać, ale się nie dało, bo nie chciałam robić tego na siłę. W sumie powinna dać mi chwilkę czasu i myślę, że gdybym skarciła go słownie to by się opamiętał, bo skupił na mnie, a nie na wetce. Choć teraz to tylko gdybanie, przynajmniej nauka na przyszłość.
Co do zamykania w innym pomieszczeniu to też mnie to troszkę zdziwiło. Wcześniej jak ktoś zamykał psy jak przychodziłam do niego do domu to raczej się wściekałam: 1) nie mogłam oblukać jego psów :), 2) raczej wywoływało to wśród tych psów frustrację, czasem wręcz agresję, nigdy uspokojenie. Co do kompetencji wetki, to jest ona z polecenia bardzo szanowanej przeze mnie osoby, która dobrze zna się na psach (wiem co piszę!), więc stwierdziłam, że jej zaufam. Mam z tym problem, bo ciężko mi przekazać moje "dziecko" komuś obcemu i całkowicie mu zaufać! W moim mieście weterynarzy jest dużo, ale jak na razie u żadnego na dłużej nie zostałam. Widzę u Wolanda pozytywne efekty pracy. Zanim się z nim przywitam każę mu usiąść i dopiero możemy się przywitać. Nie pozwalam mu na siebie skakać, choć czasami jak się nakręci to ciężko :). Co do ludzi obcych to musimy jeszcze duuużo pracować :). Muszę zabrać go na miasto i pojeździć z nim komunikacją miejską, zobaczymy co wtedy :).
Co do rasy, to matka amstaff, ojciec NN. Choć Woland nie jest bardzo typowym rasowcem, to zdaje mi się że wykazuje cechy typowo terierowate.
Bardzo dziękuję za Twoją obecność tutaj i za cenne rady, to bardzo rozjaśniło mi patrzenie na tę sprawę :) i uporządkowało wiedzę. Wiesz, zastanawiam się cały czas czy w przyszłości zdecydowałabym się jeszcze na teriera. Mam mieszane uczucia :). Choć z drugiej strony przy każdym następnym, spokojniejszym psem mogłoby być dziwnie :), Woland to 11 kg pozytywnej energii :).

Link to comment
Share on other sites

Terriery są energiczne, ale to jest w nich fajne;) Ważne, aby w odpowiedni sposób spożytkować te pokłądy energii (jakieś sporty, wysiłek fizyczny).
Wymęczony pies jest spokojniejszy i szczęśliwy;)

Powodzenia w wychowywaniu;)

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='Kika9004']Myślę, że na razie w obecnej sytuacji, gdzie psiak nauczył się przebywać na podwórku podczas naszej nieobecności z drugim psem klatka nie jest konieczna. Raczej 8-9 godzin w ciasnocie to nie jest najlepsze wyjście dla młodego psa. Myślę też nad kojcem, by podczas naszej nieobecności tam spędzał czas. Budę na pewno muszę mu zrobić i dobrze ocieplić, bo do póki ciepło to nie ma problemu, ale jesień, zima i zimne deszczowe dni to nie najlepsze wyjście by nie miał gdzie się schować.[/QUOTE]

Myślisz stereotypami. To nie jest tak, że pies w klatce zamknięty czuje się jak chomik. Przyzwyczajony pies w klatce śpi, odpoczywa. Co za różnica - klatka czy kojec w ogrodzie? Nie rozumiem takiego podejścia do klatki, jakby to było ZŁO największe na świecie. Dobrze wprowadzona klatka jest błogosławieństwem dla właścicieli aktywnych psów ;)

Czytałaś może książki pani Mrzewińskiej? Jeśli nie - gorąco polecam, zwłaszcza przy energicznym szczeniaku.

Link to comment
Share on other sites

Wiesz, jak mam do wyboru puścić psiaka na podwórko, gdzie ma naprawdę dużo miejsca do biegania (mam ogromny ogród), pełno zabawek i jeziorko do pływania, drugiego psa do towarzystwa, a ciasną klatkę. To chyba nie ma nad czym się zastanawiać. Kojec, który aktualnie posiadam, a na razie nie jest użytkowany też jest sporych rozmiarów. Niestety zdarza się, że nie ma mnie w domu cały dzień (choć ostatnio bardzo rzadko). Nie jestem w stanie wyobrazić sobie że psiak będzie musiał siusiać i załatwiać się pod siebie, bo nie oszukujmy się, jakie ta klatka może mieć maksymalne wymiary ? Na pewno mniejsze niż kojec. Myślę, że ty też myślisz stereotypami odnośnie kojca ;). To nie jest samo ZŁO.

Książki pani Mrzewińskiej nie czytałam, ale dziękuję za polecenie, może nie teraz, ale w przyszłości na pewno zerknę.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...