Zofia.Sasza Posted February 3, 2009 Posted February 3, 2009 O czym Wy mówicie? Jaki rasowiec? :-o Quote
Erazm Posted February 3, 2009 Posted February 3, 2009 Ten w avatarku:evil_lol::evil_lol::evil_lol: bo u mnie też po ogrodzi etakie rasowce biegają, jeden to był cud natury, bo się narodził z wysterylizowanej suki z Węgrowa:evil_lol: Quote
Cassi_ Posted February 3, 2009 Posted February 3, 2009 to był chłopiec :-( moje słoneczko, Dexio, adoptowałam go ze schroniska w Lublinie jak miał dwa lata w 1997 roku, odszedł za tm 28.12.2008r. :bigcry: ciężko się z tym pogodzić :sadCyber: Quote
ewatonieja Posted February 3, 2009 Author Posted February 3, 2009 fundacja zapytuje kto weźmie w krzyżowy ogień pytań chętnych na adopcje Kajtka ? atrakcje gwarantowane jak widze :evil_lol: Quote
Cassi_ Posted February 3, 2009 Posted February 3, 2009 nic nie szkodzi :) skąd moglaś wiedzieć ;) naprawdę nic się nie stało, nie martw się :p Quote
orpha Posted February 4, 2009 Posted February 4, 2009 Cassi Ty nie strzelaj tymi oczkami...... :eviltong: Kajtus przystojniaku jak sie masz ?:) Quote
Zofia.Sasza Posted February 4, 2009 Posted February 4, 2009 Fakt. Cassi niepokojąco łypie. Tak jakby "od miski". Czyżby miała asa atutowego w rękawie? :evil_lol: Quote
Zofia.Sasza Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 [quote name='sleepingbyday']asa - srasa :cool3:[/quote] Fuj! jak Ty się wyrażasz, moja droga Quote
Erazm Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 Sbd lapiesz minusy u fundacji:cool3:, zazdrosnico:evil_lol::evil_lol::evil_lol:. Dobra wiemy, to stres w zwiazku z operacja Zoski. Trzymamy kciuki za mala. Quote
sleepingbyday Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 zosia po operacji. cały czas piszczy i ja wymiekam... Quote
Erazm Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 Boli malenstwo, daj jej 3 dni nie bedzie pamietac Quote
sleepingbyday Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 wiesz, że ja jestem nerwowa panikara. zosia jest na morfinie i dodatkowych znieczulaczach, jakże ja ma boleć teraz? ale i tak ku[ie jej pyralgine,mówia, żeby dawac doraźnie, jak pies daje oznaki bólu, ale jak jej ciety brzuch ma nie boleć, jak zejdzie znieczulenie? a jak sie 2 razy zerwała ze skowytem, to myslałam, że padne. zakładam, że to moja histeria, z zosi schodzi sedacja, nie wie, co jest grane, jest rozjechana i szaleje... zakładam, ale co z tego - cała jestem w nerwach i tyle, bo wiem, że istnieje teoretyczna możliwość, że cos jest nie halo, szwy wewnętrzne puściły albo co.... Quote
zuzka Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 Oj Sbd ale z Ciebie panikara :crazyeye: nie panikuj napewno wszystko będzie dobrze. Quote
sleepingbyday Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 [B]sbd, [/B]nie sbt :cool3:. ale ponieważ napisałas, ze [I]panikara[/I] to od razu sie zorientowalam, ze to do mnie :evil_lol: na punkcie zośki mam hopla, przyznaję, ze czasem niezdrowego. nie wiem, czy na to jest lekarstwo... dzięki za dobre słowo! Quote
ewatonieja Posted February 5, 2009 Author Posted February 5, 2009 Zośka w niecodziennej sytuacji ,musi być z niej bardzo wrażliwa istotka, lepiej byc przewrażliwionym niż zbagatelizować zagrożenie w końcu to nie było obcięcie pazurów ,trzymamy kciuki za powrót do zdrówka Quote
Cassi_ Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 heh :( Wydarzyło się to tak około godziny 17:30 :( wracaliśmy właśnie z mężem z kliniki do której jeździmy z naszą kicią na zastrzyki w związku z zapaleniem nerek i pęcherza. Spędziliśmy w niej dziś ponad godzinę, bo chcieli pobrać jej mocz do badania, ale była strasznie oporna, teraz wiem że to było przeznaczenie. Jakieś 4km od kliniki kiedy to toczyliśmy się po malutku bo akurat było czerwone, zobaczyłam na pasie obok leżącego psa. "O Matko nie" powiedziałam myśląc że nie żyje, ale wtedy zobaczyłam że się mylę bo psinka miała uniesiony łepek i patrzyła. Zawołałam do męża żeby natychmiast się zatrzymał, pomimo tego że światła właśnie się zmieniły na zielone mąż włączył awaryjne, a ja już otwierałam drzwi żeby wysiąść kiedy nagle jakiś s.......n tocząc się obok nas również bardzo powoli wziął psa między koła i przejechał po nim. Wypadłam z samochodu wściekła wyzywając go od s.........w i gdybym zdążyła skopałabym mu samochód ale zdążył odjechać, a ja zajęłam się zatrzymywaniem kolejnego nadjeżdżającego właśnie samochodu krzycząć żeby się zatrzymał bo czy nie widzi że pies leży, po czym podbiegłam do bidulki. Żyła. Serce mi się krajało. Wzięłam ją na ręce i zeszłam z ulicy na trawę. Krwawiła z odbytu ale mimo bólu i obrażeń nawet nie próbowała mnie ugryźć tylko cichutko popiskiwała. Facet którgo zatrzymałam był bardzo poruszony, zapytał czy zapamiętaliśmy numery, ale kto by wtedy o tym myślał, był wkurzony gdyż też to widział, powiedział że spróbuje typa dogonić bo pamięta samochód który jechał przed nim i przejechał po piesku. Odjechał, ale co z tego że go może i złapie, co mu zrobi najwyżej go zwyzywa. My nie mieliśmy czasu żeby czekać trzeba było natychmiast odwieźć psinkę do kliniki. Nie protestowała kiedy włożyłam ją do samochodu. Mąż wziął tablicę rejestracyjną z ulicy którą zgubił gość, który był zapewne sprawcą potrącenia psa. Mieliśmy zamiar zgłosić to na policję, aczkolwiek nie był to ten typ który rozmyślnie przejechał po żywym psie leżącym na ulicy. Mieliśmy odjeżdżać kiedy podjechał samochód bez tablicy z przodu, jak się okazało sprawca wypadku. Starszy facet zapytał czy pies żyje i jak się czuje, po czym opowiedział jak do tego doszło. Wydawał się być przejęty, ale jak zaproponował, że zabierze psa i sam odwiezie go do kliniki, odmówiłam. Nie byłam do końca przekonana o szczerości jego intencji, w końcu kto wie czy wrócił bo przejął się losem psa, czy tylko chciał odzyskać tablicę która mu odpadła podczas uderzenia. Chciał nawet dać numer telefonu deklarując się opieką nad psem w przyszłości ale ostatecznie zaproponował że za ok godzinę jak odbierze kogoś tam z pociągu to wróci do kliniki. Sratatata pomysłałam ale zobaczymy. Zabraliśmy się i wróciliśmy do kliniki gdzie pieskiem zajęto się w trybie natychmiastowym. Dowiedziałam się tylko że to starowinka po czym zabrano ją na blok operacyjny żeby ocenić obrażenia. Mają do mnie dzwonić w sprawie wyników moczu kici i właśnie wieści na temat bidulki więc jak tylko będę coś więcej wiedziała napiszę :-( Biedactwo. A temu typowi który przejechał po niej na moich oczach powyrywałabym wszystkie kudły jakbym go dorwała :angryy: Quote
sleepingbyday Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 cassi, jak była między kołami, to jak po niej przejechał? tak czy siak, straszne. po lekturze x wątków obiecuje sobie,ze pierwsza rzecz, jak cos takiego widzę, to spisanie blach, ale nie gwarantuję, że szok by mi pozwolił działac, jak sobie załozyłam. koniecznie daj znac, jak będziesz cos wiedzieć. zreszta na penwo dasz... ewatonieja, zoska jest bardzo nadwrażliwa na dźwieki i na dotyk - ma strefy zakazane, nad którymi trzeba delikatnie pracować, inaczej spina sie totalnie... kiedys przez sen ja dotknęłam i w tym samym momencie obudził mnie skowyt zrywającego się na nogi psa. zawał na miejscu. całą dłonią ok, mozna dotykać, ale uważnie, jednym palcem - b. źle. a nawet pamiętam, co mi sie wtedy sniło, że taki ruch zrobiłam idiotyczny. wypaliło mi sie w mózgu na zawsze.... Quote
Cassi_ Posted February 5, 2009 Posted February 5, 2009 hura mam wieści i są one rewelacyjne :multi: po pierwsze: obrażenia pieska okazały się niegroźne, w klinice pozostanie jeszcze 2 dni po drugie: znalazł się właściciel bo okazało się że psinka została rozpoznana przez jednego z weterynarzy i znajduje się w bazie kliniki, zadzwoniono do właściciela który od 2 dni szukał psa :) był przeszczęśliwy, od razu przyjechał i podjął chęć leczenia po trzecie: zadzwonił człowiek który potrącił psa, podał wszystkie swoje dane i zadeklarował pokrycie kosztów leczenia i pobytu psinki w klinice jestem przeszczęśliwa :loveu: wiadomości otrzymałam przed chwilą i mimo późnej pory dzięki koledze który jest weterynarzem w tej klinice i zajmował się pieskiem którego przywieźliśmy :) co się tyczy mojej kici też zdrowieje, wyniki są bardzo dobre, jeszcze przez 3 dni ma brać antybiotyk, potem badanie kontrolne, a wtedy.... :razz: ps.SBD pytałaś jak była między kołami, to jak po niej przejechał? Bo nie przejechał jej kołem ale wziął między pod podwoziem. Dla mnie nie ma znaczenia jak to zrobił, przeturlała się i mogła trafić na tylne koło, a on mógł się zatrzymać lub ją ominąć - dla mnie to dziad coby nie używać gorszych określeń :mad: A tak wogóle uratowany piesek ma na imię Bary i ma 12 lat :) Quote
sleepingbyday Posted February 6, 2009 Posted February 6, 2009 najseredczniejsze życzenia powrotu do zdrowia dla barego. cudowne zakończenie! i niegroźne obrażenia, i właściciel się znalazł, i ten pan, co potrącił, sie odezwał - chce się zyć, co? a ten, co wziął między koła - wiadomo, dziad i niech spie... mi chodziło o to,że jak kołem nie przejechał, na 100% to lepiej, dlatego się dopytywałam. a ty kobito dalej kajtka masz na celowniku :cool3:? jak to w ogóle z tobą jest? chcesz go? od kiedy, jakby co? czy od czegos to zależy? gadałas z fundacja? bo tak sączysz delikatnie info, taka tajemnicza nieco jestes kobieta :cool3:... Quote
zuzka Posted February 6, 2009 Posted February 6, 2009 [quote name='orpha']dobra odkrywac karty , ale to juz :mad:[/quote] No własnie odkrywać karty Kajtula też z niecierpliwością na to czeka. [URL=http://img19.imageshack.us/my.php?image=im008549fl3.jpg][IMG]http://img19.imageshack.us/img19/8895/im008549fl3.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://g.imageshack.us/img19/im008549fl3.jpg/1/][IMG]http://img19.imageshack.us/img19/im008549fl3.jpg/1/w640.png[/IMG][/URL] Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.