Jump to content
Dogomania

MISIU ODCHODZI POWOLI DO TĘCZOWEJ KRAINY TO KONIEC


INA

Recommended Posts

Najgorsze jest to przypominanie sobie na każdym kroku że byliśmy razem, ale ja już zaczynam sie czasami uśmiechać przypominając sobie różne sytuacje i miejsca. Jest ciężko ale pamiętaj, że jeszcze jesteście razem i że Misiu rozumie co się dzieje. Gizmo przez 2 ostatnie dni nie opuszczał mnie na krok. Psiaki takie rzeczy wiedzą i mam wrażenie, że próbują nas pocieszać. Jak nadejdzie ten moment to pamiętaj żeby w miare spokojnie do niego mówić to pomoże i Tobie i jemu. (od razu pozbieraj wszystko co ci przypomina pieska w jedno miejsce bo będzie Ci ciężko na początku) POWODZENIA ucałuj psiaka.

Jeśli chcesz to napisz do mnie na [email protected] mogę Ci podać telefon do siebie.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 133
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Czytam historię Misia i mam przed oczami mojego Czarusia. Tyle, że on miał silną niewydolność lewej komory serca, którą niestety wykryto bardzo późno, wcześniej ciągle podejrzewano u niego to zapalenie krtani, to jakąś inna infekcję dróg oddechowych, bo kaszlał, a jakoś nie było słychać szmerów w sercu. W pewnym momencie wet zdecydował się zrobić prześwietlenie płuc i jak zobaczyłam to zdjęcie rentgenowskie to mało mi serce nie stanęło. Lewa komora wielka jak balon. EKG i USG serca potwierdziły diagnozę. Wet nie dawał nam żadnych nadziei. Mimo to stwierdzilismy, że nie poddamy sie bez walki. Co drugi dzień zastrzyki, tony furosemidu, bo zbierała się woda w płucach i innych sprowadzanych z zagranicy leków. Po tych zastrzykach odzyskiwał siły, zachowywał się jak młody pies mimo swoich 12 lat i cieszyliśmy się z każdego dnia, myślelismy, ze może jednak zdarzy się cud. Dokładnie rok temu, w Święta Wielkanocne nastąpiło znaczne pogorszenie. Tak samo, jak Ciebie nie cieszyły nas ciepłe dni, to, że wszystko się zieleni, wszystko jakos traciło sens. Mimo wszystko jeszcze jakoś próbowalismy. Chcieliśmy wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe, tym bardziej, że wet zapewniał nas, że nic go nie boli, tylko szybko się męczy. W końcu pod koniec maja zauważyłam, jakby Czarek prosił nas, żeby już mu odpuścic, że on już nie ma siły walczyć, jakby mówił "dajcie mi już spokój". Na spacerach kładł się co jakiś czas i zasypiał na trawie. Zdecydowałam się więc na ten najtrudniejszy dla każdego własciciela krok. I choć myślałam, że nie będę w stanie być przy tym, teraz jestem szczęśliwa, że byłam przy nim do końca, że zobaczyłam w jego oczach: "dziękuję za wszystko, za to, że daliście mi nowe życie, za te 7 lat, odkąd wzięliście mnie ze schroniska. Kiedyś jeszcze się spotkamy" I tak spokojnie zasnął, nic sie nie sprzeciwiał, jak lekarz wstrzykiwał mu srodek usypiający w żyłę, po prostu położył sie i zamkął oczy.

Teraz mamy od 4 miesięcy małego rozbujnika, ale czasem wydaje mi się, ze to jest kolejne wcielenie Czarusia, że patzry na nas tak samo, wybiera te same miejsca w domu do spania, w ogóle jakos tak podobnie się zachowuje.

Trzymajcię sie więc w tych trudnych chwilach, które będziesz na pewno wspominać do końca swoich dni...

Link to comment
Share on other sites

Przypomniało mi się teraz wszystko jak było z moim poprzednim psem - a to już mija pięć lat. To wszystko było dla nas takie straszne, chociaż Maja miała juz 14 lat, więc nie była "młódką". Dostała paraliżu - walczyliśmy, sama podawałam jej zastrzyki. Uzyskaliśmy poprawę - na tydzień. W tym czasie na przepustkę przyjechał mój brat z wojska - ona tak jakby chciała sie z nim pożegnać. Nastepnego dnia po jego wyjeździe następny atak - dużo silniejszy, z bólami. Nie pomoglo ani relanium domiesniowo ani jakis przeciwbolowy lek, juz nie pamietam co. W jej wyciu było takie błaganie... Byłam z nią do samego końca- myślę, że pod koniec było już jej dobrze - bo nie bolało... Do teraz mam ranę w sercu, chociaż to tyle lat... Teraz gdy czytałam ten temat wszystko mi sie przypomniało, i znowu płaczę....

Ale wiesz, śniła mi się ona parę razy i była szczęśliwa - tak jakby nie miała do nas pretensji za ten krok. Teraz sobie biega po psim raju....

Trzymaj się Ina, obyś też miała takie sny!!!

Link to comment
Share on other sites

Ina,bardzo mi przykro,ze Twój piesek jest tak bardzo chory :cry: .Jak pewnie każdy tu z nas i ja przez to przechodziłam.....nie jeden raz....bo u nas w domu od zawsze były psy i koty i cała reszta :roll: .Ina może to co napiszę nie każdy pochwali,ale pamiętam,że gdy przyszedł czas rozstania po 10 latach(choroba) z moją suńką Majką (pudliczką),z Artusiem(spanielikiem)...który wpadł pod autobus.....i Majką2 tez pudelikiem bardzo szybko starałam się o innego pieska..by całą swą ropacz,cały swój smutek "zmienić"w radość kochania i mozliwości pomocy innemu pieskowi.....

Zyczę Tobie Ina byście jak najdłużej mogli cieszyć się sobą....i baaardzo chciałabym liczyć na cud,że Twój piesek wyzdrowieje.....bo cuda się zdarzają prawda?Ucałuj go w nosek ode mnie i podrap pod szyjką :wink: Bądz silna dla niego...niech taką Cię zapamięta..uśmiechniętą i najkochańszą!

Pozdrawiam Ania

Link to comment
Share on other sites

INA,

Pewnie Cię to nie pocieszy, ale ja poza Czatunią chorą na serduszko mam jeszcze szczurka, Bonifacego. Kocham go prawie tak samo jak Czatę. Pewnie, że to nie człowiek, ani nawet pies, ale zapewniam, że można go niesamowicie kochać. Bonifacy w czerwcu zeszłego roku został uratowany z laboratorium. Ledwo przeżył okrutne doświadczenia :evil: (5 jego braci nie przeżyło ich) :cry: .

Teraz Boni jest bliski śmierci. Od 4 miesięcy choruje na zapalenie płuc. Wygląda juz jak wrak szczurka... A ja muszę patrzeć, jak powoli odchodzi. Przez kilka tygodni codziennie robiłam mu zastrzyki z antybiotyku, ale przestał działać. Teraz kuję go sterydami, ale on wygląda coraz gorzej. Tyle bym chciała zrobić, a nie umiem mu pomóc, nie umiem... Nikt nie umie...

Dobrze, że chociaż Czata narazie dobrze się czuje.

Dlatego łączę się z Tobą w cierpieniu!

Bądź dzielna!

Link to comment
Share on other sites

PALATINA każdy zwierzak w domu jest tak samo ważny wiec trzymam kciuki za szczurka może jeszcze będzie dobrze.

Może chciałabyś przygarnąć drugiego (albo znasz kogoś kto by chciał) bo mam problem już z dużym szczurkiem, okazało się że właścicielka jest uczulona i jest coraz gorzej i musi go oddać chociaż bardzo sie przywiazali do niego (on jest bardzo spokojny, nie gryzący i wykastrowany).

Link to comment
Share on other sites

Beata,

To i tak niezła byłaś!

Ja zamówiłam nowego, gdy dowiedziałam się, że Czacie zostało tylko kilka miesięcy życia. Nowa sunia miała być do odbioru pod koniec roku, ale załapałam się cudem na suczkę z poprzedniego miotu (zwolniło się miejsce) i już jutro będzie u mnie.

Mam nadzieję, że Czata się nią dobrze zaaopiekuje i nie umrze trak szybko!

Nowy pies nigdy nie zastąpi tego, który odchodzi, ale zapełni pustkę, a w moim przypadku wniesie trochę radości do domu, w którym od 3 miesięcy panuje tylko smutek i poczucie bezsilności.

Link to comment
Share on other sites

Jakieś dwa tygodnie po śmierci mojego Filipa, już tak bardzo tęskniłam za obecnością psa w domu, że chciałam pojechac do schroniska i znaleźć sobie pieska. Ale jakoś się nie składało... Aż trafiłam do nowej pracy, i dokładnie miesiąc po śmierci Filipa urodziła się Kreska i wiedziałam, że jedno z tych szczeniąt będzie moje, bo zesłał mi je los, albo Filip- wprost z tęczowej krainy. No i niespełna sześć tygodni później- Kreska była u mnie.

Ale myślałam, że to będzie inaczej, że przestanę tak bardzo tęsknić za Filipem. A to nie tak. Kocham Kreskę ogromnie, cieszy mnie każdy dzień z nią spędzony, jest cudownym psiakiem. Ale za Filipem wciąż tęsknię bardzo i nigdy nie mówię, że Kreska jest następnym psem, zawsze mówię, że Kreska jest drugim psem, bo Filip ma miejsce w moim sercu na zawsze.

I tak jest dobrze.

Trzeba pamiętać o tym, jak bardzo nasze psy martwią się kiedy jesteśmy smutni i starać się, żeby nie musiały się martwić wówczas, kiedy są już po Tamtej Stronie.

Link to comment
Share on other sites

A ja Misi często opowiadam o innych pieskach, które były ze mną. Tak sobie leżymy, drapię ją za uchem albo po brzuszku, i mówię jej, jak to kiedyś było, jak jej jeszcze nie było na świecie. :D Czasem mi się wtedy wydaję, że mam całą gromadkę. Nawet tutaj na dogomanii czasem piszę, że "moje psy" to czy tamto - tylko że ja teraz mam tylko jednego psa, a reszta "moich psów" to-czy-tamtowała, w czasie przeszłym.

Link to comment
Share on other sites

Żaden pies nie zastąpi innego.

One wszystkie są jedyne,niepowtarzalne,ukochane...

Nie bierzemy drugiego psa po to,żeby zastąpić Tego,który odszedł.

Bierzemy go po to,bo nagle zabrakło nam tego Kogoś ważnego,na kogo chcemy przelać naszą miłość-naszą wielką,wspaniałą miłość.

A te,które odeszły?...

Czekają na nas po tamtej stronie mostu-tak jak zawsze czekały-cierpliwie,z ufnością.

Kiedyś będziemy razem-ale jeszcze nie teraz

Link to comment
Share on other sites

Witam wszystkich cieplutko!

Jestem dzis w pracy choc myślałam, że weznę sobie urlop żeby być z Misiem.

OPOWIEM OD POCZĄTKU.

Gdy w piątek przyszłam z pracy z moim misiem nie było najgorzej, chociaż wieczorem bardzo był obolały - dostał pyralgin i przytulony zasnął.

W sobotę rano- znowu zaczęło sie bolał go cały tył nie mozna było go dotchnąc ( dzwoniłam do weta mowił że to pewnie zapalenie otrzewnej - wysoki mocznik.

Przyszła moja mama i razem zaczęliśmy całować i tulic Misia-

nikt nie chciał powiedzięć tego słowa ale każdy wiedział że to może być TEN dzień.

WTEDY STAŁ SIĘ CUD zauważyłam w jego oczkach tak jaby łezki.

Poszły mu ciurkiem z oczek. Potem ( z trudem)podszedł do ulubionej zabawki wziął ją do pyszczka i przyniósł pod nogi , spojrzał nam w oczy i zobaczyłam iskierki. Te oczy mówiły ja chce jeszcze żyć i bawić sie ratujcie mnie. KURCZE NIE POTRAFIŁAM PATRZEC JAK MÓJ BIEDAK POWOLI UMIERA GAŚNIE I WALCZY,WALCZY ŻEBY ZYC A JA MU NIE CHCE POMÓC.

Szybko zorganizowałm transport do weta i na kroplówk(wet o mało nie

dostał zawału jak nas zobaczył)Misiu na krplówce był taki cierpliwy

siedział sobie i z otwartym pyszczusiem patrzył na mnie tak jaby usmiechał się.

Po kropłowce został welfron( mielismy podawać mu przez święta w domu)

Misiu jak przyjechalismydo domu to o mało domu nie rozniósł zacząłbiegać .(Na 1 urodziny kupłam mu taka wielka piłe. Uwielbia ją toczyć między łapkami i pchac nosem.)Brykał z nią po całym podwórku.

W niedziele po drugiej kroplówce- poszlismy na krótki spacerek a on

brykał po piachunad jeziorem aż miło. ( z tego wszystkiego wypadł mu

welfron) i trzeba było w święto do weta po nowy.

POROZMAWIAŁAM SOBIE Z WETEM NA SPOKOJNIE DŁUZSZA CHWILE.

Nie chciał juz nic wyrokować na temat mojego Misia.

Wszystkie dotychczasowe diagnozy nie sprawdziły się.Medycyna jest

bezsilna, on juz dawno nie powinien żyć.

ROZMAWIALISMY O EUTANAZJI- mówił że pospieszył sie z diagnozą że

to sprawa dyskusyjna -jak pisała: aga ostaszewska,czy wioletta

ze " ten kto kocha swojego psa wie kiedy jegoprzyjaciel zaczyna naprawdę cierpieć."

NIE WIEM CO BĘDZIE DALEJ wiem że ten maluch strasznie chce żyć

i walczy o to.Dopóki będzie miał tyle sił to mu pomogę.

Ciesze sie z każdej chwilki.

WIEM,JESTEM NASTAWIONA W KAŻDEJ CHWILI-ŻE JAK TYLKO BĘDZIE CIERPIAŁ TO......(chociaż to jest jeszcze gorsze niż bym miała To za sobą)

Jednak jeżeli mój Misiu chcę byc jesze z nami to zrobie wszystko żeby tak było.

PRZECZYTAŁAM OD WAS DOGOMANIACY WIELE MĄDRYCH SŁÓW.

Na początku myślałam że nie chce wiecej miec żadego psiaka, jednak

tak jak piszecie nie będe chyba mogła żyć w takiej pustce.

POZDRAWIAM

PS

PALATINA- życze powodzenia z nowym pieskiem

Dzis chyba jest juz w panci w nowym miejscu?

banjo- dzięki za numer.

Flaire - brakuje mi juz słów żeby opisać moją wdzięcznosć.

MOI KOCHANI-

WSZYSCY RAZEM NAWET NIE WIECIE JAK MI POMAGACIE PRZEJŚĆ TE

NAJGORSZE CHWILE W MOIM ŻYCIU.

Link to comment
Share on other sites

Ina,

Od poczatku obserwuje Twoje zmagania z choroba Misia ... Jedno co moge powiedziec to, ze jestes bardzo, bardzo, bardzo dzielna osobka. Twoj Misiu rowniez!

Wydaje mi sie, ze w takiej sytuacji podobnie jak Ty, wykorzystywalabym kazda szanse na przedluzenie zycia mojemu psiaczkowi, nawet wbrew opinii i diagnoz weterynarzy ... Najwazniejsze byloby, aby pies nie cierpial ...

Sama nie wiem, czego sie zyczy w takich momentach ... czy aby Misiu jeszcze dlugo zyl i zaczepial Cie swoja ulubiona pileczka ... czy moze, aby odchodzac nie cierpial i na zawsze pozostal w Twojej pamieci, jako wesoly psiaczek ... czy moze jeszcze czegos innego ...

Nie mniej trzymaj sie Ina i wycaluj Misia od wielbicielki wszystkich psow, a w szczegolnosci terierow :-)

Maja (mini - terier) przekazuje wiele cieplych lizniec dla Misia :-)

pozdrawiam,

Link to comment
Share on other sites

INA: jasne, że jak pies ma chęć i siłę walczyć to nie można mu tego odbierać i mimo wszystko tracić nadziei. To zdecydowanie widać, kiedy chce nam powiedzieć: "mam już dość, już nie mam siły, pozwólcie mi odejść". Pamiętam ten wyraz oczu, praktycznie już obojętność na codzienne życie, tylko wielka chęć spokojnego zaśnięcia. A jednocześnie te wcześniejsze oczka, które jakby chciały powiedzieć: "no co wy, przecież ja jeszcze chcę żyć, chcę być z wami, chociaż czasem wydaje się, że już jest bardzo źle, o czym wy w ogóle myślicie???? co wam w ogóle za pomysły go głowy przychodzą??" i jakoś nie wiadomo skąd zbierał wszystkie swoje siły żeby pokazać, że wcale aż tak źle się nie czuje.

Póki więc Misiu sam chce żyć, nie poddawaj się!

Link to comment
Share on other sites

Wiecie co? Czytam i czytam i zazdroszczę Wam, że Wasze psy potrafią Wam powidzieć, kiedy są gotowe odejść. Bo ja straciłam już 5 airedali i jeszcze nigdy nie widziałam tego spojrzenia, które mówi "chcę już odejść". Widziałam tylko to, które mówi, jak bardzo pies cierpi i jak bardzo liczy na moją pomoc. A w decyzji, kiedy ta pomoc ma być skróceniem życia, a kiedy - próbą przedłużenia, psy mi nie pomogły. One zawsze chciały żyć, bez względu na cierpienie. Airedale takie są.

Ale również wiem, że one liczą na mnie, że zdecyduję dobrze, jak dla nich będzie najlepiej. Bardzo nie lubię tak się bawić w Pana Boga, ale uważam to, niestety, za swój obowiązek jako właścicielka psa. Również wiem, że w tej decyzji raz się pomyliłam i pozwoliłam psu cierpieć dłużej, niż powinnam była. I chyba do końca życia już będę płakać, jak o tym pomyślę i nigdy sobie tego nie wybaczę.

Link to comment
Share on other sites

Jak Gizmo zachorował jakieś pół roku temu to tez na początku nie było nic po nim widać czy jeszcze walczy czy prosi o pomoc. Po jakiś 2 miesiącach (po 1 operacji) było z nim tak źle (nic nie jadł i sie już nie podnosił), że doszliśmy do wniosku że chyba trzeba mu dać odejść. Gizmo to usłyszał i wiecie co zrobił? podniósł się podszedł do miski i zjadł wszystko i wtedy w jego czkach można było zobaczyć to proszenie "pomóżcie mi żyć". W ostatni dzień jego życia poszedł na balkon popatrzeć jeszcze raz na słoneczko podszedł do kotka i pieska jakby się żegnał i cały czas za nami chodził. Potem już nie miał siły więc się położył w przedpokoju i patrzył oczkami i na serio jakby mówił że "to już" (przy usypianiu był taki spokojny jakby nam dziękował). Cieszę się że tak można było z jego oczków odczytać i mu pomóc

Link to comment
Share on other sites

Flare, spotkałam się kilka razy z taką sytuacją, że pies który miał taką mozliwość odchodził by umrzeć samotnie. Nie mam pojęcia dlaczego. Wydawało mi się, ze mój pies też chciał właśnie zrobić to samo, tyle że nie chodził sobie samopas, nie miał jak po prostu wyjść z domu. Poza tym jak przez pół roku cierpliwie znosił wszelkie zabiegi na nim, brał wszystkie tabletki bez sprzeciwu, tak w pewnym momencie zaczął odmawiać przyjmowania ich, żadne podstepy nie działały, jedynie "na siłe" wlewałam mu je do gardła. Nie chciał wychodzić na spacer, wszystko przestało go interesować. Miał chore serce, jak powiedział wet nic go nie bolało (dlatego tak długo nie dawałam za wygraną) ale zwyczajnie nie miał już siły żeby życ, żeby walczyć. W związku z tym zdecydowaliśmy się na ten ostateczny krok.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...